
































Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity
Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium
Przygotuj się do egzaminów
Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity
Otrzymaj punkty, aby pobrać
Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium
Społeczność
Odkryj najlepsze uniwersytety w twoim kraju, według użytkowników Docsity
Bezpłatne poradniki
Pobierz bezpłatnie nasze przewodniki na temat technik studiowania, metod panowania nad stresem, wskazówki do przygotowania do prac magisterskich opracowane przez wykładowców Docsity
przeczytasz to bedziesz wiedziec
Typologia: Publikacje
1 / 40
Ta strona nie jest widoczna w podglądzie
Nie przegap ważnych części!
Czy miłość jest sztuką? Jeżeli tak, to wymaga wiedzy i wysiłku. A może miłość jest przyjemnym uczuciem, którego zaznanie jest sprawą przypad 0 0 1 Fku, czymś, co się zdarza, jeśli człowiek ma szczęście? Niniejsza książe 0 0 1 Fczka opowiada się za pierwszym sposobem jej pojmowania, podczas gdy niewątpliwie większość ludzi przyjmuje dzisiaj tę drugą interpretację. Dzieje się tak nie dlatego, by ludzie uważali, że miłość nie jest rzeczą ważną. Nie, ludzie jej pragną, oglądają niezliczone filmy o szczęśliwych i nieszczęśliwych perypetiach miłosnych, słuchają setek marnych przebo 0 0 1 Fjów o miłości - ale mato kto pomyśli, że istnieje coś, czego w sprawie miłości trzeba się nauczyć. Taka szczególna postawa wynika z szeregu przesłanek, które każda z osobna i wszystkie razem skłaniają do zajęcia takiego stanowiska. Dla większości ludzi problem miłości tkwi przede wszystkim w tym, żeby być kochanym, a nie w tym, by k o c h a ć, by umieć kochać. Dlatego też główną sprawą dla nich jest, jak zdobyć czyjąś miłość, co zrobić, żeby wzbudzić uczucie. W pogoni za tym celem próbują różnych metod. Jedną z nich, której chwytają się zwłaszcza mężczyźni, jest zdobywanie powodzenia, mocnej pozycji życiowej i pieniędzy w takiej skali, na jaką pozwala społeczna sytuacja danego człowieka. Inna metoda, szczególnie ulubiona przez kobiety, to dbałość o wygląd oraz pielęgnację ciała, stroje itd. Inne sposoby zdobywania sobie otoczenia, stosowane zarówno przez mężczyzn, jak i kobiety, to miły sposób bycia, umiejętność prowadzenia ciekawej rozmowy, gotowość do okazywania ludziom pomocy, skromność i łagodność. Takich samych zabiegów, jakie mają prowadzić do zdobycia czyjejś miłości, używa się zresztą, aby osiągnąć powodzenie w życiu, aby zdobyć sobie przyjaciół i wpływowych ludzi. W mniemaniu większości ludzi naszego kręgu kulturalnego umieć zdobywać miłość to znaczy po prostu być sympatycznym i pociągającym fizycznie. Drugą przesłanką, z której wynika pogląd, że o miłości niczego nie można się nauczyć, jest przekonanie, że problem miłości to problem obiektu, a nie problem zdolności. Ludzie myślą, że kochać to rzecz prosta, natomiast trudne jest znalezienie właściwego obiektu mi 0 0 1 Fłości, zdobycie czyjegoś uczucia. Na kształtowanie takiej postawy wpły 0 0 1 Fnęło szereg przyczyn głęboko zakorzenionych w rozwoju dzisiejszego społeczeństwa. Jedną z nich jest wielka przemiana, jaka zaszła w dwu 0 0 1 Fdziestym wieku w wyborze „obiektu miłości". W epoce wiktoriańskiej, tak samo jak w wielu tradycyjnych kulturach, miłość w większości wy 0 0 1 Fpadków nie była spontanicznym, osobistym przeżyciem, które następnie miało prowadzić do małżeństwa. Wprost przeciwnie - małżeństwo zawie 0 0 1 Frano na zasadzie umowy mi ędzy zainteresowanymi rodzinami albo aran 0 0 1 Fżowanej przez zawodowego swata, albo też bez tego rodzaju pośredni 0 0 1 Fctwa; małżeństwo zawierano opierając się na względach natury społecz 0 0 1 Fnej, zakładając, że miłość rozwinie się już w czasie jego trwania. Od kilku pokoleń w całym świecie zachodnim zapanowało jednak niemal powszechnie pojęcie miłości romantycznej. W Stanach Zjednoczonych, choć zawieranie małżeństw na zasadzie umowy zdarza się jeszcze niekie 0 0 1 Fdy, ludzie w ogromnej większości szukają „miłości romantycznej", jakie 0 0 1 Fgoś osobistego uczucia, które następnie powinno prowadzić do małżeń 0 0 1 Fstwa. To nowe pojęcie swobody w miłości musiało w znacznym stopniu uwypuklić ważność obiektu w stosunku do ważności funkcji. Z tym czynnikiem ściśle wiąże się inny charakterystyczny rys współ 0 0 1 Fczesnej kultury. Cała nasza kultura opiera się na żądzy kupna, na idei wymiany korzystnej dla obu stron. Szczęście współczesnego człowieka to ów dreszczyk, jakiego doznaje oglądając wystawy sklepowe i nabywa 0 0 1 Fjąc to wszystko, na co może sobie pozwolić kupując za gotówkę lub na raty. On (lub ona) w podobny sposób patrzą na ludzi. Dla mężczyzny pociągająca kobieta, dla kobiety pociągający mężczyzna - są zdobyczą, której nawzajem szukają. „Pociągający" oznacza zazwyczaj zestaw wła 0 0 1 Fściwo ści poszukiwanych na ludzkim rynku. To, co czyni danego czło 0 0 1 Fwieka pociągającym, zależy od mody obowiązującej w danym okresie, i to zarówno pod względem psychicznym, jak fizycznym. W latach dwu 0 0 1 Fdziestych pociągająca dziewczyna piła, paliła, była dzielna i miała sex appeal, dzisiejsza moda wymaga od kobiety raczej cnót domowych oraz skromności. U schyłku dziewiętnastego wieku i w początkach naszego stulecia mężczyzna, aby być pożądanym „towarem", musiał być agresy 0 0 1 Fwny i ambitny
Nie należy się specjalnie dziwić, że w kulturze, w której przeważa orientacja handlowa i w której sukces materialny jest najwyższą warto 0 0 1 Fścią, stosunki w dziedzinie ludzkiej miłości podlegają temu samemu schematowi wymiany, jaki rządzi rynkiem towarowym czy rynkiem pra 0 0 1 Fcy. Trzecim błędem prowadzącym do przekonania, że nie można się niczego nauczyć w sprawach miłości, jest pomieszanie początkowego uczucia zakochania się ze stałym stanem ko 0 0 1 Fchania lub też, jak można by to lepiej wyrazić, „pozostawania w miłości". Jeśli dwoje ludzi, zupełnie sobie obcych, pozwala nagle, aby dzielący ich mur runął, zaczynają nagle czuć się sobie bliscy, to właśnie ten moment doznania jedności jest jednym z najbardziej rado 0 0 1 Fsnych, najbardziej podniecaj ących przeżyć w życiu. Jest on tym wspanial 0 0 1 Fszy i cudowniejszy dla ludzi, którzy byli dotąd odizolowani, odcięci, pozbawieni miłości. Temu cudowi nagłego zbliżenia dość często pomaga połączony z nim albo też przezeń zrodzony pociąg fizyczny i jego zaspo 0 0 1 Fkojenie. Jednakże tego rodzaju miłość z samej swej natury jest nietrwała. Dwoje ludzi dobrze się poznaje, ich zażyłość w coraz większym stopniu zatraca swój cudowny charakter, aż w końcu antagonizmy i rozczarowa 0 0 1 Fnia, wzajemne znudzenie się sobą zabiją to, co zostało jeszcze z począ 0 0 1 Ftkowego podekscytowania. Jednak z początku ludzie nie zdają sobie z tego sprawy: intensywność szaleńczej miłości, „wariowanie" na swoim punkcie biorą za dowód potęgi miłości, podczas gdy może to jedynie dowodzić, jak bardzo byli osamotnieni poprzednio. Przekonanie, że nie ma rzeczy łatwiejszej niż miłość, utrzymywało się jako powszechny pogląd wbrew przytłaczającym dowodom świadczącym o czymś wręcz przeciwnym. Nie ma chyba sprawy, którą byśmy podejmowali z takimi zawrotnymi nadziejami i tak pełni oczekiwania, która by jednak zawodziła z taką regularnością jak miłość. Gdyby to dotyczyło jakiejkolwiek innej działalności, ludzie robiliby wszystko, aby dowiedzieć się, jakie są przyczyny tego niepowodzenia, chcieliby się nauczyć, jak można postępować lepiej — lub zaniechaliby tego działania. Ponieważ ta ostatnia ewentualność, jeśli chodzi o miłość, jest niemożli 0 0 1 Fwa, wydaje się, że istnieje tylko jeden skuteczny sposób, by uniknąć niepowodzenia w miłości: zbadać przyczyny tego niepowodzenia i zabrać się do studiowania znaczenia miłości. Pierwszym krokiem, jaki należy zrobić, to uświadomić sobie, że mi 0 0 1 Fłość jest sztuką, tak samo jak sztuką jest życie; jeżeli chcemy nauczyć się kochać, musimy postępować w sposób identyczny jak wówczas, gdy chcemy nauczyć się jakiejkolwiek innej sztuki, powiedzmy muzyki, ma 0 0 1 Flarstwa, stolarstwa, sztuki medycznej czy inżynieryjnej.
Co należy zrobić, by nauczyć się jakiejś sztuki?
Proces nauki można z łatwością podzielić na dwa etapy: pierwszy -opanowanie teorii; drugi - opanowanie praktyki. Jeśli chcę się nauczyć sztuki medycznej, muszę najpierw poznać wszystkie fakty dotyczące ludzkiego ciała i rozmaitych chorób. Ale jeśli nawet opanowałem już tę teoretyczną wiedzę, to w żadnym wypadku nie opanowałem jeszcze sztuki medycznej. Stanę się mistrzem w tej dziedzinie dopiero po długiej praktyce, dopiero w chwili, kiedy w końcu rezultaty mojej teoretycznej wiedzy oraz praktyki zespolą się w jedną całość - zrodzą intuicje, istotę opanowania każdej sztuki. Ale obok poznania teorii i praktyki istnieje jeszcze trzeci niezbędny czynnik, aby się stać mistrzem w jakiejkolwiek dziedzinie - opanowanie sztuki musi być sprawą maksymalnego zainte 0 0 1 Fresowania; nie może być nic ważniejszego na świecie od danej sztuki. Prawda ta odnosi się do muzyki, medycyny, stolarstwa - i do miłości. I tu może właśnie leży odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie naszej kultury tak rzadko próbują uczyć się tej sztuki mimo tak oczywistych niepowodzeń na tym polu; chociaż pragnienie miłości tkwi w ludziach tak głęboko, niemal wszystko inne uważa się za ważniejsze niż miłość: powodzenie, prestiż, pieniądze, władzę. Niema) całą naszą energię zu 0 0 1 Fżywamy na to. aby się nauczyć osiągać te cele, natomiast prawie nic nie robimy, aby nauczyć się sztuki miłości. A może ludzie uważają, że warto jest uczyć się tylko tych rzeczy, za których pomocą można zdobyć pieniądze czy prestiż, i że miłość, która przynosi korzyści „jedynie" duszy, lecz jest bezużyteczna w nowoczes 0 0 1 Fnym zrozumieniu, jest luksusem, na który nie mamy prawa poświęcać dużo energii? Jakkolwiek ta sprawa wygląda, w dalszych rozważaniach będę traktował sztukę miłości w duchu uprzedniego podziału: najpierw omówię teorię miłości - i to obejmie większą część książki; następnie zajmę się praktyką miłości - będzie tego niewiele, tyle, ile można powie 0 0 1 Fdzieć o praktyce w tej czy jakiejkolwiek innej dziedzinie.
