Pobierz Historia Literatury Polskiej Klasycyzmu i Romantyzmu i więcej Notatki w PDF z Historia i teoria literatury tylko na Docsity! ROMANTYZM https://www.youtube.com/@PolskaPoezja/videos Alojzy Feliński (1771-1820) Polski poeta, dramatopisarz, tłumacz, historyk i teoretyk literatury. Pochodził z rodziny szlacheckiej Felińskich herbu Farensbach. Od 1788 roku pracował jako dependent w kancelarii prawnej w Lublinie, a poprzez tamtejszą palestrę zbliżył się do K. Koźmiana. Wkrótce porzucił palestrę, wyruszył do T. Czackiego i wraz z nim w roku 1789 wyjechał na sejm do Warszawy. W latach 1789–1792 przebywał w Warszawie i uczestniczył w obradach Sejmu Czteroletniego. W tym okresie pisywał bezimiennie broszury polityczne i tworzył swe pierwsze poważniejsze utwory literackie. Pierwsze utwory zaczął pisać w latach 1788–1789, będąc kancelarzystą (dependentem) w Lublinie. Większość swoich dzieł napisał jednak w latach 1800–1815 podczas pobytu w Osowej. Jego najsłynniejszym utworem jest pieśń hymniczna Pieśń narodowa za pomyślność króla (1816) napisana na zamówienie wielkiego księcia Konstantego na cześć króla Królestwa Polskiego, Aleksandra I, która w wersji Antoniego Goreckiego zyskała popularność w okresie XIX wieku jako hymn patriotyczny i kościelny Boże, coś Polskę. Poza tym był autorem dramatu Barbara Radziwiłłówna (1811) i pieśni: Pochwała Kościuszki (1792) oraz Pieśń ochotników (1794). W 1816 roku opublikował pracę na temat ortografii Przyczyny używanej przeze mnie pisowni. Odrzucał w niej używaną dotychczas w języku polskim literę á, zachowywał é i ó. Zalecał także pisownię wyrazów być, kłaść, wieść, a na miejscu dawniej używanych 'i' oraz 'y' wprowadził 'j'. Jako tłumacz przełożył na język polski Ziemianina, czyli Ziemiaństwo francuskie Jacques’a Delille’a, adaptował też dramaty: Vittorio Alfieriego i Proespera Joylot de Crébillona. Barbara Radziwiłłówna Alojzy Feliński – Z tych wszystkich tragedii w stylu francuskim najlepsza, jedyna, którą w tym rodzaju nazwać można dobrą, jest Barbara Felińskiego. Podpada ona tym samym zarzutom, ma te same zasadnicze wrodzone błędy, co szkoła, z której wyszła, ale w szkole ma miejsce wcale zaszczytne. Pod względem charakterów, budowy, patetyczności scen, przewyższa wszystkie współczesne dramata polskie, a może nie ustępuje mniej świetnym francuskim, choćby samego Corneille'a lub Racine'a. Premiera była sukcesem. Urodził się w 1771 na Wołyniu. Inspiracją do napisania Barbary miała być Ludgarda Kropińskiego. Zimą 1815 Feliński przybył do Warszawy i uczestniczył w publicznej lekturze swej tragedii u hrabiego Jana Tarnowskiego i w salonie Mostowskich. Autorska nieśmiałość, poczucie niedoskonałości utworu stały u źródła kilkoletniej zwłoki między powstaniem a wystawieniem tragedii. U podstawy popularnosći i tryumfu Barbary leży wspaniały wizerunek charakteru narodowego. On to sprawił, że nie zniknęła ze sceny po 1830. Barbara jest wariantem Recine'owskieg motywu Bereniki. Feliński prezentuje inną postać konfliktu między uczuciem a racją państwową: tutaj król walczy z narodem o uznanie prawowitej żony, której jednak nie powinien był zaślubić. Już pierwsza scena przedstawia centralny problem – konflikt miłości i władzy. Przeciwnika w pierwszym 'starciu' są: „niewzruszony” Boratyński, jako marszałek sejmu „wystawujący naród cały”, reprezentant majestatu Rzeczypospolitej, który „zdaje się nie mieć względu na nic, prócz Boga, praw i ojczyzny” oraz Izabela, siostra królewska, powiernica Barbary, nieszczęśliwa królowa węgierska, rzeczniczka miłości brata i przyjaciółki, a zarazem wcielenie ideału przyjaźni. W scenie drugiej pojawia się Barbara i wykłada widowni racje serca. Barbara w tej scenie mobilizuje całe współczucie widza, wzrusza go bliskim mu obrazem idealnej, ponadczasowej miłości. Barbara i August stanowią wszak wspaniałą parę sentymentalnych kochanków. Akt drugi należy do Augusta. Pokazuje się on najpierw widowni jako władca, potem jako kochanek i mąż. Kolejność ta ma znaczenie. August przede wszystkim jest królem. Scena pierwsza przynosi obrazy jagiellońskiej potęgi, w drugiej natomiast autor wprowadzi wizerunek dostatniej i wspaniałej Polski, której teraz grozi zamęt wewnętrzny. Z jednej strony małżeństwo króla pozostaje sprawą publiczną, z drugiej natomiast postawa królewskich małżonków to sentymentalna w swej proweniencji obrona prywatnego prawa do szczęścia. W prawdzie naród, zgodnie z klasycystycznymi regułami, jest usunięty poza scenę, ale jego obecność we wpółprzedstawionej przestrzeni dramatu posiada logiczne uzasadnienie. On jest tutaj „stroną” w konflikcie. Słnna tyrada Boratyńskiego z aktu III nie tylko wyrażała uczucia scenicznego narodu, lecz także emocje widowni. Feliński kontrastuje obie kobiety (Barbara i matka króla) już w pierwszym akcie nie tylko w planie psychologicznym, ale i symbolicznym. Traktuje Bonę jako wcielenie ambicji i żądzy władzy, Barbarę zaś – jako wcielenie bezinteresownego, wielkiego uczucia. Czyste zło władzy oparte na pozbawionym uczuć intelekcie tworzy postać Bony. Przeciwstawione mu ostaje czyste dobro, cnota łącząca miłość do męża z miłością do ojczyzny. Antynomiczność tych postaci jest wieloplanowa. Z planu fabuły przenosi się na plan konstrukcji, odwołując się do przeciwstawnych systemów literackich: sentymentalizmu (Barbara) i klasycyzmu (Bona). W mitycznym planie dziejów narodowych Bona jest symbolem obcych złych mocy, działających zawsze na szkodę wybranego kraju. Barbara zaś uosabia Polonię. Poprzez postać Bony ujawnia się tutaj esencja bytu, który stanowi przecież symetrię przeciwieństw, nieuchronny związek dobra i zła. Nieuchronne poczucie sprzeczności świata zostaje w finale wyakcentowane w retorycznym pytaniu Izabeli: Jakże ty więc, o Boże! Jesteś sprawiedliwym? Kazimierz Brodziński (ur. 8 marca 1791 w Królówce, zm. 10 października 1835 w Dreźnie) – polski poeta epoki sentymentalizmu, historyk, teoretyk i krytyk literacki, tłumacz, publicysta i myśliciel chrześcijański, powszechnie uważany za najwybitniejszego twórcę preromantyzmu w Polsce. Brodziński jest przedstawicielem sentymentalizmu, autorem elegii, sielanek (Wiesław 1820) i prac teoretycznych. W 1818 ogłosił w „Pamiętniku Warszawskim” słynną pracę O klasyczności i romantyczności tudzież o duchu poezji polskiej[13], gdzie postawił pytanie o przyszłość literatury polskiej, z jednej strony pozostającej pod wpływem klasycyzmu francuskiego, realizującego wzorce normatywnej poetyki, z drugiej ulegającej romantycznej manierze literatury niemieckiej („okres burzy i naporu”), skłaniającej się ku tradycji chrześcijańskiego średniowiecza. Zdaniem Brodzińskiego literatura polska, aby osiągnąć odrębność, powinna zwrócić się w stronę rodzimości, podążać za własnym „czuciem narodowym” i „charakterem narodowym”, który postrzegał jako sielski i sentymentalny, a realizację tych założeń widział w sielance (rozprawa O idylli pod względem moralnym 1823). Sielanka była dla niego nie tylko gatunkową propozycją literacką, lecz filozofią, sposobem na życie, kategorią moralną, a także narodową. Jako słowianofil, przekonany o wyjątkowości narodu, początków i fundamentów cnót narodowych upatrywał w rolnictwie, pracach na roli, przyrodzie, wsi polskiej – skąd wywodził podstawowe wyróżniki literatury Styl Składający się z dwóch pieśni poemat utrzymany jest w nastroju bajronowskiego pesymizmu. Typowa dla gatunku jest także atmosfera grozy i tajemniczość, co osiągnięte zostaje przez brak chronologicznej ciągłości zdarzeń i umieszczenie ich na tle pejzażu stepowego. Uhistorycznienie fabuły stanowi nawiązanie do scottowskiego historyzmu. Maria autorstwa Antoniego Malczewskiego to pierwsza polska realizacja gatunku (została napisana w 1824 roku, a opublikowana w 1825), jakim jest powieść poetycka. Malczewskiego do napisania tego utworu zainspirowała historia o zbrodni dokonanej na Gertrudzie Komorowskiej, pierwszej żonie Szczęsnego Potockiego, na polecenie teścia, Franciszka Salezego Potockiego. Autor nie odtworzył jednak historii dokładnie, zmienione zostały także czas i miejsce wydarzeń — w powieści odbywają się one w XVII wieku na Ukrainie. Utwór charakteryzuje specyficzny byronowski pesymizm (Malczewski silnie inspiorwał się Byronem) – mówi się, że to „poemat skrajnego pesymizmu” — a także nastrój grozy, konfrontacja z tajemnicą istnienia i śmierci. Żyjąc w skrajnej nędzy, Malczewski napisał i wydał w 1825r. własnym sumptem Marię. To, jak tego dokonał, pozostanie jedną z tajemnic jego nieprzeciętnych zdolności. Tło fabularne "Marii" tworzą autentyczne wydarzenia, związane ze zbrodnią dokonaną 13 lutego 1771 roku na Gertrudzie Komorowskiej – pierwszej żonie Szczęsnego Potockiego, uprowadzonej i zamordowanej na polecenie oburzonego mezaliansem teścia, wojewody wołyńskiego, Franciszka Salezego Potockiego. Fakty historyczne zostały przez autora potraktowane z charakterystyczną dla powieści poetyckiej swobodą: czas akcji przesunął z XVIII wieku na XVII, a miejsce wydarzeń – z Wołynia na Naddnieprze. Składający się z dwóch pieśni poemat utrzymany jest w nastroju bajronowskiego pesymizmu. Maria Grabowska i Maria Janion [w: "Mały słownik pisarzy polskich. Część pierwsza", Warszawa 1969] ustaliły, że: "Niektórzy badacze pesymizm ten chcieli traktować w kategoriach swoistego tragizmu egzystencjalnego, przekonania o rozpaczliwym bezsensie bytu ludzkiego, o daremnej męce istnienia. W istocie góruje w »Marii« romantyczne rozumienie tragizmu. W bohaterze poematu, Wacławie, tkwią bowiem zapowiedzi jednej głównych kreacji polskiego romantyzmu – tragicznego buntownika, uwikłanego w nierozwiązywalne konflikty ze światem, szarpiącego się wśród sprzecznych wartości etycznych". W wydaniu "Marii" w wersji Biblioteki Narodowej autor opracowania Józef Ujejski zauważył we wstępie [w: Antoni Malczewski, "Maria", Kraków 1925]: Obrazu przeszłości polskiej na Ukrainie dopełnia jeszcze Kozak. Do polskiej przeszłości należy, bo jest on z tych, co "z rodu panom wierni". Ale od poziomego chłopa różni się i postawą, i całym zachowaniem się, i całą swoją naturą. "Poddany, lecz swobodę z ojca powziął łona", i wierność jego nie łączy się bynajmniej z jakimś poczuciem przymusu. Kark ma twardy i spojrzenie harde. Poeta wyraźnie lubi na niego patrzeć, a widzi go w całej krasie dzikiego junactwa, widzi przede wszystkim na stepie "z wichrem ukraińskim w zawodach", na koniu, co jak on "dziki lecz posłuszny żyje" i z nim razem i ze stepem stanowi jedną "dziką duszę". Nie dał Malczewski temu Kozakowi rozmyślnie żadnych rysów indywidualnych. Nie dał nawet imienia. Widział w nim i przedstawił typ – gatunek. Rysy same ogólne: umiłowanie swobody i pędu, zabobonność, czułość "na śliczne czarne oczy", "dumka żałośna" na ustach. Cały on zresztą jest dumką w tym poemacie, wcieloną poezją Ukrainy, tak, jak górale Scotta są wcieloną poezją Szkocji. W dedykacji adresowanej do Juliana Ursyna Niemcewicza autor napisał, iż jego dzieło tworzą obrazy ciemną farbą nakreślone. Typowa dla gatunku jest także atmosfera grozy i tajemniczości, co osiągnięte zostaje przez brak chronologicznej ciągłości zdarzeń i umieszczenie ich na tle pejzażu stepowego. Julian Krzyżanowski [w: "Dzieje literatury polskiej", Warszawa 1979] konkluduje: Gdy młody Wacław, po rozbiciu Tatarów, spieszy do żony – zastaje zimne zwłoki, żegna je i rusza w świat, by pomścić zbrodnię, której sprawcy się domyśla. W ten sposób na karty poematu padł cień romantyczny, młody bowiem i szlachetny rycerz, przybity nieszczęściem, zmienia się w przestępcę z musu, w przyszłego ojcobójcę. Równocześnie zaś karty te rozbrzmiewały pogłosami historyczno- wojennymi, wprowadzając motyw walk polsko-tatarskich, który odtąd przez wiele lat będzie jednym z ulubionych tematów wierszowanych powieści poetyckich czy pisanych prozą historycznych. Dzięki temu właśnie Ukraina, odmalowana w "Marii" barwami niezwykle wyrazistymi, jako kraj melancholijnego czaru, zmieniła się w swoistą literacką ziemię obiecaną, pełną rodzimej egzotyki, i to właśnie stało się punktem wyjścia dla uwag o szkole ukraińskiej, za której twórcę i mistrza poczytywano właśnie Malczewskiego. Miłość i zbrodnia "Maria. Powieść ukraińska" wzoruje się, jeśli chodzi o gatunek, na powieści poetyckiej, których mistrzem był lord Byron. Podtytuł dzieła wskazuje również na istotną dla romantyków "lokalizację geograficzną" (np. u Mickiewicza była "Grażyna. Powieść litewska"). Istotną, bo dla twórców tej epoki ważne było odwołanie się do tego, co lokalne, regionalne, zatem – jak wierzono – autentyczne. Antoni Malczewski powrócił w "Marii" do ziem, z którymi był związany: poeta urodził się prawdopodobnie w Kniahininie na Wołyniu, dzieciństwo spędził na Podolu i na Ukrainie. Na tle tego ukraińskiego pejzażu przedstawił tragiczną historię, która nawiązywała do autentycznych wydarzeń z lat 70. XVIII wieku. Chodziło o zamordowanie Gertrudy Komorowskiej, pierwszej żony Stanisława Szczęsnego Potockiego (syna jednego z najbogatszych magnatów Rzeczypospolitej). Mord został dokonany najprawdopodobniej na polecenie ojca Stanisława, Franciszka Salezego Potockiego, który był przeciwny temu małżeństwu. Autor "Marii" tę dramatyczną historię przetworzył artystycznie i cofnął o sto lat. – Umieścił ją do XVII wieku, bo to pozwalało mu ukazać step ukraiński jako miejsce, gdzie rozgrywają się okrutne morderstwa, ale i okrutne wojny – mówiła w Polskim Radiu dr Dorota Sawicka. A na historię tę składają się losy syna wojewody, Wacława, który w swoich wędrówkach po pustym stepie spotyka piękną Marię, córkę Miecznika, i żeni się z nią. Małżeństwa tego nie akceptuje ojciec Wacława, wymyśla więc intrygę, której celem jest zamordowanie synowej. Odważny Wacław zostaje wysłany przez ojca do walki z Tatarami. Po powrocie zrozpaczony odkrywa, że jego ukochana nie żyje. Przepełniony bólem, obdarty ze złudzeń postanawia dokonać zemsty. Czarny romantyzm "Maria", jak na powieść poetycką przystało, ma narrację urywaną, nielinearną – przedstawioną tu fabułę czytelnik musi rekonstruować. Ale chyba nie tyle sama opowieść jest tu najważniejsza, ile jej wymowa. Bo "Maria" to przede wszystkim poemat filozoficzno-moralny, historia o "niewytłumaczalnej złości świata", traktat o ludzkiej samotności, opowieść o (by przywołać określenie prof. Marii Janion) "uwięzieniu w egzystencji". Utwór o tym, że nadzieja jest zwodnicza, bo ostatnie słowo należy zawsze do śmierci. – Malczewski przedstawia rozumienie dziejów jako siły niszczącej, niosącej katastrofę – podkreślał w Polskim Radiu Marek Bieńczyk. – To czarny, smutny, pełen melancholii romantyzm. Nastrój ten sugestywnie podkreślają między innymi obrazy posępnej, dzikiej naddnieprzańskiej przyrody. – Autor "Marii" dał początek romantycznemu mitowi stepu ukraińskiego. Jego kontynuatorem jest choćby Sienkiewicz – mówiła Dorota Sawicka. Co więcej, "Maria. Powieść ukraińska", dopowiadał Marek Bieńczyk, jest pierwszym w naszej literaturze utworem, który określał przestrzeń podstawowych romantycznych tematów. To stąd czerpali inni poeci. Nie należy bać się jednak tej głęboko pesymistycznej wizji, jaką kryje w sobie "Maria". – Jej czytanie może być, paradoksalnie, terapeutyczne – tłumaczyła Dorota Sawicka. – Obcowanie z melancholijnym pięknem może nieść, nawet jeśli nie daje żadnej pociechy, swoistą pomoc. Właśnie dzięki pięknu. A uroda "Marii. Powieści ukraińskiej" Antoniego Malczewskiego kryje się w jej frazach. Choćby w tej, w której pacholę, tajemnicza i wieloznaczna postać tego poematu, mówi, że jego pragnieniem jest "uciec od rozpaczy". Albo we frazie końcowej, w której poeta przywołuje nieokreślony, boleśnie piękny nastrój ukraińskiej ziemi: już spał - spał na wieki. I cicho - gdzie trzy mogił w posępnej drużynie; I pusto - smutno - tęskno w bujnej Ukrainie. A. Malczewski – sylwetka autora; romantyczna biografia. Maria – jedyny utwór poety – jego znaczenie dla epoki (sądy o poemacie np. M. Mochnackiego, A. Mickiewicza). Maria a powieść byroniczna: Oryginalność Malczewskiego czy powielanie nowych wzorów? Chrześcijańkie akcenty w poemacie, tradycja sarmacka, "fatum" jako możliwość "głębokiego" doświadczenia (Miecznik). Swoisty klimat poematu – egzystencjalny fatalizm: Człowiek wobec sytuacji "granicznej" (wobec nieodwracalnego cierpienia, śmierci). Proces doświadczania "nicości" jako oczyszczenie miejsca "dla Boga" albo początek zbrodni (Miecznik i Wacław). "Czarny" nastrój poematu; tajemnica i intuicja, poczucie nieuchronności katastrofy. Maria – typ bohaterki: czy romantycznej? Malczewski na tle ukraińskiej szkoły poetów – romantyczny mit Ukrainy. Maria jako jedna z najciekawszych artystycznie realizacji powieści poetyckiej: Opis pejzażu (pejzaż a nastrój); Usytuowanie narratora, liryzacja wypowiedzi; Sposób obrazowania, realizm psychologiczny (rola personifikacji); Wielostylowość Marii (stylizacje ludowe, echa klasycznej i pseudoklasycznej epiki, znamiona stylu romantycznego). Inne sposoby wzmagania sugestywności wypowiedzi. A. Malczewski, Maria. Powieść ukraińska, oprac. R. Przybylski, Warszawa 1976 (lub wydanie wcześniejsze) lub A. Malczewski, Maria. Powieść ukraińska, wprow. H. Krukowska i J. Ławski, Białystok 1995. rynny. Skotnicki pozwał go przed sąd i wygrał sprawę, ale kres ich długoletnim zatargom położył dopiero ślub zawarty w 1630 roku przez wojewodzica Mikołaja Firleja z kasztelanką Zofią Skotnicką. W pierwszej wersji rękopisu Fredro umieścił akcję w XVII wieku (wskazuje na to data 4 czerwca 1664 roku umieszczona w testamencie Papkina)[2], a głównymi bohaterami byli: sfrancuziały Baron (późniejszy Cześnik), Kiełbik (Rejent), Pani Rublowa (Podstolina), Papkiewicz (Papkin). Dopiero w kolejnej wersji rękopisu pojawiły się ostateczne nazwiska postaci, a akcję przesunięto o sto kilkadziesiąt lat. Elementy świata przedstawionego Zamek Kamieniec Wydarzenia mogą się rozgrywać na wsi pod koniec XVIII wieku, na co wskazują wzmianki Cześnika o jego dawnym udziale w konfederacji barskiej (1768–1772), a przede wszystkim typy bohaterów i ich zachowanie, charakterystyczne dla kultury sarmackiej. Postacie Pierwszoplanowe Rejent Milczek – właściciel połowy zamku, zagorzały wróg Cześnika, ojciec Wacława Cześnik Maciej Raptusiewicz – mieszkaniec drugiej połowy zamku, nienawidzący Rejenta, opiekun i stryj Klary Klara Raptusiewiczówna – bratanica Cześnika, zakochana w Wacławie Drugoplanowe Józef Papkin – zubożały szlachcic na usługach Cześnika, liczy na małżeństwo z Klarą Podstolina Hanna Czepiersińska – wdowa, Cześnik pragnie się z nią ożenić dla pieniędzy Wacław Milczek – syn Rejenta, zakochany w Klarze Epizodyczne Dyndalski – sługa i marszałek Cześnika, który pisał w jego imieniu list do Wacława Perełka – kucharz Cześnika Śmigalski – dworzanin Cześnika Mularze (murarze) – zatrudnieni przez Rejenta, który zmuszał ich do składania fałszywych zeznań co do pobicia Pachołki i inni Ludzie z kaplicy Przegląd treści Akt 1. W początkowej scenie Cześnik Raptusiewicz rozważa swoje plany matrymonialne. Chciałby ożenić się z wdową (po trzech mężach) Podstoliną, która bawi z wizytą na zamku jako gość Klary. Cześnik jest jednak nieobyty z kobietami i obawia się zrobienia gafy. Wzywa więc Papkina, zarozumiałego tchórza, bawidamka i hulakę, by pośredniczył w swatach, a jednocześnie utrzymywał w jego imieniu kontakty z sąsiadem – Rejentem Milczkiem, z którym Cześnik jest odwiecznie skłócony. Cześnik jest łasy na majątek Podstoliny, nie wiedząc, że ona sama szuka męża, bo majątek przypisany jest jej tylko czasowo. Papkin zaś ostrzy sobie zęby na bratanicę Cześnika, Klarę. Co prawda boi się Rejenta, jednak jest uzależniony od Cześnika, za niewymienione w sztuce dawne sprawki. Cześnik aranżuje spotkanie Papkina z Podstoliną. Podstolina łatwo domyśla się celu spotkania i obiecuje zgodę na swoje małżeństwo z Cześnikiem. Nagle okazuje się, że Rejent zlecił murarzom naprawę muru rozgraniczającego część zamku należącą do niego, od części należącej do Cześnika. Cześnik każe Papkinowi i służbie rozpędzić murarzy. Tymczasem w ogrodzie Wacław i Klara zapewniają się o wzajemnej miłości. Wacław jest gotów „porwać” Klarę, by się z nią ożenić, ale dziewczyna nie zgadza się na to. Kolejna scena przedstawia rozpędzanie murarzy. Z okien obserwują ją Cześnik i Rejent. Papkin wchodzi do akcji dopiero, gdy murarze zostają przegonieni. Wygłasza monolog na własną cześć. Zjawia się Wacław, który przedstawia się jako urzędnik Rejenta i oddaje się dobrowolnie w niewolę. Akt 2. Papkin przedstawia jeńca Cześnikowi jako wynik swojej odwagi, licząc, że w nagrodę Cześnik wyrazi zgodę na jego małżeństwo z Klarą. Cześnik jednak dobrze zna Papkina. Wacław próbuje przekonać Cześnika do ugody z Rejentem, ale Cześnik jest uparty i wyraża to słowami: „Wprzódy słońce w miejscu stanie! Wprzódy w morzu wyschnie woda, nim tu u nas będzie zgoda!” i każe wracać Wacławowi do domu. Ten nie chce odejść – chce być bliżej Klary, więc przekupuje Papkina. Podczas rozmowy z Klarą ustalają, aby poprosić Podstolinę o wpłynięcie na Cześnika. Gdy pojawia się Podstolina, okazuje się, że to była kochanka Wacława, którą, co gorsza, oszukiwał, podając się za księcia. Podstolina jednak chce zerwać zaręczyny z Cześnikiem – woli Wacława. W kolejnej scenie Papkin wyznaje Klarze miłość. Ta żąda od niego dowodu miłości – wytrwania przez pół roku w milczeniu, roku o chlebie i wodzie i przywiezienia krokodyla. Po jej odejściu Papkin wygłasza komiczny monolog, nie zdając sobie sprawy z tego, że Klara sobie z niego żartuje. Pojawia się Cześnik, zadowolony, że Podstolina przyjęła jego zaręczyny, lecz wściekły na Rejenta o mur. Chce go wyzwać na pojedynek i do niego wysyła Papkina jako sekundanta. Akt 3. Rejent Milczek przygotowuje pozew do sądu przeciw Cześnikowi. Wymusza zeznania od poszkodowanych w bójce murarzy, bardzo przy tym przekręcając je na własną korzyść, a jednocześnie odmawia im zapłaty. Później przychodzi do niego Wacław i prosi o pozwolenie na małżeństwo z Klarą. Rejent jednak chce, by on ożenił się z Podstoliną. Co gorsza, okazuje się, że na złość Cześnikowi i zaślepiony chciwością, Rejent zaproponował umowę Podstolinie, zgodnie z którą Wacław ma ożenić się z nią. Za ewentualne zerwanie umowy zrywający ma zapłacić 100 000. Zjawia się Papkin z listem Cześnika, wyzywającym Rejenta na pojedynek. Papkin najpierw się boi, ale widząc Rejenta udającego ustępliwość, staje się coraz bardziej arogancki. Wreszcie Milczek straszy go