Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Czy onanista to też Polak? Debata o masturbacji 1993-1994, Publikacje z Psychologia

Autorka utrzymuje, że teksty konstruujące onanizm jako ... także znaczenie sfery prywatnej dla definicji praw i potrzebę.

Typologia: Publikacje

2022/2023

Załadowany 24.02.2023

Kasia_aisaK
Kasia_aisaK 🇵🇱

4.6

(35)

274 dokumenty

1 / 17

Toggle sidebar

Ta strona nie jest widoczna w podglądzie

Nie przegap ważnych części!

bg1
Czy onanista to też Polak? Debata
o masturbacji 1993-1994
[1]
Agnieszka Kościańska
STRESZCZENIE: W 1993 r. Mariusz Szczygieł opublikował w
Gazecie Wyborczej artykuł pt. "Onanizm polski" poświęcony
kwestii masturbacji w Polsce, w którym nawiązywał do Manifestu
onanistycznego. Wal pókiś młody Artura "Cezara" Krasickiego,
będącego satyryczną obroną masturbacji. Artykuł ten wzbudził
wiele kontrowersji. Czytelnicy i czytelniczki w geście
niezadowolenia wraz z listami do redakcji odsyłały zakupione
numeru gazety. W Gazecie Wyborczej i nie tylko pojawiły się
artykuły krytykujące Szczygła i Krasickiego. Wpływowe katolickie
autorki, a zarazem lekarki - Kinga Wiśniewska-Roszkowska
i Wanda Półtawska, mieszając dyskursy: nauki, medycyny,
psychologii i religii katolickiej, udowadniały, że masturbacja jest
zboczeniem i stanowi zagrożenie dla narodu polskiego. Niniejszy
artykuł analizuje teksty Szczygła i Krasickiego, jak również reakcje
na nie oraz osadza całość w kontekście debaty dotyczącej kwestii
kulturowego i seksualnego obywatelstwa, która przetoczyła się we
wczesnych latach 90., zaraz po upadku realnego socjalizmu
w Polsce. Autorka utrzymuje, że teksty konstruujące onanizm jako
zdrową i normalną praktykę spotkały się z tak ostrą reakcją nie tylko
dlatego, że powszechnie uważano, że masturbacja nie powinna
być tematem poruszanym w gazecie, ale również dlatego, że
Szczygieł i Krasicki, promując nieheteroseksualny,
nienastawiony na reprodukcję seks, zdestabilizowali
heteronormatywną koncepcję obywatelstwa (katoliccy autorzy
zakładali, że tylko pary małżeńskie z dziećmi oraz wszyscy ci,
którzy dążą do uzyskania takiego statusu, mogą być nazywani
Polakami). Z perspektywy czasu można by rzec, że Szczygieł,
Krasicki oraz wszystkie osoby, które angażowały się na przestrzeni
lat w walkę o seksualne oraz reprodukcyjne prawa, przyczyniły się
do przynajmniej częściowej redefinicji kulturowego obywatelstwa
w Polsce.
______________________
W lipcu 1993 r. w Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł Mariusza
Szczygła pt. "Onanizm polski"[2]. W pierwszej części tekstu autor
oddaje głos profesorowi Zbigniewowi Lew-Starowiczowi.
Najpierw Szczygieł przytacza jego badania, które pokazują
powszechność masturbacji wśród młodzieży: "Młodzież męska
onanizuje się niemal w całości, żeńska - niemal w połowie"[3].
Agnieszka Kościańska - Czy onanista to też Polak? Debata o masturbacji 1993-1994 strona: 1 / 17
pf3
pf4
pf5
pf8
pf9
pfa
pfd
pfe
pff

Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Czy onanista to też Polak? Debata o masturbacji 1993-1994 i więcej Publikacje w PDF z Psychologia tylko na Docsity!

Czy onanista to też Polak? Debata

o masturbacji 1993-

[1]

Agnieszka Kościańska

STRESZCZENIE: W 1993 r. Mariusz Szczygieł opublikował w Gazecie Wyborczej artykuł pt. "Onanizm polski" poświęcony kwestii masturbacji w Polsce, w którym nawiązywał do Manifestu onanistycznego. Wal pókiś młody Artura "Cezara" Krasickiego, będącego satyryczną obroną masturbacji. Artykuł ten wzbudził wiele kontrowersji. Czytelnicy i czytelniczki w geście niezadowolenia wraz z listami do redakcji odsyłały zakupione numeru gazety. W Gazecie Wyborczej i nie tylko pojawiły się artykuły krytykujące Szczygła i Krasickiego. Wpływowe katolickie autorki, a zarazem lekarki - Kinga Wiśniewska-Roszkowska i Wanda Półtawska, mieszając dyskursy: nauki, medycyny, psychologii i religii katolickiej, udowadniały, że masturbacja jest zboczeniem i stanowi zagrożenie dla narodu polskiego. Niniejszy artykuł analizuje teksty Szczygła i Krasickiego, jak również reakcje na nie oraz osadza całość w kontekście debaty dotyczącej kwestii

