



Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity
Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium
Przygotuj się do egzaminów
Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity
Otrzymaj punkty, aby pobrać
Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium
Społeczność
Odkryj najlepsze uniwersytety w twoim kraju, według użytkowników Docsity
Bezpłatne poradniki
Pobierz bezpłatnie nasze przewodniki na temat technik studiowania, metod panowania nad stresem, wskazówki do przygotowania do prac magisterskich opracowane przez wykładowców Docsity
Bohaterowie Streszczenie Czas i miejsce akcji Gatunek literacki Epoka
Typologia: Notatki
1 / 6
Ta strona nie jest widoczna w podglądzie
Nie przegap ważnych części!
JEAN TARROU- Jest ateistą. pochodzi z zamożnej rodziny, jego ojciec był prokuratorem, który skazywał ludzi na karę śmierci, co odbiło się na psychice i sposobie postrzegania świata przez Jeana. Uważa on życie za największą wartość. Gdy wybucha epidemia, Tarrou prowadzi notatki, w których znajdują się informacje dotyczące liczby zarażonych, przejawów choroby i jej skutków. Pomaga zadżumionym, angażując się w ochotnicze oddziały sanitarne, działa z wielką energią, siłą i wytrwałością. Stara się nie okazywać zmęczenia i pracować ze spokojem, który udziela się otoczeniu. Jego postawa wobec choroby może wynikać z wewnętrznej potrzeby spłacenia długu wobec ludzi, co jest skutkiem jego doświadczeń z rodzinnego domu. Zarażony dżumą nie panikuje, ale jest realistą i wie, że czeka go śmierć. OJCIEC PENELOUX- Jest jezuitą, zakonnikiem, intelektualistą oraz moralizatorem, słynącym ze swoich płomiennych kazań. Dżumę traktuje jako karę, na którą zasłużyli grzeszni mieszkańcy miasta. Podczas tygodnia modlitw wygłasza mowę w kościele, podczas której obwinia orańczyków za zaistniałą w mieście sytuację, uważa, że choroba powinna stanowić przestrogę dla wiernych, którzy kierują się w życiu pychą i zaniedbują Boga. Podczas kazania nie utożsamia się ze słuchaczami, tak jakby problem go nie dotyczył. Peneloux przechodzi przemianę wewnętrzną, kiedy widzi cierpiące i umierające niewinne dziecko. Zmienia wtedy swój dotychczasowy pogląd na sytuację, z pozycji lepszego i wyższego od innych, schodzi do poziomu cierpiących, chorych ludzi, z którymi zaczyna się utożsamiać, o czym świadczy m.in używanie przez niego w drugim kazaniu zaimka „my" w kontekście do dżumy i jej konsekwencji. RAYMOND RAMBERT- Jest paryskim dziennikarzem, który przybywa do Oranu w celu napisania artykułu o warunkach życia Arabów, jego ukochana została w Paryżu. Po wybuchu choroby izoluje się od problemu twierdząc, że zaraza go nie dotyczy, ponieważ nie jest mieszkańcem miasta. Pragnie wyjechać z miasta i wrócić do ukochanej, jednak z czasem uświadamia sobie, że również jest częścią ogarniętego dżumą Oranu. Przechodzi przemianę wewnętrzną, po której wstępuje do oddziałów sanitarnych i pomaga chorym, nie myśli już o ucieczce z miasta. Jego postępowanie jest godne naśladowania, szlachetne i bezinteresowne. COTTARD- Jest człowiekiem samotnym, nie ma rodziny. Przez problemy z prawem próbował popełnić samobójstwo, jednak uratował go Joseph Grand. Gdy wybucha epidemia, Cottard jest zadowolony, bo dzięki zamieszaniu z chorobą może czuć się bezkarny, bezpieczny przed wymiarem sprawiedliwości, ponieważ władze miasta przestały się nim interesować. Nie angażuje się w działanie oddziałów sanitarnych, jest obojętny na