wyrzuceniem przez okno i stawia czterech pachołków przed drzwiami. Teraz Papkin zaczyna się panicznie bać. Ledwie udaje mu się przekazać list od Cześnika. Do pokoju wpada Podstolina z podpisaną umową. Papkin dowiaduje się, że Podstolina wystawiła Cześnika do wiatru. Ostatecznie służący zrzucają Papkina ze schodów. Akt 4. Cześnik omawia sprawy związane ze swoim ślubem z Podstoliną i pojedynkiem z Rejentem. Przychodzi Papkin. Najpierw popisuje się rzekomą odwagą na spotkaniu z Rejentem. Gdy wspomina o podaniu wina przez Rejenta, Cześnik sugeruje, że pewnie było zatrute. Papkin oddaje list, w którym Rejent informuje o postanowieniu Podstoliny. Cześnik jest wściekły i postanawia zemścić się. Po jego wyjściu, Papkin przekonany, że jest otruty, pisze swój testament. Angielską gitarę i zastawioną, „rzadką kolekcję motyli” oddaje Klarze, zaś szablę Artemizę odda temu, kto postawi pomnik na jego grobie. W testamencie prosi także o niepłacenie jego długów. Wraca Cześnik. Postanawia zwabić do siebie Wacława. Dyktuje swemu sekretarzowi – Dyndalskiemu – list, który ma wyglądać, jak list od Klary. Nie udaje mu się jednak napisać go przekonująco i wysyła do Wacława sługę. Przybywa zwabiony Wacław i zostaje zatrzymany przez Cześnika. Cześnik informuje go, że ma do wyboru – albo lochy w zamku, albo ślub z Klarą. Kochankowie są zaskoczeni, ale oczywiście wyrażają zgodę. W kaplicy czeka już na nich ksiądz. U Cześnika zjawia się Rejent – czekał na Raptusiewicza w wyznaczonym miejscu na pojedynek, jednak Cześnik nie pojawił się. Gdy dowiaduje się o ślubie syna, wpada w furię. Sytuację wyjaśnia Podstolina, oświadczając, że cały jej majątek przepisany został na Klarę, która miała go przejąć w dniu ślubu. Byłaby więc bez grosza, gdyby nie umowa z Rejentem. Szczęśliwa i wzbogacona Klara jednak obiecuje zapłacić 100 000 ze swojego majątku. Rejent i Cześnik słysząc to, wreszcie się godzą. Szczęśliwe zakończenie tej komedii jest więc nieco cyniczne. Zemsta to komedia Aleksandra Fredry, po raz pierwszy wystawiona w teatrze w roku 1834, a cztery lata później wydana w formie książkowej. Od tego czasu cieszy się popularnością i bawi widzów, ponieważ z humorem ukazuje charakterystyczne dla kultury i obyczajowości polskiej wątki. Historia oparta jest na autentycznych wydarzeniach, których opis autor znalazł w dokumentach rodowych swojej żony i które rozegrały się na zamku Kamieniec w Odrzykoniu. Głównymi bohaterami sztuki są Cześnik Raptusiewicz i Rejent Milczek. Mieszkają oni w zamku podzielonym na dwie części — jedną zajmuje Raptusiewicz, drugą Milczek. Sąsiedzi nienawidzą się i robią wszystko, aby sobie dokuczyć. Obie części zamku rozgranicza zaniedbany, rozpadający się już ze starości mur. Rejent Milczek postanawia go odbudować, co nie podoba się Cześnikowi… Innym wątkiem jest historia miłości Klary, bratanicy Cześnika Raptusiewicza, oraz Wacława, który jest synem Milczka. Juliusz Słowacki (1809–1849) Wybitny polski poeta romantyczny, dramaturg, filozof. Uznany za jednego z trzech Wieszczów Narodowych – obok Mickiewicza i Krasińskiego. Autor takich arcydzieł literatury polskiej jak Kordian (1834), Balladyna (1839) czy Beniowski (1841). Urodził się w Krzemieńcu. Jego ojciec, Euzebiusz, był literatem, tłumaczem i badaczem literatury. Po śmierci Euzebiusza matka Słowackiego, Salomea, poślubiła Augusta Bécu, chirurga i wykładowcę na Cesarskim Uniwersytecie Wileńskim. Poeta młodość spędził w Wilnie. Ukończywszy studia prawnicze, wyjechał do Warszawy, gdzie odbywał bezpłatne aplikacje w urzędach. Po wybuchu powstania listopadowego podjął pracę w Biurze Dyplomatycznym księcia Adama Czartoryskiego i opuścił kraj. Liczne podróże Słowackiego znalazły odzwierciedlenie w jego twórczości. Na krótko związał się z Kołem Sprawy Bożej Andrzeja Towiańskiego. W 1848 roku wyruszył do Wielkopolski, by wziąć udział w powstaniu, ale uniemożliwiła mu to nasilająca się gruźlica. Zmarł w 1849 roku w Paryżu, a jego ciało złożono na Cmentarzu Montmartre. W 1927 roku prochy Słowackiego sprowadzono do kraju i złożono w Krypcie Wieszczów Narodowych w Katedrze na Wawelu. Twórczość Apoteoza Słowackiego, reprodukcja obrazu Juliusza Zubera na pocztówce wyd. w latach 1910–1930 Mimo iż Słowacki żył zaledwie 39 lat, poeta pozostawił po sobie 13 dramatów, blisko 20 poematów, setki wierszy, listów oraz jedną powieść. Stworzył również spójny system filozoficzny, który nazwał filozofią genezyjską. Jako że spuścizna literacka Słowackiego była bogata tematycznie, jego twórczość podzielić można na cztery okresy. Na przemiany filozoficzno-estetyczne twórczości Słowackiego decydujący wpływ miało uwielbienie literatury klasycystów, jakie panowało w domu poety. Włodzimierz Szturc uważał, że Słowacki Historia dzieła Kordian (podobnie jak Balladyna) powstał w Genewie, w pensjonacie pani Pattey, w którym poeta mieszkał w latach 1833–1836. Pamiątkową tablicę wmurowano w kamienicy wybudowanej na miejscu nieistniejącego dziś budynku pensjonatu Na podstawie listów Słowackiego skierowanych do matki uważa się[kto?], że prace nad „produkcją”, jak zwykł określać pisaną sztukę sam poeta, rozpoczął on w pierwszym kwartale 1833, w pensjonacie pani Pattey w Les Pâquis pod Genewą. Młody poeta miał niewątpliwie trudności z tworzeniem i jak wynika z listów, wena nachodziła go tylko w nocy. Późniejszych historyków i badaczy literatury[kto?] intrygował fakt, iż z listów wynikałoby, że Kordian niemalże w całości powstał w przeciągu niecałego miesiąca. Z listów można również wywnioskować, że w ciągu pierwszych 8 miesięcy powstała mniej niż 1/3 dzieła, ostatecznie ukończonego 30 listopada. Między innymi te nieścisłości, jak i urwanie utworu (luźne zakończenie), wprowadziły do środowiska literackiego późniejszą polemikę na temat tego, czy Kordian stanowi jedynie pierwszą część trylogii. Nadzieje na dalsze części trylogii podsycał również list z 1838 skierowany do Eustachego Januszkiewicza, w którym Słowacki napisał m.in. „moja trzecia część Kordiana spalona”. Książka ukazała się w druku w 1834 w drukarni Pinardów i sprzedawano ją w wielu paryskich księgarniach. Interesujący jest też fakt, że Słowacki opublikował swoje dzieło anonimowo. Uważa się[kto?], że decyzja ta miała dwojakie podłoże. Z jednej strony, autor uprawiał niestosowną politykę, ukazując rodzinę carską w niekorzystnym świetle. Z drugiej strony, po wydaniu książki niewiadome źródła[kto?] donosiły, jakoby autorem dzieła był sam Adam Mickiewicz. Pogłoska ta stała się w niektórych środowiskach tak prawdopodobna, że próby dementowania jej przez wydawcę Adama Mickiewicza bagatelizowano[potrzebny przypis]. Dzięki temu zabiegowi Słowacki udowodnił, że pomimo swojego młodego wieku talentem może dorównać mistrzowi. Książce nie oszczędzono jednak i słów krytyki, Julian Ursyn Niemcewicz nazwał dzieło „banialukami”, a Józef Bohdan Zaleski „głupstwem”. Mimo wszystko Kordian zyskał miano najlepszego dzieła okresu młodości Juliusza Słowackiego. Wymowa dzieła Utwór nawiązuje do powstania listopadowego i opisuje historię nieudanego spisku na życie cara Mikołaja I. Główny bohater, tytułowy Kordian, ze względu na wewnętrzną słabość nie jest w stanie dokonać zamachu i car uchodzi z życiem. Słowacki próbuje zrozumieć przyczyny klęski powstania oraz pokolenia powstańców. Uważa, że jedynie absolutne poświęcenie i zgoda na walkę do końca mogą przynieść niepodległość. Postać literacka Kordiana została całkowicie stworzona na potrzeby utworu – imię Kordian (znaczące dosłownie: dający serce) zostało wymyślone przez Słowackiego, o czym poeta pisze w listach[2]. Kordian ma wszystkie cechy charakterystyczne dla romantyka: targają nim zarówno rozterki świadomości, jak i rozterki typu egzystencjalnego, nie może odnaleźć swojego miejsca w rzeczywistości, przeżywa nieszczęśliwą miłość do Laury – która skazała go na samotność, a rozdarty w poszukiwaniu idei dobra, wskazówki otrzymuje od szatana (przede wszystkim ideę winkelriedyzmu), co doprowadza go na skraj upadku. Kordian po raz pierwszy pojawia się w dramacie jako 15-letni młodzieniec. Bohater swój wolny czas poświęca rozważaniom nad sensem własnej egzystencji, przeżywa rozczarowania romantyczną miłością. To wszystko prowadzi do próby samobójczej, aczkolwiek nieudanej. Następnie Kordian wyrusza w podróż do Anglii i Włoch. Podczas tej wędrówki przekonuje się, że światem rządzi pieniądz i że za pieniądze można kupić wszystko, nawet miłość. W scenie na szczycie góry Mont Blanc Kordian przechodzi metamorfozę z nieszczęśliwego kochanka w gorliwego patriotę i postanawia poświęcić się w imię ojczyzny (idea winkelriedyzmu). Przeznaczenie Kordiana podkreślają zjawiska paranormalne - wraca do kraju na obłoku[3]. Bohater postanawia zabić cara Mikołaja I uczestnicząc w spisku koronacyjnym, jednak przeszkadzają mu w tym własne słabości[4]. Dla Kordiana podróż oznacza wejście w czas dojrzewania duchowego, a spotkania z brutalną rzeczywistością sprawiają, że bohater traci złudzenia co do otaczającego go świata. Jest postacią dynamiczną, przez cały czas zmienia się, zmaga się z samym sobą. Podróż jest dla niego źródłem informacji o świecie, a przebyta droga wzbogaca go o nowe doświadczenia. Imię tytułowego bohatera dramatu Słowackiego Kordian, znaczeniowo związane z sercem (łac. cor, cordis) i dające się tłumaczyć jako „dający serce”, zostało wymyślone przez autora, który chciał ukazać losy młodzieńca kierującego się gorącymi uczuciami oraz rozbudzoną, poetycką imaginacją. Krąg problemów dziecka swej epoki wyznaczają: udręka nudy płynącej z rozczarowania światem i żarliwa chęć nadania swemu życiu sensu przez poświęcenie się jakiejś wielkiej idei (takiej np. jak naród). Utwór głęboko i wszechstronnie wpisuje się w dyskurs romantyzmu europejskiego. Kordian przechodzi kolejno „miejsca znaczące” romantyzmu: zastanawia się nad sensem egzystencji, przeżywa ból istnienia wynikający z samej natury i urządzenia świata (Weltschmerz), aż w końcu podejmuje nieudaną próbę samobójczą. Relacje z kobietami przynoszą mu jedynie gorycz. Młodzieńcza wybranka nie rozumie jego dążeń i niepokojów oraz obawia się okazać mu żywsze uczucie, aby nie złamać konwenansu obyczajowego; platoniczny romans nie może przerodzić się w miłość romantyczną opartą na porozumieniu dusz. Zmysłowy romans z interesowną Włoszką również kończy się fiaskiem oraz utratą majątku. Kordian odbywa podróże po Europie (romantyzm to początek turystyki, od tego czasu powstają listy miejsc, które „trzeba zobaczyć”), odwiedza m.in. Londyn oraz zdobywa szczyt Mont Blanc. Tam podejmuje decyzję, by walczyć o niepodległość kraju. Po powrocie do Polski dołącza do grupy spiskowców i przygotowuje się do zamachu na cara Mikołaja I. W tym ostatnim wątku uzasadnienie znajduje podtytuł utworu: „Spisek koronacyjny”. Nie znajduje go natomiast podtytuł „Część pierwsza trylogii”, ponieważ dalsze części nie powstały. Dramat romantyczny Kordian Juliusza Słowackiego powstał w Genewie w 1833 r., został wydany anonimowo w 1834 r. w Paryżu. Doświadczenia bohatera dramatu stanowią rodzaj dialogu z niezwykle poczytną w początkach XIX w. powieścią epistolarną Cierpienia młodego Wertera oraz dramatem Faust Goethego (motyw rozczarowania i samobójstwa; postać Mefistofelesa jako rządzącego historią), poematem George'a Byrona Wędrówki Childe Harolda, tradycją dramatu szekspirowskiego (np. w scenie psychicznej walki zamachowcy ze swym strachem i wyobraźnią), a także z częścią III Dziadów Adama Mickiewicza (tu wskazać można m.in. propozycję zastąpienia cierpiętniczej koncepcji streszczonej hasłem „Polska Chrystusem narodów” aktywistyczną i laicką koncepcją winkelriedyzmu). Najważniejszą jednak dyskusją, w którą włącza się Słowacki przez swą literacką wypowiedź, jest ta, która toczyła się wokół powstania listopadowego: jego wybuchu, przebiegu i upadku. W przeciwieństwie do innych wielkich poetów emigracyjnych romantyzmu, zwanych „wieszczami” (tj. Adama Mickiewicza i Zygmunta Krasińskiego), Słowacki wziął czynny udział w powstaniu, był bezpośrednio świadkiem wydarzeń w Warszawie. Z powodów zdrowotnych nie mogąc walczyć z bronią w ręku, podjął pracę w powstańczym Biurze Dyplomatycznym księcia Adama Jerzego Czartoryskiego i był członkiem delegacji wysłanej z misją dyplomatyczną przez powstańczy Rząd Narodowy do Paryża (gdzie dotarł 31 lipca 1831) i Londynu (znalazł się tam 3 sierpnia). Wkrótce, 21 września, powstanie upadło. Opracowując literacko swoje doświadczenie, Słowacki sformułował w Kordianie zarzut zdrady elit (scena z Przygotowania, postawa Prezesa wobec spiskowców), dał wyraz swojego oburzenia wobec legalistycznej postawy papieża Grzegorza XVI (który potępił powstanie w encyklice Cum primum z 9 czerwca 1832 i zalecił podporządkowanie się władzy carskiej), a także poruszył problem związany z aktem tyranobójstwa i, ogólniej rewolucji, a mianowicie konieczności dokonania szeregu zabójstw na osobach powiązanych ze znienawidzonym władcą. Tym, co paraliżuje Kordiana idącego ku komnacie cara w Zamku Królewskim w Warszawie jest rozdźwięk między słusznością wzniosłej idei a lepką od krwi namacalnością czynów prowadzących do jej realizacji. Balladyna dramat romantyczny w pięciu aktach, napisany przez Juliusza Słowackiego w Genewie w 1834 roku, a wydany w Paryżu w roku 1839. Dramat miał być prawdopodobnie jedną z sześciu części planowanego przez Słowackiego cyklu kronik o bajecznych dziejach narodu (kontynuację zamysłu stanowiła Lilla Weneda). Na początku utworu znajduje się list dedykacyjny (Apologon) poświęcający Balladynę Zygmuntowi Krasińskiemu, autorowi Irydiona, który wysoko cenił utwór Słowackiego. Prapremiera sceniczna Balladyny odbyła się 7 marca 1862 w Teatrze im. Stanisława hr. Skarbka we Lwowie. Balladyna to również imię głównej bohaterki wspomnianego utworu. Utwór Słowackiego to opowieść o żądzy władzy i o dorastaniu do roli zbrodniarza. Nie przypadkiem imię głównej bohaterki nawiązuje do ballady, w której zazwyczaj pojawiają się motywy fantastyczne i elementy wierzeń ludowych. Rękopis „Balladyny”, będący kompletnym czystopisem dramatu, znajduje się w zbiorach Biblioteki Narodowej (sygnatura Rps 6001 II)[7][8]. Składa się on z 84 oprawionych kart o wymiarach 24,5×18 cm[7][8]. Tekst rękopisu zapisany jest drobnym pismem, bez wskazówek dla drukarni, z nielicznymi poprawkami, staranniej niż w innych znanych rękopisach Słowackiego[6]. W porównaniu do pierwodruku dramatu występują drobne różnice (m.in. oryginalny tytuł dzieła na formę Balladina)[7][8]. Pierwodruk Balladyny został przygotowany na podstawie innego rękopisu, nieznanego dzisiaj, który to autograf Słowacki przesłał w 1838 swojemu wydawcy Eustachemu Januszkiewiczowi[6]. Przypuszcza się, że pierwodruk został przeredagowany bez zgody autora, co sugerują słowa z testamentu Słowackiego: „Beniowskiego poprawić według egzemplarza u mnie będącego, Balladynę podług manuskryptu” (być może chodzi o czystopis znajdujący się obecnie w Bibliotece Narodowej)[6]. Tekst zachowanego rękopisu po raz pierwszy został odczytany i skomentowany w 1927 przez Józefa Kallenbacha, zaś w latach 50. XX w. ustalenia te zweryfikował Eugeniusz Sawrymowicz[6]. Rękopis służył wielokrotnie tekstologom opracowującym kolejne edycje dzieł Juliusza Słowackiego[6]. Rękopis został podarowany przez Słowackiego Józefowi Reitzenheimowi, a następnie w 1874 przez Reitzenheima Stanisławowi Tarnowskiemu, o czym informuje notatka: Rękopism własnoręczny Słowackiego darowany przez niego przyjacielowi jego panu Józefowi Reitzenheimowi, a przez tego mnie, w Paryżu w kwietniu 1874. St. Tarnowski[7][8]. W 1937 rękopis został odkupiony od Zdzisława Tarnowskiego, bratanka Stanisława, przez Bibliotekę Narodową[8]. W 1939, z okazji 130. rocznicy urodzin Juliusza Słowackiego, w Krzemieńcu zorganizowano wystawę, na potrzeby której Biblioteka Narodowa wypożyczyła m.in. posiadany rękopis Balladyny[9]. Rękopis wraz z częścią zbiorów wrócił do Warszawy pod koniec 1943 dzięki staraniom polskich bibliotekarzy związanych z utworzoną przez okupanta Biblioteką Państwową oraz wsparciu niemieckiego kierownika bibliotek warszawskich Wilhelma Wittego[10]. Józef Grycz, będący polskim mężem zaufania przy bibliotece okupacyjnej, umieścił rękopis oraz inne zbiory w swoim gabinecie przy ul. Rakowieckiej, a po upadku powstania warszawskiego, zdecydował się wydać zbiory niemieckiemu wojskowemu, który miał zorganizować wywózkę najcenniejszych zbiorów kulturalnych z Warszawy[10]. Grycz, wiedząc o niemieckich planach spalenia Warszawy, zakładał, że jest szansa, by w przyszłości rewindykować wywiezione zbiory, zaś pozostawienie ich w Warszawie narazi je na nieodwracalne zniszczenie[11]. Niemcy wywieźli zbiory wraz z rękopisem do zamku Fischhorn w Zell am See w Austrii, skąd wróciły do Polski w 1946[6]. W 2021 rękopis został wpisany na Polską Listę Krajową Programu UNESCO „Pamięć Świata”. Horsztyński dramat napisany przez Juliusza Słowackiego w 1835 roku w Szwajcarii. Jest nieukończony, składa się z pięciu aktów prozą. Jego pierwodruk ukazał się w Pismach pośmiertnych wydanych we Lwowie w 1866 (następnie 1909 w Warszawie). Dramat został wystawiony w Krakowie w roku 1871 (niedługo potem w Poznaniu). Wbrew tytułowi, dramat opowiada o Szczęsnym Kossakowskim, synu zdrajcy hetmana Szymona. Szczęsny ma naturę hamletyczną, jest pogrążony w rozpaczy, nudzie, przekonany o swojej słabości, rozdarty między obowiązkami wobec rodziny (złego ojca, młodszego rodzeństwa), ojczyzny (rzecz dzieje się w 1794 roku), ukochanej (Salomei) i jej męża, przyjaciela Szczęsnego (Horsztyńskiego, byłego konfederaty barskiego, oślepionego przez Rosjan). Szczęsny próbuje uniknąć podejmowania ostatecznych decyzji, jednak zostaje wplątany w dworskie intrygi, jest częścią planów ojca i powstańców kościuszkowskich (na Wileńszczyźnie insurekcja wybuchła w kwietniu). W konsekwencji, w ostatniej chwili porzuca (pod nieobecność Hetmana) jego armię gotową stłumić powstanie (nie jest jasne, jak to robi – luka w rękopisie). Mimo że dochodzi do konfrontacji z Horsztyńskim, który domyśla się, że Salomea zdradza go ze Szczęsnym, zostaje zachowany status quo (po odjeździe Szczęsnego Horsztyński zażywa truciznę). Przed śmiercią jednak, nie wiadomo jaką drogą, Horsztyński poleca wysłać powstańcom listy obciążające Hetmana Szymona Kossakowskiego. Hetman zostaje powieszony. 'Nieznajomy' powstaniec rozmawia ze Szczęsnym, decydują się wysadzić zamek. Szczęsny pozostaje w zamku, żeby wyprowadzić siostrę i brata. Zakończenia dramat nie ma. Anhelli https://www.youtube.com/watch?v=f8qKMXfjFuA https://www.youtube.com/watch?v=in1OOF9Ztnk Wstęp i objaśnienia: Józef Ujejski Poemat Juliusza Słowackiego będący pesymistyczną prognozą przyszłości polskiej emigracji i jej walki o niepodległość Polski. Utwór uznaje się za poetycką replikę na Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego Adama Mickiewicza, do których nawiązuje stylizacją na prozę biblijną. Poemat został napisany wiosną 1837 r. w ormiańskim klasztorze zwanym „Betcheszban” (tzn. „spoczynek umarłych”) w górach Libanu. Poeta pisał go „(...) pełen tych uczuć i myśli, jakie wzbudziła w nim świeżo Ziemia Święta i noc przy Chrystusowym grobie (...)”