kulturowego i seksualnego obywatelstwa, która przetoczyła się we wczesnych latach 90., zaraz po upadku realnego socjalizmu w Polsce. Autorka utrzymuje, że teksty konstruujące onanizm jako zdrową i normalną praktykę spotkały się z tak ostrą reakcją nie tylko dlatego, że powszechnie uważano, że masturbacja nie powinna być tematem poruszanym w gazecie, ale również dlatego, że Szczygieł i Krasicki, promując nieheteroseksualny, nienastawiony na reprodukcję seks, zdestabilizowali heteronormatywną koncepcję obywatelstwa (katoliccy autorzy zakładali, że tylko pary małżeńskie z dziećmi oraz wszyscy ci, którzy dążą do uzyskania takiego statusu, mogą być nazywani Polakami). Z perspektywy czasu można by rzec, że Szczygieł, Krasicki oraz wszystkie osoby, które angażowały się na przestrzeni lat w walkę o seksualne oraz reprodukcyjne prawa, przyczyniły się do przynajmniej częściowej redefinicji kulturowego obywatelstwa w Polsce.


W lipcu 1993 r. w Gazecie Wyborczej ukazał się artykuł Mariusza Szczygła pt. "Onanizm polski"[2]. W pierwszej części tekstu autor oddaje głos profesorowi Zbigniewowi Lew-Starowiczowi. Najpierw Szczygieł przytacza jego badania, które pokazują powszechność masturbacji wśród młodzieży: "Młodzież męska onanizuje się niemal w całości, żeńska - niemal w połowie"[3].

Robią to też dorośli: 28 % kobiet i 64 % mężczyzn. Potem seksuolog mówi, że kompleks onanistyczny zaczyna znikać, a pacjentom i pacjentkom zaleca się wręcz, by się masturbowali, co może pomóc np. przy pochwicy. Seksuolog sądził, że w latach 90. będzie leczył tylko patologiczne przypadki. Stało się jednak inaczej. Szczygieł relacjonuje doświadczenia prof. Lew-Starowicza wyniesione z pracy z pacjentami: "ostatnio przyszedł 19-letni mężczyzna: 'Robię to już tylko raz w tygodniu, czy jeszcze jestem zboczony?'. I potem przyszli następni. Wyjaśnili, że czują niepokój po lekturze szkolnej książki pt. Zanim wybierzesz , autorstwa trzech małżeństw, które nie są lekarzami"[4]. Dalej Szczygieł cytuje fragmenty wspomnianej publikacji dotyczące masturbacji i zaznacza, że została zaakceptowana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej do użytku w szkołach ponadpodstawowych[5]. Przywołuje też opinię katolickiej badaczki seksualności Kingi Roszkowskiej-Wiśniewskiej, która onanizm ocenia bardzo krytycznie.

Następna cześć artykułu Szczygła dotyczy Manifestu onanistycznego. Wal pókiś młody autorstwa Artura "Cezara" Krasickiego. Tekst był kolportowany przez "Cezara", m.in. w czasie kontrkulturowych koncertów. Zaczynał się od słów: "Niech wokół walenia konia zacznie się wreszcie dziać głośno". Dalej czytamy, że masturbacja jest tak naturalna jak jedzenie

i spanie, w czasach AIDS jest najbezpieczniejszą formą seksu, jest też najzdrowszą formą ucieczki od rzeczywistości, a nagłośnienie tych faktów uratuje młodzież od niepotrzebnych kompleksów[6]. Do szczegółów i dalszych losów manifestu jeszcze wrócę.

Następnie Szczygieł pokazuje ewolucję medyczno-psychologicznego podejścia do masturbacji (od potępienia do akceptacji[7]), odwołując się do literatury i cytując wypowiedzi specjalistów. Wskazuje także na nieprecyzyjność pojęcia "onanizm" - to, co robił biblijny Onan, było w istocie stosunkiem przerywanym. Potem autor przytacza zwierzenia młodych mężczyzn, którzy zgodzili się anonimowo opowiedzieć o doświadczeniach związanych z masturbacją. Mówią o problemach podczas spowiedzi, poczuciu winy, opowiadają, jak to robią: "Byłem już w wojsku i tam miałem silny okres onanistyczny. Najlepsza wojskowa metoda - to onanizm na warcie. Jest spokój, żołnierz stoi w pałatce - pelerynie, która, spinana po bokach, ma otwory na włożenie rąk. Wsadza się rękę, gdyby coś, nikt nie zauważy"[8].

