Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Honor albo trzy pojedynki w Lalce. Lekcja języka polskiego ..., Notatki z Filozofia

relacje: mężczyzna i jego kogut, techniczne aspekty koguciego pojedynku, reguły ... 24 J. Bachórz, Pojedynek Stanisława Wokulskiego z baronem Krzeszowskim, ...

Typologia: Notatki

2022/2023

Załadowany 24.02.2023

Bartek
Bartek 🇵🇱

4.4

(30)

313 dokumenty

Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Honor albo trzy pojedynki w Lalce. Lekcja języka polskiego ... i więcej Notatki w PDF z Filozofia tylko na Docsity! Annales Universitatis Paedagogicae Cracoviensis Studia ad Didacticam Litterarum Polonarum et Linguae Polonae Pertinentia IV (2013) FOLIA 140 Janusz Waligóra Honor albo trzy pojedynki w Lalce... Lekcja języka polskiego jako wycieczka antropologiczna Walki kogutów Cliford Geertz, antropolog kultury, w jednym ze swych najbardziej znanych esejów1 przedmiotem uważnego opisu czyni walki kogutów na wyspie Bali. Badacz, analizu- jąc język balijski pod względem metaforyki związanej ze słowem „kogut” (sabung), relacje: mężczyzna i jego kogut, techniczne aspekty koguciego pojedynku, reguły obstawiania zakładów, emocje związane z walką kogutów oraz społeczno-kultu- rowy wymiar rywalizacji toczącej się między właścicielami walczących kogutów, dochodzi do wniosku, że cały ów widowiskowy i niezwykle krwawy fenomen jest w istocie w jakiejś mierze symboliczną, zastępczą (w tym sensie, że nie dochodzi do bezpośredniej konfrontacji między ludźmi) formą starań o społeczny status: prestiż, szacunek, honor, godność i respekt2. Pieniądze, niekiedy zaskakująco duże, jakie się stawia w tej grze, służą realizacji wspomnianych celów. Wprawdzie wynik walki nie przesądza o trwałej zmianie czyjegoś statusu, ale dany status może być utwierdzony lub nadwyrężony, chodzi więc też o emocje związane z obroną społecznej pozycji. Rozwijając wątek emocji i przeżyć związanych z uczestnictwem Balijczyków w tym dramatycznym widowisku, jakim jest walka kogutów, Geertz idzie w swej interpretacji jednak znacznie dalej – traktuje opisany obyczaj jako środek wyrazu, na wzór oddziaływania wielkich literackich opowieści, który służy do tego, by „przy pomocy piór, krwi, tłumów i pieniędzy”3 pokazywać społeczne pasje. To, co walka kogutów ma do przekazania – tłumaczy Geertz – przekazuje, posługując się językiem sentymentów – podekscytowanie towarzyszące ryzyku, rozpacz straty, przy- jemność zwycięstwa. Jej przekaz nie ogranicza się jednak do stwierdzenia banalnych tautologii afektu – tego, że ryzyko jest podniecające, strata przygnębia, a zwycięstwo napawa radością; walki kogutów mówią nam, że to właśnie z tych emocji, których przy- 1  C. Geertz, Głęboka gra: uwagi o walkach kogucich na Bali, [w:] Interpretacja kultur. Wybrane eseje, tłum. M. Piechaczek, Kraków 2005. 