. Utwór został ostatecznie zredagowany we Florencji, a wydany w 1838 w Paryżu, w Księgarni i Drukarni Polskiej przy ul. Marais Saint-Germain nr 17 bis. Druk na 108 stronach formatu 8° wykonała drukarnia Bourgogne et Martinet. Słowacki zadedykował swe dzieło Stefanowi Hołyńskiemu (w oryginale: „Stefanowi H. na pamiątkę spotkania się w Ziemi Świętej i pod górami Libanu”). Treść utworu Głównym wątkiem fabularnym tego poematu jest wędrówka, którą odbywa tytułowy bohater, młodzieniec o imieniu Anhelli, wraz ze swym przewodnikiem po krainie Sybiru – Szamanem. Syberia staje się tutaj „białym piekłem” polskich zesłańców, miejscem fizycznej kaźni i duchowego upadku. Bohaterowie przemierzają sybirską krainę od pustyni poprzez cmentarzyska, lasy aż po mroczne kopalnie Sybiru. Wędrówka ich przypomina miejscami dantejską podróż po piekle, gdzie bohater wraz ze swym przewodnikiem Wergiliuszem przemierza kolejne kręgi piekielne, spotykając potępionych. Polscy zesłańcy wędrują przez bezludny i wrogi kraj niczym przez piekło; ciężko pracują w kopalniach, cierpią w łańcuchach i zimnych lochach; są bici, katowani i poniżani. Ich dzieci głodzi się i rusyfikuje (rosyjski pop rozdaje chleb i skłania ku prawosławiu). Wędrówka Anhellego wraz z Szamanem rozpoczyna się pod domem wygnańca i tam też się miała zakończyć, jednak śmierć Szamana z rąk skłóconych mieszkańców domu sprawiła, że młodzieniec udać się musiał w kolejną podróż, na daleką pustynię północną, gdzie zamieszkał w chacie wykutej z lodu. Po śmierci Ellenai – pokutnicy i towarzyszki swego wygnania – Anhelli również kończy swój żywot i nie budzi się na wezwanie rycerza, jako ten, który był przeznaczony na ofiarę serca. Ten zawierający mesjanistyczne przesłanie poemat nawiązuje do Mickiewiczowskich „Ksiąg narodu polskiego”. Daje obraz skłóconych, skazanych na zatracenie wygnańców ukazany w realiach Syberii, dotychczas kojarzonej z miejscem martyrologii polskich zesłańców. Dzieło stawia zatem pytania o to, czy jednostka, czy też całe pokolenie emigrantów jest w stanie zbawić naród. Na podstawie tego utworu powstał poemat symfoniczny Ludomira Różyckiego pod tym samym tytułem. Młodzieniec imieniem Anhelli odbywa wędrówkę po Sybirze. Jego przewodnikiem po tej tragicznej krainie polskich zesłańców jest Szaman, razem przemierzają sybirskie pustynie, cmentarze, lasy i kopalnie, patrzą na niedolę zesłańców. Ich wędrówka jest niczym wyprawa do dziewięciu kręgów piekielnych, która miała miejsce u Dantego. Anhelli to odpowiedź na Księgi narodu polskiego Adama Mickiewicza. Słowacki napisał Anhellego w 1837 roku, poemat został opublikowany rok później. Utwór charakteryzuje styl biblijny, porusza problem mesjanizmu — jednostki lub pokolenia. Dzieło wielokrotnie inspirowało przedstawicieli różnych dziecin sztuki, m.in. malarza Jacka Malczewskiego i kompozytora Ludomira Różyckiego. Poemat Juliusza Słowackiego „Anhelli” powstał w 1837 roku w ormiańskim klasztorze w górach Libanu. Do druku utwór trafił w 1838 w Paryżu. Tekst został zadedykowany Stefanowi Hołyńskiemu, którego autor poznał podczas wizyty w Ziemi Świętej. Jest to prognoza przyszłości polskiej emigracji, w której wieszcz postrzega ją w bardzo ciemnych barwach. Dzieło Słowackiego opisuje losy tytułowego młodzieńca, który wędruje po Syberii wraz ze swoim przewodnikiem, miejscowym szamanem. Obserwują cierpienie Polaków na wygnaniu oraz ciężkie prace, jakim są poddawani. streszczenie krótkie Poemat prezentuje cierpienie Polaków wygnanych na Syberię. Tworzą oni początkowo zgodną wspól- notę, jednak szybko pojawiają się między nimi niesnaski. Szaman, przywódca Syberyjczyków zabiera Anhellego, aby pokazać mu obraz wygnańców. Podróżują przez pustynię, a starzec dokonuje cudów. Spotykają dzieci, które wyzwalają od rusyfikującego ich popa. Wskrzeszają zmarłego, którego znał An- helli, jednak kończy się to nieszczęśliwie. Przychodzą do ostatniego z konfederatów, którego Szaman ratuje od podatku, który pozbawiłby go wszelkiego majątku. Spotykają także Syberyjczyków, których przywódca porzucił. Pokazuje im duszę Anhellego, która próbuje uciec do ojczyzny. Przybywają rów- nież do kopalni, gdzie poznają historię księdza, który popełnił samobójstwo, gdy zapomniał słów pa- cierza. Szaman podnosi kamień z szybu, jednak z górników żyje jedynie ojciec, jego dzieci zmarły. Mo- dlą się nad nimi razem z pracującymi w podziemnym jeziorze. Wychodząc, widzą także skazanego na cierpienie Polaka, który umiera od batów. Polacy, z którymi przybył Anhelli, dzielą się i kłócą, przez co trzech z nich udaje się na śmierć krzyżową, mimo głosu z nieba, aby się opamiętali. Szaman i Anhelli chowają ich, a wracając do chaty, widzą grzech wśród wygnańców. Starzec próbuje nawrócić wygnań- ców, jednak ze smutku umiera. Anhelli powraca do Syberyjczyków. Usługuje mu jedna z nawróconych pokutnic, która szybko umiera. Dziewczyna nawraca się, przez co zostaje zabrana przez Anioła do nieba. Ostatni z wygnańców doko- nują aktów kanibalizmu, a aniołowie karzą ich za to śmiercią. Przychodzą do Anhellego poinformować go o ich losie, przez co młodzieniec bluźni na Boga. Niedługo później umiera. Opłakuje go Anioł, który kilkukrotnie mu się ukazywał. Gdy rycerz próbuje wskrzesić Polaków, to wysłannik Boga temu prze- ciwdziała, aby młodzieniec mógł odpocząć. Anhelli - streszczenie szczegółowe Rozdział 1 Polacy zostali wygnani na Syberię. Zbudowali dom, w którym zamieszkali razem. Początkowo pano- wał wśród nich spokój i wzajemne wsparcie, ponieważ nie spodziewali się już powrócić do ojczyzny. Wykształciła się wśród nich także starszyzna, która nie pracowała i myślała o odzyskaniu wolności Pol- ski. Pewnego dnia przyjechał do nich tabor miejscowej ludności, która przywitała ich. Byli serdeczni i go- ścinni. Wódz pozostał także wśród wygnańców, aby towarzyszyć im w niedoli. Pokochali go przez jego mądrość oraz opowieści o poprzednim pokoleniu wygnańców polskich. Zaczęli nazywać go Szama- nem. Rozdział 2 Szaman obserwował Polaków z dużym smutkiem. Widział, że tęsknota doprowadzi ich do obłędu, przez co staną się wobec siebie wrodzy. Pragnął ich przed tym uchronić, jednak zdawał sobie sprawę, że nie uda mu się uratować wszystkich, dlatego zdecydował wziąć jednego z nich i wychować jak syna. Chciał pokazać mu, jak wyglądała niedola poprzednich pokoleń, aby poznał prawdziwe oblicze tych ziem. Wybrał Anhellego i odszedł z nim, przekazując wcześniej swoje zamiary wygnańcom. Pola- cy obiecali mu pozostawać w przymierzu z ludem syberyjskim. Rozdział 3 Anhelli wraz z Szamanem wyruszają w podróż. Widzą popa, który rusyfikuje polskie dzieci. Wykorzy- stuje ich głód i strach, aby nauczać ich kłamstw o tym, że Car jest głową kościoła. Dla Szamana są to kłamstwa, na które nie może się zgodzić. Starzec zapowiedział, że dokona spalenia fałszywego proro- ka, i tak czyni. Cieszył się, gdy mówiły one z dumą o swoim polskim pochodzeniu. Rozdział 4 Idąc przez pustynię, Anhelli i Szaman napotkali trumny i umierających więźniów. Musieli oni mimo złego stanu zdrowia prowadzić wóz z ciałami. Szaman zażądał od nich otwarcia skrzyń. Ujrzeli wraz z młodzieńcem ciała, które były dalej związane łańcuchami. Anhelli poprosił nauczyciela, aby obudził z martwych starca, którego znał za życia. Szaman ostrzegł chłopaka przed możliwymi konsekwencjami, jednak wysłuchał jego prośby. Po powstaniu starca młodzieniec zaczął oskarżać mężczyznę o zdradze- nie narodu i doprowadzenie do wygnania Polaków. Mężczyzna, słysząc oszczerstwa, ponownie zmarł. Szaman przykazał chłopakowi, aby podczas ponownego powstania starca nie zabił go znowu. Anhelli Treść utworu dotyczy wydarzeń podczas konfederacji barskiej, na tle walki z Rosjanami i zbuntowanymi chłopami ruskimi mającej miejsce na terenie kresowych województw ukrainnych Rzeczypospolitej. Akcja utworu opowiada o podróżach i losach szlachcica Maurycego Beniowskiego (wzorowanego na rzeczywistym awanturniku Maurycym Beniowskim). Zgodnie z regułami poematu dygresyjnego, fabuła obejmuje jedynie niewielką część utworu (ok. 50%[2]); narrator wielokrotnie odchodzi od niej, aby przedstawić własne uwagi na temat aktualnego życia literackiego, sytuacji politycznej i społecznej, własnego życia itp. oraz refleksje autotematyczne. Utwór pisany jest oktawą, fabuła jest celowo zbudowana z elementów skonwencjonalizowanych, co ma podkreślać jej literackość, narrator posługuje się humorem i ironią. Według lwowskiego historyka Juliusza Kleinera poemat miał być m.in. rozrachunkiem Słowackiego z nieprzychylną mu krytyką literacką oraz głosem w sporze poety z Adamem Mickiewiczem i jego zwolennikami[3], zarysowaniem własnego programu poetyckiego i próbą ustanowienia siebie, jako nowego przewodnika duchowego narodu[2]. Był także próbą pokazania swojego obrazu dawnej polskości, innej niż ta przedstawiona w Panu Tadeuszu i popularnych ówcześnie Pamiątkach Soplicy[4]. Forma utworu wzorowana była na Don Juanie Byrona. Maurycy Beniowski (1746-1786) węgierski i polski szlachcic, uczestnik konfederacji barskiej, zesłaniec, uciekinier i podróżnik, kolonizator i „król” Madagaskaru, autor poczytnego pamiętnika. https://www.youtube.com/watch?v=ocfSWlmHKDs&list=WL&index=3 Streszczenie: Układ: Piesn I – Goethe, Balladyna, Alina, Anhelli Pieśń II – Ryszard, Szekspir, ksiądz Marek , Sancho Pansa, duchowieństwo a Don Juan, Piesn III – Pan Kazimierz, świat, zycie = satyra, Don Chichot, ksiądz Marek, Muza, poemat oktawą, Zbigniew, rycerz Beniowski, dąb Piesn IV – bajki Krasickiego, Piesn V – Kochanowski, Muza, wierzę w Szekspira, Dantego, Makbet Przyznam bez ogródek: nie znałem Słowackiego poza tym co to w szkole przerabialiśmy. A tu zaskoczenie: robi sobie Juliusz bekę z Mickiewicza, z "Pana Tadeusza", z krytyków literackich, chyba w ogóle z polskiej emigracji, trochę z "Marii" Antoniego Malczewskiego a pewnie i jeszcze z innych, których ze względu na moje luki w wykształceniu nie potrafię rozpoznać. Jest tu tak dużo dygresji, że nie potrafię wyczuć, czy to co jest meritum akcji jest na poważnie czy to nie jest przypadkiem pastisz. W każdym razie jest to zabawne i genialne. No i cała masa wiekopomnych cytatów. Coś ciekawego, coś niezwykłego. Sarkazm i autoironia aż kipi z tego dzieła. Jeżeli ktoś dobrze zna historię i teorię literatury to będzie się bawił znakomicie. "Beniowski", poemat dygresyjny, jest przytykiem Słowackiego w kierunku Mickiewicza. Konflikt narodowych wieszczów o misję poety, naturę patriotyzmu i losy Polski dochodzi do punktu kulminacyjnego w "Beniowskim", jako, że obu pisarzy dzieliły przekonania, charaktery, poglądy polityczne. Myślę, że największą zaletą poematu są opisy przyrody. Przyroda jest przedstawiona jako ożywiona, tajemnicza i zachwycająca. Niestety postacie mi się myliły i nie umiałam zapamiętać kto to kto w wielu przypadkach. Do przeczytania zachęcił mnie fakt, że dzieje się to w czasie konfederacji barskiej, a tytułowy bohater jest wzorowany na postaci prawdziwej. Dodatkową zaletą jest to, że utwór pisano oktawą, co wymaga dużo pracy i wytrwałości, a takie rzeczy doceniam. Generalnie forma dobra, ale trochę słabiej z treścią. Konfederacja barska miała miejsce między innymi w Tyńcu, gdzie znajduje się mur zburzony przez Rosjan, którego do dziś nie naprawiono. https://mrokidziejow.blogspot.com/2019/09/opactwo-benedyktynskie-w-tyncu.html Poemat dygresyjny, więc oczywiście oczekiwałem dygresji. Nie oczekiwałem jednak, że w ogromnej większości te dygresje to będą żenujące prywatne wycieczki w stronę krytyków i, przede wszystkim, Mickiewicza. Całość układa się w niekończący się ciąg pseudoluzackiego kwękania: He he, mój czytelniku drogi, teraz mi się dość śmiesznie zrymowało, ale to mi już pan x i pan y zarzucali w poprzednich utworach, więc pewnie znowu się przyczepią, ale ale, dość już o tym, teraz mojego bohatera cudnego poprowadzę dalej, jak Mickiewicz zupełnie, bo jeszcze mam cudnych pomysłów mnóstwo, ale w Polsce jest tak, że gdy pokazać te cudne pomysły, to zaraz w gazecie x napiszą o tym to, co im się w głupich łbach wyroi, ale ale, dość o tym, moja Muzo, teraz mój bohater jedzie, jedzie, a co ty byś czytelniku zrobił, gdybyś tak jechał? Może wolałbyś być wtedy którymś bohaterem Mickiewicza? I tak w kółko. Żałosne. Poza dygresjami jest czasem i fabuła. Jest. Szkoda, że miejscami tak bełkotliwa, że przy najlepszych chęciach nie sposób się nie znużyć ustalaniem, o kim w danej chwili mowa. Wszystko podlane nawiedzonym uduchowieniem, wobec którego nawet współcześni Słowackiemu musieli wzruszać ramionami. Dzisiejszy czytelnik jęczy co kilka stron. Słowacki (w odróznieniu od, he he, Mickiewicza) najzwyczajniej nie wytrzymuje próby czasu. Całość ratują dwa, trzy fragmenty, które mają ręce i nogi. Bitwa z buntownikami Sawy. Cały motyw Krymu. To trochę za mało, żeby "Beniowskiego" chwalić. Mickiewicz nawiązuje do rodziny Słowackiego w trzeciej części "Dziadów", jednak nie pozostając dłużny, Słowacki krytykuje zbytnie upiększanie historii i komplementowanie narodowi oponenta m.in. w "Panu Tadeuszu" . Jego zdaniem poeta powinien wskazywać narodowi drogę poprzez stawianie czoła przeciwnościom. Wysokie ambicje Słowackiego, o dorównanie wiele bardziej docenianemu rywalowi, zapewne również były zarzewiem wzajemnej niechęci. Mimo wszystko, obydwu artystów należy uznać za wielkich patriotów i mistrzów słowa. Lilla Weneda https://www.youtube.com/watch?v=2aR6nGZWbyU&t=35s Lilla Weneda. Tragedia w pięciu aktach – utwór historiozoficzny napisany przez Juliusza Słowackiego w roku 1839, a wydany w 1840 w Paryżu. Tragedia pisana częściowo wierszem białym, częściowo rymowanym. Została wystawiona 23 czerwca 1863 w teatrze Skarbkowskim we Lwowie. Po raz pierwszy utwór był wydany wraz z listem do Zygmunta Krasińskiego, wierszem List do Aleksandra H. (Hołyńskiego) i Grobem Agamemnona. Stanowił inspirację malarską dla m.in. Jacka Malczewskiego i Ferdynanda Ruszczyca. Miał też wpływ na twórczość Antoniego Langego (Wenedzi), Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej (Róża, lasy i świat), a także wielu innych pisarzy, młodopolskich i nie tylko. Tragedia podbitego narodu Wenedów przedstawiona jest w utworze w stylistyce bliskiej mitologii celtyckiej, osjanizmowi i mitologii nordyckiej. W celu zdemaskowania postaw upadłych moralnie bohaterów utworu, instytucji i grup społecznych poeta posłużył się elementami groteski (pomimo wierności zasadom budowania tragedii). Słowacki w tym dziele nawiązał do propagowanej wtedy przez historyków teorii podboju, która wyjaśniała źródła struktury narodu polskiego i dwoistość jego istoty. W szczególności oparł się na ideach zaprzyjaźnionego z nim Fryderyka Henryka Lewestama, który uważał, że Polacy są częściowo pochodzenia celtyckiego; spowodowało to że zaczerpnął wątki i motywy z literatury irlandzkiej a także innych literatur Europy Zachodniej. Interpretacja teorii Lewestama była swobodna, i stanowiła ona tylko jedno ze źródeł inspiracji. Utwór powstał po upadku powstania 1830, z tej perspektywy poeta nadaje dodatkowe znaczenie ówczesnej sytuacji Polaków i ukazuje sens dziejów narodowych. Klęski dopatruje się nie tyle w braku bohaterstwa, co w fatalizmie dziejowym, dwoistości ideowej narodu i jego oczekiwaniu na niezwykłe przemiany (motyw magicznej harfy, podobnej do tej, jaką miał ponoć irlandzki bóg Dagda, a która miała "zwyciężyć narody"). Nadzieję poeta widzi jedynie w heroicznej ofierze. Akcja utworu rozgrywa się w rejonie jeziora Gopło, w czasie przedhistorycznym. Ukazuje najazd Lechitów - Słowian inspirowanych przez nordycką królową Gwinonę na celtyckich Wenedów. Wenedowie ponoszą rozpaczliwą klęskę, której przyczyną jest nieokreślona klątwa; naród ten nie może być w żaden sposób ocalony – jedynie królewska harfa mogłaby go zbawić, lecz zabierają ją najeźdżcy i nie udaje się jej odzyskać. O harfie można powiedzieć, że symbolizuje poezję tyrtejską, jednakże jak to zwykle bywa z symbolami, można dokonywać tu szerokiej interpretacji. Można przede wszystkim postawić pytanie, czy poezja w ogóle ma moc sprawczą, czy słowo posiada moc, czy jest bezsilne[7]. Tytułowa Lilla Weneda jest miłującą pokój, łagodną harfiarką; daremnie usiłuje ona ocalić najbliższych i zapobiec zagładzie, na wzór niektórych bohaterek antycznych[8]. Sens beznadziejnej walki rozumie druga z dwóch córek króla – stylizowana na druidkę literatury romantycznej, podobna do Normy Belliniego Roza Weneda, która przepowiada tragedię już w Prologu i wydaje się wciąż popychać Wenedów do klęski. Podczas rozmowy z Harfiarzem wieszczy jednak, że zapłodnią ją popioły rycerzy, a ona sama będzie uświęcona na wzór chrześcijańskiej Marii (Kto konając we mnie uwierzy, / skona spokojny:/ Ja go zemszczę lepiej od ognia i wojny, / lepiej niż sto tysięcy wroga, / Lepiej od Boga...). Każdy z pierwszych czterech aktów zamyka pieśń Chóru Dwunastu Harfiarzy interpretująca poprzednie wydarzenia. Akt V kończy się wielką klęską Wenedów, śmiercią Lilli Wenedy, jej ojca - Derwida, dwóch braci: Lelum i Polelum, wreszcie ukazaniem się zwycięskiej Bogarodzicy. Choć dramat ma strukturę zamkniętą, nie sposób jednoznacznie zinterpretować znaczenia ostatniej sceny, szczególnie w kontekście przepowiedni Rozy. Z względu na wymowę dramatu i pojawiający się wątek walki o wolność, Lilla Weneda wybrana została w 1946 jako utwór premierowy na otwarcie Teatru Polskiego w zrujnowanej Warszawie. Ksiądz Marek Poema dramatyczne we trzech aktach – dramat napisany przez Juliusza Słowackiego w 1843 roku (rozpoczęty wiosną i ukończony w lipcu), wydany w tym samym roku w Paryżu. Jeden z dramatów mistycznych poety. W liście do matki Salomei pisał, że dramat ten należy do trzech tylko utworów (wraz z Księciem niezłomnym i Snem srebrnym Salomei), które czytałby przed Chrystusem. Napisany 8-zgłoskowcem. Akcję dramatu Słowacki oparł na wątku upadku Baru podczas konfederacji barskiej, dnia 20 czerwca 1768. Postać tytułowego bohatera wiąże się z autentyczną osobą karmelity Marka Jandołowicza. Jednak Słowacki przekształca prawdę historyczną, podnosząc postać ks. Marka do rangi symbolu, a także dodając wątek jego śmierci podczas konfederacji (naprawdę zmarł w 1799). metafizycznym. Poemat zawiera parafrazy staroruskich kronik. Tytułowy Król Duch to byt ponadczasowy i nierzeczywisty. Jego zadaniem jest wcielanie się w kolejne postaci i oddziaływanie w ten sposób na dzieje, sprawowanie władzy. W kolejnych strofach Król Duch wciela się zarówno w niektórych z polskich władców, jak i w innych zasłużonych w historii. Uosobiona przez nich historia traktowana jest optymistycznie, przejawia się w niej Boski plan. Takie przedstawienie miało dodać narodowi otuchy i pomóc zrozumieć doświadcznane cierpienie jako formę doskonalenia się. Król Duch to najsłynniejszy poemat historiozoficzny autorstwa Juliusza Słowackiego. Słowacki pisał to dzieło od 1845 roku do końca życia (1849), nie zostało ono dokończone. Król Duch prezentuje postawę filozoficzną autora. Zwane jest niekiedy „eposem wszechsłowiańskim”. Sowiński w okopach Woli https://www.youtube.com/watch?v=tVu89o_3iQU&list=WL&index=47 Grób Agamemnona https://www.youtube.com/watch?v=piPbMv5Sx-4&list=WL&index=47 Testament mój https://www.youtube.com/watch?v=BEoD3YvA9os&list=WL&index=48 Do matki (Zadrży ci nieraz serce, miła matko moja...) https://www.youtube.com/watch?v=rJGxPf2_AwY&list=WL&index=49 Adam Mickiewicz (1798-1855) polski poeta, działacz polityczny, publicysta, tłumacz, filozof, działacz religijny, mistyk, organizator i dowódca wojskowy, nauczyciel akademicki. Obok Juliusza Słowackiego i Zygmunta Krasińskiego uważany za największego poetę polskiego romantyzmu (zaliczany do grona tzw. Trzech Wieszczów) oraz literatury polskiej[4][5], a nawet za jednego z największych na skalę europejską[6]. Określany też przez innych jako poeta przeobrażeń[7] oraz bard słowiański. Członek i założyciel Towarzystwa Filomatycznego, mesjanista związany z Kołem Sprawy Bożej Andrzeja Towiańskiego. Jeden z najwybitniejszych twórców dramatu romantycznego w Polsce[9], zarówno w ojczyźnie, jak i w zachodniej Europie porównywany do Byrona i Goethego[10][11]. W okresie pobytu w Paryżu był wykładowcą literatury słowiańskiej w Collège de France. Znany przede wszystkim jako autor ballad, powieści poetyckich, dramatu Dziady oraz epopei narodowej Pan Tadeusz uznawanej za ostatni wielki epos kultury szlacheckiej w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Narodowy poeta Polski, Litwy i Białorusi. Działacz niepodległościowy, organizator polskich oddziałów do walki z Rosją, bonapartysta. Oda do młodości – napisana 26 grudnia 1820 roku w Wilnie, gdzie szybko zyskała popularność wśród studentów tamtejszego uniwersytetu. Poezje t. 1 – wydane w Wilnie w roku 1822. Zawierały Ballady i romanse, a także przedmowę O poezji romantycznej. Ten tom poezji miał przełomowe znaczenie w literaturze polskiej, zapoczątkowując nurt romantyczny oparty na ludowości, poezji ludowej, obyczajach i wyobrażeniach ludu. Adam Mickiewicz Wybór poezyj. T. 1, Oprac. Czesław Zgorzelski, Wydawnictwo Ossolineum 1974, Biblioteka Narodowa Seria I To lubię. Ballada https://www.youtube.com/watch?v=cCJM1FgQYoQ&list=PLeekVXy- G6eU0cuH2G4gQUA9eEEKfQmua&index=18 Utwór „To lubię” był pierwszą stworzoną przez Adama Mickiewicza balladą. Ma więc formę przejściową między racjonalizmem, sentymentalizmem i romantyzmem. Na przykładzie nawiedzonego miejsca, poeta przedstawił ludowe wierzenia, pełne duchów i upiorów, nękających w nocy podróżnych. geneza utworu Ballada weszła w skład zbioru „Ballady i romanse”, wydanego w 1822 roku i uznawanego za początek polskiego romantyzmu. Genezę utworu wskazuje poprzedzający go wiersz „Do przyjaciół”, wchodzą- cy w skład listu, w którym Mickiewicz wysłał balladę. Wiersz stanowi wstęp do utworu, wyjaśniając okoliczności jego powstania. Poeta stworzył balladę, ponieważ odczuwał ogromną chęć napisania czegoś na temat ludowych wierzeń oraz ukochanej Maryli Wereszczakówny. Nieliczne szczęśliwe chwile zakochanych już minęły, dlatego Mickiewicz pogrążył się we wspomnieniach i twórczości lite- rackiej. Poeta przypomina sobie jak straszył Marylę opowieściami o duchach i upiorach. Ballada „To lubię” jest próbą odtworzenia historii, którą Mickiewicz wymyślił, aby zabawić ukochaną. W utworze pojawiają się więc wątki autobiograficzne. Na początku ballady pojawia się zwrot do Ma- ryli, tak samo ma na imię również martwica, która ukazała się bohaterowi. W utworze pojawia się też nazwa miejscowości, jest to, położona na Nowogródczyźnie, Ruta. Właśnie z tamtych okolic pocho- dziła Maryla Wereszczakówna, urodzona w Tuhanowiczach, gdzie doszło do jej spotkania z Mickiewi- czem. Miłość poety nie należała jednak do szczęśliwych, ponieważ już w momencie poznania, Maryla była już zaręczona z innym mężczyzną, którego później poślubiła. Ukazana w utworze martwica prze- powiada narratorowi nieszczęśliwe uczucie do kobiety o imieniu Maryla, co sugeruje, że można utoż- samiać go z samym Mickiewiczem. To lubię - analiza utworu i środki stylistyczne Poeta posłużył się formą ballady, gatunku synkretycznego, łączącego w sobie cechy epiki, liryki i dra- matu. O wydarzeniach opowiada pierwszoosobowy narrator, który jest ich uczestnikiem, a nie wy- łącznie obserwatorem. Swoje słowa kieruje do Maryli, na początku utworu pojawia się apostrofa („Spójrzyj, Marylo”). Głównymi bohaterami są martwica oraz odrzucony przez nią Józio. Ballada składa się z trzydziestu pięciu czterowersowych strof. Na przemian pojawiają się wersy jede- nasto- i ośmiozgłoskowe. Poeta zastosował rymy krzyżowe. Utwór, podobnie jak ballada „Świteź”, ma kompozycję szkatułkową. Historia martwicy mieści się wewnątrz opowieści narratora. Poeta za- czął odchodzić od rozbudowanych opisów, charakterystycznych dla poezji sentymentalnej, do twór- czości romantycznej, cechującej się prostotą języka i stylizacjami ludowymi. Język ballady przypomina więc zwyczajną, codzienną rozmowę dwojga znanych sobie ludzi. Warstwa stylistyczna utworu jest rozbudowana. Ballada jest melodyjna i rytmiczna, dzięki zastosowa- niu licznych powtórzeń („grom trzaska po gromie”, „każdy podróżny oglądał te zgrozy i każdy musiał kląć drogę”, „białe jej szaty, jak śnieg białe lica”). Pojawiają się także metafory („skoro północ nawle- cze zasłony”, „spadnie wyroków zasłona”) oraz porównania („jak śnieg białe lica”, „Józio w straszliwej postawie, jak potępieniec ognisty”, „ginie, jak ginie bladawy obłoczek”). Opowieść narratora budzi sil- ne emocje, zastosowano wykrzyknienia („To lubię!”, „Niech będzie Chrystus pochwalony!”, „Idź so- bie!”). Obecne są również liczne epitety („piękna dolina”, „dusza zaklęta”, „orlim skrzydłem”, „grzesz- nej duszy”) oraz wyliczenia („możny, poczciwy, bogaty”, „młody, cnotliwy, nieśmiały”, „hałas, szum, świsty”). To lubię - interpretacja ballady Narrator opowiada Maryli o okolicznej cerkwi na skraju lasu, przy której miejsce mają niezwykłe zja- wiska. O północy otwierają się drzwi, a dzwony same zaczynają dzwonić. Pojawiają się zmarli, chodzą- ce kościotrupy, zmieniające postać zwierzęta, posiadające ludzki głos, psują się wozy podróżnych. Na- gromadzenie strachów i upiorów sprawia, że opisywane wydarzenia stają się wręcz absurdalne. Poetyka grozy przechodzi w ironię, pojawia się komizm. Wskazuje na to również początkowa posta- wa narratora, który przez długi czas nie wierzył w upiory i bez lęku przemieszczał się w nocy w okoli- cach cerkwi. Jednak pewnego razu jego konie nie chciały pójść dalej, a dyszel został zerwany. Narra- tor powiedział głośno słowa „to lubię”, pełniące rolę tytułu. Mężczyźnie ukazała się martwica. Okazało się, że krótkie słowo „lubię” wyzwoliło ją od odbywanej przez sto lat kary. Martwica, która