Szczygieł zwraca również uwagę na różnorodność stanowisk katolickich wobec masturbacji. Wiśniewska-Roszkowska jest nieprzejednana (grzech), ksiądz Włodzimierz Okoński stara się

techniką służącą li tylko zaspokajaniu cielesnych przyjemności, lecz częścią szczególnej relacji łączącej kobietę i mężczyznę. Oceniany z tej perspektywy onanizm jawi się jako coś w najlepszym razie zastępczego". Dla Szczygła onanizm to oznaka zdrowia i normalności, dla Graczyka to rodzaj zaburzenia (widać tu wpływ katolickiej psychologii), jak alkoholizm - też powszechny, co nie znaczy, że godny naśladowania[14].

Były też reakcje pozytywne. Czytelniczka pisała: "Dziękuję panu za artykuł. Zapewne naraził się pan wielu osobom - ja poczułam ulgę!"[15]. Sztandar Młodych przedrukował nawet "Onanizm polski" w odcinkach. A pewien czytelnik wychwalał odwagę autora i starał się przekonać go, by napisał coś o trójkątach seksualnych[16]. W rezultacie Witold Bereś wymienia "Onanizm polski" wśród najważniejszych wydarzeń medialnych lat 90. - w jego zestawieniu znalazł się jeszcze tylko jeden tekst poruszający tematy obyczajowe[17].

Co takiego mówili Szczygieł i Krasicki, że "Onanizm polski" i manifest spowodowały takie oburzenie? Czy chodziło tylko o to, że o tych rzeczach się nie mówi, a na pewno nie mówi się, że są zdrowe? W artykule tym śledzę debatę wokół tych tekstów[18] i umieszczam ją w kontekście innych polskich publikacji na ten temat oraz danych uzyskanych w trakcie wywiadów.

Prezentowane przez Szczygła i Krasickiego podejście do masturbacji destabilizuje centralną pozycję, jaką w kulturze zajmuje prokreacyjny (małżeński) stosunek seksualny. Krytycy za wszelką cenę starają się przywrócić centralną pozycję tego aktu, odwołując się do autorytetu nauki, medycyny, psychologii i religii. Dzieje się to na początku lat 90. XX w., w chwili gdy Polacy starają się na nowo zdefiniować, co znaczy przynależność do kultury i narodu polskiego. Dyskusje te można nazwać sporem o obywatelstwo kulturowe - nie chodzi tylko o posiadanie paszportu danego kraju, ale o pełnię uczestnictwa w jego życiu społecznym i kulturowym. Kiedy więc mowa o definiowaniu przynależności do narodu polskiego, chodzi o określenie, jakie jednostki mogą w pełni uczestniczyć w życiu społecznym. Jedną z form obywatelstwa kulturowego jest obywatelstwo seksualne. Termin ten powstał w wyniku rozwoju teorii feministycznej i teorii queer oraz historii seksualności i wiąże się z wprowadzeniem tradycyjnie uważanych za prywatne kwestii seksualnych (np. tożsamości seksualnych, praw seksualnych i reprodukcyjnych) w obręb spraw publicznych i praw i obowiązków obywatelskich. Ukazuje także znaczenie sfery prywatnej dla definicji praw i potrzebę wyeliminowania dyskryminacji wynikającej z kwestii seksualnych

  • nie tylko osoby heteroseksualne pozostające w prokreacyjnym związkach małżeńskich mają prawo w pełni należeć do wspólnoty narodowej[19]. Moim zdaniem debata o masturbacji, która

rozegrała się na początku lat 90., jest też sporem o obywatelstwo seksualne, o to, jakie praktyki, związki i tożsamości seksualne (i nie chodzi tutaj tylko o masturbację, ale cały repertuar niereprodukcyjnych zachowań - podkreślę: zachowań, do których dochodzi za przyzwoleniem świadomych partnerów) mogą być uznane za naturalne i zdrowe, a co za tym idzie normalne i "polskie".

