Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

EKONOMIA I FINANSE Roman Goryszewski WOKÓŁ ..., Prezentacje z Ekonomia

(Część III: Zarys koncepcji i praktyki merkantylizmu)1 ... cjalistów, na takie miano merkantylizm jeszcze w pełni nie zasługuje. Zbyt duża.

Typologia: Prezentacje

2022/2023

Załadowany 24.02.2023

Grzegorz
Grzegorz 🇵🇱

4.5

(103)

516 dokumenty


Podgląd częściowego tekstu

Pobierz EKONOMIA I FINANSE Roman Goryszewski WOKÓŁ ... i więcej Prezentacje w PDF z Ekonomia tylko na Docsity! 13 EKONOMIA I FINANSE Roman Goryszewski WOKÓŁ POGLĄDÓW NA ROLĘ PIENIĄDZA W GOSPODARCE W HISTORII I TEORII EKONOMII (Część III: Zarys koncepcji i praktyki merkantylizmu)1 [słowa kluczowe: bulionizm, merkantylizm, rewolucja cen, pieniądz kruszcowy, teoria ilościowa pieniądza, koncepcja pieniądza aktywnego gospodarczo] Streszczenie Celem artykułu jest przedstawienie – z konieczności w niezbędnym zarysie – aspektów teoretycznych oraz historyczno-praktycznych doktryny merkantyli- stycznej, określanej w literaturze przedmiotu jako pierwszy nowożytny i zarazem świecki zestaw poglądów ekonomicznych. Celowo nie użyto tu określenia kieru- nek czy szkoła w myśli ekonomicznej, bowiem według dość zgodnej opinii spe- cjalistów, na takie miano merkantylizm jeszcze w pełni nie zasługuje. Zbyt duża była w jego przestrzeni geograficznej (od Portugalii i Hiszpanii po Polskę i Rosję), a także czasowej (od XVI do XVIII stulecia) różnorodność koncepcji teoretycznych i zaleceń praktycznych. Wydaje się jednak, że były też bardzo istotne – zwłaszcza z punktu widzenia wiodącej dla tego cyklu artykułów tematyki pieniężnej – kon- cepcje wspólne. Były to: właśnie wspólna merkantylistom (i przez nich zresztą rozwijana) ilościowa teoria pieniądza oraz też pojmowana przez nich analogicznie rola pieniądza w gospodarce jako wręcz bodaj najważniejszego czynnika produkcji (wspólna dojrzałym merkantylistom koncepcja pieniądza gospodarczo aktywnego, tak kontrastująca z obowiązującą później koncepcją pieniądza neutralnego szkoły klasycznej i neoklasycznej). W tekście niniejszym skupiono się przede wszystkim 1 Artykuł niniejszy jest trzecim z kolei tekstem w ramach realizowanego przez auto- ra cyklu poświęconego ważniejszym poglądom na rolę pieniądza w gospodarce, obecnym w historii i teorii ekonomii. Część I: Starożytny „merkantylizm” grecki – próba identyfika- cji ukazała się na tych łamach w 2007 r. (vide „Rocznik Naukowy Wydziału Zarządzania w Ciechanowie” 1-4 (I) 2007, s. 21-38), część II: Średniowiecze – koncepcje pieniądza wczes- nej i późnej scholastyki – w 2009 r. (vide „Rocznik Naukowy Wydziału Zarządzania w Cie- chanowie” 1-2 (III) 2009, s. 17-33). ROCZNIK NAUKOWY WYDZIAŁU ZARZĄDZANIA W CIECHANOWIE 1-4 (IV) 2010 14 na istocie i ogólnym obrazie merkantylizmu europejskiego. Stąd nie zajmowano się z osobna cechami poszczególnych „merkantylizmów narodowych”, w tym rów- nież jego specyficzną odmianą niemiecko-austriacką, tzw. kameralizmem (pewien wyjątek zrobiono tylko w przypadku jednego z wybitnych reprezentantów niedo- cenianej polskiej myśli merkantylistycznej – Jana Grodwagnera). Zagadnienia do- tyczące krajowych odmian merkantylizmu, choć niewątpliwie same w sobie waż- ne i interesujące, wymagałyby sporo miejsca i zasługują z pewnością na odrębne opracowanie. * * * Pieniądz występujący w olśniewającej postaci złota to pierwsza gorąca miłość młodego kapitalizmu. Teoria merkantylistyczna jest jego brewiarzem miłosnym. Jest to namiętność silna i wielka, opromieniona całym blaskiem romantyzmu. Pragnąc gorąco mieć kochankę dokonuje on wszelakich heroicznych czynów, odkrywa nowe części świata, prowadzi coraz to nowe wojny, tworzy nowoczesne państwo i z romantycznego entuzjazmu niszczy podstawę wszelkiego