za życia była zamożną panną o imieniu Maryla, była nieczuła i od- rzucała zakochanych w niej młodzieńców. Jednym z nich był wrażliwy Józio, który umarł z powodu nieodwzajemnionej miłości. Dziewczynę spotkała kara za obojętność, zjawa Józia zabrała ją wprost do czyśćca. Od tej pory Maryla za dnia cierpiała katusze, skuta w łańcuchy, a nocami nawiedzała okolice cerkwi. Jej kara miała się skończyć w momencie, gdy jakiś mężczyzna nie powie jej przynajmniej, że ją lubi. Martwica przepowiedziała narratorowi przyszłość, informując, że pozna kobietę o imieniu Maryla. Zjawa nie zdążyła jednak dokończyć swojej opowieści, ponieważ zapiał kogut, zwiastując na- dejście poranka. W utworze pojawia się motyw kobiety nieczułej, powracający w drugiej części „Dziadów”. Uroda i bogactwo Maryli sprawiły, że stała się próżna, śmiała się z uczuć zakochanych w niej zalotników. Ta- kie postępowanie musiało zostać ukarane, Maryla po raz pierwszy doświadczyła odrzucenia. Męż- czyźni, których straszyła w okolicach cerkwi, przeklinali ją, a jej wygląd budził w nich wstręt. W utworze pojawia się również motyw przemiany. Przechodzi ją nie tylko ukarana przez Józia mar- twica, ale również narrator. Początkowo jest racjonalistą, który nie wierzy w istnienie zjaw i upiorów. Zmienia swoje podejście dopiero, gdy na własne oczy widzi martwicę i ma szansę poznać jej historię. Taki zabieg ma związek z czasem powstania utworu. Podczas tworzenia swojej pierwszej ballady, Mic- kiewicz dostrzegał ograniczenia, związane z rozumowym postrzeganiem rzeczywistości i coraz silniej inspirował się ludowością. Utwór pełni również funkcję dydaktyczną. Martwica każe narratorowi opowiedzieć innym o swoich losach, aby przestrzec panny przed obojętnością na uczucia drugie- go człowieka. Być może z tego powodu mężczyzna przedstawia ją Maryli, kobiecie z której strony spotkało go odrzucenie. Do przyjaciół - posyłając im balladę „To lubię” Pieśń opowiada o zabiciu męża przez żonę, a następnie ukaraniu jej śmiercią przez krewnych zabitego. Utwór stał się osnową m.in. ballady Lilie Adama Mickiewicza ze zbioru Ballady i romanse. Zygmunt Gloger sformułował w 1889 hipotezę, że zdarzenia przytoczone w pieśni mogły być oparte na prawdziwej historii Jakuba Roglewskiego, opisanej przez Jana Długosza w Rocznikach. Jednak zdaniem Eugeniusza Kucharskiego (1931) tekst pieśni przekazywany ustnie mógł powstać już w XII lub XIII w. Mają o tym świadczyć archaizmy językowe, zniekształcone przez późniejszych wykonawców, nierozumiejących starych słów, a także realia dworskie świadczące o pochodzeniu utworu z kręgów rycerskich. Według badacza argumentem za starym datowaniem utworu jest też sąd i wykonanie kary śmierci przez członków rodu, używających wspólnego znaku, co świadczy o powstaniu pieśni przed drugą połową XIII w. Wedle tej hipotezy pieśń mogła wywodzić się ze środowiska dworskiego książąt wrocławskich Henryka Brodatego i Henryka Pobożnego. Treść Na początku utworu główna bohaterka zabija swojego męża, uczestnika wyprawy Bolesława Chrobrego na Kijów, w obawie przed jego reakcją na wiadomość o niewierności swojej żony. Zabitego mężczyznę grzebie w gaju, a na jego grobie zasiewa lilie. Następnie kobieta odwiedza pustelnika i wyjawia mu motyw morderstwa. Gdy minął rok od haniebnego czynu wdowę odwiedzają dwaj bracia jej martwego męża, którzy również towarzyszyli polskiemu władcy w wyprawie na Rusi. Po roku długiego oczekiwania na powrót brata postanawiają oświadczyć się w bohaterce. Ona nie wiedząc co czynić postanawia poradzić się pustelnika, ten proponuje jej wskrzeszenie męża. Jednak ona odmawia. Dlatego starzec radzi kobiecie, aby obaj mężczyźni upletli dla niej wianek. Ona natomiast poślubi tego z braci, którego plecionka kwiatów przypadnie kobiecie bardziej do gustu[3][4]. Wreszcie nadchodzi niedziela, huczny dzień wesela. Ranną porą w kościele odbywa się uroczystość. Bohaterka jest prowadzona do przybytku przez druhny, uczestnikami ceremonii są również obaj kandydaci na pana młodego. Nadchodzi moment wyboru męża, panna młoda wybiera ostatecznie piękniejszy wianek, spleciony z lilii. Najpierw do autorstwa przyznaje się starszy brat, jednak młodszy po chwili twierdzi, że nie jest to prawda. Dochodzi do pojedynku na miecze między braćmi, który przerywa pojawienie się zjawy martwego męża. Okazuje się, że obaj mężczyźni zrywali kwiaty na wianki z grobu swojego brata. Duch oznajmia, że wieniec należy do niego, gdyż lilie rosły na jego grobie, więc i kobieta, nosząca plecionkę z tych kwiatów, jest jego żoną. Następnie potępia on zachowanie małżonki jak i braci, by ostatecznie zabrać ich ze sobą w zaświaty. Zaraz po słowach upiora następuje trzęsienie ziemi, a cerkiew, w której znajdują się bohaterowie, zapada się pod powierzchnię. Po wszystkim na miejscu budowli wyrastają tytułowe lilie[3][4]. Bohaterowie Pani – główna bohaterka ballady, mężobójczyni Pan – zamordowany mąż głównej bohaterki, rycerz księcia Bolesława Pustelnik – pobożny i mądry starzec, eremita, ma kontakt ze światem irracjonalnym Hanka – jedno z dzieci Pana i Pani Bracia – dwóch braci Pana, starszy i młodszy, obaj byli rycerzami księcia Bolesława Budowa Ballada liczy 353 wersy i 1454 wyrazy. Większość rymów to rymy żeńskie sąsiadujące lub przeplatane. Przewodnim motywem ballady jest zemsta rodowa, mająca ukarać niewierną żonę i mężobójczynię, ostatecznie ziszczoną przez upiora z zaświatów. Innymi elementami utworu jest groza, surowość chłopskiej etyki czy świat irracjonalny reprezentowany przez ducha zamordowanego męża. Świteź https://www.youtube.com/watch?v=-IxSxLb7qTc ballada, opublikowana w 1822 w tomiku Ballady i romanse, uważanym za pierwsze dzieło romantyzmu w literaturze polskiej. W utworze Mickiewicz wykorzystał ludowe opowieści z rodzinnych okolic. Do Michała Wereszczaki Budowa Wiersz został zadedykowany Do Michała Wereszczaki. Składa się z czterdziestu ośmiu strof czterowersowych. Zwrotki budujące utwór to zmodyfikowane strofy stanisławowskie, składające się z wersów jedenastozgłoskowych i ośmiozgłoskowych, rymowane rymem krzyżowym (abab)[3]. Taka forma była typowa dla ballad preromantycznych i romantycznych w literaturze polskiej: Jeżeli nocną przybliżysz się dobą I zwrócisz ku wodom lice, Gwiazdy nad tobą i gwiazdy pod tobą, I dwa obaczysz księżyce. Omówienie Utwór opowiada o tym, jak Pan na Płużynach, potomek dawnych dziedziców majątku, na którego ziemiach leżało jezioro Świteź, wiedziony ciekawością wywołaną opowieściami o niezwykłych zjawiskach dziejących się wokół tego jeziora, postanowił zbadać, co się w nim kryje[4]. Nakazał budowę łodzi i przygotowanie sieci potrzebnych do poszukiwań. Aby całemu dziełu zapewnić przychylność Niebios, narrator wiersza zasugerował zamówienie mszy w okolicznych kościołach i sprowadzenie księdza[4]. Po tym, jak duchowny przeżegnał i poświęcił jezioro, zapuszczono sieci. Ku zdziwieniu zebranych z wody wyłowiono młodą i piękną dziewczynę. Ta oznajmiła, że jezioro niechętnie zdradza swoje tajemnice i każdego śmiałka, który na nie wyrusza, wciąga i topi[4]. Zaznaczyła jednak, że tym razem stało się inaczej z dwóch względów. Po pierwsze, właściciel majątku w Płużynach, jako spadkobierca wcześniejszych mieszkańców tamtejszej rezydencji miał moralne prawo do interesowania się jeziorem, zaś po drugie, jako człowiek religijny, czemu dał wyraz, zapraszając księdza, mógł liczyć na łaskę od Boga. Świtezianka stwierdza: Choć godna kary jest ciekawość pusta, Lecz żeście z Bogiem poczęli, Bóg wam przez moje opowiada usta Dzieje tej cudnej topieli. Dalej nimfa mówi, że dawniej na miejscu jeziora stało bogate miasto, rządzone przez książąt z rodu Tuhanów. W pobliżu znajdował się Nowogródek, czyli ówczesna stolica Litwy. W mieście tym panował wówczas Mendog i to on został zaatakowany przez władcę Rusi. Raz niespodzianie obległ tam Mendoga Potężnym wojskiem Car z Rusi, Na całą Litwę wielka padła trwoga, Że Mendog poddać się musi. Będący w potrzebie Mendog wysłał list do księcia Tuhana, prosząc o natychmiastową pomoc[2]. Władca grodu Świtezi zebrał swoich wojowników i uszykował ich do wymarszu na odsiecz Nowogródkowi. Wtedy jednak ogarnęły go wątpliwości. Zrozumiał, że udając się na pomoc swojemu zwierzchnikowi, pozostawi własne miasto, a w nim kobiety i dzieci, bez obrony. Wtedy jego córka (czyli wyłowiona dziewczyna) uspokoiła go, mówiąc, że miała we śnie wizję, w której anioł wziął na siebie zadanie ochrony kobiet i dzieci, gdy mężczyźni wyruszą na wojnę. Po tych słowach Tuhan udał się w drogę wraz ze swoim oddziałem[2]. Niestety, wkrótce potem miasto zaatakowali żołnierze cara[2]. Zrozpaczone kobiety zaczęły niszczyć dobytek i były gotowe popełnić samobójstwo, byleby nie wpaść w ręce wroga[2]. Widząc to, dziewczyna, żeby uniknąć grzechu, za jaki uważano odebranie sobie życia, poprosiła Boga, aby ocalił mieszkanki miasta. Tak też się stało. Bóg uratował je od hańby, przemieniając je w rośliny[4]. Kwiaty te okazały się trujące dla napastników[2]. Rośliny te według Mickiewicza nazywane są przez późniejszą okoliczną ludność carami. Przyjmuje się, że chodzi o lobelię jeziorną (stroiczkę), roślinę typową dla rejonów Europy bliższych Atlantykowi, której stanowisko w Świtezi jest jedynym na obszarze zaboru rosyjskiego. Roślina ta jest więc botaniczną osobliwością na pograniczu litewsko-białoruskim, jest trująca, a jej kwiaty kwitną też pod wodą. Władysław Dybowski podaje natomiast, że cary to miejscowa nazwa pospolitej rośliny rosnącej nad wodami – lepiężnika różowego[5]. Takeśmy uszły zhańbienia i rzezi; Widzisz to ziele dokoła, To są małżonki i córki Świtezi, Które Bóg przemienił w zioła. Opowiedziawszy historię do końca, świtezianka wskoczyła z powrotem do wody i znikła w toni. (1821-1883) właśc. Cyprian Ksawery Gerard Walenty Norwid – polski poeta, prozaik, dramatopisarz, eseista, grafik, rzeźbiarz, malarz i filozof. Często uznawany za ostatniego z czterech najważniejszych polskich poetów romantycznych. Promethidion https://www.youtube.com/watch?v=fjxWSyHyQ9o&list=PLgtfQapbvxWYuu52nWlMWn2AzGKJ7Wb7 G&index=77 Czarne kwiaty/Białe kwiaty https://www.youtube.com/watch?v=yAI1UNxXvDE&list=PLOzK0MIBNJw0ux4nPFFV5eJGInoe68VDo bnnbb Zygmunt Krasiński (1812-1859) Napoleon Stanisław Adam Feliks Zygmunt Krasiński herbu Ślepowron – polski hrabia, a także poeta, dramaturg i prozaik. Jeden z trójcy wieszczów, największych poetów polskiego romantyzmu. II Ordynat na Opinogórze. Debiutował w 1828 jako autor przepojonych makabrą opowieści gotyckich. Okres warszawski Jednym z pierwszych utworów Krasińskiego jest Rozmowa 1824-go z 1825- tym rokiem. Rok później powstała Rozmowa Napoleona z Aleksandrem I na Polach Elizejskich, Wiliam Wallas, powieść z dziejów Szkocji, Zniszczenie Ipsary i fragemty z XIX- wiecznych dziejów Grecji Syn Botzarysa. W 1827 napisał młody autor Joannę d'Arc, a w rok później swą pierwszą drukowaną powieść Grób rodziny Reichstalów. Jeszcze w tym samym roku powstał Pan Trzech Pagórków, powieść traktująca o pierwszym właścicielu rodowej Opinogóry – srogim Opinie. W scenerię Mazowsza przeniósł Krasiński również akcję kolejnych dwóch powieści: Mściwego karła i Masława, księcia mazowieckiego i trzytomowego Władysława Hermana i dworu jego (wydany 1830). Ostatnim napisanym w 1828 roku utworem prozą był Sen Elżbiety Pileckiej, utrzymana w konwencji marzenia sennego, historia polskiej królowej, żony Władysława Jagiełły. Młodzieńczy okres zainteresowania historyzmem i frenezją przyniósł owoce przy pisaniu późniejszych arcydzieł dramatycznych. Okres genewski W październiku 1829 Krasiński wyjechał z Warszawy do Genewy. Opuściwszy znajomych, odkrył w sobie powołanie epistolograficzne, któremu pozostał wierny do końca życia. W ciągu dwóch miesięcy od dnia wyjazdu wysłał do kraju 80 listów. Z okresu genewskiego najciekawszym zbiorem listów pozostają Listy do Henryka Reeve angielskiego przyjaciela i powiernika. W pierwszym miesiącu pobytu w Szwajcarii powstało Opisanie jeziora genewskiego Leman, a jakiś czas potem Myśli Polaka przy górze Mont Blanc. Wyjeżdżając z Warszawy zabrał Krasiński ze sobą rękopis powieści Zawisza, której już jednak nie ukończył. Tekst tej powieści zaginął. W Genewie powstała, utrzymana już w stylistyce w pełni romantycznej, nowela Teodoro, król borów. W genewskiej Bibliothèque Universelle opublikował pisarz w tym czasie szereg artykułów, w tym Lettre sur l’etat actuelle de la littérature polonaise. W sierpniu 1830 podczas wycieczki w Alpy w towarzystwie Mickiewicza i Odyńca napisał Ułomek z rękopismu słowiańskiego i Ułomki z podróży szwajcarskiej oraz francuski Dziennik. Pod wpływem Mickiewicza podjął się również pracy nad powieścią obyczajową Przeor augustianów, którą jednak ostatecznie zarzucił. Przejawem zainteresowań historiozoficznych stały się powiastki Spowiedź Napoleona i Mojżesz. Z okresu tego pochodzą również autobiograficzne: On. Ułomek z pamiętników życia młodzieńca i Dziennik umierającego. W 1831 pod wpływem targających nim konfliktów wewnętrznych i dramatu powstania napisał, ostatecznie zaginioną, powieść Adam Szaleniec. W kręgu kompleksu winy pozostaje też nieco późniejsza Wizja, historia młodzieńca ze znamieniem na czole. W październiku 1831 powstało francuskie opowiadanie Cholera, o zbrodniczym Hiszpanie zmuszonym rozsiewać cholerę. Największym osiągnięciem Krasińskiego w tym okresie była napisana na przełomie 1831 i 1832 powieść historyczna z okresu wypraw polskich na Moskwę Agaj-Han. Apogeum Na lata 1833-1835 przypada powstanie dwóch arcydzieł Krasińskiego. W ciągu pięciu miesięcy 1833 powstała Nie-boska komedia. W listopadzie 1833 rozpoczął poeta pracę nad Irydionem, którą ukończył w lutym 1835. W 1834 Krasiński nawiązał romans z Joanną Bobrową, który potrwał do maja 1838. Jego odzwierciedleniem stał się blok listów do kochanki oraz o wiele obszerniejsza korespondencja z przyjacielem Adamem Sołtanem, z którego uczynił poeta powiernika swej romantycznej miłości. Romans znalazł też odbicie w powstałej w 1837 powieści obyczajowej Herburt oraz poematach, poruszających również problematykę historiozoficzną Pokusie i Nocy letniej. Kilka miesięcy po rozstaniu z Bobrową, w grudniu 1838, poznał Krasiński swą nową muzę Delfinę Potocką. Korespondencja z nią stanowi najobszerniejszy ze zbiorów pozostawionych przez niego listów. Rolę powiernika w tej miłości i adresata obszernej korespondencji, odegrał inny przyjaciel Krasińskiego, Jerzy Lubomirski. Poematy W drugiej połowie 1839 napisał Krasiński trzy poematy: Syna cieniów, Sen Cezary i Legendę, które wydał w następnym roku anonimowo jako Trzy myśli pozostałe po ś. p. Henryku Ligenzie. W lutym 1840 w Neapolu stworzył scenę dramatyczno-filozoficzną Fantazja konania, która stał się przyczynkiem do późniejszego (1847) poematu Dzień dzisiejszy. W pierwszej połowie 1841, w odpowiedzi na paszkwile zamieszczone w prasie poznańskiej napisał i opublikował w Tygodniku Literackim: Kilka słów o Juliuszu Słowackim. W drugiej połowie 1841 podjął pracę nad traktatem filozoficznym O stanowisku Polski z bożych i ludzkich względów, który ukończył ostatecznie w 1846- 1847. Pod koniec 1841, w Monachium, po powrocie z Alp, Krasiński rozpoczął pracę nad poematem Przedświt, w którym próbował dać syntezę swych poglądów politycznych i przeżyć miłosnych na tle alpejskiej przyrody. Praca nad utworem trwała do wiosny 1843. Na przełomie 1845 i 1846 powstały, polemiczne w stosunku do O prawdach żywotnych narodu polskiego Henryka Kamieńskiego, Psalmy przyszłości. W związku z polemiką Słowackiego i demokratów, Krasiński uzupełnił cykl w 1847 o Psalm żalu i Psalm dobrej woli. W 1847 poeta opublikował trzy listy otwarte do Guizota, Montalemberta i Lamartine'a. W 1847 nadał też Krasiński ostateczny kształt Fantazji konania, przekształcona w poemat otrzymała tytuł Dzień dzisiejszy. W tym samym roku powstał poemat Ostatni. Z tego też mniej więcej czasu pochodzi poemat Resurrecturis, rodzaj katechizmu zasad postępowania w życiu publicznym. Polemikę z przeciwnikami ideowymi podjął poeta w tych latach w obszernym dziele noszącym tytuł w rękopisie Nie-boskiej komedii część I, a wydanym pośmiertnie jako Niedokończony poemat. Dzieła: Powieści gotyckie: Grób rodziny Reichstalów, Pan Trzech Pagórków, Mściwy karzeł i Masław, książę mazowiecki, Władysław Herman i dwór jego Agaj-Han (1831-1832) Irydion (1833-1835) Nie-Boska komedia (1833) Trzy myśli pozostałe po ś. p. Henryku Ligenzie (1839) Przedświt (1841-1843) Psalmy przyszłości (1844-1848) Nie-Boskiej komedii część I (1838-1852) Listy do Delfiny Potockiej Na Sybir https://wolnelektury.pl/katalog/autor/zygmunt-krasinski/ https://www.youtube.com/watch?v=EhTq3sH2ENY Agaj-Han powieść historyczna Zygmunta Krasińskiego z lat 1831–1832, osnuta wokół perypetii życiowych Maryny Mniszchówny. O utworze Pracę nad powieścią rozpoczął Krasiński w Genewie w październiku 1831. Początkowo nosiła nazwę Maryna królowa. Została ukończona 7 stycznia 1832 roku i wydana w 1833 (z podaną datą 1834) we Wrocławiu, pod pseudonimem „A.K.” (Adam Krasiński). Mimo braku aktualnych odniesień historycznych utwór posiadał jednak pewną aktualność historyczną. Poetę zafascynował temat wielkiej katastrofy politycznej i okrucieństwa zdobywców. Był świadom nowatorstwa powieści w historii literatury polskiej, jak i w jego własnym dorobku. W Agaj-Hanie szukał sensu wydarzeń historycznych, nie zadowalając się malowniczością tła czy frenezją wydarzeń. Śmiało eksperymentował, korzystając z doświadczeń genewskich z liryczną prozą poetycką. Fabułę swojej powieści osnuł Krasiński wokół ponurej historii Maryny Mniszchówny, żony Dymitra Samozwańca, pretendenta do tronu carów moskiewskich i jej ostatniego obrońcy, atamana Zaruckiego. Opis wydarzeń zaczerpnął z Dziejów panowania Zygmunta III Juliana Ursyna Niemcewicza. Zwięzłą relację kronikarką ubarwił wytworami swojej wyobraźni. Całkowicie fikcyjna jest między innymi postać tytułowego bohatera Agaj-Hana. Z opowieści tej, spływającej krwią i pulsującej od zmieszanych żądz posiadania oraz władzy, Krasiński, zgodnie ze swym szczególnym uzdolnieniem, stworzył historiozoficzną gigantomachię, opowieść o zmaganiu się sił duchowych Zachodu i Wschodu (lustrzane odbicie tej wizji historycznej stanowiła wydana w tym czasie powieść Michaiła Zagoskina, koncentrująca się również wokół 1612 roku, pt. Jerzy Miłosławski). Krasiński pisał Agaj-Hana w cieniu klęski powstania listopadowego (od października 1831 do stycznia 1832 roku), przenosząc się w wyobraźni do „czasów, gdy moi przodkowie pustoszyli Moskwę, a Polka, która później miała zginąć w pustyniach azjatyckich, zasiadała na tronie carów” (jak donosił w liście do przyjaciela, Henry'ego Reeve'a). Zwracał też uwagę na nowatorstwo stylu i formy dzieła: istotnie, jest ono przede wszystkim łańcuchem nasyconych emocjonalnie i malarsko obrazów; i choć wówczas daleko było nawet do urodzin braci Lumière — fantazja o carowej Marynie Mniszchównie, dzielnym atamanie Zaruckim i szalonym z miłości Agaj- Hanie ma budowę filmową. Irydion https://kpbc.umk.pl/dlibra/publication/69413/edition/76974/content https://www.youtube.com/watch?v=AISFbaB29EM dramat romantyczny Zygmunta Krasińskiego napisany w 1835 w Wiedniu, a wydany anonimowo w pierwszych dniach kwietnia 1836 w Paryżu. Obok Nie-Boskiej komedii najwybitniejszy dramat Krasińskiego, zaliczany do kanonu najwyższych i najciekawszych osiągnięć polskiej dramaturgii na równi z tragediami Słowackiego i Dziadami Adama Mickiewicza. Pomysł dramatu narodził się na przełomie 1832/1833 roku podczas pobytu autora w Petersburgu i powracał z rozmaitym nasileniem aż do połowy 1835 r. Proces powstawania Irydiona przebiegał nieomal równolegle z pracami nad Nie-Boską komedią ukończoną w 1833 r. Akcja dramatu rozgrywa się około roku 222 n.e. w czasach panowania Heliogabala. Podstawowym motywem dramatu jest bunt Irydiona, syna Amfilocha – przejrzysta aluzja do tragedii powstania listopadowego – będący sprzecznością między słusznym celem, jakim jest obalenie despotyzmu, a nieszlachetną motywacją jego działań (zemsta) i środkami (podstęp, bezwzględność), które do tego celu prowadzą. Tragizm bohatera wynika z podjęcia przedwczesnych działań na rzecz ważnych idei, a także oddziaływania niszczycielskiego antycznego fatum. Dla współczesnych autorowi czytelników kod odczytywania Irydiona był oczywisty: Roma to Rosja, a Grecja — to Polska. Dlaczego? Ponieważ Grecji jako jedynej udało się uczynić wyłom w postanowieniach Świętego Przymierza, zobowiązującego mocarstwa Europy do współpracy, aby po pokonaniu Napoleona I nie dopuścić więcej do żadnych rewolucji i zmian granic na kontynencie. Po prawie trzystu latach niewoli, w wyniku dziesięcioletniej wojny, Grecja odzyskała niepodległość i swoim przykładem dawała nadzieje innym, także Polakom. Zatem pod starożytną szatą, z niemałą erudycją utkaną przez Krasińskiego, w dziejach Irydiona, syna Amfilocha Greka — ukrywają się problemy i idee XIX wieku. Niektóre z nich pozostają aktualne do dziś. Idea dramatu zrodziła się, gdy Krasiński wraz ze starszym, sławnym już poetą, Mickiewiczem, zwiedzali ruiny starożytnego Rzymu. Wśród tej romantycznej turystyki zaskoczyła ich wieść o wybuchu powstania listopadowego. Żaden z nich nie dołączył ostatecznie do walczących w Królestwie Polskim, mimo dręczącego ich wewnętrznego rozdarcia. Owocem duchowych zmagań Mickiewicza były Dziady oraz Pan Tadeusz; Krasińskiego — Nie-Boska komedia i Irydion. Zygmunt Krasiński wkrótce został wezwany przez ojca do Petersburga, aby zostać przedstawiony carowi i rozpocząć karierę dyplomatyczną, do której, z racji urodzenia, był przeznaczony i wykształcony. Napięcie nerwowe spowodowane fałszywą sytuacją, w której się znalazł, doprowadziło go do niemal całkowitej utraty wzroku. Ostatecznie uzyskał zgodę na wyjazd zdrowotny poza granice cesarstwa rosyjskiego — i odtąd największą jego troską było stałe przedłużanie paszportu, by pozostawać na tego rodzaju połowicznej emigracji, nie zrywając jednak więzów z krajem i ojcem. Podobno pierwsza wersja Irydiona, dramatu o zemście na mocarstwie- ciemiężycielu ojczyzny, powstała jeszcze w Rosji, lecz została zniszczona przed jej opuszczeniem. Ostatecznie najpierw został ukończony i wydany dramat o rewolucji (Nie-Boska komedia), zaś Irydion uzyskał finalny kształt w roku 1835 i został opublikowany anonimowo w Paryżu w 1836 r. Nie-Boska komedia dramat romantyczny Zygmunta Krasińskiego napisany w roku 1833, wydany w 1835[1] w Paryżu (później wielokrotnie wznawiany[2]). Początkowo utwór miał nosić nazwę Mąż i być pierwszą częścią trylogii. Tytuł, inspirowany dziełem Dantego (Boska komedia), może być interpretowany dwuznacznie: określa historię jako dzieło ludzkości lub ukazuje komedię dziejącą się bez boskiej interwencji, przeczącą planom boskim. Jak uważał autor, działania człowieka są względne i ostatecznie poddane woli Boga. Tak więc dwie skrajnie odmienne racje w utworze tracą na znaczeniu w obliczu interwencji racji uniwersalnej, Absolutu. Najważniejszym problemem poruszanym w dziele Krasińskiego jest konflikt polityczno-społeczny czyli, jak pisał, walka „arystokracji i demokracji”. W utworze zawarta jest także krytyka typowo romantycznego nastawienia do rzeczywistości. Akcja dramatu rozgrywa się w przyszłości. Autor korzystał z wiedzy o wydarzeniach rewolucji francuskiej: walkach jakobinów, sektach i nowych doktrynach (m.in. saintsimonizm) i in. Utwór interpretowany i omawiany przez Adama Mickiewicza w Literaturze słowiańskiej. Był poddawany także, często sprzecznym, analizom. Różnie rozumiano zakończenie dramatu pod względem literackim i teatralnym. Zarys fabuły Głównym bohaterem dzieła jest hrabia Henryk (Mąż). 