Cezar i jego manifest

Zbiór tekstów Krasickiego ukazał się latem 1994 r. pod tytułem Wal pókiś młody [20]. Autor mówi, że tytuł zaczerpnął z napisu na murze. Teksty składające się na książkę powstawały na początku lat 90. Część z nich była napisana jako felietony do gejowskiego pisma Men i pornograficznego Wamp. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa "Pink Service", do którego należały też wspomniane tytuły. Jej fragmenty były odczytywane na punkowych koncertach. Składa się na nią "Manifest nie tylko onanistyczny", różne teksty autora na temat doświadczeń masturbacyjnych, jest kilka porad, jak to robić. Zebrane są też reakcje czytelników i listy (np. od Tomka Kitlińskiego, aktywisty, badacza i pisarza gejowskiego), a także teksty udające reakcje i fikcyjne wywiady (np. z "kobietą waleczną", feministką Zuzanną K.). "Cezar" podjął temat z dwóch powodów: żeby odreagować swoje trudne doświadczenie

związane z masturbacją i żeby pokazać innym młodym mężczyznom, że nie ma się czego wstydzić ("miałem takiego znajomego, który mówił, że jak był nastolatkiem, to jak się onanizował, to matkę boską chował za wersalkę, a potem się modlił"), co - jak twierdzi - udało się (mówi: "chłopaki się otwierali"). Manifest jest więc z założenia emancypacyjny. Pokazuje masturbację jako dający niezależność pełnoprawny akt seksualny, nawet lepszy (a z pewnością zdrowszy) od seksu z kimś, zarówno dla mężczyzn (autor odwołuje się do własnych doświadczeń), jak i dla kobiet (tutaj słowa wkłada w usta Zuzanny P., której wypowiedź przypomina pisarstwo Betty Dotson, amerykańskiej feministki i propagatorki samotnego seksu[21]). W podtekście chodziło o emancypację seksu w ogóle - sugeruje to tytuł otwierającego rozdziału: "Manifest nie tylko onanistyczny". "Cezar" zetknął się z bardzo przychylnymi reakcjami ze strony czytników, którzy tak jak on mieli problem z masturbacją, tj. wstydzili się jej, uważali, że zagraża ich męskości. W tym sensie książka Krasickiego idzie zdecydowanie dalej niż inne, ważne kulturowo polskie teksty na ten temat, poprzedzające publikację manifestu. Chodzi głównie o publikacje z zakresu seksuologii, które już od czasu II wojny światowej podkreślały, że masturbacja jest czymś normalnym, szczególnie u młodzieży, choć nie tylko. Postrzegały ją jako drogę do poznania własnego ciała, przygotowanie do małżeństwa, ale przestrzegły przez

ze zwiększenia kory mózgu związanej z duchowością i panowaniem nad podkorowymi popędami. Jeśli dzieje się coś odwrotnego (tj. zaczynają dominować popędy), to jest to wstecznictwo. Autorka zwraca uwagę na problemy wynikające ze stosunków innych niż heteroseksualne: "Homoseksualizm i onanizm przekreślają zarówno porządek więzi, jak rozrodu. Do czego mają dążyć plemniki, które wypaczony popęd wprowadza do ciała mężczyzny? A co z instynktem ojcowskim takich osobników? To ma być owa 'prawidłowość i norma', którą głosi rewolucja seksualna. Jest to wręcz klasyczne zboczenie, które może być chorobą wrodzoną, lecz najczęściej jest zawinionym następstwem czynów powodujących 'wdrukowanie' w system nerwowy błędnego stereotypu popędu". Onanizm nie powoduje chorób, ale nie jest obojętny dla zdrowia erotycznego, powoduje brak dążenia do "ciała osoby płci przeciwnej". "Cezar" się myli - kontynuuje Wiśniewska-Roszkowska: "Jedzenie i spanie to dla człowieka źródło życiowej energii, a seks to jej wydatkowanie, jej utrata dla celów gatunku". O tym, że seks jest "wydatkowaniem energii" świadczy fakt, że sportowcy nie uprawiają go przed zawodami. Autorka zapytuje: "A jak jest z 'kondycją' nałogowych onanistów? Energia hormonów płciowych ze swej natury służy małżeństwu i rodzinie, a u młodzieży powinna być przetwarzana na osiągnięcia w nauce i sporcie".

Onanizm wynika z braku wychowania. "A w dodatku 'seksuolodzy' robią co mogą, by tę smutną sytuację przedstawić jako prawidłowość i normę". Wielką rolę w edukacji może odegrać szkolna katecheza, głównie ze względu na to, że: "Biologia, medycyna, psychologia, socjologia i inne nauki badające człowieka i ziemską rzeczywistość w pełni potwierdzają słuszność katolickiej etyki seksualnej, wywodzącej się zarówno z Objawienia, jak i prawa naturalnego". Nie ma sprzeczności między religią a nauką, jest między religią a hedonizmem - konkluduje autorka. Hedonizm (alkoholizm, obżarstwo, seks) jest - jej zdaniem - szkodliwy dla człowieka. Dziś herezja seksualna odbiera Kościołowi wiernych i niszczy społeczeństwo za pomocą AIDS, tylko etyka katolicka niesie ratunek dla cywilizacji.