II. Teoria miłości
Miłość jako rozwiązanie problemu ludzkiego istnienia
Każda teoria miłości musi się zaczynać od teorii człowieka, ludzkiego istnienia. Chociaż spotykamy się z miłością, a raczej jej odpowiednikiem u zwierząt, ich przywiązanie jest w głównej mierze wynikiem zespołu instynktów; u człowieka działają jedynie resztki tego zespołu. Podsta 0 0 1 Fwową rzeczą w istnieniu człowieka jest fakt, że wynurzył się on z króle 0 0 1 Fstwa zwierząt, ze sfery instynktownego przystosowywania się, że ma transcendentną naturę; człowiek nigdy jej nie opuścił, jest jej częścią -a jednak, raz od niej oderwany, nie może powrócić, wygnany z raju, ze stanu pierwotnej jedności z naturą. Cherubini z gorejącymi mieczami zagrodzą mu
Jedną z metod prowadzących do tego celu jest dążenie do osiągnięcia różnych stanów orgiastycznych. Mogą mieć one formę wywołanego przez samego człowieka transu, czasem osiąga się je przy pomocy narkotyków. Wiele obrzędów szczepów pierwotnych stanowi żywy obraz rozwiązań tego rodzaju. W krótkotrwałym stanie egzaltacji świat zewnętrzny znika, a wraz z nim znika poczucie własnej odrębności. Ponieważ obrzędy te praktykowane są wspólnie, dochodzi do tego jeszcze świadomość stopie 0 0 1 Fnia się z grupą, co czyni dane rozwiązanie jeszcze bardziej skutecznym. Blisko z nimi spokrewnione i często towarzyszące tym stanom orgiastycznym są doznania seksualne. Orgazm seksualny może wytworzyć stan podobny do transu albo do działania pewnych narkotyków. Obrzędy polegające na wspólnym uprawianiu orgii seksualnych stanowiły jeden z elementów wielu pierwotnych obrzędów. Wydaje się, że po przeżyciu orgiastycznym człowiek może żyć przez pewien czas i nie cierpieć zbytnio z powodu swego osamotnienia. Później natężenie niepokoju narasta powoli, po czym, po ponownym powtórzeniu obrzędu, znowu opada. Póki owe stany orgiastyczne są praktykowane wspólnie przez szczep, nie wywołują niepokoju czy poczucia winy. Postępowanie takie uznane jest za rzecz słuszną, a nawet cnotliwą, jako że uczestniczą w nim wszy 0 0 1 Fscy, a czarownicy czy kapłani nawet tego wymagają; dlatego też nie ma powodu do poczucia winy lub wstydu. Rzecz zaczyna wyglądać zgoła inaczej, kiedy na tego rodzaju rozwiązanie decyduje się człowiek żyjący w kulturze, która przestała już stosować te wspólne praktyki. Alkoho 0 0 1 Flizm czy narkomania to formy, jakie wybiera jednostka żyjąca w kulturze nieorgiastycznej. W przeciwieństwie do osób biorących udział w prakty 0 0 1 Fkach uznawanych i stosowanych przez społeczeństwo jednostki takie odczuwają winę i wyrzuty sumienia. Szukają ucieczki przed osamotnie 0 0 1 Fniem w alkoholizmie czy narkotykach, ale tym bardziej czują się samotne po zakończeniu orgiastycznego doznania, po czym pojawia się potrzeba .powtarzania go z coraz większą częstotliwością i siłą. Jedynie nieznacznie różni się od tego uciekanie się do orgiastycznych doznań seksualnych. W pewnym sensie jest to naturalna i normalna forma przezwyciężania poczucia samotności i stanowi częściowe rozwiązanie problemu izolacji. Jednakże u wielu osobników, którzy nie mogą osiągnąć w inny sposób ulgi w cierpieniu osamotnienia, dążenie do seksualnego orgazmu pełni funkcję nie różniącą się wiele od ucieczki w alkoholizm czy narkomanię. Staje się ono desperacką próbą ratunku przed niepokojem zrodzonym z osamotnienia, co w rezultacie prowadzi do coraz bardziej zwiększają 0 0 1 Fcego się uczucia izolacji, jako że akt seksualny, w którymjwaki_uczucia,_ nie może przerzucić mostu nad przepaścią dzielącą dwoje ludzi, chyba tylko na bardzo krótki okres czasu.
Wszystkie formy orgiastycznego zespolenia mają trzy cechy charak 0 0 1 Fterystyczne: są silne. a nawet gwałtowne;ipbejmują całą osobowość, zarówno psychikę, jak i ciało są przemijające i okresowe. Coś wręcz przeciwnego można powiedzieć o tej formie zespolenia, która jest o wiele częstszym rozwiązaniem wybieranym przez człowieka w przeszłości i obecnie: jest to zespolenie oparte na dostosowaniu się do grupy, do jej zwyczajów, praktyk i wierzeń. I tu znowu widzimy znaczny postęp. W społeczeństwie pierwotnym grupa jest nieliczna; składa się z jed 0 0 1 Fnostek związanych wspólnotą krwi i ziemi. W miarę rozwoju kultury grupa powiększa się; staje się zbiorowiskiem obywateli polis, zbiorowi 0 0 1 Fskiem obywateli wielkiego państwa, członków Kościoła. Nawet ubogi Rzymianin odczuwał dumę, ponieważ mógł powiedzieć: „Civis romanus sum." Rzym i imperium były jego rodziną, jego domem, jego światem. Również i w dzisiejszym społeczeństwie zachodnim zespolenie z grupą jest dominującym sposobem przezwyciężenia osamotnienia. Dzięki ze 0 0 1 Fspoleniu w znacznym stopniu znika własna osobowość i to właśnie jest celem przynależności do stada. Jeżeli jestem taki sam jak wszyscy, jeżeli czuję i myślę w sposób nie różniący mnie od innych, jeżeli dostosowuję się do zwyczajów, ubioru i poglądów, do wzorca obowiązującego w grupie-jestem uratowany; uratowany od przerażającego uczucia osamo 0 0 1 Ftnienia. Ustroje dyktatorskie zmuszają do konformizmu groźbą i terro 0 0 1 Frem; kraje demokratyczne - perswazją i propagandą. Między tymi dwoma systemami istotnie widać wielką różnicę. W demokracji niedostosowywanie się jest możliwe i rzeczywiście się zdarza; w systemach tota 0 0 1 Flitarnych natomiast mo żna przyjąć, że jedynie kilku niezwykłych boha 0 0 1 Fterów i męczenników odmówi posłuszeństwa. A jednak mimo tej różnicy społeczeństwa demokratyczne wykazują ogromny stopień ujednolicenia. Przyczyny tego szukać należy w fakcie, że potrzeba zespolenia musi być zaspokojona, a jeśli nie ma innego lub lepszego sposobu, wówczas za 0 0 1 Fczyna dominować dążność dostosowania się do stada, do zjednoczenia z nim. Siłę lęku, aby nie okazać się innym, aby nie oddalić się choćby na kilka kroków od stada, można zrozumieć jedynie wówczas, gdy poj 0 0 1 Fmie się, jak głęboka jest potrzeba współuczestnictwa. Niekiedy ten lęk przed niedostosowaniem się można tłumaczyć jako lęk przed praktycz 0 0 1 Fnymi niebezpiecze ństwami, które by mogły grozić takiemu nonkonfor 0 0 1 Fmiście. W rzeczywistości jednak ludzie znacznie bardziej chcą się dostosowywać, niż są do tego z m u s z a n i... Wielu ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy ze swej gotrzeby przystosowania. Żyją pełni złudzeń, że postępują zgodnie ze swoimi przekona 0 0 1 Fniami i skłonnościami, że są indywidualistami, że dochodzą do swoich poglądów drogą własnego rozumowania, że jedynie dzięki przypadkowi ich koncepcje pokrywają się z koncepcjami większości. Powszechna zgoda służy im za dowód, że te przekonania są słuszne. Ponieważ wciąż jeszcze istnieje potrzeba odczuwania pewnej indywidualności, zostaje ona zaspokojona na polu mało istotnych różnic; inicjały na torebce czy swetrze, wywieszka z nazwiskiem kasjera bankowego, przynależność do partii demokratycznej zamiast do partii republikańskiej, do takiego, a nie innego klubu - stają się wyrazem indywidualnych odrębności.
Rekla 0 0 1 Fmowy slogan: „to jest inne" - wyraźnie wskazuje na tę wzruszającą potrzebę odróżniania się, podczas gdy w rzeczywistości już prawie nic z niego nie pozostało. Ta wzrastająca tendencja do wyeliminowania różnic wiąże się ściśle z pojęciem i poczuciem równości, jakie wzmaga się w najbardziej rozwi 0 0 1 Fniętych społeczeństwach przemysłowych. Równość w religijnym konte 0 0 1 Fkście oznaczała, że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, że wszyscy posia 0 0 1 Fdamy ten sam ludzko-boski pierwiastek, że wszyscy stanowimy jedność. Znaczyła ona również, że należy szanować właśnie różnice pomiędzy ludźmi, że aczkolwiek jest prawdą, że wszyscy stanowimy jedno, jest również prawdą, że każdy z nas jest niepowtarzalnym istnieniem, jest wszechświatem sam w sobie. To przekonanie o wyjątkowości jednostki wyrażone jest na przykład w stwierdzeniu Talmudu: „Kto ocali jedno życie, postępuje tak, jakby uratował cały świat; kto unicestwi jedno życie, czyni tak, jakby unicestwił cały świat". Filozofia Oświecenia również stalą na stanowisku, że równość jest koniecznym warunkiem rozwoju indywidualności. Oznacza to (najjaś 0 0 1 Fniej sformułował to Kant), iż żaden człowiek nie może być środkiem do osiągnięcia celów innego człowieka, a także, że wszyscy ludzie są równi, ponieważ są dla siebie celami i jedynie celami. Kierując się ideami Oświecenia myśliciele socjalistyczni różnych szkół określali równość człowieka jako zniesienie wyzysku człowieka przez człowieka, niezale 0 0 1 Fżnie od tego, czy wyzysk ten jest okrutny, czy też „ludzki". We współczesnym społeczeństwie kapitalistycznym znaczenie równości uległo przekształceniu. Przez równość rozumie się dzisiaj równość automatów, ludzi, którzy utracili swoją indywidualność. Równość ozna 0 0 1 Fcza dzisiaj raczej „identyczność" niż „jedność". Jest to identyczność abstrakcji, identyczność ludzi wykonujących tę samą pracę, ludzi, którzy mają te same rozrywki, czytają te same gazety, mają te same uczucia i te same idee. Z tego względu również trzeba patrzeć z pewnym scepty 0 0 1 Fcyzmem na niektóre osiągnięcia, wychwalane zazwyczaj jako oznaki naszego postępu, na przykład na kwestię równouprawnienia kobiet. Nie muszę chyba zaznaczać, że nie występuję przeciwko równouprawnieniu kobiet, lecz pozytywne aspekty tego dążenia do równości nie powinny nikogo wprowadzać w błąd. Jest to jeden z elementów dążenia do zatar 0 0 1 Fcia wszelkich różnic. Równość kupuje się za tę właśnie cenę: kobiety posiadają równouprawnienie, ponieważ przestały się różnić od męż 0 0 1 Fczyzn. Twierdzenie filozofii Oświecenia: ,,1'ame n'a pas de sexe", dusza nie posiada płci, zostało ogólnie przyjęte. Biegunowa różnica pici znika, a wraz z nią znika miłość erotyczna oparta na tej właśnie różnicy. Męż 0 0 1 Fczyźni i kobiety stają się