romantyzmu – średniowiecze. Rudolf Hilferding (1958) Często spotyka się zarzut, że pisarze i politycy merkantylistyczni opanowani byli przez ‘złudę Midasa’, że utożsamiali pojęcie bogactwa z posiadaniem wielkich zasobów kruszców szlachetnych lub też że – rozumując zbyt prymitywnie – prze- nosili kryteria bogactwa indywidualnego na całość społeczeństwa. Jest to zarzut nieuzasadniony. Merkantyliści nie żywili kultu ‘złota dla złota’. Podkreślali nato- miast z wielkim naciskiem funkcje pieniądza jako pośrednika w wymianie, jako krążącego środka wymiany, a nie jako środka tezauryzacji. Stale podkreślali fakt, że złoto i srebro nie powinny być gromadzone i trzymane bezczynnie w kufrach jako skarb skąpca, ale powinny nieustannie obiegać, krążyć, aktywizować procesy gospodarcze, w przeciwnym razie jest bezużyteczne. Edward Lipiński (1981) W czasie gdy władze nie miały żadnego bezpośredniego wpływu na stopę pro- centową w kraju ani nie mogły używać żadnych innych sposobów pobudzania inwestycji krajowych, zabiegi mające na celu zwiększenie dodatniego salda bi- lansu handlowego były jedynym bezpośrednim sposobem zwiększenia inwestycji R oman Goryszewski 17 narzędziem handlu i miarą wartości. Według Hiszpanów było nim złoto i srebro. Wydaje się, że z dwóch tych pojęć pojęcie Tatarów jest bliższe prawdy (Smith 1954, s. 8-9; podkr. – R.G.). Jednakże Smith nie poprzestaje na tym słusznym skądinąd wytykaniu bu- lionistom owej symplifikacji: kruszec (pieniądz) = bogactwo. W swym polemicz- nym zapale posuwa się znacznie dalej i ostatecznie zarzuca to nawet dojrzałym merkantylistom. Wprawdzie w innym miejscu explicite przyznaje, że „niektórzy spośród najlepszych autorów angielskich, którzy piszą o handlu, rozpoczynają od stwierdzenia, że bogactwo kraju polega nie tylko na złocie i srebrze, ale i na ziemi, domach i dobrach konsumpcyjnych wszelkiego rodzaju” (ibid., s.38). Jed- nakże już zdanie dalej kontruje: „W toku ich rozumowania ziemia, domy i dobra konsumpcyjne zdają się ulatniać z ich pamięci, argumentacja zmierza ku temu, że bogactwo polega na złocie i srebrze i że pomnażanie tych metali jest wielkim zadaniem narodowego przemysłu i handlu”. Tymczasem dla sporej części dojrzałych merkantylistów dopływ kruszców był ważny o tyle, o ile umożliwiał nabycie środków produkcji, podniesienie skali in- westycji i zatrudnienia, czyli ogólnie: aktywizację gospodarki. „Sprawa polega na tym, że merkantyliści podkreślali wpływ M (pieniądza – przyp. R.G.) raczej na T (wolumen transakcji – przyp. R.G.) niż na P (poziom cen – przyp. R.G.). W XVII i XVIII stuleciu osią teorii ilościowej było twierdzenie, że ‘pieniądz pobu- dza handel’ : uważano, że wzrostowi podaży pieniądza towarzyszy wzrost popytu na pieniądz i dlatego napływ kruszcu oddziaływał bezpośrednio na wolumen ob- rotów handlowych (...)” (Blaug 1994, s.43). Istotne novum, jakie wprowadzili do pojmowania i praktycznego uprawiania polityki monetarnej merkantyliści, polegało na „funkcjonalnym” potraktowaniu zasobów pieniądza. Takie stanowisko merkantylistów ujawnia się ze szczególną wyrazistością w ujęciu porównawczym, gdy zestawimy ze sobą podejście przez nich reprezentowane z tym, które kultywowała myśl ekonomiczna średniowie- cza5. „Fiskalizm średniowiecza oraz merkantylizm – zauważa trafnie „filozof pie- niądza” Georg Simmel (1858-1918) – określić można jako materialistyczną poli- tykę monetarną. Tak jak materializm włącza ducha wraz z jego przejawami i war- tościami w materię, podobnie i te stanowiska uznawały istotę i dynamikę rozwoju życia państwowo-ekonomicznego za związaną z substancją pieniądza. Zachodzi jednak miedzy nimi analogiczna różnica, jak między prymitywną i wyrafinowa- 5 O średniowiecznych koncepcjach pieniądza pisano w poprzednim artykule na tych łamach (zob. R. Goryszewski 2009, tom III, zeszyt 1-2, s. 17-33). Wokół poglądów na ro lę p ieniądza w gospodarace . . . 