Jak widać, Wiśniewska-Roszkowska sprawnie łączy dyskurs religijny i naukowy. Prawdziwa nauka jest zgodna z katolicyzmem. Półtawska w wykorzystaniu nauki idzie jeszcze dalej. Jej artykuł ma formę listu otwartego do redaktora naczelnego Adama Michnika[26], którego niegdyś, jak podkreśla, wielce szanowała[27]. Autorka zwykle nie czyta Gazety Wyborczej , ale akurat leciała samolotem z Krakowa do Rzymu i to była jedyna dostępna gazeta: "Nie ruszyłabym tego pisma, gdyby nie to, że pasażer obok mnie otworzył i zobaczyłam fotografię znajomego księdza, a na następnej stronie wielkimi literami 'Onanizm polski',

przeczytałam. Nazwisko, a raczej pewnie pseudonim autora artykułu, jest mi całkowicie obce", ale to naczelny odpowiada za dobór tekstów - stąd forma jej wypowiedzi. Zdaniem Półtawskiej artykuł ma jeden cel: propagować perwersję, ponadto jest tendencyjny i nie podaje nawet nazwisk autorów książki Zanim wybierzesz, mimo że na końcu artykułu Szczygieł zamieszcza bibliografię, w której uważny czytelnik znajdzie wszystkie dane. Autorka nie zamierza polemizować ani ze Szczygłem, ani z "dr. Starowiczem - tej jego książki nie czytałam i czytać nie chcę (mam nadzieję, że cytaty są autentyczne?), bo od lat obserwuję linię 'rozwoju' dr. Starowicza od czasu, gdy razem ze mną przemawiał do młodzieży w kościele aż do aktualnego całkowitego odejścia od etyki katolickiej i nauki Kościoła". Półtawska dzieli się więc swoją wiedzą na ten temat - jako lekarka specjalizująca się w seksuologii i psychiatrii młodzieżowej od 40 lat udziela porad (m.in. w Poradni Wychowawczo-Leczniczej przy Katedrze Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i Poradni Seksuologicznej dla młodzieży). Setki razy była proszona o pomoc w tej kwestii.

Jej list zorganizowany jest wokół ośmiu punktów. Zaczyna się od definicji masturbacji i pokazuje jej bezcelowość: "Samogwałt polega na wywołaniu napięcia w narządzie rozrodczym człowieka w celu wywołania tzw. orgazmu, czyli reakcji, która zachodzi w przebiegu naturalnego aktu małżeńskiego i jest mechanizmem

umożliwiającym zapłodnienie. U mężczyzny jest to po prostu przekazanie (wytrysk) nasienia, czyli komórek rozrodczych koniecznych dla zapłodnienia, a u kobiety mechanizm ułatwiający przesunięcie tych komórek w głąb tajemniczego łona kobiety; a więc jakkolwiek u niej nie warunkuje zapłodnienia, to jednak je ułatwia. (...) A zatem biologicznie orgazm służy życiu. Wywoływanie więc sztuczne takiego napięcia w narządzie rozrodczym poza aktem jednoczącym mężczyznę i kobietę jest przeciwko naturze i jej celowości i taki orgazm jest pozbawiony celu - jest więc odmienny, a zmieniony sposób zachowania z łacińska nazywa się w medycynie perwersją (...). Jest to reakcja sztuczna, wymuszona na organizmie i stąd słuszna nazwa 'samogwałt' - człowiek zmusza siebie samego, swój organizm do tej reakcji"[28].

W kolejnym punkcie autorka rozwija kwestię orgazmu i jego funkcji oraz omawia biologiczne mechanizmy seksu: "Podniecenie, powszechnie niezbyt precyzyjnie zwane 'seksualnym', odnosi się do narządów rozrodczych, które są w języku potocznym określane jako płciowe - 'seksualne' - choć z punktu widzenia struktury biologicznej człowieka, z uwagi na płeć genetyczną, chromosomalną, całe ciało człowieka jest 'seksualne', a narządy są rozrodcze; otóż to podniecenie objawia się napływaniem krwi do narządu, co powoduje stan napięcia sterujący ku rozładowaniu.

sprzeciw prostego zdrowego rozsądku - bo niby jak to miałoby być? Publicznie - bez skrępowania?"[31].