2  Tamże, s. 482 i nast. 3  Tamże, s. 492. [188] Janusz Waligóra kłady można tu zaobserwować, zostaje zbudowane społeczeństwo i konstruowane są jednostki4. Tym samym walka kogutów staje się rodzajem „metaspołecznego komentarza”, który ma cechy autotelicznej i autoprezentacyjnej wypowiedzi: „Funkcją kogucich walk – jeśli koniecznie chcemy tak to nazwać – jest spełnienie roli interpretatywnej: to balijskie odczytanie balijskiego doświadczenia, historia, jaką Balijczycy opowia- dają sobie samym – o sobie”5. W tym przydługim nieco wstępie kryje się odpowiedź na pytanie, które sam chciałbym zadać podtytułowi tego szkicu – dlaczego lekcja języka polskiego miałaby przypominać „wycieczkę antropologiczną”, a nie na przykład (na poziomie ponad- gimnazjalnym, bo takim się tu zajmuję) solidnie przygotowaną wyprawę historycz- noliteracką? Odpowiadając w najkrótszy i najprostszy sposób – stawką jest pokusa przyjęcia obiecującej perspektywy poznawczej, zgodnej z założeniami antropocen- tryzmu i podmiotowości, dobrze już zadomowionymi przecież w literaturze dydak- tycznej. Perspektywę tę wyznacza zasadnicze pytanie antropologii filozoficznej: czym jest człowiek?6 Poszukiwanie odpowiedzi wymaga przede wszystkim namysłu nad samym sobą, czyli nad konkretnym, indywidualnym „ja”, zanurzonym w danej teraźniejszości, i z tego punktu kształtowania relacji wobec wielorakich przejawów „bycia człowiekiem” w ramach innej realności: innej kultury, innego momentu hi- storycznego, innej rasy, innej konstrukcji psychicznej, a nawet innej płci. Byłaby to skromniejsza wersja programu, na miarę człowieka myślącego, lecz niekoniecznie myśliciela, jaki zapisywał dla osoby chcącej zajmować się filozofią Martin Buber: Wokół tego, co odkrywa rozmyślający nad sobą filozof, musi skupić się i skrystalizować wszystko, co odnajduje on w człowieku historycznym i współczesnym, w mężczyznach i kobietach, Indianach i Chińczykach, włóczęgach i imperatorach, idiotach i geniuszach – jeśli ma stać się prawdziwą filozofią antropologiczną7. Konkretne, szkolne rozwiązania polegałyby więc, między innymi, na stosowa- niu narzędzi antropologii filozoficznej i kulturowej do refleksji nad tak odległymi i egzotycznymi z perspektywy dzisiejszych nastolatków ludźmi i społecznościami, jak choćby polska społeczność wielkomiejska drugiej połowy XIX w., i na poznawa- niu tą drogą emocji, napięć i mechanizmów regulacyjnych, z których konstruowane są tamtejsze jednostki i rzeczywistości społeczne, jakie one współtworzą. Odległe kulturowo zwyczaje i zachowania można traktować, jak czyni to Geertz w przypad- ku Balijczyków, jako „teksty kultury” i próbować „czytać te teksty przez ramię tych, 4  Tamże, s. 497. 5  Tamże, s. 496. 6  Zob. M. Buber, Problem człowieka, wstęp i tłum. J. Doktór, Warszawa 1993, s. 4. Autor przywołuje w tym miejscu cztery podstawowe pytania o człowieka i człowieczeństwo, stawiane przez Kanta, by dalej dokonać z tej perspektywy syntetycznego, krytycznego przeglądu rozmaitych koncepcji filozoficznych. 7  Tamże, s. 9. Honor albo trzy pojedynki w Lalce... [191] Potem (czego już nie było na obrazie) jeden z nich padł, uderzony kulą w głowę. Był to Wokulski. Panna Izabela nawet nie poszła na jego pogrzeb nie chcąc zdradzić się ze wzruszeniem. Ale w nocy parę razy płakała. Żal jej było tego nadzwyczajnego parwe- niusza, tego wiernego niewolnika, który swoje zbrodnie względem niej odpokutował śmiercią dla niej (L1, s. 454). W rzeczywistości, jak pamiętamy, nikt nie zginął. Wprawdzie doszło do wy- miany ognia, ale jeden wybity ząb zakończył sprawę. Skoro pojawiła się krew, wol- no było uznać, że „honorowi stało się zadość”12. Mogło obejść się i bez krwi, gdyby