1 i 2 część przedstawia jego życie osobiste, 3 i 4 – jego udział w wydarzeniach społecznych i historycznych. Henryk reprezentuje arystokrację, Pankracy natomiast jest przywódcą obozu rewolucyjnego, pragnącego przejąć władzę i realizować własne plany. Rewolucja według hrabiego Henryka to „wszystkie stare zbrodnie świata, ubrane w szaty świeże”; nie jest ona w stanie wprowadzić nowego porządku – jedynie zmianę ról. Także pozwala uciśnionym na realizację zemsty. Podobną opinię na ten temat wydaje się mieć autor dzieła. W części 4. następuje starcie dwóch obozów. Arystokraci skupieni w Okopach Św. Trójcy okazują się tchórzliwi i egoistyczni. Odbywa się nad nimi sąd kierowany przez triumfujących rewolucjonistów. Wtedy też ich dowódcy ukazuje się wizja Chrystusa. Pankracy ginie, wypowiedziawszy słowa: „Galilaee, vicisti!” – łac. „Galilejczyku, zwyciężyłeś!”. Ostatnia scena utworu jest wyrazem prowidencjalizmu, o którego słuszności przekonany był Krasiński. Nie-Boska komedia to dramat Zygmunta Krasińskiego wydany w 1835 w Paryżu. Krasiński, obok Adama Mickiewicza oraz Juliusza Słowackiego, uważany jest za wieszcza, jednego z największych poetów polskiego romantyzmu. Tytuł jest nawiązaniem do dzieła Boska komedia Dantego. Utwór ten doczekał się wielu inscenizacji teatralnych. Dramat podzielony jest na dwie części — część rodzinną oraz społeczną. Głównemu bohaterowi, Henrykowi (Mąż), objawia się zjawa-Dziewica. Postanawia on opuścić swoją żonę oraz nowo narodzonego syna. Uświadamia sobie, że nie chce takiego życia, ponieważ porzucił swoje dotychczasowe marzenia. W drugiej części utworu Henryk, staje na czele arystokracji, która walczy przeciwko rewolucjonistom. Po rozmowie dowódców dwóch obozów zaczynają się przygotowania do bitwy… Józef Ignacy Kraszewski (1812-1887) polski pisarz, publicysta, wydawca, historyk, encyklopedysta, działacz społeczny i polityczny, współzałożyciel Macierzy Polskiej, autor z największą liczbą wydanych książek i wierszy w historii literatury polskiej oraz malarz. W licznych utworach zawarł obraz współczesnego mu społeczeństwa oraz polskiej narodowej przeszłości. W powieściopisarstwie Kraszewskiego wyróżnić można trzy okresy: młodzieńczy (1830–1838), wołyńsko-warszawski (1838–1863) i okres drezdeński (od 1863). Po cyklu powieści współczesnych i ludowych ostatni okres twórczości obfitował w powieści historyczne, dotyczące zarówno czasów starożytnych (Rzym za Nerona), XV wieku (Krzyżacy 1410), wieku XVIII (trylogia saska oraz późniejsze Saskie ostatki), jak i innych, np. Sto diabłów, Macocha, Warszawa 1794. Podstawę warsztatu twórczego stanowiła licząca kilka tysięcy tomów biblioteka, w której ok. 2300 tytułów związanych było z historią Polski. Niezwykle płodny, zadziwiający ogromem swych prac, Kraszewski napisał i wydał około 600 tomów, nie licząc w tym pracy redakcyjnej, mnóstwa artykułów w czasopismach i olbrzymiej korespondencji prywatnej. Najważniejszym działem twórczości Kraszewskiego są powieści: w ciągu 57 lat napisał ich 232, w tym 144 powieści społeczne, obyczajowe i ludowe, 88 historycznych. W swym powieściopisarstwie Kraszewski stał się wychowawcą narodowym we wszelkich kierunkach pracy oświatowej, naukowej i społecznej, reformatorem powieści polskiej przez nadanie jej oryginalnych cech, swoiste przetworzenie wzorów obcych, wprowadzenie różnorodności motywów, odtworzenie całokształtu życia polskiego na podstawie materiału opartego na obserwacji, oraz przez podniesienie jej na wysoki nieraz poziom artyzmu. Dziełami swymi wpłynął wydatnie na współczesny mu rozwój polskiej twórczości powieściowej i na jej późniejszy rozkwit – od Sienkiewicza aż po czasy ostatnie, gdy po przejściowym niedocenianiu zalet artystycznych twórczości Kraszewskiego, popularność pisarza przeżywa renesans. Poeta i świat powieść obyczajowa Józefa Ignacego Kraszewskiego, opublikowana w 1839 r. Powieść opowiada o losach Gustawa (imię znaczące, nawiązuje do Dziadów Adama Mickiewicza i dyskusji wokół romantyzmu), niezamożnego poety i starciu jego artystycznej wrażliwości z prozą życia. Polscy recenzenci i krytycy przyjęli powieść Kraszewskiego z mieszanymi odczuciami. W komentarzach zwracano uwagę na niejednoznaczną wymowę utworu, padały pytania, czy pisarz dokonuje tu apoteozy egzaltowanego, romantycznego twórcy, okaleczonego przez brutalną, cyniczną rzeczywistość, czy też przedstawia karykaturalną postać narcystycznego, bezpłodnego artysty. Efektem tych kontrowersji były podejmowane przez wydawców próby ujednoznacznienia wymowy utworu w kierunku satyry, poprzez usuwanie epilogu oraz mott (cytatów z twórczości Jana Kochanowskiego), otwierających rozdziały książki. Ulana Ocena powieści w epoce Latarnia czarnoksięska była w epoce bardzo ceniona ze względu na dokładny opis różnych warstw społecznych, od biednego chłopstwa (wydawana później jako osobne opowiadanie Historia Sawki) po arystokrację. Pisała o niej bardzo pochlebnie m.in. młoda Eliza Orzeszkowa. Jednocześnie utwór budził zaciekawienie jako świetnie napisany romans, odważnie jak na tamte czasy podejmujący temat miłości kobiety dojrzałej - rozczarowanej nieudanym małżeństwem i znudzonej kolejnymi trywialnymi miłostkami hrabiny Julii, która w końcu zakochuje się do szaleństwa w młodziutkim bohaterze. Latarnia czarnoksięska zapowiada epokę dojrzałego realizmu w literaturze polskiej. Cykl powieściowy „Trylogia saska” (trylogia) - 1. Hrabina Cosel (1873) powieść Józefa Ignacego Kraszewskiego z 1873 roku, przedstawiająca tragiczne losy jednej z najsłynniejszych królewskich metres, Anny Cosel, kochanki Augusta II Mocnego. Powieść wraz z Brühlem i Z siedmioletniej wojny tworzy tzw. trylogię saską Kraszewskiego i ma mocne podstawy historyczne. Cykl powieści „Dzieje Polski” (29 tomów) - 1. Stara baśń (1876) Stara baśń https://tiny.pl/cpqg8 Stara baśń: powieść z IX wieku – powieść historyczna autorstwa Józefa Ignacego Kraszewskiego z 1876 roku, stanowiąca pierwszą część cyklu powieściowego Dzieje Polski. Zarys treści Fabuła powieści nawiązuje do staropolskich podań i legend, m.in. o okrutnym władcy Popielu. Jej akcja rozgrywa się w czasach przedhistorycznych na ziemiach plemienia Polan. Władzę nad nim sprawuje okrutny kneź, którego w powieści nazywa się Chwostkiem, oraz jego żona – Niemka Brunhilda. Oboje marzą o tym, by wprowadzić władzę absolutną, podobną tej, jaką sprawują władcy w Niemczech. Nie odpowiada to kmieciom nawykłym do poszanowania ich swobód przez rządzących. Coraz okrutniejszy kneź ze swymi podwładnymi działa coraz bezwzględniej. Wówczas wybucha bunt przeciwko Chwostkowi, który wzywa na pomoc niemieckich popleczników. Dochodzi do wojny domowej i oblężenia kneziowego grodu, który zostaje zdobyty, Chwostek ze swymi bliskimi ginie, a władza zostaje powierzona prostemu, lecz cieszącemu się autorytetem kmieciowi Piastowi. Obok politycznego drugim wątkiem powieści jest miłosny: Doman, młody kmieć i wojownik, zakochuje się w pięknej Dziwie – córce szanowanego kmiecia Wisza. Ona jednak przeznaczona została do służby bogom, więc choć obdarza go uczuciem, odmawia Domanowi, który postanawia uczynić wszystko, by ją zdobyć. Informacje dodatkowe Powieść została wydana w 1876 przez Spółkę Księgarzy Warszawskich, (reprezentowaną przez firmę Gebethner i Wolff w Warszawie), która w tym roku zaczęła wydawanie cyklu powieści historycznych Kraszewskiego, mających objąć całe dzieje Polski. Składu powieści dokonano w krakowskiej drukarni Władysława Anczyca. Jeszcze za życia pisarza nastąpiło drugie wydanie (1879) mające charakter albumowy (z ilustracjami Michała Androllego). Z zachowanej korespondencji pisarza wynika, że autorowi znajdującemu się wtedy w Dreźnie przysyłano niektóre arkusze korekty obu wydań, natomiast nie ma śladów zwrotu korekty ani dowodów ustosunkowania się drukarni czy wydawcy do uwag autora. Z dokumentów Gebethnera i Anczyca wynikałoby, że Kraszewski kontrolował niektóre szpalty powieści, lecz była to tylko kontrola pracy korektorskiej samej drukarni. Rękopisy Starej baśni zostały zniszczone podczas II wojny światowej, jedynie pierwsza (w brulionie) jej wersja zachowała się w Bibliotece Narodowej (sygn. rkpsu III 6056[1]). Powieść poświęcono legendarnym początkom państwa polskiego (przed objęciem władzy przez pierwszego władcę Polan – Siemowita Piastowica). Akcja rozgrywa się w IX wieku, gdy miejsce księcia Popiela zajęła dynastia Piastów. Utwór składa się z trzech tomów (30 rozdziałów) oraz "dopisku" zatytułowanego Dziejowe legendy, a będącego historycznym komentarzem autora do powieści. Tematykę tę pisarz ponownie podjął później w powieści Lublana (1878), nadając jej jednak odmienny charakter. Utwór zawiera liczne archaizmy (np. skórznie, tok, dziewierz) oraz zapożyczenia z innych języków słowiańskich (np. horodyszcze, korowaj), ale także neologizmy stworzone przez Kraszewskiego i wykorzystane w postaci archaizmów (np. kneź, podziomek, witeź)[potrzebny przypis]. Prace autora nad powieścią zbiegły się z jego badaniami etnograficznymi oraz śledzeniem prac Joachima Lelewela i Karola Szajnochy, które w sposób istotny wpłynęły na twórczość Kraszewskiego. Seweryn Goszczyński (1801-1876), polski działacz społeczny, rewolucjonista, pisarz i poeta polskiego romantyzmu. Zasłynął jako autor wierszy patriotycznych oraz jeden z czołowych członków grona mesjanistycznego Andrzeja Towiańskiego. Obok Antoniego Malczewskiego i Józefa Bohdana Zaleskiego zaliczany do „szkoły ukraińskiej” polskiego romantyzmu. Współcześnie znany zwłaszcza dzięki powieści poetyckiej Zamek kaniowski oraz powieści gotyckiej Król zamczyska. https://paryskiesalonyromantykow.wordpress.com/seweryn-goszczynski/ Konflikt z Aleksandrem Fredrą W 1835 Goszczyński w pracy Nowa epoka poezji polskiej skrytykował ostro „niepolski charakter” komedii Aleksandra Fredry. Napisał: „Nazwiska polskie nie są tym samym, co charaktery polskie; kilka osób, kilka scen narodowych nie rozleją barwy narodowej na wiersze czterech tomów; pasztet przysłów, bez związku z charakterami i z całością dzieła jest tylko słownikiem przysłów; miłosna strona narodu jest to rys kosmopolityczny – a to jest właśnie wszystko, co ma stanowić polskość komedyi Fredra [celowy błąd w odmianie nazwiska], ale cnoty, wady śmieszności, charaktery pojedyncze, fizjonomia ogólna, zgoła cokolwiek tworzy pomniki prawdziwie narodowej indywidualności, tego na próżno byś tam szukał.”[7]. Atak ten wynikał z niskich pobudek. Jak wspomina w swoich pamiętnikach sam Goszczyński[8], stracił on do Fredry szacunek w 1832, gdy starał się o fundusze na pismo Związku Dwudziestu Jeden. Fredro jako członek komitetu przyznającego subwencję zażądał, by członkowie komitetu mogli cenzurować artykuły, które będą przecież sponsorować. Goszczyński nie zgodził się na ten warunek i pismo nigdy nie powstało. Tekst Goszczyńskiego był pierwszym z szeregu ataków (Wincenty Pol, Edward Dembowski, Leszek Dunin Borkowski, anonimowy artykuł w poznańskim „Tygodniku Literackim”) na komediopisarza, które doprowadziły do wieloletniego milczenia Fredry (sam pisarz podawał, że trwało ono 13–15 lat, badacze wyznaczają jego długość na 12–19 lat). Poeta małej ojczyzny Seweryn Goszczyński jest jednym z tych twórców rodzimego romantyzmu, na których niezatarte piętno odcisnął charakter kultury małej ojczyzny. Poeta dorastał na Ukrainie i w Galicji, gdzie dość wcześnie skończywszy edukację – opuścił szkołę humańską w piątej klasie – przebywał do dwudziestego ósmego roku życia, zdobywając wiedzę w sposób nieregularny, wsłuchując się niejednokrotnie w opowieści ludzi starszych, poznając nie tylko wyższą kulturę, zawartą w literaturze, ale i ludową kulturę lokalną. Lwia cześć dorobku Goszczyńskiego, z Zamkiem kaniowskim na czele, dotyczy mniej lub bardziej bezpośrednio ziem, które poznał jako dziecko i człowiek młody, ich historii, kultury i sytuacji mieszkańców. O ile w przypadku Mickiewicza elementy kultury ludowej Wileńszczyzny były tylko motywem wzbogacającym poetykę romantyczną poprzez możliwość wplatania w romantyczny obraz świata sposobu jego pojmowania i interpretowania dalekiego od światowego, wielkomiejskiego, ale ludowego, zaściankowego, czasem jeszcze pogańskiego, u Goszczyńskiego jest odwrotnie. To nurt romantyczny ze swym irracjonalizmem, rewolucjonizmem i szacunkiem dla dorobku kultur narodowych, dał twórcy możliwość ujęcia spraw Ukrainy, Galicji i ziem sąsiednich – również Karpat z Tatrami w ramy poetyki romantycznej. Twórczość Goszczyńskiego zalicza się do tak zwanej szkoły ukraińskiej. Silne są w niej echa przywiązania do ziemi i kultury Ukrainy. Jednak owa mała ojczyzna, która tak silny wpływ wywarła na twórczość i postawę autora Zamku kaniowskiego, sięga poza dzikie pola, obejmuje całą Galicję. Był pierwszym, który w literaturze polskiej opisał Gorce, zwiedził je podczas gościnnego pobytu na dworze Leona Tetmajera (krewnego Kazimierza)[9] w Łopusznej[10]. Goszczyński był także jednym z pierwszych, którzy do literatury polskiej wprowadzili motywy tatrzańskie (Dziennik podróży do Tatrów, Oda. Powieść tatrzańska z czasów Bolesława Chrobrego). Goszczyński był opiekunem w czasie górskich wypraw młodego Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Legenda głosi, że w czasie jednej z nich miał uratować przyszłego poetę-dekadenta, a wtedy kilkuletniego chłopca, przed upadkiem w przepaść. Tetmajer wspomina to ocalenie w opowiadaniu Stara książka i stara pieśń (jednym z opowiadań cyklu Na skalnym Podhalu), pisząc: „Kiedy miałem lat dziewięć, złapał mnie lecącego w Strążyskach z uboczy od wyschłego koryta potoku, gdzie byłbym się na nic rozbił; on mię potem do poezji pchnął”. Przerwa-Tetmajer zaznacza też istotną rolę Goszczyńskiego jako tego, który odnalazł go dla poezji. https://www.youtube.com/watch?v=3gj_CpwFWzU https://www.youtube.com/watch?v=XTQ_2Vd2rLo https://www.youtube.com/watch?v=IRk38tL5fmM https://wolnelektury.pl/katalog/autor/seweryn-goszczynski/ Zamek kaniowski https://literat.ug.edu.pl/zamek/index.htm https://culture.pl/pl/dzielo/seweryn-goszczynski-zamek-kaniowski Zamek kaniowski, wydany w Warszawie w 1828 r., należy do ważnych powieści poetyckich romantyzmu polskiego. Jego temat osnuty został wokół zdarzeń zaczerpniętych z powstania hajdamackiego na Ukrainie w 1768 r. (koliszczyzna). Goszczyński w sposób nowatorski posłużył się folklorem ukraińskim w kreacji świata poetyckiego. Losy bohaterów utworu, wypadki historyczna są w utworze uzależnione od ingerencji sił zła, które aktywnie uczestniczą w ziemskim planie dziejów. Zamek kaniowski tłumaczony był na język czeski, francuski, niemiecki, rosyjski, włoski. Kilka słów o Ukrainie i rzezi humańskiej — objaśnienie dopisane przez autora w 1832 r. szyldwach (daw.) — żołnierz pełniący wartę, strażnik. [przypis edytorski] majaczeje — wyraz miejscowy. Słowo „majaczyć” nie ma może odpowiedniego w czystej polszczyźnie; migać w dalekości, ćmić się, ukazywać: tłumaczy jakożkolwiek jego znaczenie. Właściwie polskie „majaczyć” co innego wyraża. [przypis autorski] janczarka — rodzaj strzelby tureckiej. [przypis autorski] Gdy rozkochane zlecą się puszczyki — rozmowa puszczyków, jak i cała myśl prologu, jest osnuta na wyobrażeniu gminu, iż diabli wybierają noce ciemne i burzliwe do wyprawiania swych pustot i że puszczyki dlatego się śmieją, iż widzą wszystkie harce i dokazywania tych istot, które nasza mitologia gminna wpółstrasznymi, wpółkomicznymi wystawia. Prócz poetyczności pomysłu autor miał i tę pobudkę wprowadzić rozmowę puszczyków w swój czarodziejski prolog, że takowe pożyczania mowy ptakom często się natrafia w pieśniach i dumach ukraińskich, a właśnie jego zamiarem było korzystać ze wszystkich skarbów gminnej poezji naszej. Tam nieszczęśliwy, znikły we złym wichrze czerwony upiór… — są to wszystko wyobrażenia ukraińskiego ludu. Według mniemań jego, wiatr kręcący się po polu, który wreszcie po tutejszych nieobejrzanych płaszczyznach nierzadko widzieć, jest coś niezmiernie złego. Opowiadają przykłady ludzi, których wicher ten spotkał na swojej drodze i którzy odtąd nie wiedzieć gdzie zniknęli. Inną razą nóż poświęcony, rzucony w słup kręcącego się wichru, upadł na ziemię w tym miejscu krwią obryzgany. Do tego wyobrażenia stosuje się wiersz w Marii Malczewskiego: „Ale bo też na stepie czart harce wyprawiał.” Spadająca gwiazda jest, podług ich mniemania, latawiec (rodzaj powietrznego złego ducha). O jego miłostkach z kobietami często posłyszeć można. Myślą także, iż zmarłe bez chrztu dzieci błąkają się w powietrzu, jęcząc i narzekając, póki kto nie ośmieli się ich przywołać i chrztu udzielić. Topielec Ksenia — wprowadzona tu osoba topielicy Kseni jest także myśl pojęta w duchu miejscowych wierzeń i uprzedzeń. Nic się w Ukrainie ważnego nie stanie, czego by nie przepowiedziało nadzwyczajne zjawisko: coś dziwnego, coś tajemniczego. Bunt ukraiński, który tu nazywają koliszczyzną, i szczególniej rzeź humańska (o której, nawiasem wspomnimy, są współczesne i przez świadków pisane poemata i opisy, zapewnie nędzne pod względem sztuki, lecz ważne jako najwierniejszy obraz tej krwawej dramy) miała także być zwiastowaną przez nadprzyrodzone widzenia: między innymi przez dziwną obłąkaną kobietę czy opętaną, która z hukami i niezrozumiałą mową przebiegała sioła Ukrainy. Nie mam ja tu myśli tłumaczyć albo usprawiedliwiać pojęcia autora; zwracam tylko uwagę na miejscowy koloryt obrazu. sełedec a. osełedec — Kozacy ukraińscy noszą krótko strzyżoną głowę z długim na boku kosmykiem włosów, który zwykli uplatać w wstążki, miłosne upominki swych dziewic. Niechże cię smołą rozleje krzyż Pański! — według wierzeń ludowych przeżegnanie znakiem krzyża miało sprawiać, że diabeł zamieni się w roztopioną smołę. Leć do starosty: on śród Bohusławia poi gromady, rozstrzeliwa baby — Mikołaj Potocki, banita, starosta kaniowski i bohusławski. Jest to jedna z osób żyjących w podaniach gminu. Jego życie, bezprawia, później pokutę opowiadają w tysiącznych szczegółach. Są pieśni o nim, o jego miłostkach i okrucieństwach. Jeszcze teraz można znaleźć starców, którzy go znali osobiście; a powieść ich, lubo nie w tak dalekie przenosi czasy, ale w jakże dalekie od nas obyczaje i zdarzenia! Starosta kaniowski leży w Poczajowie i jego ciało pokazują ze szczególną atencją miejscowi księża bazyliani. On to wskutek pokuty za nabrojone w Ukrainie sprawki pyszny ten klasztor wydźwignął i nadał. Maksym Żeleźniak, ukr. Максим Залізняк (ur. ok. 1740 – zm. po 1768) — Kozak zaporoski, hetman hajdamaków, przywódca powstania hajdamackiego, sprowokowanego przez Rosjan dla osłabienia konfederacji barskiej, wraz z Iwanem Gontą prowodyr tzw. rzezi humańskiej w 1768 r., w której zginęło ok. 20 tys. osób. [przypis edytorski] Iwan Gonta, ukr. Іван Ґонта (1705–1768) — dowódca nadwornych Kozaków F.S. Potockiego, przeszedł na stronę hajdamaków podczas koliszczyzny (1768), umożliwiając rzeź Humania. Pojmany podstępem przez Rosjan, wydany Polakom, był torturowany i został stracony. czerń (tu daw.) — groźny tłum; pejoratywne określenie pospólstwa, biednej ludności Ukrainy w XVII– XVIII w., jako ludzi nieokrzesanych i skłonnych do buntów i okrucieństw. Zaporoże (ukr. Запоріжжя) — kraina w płd.