W punkcie szóstym autorka dowodzi, że "Onanizm polski" ma znamiona przestępstwa przeciwko moralności publicznej i łączy całą sprawę z kwestią obywatelstwa kulturowego: "Naród polski, od wieków katolicki, ma prawo wymagać, aby normy etyczne uznawane przez tę większość - a zresztą nie tylko przez nią, istnieją jeszcze przecież w Polsce wyznawcy np. judaizmu - były przez mass media szanowane, zgodnie z podstawowym prawem każdego człowieka do szacunku"[32]. Dopiero w tym miejscu autorka explicite odwołuje się do nauki Kościoła i wyjaśnia, jak tę sprawę widzą katolicy: człowiek jako dziecko Boga zasługuje na miłość i szacunek; osoba ludzka to też jej ciało - świątynia ducha - i ciało to zasługuje na szacunek i troskę. Przekazywanie życia jest szczególnie ważne, człowiek jest bowiem współpracownikiem Boga - zgodnie z encykliką Humanae Vitae - więc akt seksualny ma szczególne znaczenie: "W tym zjednoczeniu, gdy 'dwoje stają się jednym ciałem', jest także zawarty orgazm - przywilej ludzi obdarowanych szczególnym powołaniem do małżeństwa i przez tę obecność w miłosnym akcie małżonków orgazm nabiera treści, która domaga się szacunku i pełni zrozumienia. Natomiast oderwany nie tylko od Sakramentu Małżeństwa, od miłości, a nawet od osobowego zjednoczenia ludzi staje się działaniem

przeciwko człowiekowi - tego uczy nas już psychopatologia; ale dla wierzących jest to także przeciwko planowi Stwórcy. Czyn taki otrzymuje więc oceną jednoznaczną - jest przekroczeniem myśli Bożej, jest grzechem, i Kościół mówi jasno: 'non licet' - nie wolno"[33].

W punkcie siódmym dowiadujemy się, co wynika z wolności: "Wolność dana człowiekowi umożliwia mu podjęcie działania niezgodnie z planem Bożym. (...) Może więc każdy żyć, jak mu się podoba. Nikt nikogo nie zmusza do tego, aby dążył do świętości; ich zachowanie jest prywatną sprawą onanistów - jeśli do niczego innego nie dążą. Ale (...) w moim życiu psychiatry spotkałam osoby, którym bardzo różne rzeczy sprawiały przyjemność; miałam możność spotkać i zwolenników koprolalii, koprofagii i nekrofilii i całe oddziały sadystów z SS i innych. Ale czy z tego wynika, że taki ma być program wychowawczy, że gazety codzienne mają go dawać swym czytelnikom jako niedzielną lekturę?".

Ostatni, ósmy, punkt przypomina znowu o prawach katolików: "Katolicy w Polsce mają pełne prawo żądać respektowania ich uczuć religijnych i mają prawo wymagać, aby środki przekazu nie demoralizowały ich dzieci". Niewierzący nie muszą brać pod uwagę Ewangelii, "ale muszą uznać prawo katolika do wolności wyznania i wolności sumienia. Wolność taka oznacza prawo do programu

wychowania respektującego katolickie normy etyczne. (...) Komu i czemu więc służy, Panie Naczelny Redaktorze, Pańska gazeta?". Choć Półtawska nie liczy na to, że Adam Michnik opublikuje jej list i wyjaśni, dlaczego zgodził się na Onanizm polski, ma jednak pewne nadzieje: "Ale... kto wie? Może jednak świetlana przeszłość zobowiązuje do pewnej uczciwości i do poczucia odpowiedzialności za własną działalność publiczną? Kto wie?"[34].

W obu artykułach uderza wykorzystanie przez autorki retoryki medyczno-psychologicznej. Argumenty religijne są niejako ukryte, dominują kwestie zdrowotne. Masturbacja jest zagrożeniem dla zdrowia, psychicznego i fizycznego. Widzimy przełożenie między dokonaniami nauki a wiarą i moralnością: Wiśniewska-Roszkowska pisze o tym wprost, Półtawska, pokazując nieprokreacyjne zachowania seksualne jako zaburzone, w sensie medycznym i psychologicznym, obudowując swoje rozważania opowieścią o biologicznej funkcji orgazmu (orgazm służy życiu). Wszystkie argument mają na celu patologizację seksu poza małżeństwem i kontekstem reprodukcyjnym, depatologizowanego przez Cezara.

Użycie argumentów medycznych i psychologicznych samo w sobie jest ciekawe. Widać ten zabieg również we wcześniejszych

publikacjach autorek[35]. Mogłoby się wydawać, że wraz z końcem komunizmu autorzy katoliccy wrócą do języka wiary. Jednak tak się nie dzieje. Użycie argumentów z dziedziny psychologii i medycyny jest z pewnością wynikiem otwarcia Kościoła na te dyscypliny, o czym była mowa wcześniej[36], ale też - moim zdaniem - jest celowe i służy wzmocnieniu argumentów, argumenty naukowe mają szczególny autorytet w nowoczesnym społeczeństwie[37].