zważając na niebezpieczeństwo, na jakie zostaliby narażeni. Jednak w porę się opamiętują i próbują żyć z piętnem rozłąki w sercu Jest tylko jeden wyjątek żona doktora Castela, która wyjechała z miasta kilka dni przed wybuchem epidemii. Stęskniona wraca do męża pomimo szalejącej dżumy. Wśród osób cierpiących z powodu rozłąki znajduje się również Rambert, paryski dziennikarz, który przyjechał kilka tygodni wcześniej do Oranu, by napisać artykuł o warunkach życia Arabów. Uważa, że problem epidemii go nie dotyczy, stara się od niego odizolować, ponieważ nie jest orańczykiem. Kiedy jego liczne prośby o możliwość opuszczenia miasta zostają odrzucone, Rambert gotowy jest uciec, by z powrotem zaleźć się w Paryżu przy ukochanej kobiecie. Zamknięcie bram Oranu powoduje, że jego mieszkańcy czują się uwięzieni w zadżumionych murach i wygnani przez resztę świata, zapomniani. Potęguje to złe samopoczucie i przygnębienie orańczyków, którzy traktują swoje domy jak więzienie, pułapkę, z której nie mogą uciec. Pogrążają się w marazmie, bez celu włóczą się ponurymi ulicami miasta. Oddaję się przyziemnym rozrywkom, takim jak alkohol, który sprawia, że na chwilę zapominają o tragedii, jaka ich spotkała. Jednak wśród mieszkańców miasta znajdują się osoby, które cieszy wybuch epidemii. Cottard, kierujący się egoizmem i własnym dobrem, jest zadowolony z sytuacji w Oranie. Czuje się bezkarny i bezpieczny od wymiaru sprawiedliwości. Odkąd w mieście pojawiła się zaraza, Cottard ma dobry humor, staje się uprzejmy i towarzyski. Cieszy go chaos w Oranie, czerpie korzyści materialne ze swoich działań i nie angażuje się w żadną pomoc chorym. Wydarzeniem, które dodatkowo wstrząsnęło orańczyków było kazanie ojca Penelouxa jezuity i miejscowego zakonnika. Podczas zorganizowanego tygodnia modlitw obwinia on mieszkańców miasta o życie przepełnione pychą i egoizmem oraz o zaniedbywanie Boga i fałszywą religijność. Uważa, że dżuma jest karą dla grzeszników i przestrogą dla wiernych, co przekazuje słuchaczom w bardzo dosadny sposób: „Bracia moi, doścignęło was nieszczęście, bracia moi, zasłużyliście na nie” Nie utożsamia się z wiernymi, twierdzi, że problem go nie dotyczy, ponieważ uważa się za człowieka sprawiedliwego i oddanego Bogu. Przemówienie ojca Peneloux wywołuje duże kontrowersje wśród mieszkańców Oranu, którzy w wierze szukali wsparcia i otuchy. Niedługo po płomiennym kazaniu jezuity, na miasto spada fala upałów, która potęguje rozprzestrzenianie się choroby i znacznie pogarsza stan psychiczny mieszkańców. Jean Tarrou, który pojawił się w mieście kilka tygodni przed epidemią, angażuje się w pomoc chorym. Dzięki niemu powstają formacje sanitarne, do których dołączyć może każdy obywatel Oranu. Tarrou działa z wielką energią i szerzy nadzieję na polepszenie się sytuacji w mieście, jednak zdaje sobie sprawę z tego, jak poważna i tragiczna w skutkach jest dżuma. Rambert powoli przestaje walczyć o możliwość opuszczenie miasta. W momencie, gdy zrobił już wszystko, co mógł i każdy urząd mu odmówił, zaczyna bezcelowo błąkać się po ulicach, chodzić do kawiarni i restauracji, i po prostu czeka na kolejny ponury dzień. Gdy traci nadzieję na powrót do Paryża, spotyka Cottarda, który oznajmia mu, że pomoże mu uciec z miasta. Rambert początkowo cieszy się, że w końcu uwolni się od zadżumionego Oranu i wróci do ukochanej. Jednak, gdy dzień jego ucieczki jest bliski, dziennikarz nabiera wątpliwości. Po rozmowie z Tarrou i Bernardem decyduje się przyłączyć do oddziałów sanitarnych, dopóki nie wyjedzie z miasta.