18 ną formą materializmu. (...) Tej różnicy stanowisk odpowiada to, że fiskalizm kieruje zainteresowanie rządu na to, aby zdobyć maksymalną ilość gotówki dla bezpośredniego zużytkowania przez książąt lub dla potrzeb państwa; natomiast merkantylizm przykłada także szczególną wartość do gotówki, jednak nie w tym celu, aby ją substancjalnie ściągnąć, lecz aby funkcjonalnie ożywić ekonomię kraju. (...) Jeśli więc także tutaj rząd zainteresowany jest uzyskaniem maksymalnej ilości substancji pieniężnej, to (...) pozyskiwanie pie- niądza nie dokonuje się już dla samego jego posiadania. Przydatności pieniądza szuka się w jego zdolności do ożywiania przemysłu itp. celów” (Simmel 1997, s. 140-141; podkr. – R.G.). Istotnie, dojrzali merkantyliści w takiej właśnie roli, aktywnej i aktywizującej całą gospodarkę, widzieli pieniądz. Nie znaczy to, że nie dostrzegali możliwych innych, nie zawsze pozytywnych, skutków wzrostu jego zasobów. To przecież właśnie merkantyliści, analizując spektakularne efekty wzrostu podaży pienią- dza dla wzrostu poziomu cen w XVI stuleciu, wypracowali zręby tzw. ilościowej teorii pieniądza. Wprawdzie zalążków teorii ilościowej można by się doszukiwać już w odległej starożytności. Ślady tej teorii w postaci zarysu podstawowej dla niej zależności głoszącej równość iloczynu pieniądza i szybkości jego obiegu oraz wolumenu transakcji zawieranych w gospodarce i ich cen mają być obecne – jak utrzymują współcześni monetaryści Karl Brunner i Allan H. Meltzer (zob. Ko- koszczyński 2004, s. 16) – już w pracach starochińskiego filozofa Konfucjusza (ok. 551 – 479 p.n.e.). Jednakże swą pełniejszą formę teoria ta przybrała niewątpliwie właśnie w epoce merkantylizmu i na europejskim gruncie. Tu początki teorii iloś- ciowej pieniądza pojawiły się w rozważaniach francuskiego myśliciela Jeana Bod- in (Bodinusa, 1530 – 1596), który przeprowadził gruntowną i wnikliwą analizę, niepokojącego jego współczesnych zjawiska, powszechnej drożyzny (w późniejszej historiografii zyskało ono miano tzw. rewolucji cen). J. Bodin zauważył, że pod- stawową przyczyną ogólnego wzrostu cen w ówczesnej Francji był duży napływ srebra i złota do tego kraju z Hiszpanii i Portugalii w zamian za pożądane tam towary francuskie. Argumentację tę zawarł Bodin w swojej rozprawie zatytuło- wanej Odpowiedź na paradoksy p. Malestroicta z roku 1568. Dwa lata wcześniej ten urzędnik królewski – de Malestroict, opublikował swoje słynne Paradoksy o monecie, gdzie głosił, iż za towary nadal płaci się w kruszcu tyle samo co przed trzystu laty, natomiast w monecie obiegowej trzy razy więcej. Paradoks ów miał wynikać – zdaniem de Malestroicta – z nagminnego wówczas „psucia” monet (por. Lipiński 1981, s. 85-87). Bodin zarzucił autorowi Paradoksów przede wszystkim właśnie to wyłączne wyjaśnianie ówczesnej drożyzny zjawiskiem tzw. podlenia R oman Goryszewski 19 pieniądza. Sam podał pięć przyczyn ogólnego wzrostu cen w Europie Zachodniej w XVI stuleciu (zob. Landreth, Colander 1998, s. 76), wśród których za najważ- niejszą uznał wzrost przywozu kruszcu z Nowego Świata (pozostałe przyczyny upatrywał w funkcjonowaniu monopoli kupców i rzemieślników, w brakach pro- duktów spowodowanych nadmiernym eksportem czy wreszcie w zbytku i marno- trawstwie możnowładców). Kolejnym wczesnym zwolennikiem ilościowej teorii pieniądza był włoski ku- piec i pisarz Bernardo Davanzati (1529 – 1606), który opublikował w 1588 roku we Florencji swój Wykład o pieniądzach (Lezione delle Monete). Końcowy wywód jego Wykładu prowadzi do wyraźnej konkluzji w duchu teorii ilościowej pienią- dza: „(...) mieszkańcy