-wsch. części Ukrainy, poniżej porohów Dniepru, zamieszkana przez społeczność Kozaków zaporoskich; Dzikie Pola. Dziś: miasto przemysłowe nad Dnieprem, stolica obwodu zaporoskiego. Zaporożec — Kozak z Zaporoża. Dzieci Solimy — Żydzi. Kozacy w czasie swoich buntów mordowali również Żydów; czasem jako makabryczny symbol wieszali na jednym drzewie szlachcica, Żyda i psa. Pan wojewoda z Gontą kończy dzieło — wojewoda Stempkowski poskromił bunt ukraiński. Trzeba wyznać, że kary nie ustępowały w srogości zbrodniom przestępców; one rozjątrzyły jeszcze bardziej, niż przestraszyły, lud ukraiński. O, nieraz może na tym jego szczycie rozwiewały się przestrogi znamiona — jest to szczegół dochowany tradycją. Podczas ciągłych nabiegów tatarskich, kiedy lud okolicy wiedział, że horda w pobliżu koczuje, dla bezpieczeństwa zostawiał jednego ze swoich na jakiej wyniosłej i panującej mogile lub na wierzchu wysokiego dębu, aby upatrywał Tatarów i dawał znać o zajrzanych wywieszeniem białej chorągwi lub chustki. Lud pracujący po polach, skoro zajrzał bielące znamię popłochu, uciekał w znajome sobie kryjówki. Ukraiński telegraf! To mi napomina drugi szczegół. Słyszałem od mieszkańców pamiętnego w naszych dziejach miasta Czehryna tak tłumaczony początek zwyczaju, powszechnego w Ukrainie, a zwłaszcza w tej okolicy, zbierania się ludu, szczególniej chłopców i dziewcząt, na środek sioła, który oni nazywają ułycia, ulica, dla śpiewania różnych pieśni, co się nieraz daleko w noc przeciąga. W czasie koczowania hordy w tych stronach lud, wiedząc, jakie klęski ponosi, kiedy na śpiących natrafią Tatarzy, żeby zawsze miał przytomność i gotowość chronić się w razie niebezpieczeństwa, na noc zbierał się razem i dla odpędzenia snu śpiewał narodowe dumy i pieśni. Zwyczaj został, chociaż niebezpieczeństwo, co mu dało początek, minęło. Dalsze wiersze oddają sprawiedliwą zapłatę zasługom cienistych dębów Ukrainy, które w ciągłych zaburzeniach i wojnach zapewne niejednemu chroniącemu się śmierci były pewniejszą opieką niż ściany własnego jego domu. [przypis autorski] Albo ten wieczór, ten ogień Kupały — zwyczaj palenia ogniów w wilią św. Jana (polskie Sobótki) zasięga dalekiej starożytności; on się i w Ukrainie przechował. Nazywają go tu Kupało. Pospolicie, kiedy dziewczęta wiejskie zaczną swój obrzęd, do którego i kąpanie się należy, młodzież płci drugiej wybiera te chwile, żeby na nie niespodzianie napaść; wtedy cicha nocna scena zamienia się w najdumniejszą; krzyki, śpiewy rozlegają się w powietrzu. W 1826 roku autor widział podobną scenę na rzece Taśminie: tu ona się odbywa przy jednej z najpiękniejszych wód w Ukrainie. Jezioro i wieś Białozor leży blisko Smiły, w rozległych sosnowych lasach: znacznego ogromu szyba, jasna, błękitna, zwierciadlana, błyszczy śród rozstępu siniejących lasów; wieś prawdziwie ukraińska, ogromna, dobrze zabudowana, ludna, mająca zapewne do 2000 samych dusz męskich, rozciąga się prawie wkoło jeziora. Obraz świateł rybackich na jeziorze, wspomniany w tekście, powtarza się tu każdego wieczora i tworzy prześliczną wodną iluminację. Cóż to za dziwna strona się odsłania — widok ten jest prawdziwie rysowany z natury; zaraz za miasteczkiem Moszny ciągną się na szerokość może trzech wiorst bagna i trzęsawiska nazywane Irdyń. Najpewniej jest to stare łoże Dniepru. Prawy brzeg tych bagien otoczony jest wysokim pasmem gór, wznoszących się piątrami, rozciągnionych szeroko i okrytych gęstym lasem. W tym miejscu, to jest na pośrednim paśmie, hrabia Woronców, właściciel miejsca, założył pałac i zwierzyniec na 8 wiorst rozciągniony po górach. Pałac otoczony jest zabudowaniami wiejskiego gospodarstwa; wszystkie proste, lecz najgustowniej urządzone, i każdy dziedziniec ze swymi zabudowaniami składa najpiękniejszą fermę angielską. Dziedzińce ubrane w drzewa i krzewy, mury domów w porozpinane gałęzie akacji białej i płaczącej; schody, ganki, balustrady itd. w kwiaty i różnokolorowe pachnące powoje. Lecz samo położenie piękniejszym jest nad wszystko. Z jednego punktu, trochę wyżej za pałacem, jest szczególny widok, prawdziwie nieogarniony. Jest to cypl jednej góry (nie najwyższej jeszcze): pod nogami masz widok pałacu i kwiecistych dziedzińców, schody gór okrytych lasem; dalej, pierwszym planem obrazu są bagna Irdynia zarosłe oczeretem i gdzieniegdzie olchą, za nimi widok miasteczka Moszen; dalej jeszcze rozciąga się Dniepr, jakby siną wstążką: a tam, z drugiej strony, niskie, piaszczyste brzegi, wsie, miasteczka i monastery już połtawskiej guberni. Oko ma zewsząd otwarty widok na promień siedmiu lub ośmiu mil wokoło. Wielkie przy Mosznach było krwi rozlanie — w istocie wojska polskie pierwszy raz doścignęły powstańców w pobliżu Moszen, na Irdyniu. Zdarzyło się autorowi, iż będąc w tej okolicy słyszał właśnie na miejscu opowiadanie o tym spotkaniu przez czerńca [tj. mnicha. Red. WL], dozorcę młyna należącego do pobliskiego monasteru i naocznego świadka. Tu Irdyń nie jest tak grząski; w suchą porę daje się przejeżdżać, w większej części zarosły olchami niepospolitej wielkości, gdzieniegdzie tylko biją zdrojowiska i stoją wody. Wszędzie po lasach sosnowych, od Smiły aż do Moszen, były kurzenia hajdamackie i tradycja pokazuje te miejsca. Tu właśnie jest miejsce powiedzieć, jak potrzeba żałować, że nie mamy ani dobrej mapy starożytnej, ani szczegółowej geografii, ani zbiorów żadnych historycznego interesu, choćby historycznej ciekawości. Uczony metropolita kijowski Eugeni za pomocą należącego do siebie duchowieństwa i odezwy do obywateli krajowych zaczął zbierać te drogie zabytki przeszłości, lecz nie wiemy, jaki skutek wezmą jego starania, zależące od osób po większej części lub obojętnych, lub nieznających ceny tych walających się w pyle ich nóg pamiątek. Dziś jeszcze za każdym krokiem napotykają się nierozorane do szczętu mogiły pod trawą i lasem, ostatki zamczysk polowych, i słyszeć można ciekawe o miejscowych wypadkach podania. Ale my to puszczamy mimo oka i ucha: tymczasem wiek mija, pług równa dzieło czasów minionych, pokolenie po pokoleniu wymiera; a my tracimy skarby, których nawet nie znamy wartości. Sicz — warowny obóz Kozaków zaporoskich, zakładany kolejno na różnych wyspach dolnego Dniepru, na Zaporożu. Petro Konaszewicz-Sahajdaczny (1570–1622) — hetman kozacki, dowodził wojskami kozackimi w wielu bitwach przeciw siłom moskiewskim i tureckim. Zabiegał u królów polskich o zwiększenie limitów i przywilejów kozactwa rejestrowego. Przyczynił się do zwycięstwa Polaków nad Turkami pod Chocimiem; zmarł z ran odniesionych w tej bitwie. lisowczycy — najemne oddziały lekkiej jazdy, zorganizowane w początkach XVII w. przez Aleksandra Lisowskiego (ok. 1575–1616), wsławiły się brawurą w walkach z Rosjanami, Turkami, Węgrami i in., ale także okrucieństwami i grabieżami na bronionych terenach; po spaleniu Radomska formację rozwiązały polskie władze ok. 1635 r. Iwan Mazepa (Jan Kołodyński, ukr. Іван Мазепа, 1639–1709) — hetman Ukrainy Lewobrzeżnej w latach 1687–1709. Nawiązywał sojusze najpierw z carem Rosji Piotrem I, potem z królem Polski Stanisławem Leszczyńskim, w końcu jako sprzymierzeniec króla Szwecji Karola XII został pokonany przez wojska rosyjskie pod Połtawą; zmarł wkrótce po ucieczce do Turcji. Pierwszy Mładanowicz padł ofiarą niedołężnego swojego głupstwa z rąk Gonty, który, jak sam wtedy powiedział, robi mu tę przysługę dlatego, że był chrzestnym ojcem jego dzieci — znałem jeszcze w roku 1830 jedno z tych dzieci chrzestnych Gonty, córkę Mładanowicza. Jej tylko brwi czarne uratowały ją od śmierci, która wtedy całą prawie jej rodzinę zniszczyła. Gonta wziął ją pod swoją opiekę i na trupach rodziców oddał ją za żonę jednemu z Kozaków. Wkrótce małżonka powieszono, a jego następcą został pułkownik polski, Krebs, po którym wdową ją poznałem. Kochana ta od wszystkich kobieta dla przyjemności charakteru, choć w takim wieku, napisała pamiętniki swojego życia; żałować by trzeba, gdyby zaginęły. Są w nich ciekawe szczegóły tyczące się nie tylko rzezi humańskiej, ale wielu pierwszych domów polskich, między które los je rzucał. [przypis autorski] szczegóły podaje sam Goszczyński w swoich Zapiskach do moich Pamiętników (Teki VII). W r. 1828 towarzyszył on choremu Grabowskiemu (za cudzym paszportem, jako lokaj) do Wiednia przez Galicję i w tej podróży przychodziły mu do głowy „dziwne zamiary”. „Marzy mi się pobyt w Galicji, życie awanturnicze w Karpatach, wojskowość w służbie austriackiej, huzary węgierskie, opryszki itp.”, marzenia, które, jak dodawał, „w pewnej części ziściły się w kilka lat później”. Ponieważ, jako opiekun chorego przyjaciela, nie mógł go odstąpić, nie mógł więc na razie kusić się o zrealizowanie tych awanturniczych projektów; ale kiedy w tymże roku, ze zdrowym już Grabowskim, wracał z tej podróży przez Warszawę i znalazł się blisko granicy galicyjskiej koło Drużkopola, postanowił rozstać się z przyjacielem, który, o ile znał jego awanturnicze plany, musiał je stanowczo potępiać. Spodziewał się Goszczyński znaleźć tu w okolicy (w Mrozowiczach, naprzeciw Krylowa) innego przyjaciela i kolegę ze szkoły humańskiej, mniej krytycznie usposobionego dla podobnych planów, Wacława Pilawskiego, u którego już przedtem przebywał czas dłuższy w Samhorodku na Ukrainie. Do niego, jak w dym, na pewne, puścił się do Mrozowicz i tu z przykrym zadziwieniem dowiedział się, że Pilawskiego nie ma, a jego ekonom leży chory. Było to już w początkach zimy. „Położenie moje (powiada Goszczyński w Zapiskach) było ciężkie, nie miałem sukien, tylko letnie, wyjąwszy płaszcz i surdut — prawie bez grosza, ale rachowałem na dobroć Pilawskiego. Jak na złość nie zastałem go, był właśnie w Samhorodku, nie wiedziano, kiedy powróci”. Cóż czyni Goszczyński w tym trudnym położeniu? Ani o przeprawie do Galicji, ani o spokojnym oddaniu się twórczości poetyckiej pod nieobecność przyjaciela w Mrozowiczach nie może myśleć. Zaprasza się więc „bez ceremonii” do ekonoma, i żeby „nie być wielkim ciężarem dla biedaków”, uczy jego dzieci czytania i pisania, a jemu, dogorywającemu na suchoty, pomaga w pisaniu raportów. W takich warunkach trudno mu było zabrać się do pracy literackiej. „Pisanie było niepodobnym dla przeszkód, nawet fizycznych — główne moje zatrudnienie było spisywać bajki i pieśni, które mi się zdarzyło usłyszeć”. To trudne położenie Goszczyńskiego w Mrozowiczach zmieniło się na lepsze za przyjazdem Wacława Pilawskiego, i wtedy nasz poeta-konspirator zaczął pisać. Mrozowicze były własnością brata Wacława Pilawskiego, człowieka obłąkanego i poddanego kurateli (Wacław był tylko administratorem); była tam biblioteczka, złożona z książek treści religijnej, z której Goszczyński korzystał; od proboszcza z Litowirza dostał Biblię; zaczął się w nią wczytywać i „przenikać się” jej poezją. Owocem tego przenikania się poezją Biblii były układane wtedy przezeń wierszem proroctwa Izajasza i Jeremiasza, jak znów książka pt. Cuda Obrazu Częstochowskiego, którą tam wtedy czytał, dostarczyła mu legend, z których korzystał niedługo potem przy pisaniu powieści Polak w Jassyrze. Latem 1829 r., widocznie zaniechawszy awanturniczych planów tajemnego działania politycznego w Galicji, wrócił Goszczyński na Ukrainę i znowu przebywał w gościnie u Krechowieckiego i Grabowskiego, przygotowując dwutomowy zbiór swoich poezji, do którego miały wejść dwie powieści: Polak w Jassyrze i Wernyhora. Grabowski zamyślał wówczas o założeniu pisma literackiego w Warszawie i w tym celu tam się wybierał; Goszczyński, przeczuwając nadchodzącą burzę rewolucyjną, postanowił na zawsze opuścić Ukrainę i przenieść się na stałe do Warszawy, towarzyszył więc znowu Grabowskiemu, ale tym razem już pod własnym nazwiskiem. Grabowski zamiaru swego nie doprowadził do skutku, przeszkodził temu rewolucyjny nastrój stolicy; Goszczyński trafił w najlepszą dla siebie i swoich marzeń i dążeń politycznych porę. Zaznajomiony z Piotrem Wysockim, zaczyna wchodzić do tajemnych robót, gotujących powstanie, a kiedy termin wybuchu oznaczono na 18 października, on i Nabielak, z którym się wówczas zaprzyjaźnił, mieli być głównymi sprawcami zamachu na W. Księcia podczas przejazdu jego na paradę wojskową na placu Saskim. Termin wybuchu odroczono, ku najwyższemu zniecierpliwieniu Goszczyńskiego, ale co go ominęło w dniu 18 października, wynagrodził sobie w nocy 29 listopada, należąc do tej garstki młodzieży, która uderzyła na Belweder, siedzibę W. Księcia, i dała tym hasło do powstania. W powstaniu występował Goszczyński w podwójnej roli, jako żołnierz i jako poeta, pobudzający do boju, a jego liryki bojowe, jak dobrze znany Marsz za Bug, należą do najlepszych pieśni patriotycznych z czasów powstania. Ale i jego duch konspiratorski znalazł również i wtedy dla siebie pole do działania. Kiedy po bitwie ostrołęckiej, po upadku powstania na Litwie i przekroczeniu Wisły przez wojska rosyjskie położenie stawało się niezmiernie groźnym, a tymczasem Skrzynecki pozostawał ciągle w bezczynności, wtedy wśród gorętszych żywiołów, doprowadzonych do rozpaczy, gotował się spisek, mający na celu obalenie ówczesnego rządu, przede wszystkim zamach na Skrzyneckiego i Czartoryskiego. Do zamachu nie doszło, ale sam Goszczyński przyznaje, że wraz z Nabielakiem, Tetmajerem i in. brał udział w tym spisku. Po upadku powstania, kiedy wojsko polskie przechodziło granicę pruską i tam broń składało, i on to uczynił, ale nie poszedł wraz z tylu innymi na Zachód, do nęcących swoją wolnością Francji lub Szwajcarii, lecz korzystając z przyjacielskiego stosunku z Józefem Tetmajerem, który, jako poddany austriacki, mógł swobodnie z ziemi pruskiej wrócić do Galicji, podążył tam z nim razem, opatrzony paszportem, wystawionym na imię jego sługi. Podążył tam, bo nie tracił nadziei, że powstanie, choć przygasło na chwilę, niedługo rozżarzy się na nowo, zwłaszcza gdy ten żar przygasły będą rozdmuchiwać takie, jak jego, płuca. Siedmioletni (1831–1838) pobyt Goszczyńskiego w Galicji stanowi zamknięty, zaokrąglony okres w jego życiu. Praca jego, w tym okresie (jak zresztą i w innych) mająca stale charakter przypadkowości, rozwijała się nieomal równolegle w kilku kierunkach. Zaznajamiał się z górską przyrodą tatrzańską i chłonął w siebie jej wdzięki, tak nowe dla mieszkańca stepów; lubował się jędrnością i dzielnością górali, którym w swoich marzeniach politycznych wyznaczał ważną rolę, badał ich życie, obyczaj, wierzenia, aby, stosownie do poglądów Brodzińskiego, czerpać stąd materiał do swoich utworów poetyckich; przede wszystkim zaś uprawiał konspirację, w której widział jedyną drogę, prowadzącą do wyzwolenia Polski. Wielkim ułatwieniem dla Goszczyńskiego w swobodnym poruszaniu się i działaniu w Galicji była dobra znajomość z rodziną Tetmajerów, którzy mieli wioskę Mikołajowice pod Tarnowem i inną posiadłość (Łopusznę) w pobliżu Tatr. Jak z Mikołajowic łatwo mu było zawiązać już w następnym roku (1832) pierwszy patriotyczny spisek w Tarnowie, który zresztą niedługo istniał, tak z Łopuszny mógł łatwo przedsiębrać wycieczki w Tatry, które go wtajemniczały w piękności przyrody tatrzańskiej i zbliżały do ludu górskiego. Pod koniec 1832 r. zaczyna Goszczyński zaznajamiać się i ze wschodnią Galicją, we Lwowie styka się z Ignacym Kulczyńskim, emigrantem z Wołynia, który, podobnie jak Goszczyński, krząta się, aby nowe przygotować powstanie, i razem z nim i z innymi emigrantami przebywającymi w Galicji, a także przy udziale krajowców, organizuje związek pod nazwą Związku 21, bo tylu było jego uczestników. Krajowcom, jako lepiej znającym warunki miejscowe, przyznano kierownictwo w Związku, i może dlatego Związek miał działać powoli, poczynając od założenia pisma czasowego, które by odpowiednio nastrajało umysły. Ażeby mieć fundusze, potrzebne do wydawania pisma, zwrócono się o pomoc pieniężną do Komitetu patriotycznego szlacheckiego we Lwowie, w którym zasiadał między innymi i sławny już wówczas komediopisarz, Aleksander Fredro. Komitet nie był od tego, aby udzielić zasiłku pieniężnego pismu, mającemu cele patriotyczne, ale żądał pewnej kontroli nad jego redakcją. Mianowicie Fredro, który zapewne wiedział o udziale Goszczyńskiego w tym dzienniku, miał wyrazić obawę, aby nie drukowano tam czegoś, co by było w duchu Uczty zemsty, i dlatego żądał, aby artykuły przed ogłoszeniem przechodziły przez cenzurę komitetu. Na ten warunek Goszczyński się nie zgodził i dał dosadną odpowiedź komitetowi, w swoich zaś późniejszych Zapiskach zanotował: „Przez to upadł projekt Dziennika, a ja straciłem dla Fredry szacunek i okazałem to jemu kilka lat później w rozprawie: Nowa epoka poezji polskiej”. Wkrótce potem wysłańcy stronnictwa Lelewelowskiego na emigracji zaczęli organizować w Galicji spisek, który miał w zaborze rosyjskim wywołać nowe powstanie pod dowództwem Zaliwskiego. W tym szalonym zamyśle opierano się na niedorzecznej nadziei, że lud da się porwać garstce ochotników do broni i że to nowe powstanie da hasło do powszechnej rewolucji w Rosji, a może i w innych krajach. Wciągnięto Goszczyńskiego do tej roboty, ale jakkolwiek był skory do konspirowania i pozbawiony krytycyzmu, przecież i jemu wydawała się ta robota opartą na kłamstwie i stąd potępienia godną, jak to w swoich Zapiskach do moich Pamiętników zaznaczył. Awanturnicza wyprawa Zaliwskiego, jak wiadomo, przyprawiła o śmierć wielu szlachetnych szaleńców, ściągnęła na kraj pod rządem rosyjskim całą falę nowych udręczeń, a na Galicji odbiła się zmianą postępowania rządu austriackiego wobec emigrantów, których zaczęto ścigać i prześladować. I Goszczyński, który dotychczas swobodnie się poruszał w Galicji, musiał odtąd taić się i ukrywać. W sąsiedniej Rzeczypospolitej Krakowskiej, jakkolwiek zostawała ona pod bacznym dozorem trzech dworów rozbiorczych, można było przecież żyć swobodniej, i tam w roku 1835 przeniósł się na jakiś czas Goszczyński i zawiązał Stowarzyszenie ludu polskiego, którego zadaniem było szerzyć pojęcia demokratyczne, jako podstawę do moralnego i politycznego odrodzenia Polski. Naukowym i literackim organem tego związku był miesięcznik pt. Powszechny Pamiętnik nauk i umiejętności, założony przez jednego z członków związku, Leona Zienkowicza; Goszczyński był głównym współpracownikiem i przewodnikiem myśli głównej Stowarzyszenia i tutaj to umieścił swoją obszerną krytykę najnowszej poezji polskiej, w szeregu artykułów, którym nadał zbiorowy tytuł: Nowa epoka poezji polskiej. W tej krytyce występował ostro, w myśl dążności Brodzińskiego, przeciw wszystkiemu, co trąciło naśladownictwem, co nie było z gruntu rodzimym, a także i przeciw wszystkiemu, co przeczyło w jakikolwiek sposób jego ideałom patriotyczno-społecznym, i tutaj to w bolesny sposób dotknął Aleksandra Fredrę, w którym upatrywał przeciwnika tych swoich ideałów. W Krakowie też, w tymże roku 1835, zetknął się Goszczyński z nowym emisariuszem stronnictwa Lelewelowskiego, Szymonem Konarskim, który przybywał do kraju już nie z zamiarem wszczęcia partyzantki na wzór Zaliwskiego, ale dla demokratycznej, tajnej propagandy i utworzenia sieci spiskowej pod zaborem rosyjskim, a także w Galicji. Porozumienie z Konarskim nastąpiło łatwo, Konarski znalazł gorliwego współdziałacza w Goszczyńskim, a kiedy sam pod koniec 1835 roku przeprawił się za granicę rosyjską na Wołyń, rozpoczynając swoją przeszło dwuletnią robotę spiskowo-patriotyczną, Goszczyński został w Galicji, jako główny organizator tajnego związku patriotycznego. Miał i on potem ruszyć w ślady Konarskiego i jeszcze na początku 1838 r. zamyślał o tym, ażeby się przedostać za granicę rosyjską, ale w tym czasie zjawił się w Galicji wysłaniec innego stronnictwa emigracyjnego, mianowicie emisariusz Centralizacji Towarzystwa Demokratycznego (które dotychczas z daleka się trzymało od robót spiskowych w kraju), z pełnomocnictwem do tajnego działania w Galicji, i zetknął się z Goszczyńskim. Tym pełnomocnym wysłańcem Centralizacji demokratycznej był Robert Chmielewski, znany Goszczyńskiemu jeszcze z nocy 29 listopada, do porozumienia więc między nimi prędko przyszło, a następstwem tego porozumienia było, że Goszczyński postanowił swoje stosunki i wpływy w Galicji przelać na wysłańca Centralizacji, który go zapewne musiał przekonać, że najsilniejszym i najwięcej obiecującym dla przyszłości narodu stronnictwem emigracyjnym jest Towarzystwo Demokratyczne. Sam Goszczyński zaniechał wtedy zamiaru udania się w ślady Konarskiego i postanowił wyjechać do Francji, ażeby już nie konspirowaniem, ale na drodze literackiej służyć ojczyźnie, bo warunki galicyjskiego życia nie dawały mu możności pracowania na tej drodze. Wiemy z listów jego, że go przyjaciele galicyjscy, ceniący jego talent poetycki, do tego nakłaniali; wiemy, że i on sam czuł, że rola jego konspiratorska w Galicji już skończona, a że, przeciwnie, na emigracji, przy swobodzie słowa, ma jeszcze niejedno do wypowiedzenia światu, a przynajmniej swojej ojczyźnie. Bardzo być może, że i Robert Chmielewski nakłaniał go do tego, chcąc pozyskać dla Towarzystwa Demokratycznego tak cenną siłę literacką. Zawiózł tedy Goszczyński Chmielewskiego do Lwowa, wprowadził go w styczność z „Naczelnym Zborem”, tj. centralizacją patriotycznego związku galicyjskiego, a sam w pierwszych dniach maja 1838 r. puścił się do Francji. Podróż trwała trzy miesiące; dopiero w początkach sierpnia znalazł się na ziemi francuskiej, w Strasburgu. Zaraz po przybyciu Goszczyńskiego do Strasburga zgłosili się do niego listownie ówcześni członkowie Centralizacji (Malinowski, Heltman, Darasz i in.) i wzywali go jak najgoręcej, ażeby niezwłocznie prowadzi tylko do „biernej rezygnacji, oderwania się od ziemi, zaniechania wszystkich spraw ziemskich, lekceważenia wszystkich obowiązków obywatelskich”. Z tych to błędnych informacji Goszczyńskiego o Kościele katolickim płynęła w znacznej części jego niechęć ku temu Kościołowi. Najważniejszą rzeczą w jego ówczesnej twórczości literackiej były powieści. Znał swój talent epicki, upewnili go o nim tacy krytycy, jak Grabowski i Mochnacki, a potem i literaci galicyjscy, którzy niewątpliwie mieli głównie na oku jego twórczość epicką, kiedy go namawiali, ażeby wyjechał do Francji, gdzie by mógł, nie ścigany przez policję, oddać się spokojnie pisaniu. Próbował on już w pierwszych latach pobytu w Galicji z nowego materiału wrażeń, jakich mu dostarczyło zbliżenie się do ludu górskiego, jego podań i wierzeń, i do przyrody tatrzańskiej, utworzyć coś w rodzaju Zamku Kaniowskiego. Plan był zakreślony na wielką skalę: miała to być epopeja góralska z czasów pierwszego napadu Tatarów na Polskę, cudowność miała grać w tej epopei wielką rolę, ale z planu tej całości, która miała się nazywać Kościelisko (od nazwy doliny Kościeliskiej) udało się poecie wykończyć tylko jeden epizod, przedstawiający sobótkę w górach, wydany też pod tytułem Sobótka (w noworoczniku lwowskim Ziewonia 1834). Kiedy więc znalazł się we Francji i spełnił ważne i pilne zadanie wobec emigracji demokratycznej, to jest kiedy napisał ów Memoriał o Galicji, o którym wyżej była mowa, z kolei rzeczy stanęło przed nim główne zadanie, dla którego przyjechał do Francji: stworzenie jakiegoś nowego większego dzieła poetyckiego. II. Geneza „Króla zamczyska” Zanim przystąpił do wykonania zamiaru, była naturalnie chwila rozważania: do jakiego zwrócić się tematu? I w jaką odziać go formę? Miałże, jak w Zamku Kaniowskim, czerpać i teraz z niedawnych wspomnień historycznych i stąd zaczerpnięty temat znów w bajronicznej podawać formie? Czy też, jak w Sobótce, sięgać do zamierzchłych tradycji i współczesny obyczaj ludowy wiązać z cudownością bajecznych podań i wierzeń ludowych? Stawały zapewne przed nim i inne wzory współczesne, tak z polskiej poezji, jak i obcej, ale jak własne, tak i cudze nie odpowiadały teraz jego nastrojowi. Przyjechał do Francji z bogatym skarbem wrażeń, przeżyć, wspomnień z siedmioletniego pobytu w Galicji, chciał naprzód z tego świeżego zdroju zaczerpnąć temat i podać go w formie jak najprostszej, bez oglądania się na żadne wzory. Tak się urodził Król Zamczyska. Że tak było, że przez takie rozważania przechodziła myśl Goszczyńskiego przed rozpoczęciem powieści, dowodzi tego bardzo jasno krótki z polotem poetyckim napisany wstęp do niej. „Poezja — czytamy tam — jest wszędzie, w każdej chwili, jak bóstwo, nikomu nie wzbronna[132], jak zbawienie, jak uczciwa sława. Nawet nasz wiek, tak osławiony, tak okrzyczany prozaicznym, nawet nasze pokolenie, odsądzone od czci i wiary przez