Akt III Rambert sumiennie wykonuje swoje zadania związane z przystąpieniem do formacji sanitarnych, niesie chętną pomoc chorym, jednak cały czas zaznacza, że robi to tymczasowo i dlatego, że właśnie takiego dokonał wyboru. Świadczy to o tym, że wciąż próbuje izolować się od problemu, mimo że zdaje sobie sprawę, że dżuma stała się również jego rzeczywistością. Mieszkańcy Oranu nie mogą pogodzić się z rozłąką i pustką w sercu, z jaką muszą żyć. Pragną wydostać się z miasta, coraz częściej w nocy próbują przedostać się na drugą stronę muru. W końcu te działania kończą się strzelaniną i wzmocnieniem straży, pilnującej bram. Doktor Rieux zauważa minimalną poprawę, statystyki zgonów delikatnie się zmniejszają, jednak Bernard wie, że nie zwiastuje to, póki co, końca epidemii. Martwi się brakiem personelu i grabarzy, ponieważ większość z nich umierała w szybkim tempie, zarażona dżumą. W końcu mieszkańcy miasta powoli pokonują marazm, który ich ogarnął przez tęsknotę za bliskimi i samotność. Zaczynają rozumieć, że epidemia dotyczy wszystkich i muszą działać razem, by zwalczyć wciąż obecną w mieście zarazę. Akt IV Sanitariusze zaangażowani w formacje stworzone przez Tarrou, jak i on sam, zaczynają odczuwać duże zmęczenie. Jean schudł, jego cera straciła blask, oczy stale są podkrążone. Zauważa to Rambert, który przez pracę w oddziałach sanitarnych spędza z mężczyzną dużo czasu. Podczas jednej z rozmów, poruszają temat wyjazdu Raymonda z miasta. Pomimo tego, że miał uciec następne nocy, rozmyśla się i przechodzi przemianę wewnętrzną. Dociera do niego, że jest częścią Oranu, czuje się jednym z mieszkańców zadżumionego miasta i nie chce go opuszczać, pragnie pomóc zarażonym. Wykazuje się szlachetnością i odwagą. Doktor Castel tworzy serum, które może pomóc w walce z chorobą. Razem z Bernardem decydują się wypróbować jego działanie na cierpiącym chłopcu, synu sędziego Othona. Pomimo tego, że organizm dziecka dłużej walczy z dżumą, to umiera on w okropnej agonii. Odciska to piętno na wszystkich świadkach tego wydarzenia, w szczególności ojcu Peneloux, którego załamuje fakt, że niewinna istota doświadcza tak wielkich męczarni. W konsekwencji, zakonnik przechodzi przemianę wewnętrzną. Dołącza do oddziałów sanitarnych, pomaga chorym, okazuje im wsparcie. W kolejnym kazaniu utożsamia się z cierpiącymi, używając zaimków „my”, „nas" w odniesieniu do dżumy i jej tragicznych skutków. Niedługo potem sam staje się ofiarą epidemii i umiera. Choroba dopada również Josepha Granda, jednak ten jako jeden z pierwszych pacjentów zwalcza zarazę. Doktor Rieux zauważa, że epidemia zaczyna odpuszczać, statystyki zgonów znacznie się zmniejszają, coraz więcej pacjentów wraca do zdrowia. Akt V Dżuma powoli opuszcza miasto, w mieszkańcach na nowo pojawia się nadzieja na powrót do normalnego życia. Kilka dni przed otwarciem bram Oranu, u Jeana Tarrou pojawiają się pierwsze oznaki choroby. Przyjmuje on tę wiadomość ze spokojem i opanowaniem, jednak jest realistą i wie, że umrze, ponieważ jego słaby organizm nie jest w stanie zwalczyć dżumy. Do końca zajmuje się nim doktor Rieux i jego matka. Pomimo tego, że mieszkańcy zaczynają odczuwać radość i ekscytację z powodu pokonania zarazy, to wśród nich pojawia się ktoś, kto nie chciał, by dżuma się skończyła. Cottard, czując się