Peru płacili z początku kawałkami złota za lusterko, igłę lub dzwonek, ponieważ te rzeczy, dla nich nowe, bardziej im się podobały i więcej z nich czerpali szczęścia niż z tego złota, w które obfitowali. I kiedy wszystko złoto z tych krajów wpłynie do naszych krajów (co nadejdzie szybko, jeśli dalej będą się odbywały te bogate podróże morskie, które rozpoczęte w r. 1534 z zyskiem mniej niż jednego miliona florenów, ze złota złupionego z Cusco i z króla Atabalipy, dziś przynoszą za jednym razem 15 lub 18 milionów i spowodowały, że trzykrotnie zwiększyły się ceny towarów, co jest znakiem, że posiadamy o tyle wię- cej złota), wówczas, wobec tego, że złoto stanie się bardzo pospolite, wypadnie znaleźć inną jakąś rzecz bardziej rzadką, aby z niej bić pieniądze (...)” (Davanzati, cyt. za: Lipiński 1958, s. 102; podkr. – R.G.). Bodaj „najdojrzalszym” merkantylistą, a z pewnością czołowym klasycznym angielskim pisarzem merkantylistycznym, był Thomas Mun (1571-1641). Ten wielki kupiec, członek zarządu słynnej Kompanii Wschodnioindyjskiej oraz pań- stwowej Komisji do Spraw Handlu (Commission of Trade) wykazał nieskutecz- ność wczesnomerkantylistycznych (bulionistycznych) dążeń do bezpośredniego regulowania ruchu pieniądza w gospodarce i między gospodarkami różnych kra- jów. W swojej głośnej książce Bogactwo Anglii w handlu zagranicznym (wydana pośmiertnie w 1664 r.; pełny tytuł oryginału angielskiego z zachowaniem starych zasad pisowni: England’s Treasure by Forraign Trade or, the Ballance of our For- raign Trade is the Rule of our Treasure) przekonująco dowodził, że dodatni bi- lans handlowy może być rezultatem jedynie nadwyżki eksportu nad importem. Wymaga to przede wszystkim jak najpełniejszej aktywizacji gospodarczej kraju, wszechstronnego wykorzystania jego zasobów ludzkich i rzeczowych (ponadcza- sowy walor myśli merkantylistycznej, który powinien stać się absolutnym prio- rytetem polityki gospodarczej każdego współczesnego państwa!). Wymaga też czasami nawet zgody na ...wywóz pieniędzy za granicę (radykalne zerwanie przez Wokół poglądów na ro lę p ieniądza w gospodarace . . . 22 lata zapanowała w oficjalnej ekonomii druga skrajność – koncepcja pieniądza cał- kowicie wręcz neutralnego wobec gospodarki, którą z dużą determinacją lanso- wała niemal cała szkoła klasyczna (znaczącym wyjątkiem był tu Thomas Robert Malthus (1766-1834) , co zyskało mu późniejsze duże uznanie ze strony Johna Maynarda Keynesa9). Nie ulega jednak wątpliwości, że i w tej dziedzinie powinna obowiązywać zasada złotego środka. W odniesieniu do faktycznej roli pieniądza w gospodarce mogłaby ona brzmieć: pieniądz nie jest ani tak neutralny jak chcieli go widzieć klasycy, ani tak „nadaktywny”, jak ujmował to J. Law. Jest natomiast, a raczej może się stać za sprawą właściwej polityki monetarnej, jednym z istotnych czyn- ników aktywizujących życie gospodarcze. Stąd właśnie między innymi tak ważne znaczenie tej polityki. W czasach, gdy tworzyły się zalążki koncepcji neutralności pieniądza, w obie- gu bez wątpienia znajdował się pieniądz o charakterze egzogenicznym. Było tak z pewnością w okresie tzw. rewolucji cen w Europie (poczynając od XVI wieku), wywołanej przecież spektakularnym napływem kruszców szlachetnych z ze- wnątrz, z nowoodkrytej Ameryki. Było tak również w okresach następujących po obu wojnach światowych, gdy za sprawą tychże przyczyn egzogenicznych wystą- piły zjawiska hiperinflacji. Teorie ekonomiczne z przeszłości miały zatem rela- tywnie łatwe zadanie: opisać i wyjaśnić gospodarcze skutki egzogenicznych zmian w podaży pieniądza, określanych mianem tzw. transmisji pieniężnej. I tak, zwo- lennicy koncepcji neutralności pieniądza głosili nieugięcie, że skutkiem zmian ilo- ści pieniądza są wyłącznie