tacy sami, a nie równi, jak przeciwległe bieguny. Współczesne społeczeństwo głosi ten ideał niezindywidualizowanej równości, ponieważ potrzebuje ludzkich atomów, z których każdy będzie taki sam, aby działały w masowych zbiorowiskach sprawnie, bez tarć; aby wszyscy słuchali tych samych rozkazów, a jednak aby każdy był przekonany, że postępuje zgodnie ze swoimi własnymi pragnieniami. Podobnie jak nowoczesna produkcja masowa wymaga standaryzacji wyrobów, tak samo proces zachodzący w społeczeństwie wymaga standaryzacji człowieka i tę właśnie standaryzację nazwano „równością". Zespolenie przez dostosowanie się nie ma ani intensywnego, ani gwałtownego charakteru; jest łagodne, dyktowane rutyną i właśnie z tego powodu często nie wystarcza, aby uśmierzyć niepokój wyobcowa 0 0 1 Fnia. Przypadki alkoholizmu, narkomanii, erotomanii oraz samobójstw są we współczesnym zachodnim społeczeństwie symptomami pewnej porażki w wysiłkach przystosowania się do stada. Co więcej, wyjście to dotyczy głównie sfery umysłu, a nie ciała, i również z tego powodu nie można go porównać do rozwiązań orgiastycznych. Przystosowanie się do stada posiada tylko jedną wyższość: ma charakter stały, a nie dory 0 0 1 Fwczy. Jednostka wdraża się w stosowanie pewnych wzorców postępowa 0 0 1 Fnia od trzeciego lub czwartego roku życia, po czym nigdy już nie traci kontaktu ze stadem. Nawet pogrzeb, na który już zawczasu patrzy jako na swoje ostatnie wielkie wystąpienie towarzyskie, odbywa się według ściśle ustalonego rytuału. i Poza przystosowaniem się jako próbą uwolnienia się od niepokoju wywołanego uczuciem wyobcowania należy rozważyć również i inny czynnik współczesnego życia: rolę rutyny pracy i rutyny rozrywki. Czło 0 0 1 Fwiek staje się „ośmiogodzinowcem", jest częścią siły roboczej lub zbiu 0 0 1 Frokratyzowanej armii urzędników czy kierowników. Ma minimum inic 0 0 1 Fjatywy, wykonywan ą przez niego czynność wyznaczają zasady organiza 0 0 1 Fcji pracy; nie ma nawet wielkiej różnicy między tymi, co na górze, a tymi, co są na samym dole hierarchicznej drabiny. Wszyscy wykonują czynności przewidziane przez strukturę organizacji, w przepisanym tem 0 0 1 Fpie i w przepisany sposób. Nawet uczucia są ustalone: wyrozumiałość, pogoda, solidność, ambicja i zdolność gładkiego współżycia z otocze 0 0 1 Fniem. Rozrywka jest również zrutynizowana w podobny, chociaż nie aż tak drastyczny sposób. Książki wybierane są przez kluby książek, wido 0 0 1 Fwiska przez właścicieli kin i teatrów, którzy płacą za slogany reklamowe; cała reszta jest również ujednolicona: niedzielna wycieczka samocho 0 0 1 Fdem, zebrania przy telewizorze, partia kart, przyjęcia towarzyskie. Od urodzenia się do śmierci, od poniedziałku do poniedziałku, od rana do wieczora - wszystkie czynności są zrutynizowane, prefabrykowane. I jak człowiek schwytany w sieć tej rutyny może nie zapomnieć, że jest czło 0 0 1 Fwiekiem, niepowtarzalną indywidualnością, kimś, kto otrzymał tylko jedną szansę życia ze wszystkimi nadziejami i rozczarowaniami, ze smu 0 0 1 Ftkiem i lękiem, z tęsknotą za miłością i strachem przed nicością i samotnością? Trzecim sposobem osiągnięcia zespolenia jest działalność twórcza, działalność wybitnego artysty czy rzemieślnika. W każ 0 0 1 Fdej twórczej pracy człowiek tworzący zespala się ze swoim tworzywem reprezentującym zewnętrzny, istniejący poza nim świat. Czy stolarz robi stół, czy złotnik klejnot, czy rolnik uprawia zboże, czy malarz maluje obraz - we wszystkich typach pracy twórczej pracujący i przedmiot jego pracy stają się jednym,
człowiek przezwycięża uczucie izolacji i osamotnienia pozostając przy tym sobą, zachowując swą integralność. W miłości urze 0 0 1 Fczywistnia się paradoks, że dwie istoty stają się jedną, pozostając mimo to dwiema istotami. Jeżeli mówimy, że miłość jest działaniem, natykamy się na trudność polegającą na dwuznaczności słowa „działanie". Przez „działanie" w dzisiejszym ujęciu tego słowa rozumiemy zazwyczaj czynność, która kosztem pewnego nakładu energii powoduje jakąś zmianę w istniejącej sytuacji. Uważamy więc, że człowiek jest aktywny, jeżeli prowadzi inte 0 0 1 Fresy, studiuje medycynę, pracuje przy taśmie automatycznej, robi stół lub uprawia sporty. Wspólną cechą tych wszystkich czynności jest to, że skierowane są one na osiągnięcie jakiegoś zewnętrznego celu. Nie bierze się natomiast pod uwagę motywacji tej działalności. Weź 0 0 1 Fmy na przykład człowieka, którego do nieustannej pracy popycha uczucie głębokiej niepewności i osamotnienia, lub kogoś, kim powoduje ambicja czy żądza pieniędzy. W obu tych wypadkach człowiek jest nie 0 0 1 Fwolnikiem namiętności, a jego działalność jest w rzeczywistości „bierno 0 0 1 Fścią", gdyż jest on popędzany; jest ofiarą, a nie „sprawcą". Z drugiej strony człowiek, który siedzi spokojnie i rozmyśla, nie mając w tym żadnego innego celu poza zgłębieniem samego siebie i swojej jedności ze światem, uważany jest za człowieka „biernego", ponieważ nie „robi" nic. A w istocie to oddawanie się skoncetrowanej medytacji jest najwyż 0 0 1 Fszą formą aktywności, jaka istnieje, jest działaniem duszy, możliwym jedynie pod warunkiem istnienia wewnętrznej wolności i niezależności. Jedno z pojęć działania, pojęcie dzisiejsze, definiuje je jako użycie energii dla osiągnięcia zewnętrznych celów; inne mówi o użyciu wrodzonych sil człowieka, niezależnie od tego, czy pociąga to za sobą jakąko 0 0 1 Flwiek zmianę w świecie zewnętrznym. Tę ostatnią koncepcję działania najwyraźniej sformułował Spinoza. 2
Wśród uczuć rozróżnia on uczucia czynne i bierne, „działania" i „namiętności". Przy uczuciach czynnych człowiek jest wolny, jest panem swego działania; natomiast przy biernych człowiek jest kierowany, jest przedmiotem działających nań motywów, z których nie zdaje sobie spra 0 0 1 Fwy. Tak więc Spinoza dochodzi do stwierdzenia, że cnota i siła są tym samym. Zawiść, zazdrość, ambicja, wszelkie formy pożądania - są na 0 0 1 Fmię tnościami; miłość jest działaniem, zastosowaniem ludzkiej siły, mo 0 0 1 Fgącym się przejawiać jedynie w warunkach wolności, nigdy zaś w wyniku przymusu. Miłość to działanie, a nie bierne doznawanie. Czynny charakter mi 0 0 1 Fłości można najogólniej określić zdaniem, że kochać to przede wszystkim d a w a ć, a nie brać. Co to znaczy dawać? Chociaż odpowiedź na to wydaje się zupełnie prosta, w istocie jednak jest ogromnie niejasna i zawiła. Najbardziej rozpowszechnionym nieporozumieniem jest przypuszczenie, że dawać znaczy „wyrzekać się", że człowiek się czegoś pozbawia lub że się poświę 0 0 1 Fca. W ten sposób odczuwa akt dawania człowiek, który w swoim rozwoju nie wzniósł się ponad stan zainteresowania otrzymywaniem, wyzyskiwa 0 0 1 Fniem i gromadzeniem. Cz łowiek o nastawieniu komercyjnym chce da 0 0 1 Fwać, ale jedynie wówczas, kiedy otrzymuje coś w zamian; dawanie bez otrzymywania jest dla niego oszustwem. 3 Ludzie o nieproduktywnym nastawieniu odczuwają dawanie jako zubożenie. Dlatego też większość osób tego rodzaju dawać nie chce. Niektórzy czynią z dawania cnotę, traktując to jako czynienie ofiary. Uważają, że należy dawać właśnie dlatego, iż jest to przykre; pozytywna wartość dawania leży dla nich w samym akcie zgody na poniesienie ofiary. Dla ludzi tych zasada, że lepiej jest dawać niż brać, oznacza, że lepiej cierpieć z powodu utraty niż doznawać radości. Dla osób produktywnych dawanie posiada zupełnie inne znaczenie. Dawanie jest najwyższym przejawem mocy. W samym akcie dawania doświadczam mojej siły, bogactwa, mojej potęgi. To doznanie wzmożonej żywotności i mocy napełnia mnie radością. Czuję w sobie nadmiar ekspansywności i życia, toteż przepełnia mnie radość. 4 Dawanie jest bardziej radosne niż otrzymywanie nie dlatego, że jest utratą czegoś, lecz dlatego, że w akcie dawania przejawia się moja żywotność. Nietrudno uznać słuszność tej zasady, stosując ją do różnych specy 0 0 1 Fficznych zjawisk. Najbardziej elementarny przykład można znaleźć w dziedzinie seksu. Punkt kulminacyjny aktu płciowego u mężczyzny po 0 0 1 Flega na dawaniu; mężczyzna daje kobiecie siebie, swój organ płciowy. W momencie orgazmu daje jej swoje nasienie. Nie może go nie dawać, jeśli posiada zdolność płciową. Jeżeli nie może go dać, jest impotentem. U kobiety proces ten jest podobny, chociaż nieco bardziej złożony. I ona daje siebie, otwiera wrota do centrum swojej kobiecości, otrzymując - sama daje. Jeśli nie jest zdolna do tego, by dawać, jeżeli potrafi jedynie brać, jest kobietą zimną. U kobiety akt dawania pojawia się po raz wtóry, kiedy występuje już nie w roli kochanki, ale jako matka. Bez reszty oddaje się rozwijającemu się w niej dziecku, daje niemowlęciu swe ciało, ogrzewa je jego ciepłem. Gdyby tego nie robiła, odczuwałaby ból. W sferze materialnej „dawać" znaczy być bogatym. Nie jest bogaty ten, kto dużo m a, lecz ten, kto dużo daje. Ten, kto jedynie gromadzi, kto zamartwia się z powodu jakiejś straty, jest w sferze psychologicznej biednym, zubożałym człowiekiem, niezależnie od tego, ile posiada. Kto 0 0 1 Fkolwiek potrafi dawać z siebie, jest bogaty. Czuje się jak ktoś, kto może przekazywać coś z siebie innym. Jedynie ten, kto jest pozbawiony rzeczy najniezbędniejszych do utrzymania się przy życiu, tylko taki człowiek, byłby niezdolny do odczuwania radości dawania rzeczy materialnych. Ale codzienne doświadczenie wykazuje, że to, co dany człowiek uważa za minimum konieczności, zależy w równej mierze od jego charakteru, jak i od tego, co w danej chwili posiada. Powszechnie wiadomo, że ludzie biedni dają o wiele chętniej niż bogaci. Niemniej zdarza się takie ubóstwo, które nic już nie ma do zaofiarowania, i wtedy jest tak poni 0 0 1 Fżające nie tylko z powodu cierpienia, jakie bezpośrednio powoduje, ale również dlatego, że pozbawia radości dawania.