idealistów, mają swoją poezję. Nie jest ona wprawdzie ani rajską, ani homeryczną, ani romantyczną, ale jest tak dobrą, jak wszystkie starsze jej siostry, jest poezją swojego czasu. Nie potrzeba jej daleko szukać, nie potrzeba jej uganiać poza obrębem dzisiejszej ludzkości, nie potrzeba jej sobie wymyślać, jest ona pomiędzy nami, w sferze naszego życia, naszych ludzi, w postaciach najpowszedniejszych”. A w dalszym ciągu tego krótkiego wstępu dodawał: „Chwile, przeżyte pod wpływem takiej poezji, stanowią najdroższy zapas najmilszych w moim życiu wspomnień: mam je z każdej epoki moich dziejów, a epoką najobfitszą może w taką poetyczność jest ostatni mój pobyt w krainie podkarpackiej”… Otóż kiedy w danej chwili, w celach literackich, przeglądał w myśli ten „najdroższy” zapas wspomnień i przeżyć ze swego niedawnego, ale już przesłoniętego mgłą oddalenia pobytu w Galicji, jedno szczególnie wspomnienie przyciągnęło ku sobie jego fantazję i serce i stało się zarodem nowego dzieła poetyckiego. Było to wspomnienie przelotnej znajomości z człowiekiem, który w całej okolicy, gdzie przebywał, uchodził za obłąkanego, i który był nim w istocie, ale którego obłąkanie miało cechy głębokiej i szczerej poezji i na tle swego czasu mogło się stać symbolem namiętnej miłości ojczyzny. Był to niejaki Machnicki, niższy urzędnik austriacki w Galicji w pierwszej ćwierci dziewiętnastego wieku, ale człowiek z wyższym wykształceniem i, jak się dowiadujemy z powieści Goszczyńskiego, władający nawet kilku językami obcymi. Postać tę, aż do obecnej chwili, znaliśmy tylko z tej powieści i nie wiedzieliśmy, o ile ona miała byt realny, niezależny od fantazji autora. Dopiero w świeżo wydanych przez Stan. Wasylewskiego pamiętnikach Ludwika Grzymały Jabłonowskiego (z rękop. w Ossolineum), pt. Złote czasy i wywczasy. Pamiętnik szlachcica z pierwszej połowy XIX stulecia (Lwów 1920), znajdujemy wzmiankę o Machnickim, stwierdzającą jego rzeczywistość, niezależną od powieści. Na str. 5 książki powiada Ludwik Jabłonowski, że „w zwaliskach Kamieńca, zburzonego nie wiedzieć wśród jakiej wojny, przebywał zwykle obłąkany Machnicki; w r. 1833 zawiozłem tam Goszczyńskiego, którego natchnął Królem Zamczyska. Był to niski urzędniczek król. miasta Krosna, mały, chudy, łysy, w siwej kapocie, całkiem nieszkodliwy, chadzał w odwiedziny po dworach i nawet wiersze składał”. Dziś, dzięki p. Feliksowi Konopce z Brnia, możemy nie tylko upewnić się, że bohater powieści Goszczyńskiego był postacią rzeczywistą, ale i podać jego portret, odmalowany przez stryjecznego dziada, tj. stryja ojca p. Feliksa, bar. Prospera Konopkę, który był uczestnikiem powstania w 1831 r. (otrzymał krzyż Virtuti militari), a jednocześnie oddawał się malarstwu i przez lat kilka, już po r. 1831, był uczniem wiedeńskiej Akademii sztuk pięknych. P. Feliks Konopka na podstawie porównania tej akwareli z innymi portretami i szkicami tegoż artysty przypuszcza, że pochodzi ona jeszcze z lat przed powstaniem listopadowym, a że wszystkie te szkice i portrety „odznaczały się fotograficznym niemal uchwyceniem podobieństwa”, sądzi więc, „że i w tym portreciku mamy bardzo wierną podobiznę Króla Zamczyska”. Wreszcie p. Feliks Konopka, wiedząc, że mam opracować Króla Zamczyska dla Biblioteki Narodowej, a o rzeczywistym istnieniu Machnickiego nie byłem jeszcze wtedy dostatecznie przekonany, zwrócił mi uwagę, że dziś jeszcze w Krakowie można znaleźć osobę, liczącą dziś już lat 97, która będąc małą dziewczynką, widywała Machnickiego w domu swoich rodziców w Jasielskiem. Jest nią p. Eugenia ze Swiejkońskich Stojowska. Dzięki tej informacji zwróciłem się do p. Stojowskiej, pomimo późnego wieku obdarzonej jasnym i żywym umysłem, i z jej ust otrzymałem potwierdzenie tego, o czym mnie p. Feliks Konopka informował. Oprócz tego zawdzięczam p. Feliksowi Konopce inne jeszcze wiadomości o Machnickim, jako rzeczywistym osobniku, który posłużył Goszczyńskiemu za model do Króla Zamczyska. W liście swoim do mnie z dnia 25 sierpnia 1921 r. pisze on co następuje: „Z opowiadań innych krewnych moich (dziś już nieżyjących), którzy Machnickiego osobiście znali — jeździł on bowiem po dworach okolicznych i dalszych, jak kwestarz, przesiadując nieraz tygodniami w gościnniejszych domach — odnosiłem zawsze wrażenie, że Goszczyński, idealizując swojego bohatera, przedstawił jednak bardzo wiernie stosunek miejscowego obywatelstwa do Machnickiego. Lubiono go w towarzystwach, gdyż bawiono się jego osobą i powiedzeniami, które czasem dziwnie zastanawiały i niepokoiły, i sadzano go do stołu, jak gościa, ale równocześnie (o czym już Goszczyński nie wspomina) obdarzano go bez ceremonii, jak żebraka. Ten ostatni rys, nielicujący z tym jakimś głębszym samopoczuciem królewskości, w które Machnickiego przystraja poeta, może jednak doskonale iść w parze z megalomanią obłąkanego, a zwłaszcza harmonizuje w zupełności z charakterystyką typu, którą znajdujemy w akwareli pędzla Prospera Konopki. — Z własnych słów Machnickiego cytowano mi tylko jedno zdanie, które z predylekcją powtarzał, gdyż było ono wyrazem jego idée fixe: „A ja wam powiadam, że diabeł urodził się w atramencie”. Woził nawet Machnicki ze sobą dużą butlę atramentu, którą ponoś otaczał urokiem tajemniczości, i nigdy z nią się nie rozstawał. Tyle tylko wiadomości przekazała nam o Machnickim tradycja miejscowa, tradycja społeczeństwa, które w Machnickim widziało tylko nieszkodliwego a zabawnego wariata, a na które on, pomimo iż pozwalał mu zaopatrywać swoje potrzeby gospodarcze, spoglądał z góry, z wysokości idei, którą był do głębi przejęty, idei wskrzeszenia niepodległej Polski, i z wysokości stanowiska, jakie mu obłąkana wyobraźnia podsunęła — tymczasowego następcy czy zastępcy dawnych królów polskich. Ten stosunek Machnickiego do szlachty, wśród której się obracał, a która się jego kosztem bawiła, stosunek urągliwy, bardzo dobitnie się wyraża w twarzy Króla Zamczyska, jak go przedstawił w swoim portrecie Prosper Konopka. Drugą stroną medalu jest ten wyraz — na pół natchnionego, na pół obłąkanego marzyciela — jaki nadał Goszczyński bohaterowi swojej powieści. Było wiele węzłów duchowych, które zbliżały tych dwóch ludzi do siebie, a które poeta uwydatnił w powieści: zamiłowanie w poezji, w ruinach, w pięknej przyrodzie, tak pięknie odmalowane na początku rozdziału pt. Zamczysko Odrzykońskie, a przede wszystkim równie gorąca i górująca w sercu poety, jak i w sercu obłąkanego bohatera poematu, żądza wyzwolenia ojczyzny spod jarzma obcego. Toteż Goszczyński zupełnie innymi oczami spoglądał na Machnickiego, niż obywatelstwo jasielskie, a to wyraźne współczucie, z jakim się odnosił poeta do szlachetnego obłąkańca, nie mogło ujść uwagi tego ostatniego i nie pobudzać go do pełnego otwarcia swojej duszy przed poetą. Zresztą Goszczyńskiemu, gdy przedstawiał Machnickiego w swojej powieści, nie chodziło tylko o wierną kopię oryginału, który poznał, jak np. Prosperowi Konopce, ale wziął go za model do postaci symbolicznej, która ogarniała bardzo wiele, a w tej wielości i duszę poety w jej najgłębszych uczuciach narodowych. Jak dla Króla Zamczyska zamek odrzykoński stał się żywym symbolem całej Polski, jej przebrzmiałej i przygasłej, ale w gruzach jeszcze tającej się i tlejącej chwały, tak dla Goszczyńskiego ten obłąkany król miał być symbolicznym przedstawicielem najgorętszych duchów współczesnego pokolenia, pochłoniętych jedną tylko myślą, odzyskania ojczyzny, nic poza nią niewidzących i wszystko dla niej gotowych poświęcić. Do takich duchów należał i sam Goszczyński, więc i siebie on w tym obłąkańcu wypowiadał, i tu zapewne dokładał do postaci swego bohatera to, czego w niej może nie było, co było wyrazem przekonań samego poety: wiara w lud, w odrodzenie Polski za pomocą ludu. Kiedy w chwili upadku powstania listopadowego, jak opowiada Machnicki, zawaliły się ostatnie pokoje mieszkalne zamczyska i stolica królewska Machnickiego do reszty runęła, a on sam ręce załamał, Stańczyk, jego duch opiekuńczy, zawołał do niego: „No, no, uspokój się… Aby dusza była, znajdzie się ciało. I czegóż tu rozpaczać? Widok wprawdzie bolesny, ale nie powód do rozpaczy. Wicher złamał tylko spróchniałą gałąź: pień drzewa nietknięty i żyje. Wszystkich gałązek nie ocalisz, samego nawet drzewa, o ile jest nad ziemią, nie zabezpieczysz przeciw zepsuciu, ale pilnuj korzenia, tam życie. Dlatego wprowadzę cię w inne mieszkanie; zamknę myśl twoją w nowe formy, bezpieczniejsze i właściwsze. Więcej zyskasz, jak straciłeś”. W tych słowach Stańczyka zamknął Goszczyński ideę społeczno-narodową, którą uwieńczył swoją symboliczno-alegoryczną powieść. Była to jego od dawna noszona w duszy wiara demokratyczna: tylko przez lud zdoła się Polska odrodzić; inne warstwy nie potrafią podźwignąć upadłej ojczyzny. Ale tu nasuwa się pytanie, jak się godzi ta idea i to ciemne tło szlacheckiego życia w Galicji, na którym Goszczyński odmalował bohatera swojej powieści, z poglądami autora na szlachtę galicyjską, podanymi w Memoriale, spisanym tuż przed powieścią, którego treść po części już znamy. Myślę, że odpowiedź na to pytanie może być tylko taka: Goszczyński, przedstawiając szlachtę galicyjską w stosunku do Króla Zamczyska, akcentował głównie i prawie wyłącznie jej słabe strony, przede wszystkim jej lekkomyślność, która tak rażąco odbijała od stałości i głębi uczuć obłąkanego Króla. Od uczuć patriotycznych nie odsądzał jej wcale, i w jej lepszych jednostkach, których tu nie pokazywał, bo mu nie były do kontrastu potrzebne, ale których wiele w swoich wędrówkach podkarpackich poznał, w tych lepszych jednostkach widział, zgodnie z Memoriałem, jedynych przechowywaczy „świętego ognia przeszłego życia i narodowości polskiej”. A stosował to jeszcze więcej do kobiet, niż do mężczyzn, bo Kobieta, Polak, Patriota, Szlachcico kobietach Polkach pisał w Memoriale, że są „rozumne, jak mężczyźni, a szlachetniejsze od nich, bardziej gotowe do poświęcenia się, z żywszym uczuciem narodowości, pod względem cnót i prywatnych i publicznych wyższe niezaprzeczenie od kobiet innych narodów… biorące udział w każdej sprawie bardziej czuciem, jak głową, przywiązujące się do raz wziętej całą mocą miłości, a przeto nieobojętne dla robót demokratycznych”. Otóż tej lepszej części szlacheckiego społeczeństwa wyznaczał on przejściowe wprawdzie, ale ważne zadanie w rozwoju przyszłości narodu, w dziele narodowego odrodzenia i odzyskania niepodległości. One zwichnęły osadę mych skrzydeł! I wyłamały do góry, Że już nie mogłem na dół skręcić lotu. Kochanek przez sen tylko widzianych mamideł, Nie cierpiąc rzeczy ziemskich nudnego obrotu, Gardzący istotami powszedniej natury, Szukałem, ach, szukałem tej boskiej kochanki, Której na podsłonecznym nie bywało świecie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Lecz gdy w czasach tych zimnych nie ma ideału, Przez teraźniejszość w złote odleciałem wieki, Bujałem po zmyślonym od poetów niebie… Gdy zaś nareszcie znalazł na ziemi tę wymarzoną kochankę, jej obraz tak się wyrył w jego sercu i wyobraźni, że ją wszędzie, i tylko ją, widział. Jeden tylko obrazek na zawsze wyryty, Czy rzucam się na piasek i patrzę w głąb ziemną, Błyszczy jak księżyc w wodzie odbity: Nie mogę dostać, lecz błyszczy przede mną; Czyli wzrokiem od ziemi strzelę na błękity, Za moim wzrokiem dokoła Płynie i postać anioła, Aż na górne nieba szczyty. Potem jak orlik na żaglach pierza Stanie w chmurze i z wysoka, Nim sam upadnie na zwierza, Już go zabił strzałą oka; Nie wzrusza się i z lekka w jednym miejscu chwieje, Jakby uplątany w sidło, Albo do nieba przybity za skrzydło. Tak właśnie ona nade mną jaśnieje. Te dwa motywy: wpływ lektury i opanowanie wyobraźni przez jeden obraz, rzucone oddzielnie w czwartej części Dziadów (w. 156–170, a potem w. 596–611), odbiły się, złączone z sobą, w jednym ustępie Króla Zamczyska, i to w taki sposób, że drugi motyw poprzedza pierwszy. Na początku swojej spowiedzi przed autorem powieści (w rozdziale Historia Machnickiego) Machnicki powiada, jak to już zaznaczyłem wyżej jego własnymi słowami, że oddalenie się w pewnej sprawie z okolic zamczyska przekonało go, iż był w tym zamku zakochany. Pociągany tęsknotą i niepokojony smutnymi przeczuciami, wrócił, „urwawszy liche interesy”, dla których się oddalił, a które nie miały żadnego związku z jego najskrytszymi marzeniami. Wróciwszy, znalazł zamek w jeszcze większym upadku, co go napełniło smutkiem. „Ale też odtąd jeszcze mocniej zacząłem przywiązywać się do mojego zamku; zacząłem wchodzić z nim w znajomość jeszcze bliższą. Dusza coraz wyraźniej ku niemu lgnęła; przeznaczenie ciągnęło mnie ku niemu coraz częściej. Po całych dniach przypatrywałem się jemu, całe nieraz noce w nim przepędzałem… A kiedy nie mogłem być w nim, albo nań patrzeć, to miałem obraz jego w głowie, jak wyciśniony na mózgu. Z porządku rzeczy reszta świata poczęła mnie coraz bardziej nudzić. Nie znajdowałem już rozrywki, tylko w książkach, a między książkami jedynie w starych kronikach. Czytanie kronik robiło na mnie skutek, jaki robi na zakochanym czytanie romansów. Każdy szczegół dziejów, każda chwała, każda klęska, zmierzały do mojego zamku, jak promienie do jednego ogniska”. Obok reminiscencji z czwartej części Dziadów słyszymy w Królu Zamczyska także i echo Pieśni Wajdeloty z Konrada Wallenroda. Wajdelota wielbi potęgę pieśni ludowej, zdolnej wskrzeszać w wyobraźni słuchacza w gruzy zapadłą przeszłość: Jako w dzień sądny z grobowca wywoła Umarłą przeszłość trąba archanioła, Tak na dźwięk pieśni kości spod mej stopy W olbrzymie kształty zbiegły się i zrosły. Z gruzów powstają kolumny i stropy, Jeziora puste brzmią licznymi wiosły, I widać zamków otwarte podwoje, Korony książąt, wojowników zbroje, Śpiewają wieszcze, tańczy dziewic grono… Podobną grę wyobraźni znajdujemy w powieści Goszczyńskiego. Dla Machnickiego ta zdolność marzenia na jawie, kiedy jest wśród gruzów swego zamczyska, jest stanem ciągłym; samemu autorowi powieści udziela się ona, pod wpływem wizji poetyckich jego bohatera, chwilowo. I tu reminiscencja Pieśni Wajdeloty jest widoczną. „Kupa gruzu — powiada Goszczyński — przemieniła się dla mnie w zamek, jaki był przed wiekami; ściany się podniosły w rozgrody pokojów starożytnych, wysokich, chmury opadły jak sklepienia, wyciągnęła się długie korytarze, wyrosły z ziemi kolumny, a na nich rozwinęły się krużganki, okna pojrzały różnobarwnymi szybami, cały gmach odetchnął przeszłym życiem, w każdej części zmartwychwstały ślady mieszkańców… Nie spotykamy wprawdzie nikogo, wszędzie pusto i głucho, ale ta pustka, ta cisza, są chwilowe: pan zamku wyjechał gdzieś z całym dworem, ale wróci”. I tu poeta podkreśla swoje pokrewieństwo duchowe z bohaterem powieści: „W możność takiego złudzenia nie wszyscy uwierzą; są, którzy je pojmą: krótko trwa ono, ale się przytrafia obłąkanym i poetom”. Nawiasowo wreszcie należy tu zaznaczyć, że wpływ poezji Mickiewiczowskiej objawił się i w dwu innych powieściach Goszczyńskiego, utworzonych już po Królu Zamczyska, mianowicie w Annie z Nabrzeża, napisanej w r. 1840, i w Strasznym Strzelcu, o rok późniejszym od niej. Anna z Nabrzeża była owocem niefortunnego pomysłu autora, aby cudowną balladę Mickiewicza, Ucieczkę, polską Lenorę, jeden z najpiękniejszych klejnotów naszej poezji romantycznej, przenieść na tło historyczne wieku XVII, obrać jej temat z wszelkiej cudowności i utworzyć z tego poemat o szerokim zakroju epickim i niejasnym sensie moralnym. W Strasznym Strzelcu stało się odwrotnie: tam oblana pełnym słońcem Soplicowskim gra Jankiela z Pana Tadeusza, opowiadająca za pomocą stosownie dobranych melodii i akordów wstrząsające przeżycia narodu w przełomowej chwili jego dziejów, między Konstytucją 3-go maja a wkroczeniem armii napoleońskiej na Litwę, przeniesiona została, w rozszerzonym pomyśle, na tło przyrody tatrzańskiej i góralskich wierzeń mistycznych i połączona z myślą propagandy narodowej wśród ludu. W myśl tej propagandy skrzypek, nazwany Stachem, w którego autor włożył niewątpliwie swoje własne intencje i swoją miłość dla ludu, chce za pomocą muzyki wtajemniczyć górali w całą przeszłość narodu, sam zaś tytułowy bohater powieści, wziąwszy z rąk Stacha skrzypce, czarodziejską swoją muzyką uzupełnia grę jego i w pewnej przerwie koncertowej tak objaśnia góralom różnicę między treścią muzyki swego poprzednika a swoją: Słuchacie grania, ale czy rozumiecie? Czy wy się domyślacie, że w graniu Stacha patrzaliście na matkę waszych pradziadów, na waszą własną matkę, na matkę Polskę, na jej życie przez tysiąc lat? A to granie tak wam o niej gadało: Była ona wielka, szczęśliwa, sławna; prowadziła wojny w imieniu Boga prawdziwego i dla szczęścia bliźnich. Przyszedł szatan dumy i rozpusty, rozdzielił naród na panów i chłopów, oddał w ręce panów życie narodu i szczęście chłopów, natchnął jednych nienawiścią dla drugich, odebrał rozum jednym i drugim, wzbudził potem nieprzyjaciół obcych i wszystkich oddał im w kajdany. Polska pogrzebiona. To wam Stach skrzypcami powiedział. Nie powiedział wszystkiego. Polska w grobie, ale żyje. Zagrzebano ją żywcem. Głosu jej nie słychać na ziemi, ale pod ziemią. Słyszeliście go na własne uszy w moim graniu. Teraz patrzajcie, jak zmartwychwstanie. To objaśnienie czarodziejskiego strzelca dobrze się godzi z duchem Memoriału Goszczyńskiego dla Centralizacji Demokratycznej i z duchem powieści Król Zamczyska i jest jakby komentarzem do nich. Co się tyczy transpozycji motywu Mickiewicza, tj. muzyki opowiadającej dzieje, z jednego tła na drugie, to transpozycja ta, pomimo iż autor przyplątał tu jeszcze inny, niezwiązany z nią motyw, odbyła się daleko szczęśliwiej, niż w Annie z Nabrzeża. Mistyczna postać strzelca jest tu na swoim miejscu, a realistycznie traktowane rozmowy górali o nim są wdzięcznym tłem dla fantastycznej postaci czarodzieja-grajka. IV. Strona artystyczna „Króla zamczyska” Już z tego, co się wyżej mówiło o genezie tej powieści, można wywnioskować, że ma ona w ogóle charakter symboliczny, a po części nawet alegoryczny. Ten ostatni występuje wyraźnie w końcowych opowiadaniach Machnickiego o losach zamku, odpowiadających kategorycznie wielkim katastrofom narodowym. Alegoryczność jest, jak wiadomo, wielkim niebezpieczeństwem dla poezji, jeżeli, będąc sama dla siebie celem, wszechwładnie zapanuje nad twórczością poety. Małą, ale dosadną próbkę jej martwoty w takim razie dał Krasicki w swojej Historii kamienicy w Kukurowcach, gdzie cała historia Polski aż do wstąpienia na tron Stanisława Augusta wyobrażona jest alegorycznie w losach pewnej małomiasteczkowej kamienicy, wyobrażona z suchością protokolarnego sprawozdania. Alegoryczności, którą wprowadził Goszczyński do Króla Zamczyska, nie groziło takie niebezpieczeństwo, bo ją autor owiał głębokim przejęciem się tragicznymi losami narodu, których była wykładnikiem, a przede wszystkim podawał ją nie bezpośrednio od siebie, ale jako wytwór przeczuciowego nastroju swego obłąkanego bohatera, tak, że stanowi ona część jego charakterystyki, samej powieści nie obarczając. Co się zaś tyczy symboliczności postaci Machnickiego, która, jak już wyżej wspomniano, była wyrazem wieloletnich wytężeń patriotycznego ducha Polaków ku odzyskaniu ojczyzny, to niebezpieczeństwo, które z tej strony grozić mogło artystycznemu wykonaniu pomysłu, usuwał właściwy Goszczyńskiemu instynkt realistyczny w sferze twórczości poetyckiej. Goszczyński kreślił postać swego bohatera podług żywnego modelu, więc choć go naturalnie idealizował, nie tracił jednak poczucia z rzeczywistością i przez to czynił go zajmującym i wyciskał na nim piętno prawdy artystycznej. Jak w Zamku Kaniowskim, tak i tutaj talent Goszczyńskiego uwydatnił się przede wszystkim w budowie całości, choć całość tutaj pod względem składowych elementów była bardzo różna od tamtej. Tam chodziło, jak to już wskazywał Mochnacki, o ruch mas roznamiętnionych, tutaj akcja jest czysto wewnętrzną, odbywa się w duszy jednego człowieka, opanowanego jedną namiętnością, która doprowadza go do obłąkania. Ale jak tam, tak i tutaj, wrażenie, które całość wywiera na czytelnika, jest potężne, a bardziej niż w młodzieńczym utworze harmonijne, bo wolne jest od tych zgrzytów, w które Zamek Kaniowski w swojej końcowej części obfituje. Powieść składa się z ośmiu, bardzo nierównych rozmiarami, rozdziałów, z których każdy jednak ma należyte uzasadnienie swojej odrębności. Pierwszy (Machnicki wariat) ma za treść wrażenie, jakie smutku. A jednak Matejko, jak później (1882) widział go ze swoją postacią, tak teraz (1862) w jego postać włożył swoje troski. Dlaczego? Próżno dochodzić, nie dojdzie się. Na domysł ledwo można by rzucić pytanie, czy Matejko, tak głęboki w uczuciach, a w tych czasach właśnie tak zniechęcony, zbolały, czy pośród lekkiej, bezmyślnej rzeszy nie wydawał się sam sobie istotą stworzoną z ironii losu, „Bożym igrzyskiem”, jak w rozpaczy nazywa się raz Kochanowski, błaznem, że tak cierpi strasznie a na próżno, i błaznem w mniemaniu powszednich ludzi dlatego, że tak cierpi, a oni nie? Może jego myśl była taka, może nie, co pewna, to to, że nikt nigdy tak nie pomyślał, nie wyobraził sobie błazna. To ostatnie zdanie, przeze mnie podkreślone, zadziwia pod piórem takiego znawcy literatury polskiej, jakim był Tarnowski. Rzecz dziwna, że stawiąc te słowa, nie przypomniał sobie Goszczyńskiego, jego Króla Zamczyska i występującego tam Stańczyka. Wprawdzie rola tego ostatniego w powieści nie jest dość jasna i wymaga bliższego oświetlenia, ale jest to przecież ten sam, z tradycji wzięty „Zygmuntowy błazen”, tylko wcale nie z usposobieniem, jakie mu tradycja nadała, ale pokrewnym temu, jakie mu nadał Matejko. Jakąż rolę odgrywa Stańczyk w powieści Goszczyńskiego? Jaki jest jego stosunek do głównego bohatera, do Króla Zamczyska? Stańczyk jest pośrednikiem pomiędzy wielką przeszłością a obłąkanym Machnickim, który o niej roi, który ją widzi i czuje zaklętą w gruzach odrzykońskich i który ją wskrzesić pragnie. Stańczyk wzywa Machnickiego na posłuchanie królewskie, które jest zarazem obrzędem koronacyjnym dla nowego króla, Stańczyk z polecenia Bolesława Chrobrego wprowadza go na królestwo i ma potem być na jego rozkazy, albo raczej być jego patronem i doradcą, Stańczyk wreszcie, gdy zawaliły się do reszty — po powstaniu listopadowym — górne pokoje zamczyska, wprowadza go do podziemnego mieszkania i daje mu naukę o znaczeniu tego podziemia. Jest więc Stańczyk kierowniczym duchem króla