Podsumowanie. O destabilizacji heteroseksualnego, reprodukcyjnego stosunku

Dlaczego "Onanizm polski" i Wal pókiś młody wywołały takie oburzenie? Skąd to zainteresowanie moralistów, i nie tylko, tym co młodzież i dorośli robią w samotności? Odpowiedzią może być moment, w którym pojawiły się te teksty. Był to czas intensywnej debaty o kształcie państwa i formach obywatelstwa (też seksualnego). To przecież właśnie w 1993 r. zmieniono prawo regulujące przerywanie ciąży, co było poprzedzone burzliwą debatą i wyłonieniem się feminizmu w takiej formie, w jakiej istnieje do dziś. Dopiero od kilku lat działały pierwsze organizacje gejowskie[38], które coraz wyraźniej manifestowały swoją obecność. Na przełomie lat 80. i 90. zmieniły się też regulacje dotyczące zmiany płci i zapłodnienia in vitro, zabiegi medyczne

Marie Curie International Outgoing Fellowship (Międzynarodowy Wyjazdowy Projekt Badawczo-Szkoleniowy Marie Curie na Rzecz Rozwoju Kariery, akronim i nr grantu: BIOMEDGEN, 252362). (This research was supported by a Marie Curie International Outgoing Fellowship within the 7th European Community Framework Programme).

[2] M. Szczygieł, "Onanizm polski", Gazeta Wyborcza , 17-18.07.1993. Artykuł ukazał się też w zbiorze reportaży Szczygła pt. Niedziela, która zdarzyła się w środę , wyd. I, EM-KA, Warszawa 1996; wyd. II, Wołowiec, Czarne 2011.

[3] Ibidem.

[4] Ibidem.

[5] Szczygieł pisze: "Onanizujący się uczeń czyta, że jest 'na liście przegranych'; jeśli będzie nadal uprawiał samogwałt, czeka go 'życie w ciągłym poczuciu zniewolenia', 'deformacja popędu', 'zaburzenia w kontaktach z płcią odmienną', 'może rozwinąć się w nim orientacja homoseksualna', odniesie 'szkodę na własnej osobowości', 'pojawi się niemożność, aby uczyć się czekać na cokolwiek', 'spadnie zdolność opanowania frustracji'. Ostatecznie w przyszłym małżeństwie 'może dojść do zaburzeń we

współżyciu'" Ibidem. M. Grabowska, W. Grabowski, A. Niemyska, M. Niemyski, M. Wołochowicz, P. Wołochowicz, Zanim wybierzesz... Przygotowanie do życia w rodzinie , And, Warszawa

[6] M. Szczygieł, "Onanizm..." op.cit., A.C. Krasicki, Wal pókiś młody , Pink service, Warszawa 1994.

[7] Thomas Laqueur dowodzi, że onanizm jako choroba został skonstruowany w okresie oświecenia. Aż do przełomu XIX i XX w. sądzono też, że powoduje on poważane choroby, np. gruźlicę. Później uważano masturbację za zaburzenie psychiczne, w najlepszym razie niedojrzałość (to myślenie widoczne jest do dziś m.in. u autorów katolickich). W zasadzie dopiero rewolucja seksualna przyniosła pełne dowartościowanie onanizmu, utożsamiła go z wolnością seksualną, nie jest już uważany za chorobę czy zaburzenie - wręcz przeciwnie, seksuolodzy, tak jak przywoływany już Lew-Starowicz, wskazują prozdrowotne właściwości masturbacji i coraz częściej mówią o orientacji autoerotycznej. Zob. T. Laqueur, Samotny seks. Kulturowa historia masturbacji , tł. M. Kaczyński i in., Universitas, Kraków 2003.

[8] M. Szczygieł, "Onanizm..." op.cit.