Jednakże najważniejszą dziedziną, w której człowiek może coś dać człowiekowi, nie jest sfera rzeczy materialnych, lecz ściśle ludzkich. Co daje jeden człowiek drugiemu? Daje siebie, to, co jest w nim najcenniejsze, daje swoje życie. Nie musi to oczywiście oznaczać, że poświęca "swoje życie dla drugiego człowieka, lecz że daje mu to, co jest w nim żywe; daje swoją radość, swoje zainteresowanie, zrozumienie, swoją wiedzę, humor i swój smutek - wszystko, co jest w nim żywe i co się ujawnia i znajduje swój wyraz. W ten sposób, dając swoje życie, wzbo 0 0 1 Fgaca drugiego człowieka, wzmaga poczucie jego istnienia, wzmagając zarazem poczucie własnego istnienia. Nie daje po to, aby otrzymać; dawanie samo w sobie jest doskonałą radością. Lecz dając nie może nie rodzić czegoś w drugim człowieku, a to, co zrodzone, otrzymuje w zamian od obdarzonego; dając szczerze, musi także odbierać. Dając sprawiamy, że drugi człowiek staje się również ofiarodawcą i że teraz wspólnie dzielimy radość z tego, co powstało. W akcie dawania coś się rodzi i obie zainteresowane strony odczuwają wdzięczność dla życia, które zrodziło się dla nich obojga. Dzieje się tak zwłaszcza w dziedzinie miłości, oznacza to bowiem, że miłość jest siłą, która tworzy miłość; brak tej siły oznacza niemożność obudzenia miłości. Pięknie wyraził tę myśl Marks: „Przy założeniu - mówił on - że człowiek jest c z ł o w i e kiem i jego stosunek do świata jest ludzki, miłość możesz wymieniać tylko na miłość, zaufanie tylko na zaufanie itd. Jeżeli chcesz rozkoszować się sztuką, musisz być człowiekiem wykształconym w dziedzinie sztuki; jeśli chcesz wywierać wpływ na innych ludzi, musisz być człowiekiem, który rzeczywiście inspiruje i wiedzie naprzód innych. Każdy twój kon 0 0 1 Ftakt z człowiekiem i przyrodą musi być określonym, odpowiadającym przedmiotowi twej woli przejawem twego rzeczywistego, indywi 0 0 1 Fdualnego życia. Jeśli kochasz nie wzbudzając wzajemnej miłości, tzn. jeśli twoja miłość nie wytwarza wzajemnej miłości, jeśli poprzez swój przejaw życia człowieka kochającego nie czynisz siebie człowie 0 0 1 Fkiem kochanym, to miłość twoja jest bezsilna, jest nieszczęściem" , Ale nie tylko w miłości dawać znaczy brać. Wykładowca uczy się od swoich uczniów, aktora pobudza do gry widownia, psychoanalityka leczy jego pacjent - z zastrzeżeniem, że nie traktują oni siebie nawzajem jako przedmioty, lecz mają do siebie stosunek szczery i produktywny. jako akt dawania zależy od rozwoju właściwości danego człowieka. Zakłada ona bowiem osiągnięcie wybitnie produktywnej postawy życiowej; człowiek o takim nastawieniu przezwycięża zależność, wyzwala się z wszechmocy narcyzmu, z chęci wyzysku, z żądzy gromadzenia dóbr, a nabiera wiary w swoje ludzkie siły i odwagi, aby polegać na własnych siłach. Im bardziej brak mu tych cech, tym bardziej lęka się dawania siebie - a tym samym miłości. _ Czynny charakter miłości - poza elementem dawania - ujawnia się w tym, że zawsze występują w niej pewne podstawowe składniki wspólne dla wszystkich jej form. Są to: t r o s k a, poczucie o d powiedzialności, poszanowanie i p o znanie.
To, że miłość oznacza troskę, najwyraźniej można zaobserwo 0 0 1 Fwać w miłości matki do dziecka. Nie uwierzylibyśmy żadnym zapewnie 0 0 1 Fniom o jej miłości, gdybyśmy widzieli, że nie troszczy się o niemowlę, gdyby go nie karmiła, nie kąpała, gdyby nie starała się zapewnić mu wszelkich wygód; natomiast kiedy widzimy, jak troszczy się o dziecko, wierzymy w jej miłość. To samo jest z miłością do zwierząt czy kwiatów. Gdyby jakaś kobieta powiedziała nam, że kocha kwiaty, a zobaczylibyś 0 0 1 Fmy, że zapomina je podlewać, przestalibyśmy wierzyć w jej „miłość" do kwiatów. Miłość jest czynnym zainteresowaniem się życiem i rozwo 0 0 1 Fjem tego, co kochamy. Jeżeli nie ma tego czynnego zainteresowania, nie ma miłości. Właśnie ten element miłości został tak pięknie wyrażony w Księdze Jonasza. Bóg rozkazał Jonaszowi udać się do Niniwyi ostrzec jej mieszkańców, że spotka ich kara, jeśli nie zaprzestaną żyć w grzechu. Jonasz uchyla się od zleconej mu misji, ponieważ lęka się, że mieszkańcy Niniwy okażą żal za grzechy i Bóg im wybaczy. Jest on człowiekiem obdarzonym silnym poczuciem ładu i prawa, ale nie ma w nim miłości. Jednakże próbując ucieczki dostaje się do brzucha wieloryba, symboli 0 0 1 Fzującego stan izolacji i uwięzienia, jakie sprowadziły na niego brak miłości i solidarności. Bóg ocala go i Jonasz udaje się do Niniwy. Zgodnie z boskimi rozkazami wygłasza do jej mieszkańców kazania i następuje to, czego najwięcej się obawiał. Mieszkańcy Niniwy żałują swych grze 0 0 1 Fchów, zawracają ze złej drogi, a Bóg przebacza im i postanawia nie niszczyć miasta. Jonasz jest ogromnie zagniewany i zawiedziony; chciał wymiaru „sprawiedliwości", a nie miłosierdzia. W końcu znajduje pewne ukojenie w cieniu drzewa, które wyrosło za sprawą Boga, by udzielić Jonaszowi osłony przed słońcem. Skoro jednak Bóg sprawia, że drzewo usycha, Jonasz jest przygnębiony i z gniewem uskarża się Bogu. Bóg odpowiada: „Ty żałujesz bluszczu, na którymś nie robił aniś uczynił, aby wzrósł, który za jedne noc urósł i za jedne noc zginął; a ja bym nie miał przepuścić Niniwie, miastu tak wielkiemu, w którym jest więcej niż sto i dwadzieścia tysięcy ludzi".* Odpowiedź Boga daną Jonaszowi należy rozumieć symbolicznie. Bóg tłumaczy mu, że istotą miłości jest pracować dla czegoś i sprawiać, by coś rosło; że miłość i praca to rzeczy nierozłączne. Kocha się to, dla czego się pracuje, i pracuje się dla tego, co się kocha. Troska i zainteresowanie prowadzą do następnego aspektu miłości, do poczucia odpowiedzialności. Dzisiaj odpowiedzialność poj 0 0 1 Fmuje się często jako wyznaczony obowiązek, jako coś narzuconego z zewnątrz, natomiast odpowiedzialność w swym prawdziwym znaczeniu jest aktem całkowicie dobrowolnym; jest moją potrzebą zaspokojenia wyrażonych lub nie wyrażonych potrzeb drugiej istoty ludzkiej. Być „odpowiedzialnym" znaczy być zdolnym i gotowym do „odpowiadania" na ten apel. Jonasz nie czul się odpowiedzialny za mieszkańców Niniwy. Podobnie jak Kain mógł zapytać: „Azali jestem stróżem brata mego?" Człowiek
więcej, to i tak nigdy nie dotarlibyśmy do samego jądra. Nadal pozosta 0 0 1 Flibyśmy dla siebie zagadką, tak samo jak nasi bliźni są zagadką dla nas. Jedyna droga do pełnego poznania to akt miłości: akt ten wykracza poza myśl, wykracza poza słowa. Jest śmiałym pogrążeniem się w przeżycie zespolenia. Jednakże poznanie myślowe, to znaczy poznanie psycholo 0 0 1 Fgiczne, jest niezbędnym warunkiem do osiągnięcia pełnego poznania w akcie miłości. Muszę obiektywnie poznać drugiego człowieka i siebie po to, aby móc wiedzieć, jaki jest naprawdę, albo raczej aby przezwy 0 0 1 Fciężyć złudzenia, irracjonalnie zniekształcony obraz, jaki sobie o nim wyrobiłem. Jedynie wtedy jeśli znam obiektywnie jakiegoś człowieka, mogę poznać w akcie miłości jego najgłębszą istotę Problem poznania człowieka jest analogiczny do religijnego pro 0 0 1 Fblemu poznania Boga. W konwencjonalnej zachodniej teologii usiłuje się poznać Boga przy pomocy myśli, usiłuje się wypowiadać sądy o Bogu. Przyjmuje się, że można poznać Boga na drodze procesu myślo 0 0 1 Fwego. W mistycyzmie, który jest konsekwentnym rezultatem monote 0 0 1 Fizmu (jak to później spróbuję wykazać), zaprzestano prób zmierzających do poznania Boga za pomocą rozumu i zastąpiono je doznaniem zespo 0 0 1 Flenia z Bogiem, w którym nie ma już miejsca - ani potrzeby - na wiedzę o Bogu. Doznanie zespolenia z człowiekiem albo, na płaszczyźnie religijnej, z Bogiem, nie jest bynajmniej irracjonalne. Przeciwnie, jest ono, jak to wykazał Albert Schweitzer, konsekwencją realizmu, konsekwencją najbardziej śmiałą i zasadniczą. Opiera się na naszej znajomości podsta 0 0 1 Fwowych, a nie przypadkowych granic naszego poznania. Jest to uświa 0 0 1 Fdomienie sobie, że nigdy nie „uchwycimy" tajemnicy człowieka i wszech 0 0 1 Fświata, ale że możemy ją jednak poznać w akcie miłości. Psychologia jako nauka ma swoje granice i tak samo jak logiczną konsekwencją teologii jest mistycyzm, tak samo ostateczną konsekwencją psychologii jest miłość.
Troska, odpowiedzialność, poszanowanie i poznanie są wzajem od siebie niezależne. Są one zespołem postaw, z jakimi się spotykamy u dorosłego człowieka, to znaczy u człowieka, który rozwija produktywnie swoje siły, który chce mieć jedynie to, co sam sobie wypracował, który zrezygnował z narcystycznych marzeń o nieskończonej mądrości i wszechmocy, który osiągnął pokorę opartą na wewnętrznej sile, jaką dać może jedynie prawdziwie produktywna działalność. Jak dotąd mówiłem o miłości jako o przezwyciężeniu ludzkiego wy 0 0 1 Fobcowania, jako o zaspokojeniu tęsknoty za zespoleniem. Lecz ponad powszechną egzystencjalną potrzebę zespolenia wyrasta swoista Teologiczna potrzeba: pragnienie zespolenia dwóch biegunów: męskiego i żeń 0 0 1 Fskiego. Ideę tej polaryzacji najdobitniej wyraża mit, że pierwotnie męż 0 0 1 Fczyzna i kobieta byli jedną istotą, że przecięto ją na pół i że odtąd każdy mężczyzna szuka swojej utraconej żeńskiej połowy, aby ponownie się z nią zespolić. (Ta sama idea pierwotnej jedności płci zawarta jest rów 0 0 1 Fnież w biblijnej historii o Ewie stworzonej z żebra Adama, tylko że w tej historii, zgodnie z duchem patriarcłializmu, kobieta uważana jest za istotę niższą od mężczyzny). Znaczenie tego mitu jest zupełnie wyraźne. Biegunowe przeciwieństwo płci prowadzi mężczyznę do szukania zespo 0 0 1 Flenia w specyficzny sposób, do zespolenia z płcią przeciwną. Polaryzacja czynników męskich i żeńskich zachodzi również wewnątrz każdego męż 0 0 1 Fczyzny i każdej kobiety. Tak samo jak fizjologicznie mężczyzna i kobieta posiadają hormony płci przeciwnej, tak samo są również biseksualni pod względem psychicznym. Noszą w sobie zasadę, która każe otrzymy 0 0 1 Fwać i przenikać, zasadę materii i ducha. Mężczyzna i kobieta odnaj 0 0 1 Fdują wewnętrzne zespolenie tylko w zespoleniu żeńskiej i męskiej przeciwstawności. I właśnie na przeciwstawności zasadza się wszelka siła kreacji. Męsko-żeńska przeciwstawność jest również podstawą kreacji mię 0 0 1 Fdzyludzkiej. Przejawia się to wyraźnie na płaszczyźnie biologicznej w fakcie, że dziecko rodzi się w wyniku zespolenia nasienia i jaja, lecz nie inaczej jest w dziedzinie czysto psychicznej; w miłości między mężczyzną i kobietą każde z nich się odradza. (Zboczenie homoseksualne jest fia 0 0 1 Fskiem tego spolaryzowanego zespolenia i dlatego homoseksualista cierpi z powodu wiecznego osamotnienia, co odczuwa również przeciętny heteroseksualista, który nie umie kochać). Ta sama polaryzacja męskich i żeńskich składników istnieje w przy 0 0 1 Frodzie; występuje to nie tylko, co jest zupełnie oczywiste, w świecie zwierzęcym i roślinnym, ale i w polaryzacji dwóch zasadniczych funkcji: otrzymywania i przenikania. Istnieje polaryzacja ziemi i deszczu, rzeki i oceanu, nocy i dnia, ciemności i światła, materii i ducha. Myśl tę pięknie wyraził wielki poeta i mistyk muzułmański, Rumi:
Zaprawdę, nigdy kochanek nie szuka nie będąc szukanym przez swą ukochaną. Kiedy błyskawica miłości uderzyła w to serce, wiedz, że miłość jest także w tamtym sercu. Kiedy miłość Boga wzrasta w twoim sercu, to bez wątpienia Bóg pokocha! ciebie. Dźwięku klaskania nie wyda jedna raka bez drugiej ręki. Boska Mądrość jest przeznaczeniem i jej zrządzenie każe nam kochać się wzajemnie. Jest przeznaczeniem każdej części świata tworzyć parę. ze swą towarzyszką.