proporcjonalne zmiany ogólnego poziomu cen, a więc, że owa transmisja odbywa się wyłącznie do nominalnej sfery gospodarki. Zwo- lennicy zaś ostrożniejszej wersji koncepcji neutralności, odpowiadającej sytuacji częściowego braku neutralności w krótkim okresie (np. na skutek niedopasowa- nych oczekiwań) oraz pełnej neutralności w dłuższym okresie, utrzymywali, że transmisja odbywa się w krótkim okresie odpowiednio do sfer: realnej i nominal- nej. Natomiast po zakończeniu procesu dostosowawczego już wyłącznie do sfery nominalnej gospodarki.10 (por. Brzoza-Brzezina 2000, s. 37-38). 9 Zob. J. M. Keynes 1985, s. 389 – 391. 10 Jest jednak oczywiste, że współczesny pieniądz w coraz mniejszej mierze odpowiada kryteriom egzogeniczności. Za taki można obecnie uznać jedynie pieniądz banku central- nego, ale w żadnym razie nie pieniądz kredytowy, kreowany przez banki komercyjne. A to przecież właśnie ten ostatni zdecydowanie dominuje w obiegu w nowoczesnych systemach gospodarczych (por. Brzoza-Brzezina 2000, s. 38). Szerzej na temat koncepcji pieniądza neutralnego, diametralnie różnej od lansowanej przez merkantylistów idei pieniądza ak- tywnego, pisano w innym opracowaniu (zob. Goryszewski 2002, passim). R oman Goryszewski 23 W interesujących nas tu historycznych realiach i ich interpretacji przez mer- kantylistów „Trzeba (...) dopuścić – jak słusznie konstatuje angielski noblista z ekonomii sir John R. Hicks (1904 – 1989) w swojej znakomitej książce Perspek- tywy ekonomii. Szkice z teorii pieniądza i teorii wzrostu – możliwość wpływu po- daży pieniądza na wzrost zarówno produkcji jak i cen. Jeśli weźmiemy pod uwagę oba te oddziaływania, to należy przypuszczać, że całkowita wartość pro- dukcji (oznaczmy ją przez PQ) zależy od podaży pieniądza (M). (Hicks 1988, s. 93-94; podkr. – R.G.)”. I dalej: „Jeśli zwiększa się podaż pieniądza (dzięki wy- korzystywaniu nowego źródła zaopatrzenia, jak to było w wypadku Hiszpanii), to (...) skutek jest oczywisty. Kruszec, powiedzmy srebro, pojawia się najpierw w rękach jego producentów, być może także i w rękach króla pobierającego podat- ki. Innych skutków nie dostrzegamy dopóty, dopóki srebro nie zostanie wydane, ale przecież po pewnym czasie oczywiście wydane zostanie. Wobec tego wzrośnie wyrażony w pieniądzu popyt na dobra niepienięż- ne. Sprzedawcy tych dóbr stwierdzą, że ich wpływy wzrastają, będą więc mieli więcej pieniędzy do wydawania. W miarę jak będą wydawać swoje przychody, na- dejdzie druga faza ekspansji, a gdy również dochody pochodzące z niej zostaną wydane, nadejdzie fala trzecia” (Hicks 1988, s. 95; podkr. – R.G.). Dostrzeżony przez Johna R. Hicksa nader istotny „skutek popytowy” wzrostu ilości pieniądza kruszcowego został interesująco zinterpretowany przez polskiego teoretyka pieniądza Zbigniewa Grabowskiego. Z uwagi na wagę i trafność argu- mentacji, przytoczono tu stanowisko Profesora w rozważanej kwestii in extenso: „Masa pieniądza nie może inaczej wywierać wpływu na ceny jak tylko przez ze- tknięcie się z towarami, tzn. za pośrednictwem efektywnego popytu. Należałoby więc ustalić, jaki może zachodzić związek pomiędzy ilością pieniądza i wielkością efektywnego popytu. Mówiąc ogólnie, dla kwestii, czy popyt stanie się efektywny, nie jest obojętna masa pieniądza. Dotyczy to również pieniądza kruszcowego. Od wielkości jego zasobów znajdujących się w ręku poszczególnych warstw i klas spo- łecznych czy zasobów centralizowanych przez władze pieniężne zależy możliwość sfinansowania, w razie potrzeby, zwiększonych wydatków na rynku krajowym i zagranicznym, te zaś, jeśli pokrywane są nawet pieniądzem kruszcowym o nie- zmienionej wartości, mogą (nie muszą) wpłynąć na cenę i siłę nabywczą tego pie- niądza. A zatem ilość pieniądza może odegrać czynną rolę w kształtowa- niu się wielkości efektywnego popytu, którego rozmiary mogą w pewnej mierze zależeć wprost od ilości pieniądza. Wzrost ilości pieniądza może wywołać wzrost efektywnego popytu. Jak z tego widać, wzrost cen na- wet w warunkach waluty złotej może wiązać się ze wzrostem masy pie- niądza, czyli z jego ilością” (Grabowski 1973, s. 62-63 ; podkr. – R.G.). Wokół poglądów na ro lę p ieniądza w gospodarace . . . 