zamczyska; ich postaci są tak bliskie sobie, tak jedną myślą złączone, że prawie zlewają się w jedną. Zewnętrznym wyrazem tej ich łączności jest strój króla zamczyska, podobny do stroju królewskiego trefnisia. Różnica między nimi polega na tym, że Machnickiego przedstawił autor jako obłąkanego, Stańczyka jako jedną z jego wizji. Jest on uzupełnieniem króla zamczyska: tamten jest przede wszystkim wyrazem głębokiej czci dla sławnej przeszłości Polski i gorącej żądzy przywrócenia jej dawnej sławy, Stańczyk jest przedstawicielem nowych myśli, nowych dróg, które prowadzą do tego celu, i wyraża dążenia i troski patriotyczne samego autora. Domyślam się tedy, że na postać Stańczyka skierował uwagę Matejki swoją powieścią Goszczyński i że go pobudził do obrania tej postaci za naczynie swoich własnych trosk patriotycznych. A nie mniej silnie musiała przemówić do wyobraźni i serca malarza i postać samego króla zamczyska, w której młody Matejko tyle własnych uczuć mógł znaleźć. Bo czyż nie był twórca Skargi i nieskończonego później szeregu obrazów z dziejów Polski, także, w swoim rodzaju Królem Zamczyska, i to takiego, które miało daleko większe prawo stać się symbolem przebrzmiałej sławy narodu, aniżeli odrzykońskie, to jest Wawelu? Czy jego wyobraźnia i jego serce patriotyczne, zrośnięte od dzieciństwa z pamiątkami Krakowa, nie ożywiało, nie wskrzeszało z martwoty nagromadzonych tu kamieni, jak to czynił Machnicki w Odrzykoniu? I czy nie miał prawa czuć się wskutek tego prawdziwym królem tego, zaklętego w kamień, świata przeszłości? Dodajmy, że ci, którzy mieli sposobność stykać się z Matejką i obserwować go z bliska, dostrzegali w nim utajone, ale nieraz mimo woli przebijające się na wierzch, głębokie poczucie własnej wielkości, poczucie wielkiej roli, którą ma do spełnienia, poczucie pokrewne temu, które doprowadziło Machnickiego do obłąkania. Na jedno jeszcze pokrewieństwo duchowe, które zachodzi między Goszczyńskim a twórczością malarską Matejki, warto zwrócić uwagę. Już w Zamku Kaniowskim poeta daje do zrozumienia, że stawiąc przed oczy ziomków sceny okropnych mordów w przeszłości, chce ich pobudzić do zastanowienia się nad ich przyczynami, ma na oku przyszłość, chce działać wychowawczo na naród. „Syny mej ziemi, o rodacy mili! — Wy szczerej wiary nie dacie poecie — I sami pojrzeć na przyszłość nie chcecie”… tak woła w drugiej części tego poematu (w. 524 i dalsze). W Królu Zamczyska ta troska o przyszłość narodu, ta dążność wychowawcza, występuje daleko szerzej i wyraźniej, choć nie posługuje się tak jaskrawymi i przerażającymi obrazami, jak w tamtym poemacie. Można powiedzieć, że jest ona duszą tej powieści. Otóż w całym szeregu najwybitniejszych obrazów Matejki ta troska o przyszłość narodu staje na pierwszym ich planie i rzuca swój cień na całość malowidła. Uderza to przede wszystkim we wcześniejszych jego obrazach historycznych, jak Stańczyk na dworze królowej Bony, o którego znaczeniu już wyżej była mowa, jak Kazanie sejmowe Piotra Skargi, w którego postać tchnął Matejko cały ogień swej troski o przyszłość narodu, jak wreszcie Rejtan, który był może najsilniejszym jej wyrazem, a takie szemranie wywołał wśród płytkich patriotów. Ale może ta troska o przyszłość narodu, ta dążność wychowawcza obrazów historycznych Matejki była tylko równoległa z dążnością Goszczyńskiego, ale w żadnym z nią związku genetycznym nie zostawała? Może młody Matejko nie czytał wcale Króla Zamczyska? Otóż jeżeli chodzi o niezbity dowód, że Matejko znał powieść Goszczyńskiego i że go interesowała postać jej bohatera, to są nim dwa rysunki jego, przedstawiające ruiny zamku odrzykońskiego, a umieszczone w Tygodniku Ilustrowanym z r. 1866 (Nr. 362) z podpisem: „rysował z natury Jan Matejko”. Na jednym z tych rysunków, u stóp malowniczo piętrzącej się wieży, widzimy postać z bujnym, rozwianym włosem, z wyrazem obłąkania czy natchnienia w twarzy, postać, która, jako jedyna w całym rysunku, musi niewątpliwie przedstawiać Króla Zamczyska, jak on się wyobraził znakomitemu malarzowi po odczytaniu powieści Goszczyńskiego. Ta postać z twarzą pełną ognistego wyrazu jest zupełnym przeciwieństwem do portretu Machnickiego, który nam przekazał Prosper Konopka. W tym ostatnim widzimy Króla Zamczyska zwróconego twarzą do tych zwyczajnych ludzi ze swego otoczenia, którzy poza interes prywatny, rodzinny, nie wybiegali myślą, a jego, ponieważ utopił swój rozum w trosce o naród, uważali tylko za śmiesznego wariata; jest też w tej twarzy wyraz szyderstwa i wzgardy. W rysunku Matejki postać ta, widziana przez pryzmat wyobraźni i uczucia poety, odsłania nam to, czego nie ma w akwareli Konopki: głębię uczucia patriotycznego w obłąkanym królu. Bibliografia Już przy wydaniu Zamku Kaniowskiego w „Bibliotece Narodowej” (Nr. 44) podałem wiadomości bibliograficzne, dotyczące nie tylko tego utworu, ale i w ogóle twórczości Goszczyńskiego. Tutaj wypada mi niektóre z nich w skróceniu powtórzyć i uzupełnić takimi, które specjalnie dotyczą Króla Zamczyska. Otóż powtarzam, że osobnej monografii, poświęconej Goszczyńskiemu i jego poezji, literatura nasza nie posiada i że tym, który najwięcej pracował około zgromadzenia materiałów do takiej monografii, jest Zygmunt Wasilewski, wydawca najpełniejszego zbioru pism Goszczyńskiego w czterech tomach pt. Dzieła zbiorowe Seweryna Goszczyńskiego (Nakład Altenberga, Lwów 1910). W czwartym tomie tego wydania podana jest szczegółowa i chronologicznie ułożona bibliografia wszystkich pism Goszczyńskiego i bibliografia źródeł biograficznych, doprowadzona do roku 1910. Poza tym trzeba uwzględnić prace obecnego wydawcy Króla Zamczyska o Zaleskim i Słowackim, gdzie są obszerne ustępy poświęcone Goszczyńskiemu, a mianowicie: Bohdan Zaleski do upadku powstania listopadowego, Kraków 1911 (rozdział II, III, VI, VIII, X i XII), Bohdan Zaleski na tułactwie, Kraków 1913–1914 (Cz. I, rozdz. II, i Cz. II, rozdz. I, III, IV i IX) i Juliusz Słowacki, historia ducha poety i jej odbicie w poezji, Kraków 1904 (rozdz. XIII, XIV i XXIII). Co się tyczy Króla Zamczyska, to z sądów wypowiedzianych o tym utworze dwa się uwydatniają, jako odbiegające od powszechnej opinii o nim. Jednym z nich jest sąd prof. Tarnowskiego w jego Historii literatury polskiej (Kraków 1900, T. V, str. 213–216), drugim jest to, co powiedział prof. Zdziechowski w swoim dziele Byron i jego wiek (II 519). Prof. Tarnowski twierdzi, że Król Zamczyska nie jest „tak pięknym, jako poezja, tak głębokim, jako alegoria, jak o nim mówią”. Podawszy szczegółowo wyjaśnienie symbolicznej i alegorycznej strony powieści, autor dochodzi do wniosku, że „jest to nie tylko manifest rewolucyjny, ale i program republikański”. Jakkolwiek określenie to właściwie odpowiada treści jednego tylko z końcowych rozdziałów (Dalszy ciąg historii Machnickiego), a pomija to, czym jest nabrzmiała cała powieść: cześć dla wielkiej przeszłości narodu — to jeszcze, z tym zastrzeżeniem, zgodzić się na nie można. Ale kiedy krytykując artystyczną stronę powieści, tenże autor o jej bohaterze powiada, że „fanatyczny miłośnik zamku jest we wszystkim, co mówi, zimny, czczy i prozaiczny, jak jaki publicysta ówczesnego Towarzystwa Demokratycznego, silący się na zapał”, to na to zgodzić się trudno, i myślę, że sam autor byłby się wstrzymał od tej krytyki, gdyby przed jej napisaniem poznał współczesny Królowi Zamczyska Memoriał Goszczyńskiego o Galicji, zarysowujący bardzo wyraźnie różnicę poglądów między Goszczyńskim a Centralizacją Towarzystwa Demokratycznego na znaczenie narodowości polskiej dla przyszłości narodu polskiego. Prof. Zdziechowski we wskazanym dziele wystąpił z oryginalnym, ale nie dość uzasadnionym poglądem na znaczenie Króla Zamczyska. Podług niego utwór ten ma być krytyką mesjanizmu polskiego, ponieważ Goszczyński przedstawił Machnickiego jako wariata, przeciwstawiając go realnie patrzącemu na świat otoczeniu. „Zrozumiał on (Goszczyński), że ideał Machnickiego zostawał w żywej sprzeczności ze światem rzeczywistym, że ludzkość, skąpana w »morowym powietrzu zimnego rozumu« nie była zdolna rządzić się samą miłością i że przeto wobec tej smutnej prawdy traciła rację bytu owa namiętna miłość ojczyzny, nie licząca się z teraźniejszością, zapatrzona w przeszłość, krzesząca z niej myśl dziejów narodowych, usiłująca świat cały do myśli tej nawrócić… jednym słowem miłość, która znajdowała swój wyraz w mesjanicznym ideale wieszczów naszych”. Otóż pomijając już to, że właściwie mesjanicznego pierwiastku w Królu Zamczyska, poza jedyną końcową aluzją do Ksiąg narodu polskiego, nie ma wcale, zgodzić się na przypuszczenie prof. Zdziechowskiego, że autor tej powieści chciał poddać krytyce ideały Machnickiego, nie można z tego prostego powodu, że Goszczyński nie zostawił żadnej wątpliwości co do swojej intencji w tym względzie. Przedstawił on wprawdzie Machnickiego jako obłąkanego, ale jego obłąkaniu, albo raczej pobudkom, z którego ono wypłynęło, przyznał bezwzględną wyższość nad usposobieniem jego trzeźwego otoczenia. Oto są jego słowa w Zakończeniu powieści, do tego otoczenia zwrócone, z którymi trudno się spierać: „O! gdybyście wy wszyscy takiego pomieszania dostali, ludzkość byłaby mędrsza, szczęśliwsza, niż jest dzisiaj”. Wydanie obecne Króla Zamczyska opiera się na pierwodruku (Poznań 1842) i na tekście w edycji lipskiej Dzieł Seweryna Goszczyńskiego z r. 1870, jako przejrzanym i poprawionym przez autora. W przypiskach wskazano nieliczne, ale czasem ważne różnice, zachodzące między tekstami. Motywy: Błazen, Burza, Chłop, Chrystus, Cierpienie, Dom, Głupota, Gospodarz, Gość, Grzech, Grzeczność, Historia, Ironia, Jedzenie, Kobieta, Król, Krzywda, Książka, Las, List, Lud, Mądrość, Miłość, Nadzieja, Naród, Niebezpieczeństwo, Niewola, Obowiązek, Obraz świata, Obyczaje, Odrodzenie, Ofiara, Ojczyzna, Omen, Pamięć, Patriota, Poeta, Poezja, Pogarda, Pokuta, Polak, Polska, Poświęcenie, Pozory, Pozycja społeczna, Praca, Proroctwo, Przeczucie, Przemiana, Przyroda nieożywiona, Ptak, Rewolucja, Rozczarowanie, Rozstanie, Ruiny, Samolubstwo, Sen, Słońce, Spowiedź, Strach, Szaleniec, Szaleństwo, Szlachcic, Śmiech, Tajemnica, Taniec, Tęsknota, Upadek, Urzędnik, Więzienie, Wizja, Zamek, Zło, Zmartwychwstanie, Zwątpienie Jan Machnicki właśc. Machnik (ur. ok. 1780 w Białobrzegach, zm. 1841 w Krośnie) – polski poeta, bohater powieści gotyckiej Seweryna Goszczyńskiego, Król zamczyska z 1842. Pochodził z rodziny Machników, zamieszkującej Białobrzegi koło Krosna. Kształcił się w pojezuickiej szkole w Krośnie, gdzie uczył się poetyki i układania rymów. Następnie pracował w komisji rachunkowej w Dukli, a także jako urzędnik miejski w Krośnie. Po upadku Napoleona, z którym wiązał nadzieję na odzyskanie przez Polskę niepodległości, przeżył całkowite załamanie nerwowe, a następnie został zwolniony z pracy. Osiadł w pozostałościach zamku w Odrzykoniu, gdzie postrzegany był odtąd, jako romantyczny strażnik ruin. W lecie zamieszkiwał w jego murach, a zimą w okolicznych dworach szlacheckich i chatach. Uznawany był za jedną z najbardziej ekscentrycznych postaci ówczesnego Krosna i okolic. Na tle kosmopolityzmu okolicznej szlachty charakteryzował się głębokim zaangażowaniem patriotycznym. Obdarzony wrażliwością i wyobraźnią, stał się archetypem bohatera powieści Król zamczyska, Seweryna Goszczyńskiego. Zmarł w Krośnie w 1841 roku i najprawdopodobniej pochowany został na miejscowym starym cmentarzu. Główny bohater zaślepiony miłością do kobiety dystansuje się od dotychczasowego życia — jest w stanie zrobić dla niej wszystko, nie mówiąc już, że zaczyna zatracać się w tym uczuciu… Sama Aspazja za to bawi się jego uczuciami, zadowolona z powodzenia u mężczyzn. Poganka to powieść romantyczna, która zwraca uwagę swoim wyszukanym językiem. Inspiracją do napisania tego utworu była ponoć nieszczęśliwa miłość autorki do Pauliny Zbyszewskiej. Józef Korzeniowski (1797–1863) polski poeta, powieściopisarz, nowelista i dramaturg. Uważany za czołowego twórcę dramatu romantycznego, najwybitniejszego przedstawiciela powieści biedermeierowskiej oraz mistrza narracji[4]; prekursor realizmu społecznego oraz powieści psychologicznej, ojciec pozytywistycznej nowelistyki, a także inicjator balzakowskiej panoramy społecznej na gruncie literatury polskiej; część jego drobnych utworów nosi znamiona czarnego romantyzmu[3], gdzie elementy grozy i niesamowitości podporządkowane zostały jednak nauce moralnej w duchu katolickim. Stawiany obok Aleksandra Fredry jako najznakomitszy komediopisarz epoki romantyzmu. Przyczynił się do powstania tzw. „komedii charakterów”. Od XX wieku niemalże zapomniany i – jak poświadcza Jerzy Stempowski – czytany jedynie przez wąskie grono badaczy. Był absolwentem, a później pedagogiem i profesorem literatury polskiej w Liceum w Krzemieńcu. Naukowo zajmowała go sztuka wymowy oraz poetyka, czego owocem była rozprawa teoretyczno- literacka – Kurs poezji. Po zamknięciu szkoły krzemienieckiej wykładał filologię klasyczną na uniwersytecie w Kijowie. Jako myśliciel i wychowawca głosił, że jedynie wiara i wartości chrześcijańskie są w stanie zapewnić szczęście. Początkowo jego twórczość ogniskowała się wokół problematyki krzywdy i zemsty, ironii losu oraz romantycznego buntu; w oparciu o takie ideały powstał schillerowski dramat Karpaccy górale, jedno z najgłośniejszych wydarzeń teatralnych epoki[5]. Tendencjom tym towarzyszyła troska o wierne odmalowanie wizerunków psychologicznych postaci oraz propagowanie odpowiednich wzorców etycznych. Później Korzeniowski skupił się na realistycznej obserwacji problemów moralnych i społecznych dziewiętnastowiecznej szlachty. Sam autor określał ją jako „żywioł teraźniejszości” i tym terminem dał podwaliny pod dojrzałą prozę polską okresu pozytywizmu. Choć jego powieści oceniane są dziś jako najbardziej wartościowa część jego dorobku, zwrot pisarza w stronę prozy spotkał się z ostrą krytyką niektórych ówczesnych kręgów intelektualnych, zarzucających Korzeniowskiemu porzucenie, potrzebnego narodowi, idealizmu na rzecz badania zwykłej codzienności, konserwatyzm oraz hołdowanie patriarchalnemu modelowi rodziny. Mimo iż Korzeniowski objawił się jako obserwator życia społecznego oraz realista ukazujący wyzysk i niesprawiedliwość, ogromną rolę przypisywał działaniu Boga w świecie, wiarę zaś pojmował jako niezbędną cnotę. Okres charkowski twórczości (1825–1845) Podczas młodzieńczego pobytu w Warszawie, Korzeniowski zapoznał się z nowymi nurtami w literaturze, zwłaszcza z niemieckim Sturm und Drang oraz romantycznością. Jednocześnie, znalazłszy się w ogniu starć pomiędzy klasykami a romantykami, sam nie podjął zdecydowanej linii rozwoju w obranym kierunku. W 1821 napisał co prawda szereg ballad i dumek, ale miały one charakter bardziej sentymentalny niż romantyczny, nawet jeżeli korzystały z orientalnego kolorytu czy elementów niesamowitości. Już jednak w dwa lata później, czyli w czasie opublikowania Wiersza do Morawskiego, widoczne stają się u Korzeniowskiego ślady inspiracji głośnej rozprawy Kazimierza Brodzińskiego, O klasyczności i romantyczności. Pod wpływem romantyków Korzeniowski na pewien tylko czas porzucił prymat warsztatu i żmudnego polerowania formy, właściwy dla szkoły oświeceniowej. Postulat spontaniczności tworzenia nie był najwidoczniej w jego wykonaniu czymś głębokim, skoro swoje dojrzałe utwory starannie przepisywał nawet kilka razy. Od romantyków przejął Korzeniowski bez wątpienia pogardę dla kopiowania europejskich wzorów i aprobatę wzorców narodowych, którą wyraził wprost w wierszu Chwała poety. Jakkolwiek pisarz czerpał z inspiracji, jakie niósł nowy nurt w literaturze, nigdy nie stanął po stronie „czucia i wiary” w walce Adama Mickiewicza z Janem Śniadeckim, a w późniejszym czasie nie krył swojej niechęci względem większości ideałów romantycznych. Okres warszawski twórczości (1846–1863) W tym okresie Korzeniowski, silniej niż dotąd, uwydatnił swoją wiarę w ład moralny. Krytycy zarzucali mu jednocześnie nadmierną aprobatę dla patriarchalnego modelu rodziny. Pisarz bowiem, zwłaszcza w dwóch pierwszych powieściach, za protagonistę obrał sobie postać młodej dziewczyny w sytuacji, w której musiała podporządkować się decyzji rodziców (co ważne: wątpliwej pod względem etycznym). W Spekulancie posłuszeństwo takie uchroniło Klarę od nieszczęścia, w Kollokacji zaś nieposłuszeństwo Kamili, przejawiające się w krytyce złego postępowania ojca, musiało przejść przez ekspiację, aby bohaterka mogła zaznać szczęścia przy boku ukochanego. Spekulant https://www.youtube.com/watch?v=jok-040oKcI&list=PLOzK0MIBNJw0DaNk4DvmB1OKtSaJ33y2z Pierwsza powieść Korzeniowskiego, Spekulant (1845), znaczyła najważniejszą cezurę w twórczości pisarza, którą było porzucenie teatru na rzecz prozy realistycznej. Wielu spośród jego dotychczasowych wielbicieli z żalem wypominało mu tę konwersję. Do dziś dzieli ona opinie historyków literatury. Sam autor tłumaczył ją co prawda spadającym poziomem produkcji teatralnych w Polsce oraz nieprzychylnością dyrektorów scen względem jego najnowszych sztuk, w istocie chodziło jednak o to, iż Korzeniowski – coraz bardziej zaangażowany w problemy współczesności – odnalazł w powieści nowy potencjał dla swoich pouczeń moralnych i psychologicznych obserwacji. Aby być jak najbliżej realiów, przyglądał się wyłącznie czasom jemu współczesnym (teoria „żywiołu teraźniejszości”) oraz porzucił powszechny dotychczas paradygmat sentymentalny, tworząc raczej w duchu balzakowskim i dickensowskim. ...dobrze przyjętym był magnat dumny swym pochodzeniem i arystokratka wierząca, że Pan Bóg dla niej osobną wymyślił glinę, jak i urzędnik, który łaską, pracą lub szczególną zdolnością wydobył się z zakątów biura do krzesła sesjonalnego stołu, jak i bankier trzymający dwa palce w kieszeni kamizelki i bawiący się tam dukatami, jak i artysta przypatrujący się cudnym formom i efektom grup i pojedynczych piękności, jak i nareszcie autor przysłuchujący się mozaice rozmowy i zbierający wzorki ze wszystkich... Spekulant nie zapowiadał jeszcze epickiego rozmachu Krewnych; autor skupił się tutaj na jednej rodzinie, a nie na całej panoramie społecznej. Toteż tematem powieści jest życie i upadek Augusta Molickiego, spekulanta matrymonialnego i łowcy posagów, którego dzieje stały się dla Korzeniowskiego podstawą do nauki o władającej światem harmonii etycznej. Szczególny nacisk padł na przeżycia zakochanej w spekulancie Klarze, która łudzi się co do jego niewinności. Wyeksponowane zostały również postacie ekscentryków: poety Piotra i cynicznego filozofa Kaspra. „Wybieram zawsze takie przedmioty, które by mi dały powód odkryć jaką interesującą stronę serca lub umysłu”[18], pisał autor. Powieść okazała się wielkim sukcesem. Kollokacja https://www.youtube.com/watch?v=7T5x4SIsyGs W rok później powstała następna powieść obyczajowa Korzeniowskiego, Kollokacja (wyd. 1847), w której autor rozszerzył obszar swoich zainteresowań. Obok wątku miłosnego i rodzinnego (starannie dopracowane sylwetki psychologiczne), tematem utworu stały się narodziny polskiego kapitalizmu, niszczącego odwieczne wartości, opierającego się na wyzysku i niesprawiedliwości. Spoiwem dzieła jest romans Kamili i Józefa, którzy nie mogą się pojednać z uwagi na konflikt obu rodzin[19]. Podłożem są zaś interesy handlowe i ekonomiczne, stawiane we współczesnym świecie wyżej od uczucia. Cała historia przesiąknięta jest jednak optymizmem, kończy się bowiem obrazem szczęścia rodzinnego jako nagrody za cnotę cierpliwości. W dwóch pierwszych powieściach Korzeniowskiego ujawniają się zupełnie nowe tendencje: obszar zainteresowań pisarza przeniósł się do miasta. Jednocześnie, choć autor Spekulanta porzucił dramat na rzecz pisania prozy realistycznej, jego powieści odznaczają się dramatyzmem scenicznym, zarówno jeśli chodzi o budowanie akcji, jak o sferę kompozycji. Bywało iż Korzeniowski w późniejszym czasie wprost nazywał swoje narracje „dramatem opowiedzianym” Nowele, opowiadania i szkice Józef Korzeniowski najbardziej znany jest jako autor powieści oraz dramatów jednak pewną część jego twórczości zajmują również małe formy pisarskie: powiastki, szkice, opowiadania oraz nowele. Wydano ich w sumie 24. oraz dwie pozostały w rękopisie. Autor lubił ten rodzaj twórczości, która ze względu na skromny rozmiar wymagała dyscypliny i zwięzłości. W 1858 roku w liście do Karola Estreichera napisał: „Lubię ten rodzaj kompozycji. Jest on trudny, choć szczupłe ma granice, i dlatego może dla mnie ponętny, że nie mam współzawodników”. Krewni Czterotomowa powieść Krewni uchodzi za najdoskonalsze dzieło Korzeniowskiego oraz szczyt jego możliwości w dziedzinie prozy. Stanowi ona równocześnie najrozleglejszą panoramę społeczną w dorobku pisarza, a także – w opinii przeważającej większości historyków literatury – najwybitniejszy przykład powieści obyczajowej polskiego romantyzmu. Zdaniem Kazimierza Wyki jej warstwa ideowa i estetyczna, wyprzedzając swoje czasy, należała już do „arsenału przyszłej myśli pozytywistycznej”. Głównym przesłaniem dzieła, osadzonego podobnie jak Kollokacja w rzeczywistości kapitalistycznej, była wyższość praktycznego działania nad zrywami narodowowyzwoleńczymi, rozsądku nad marzeniem. Jego osią są losy dwóch braci, z których pierwszy podejmuje pracę rzemieślniczą. Autor nadaje tej decyzji nie tylko znaczenie praktyczne, ale i moralne (odejście od kapitalistycznego wyzysku, autonomiczne decydowanie o własnym losie oraz etos uczciwej pracy). Nauka Korzeniowskiego ujawniła się przy tym „w całym szeregu bezpośrednio czynionych odautorskich uwag, ostrzeżeń, pouczeń lub skarceń”. W obrazie wszystkich warstw społecznych XIX-wiecznej Warszawy na pierwszy plan rzuca się środowisko rzemieślnicze, wraz z jego przywiązaniem do swojszczyzny i obyczaju narodowego. W trakcie całej swojej działalności prozatorskiej Korzeniowski stale poszerzał pole obserwacji i krąg swoich zainteresowań. Tendencja ta zmierzała w stronę stworzenia powieści-syntezy. Toteż Krewni stanowili ukoronowanie tych właśnie dążeń pisarza. W zamierzeniu swoją przygodę z prozą Korzeniowski miał zakończyć właśnie wraz z opublikowaniem tej powieści. Odczuwał jednak pewien niedostatek, skoro w siedem lat po druku, a na kilka miesięcy przed śmiercią, planował nową powieść, która „miała objąć rozmaite klasy naszego społeczeństwa w ich najbardziej życiowych obawach”. Krewnymi zachwycała się swego czasu Eliza Orzeszkowa, nadając Korzeniowskiemu