W oczach mędrców Niebo jest mężczyzną, a Ziemia kobietą; Ziemia chroni to, co spada z Nieba. Gdy Ziemi brak ciepła, to Niebo je zsyła; gdy utraciła swą świeżość i wilgoć, Niebo je przywraca. Niebo krząta się pilnie jak małżonek dla dobra swej małżonki; A Ziemia krząta się koło domu: dogląda porodów i niemowląt, które rodzi. Uważaj Ziemię i Niebo za obdarzone mądrością, bowiem spełniają pracę mądrych istot. Jeśli ta para nie czerpie rozkoszy od siebie nawzajem, to czemu szuka siebie jak para kochanków? Jak - bez Ziemi - ma kwitnąć kwiat i drzewo? Cóż wtedy dałaby woda i ciepło Niebu? Jak Bóg włożył pragnienie w serce mężczyzny i kobiety po to, by zachować świat przez ich związek. Tak też zaszczepił każdej części istnienia pragnienie innej części. Dzień i Noc są pozornie wrogami, jednakże oboje
służą jednemu celowi: Kochają się wzajemnie, aby doskonalić swe wspólne dzieło. Gdyby Noc nie obdarzała Człowieka bogactwem, wówczas Dzień nie miałby nic do rozdania?
Problem męsko-żeńskiej polaryzacji prowadzi do dalszych rozważań głównego tematu miłości i płci. Wspomniałem uprzednio o błędzie Freu 0 0 1 Fda, który dopatruje się w miłości wyłącznie wyrazu - lub sublimacji - instynktu seksualnego, a nie dostrzega, że pożądanie seksualne jest je 0 0 1 Fdnym z przejawów potrzeby miłości i zespolenia. Ale błąd Freuda sięga głębiej. Zgodnie z jego fizjologicznym materializmem widzi on w instyn 0 0 1 Fkcie seksualnym rezultat chemicznie wywołanego napięcia w organizmie, które powoduje ból i pragnie się rozładować. Celem pożądania seksua 0 0 1 Flnego jest usunięcie tego bolesnego napięcia - zaspokojenie polega wła 0 0 1 Fśnie na jego rozładowaniu. Pogląd ten jest słuszny o tyle, że pożądanie seksualne działa w taki sam sposób jak głód czy pragnienie, gdy organizm jest niedożywiony. Według tej koncepcji pożądanie seksualne jest swę 0 0 1 Fdzeniem, a zaspokojenie seksualne usunięciem tego swędzenia. Gdyby w rzeczywistości uznać tego rodzaju koncepcję popędu, ideałem zaspo 0 0 1 Fkojenia płciowego byłby samogwałt. Freud, w sposób zakrawający na paradoks, lekceważy psychobiologiczny aspekt popędu seksualnego, męsko-żeńską polaryzację i pragnienie zaspokojenia jej przez zespolenie. Do tego dość dziwnego błędu doprowadził prawdopodobnie krańcowy patriarchalizm Freuda, który skłonił go do przypuszczenia, że instynkt seksualny per se jest męski i w ten sposób kazał mu zignorować swoiście kobiecy popęd płciowy. Freud wyraził ten pogląd w Trzech rozprawach z teorii seksualnej twierdząc, że libido posiada z reguły „męski charak 0 0 1 Fter", niezależnie od tego, czy libido to występuje u kobiety, czy mężczy 0 0 1 Fzny. T ę samą tezę wyraża również w zracjonalizowanej formie teo 0 0 1 Fria Freuda, że mały chłopiec reaguje na kobietę tak jak wyka 0 0 1 Fstrowany mężczyzna oraz że kobieta sama stara się w rozmaity sposób skompensować sobie brak męskich narządów płcio 0 0 1 Fwych. Ale kobieta nie jest wykastrowanym mężczyzną, a jej popęd płciowy jest typowo kobiecy i nie ma w sobie nic z „charakteru męskie 0 0 1 Fgo"- Seksualny poci ąg między płciami jedynie częściowo motywuje po 0 0 1 Ftrzeba usunięcia napięcia; w głównej mierze potrzebą jest zespolenie się z drugim seksualnym biegunem. W rzeczywistości miłosny pociąg nie wyraża się bynajmniej jedynie w pociągu seksualnym. Istnieje męs 0 0 1 Fkość i kobiecość tak samo w charakterze ludzkim jak w seksualnej funk 0 0 1 Fcji. Charakter męski cechuje zdolność do przenikania, kierowania, ak 0 0 1 Ftywność, zdyscyplinowanie i śmiałość; kobiecy charakter natomiast odznacza się twórczym przyjmowaniem, opiekuńczością, rzeczowością, wytrzymałością, macierzyńskimi uczuciami. (Należy stale pamiętać, że w każdym osobniku mieszają się oba zespoły cech, lecz dominują te, które należą do „jego" lub „jej" płci). Bardzo często, gdy męskie cechy charakteru są osłabione, ponieważ mężczyzna w swym rozwoju emocjo 0 0 1 Fnalnym pozostał dzieckiem, próbuje on zrekompensować sobie ten brak przez podkreślanie swej męskiej roli wyłącznie w dziedzinie płci. Taki właśnie jest Don Juan. który musi udowadniać swoją męską tężyznę w dziedzinie seksualnej, ponieważ nie jest pewny swej męskości w sensie charakterologicznym. Kiedy porażenie męskości sięga dalej, sadyzm (użycie siły) staje się głównym wypaczonym substytutem męskości. Na 0 0 1 Ftomiast przy os łabieniu lub zboczeniu kobiecego popędu płciowego prze 0 0 1 Fradza się on w masochizm lub zaborczość.
kocha m". a Niedojrzała miłość mówi: „Kocham cię, ponieważ ć i ę p o t r z e b u j ę". Dojrzała miłość powiada: „Potrzeb u j e cię, ponieważ cię kocha m".
Z rozwojem zdolności kochania ściśle wiąże się rozwój przed 0 0 1 Fmiotu miłości. Pierwsze miesiące i lata życia dziecka to okres, w którym odczuwa ono najsilniejsze przywiązanie do matki. Zaczyna się ono jeszcze przed pojawieniem się dziecka na świecie, gdy matka i dziecko wciąż jeszcze stanowią jedność, chociaż są dwiema istotami. Urodzenie dziecka pod pewnymi względami zmienia sytuację, jednakże nie aż tak bardzo, jak by się to mogło wydawać. Dziecko, chociaż żyje już teraz poza łonem matki, nadal całkowicie od niej zależy. Ale z dnia na dzień coraz bardziej się uniezależnia: uczy się chodzić, mówić, odkry 0 0 1 Fwać świat na własną rękę; jego stosunek do matki traci coś ze swojej życiowej doniosłości, natomiast stosunek do ojca nabiera coraz więk 0 0 1 Fszego i większego znaczenia. Aby zrozumieć to przesunięcie punktu ciężkości z matki na ojca, musimy przyjrzeć się zasadniczym różnicom między miłością ojca a mi 0 0 1 Fłością matki. O miłości macierzyńskiej już mówiliśmy. Miłość macierzy 0 0 1 Fńska z samej swojej natury nie jest uzależniona od żadnego warunku. Matka kocha nowo narodzone niemowlę, ponieważ jest to jej dziecko, a nie dlatego że spełniło ono jakiś konkretny warunek czy sprostało jakimś szczególnym wymaganiom. (Oczywiście, kiedy mówię tu o miłości macierzyńskiej i ojcowskiej, mówię o jej „typach idealnych" - w ujęciu Maxa Webera lub o archetypach - w ujęciu Junga, i nie zakładam, że każdy ojciec i każda matka kochają w ten sposób. Mam na myśli mat 0 0 1 Fczyny i ojcowski pierwiastek reprezentowany w osobie matki i ojca). Niczym nie uwarunkowana miłość odpowiada jednej z najgłębszych tęsknot nie tylko dziecka, lecz każdej ludzkiej istoty; z drugiej strony, sytuacja, w której się jest kochanym z powodu własnych zasług, dlatego że się na miłość zasługuje, zawsze budzi wątpliwości; a może nie zado 0 0 1 Fwoliłem osoby, o której miłość zabiegam? a może to, a może tamto? - zawsze istnieje obawa, że miłość może zniknąć. Co więcej, „zasłużona" miłość łatwo pozostawia gorzkie uczucie, że nie jest się kochanym dla siebie samego, ale jedynie dlatego, że sprawia się przyjemność, a osta 0 0 1 Ftecznie, zbadawszy rzecz dokładnie, okaże się, iż w ogóle się nie jest kochanym, lecz używanym. Nic więc dziwnego, że wszyscy tęsknimy gorąco do miłości macierzyńskiej i jako dzieci, i jako dorośli. Większość dzieci ma to szczęście, że posiada matczyną miłość (do jakich granic, o tym powiemy później). To samo pragnienie staje się o wiele trudniejsze do zaspokojenia, kiedy się jest dorosłym. Przy najbardziej sprzyjających warunkach miłość ta pozostaje jako składnik normalnej miłości erotycz 0 0 1 Fnej ; często znaj duje wyraz w religii, częściej w stanach neurotycznych. Stosunek do ojca jest zupełnie inny. Matka jest domem, z którego wychodzimy, jest naturą, glebą, oceanem; ojciec nie reprezentuje żadnego takiego naturalnego domu. W pierwszych latach życia jego kon 0 0 1 Ftakty z dzieckiem są bardzo ograniczone, jego znaczenie dla dziecka w tym pierwszym okresie nie da się porównać ze znaczeniem, jakie odgrywa matka. Ale podczas gdy ojciec nie reprezentuje naturalnego świata, reprezentuje on drugi biegun ludzkiego istnienia: świat myśli, przedmio 0 0 1 Ftów, które są dziełem rąk ludzkich, świat prawa i lądu, dyscypliny, podróży i przygody. Ojciec jest tym, który uczy dziecko i który wskazuje mu drogę w świat. Z funkcją tą ściśle łączy się inna, mająca związek z rozwojem społeczno-ekonomicznym. Kiedy pojawiła się własność prywatna, którą dzie 0 0 1 Fdziczy jeden z synów, ojciec dokonywał wyboru tego syna, któremu by mógł pozostawić swą własność. Oczywiście był nim ten syn, którego ojciec uważał za najbardziej odpowiedniego do objęcia po nim dziedzi 0 0 1 Fctwa, syn, który był do niego najbardziej podobny, którego najbardziej lubił. Miłość ojca jest miłością uwarunkowaną. Jej zasadą jest: „Kocham cię, p o n i e w ;^ a ż spełniasz moje oczekiwania, ponieważ wypeł 0 0 1 Fniasz swój obowiązek, ponieważ jesteś taki jak ja". W obwarowanej warunkami miłości ojcowskiej odnajdujemy, tak samo jak w niczym nie uwarunkowanej miłości macierzyńskiej, aspekt negatywny i pozytywny. Tym negatywnym aspektem jest fakt, że na miłość ojcowską trzeba zasłużyć, że można ją utracić, jeżeli nie spełni się oczekiwań. W naturze miłości ojcowskiej tkwi fakt, że posłuszeństwo staje się główną zaletą, a nieposłuszeństwo głównym grzechem - a karą jest odebranie ojcowskiej miłości. Ale pozytywna strona tej miłości jest również ważna. Jeżeli miłość ojca uzależniona jest od jakichś warunków, mogę coś zrobić, aby ją zdobyć, mogę na nią zapracować; miłość ojca nie leży, tak jak miłość macierzyńska, poza zasięgiem mojej kontroli. Stosunek matki i ojca do dziecka odpowiada jego własnym potrze 0 0 1 Fbom. Niemowlę potrzebuje nie uwarunkowanej miłości matki i jej opieki zarówno pod względem fizycznym, jak psychicznym. Po ukończeniu sześciu lat dziecko zaczyna potrzebować miłości ojca, jego autorytetu i kierownictwa. Rolą matki jest zapewnienie mu bezpieczeństwa w życiu, rolą zaś ojca jest uczyć je, kierować nim, aby mogło uporać się z proble 0 0 1 Fmami stawianymi przed nim przez określoną społeczność, w której się urodziło. W idealnym przypadku miłość matki nie próbuje stać na prze 0 0 1 Fszkodzie rozwojowi dziecka, nie usiłuje nagradzać bezradności. Matka powinna ufać życiu, nie powinna być przesadnie lękliwa i zarażać dziecka swym niepokojem. Powinna chcieć, aby dziecko stało się niezależne i aby w końcu od niej odeszło. Natomiast miłość ojca powinna kierować się pewnymi zasadami i wymaganiami; powinna być raczej cierpliwa i wyrozumiała niż posługiwać się groźbami i narzucaniem swego autory 0 0 1 Ftetu. Miłość ta powinna dawać rosnącemu dziecku coraz większe poczu 0 0 1 Fcie własnej siły i wreszcie pozwolić mu rządzić się własnym rozumem i obywać bez autorytetu ojca. W końcu dojrzały człowiek dochodzi do momentu, w którym staje się sam dla siebie i ojcem, i matką. Posiada już jak gdyby matczyne i ojcowskie sumienie. Sumienie matczyne mówi: „Nie ma karygodnego czynu, nie ma zbrodni, która by mogła pozbawić cię mojej miłości, mego pragnienia, abyś żył i był szczęśliwy".