24 Merkantylizm – elementy kontekstu historycznego i praktycznego Adam Smith będąc bardzo surowym krytykiem merkantylizmu (w istocie jed- nak – przyznajmy – bardziej bulionizmu niż merkantylizmu dojrzałego!) zdawał się pomijać pewne ważne okoliczności historyczne leżące u źródeł ukształtowania się i utrwalenia niezwykle silnych praktyczno-fiskalnych przesłanek tej doktryny ekonomicznej. Jak słusznie bowiem wskazuje wybitny amerykański historyk go- spodarczy Rondo Cameron już „W średniowieczu większość feudałów, zwłaszcza monarchów, posiadała tak zwane kufry wojenne: wielkie okute skrzynie, w któ- rych gromadzili monety oraz sztaby złota i srebra, by finansować zarów- no przewidywane, jak i nieoczekiwane działania wojenne. W XVI wie- ku rozporządzanie finansami państwa było bardziej skomplikowane, ale troska o obfitość zapasów złota i srebra przetrwała. Przyczyniło się to do po- wstania wczesnej formy polityki gospodarczej znanej jako bulionizm, polegającej na zgromadzeniu jak największej ilości złota i srebra w danym kraju oraz na zakazie eksportowania tych kruszców na mocy prawa, pod groźbą kary śmierci dla tych, którzy go nie przestrzegali. Bezskuteczne próby Hiszpanii oszczędnego gospodarowania swymi skarbami w Nowym Świecie były najbardziej rzucającym się w oczy przykładem takiej po- lityki, ale wiele państw narodowych miało podobne ustawodawstwo” (Cameron 1999, s. 148; podkr. – R. G.). Czy zatem A. Smith miał prawo tak nieprzejednanie deprecjonować tego ro- dzaju poglądy i odmawiać im nawet minimum racjonalności, zwłaszcza w kontek- ście określonych uwarunkowań gospodarczo-militarnych tamtych czasów. Smith, który sam przecież expressis verbis przyznawał, że „obrona kraju jest sprawą ważniejszą niż zapewnienie mu dobrobytu” (Smith 1954, t. II, s. 58; podkr. – R. G.). I który w związku z tym szczególnie entuzjastycznie wychwalał narzu- cony bezpardonowo Holandii przez Wielką Brytanię słynny akt nawigacyjny z 1651 roku. Akt ten był par excellence merkantylistycznym, protekcjonistycznym instrumentem polityki handlowej i jako taki był w najwyższym stopniu sprzeczny z generalnie przecież przez Smitha zalecanym i wręcz gloryfikowanym liberali- zmem gospodarczym. Co znamienne Smith w pełni zdawał sobie z tego sprawę: „Akt nawigacyjny nie sprzyja handlowi zagranicznemu ani wzrostowi bogactwa, jakie może z handlu wypływać” (Smith 1954, t. II, s. 58). Był też całkowicie świa- domy, że „niektóre przepisy tego sławnego aktu wypływały z uczucia wrogości jednego narodu względem drugiego” (Smith 1954, t. II, s. 57). „A jednak – kon- tynuował swój wywód A. Smith w iście merkantylistycznym stylu – są one tak R oman Goryszewski 27 i o niektórych skutkach jej (1632). W dziełach tych ujawniał nie tylko swoją wiel- ką, na wskroś merkantylistyczną, troskę o zaopatrzenie gospodarki polskiej w pieniądz (parafraza jego sztandarowego hasła „gdzie pieniądza wiele, tam handle dobrze idą” jest przywoływana w podręcznikach z historii ekonomii jako przykład naszej rodzimej myśli merkantylistycznej). Argumentował też szeroko (i znowu całkowicie w duchu dojrzałego merkantylizmu!) za wszechstronnym rozwijaniem krajowego przetwórstwa, które ograniczałoby z jednej strony mało opłacalny eksport surowcowy z Polski i jednocześnie z drugiej – nader drogi im- port wyrobów przetworzonych, często