[9] Katechizm Kościoła katolickiego w następujący sposób reguluje kwestię masturbacji: "Przez masturbację należy rozumieć dobrowolne pobudzanie narządów płciowych w celu uzyskania przyjemności cielesnej. 'Zarówno Urząd Nauczycielski Kościoła wraz z niezmienną tradycją, jak i zmysł moralny chrześcijan stanowczo stwierdzają, że masturbacja jest aktem wewnętrznie i poważnie nieuporządkowanym'. 'Bez względu na świadomy i dobrowolny motyw użycie narządów płciowych poza prawidłowym współżyciem małżeńskim w sposób istotny sprzeciwia się ich celowości'. Poszukuje się w niej przyjemności płciowej poza 'relacją płciową, wymaganą przez porządek moralny, która urzeczywistnia w kontekście prawdziwej miłości pełny sens wzajemnego oddawania się sobie i przekazywania życia ludzkiego'. W celu sformułowania wyważonej oceny odpowiedzialności moralnej konkretnych osób i ukierunkowania działań duszpasterskich należy wziąć pod uwagę niedojrzałość uczuciową, nabyte nawyki, stany lękowe lub inne czynniki psychiczne czy społeczne, które zmniejszają, a nawet redukują do minimum winę moralną" (2352).

[10] Zob. np. D. Hall, Psychologizacja wiary w katolicyzmie , maszynopis złożony w IFiS PAN, 2010; T. Laqueur, op.cit., s. 336-337.

[11] Omówienie listów zob. M. Szczygieł, "Listy do onanisty", Gazeta Wyborcza nr 10.08.1993.

[12] M. Szczygieł, "Listy..." op.cit.

[13] Cyt. za: W. Bereś, Czwarta władza. Najważniejsze wydarzenia medialne III RP , Prószyński i S-ka, Warszawa 2000, s. 175.

[14] Roman Graczyk, "Socjologia, seks, tabu", Gazeta Wyborcza , 14-15.08.1993.

[15] Cyt. za: M. Szczygieł, "Listy..." op.cit.

[16] M. Szczygieł, "Wielki temat", w: M. Szczygieł, Niedziela, która zdarzyła się w środę , Wydawnictwo "EM-KA", Warszawa 1996, s. 175-177.

[17] W. Bereś, op.cit. Drugi artykuł to tekst Lidii Ostałowskiej i Pawła Smoleńskiego o Agnieszce Osieckiej pt. "To nie mój pies, ale moje łóżko", Gazeta Wyborcza , 30.04.1997.

[18] Zespół Archiwum Akt Nowych: Telewizja Polska SA, Zbiór wycinków prasowych , 1953-2009.

świat stoi na seksie i stąd jej obawy", M. Szczygieł, "Onanizm..." op.cit.

[25] K. Wiśniewska-Roszkowska, op.cit.

[26] "Cui bono? List otwarty p. dr med. Wandy Półtawskiej do Redaktora Naczelnego Gazety Wyborczej p. Adama Michnika", Słowo. Dziennik Katolicki , 23.09.1993.

[27] "Były czasy, kiedy nazwisko Michnik miało dla mnie wydźwięk jak najbardziej pozytywny: ktoś wierny swemu światopoglądowi, ktoś kto był gotów walczyć (...) jak mi się wtedy wydawało, o wartości ogólnoludzkie, (...) nawet wolność. No i mamy tę wolność - i cóż teraz reprezentuje organ kierowany przez nosiciela tego nazwiska, jak stara się oddziaływać na swych czytelników?", Cui bono?... op.cit.

[28] Ibidem.

[29] Ibidem.

[30] Ibidem.

[31] Ibidem.

[32] Ibidem.

[33] Ibidem.

[34] Ibidem.

[35] Np. K. Wiśniewska-Roszkowska, Asceza, moralność, zdrowie , PAX, Warszawa 1980.

[36] Zob. też E. Peperkamp, "The Fertile Body and the Cross-Fertilization of Disciplinary Regimes. Technologies of Self in a Polish Catholic Youth Movement", w: Exploring Regimes of Discipline: The Dynamics of Restraint , pod red. N. Dycka, Berghahn Books, Oxford 2008, s. 113-134.

[37] Zob. np. A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość. "Ja" i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności , tł. A. Szulżycka, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001.

[38] Do publicznej widoczności mniejszości seksualnych przyczynił się również Szczygieł, pisząc na ten temat jeszcze w latach 80. (cykl "Rozgrzeszenie", Na Przełaj , 1986). O roli organizacji gejowskich w budowaniu obywatelstwa seksualnego w kontekście HIV/AIDS zob. J. Owczarzak, "Defining democracy

and the terms of engagement with the postsocialist Polish state: Insights from HIV/AIDS", East European Politics and Societies , nr 3, 2009, s. 421-445.

[39] H.Z. Renkin, "Homophobia and queer belonging in Hungary", Focaal-European Journal of Anthropology , nr 53, 2009, s. 20-37; H.Z. Renkin, Predecessors and Pilgrims , op.cit.

[40] M. Beisert, "Wstydliwe, nieszkodliwe", Wysokie Obcasy , 11.12.1999.

[41] Listy, o których mowa, opublikowano 26.02.2000.

Agnieszka Kościańska