Ojcowskie sumienie mówi: „Postąpiłeś źle, musisz ponieść konsekwencje złego uczynku, i jeżeli nadal mam cię kochać, musisz przede wszystkim zmienić swoje postępo 0 0 1 Fwanie". Dorosły człowiek traci w końcu fizyczny, zewnętrzny obraz postaci matki i ojca, ale stworzył je już w sobie. Jednakże w przeciwień 0 0 1 Fstwie do teorii Freuda o superego zbudował je w sobie nie przez wcie 0 0 1 Flenie matki i ojca, ale przez zbudowanie sumienia macierzyńskiego w oparciu o swoją własną zdolność kochania, a sumienia ojcowskiego o własny rozsądek i sztukę sądzenia. Co więcej, człowiek dorosły w miłości łączy sumienie ojcowskie z macierzyńskim, mimo iż się wydaje, że jedno przeczy drugiemu. Gdyby zatrzymał jedynie sumienie ojcowskie, stałby się szorstki i nieludzki. Gdyby zatrzymał natomiast jedynie sumienie matczyne, byłby skłonny do utraty własnego osądu i przeszkadzałby sobie i innym w rozwoju. Ten rozwój - od przywiązania do matki do przywiązania do ojca i ostatecznej syntezy obu uczuć - stanowi podstawę zdrowia psychicznego i dojrzałości. Zakłócenie go staje się podstawową przyczyną wszelkich neuroz. Mimo że obszerniejsze omówienie tego tematu wykracza poza zakres niniejszej książki, kilka krótkich uwag może posłużyć do wyjaś 0 0 1 Fnienia tego stwierdzenia. Jedna z przyczyn powstania neurozy może wywodzić się stąd, że chłopiec ma kochającą, ale zbyt pobłażliwą lub despotyczną matkę i mało stanowczego, obojętnego ojca. W tym wypadku chłopak może nie wyjść poza początkowe stadium przywiązania do matki i wyrosnąć na człowieka zależnego od niej, bezradnego, o biernym usposobieniu, który chce otrzymywać, chce, aby się nim opiekowano, troszczono o niego i któremu brak cech ojcowskich - dyscypliny, niezależności, zdolności kierowania własnym życiem. Może próbować znajdywać „matki" w każ 0 0 1 Fdym, czasem w kobietach, czasem w m ężczyznach cieszących się autory 0 0 1 Ftetem i władzą. Jeżeli z drugiej strony matka jest zimna, nieczuła i despotyczna, dziecko może albo przerzucić zapotrzebowanie na mat 0 0 1 Fczyną opiekę na swego ojca lub na późniejsze postaci ojców - i w tym wypadku końcowy rezultat będzie podobny do poprzedniego - albo też stać się człowiekiem myślącym jednostronnie kategoriami wyłącznie oj 0 0 1 Fcowskimi, ślepo podporządkowanym zasadom prawa, porządku i auto 0 0 1 Frytetu, który nie potrafi ani oczekiwać, ani otrzymywać miłości nie zwią 0 0 1 Fzanej z żadnymi warunkami. Rozwój tych cech będzie jeszcze silniejszy, jeżeli ojciec jest człowiekiem autorytatywnym i równocześnie bardzo przywiązanym do syna. Rzeczą charakterystyczną w tych wszystkich neurotycznych formach rozwojowych jest to, że jeden pierwiastek - ojcowski lub matczyny - nie rozwija się, lub - co się zdarza w ostrzejszych stanach neurotycznych - że role ojca i matki mieszają się, i to zarówno w stosunku do osób trzecich, jak też w stosunku do tych ról wewnątrz danego człowieka. Dalsze badanie może wykazać, że pewne typy nerwic, jak na przykład nerwica obsesyjna, rozwijają się częściej na podstawie jednostronnego przywiązania do ojca, podczas gdy inne, jak histeria, alkoholizm czy niezdolność do bronienia swoich praw i borykania się z życiem, a również różne depresje - są wynikiem jednostronnego skupie 0 0 1 Fnia emocjonalności na matce.
3. Przedmioty miłości
Miłość nie jest zasadniczo stosunkiem do jakiejś określonej osoby; jest ona postawą, pewną właściwością charak 0 0 1 Fteru, która określa stosunek człowieka do świata w ogóle, a nie do jednego „obiektu 1 ' miłości. Jeżeli dany człowiek kocha tylko jedną oso 0 0 1 Fbę, a jest obojętny wobec reszty swoich bliźnich, jego miłość nie jest miłością, lecz symbolicznym przywiązaniem albo egotyzmem. A jednak większość ludzi uważa, że miłość to sprawa obiektu, a nie zdolności. Ludzie ci często sądzą, że świadczy to o sile ich miłości, jeżeli nie kochają nikogo poza „ukochaną" osobą. Jest to taki sam błąd jak ten, o którym wspominaliśmy wyżej. Ponieważ nie dostrzega się, że miłość jest działa 0 0 1 Fniem, siłą ducha, dochodzi się do przekonania, że wystarczy jedynie znaleźć właściwy obiekt - a potem wszystko potoczy się już samo. Pogląd taki da się porównać do stanowiska człowieka, który chce malować, ale nie uczy się sztuki malarstwa, tylko twierdzi, że musi poczekać na odpo 0 0 1 Fwiedni obiekt, a potem kiedy go ju ż znajdzie, będzie malował znakomi 0 0 1 Fcie. Jeżeli naprawdę kocham jakąś osobę, kocham wszystkich, kocham świat, kocham życie. Jeżeli mogę powiedzieć do kogoś: „Kocham cię", muszę także umieć temu komuś powiedzieć: „Kocham w tobie wszyst 0 0 1 Fkich, przez ciebie kocham świat, kocham też w tobie samego siebie". Powiedzenie, że miłość jest nastawieniem wobec wszystkich, a nie wobec jednego człowieka, nie zakłada bynajmniej twierdzenia, że mię 0 0 1 Fdzy różnymi typami miłości nie zachodzą żadne różnice. Istnieją one i są zależne od przedmiotu darzonego miłością.
Najbardziej zasadniczym rodzajem miłości, który stanowi podstawę wszelkich innych typów miłości, jest miłość braterska. Przez określenie to rozumiem poczucie odpowiedzialności, troskę o dru 0 0 1 Fgiego człowieka, poszanowanie, poznanie żyjącej obok ludzkiej istoty oraz chęć ułatwienia jej życia. To właśnie jest ten rodzaj miłości, o którym wspomina Biblia, mówiąc: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego". Miłość braterska jest miłością do wszystkich ludzi; charakte 0 0 1 Fryzuje ją brak wyłączności. Jeśli rozwinąłem w sobie zdolność kochania, nie mogę^ nie kochać moich braci. W miłości braterskiej zawiera się uczucie zjednoczenia z wszystkimi ludźmi, ludzkiej solidarności i poje 0 0 1 Fdnania. Miłość braterska opiera się na uczuciu, że wszyscy
działają tu również specyficznie ludzkie czynniki psychologiczne, które rodzą ten typ miłości macierzyń 0 0 1 Fskiej. Jeden z nich można odnaleźć w elemencie narcyzmu miłości matczynej. Ponieważ kobieta dalej odczuwa niemowlę jako część samej siebie, jej miłość i zaślepienie może być zaspokojeniem jej narcyzmu. Innym umotywowaniem może być pragnienie władzy lub posiadania u matki. Bezradne i najzupełniej zdane na jej wolę dziecko zaspokaja w sposób naturalny władcze i zaborcze instynkty kobiety. Chociaż z tego samego rodzaju motywami spotykamy się często, są one prawdopodobnie mniej ważne i mniej powszechne niż motyw, który można nazwać potrzebą transcendencji. Jest to jedna z najbardziej podstawowych potrzeb człowieka i wywo 0 0 1 Fdzi się z głęboko zakorzenionej w człowieku świadomości, że nie zado 0 0 1 Fwala go rola istoty stworzonej, że nie chce pogodzić się z rolą kostki do gry wyrzucanej z kubka. Człowiek chce się czuć twórcą, kimś, kto wy 0 0 1 Fkracza poza bierną rolę tego, kto został stworzony. Wiele dróg prowadzi do radości tworzenia; najbardziej naturalną i najprostszą jest troska i miłość matki do swojego tworu. Wykracza ona poza samą siebie w swym stosunku do dziecka, miłość do dziecka nadaje jej życiu znaczenie i ważność. (Właśnie w fakcie, że mężczyzna nie może zaspokoić swojej potrzeby transcendencji, dając życie dziecku, tkwi przyczyna, że dąży on do jej zaspokajania tworząc różne dzieła rąk czy też myśli). Ale dziecko musi rosnąć. Musi opuścić łono matki, musi odejść od jej piersi; musi w końcu stać się całkowicie samodzielną istotą. Kwinte 0 0 1 Fsencją miłości matczynej jest troska o rozwój dziecka, co oznacza, że chce ona, aby dziecko oddzieliło się od niej. Tu leży zasadnicza różnica między miłością macierzyńską a miłością erotyczną. W tej ostatniej dwoje ludzi, którzy dotąd byli oddzielnymi istotami, stają się jednością. Natomiast w miłości matczynej dwoje ludzi będących jednością rozdziela się. Matka musi to nie tylko tolerować, musi chcieć pomóc w tym odej 0 0 1 Fściu. Właśnie na tym etapie miłość matczyna staje się tak trudnym zadaniem, ponieważ wymaga bezinteresowności, zdolności dawania wszystkiego, nie pragnąc w zamian nic poza szczęściem ukochanej istoty. I właśnie na tym etapie wiele matek nie jest w stanie wywiązać się z zadań, jakie stawia przed nimi miłość do dziecka. Kobieta zapatrzona w siebie, władcza i zaborcza, może być „kochającą" matką, póki dziecko jest małe. Jedynie prawdziwie kochająca kobieta, która jest szczęśliwsza, kiedy daje, niż kiedy bierze, która mocno stoi na własnych nogach, może być naprawdę kochającą matką nawet wtedy, kiedy jej dziecko zaczyna się od niej oddalać. Miłość matki do dorastającego dziecka, miłość, która dla siebie nie chce nic, jest może najtrudniej osiągalną formą miłości, a przy tym chyba najbardziej zwodniczą z powodu łatwości, z jaką matce przychodzi kochać małe dziecko. Ale właśnie dlatego kobieta może być prawdziwie kochającą matką tylko wtedy, gdy umie k o c h a ć; jeżeli potrafi kochać swego męża, inne dzieci, obcych i wszystkich ludzi. Kobieta, która nie jest zdolna do takiego uczucia, może być czułą matką jedynie wtedy, gdy dziecko jest małe, ale nie może być kochającą matką. Sprawdzianem jej prawdziwej miłości jest gotowość do pogodzenia się z odejściem dziecka - i darzenie go uczuciem nawet wtedy, gdy już odejdzie.
Podczas gdy miłość macierzyńska jest miłością do bezradnych stworzeń, miłość braterska jest miłością między równymi. Mimo że oba te uczucia O różnią się od siebie, łączy je to, że z samej istoty nie ograniczają się do jednej osoby. Jeżeli kocham mego brata, kocham wszystkich moich braci, jeżeli kocham moje dziecko, kocham wszystkie moje dzieci; po 0 0 1 Fsuwam się nawet dalej i kocham wszystkie dzieci potrzebujące mojej pomocy. Przeciwieństwem obu tych typów miłości jest miłość erotyczna; jest ona pragnieniem całkowitego połączenia się, zespolenia z drugim człowiekiem. Z samej swej natury jest wyłączna i niepowszechna; jest ona również może najbardziej zwodnicza spośród wszystkich form miłości.