z tychże właśnie surowców. Stawiał przy tym Polsce za wzór wybitnie merkantylistyczną politykę gospodarczą realizowa- ną przez króla Francji Henryka IV w latach 1589-1610. Wywód Grodwagnera, wyrażony pięknym staropolskim językiem, zawiera argumentację tak typową, niemal klasyczną dla rozwiniętego merkantylizmu i jego koncepcji aktywnej roli pieniądza w gospodarce, że zasługuje na przytoczenie in extenso: „Zaprawdę, jeśli która kraina, tedy nasza (...) tak wiele towarów ma, żebyśmy się nimi zawsze bogacić, a nie ubożyć mogli. O samej tylko jeszcze wełnie pomówmy, a obaczym, iż ta nam niewymowną intratę przywieść może. Zbywamy jej do Angliej, Holan- diej, Niderlandów tak wiele, że skądinąd zasięgać im jej nie potrzeba. Cóż tam z nią czynią? Na sukno ją i insze (...) przednie materie, także na obicia rozmaite obracają i te do nas znowu przywożą, a za nie gwałtownie od nas pieniądze wy- wożą i tak swojęż materię, którą oni (...) przez kunszt rzemiosła (...) przyozdobią, przepłacamy. Przeto i naśmiać się z nas mogą, że my mając doma to, czego oni (...) przez morza szerokie z niebezpieczeństwem zdrowia szukają, na taki się dowcip zdobyć nie możemy, abyśmy tak sobie z wełną tą poczynali, jako oni (...) to czy- nią. Zaczym by te pieniądze, które na sukna i insze materie do nich wychodzą, w naszej ojczyźnie zostały i (...) by tak wiele i nędzy takiej w Polszcze nie było. (...) Zaczym by i Rzeczpospolita się bogaciła i nie tak by ciężkie były podatki. Boby i handlów było więcej, przez które by ustawicznie pieniądze do Polski wchodziły, a nie wychodziły, gdybyż ci, co u obcych z naszej wełny sukna i materie bierzą, do nas się po nie udawać musieli. A my byśmy też tego gdzie indziej nie szukali, na co by się doma sporządzało. Co się tu o wełnie mówi, to się i o wielu innych towa- rach rozumieć może (...) W czymby nam naśladować trzeba Henryka Czwartego króla francuskiego, który (...) bacząc, iż z państwa jego pieniędzy siła do Włoch za bławaty wychodziło, do wielu prowincyj (...) królestwa swego zwyczaj wprowadził robienia bławatów i jedwabiu, gdzie przedtym i robaczków, co go toczą, nie znano. Z czego teraz Francja niewymowny ma pożytek, bo do niej od obcych za ten towar barzo wiele pieniędzy przychodzi” (Grodwagner ibid., s. 300-301). Wokół poglądów na ro lę p ieniądza w gospodarace . . . 28 Obrona merkantylizmu przez Johna Maynarda Keynesa J. M. Keynes (1883 – 1946) był pod wieloma względami człowiekiem i ekono- mistą wyjątkowym. Jako jeden z bardzo niewielu współczesnych ekonomistów wystąpił z obroną doktryny merkantylistycznej. Uczynił to w rozdziale 23 swojej słynnej Ogólnej teorii zatrudnienia, procentu i pieniądza z 1936 roku, zatytułowa- nym: Uwagi o merkantylizmie, prawach przeciw lichwie, stemplowanym pienią- dzu i teoriach podkonsumpcji. Już na początku swoich Uwag wskazał Keynes na podstawowe przyczyny ogólnego wówczas dezawuowania merkantylizmu: „Jeśli chodzi o wcześniejszą teorię merkantylistyczną, to nie było żadnego zrozumiałego jej opisu i wychowywano nas w przeświadczeniu, że była ona prawie pozbawio- na sensu. Tak powszechne i absolutne było wtedy panowanie szkoły klasycznej” (Keynes 1985, s. 361). Tymczasem – dowodzi w dalszym ciągu Keynes – „(...) jeżeli weźmiemy pod uwagę społeczeństwo (...) którego system pieniężny wiąże w sposób sztywny ilość pieniądza z zapasem metali szlachetnych, to dobrobyt tego społeczeństwa będzie w dużej mierze zależał od tego, czy jego władze zwra- cają baczną uwagę na stan bilansu handlowego. Dodatnie saldo bilansu, o ile nie jest za wielkie, okaże się bowiem bodźcem dla życia gospodarczego, podczas gdy saldo ujemne może wkrótce wywołać stan uporczywej depresji. (...) ostrze mojej krytyki kieruje się przeciwko niewłaściwym podstawom teoretycznym doktryny laissez-faire’yzmu, na której się wychowałem i której sam nauczałem przez wiele lat. Kieruje się przeciwko twierdzeniu, że stopa procentowa i rozmiary inwestycji ustalają się automatycznie na optymalnym poziomie, wskutek czego zajmowanie się bilansem handlowym to strata czasu. Okazuje się bowiem, że my, ekonomiści, winni jesteśmy popełnienia błędu płynącego z zarozumiałości, gdyż potraktowali- śmy jako dziecinadę coś, co od wieków było jednym z głównych zadań praktycznej sztuki rządzenia. (...) Jako teoria pojedynczego przedsiębiorstwa oraz podziału produktu uzyskanego przy zatrudnieniu danej ilości środków wytwórczych, teo- ria klasyczna wniosła do myśli ekonomicznej wkład, którego nie można kwestio- nować. (...) Niemniej jednak, jako pewien przyczynek do sztuki rządzenia pań- stwem, która zajmuje się całością systemu gospodarczego oraz zapewnieniem op- tymalnego zatrudnienia wszystkich środków wytwórczych gospodarki narodowej, metody pionierów myśli ekonomicznej w XVI i XVII w. przyniosły pewne elementy praktycznej mądrości, które zostały najpierw zapomniane, a któ- re następnie przekreślił Ricardo przez swoje nierealistyczne abstrakcje. Jednym z dowodów ich mądrości było to, że usilnie dążyli do utrzymywania stopy procen- towej na niskim poziomie, wydając prawa przeciw lichwie (...), chroniąc krajowy R oman Goryszewski 29 zapas pieniądza i zapobiegając zwyżkom jednostki płac. (Ibid., s. 364-367; kursy- wa oryginału, podkr. – R.G.). Dodajmy, że niektóre elementy owej „praktycznej mądrości” pisarzy merkan- tylistycznych mimo, że tak radykalnie odrzucone nie tylko przez Dawida Ricardo (1772 – 1823), ale równie skwapliwie przez późniejszą ortodoksję ekonomiczną, są nader często obecne w polityce ekonomicznej i praktyce gospodarczej wielu współczesnych państw. Spójrzmy tylko na niezmiennie (przynajmniej od II wojny światowej) realizowane w wielu krajach rządowe programy stabilizacji koniunk- tury, powszechne (zwłaszcza w dobie dzisiejszego globalnego kryzysu finansowe- go) „odgórne zbijanie” poziomów stóp procentowych, równie powszechną prak- tykę promowania eksportu, częstą ochronę własnych rynków pracy itp. wyraźnie protekcyjne działania współczesnych państw. Czyż nie przypominają one – co do zasady – dawnych merkantylistycznych posunięć i zabiegów? I to mimo zewsząd dobiegających, głośnych oficjalnych deklaracji i nawoływań do koniecznej libera- lizacji, otwartości na oczekiwania partnerów i potrzeby solidarnej gospodarczej współpracy ze strony przywódców tych samych państw. „Praktyczna mądrość” merkantylistów wielokrotnie sprawdziła się właśnie w konkretnej praktyce gospodarczej wiodących współczesnych państw. Potwier- dza to nie tylko jej historyczną sensowność i racjonalność, ale – przynajmniej częściowo – wskazuje na jej pewne walory uniwersalne. Trudno się oprzeć takie- mu przekonaniu skoro: „W siedemnastym wieku Colbert, minister Ludwika XIV zastosował technikę stymulowania francuskiej gospodarki praktycznie i identycz- nie jak to wypróbowano przez współczesnych Japończyków, Koreańczyków, Taj- wańczyków, Zachodnich Niemców i każdego szanującego się gubernatora stanu Ameryki. Finansował budowę dróg i kanałów, wprowadził subsydia i zwolnienia podatkowe dla najbardziej wartościowych francuskich produktów (wytwórnie jedwabiu, gobelinów, szkła i wełny), stworzył kompanię handlową (Francuską Kompanię Indii Wschodnich), która dostarczała francuskie produkty na Krańce Ziemi, wprowadzał środki dla zapewnienia jakości, w celu pobudzenia za granicą zakupów francuskich dóbr i, generalnie, popierał eksport zniechęcając do impor- tu” (Reich 1994, s. 21). Wokół poglądów na ro lę p ieniądza w gospodarace . . .

1 / 19

Toggle sidebar

Dokumenty powiązane