Przede wszystkim często myli się ją z gwałtownym uczuciem „zako 0 0 1 Fchania się", nagłym opadnięciem barier istniejących do pewnej chwili między dwojgiem obcych sobie ludzi. Ale, jak wykazaliśmy uprzednio, to uczucie nagłej zażyłości jest z samej swej natury krótkotrwałe. Kiedy obcy człowiek stal się kimś dobrze znanym, nie ma już bariery do prze 0 0 1 Fbycia i pozbawieni zostajemy przyjemno ści, jaką przynosi nagłe osiąga 0 0 1 Fnie bliskości. „Ukochaną" osobę zaczyna się znać tak dobrze, albo po 0 0 1 Fwiedzmy raczej-tak mało-jak siebie samego. Gdyby głębiej doznawało się istnienia drugiego człowieka, gdyby można było odczuć nieskończo 0 0 1 Fność jego osobowości — nigdy by nie wydawał się tak znany i cud poko 0 0 1 Fnywania barier mógłby powtarzać się każdego dnia od nowa. Ale więk 0 0 1 Fszość szybko załatwia się z problemem zbadania swej własnej osoby, a także i innych, i uznaje sprawę za wyczerpaną. W ich odczuciu droga do zażyłości prowadzi głównie przez kontakt seksualny. Ponieważ wie 0 0 1 Fdzą z własnego doświadczenia, że odosobnienie drugiego człowieka jest przede wszystkim odosobnieniem fizycznym, fizyczne zespolenie ozna 0 0 1 Fcza przezwyciężenie tego odosobnienia. Poza tym istnieją jeszcze inne czynniki, które dla wielu ludzi ozna 0 0 1 Fczają możliwość przezwyciężenia osamotnienia. Rozmowy o swoim oso 0 0 1 Fbistym życiu, o swoich nadziejach i niepokojach, ukazywanie siebie od strony dziecinnej lub wręcz dziecięcej, odnajdywanie wspólnych zainte 0 0 1 Fresowań - wszystko to uważa się za przezwyciężenie osamotnienia. Na 0 0 1 Fwet okazywanie gniewu, nienawiści czy całkowitego braku hamulców
traktuje się jako formy zażyłości; można tym tłumaczyć wypaczony po 0 0 1 Fciąg, jaki często odczuwają wobec siebie pary małżeńskie, które wydają się sobie bliskie jedynie w łóżku albo wtedy, gdy dają upust swojej wzajemnej nienawiści czy wściekłości. Ale zażyłość przejawiająca się w takich formach zmierza do stopniowego zaniku w miarę upływu czasu. W rezultacie zaczyna się szukać miłości z kimś innym, z jakimś nowym obcym. Znowu obcy człowiek przekształca się w „bliską" osobę, znowu uczucie zakochania się jest podniecające i mocne - i znowu powoli, stopniowo zaczyna tracić tę intensywność i kończy się pragnieniem no 0 0 1 Fwego podboju, nowej miłości. I niezmiennie towarzyszy temu złudzenie, że nowa miłość będzie inna niż poprzednie. Tworzenie się tych złudzeń w wysokim stopniu wspomaga zwodniczy charakter pożądania seksual 0 0 1 Fnego. Pożądanie seksualne zmierza do zespolenia; nie jest ono bynajmniej jedynie fizyczną żądzą, pozbyciem się bolesnego napięcia. Ale pożądanie seksualne może pobudzić niepokój wywołany samotnością, pragnienie, aby zdobyć lub zostać zdobytym, próżność, chęć zadania bólu, a nawet niszczenia — w takim samym stopniu, jak może je pobudzić miłość. Wydaje się, że pożądanie seksualne może stopić się z jakąkolwiek silną emocją lub być przez nią pobudzone, a miłość stanowi tylko jedną z ("j nich. Ponieważ większość ludzi łączy pożądanie seksualne z pojęciem \j miłości, łatwo dochodzą do błędnego mniemania, że się kochają, kiedy ' pożądają się fizycznie. Miłość może budzić pragnienie seksualnego zespolenia, a wtedy stosunek fizyczny pozbawiony jest łapczywości, prag 0 0 1 Fnienia ujarzmienia kogoś lub chęci, aby samemu zostać ujarzmionym, przepojony jest natomiast czułością. Jeżeli to nie miłość pobudza prag 0 0 1 Fnienie fizycznego zespolenia, jeżeli miłość fizyczna nie jest równocześnie miłością braterską, nigdy nie prowadzi do związku, który by nie miał charakteru orgiastycznego i nie był przemijający. Pociąg seksualny two 0 0 1 Frzy na krótko złudzenie związku, a jednak bez miłości „związek" ten pozostawia obcych równie daleko od siebie, jak byli przedtem - zdarza się niekiedy, że zaczynają się siebie wstydzić lub nawet nienawidzić; kiedy znikają złudzenia, dwoje ludzi zaczyna odczuwać wobec siebie chłód i obcość jeszcze wyraźniej niż uprzednio. Czułość nie jest bynaj 0 0 1 Fmniej, jak to utrzymywał Freud, sublimacją instynktu seksualnego; jest bezpośrednim wynikiem braterskiej miłości i istnieje zarówno w fizycz 0 0 1 Fnej, jak i w niefizycznej formie miłości. W miłości erotycznej panuje wyłączność, której brak w miłości bra 0 0 1 Fterskiej i macierzyńskiej. Ten ekskluzywny charakter miłości erotycznej stanowi podstawę dalszych rozważań. Nierzadko ekskluzywność miłości erotycznej interpretuje się fałszywie jako przywiązanie oparte na chęci posiadania. Często można spotkać dwoje „zakochanych" w sobie ludzi, którzy poza tym nie kochają nikogo. Ich miłość jest w rzeczywistości egotyzmem a deux; są dwojgiem ludzi, utożsamiających się wzajemnie, którzy problem osamotnienia rozwiązują powiększając zasięg jednostki do dwóch osób. Czują, że udaje im się przezwyciężyć samotność, a jednak, wobec tego, iż są oddzieleni od reszty ludzkości, pozostają od 0 0 1 Fseparowani jedno od drugiego i są dla siebie zupełnie obcy; zespolenie, jakie odczuwają, jest złudzeniem. Miłość erotyczna jest ekskluzywna, lecz kocha ona w drugim człowieku całą ludzkość, wszystko, co żywe. Jest ekskluzywna tylko w tym sensie, że pozwala zespolić się w pełni i mocno tylko z jednym człowiekiem. Miłość erotyczna wyklucza miłość w stosunku do innych ludzi tylko w sensie erotycznego związku, pełnego związania się we wszystkich aspektach życia - ale bynajmniej nie w sensie głębokiej miłości braterskiej. Miłość erotyczna, jeżeli jest miłością, ma jedną przesłankę. Kocham z głębi mojej istoty - i przeżywam drugiego człowieka również do głębi jego lub jej istoty. A istota wszystkich ludzi jest identyczna. Wszyscy jesteśmy częścią Jedności; jesteśmy Jednością. Jeśli tak jest, nie powinno stanowić żadnej różnicy, kogo kochamy. Miłość powinna być zasadniczo aktem woli, decyzji całkowitego oddania życia życiu drugiego człowieka. Jest to w rzeczywistości rozumowe uzasadnienie idei nierozerwalności małżeństwa i szeregu innych form tradycyjnego związku, w którym dwój e partnerów nigdy się nie wybiera wzajemnie, lecz zostaj ą dla siebie wybrani - i mimo to oczekuje się od nich wzajemnej miłości. We współ 0 0 1 Fczesnej kulturze Zachodu zasada ta wydaje się zupełnie fałszywa. Miłość ma powstać w wyniku spontanicznej emocjonalnej reakcji - nagiego opanowania przez uczucie, któremu nie sposób się oprzeć. Z takiej perspektywy widzi się jedynie swoiste cechy dwóch zainteresowanych jednostek - a nie fakt, że wszyscy mężczyźni są cząstką Adama, a wszy 0 0 1 Fstkie kobiety cząstką Ewy. Nie dostrzega się w miłości erotycznej bardzo doniostego czynnika, jakim jest wola. Kochanie kogoś to nie tylko sprawa silnego uczucia - to również decyzja, osąd. obietnica. Gdyby miłość była wyłącznie uczuciem, nie byłoby podstawy do obietnicy do 0 0 1 Fzgonnej wzajemnej miłości. Uczucie przychodzi i może odejść. Skąd mogę wiedzieć, czy pozostanie ono na zawsze, skoro w mój akt nie jest włączony ani osąd, ani decyzja? Biorąc pod uwagę te wszystkie poglądy, można by dojść do wniosku, że miłość jest wyłącznie aktem woli i oddania się i że dlatego rzeczą zasadniczo obojętną jest, kim są dwie kochające się osoby. Czy małże 0 0 1 Fństwo zostało zaaranżowane przez innych, czy było wynikiem osobistego wyboru, jeśli zostało zawarte, akt woli powinien gwarantować trwałość miłości. Pogląd ten zdaje się nie uwzględniać paradoksalnego charakteru natury ludzkiej i miłości erotycznej. Wszyscy jesteśmy jednością - a jednak każdy z nas jest jedyną w swoim rodzaju, niepowtarzalną istotą. W naszych stosunkach z innymi ludźmi powtarza się ten sam paradoks. Ponieważ wszyscy jesteśmy jednością, możemy kochać w duchu miłości braterskiej każdego w taki sam sposób. Ale skoro równocześnie wszyscy różnimy się od siebie, miłość erotyczna wymaga pewnych swoistych, zupełnie indywidualnych czynników; mogą się one wytworzyć między pewnymi ludźmi, ale nie między wszystkimi.
zainteresowanie innymi i zainteresowanie sobą samym są nieuchronnie przeciwstawne? Byłoby tak, gdyby egoizm i miłość własna były tym samym. Lecz założenie takie jest akurat błędem, który doprowadził do tylu mylnych wniosków dotyczących naszego problemu. E g o i z m i miłość własna nie tylko nie są tym samym, ale są wręcz przeciwstawne. Egoista kocha siebie nie za wiele, ale za mało; w rzeczywistości niena 0 0 1 Fwidzi siebie. Ten brak czułości i troski o siebie, który jest tylko jednym z przejawów braku produktywności, sprawia, że egoista czuje się pusty i zawiedziony. Nieuchronnie staje się nieszczęśliwy i gorączkowo usiłuje ciągnąć z życia zadowolenie, którego osiągnięcie sam sobie uniemożli 0 0 1 Fwia. Wydaje się, że człowiek taki zbytnio dba o siebie, w rzeczywistości jednak dokonuje tylko bezowocnych prób, aby ukryć i jakoś zrekompen 0 0 1 Fsować niepowodzenia w pielęgnacji swojego prawdziwego ja. Freud utrzymuje, że egoista pełen jest samouwielbienia, jakby odwrócił swoją mitość od innych i skierował ją ku własnej osobie. Prawda, że egoiści nie potrafią kochać innych, ale nie potrafią też kochać siebie s a m y c h. Łatwiej jest zrozumieć egoizm porównując go z zachłannym zainte 0 0 1 Fresowaniem się innymi, z czym spotykamy się na przykład u przesadnie troskliwej matki. Choć jest najgłębiej przekonana, że jest ogromnie czuła dla swojego dziecka, w istocie odczuwa głęboko ukrywaną wrogość wobec obiektu swego zainteresowania. Jej zainteresowanie jest przesa 0 0 1 Fdne nie dlatego, że zbyt mocno kocha dziecko, ale dlatego, że musi rekompensować niemożność kochania w ogóle. Ta teoria istoty egoizmu zrodziła się z psychoanalitycznych badań neurotycznego „braku egoizmu", symptomu nerwicy spotykanego u nie 0 0 1 Fmałej ilości ludzi, którzy jednak nie cierpią zazwyczaj z powodu tego objawu, lecz innych z nim związanych, jak depresja, zmęczenie, niezdo 0 0 1 Flność do pracy, zawody w sprawach miłosnych itp. Brak egoizmu nie tylko nie jest odczuwany jako symptom choroby; często jest on tą jedyną zbawczą cechą charakteru, którą tacy ludzie się chlubią. „Nieegoistyczny" człowiek „nie chce niczego dla siebie", „żyje tylko dla innych", jest dumny z tego, że nie uważa się za kogoś ważnego. Dziwi go bardzo, iż mimo że nie jest egoistą, jest nieszczęśliwy i że jego stosunki z najbliż 0 0 1 Fszymi nie układają się najlepiej. Badania wykazują, że brak egoizmu tego człowieka nie występuje obok innych symptomów choroby, lecz jest właśnie jednym z nich, i to często tym najważniejszym; że cierpi on na paraliż zdolności kochania, radości z czegokolwiek; że jest pełen wrogości wobec życia i że poza fasadą „braku egoizmu" kryje się subte 0 0 1 Flny, niemniej jednak ostry egocentryzm. Cz łowieka takiego można wy 0 0 1 Fleczyć jedynie wtedy, jeżeli jego „brak egoizmu" również uzna się za jeden z symptomów chorobowych, łącznie z innymi, i wyciągnie się go z bezproduktywności, leżącej u podstaw zarówno jego „braku egoizmu", jak i szeregu innych niedomagań. Istota „braku egoizmu" przejawia się szczególnie wyraźnie w skut 0 0 1 Fkach, jakie wywiera na otoczeniu; w naszej kulturze najczęściej we wpływie, jaki „nieegoistyczna" matka wywiera na swoje dzieci. Wierzy ona, że dzięki temu, iż jest pozbawiona egoizmu, jej dzieci odczują, co to znaczy być kochanym, i nauczą się z kolei, co to znaczy kochać. Jednakże skutek wywołany jej „brakiem egoizmu" w najmniejszym na 0 0 1 Fwet stopniu nie odpowiada oczekiwaniom. Dzieci nie okazują szczęścia istot przekonanych, że się je kocha; są niespokojne, pełne napięcia, boją się wywołać niezadowolenie matki i starają się postępować tak, aby nie zawieść jej oczekiwań. Na ogół odbija się na nich ukrywana wrogość matki wobec życia, którą raczej wyczuwają, niż zdają sobie z niej jasno sprawę, i w końcu nasiąkają nią same. Ogółem biorąc, wpływ „nieegoistycznej" matki nie różni się wiele od wpływu matki egoistki, a w istocie jest on często gorszy, ponieważ jej „brak egoizmu" powstrzy 0 0 1 Fmuje dzieci od krytycznej oceny jej post ępowania. Ciąży na nich obowią 0 0 1 Fzek, by nie sprawiać jej zawodu; pod płaszczykiem cnoty uczy się je niechęci do życia. Jeżeli ktoś ma okazję zaobserwować, jaki wpływ może wywierać matka, w której żyje prawdziwa miłość własna, zobaczy, że nic skuteczniej nie wpaja dziecku pojęcia, czym jest miłość, radość i szczęście, jak to że jest kochane przez matkę, która kocha sama siebie. Trudno o lepsze podsumowanie poglądów na temat miłości samego siebie jak słowa wypowiedziane na ten temat przez Mistrza Eckharta: „Jeżeli kochasz samego siebie, kochasz każdego tak, jak kochasz siebie. Jeśli kochasz innego człowieka mniej niż siebie samego, nie umiesz prawdziwie kochać siebie, jeżeli jednak kochasz wszystkich jednakowo, włączając w to i siebie, będziesz wszystkich kochał jak jedną osobę, a tą osobą jest zarówno Bóg, jak i człowiek. A zatem ten jest wspaniałym i prawym człowiekiem, kto kochając siebie, w ten sposób kocha wszyst 0 0 1 Fkich".
E. MIŁOŚĆ BOGA
Stwierdzono powyżej, że podstawową przyczyną naszej potrzeby miłości jest uczucie osamotnienia i wynikające zeń pragnienie przezwyciężenia niepokoju wywołanego tym osamotnieniem poprzez uczucie zespolenia. Religijna forma miłości, ta, która nazywa się miłością Boga, nie jest, używając terminów psychologicznych, niczym innym. I ona wypływa z potrzeby przezwyciężenia samotności i osiągnięcia zespolenia. W rzeczy 0 0 1 Fwistości miłość Boga posiada tyle różnych właściwości i aspektów, ile ma ich miłość człowieka; odnajdujemy tu również w znacznej mierze podobne zróżnicowanie. We wszystkich teistycznych religiach, obojętne, czy są one politeistyczne, czy monoteistyczne, Bóg reprezentuje wartość najwyższą, dobro najbardziej upragnione. Tak więc swoistość znaczenia Boga zależy od tego, co dla danego człowieka stanowi owo dobro najbardziej upragnio 0 0 1 Fne. Aby zrozumieć pojęcie Boga, należy rozpocząć od analizy struktury człowieka, który Boga wielbi.
Rozwój rodzaju ludzkiego na podstawie naszych o nim wiadomości można scharakteryzować jako uwalnianie się człowieka od natury, od matki, od więzów krwi i ziemi. W początkach historii ludzkiej człowiek, mimo że już pozbawiony pierwotnej jedności z naturą, ciągle jeszcze trzyma się kurczowo tych początkowych więzów. Powracając do nich czuje się bezpieczny. Wciąż jeszcze odczuwa swoją tożsamość ze światem zwierzęcym i roślinnym i próbuje odnaleźć tę jedność poprzez ścisły związek ze światem natury. Wiele prymitywnych wierzeń odzwierciedla to stadium rozwojowe. Zwierzę zostaje przekształcone w totem; podczas najbardziej uroczystych aktów religijnych albo na wojnach nosi się maski zwierzęce, czci się zwierzę jak Boga. W późniejszym stadium rozwoju, kiedy ludzka zręczność osiągnęła już poziom rzemieślniczy i artystyczny, kiedy człowiek przestaje być wyłącznie zdany na dary natury — na owoc, który znajdzie, lub zwierzę, które zabije - człowiek przeobraża się w boga dzieła swoich rąk. Jest to okres oddawania czci bożkom wyrabia 0 0 1 Fnym z gliny, srebra lub złota. Człowiek przenosi swoje własne siły i umiejętności na przedmioty, jakie tworzy, i w tak wyalienowany sposób czci swoją dzielność, swoje dobra. W jeszcze późniejszym okresie czło 0 0 1 Fwiek nadaje swym bóstwom postać ludzką. Wydaje się, że mogło to nastąpić dopiero wówczas, gdy w jeszcze większym stopniu uświadomił sobie samego siebie, kiedy odkrył, że człowiek jest najwyższą i najczci 0 0 1 Fgodniejszą „rzeczą" na świecie. W tej fazie czci antropomorficznego boga obserwujemy rozwój w dwóch zakresach. Jeden dotyczy kobiecej lub męskiej natury bogów, drugi stopnia dojrzałości, jaki człowiek osią 0 0 1 Fgnął, określającego zarówno charakter jego bogów, jak i charakter mi 0 0 1 Fłości, jaką ku nim żywi. Pomówmy najpierw o przejściu od religii, w której najważniejszą osobą jest matka, do religii koncentrującej się na ojcu. Zgodnie z wiel 0 0 1 Fkimi i przełomowymi odkryciami Bachofena i Morgana w połowie XIX wieku, mimo że ich poglądy odrzuciła większość kół akademickich, można prawie z całą pewnością stwierdzić, że w wielu kulturach patria-rchalną fazę religii poprzedzała faza matriarchatu. W fazie tej najważ 0 0 1 Fniejszą postacią jest matka. Ona jest boginią, ona również sprawuje władzę w rodzinie i w społeczeństwie. Aby zrozumieć istotę religii opar 0 0 1 Ftej na matriarchacie, musimy sobie jedynie przypomnieć, co powiedziano wyżej o istocie miłości matczynej. Miłość matki nie jest niczym uwaru 0 0 1 Fnkowana, jest wszechopiekuńcza, wszechogarniająca; ponieważ miłość ta nie jest niczym uwarunkowana, nie można nią również kierować ani nie można jej zdobyć. Jej obecność daje ukochanej osobie poczucie błogości, brak wytwarza uczucie zagubienia i krańcowej rozpaczy. Ponie 0 0 1 Fważ matka kocha swoje dzieci dlatego, że są jej dziećmi, a nie dlatego, że są „dobre", posłuszne czy że spełniają jej życzenia i rozkazy, miłość macierzyńska zasadza się na równości. Wszyscy ludzie są równi, ponie 0 0 1 Fważ wszyscy są dziećmi matki, wszyscy są dziećmi Matki Ziemi. Następne stadium ewolucji rodzaju ludzkiego, jedyne, o którym po 0 0 1 Fsiadamy gruntowną wiedzę i gdzie nie musimy opierać się na wnioskach i rekonstrukcjach, to faza patriarchatu. W okresie tym matka zostaje zdetronizowana ze swego najwyższego stanowiska. Najwyższą istotą staje się ojciec. Dzieje się tak zarówno w religii, jak i w społeczeństwie. Z natury miłości ojcowskiej wynika, że stawia ona pewne żądania, ustala zasady i prawa; miłość do syna zależy od jego podporządkowania się żądaniom ojca. Ojciec najbardziej lubi tego syna, który jest doń najbar 0 0 1 Fdziej podobny, tego, który mu okazuje najwięcej posłuszeństwa i który najlepiej się nadaje, aby stać się jego sukcesorem i odziedziczyć jego mienie. (Rozwój społeczeństwa patriarchalnego idzie w parze z rozwo 0 0 1 Fjem własności prywatnej). W następstwie tego społeczeństwo patriarchalne staje się hierarchiczne; równość między braćmi ustępuje miejsca współzawodnictwu i wzajemnym walkom. Czy myślimy o kulturze hin 0 0 1 Fduskiej, egipskiej lub greckiej, czy judeochrześcijańskiej lub muzułma 0 0 1 Fńskiej, znajdujemy się w obrębie świata patriarchalnego, z jego męskimi bogami, nad którymi króluje jeden główny bóg lub z którego wyelimi 0 0 1 Fnowano wszystkich bogów z wyjątkiem Jedynego Boga. Skoro jednak z ludzkiego serca nie da się wykorzenić pragnienia miłości matki, trudno się dziwić, że postaci kochającej matki nigdy nie usunięto całkowicie z panteonu. W religii żydowskiej powracają macierzyńskie aspekty Boga, szczególnie w różnych prądach mistycyzmu. W religii katolickiej matkę symbolizuje Kościół i Matka Boska. Nawet protestantyzm nie usuwa całkowicie postaci Matki Boskiej, choć pozostaje tam ona w ukryciu. Luter przyjął naczelną zasadę, że nic, co człowiek czyni, nie może spro 0 0 1 Fwadzić miłości Boga. Miłość Boga jest łaską, postawa religijna to wiara w tę łaskę, to stanie się małym i bezbronnym; żadne dobre uczynki nie mogą wpłynąć na Boga ani sprawić, by Bóg nas kochał - wbrew temu, co twierdzą doktryny katolickie. W katolickiej doktrynie na temat do 0 0 1 Fbrych uczynków możemy rozpoznać elementy patriarchalizmu; mogę zdobyć miłość ojca, okazując mu posłuszeństwo i spełniając jego żąda 0 0 1 Fnia. Natomiast doktryna luterańska, mimo bardzo wyraźnie patriarchal 0 0 1 Fnego charakteru, zawiera w sobie ukryty element matriarchalny. Miłości matki nie można zdobyć; po prostu albo jest, albo jej nie ma; wszystko, co mogę zrobić, to wierzyć (jak mówi psalmista: „Aleś ty jest, któryś mnie wywiódł z żywota, czyniąc mi dobrą nadzieję jeszcze u piersi matki mojej" 16 ) i przemienić się w bezradne, bezsilne dziecko. Cechą szczegól 0 0 1 Fną wiary luterańskiej jest to, że postać matki usunięto w niej z ekspono 0 0 1 Fwanego miejsca i zastąpiono postacią ojca; zamiast pewności, że się jest kochanym przez matkę, głęboko nurtująca człowieka wątpliwość i licze 0 0 1 Fnie, wbrew wszelkim nadziejom, na niczym nie uwarunkowaną miłość ojca stanowi jej rys zasadniczy. Musiałem omówić tę różnicę między matriarchalnym i patriarchalnym elementem w religii, aby wykazać, że charakter miłości Boga zależy od matriarchalnych i patriarchalnych aspektów w danej religii. Aspekt patriarchalny każe mi kochać Boga jak ojca; zakładam, że jest on spra 0 0 1 Fwiedliwy i surowy, że karze i nagradza, i wreszcie że kiedyś wybierze mnie jako swego ulubionego syna, tak jak Bóg wybrał Abrahama Izraela, jak Izaak wybrał Jakuba, jak Bóg wybiera swój wybrany naród. W matriarchalnym aspekcie religii kocham Boga