Wokulski zechciał przyjąć przeprosiny od barona. Ale nasz bohater słusznie uwa- żał, że nie jemu się one należą, tylko pannie Izabeli, a ponadto dobrze rozumiał ho- norowe zobowiązania. Zapewne podzielał stanowisko Łukasza Górnickiego, który w Dworzaninie polskim krzywił się na polubowne załatwianie spraw, które zaszły za daleko, i wybierał honor przeciw chrześcijańskiemu miłosierdziu: [...] bo kto by chciał po daniu ręki szukać dopiro tych dróg, żeby mu się bić nie przyszło, prawda, żeby uczynił krześcijańskie, ale nie wiem, jako by praw był zawołaniu rycer- skiemu, gdyż ślacheckie słowa nigdy odmienne być nie mają, a jako skałą wiatr nie wła- da, tak poczciwego człowieka usty ani chmiel, ani gniew, ani żal chybać nie ma13. Przyjazna, sielankowa atmosfera, jaka zapanowała w Lasku Bielańskim po po- jedynku, każe z pewną nieufnością traktować całe zdarzenie i autentyzm towarzy- szących mu emocji. Może nie były one w rzeczywistości tak wielkie, jak i niezbyt po- ważna była obraza, o którą poszło. Formie i konwenansom stało się zadość, można więc było odłożyć na bok wojenne grymasy14. Skąd jednak wzięła się ta kulturowa forma i dlaczego dwóch bądź co bądź doj- rzałych mężczyzn, z powodów tak błahych, jak potrącenie i kilka złośliwych słówek, zgodziło się jej podporządkować? Dlaczego dziś nikt do siebie nie strzela z podob- nych przyczyn? Czyżby przemówiła nam do rozumu ironia Boya, gdy komentował w międzywojniu popularność kolejnego wydania kodeksu honorowego Boziewicza? Ponad kodeksem zwykłym – kpił autor Flirtu z Melpomeną – mamy kodeks Boziewicza, przekreślający wszystko. Bo gdzie tam zwykłej kodeksinie równać się z tym nadkodek- sem! Jak leniwym i chwiejnym instrumentem jest prawo, ile tu instancji, apelacji, kasacji, ile potrzeba nauki, doświadczenia do jego wykładu. Tutaj – nic z tego wszystkiego, mała książeczka, dwóch honorowych ludzi i rozstrzyga się w najkrótszej drodze wszystko. 12  J. Huizinga, Homo ludens.., s. 163. 13  Ł. Górnicki, Dworzanin polski, [w:] tegoż, Pisma, t. 1, Warszawa 1961, s. 92. 14  Ireneusz Ichnatowicz (Obyczaj wielkiej burżuazji warszawskiej w XIX wieku, Warszawa 1971, s. 124) uznaje tę scenę za „wyimaginowaną przez szlachecką część natury Prusa”. Pojedynki, jakie się wówczas odbywały, nie były, zdaniem badacza, traktowane poważnie. Miały cechy konwenansu i teatralizacji oraz kończyły się zwykle „dobrym śniadaniem pogodzonych przeciwników”. [192] Janusz Waligóra Z Boziewiczem w ręku można wystrzelać pół świata, można przeciąć mieczem wszelkie zawiłości polityczne15. Wracając do starcia Wokulskiego z Krzeszowskim – Maria Ossowska powie- działaby: ethos rycerski wystąpił na scenę, dziedzictwo czasów starożytnych i feudalnych, wzorzec moralny dla późniejszego dworzanina czy gentlemana, a z nim – honor i duma16. Lecz czym jest, a właściwie czym był honor w świecie feudalnym, którego resztki, jak to celnie ujął Szuman, przywaliły w końcu Wokulskiego? Aspiracje i demonstracje Można oczywiście rozpatrywać to pojęcie w aspekcie indywidualnym jako „cześć, dobre imię, godność osobistą”17 lub inaczej: „wartość własną jednostki, o ile przestrzega ona określonych norm etycznych”18, ale ciekawsza i bardziej obiecująca wydaje się chyba perspektywa społeczna. W tym ujęciu honor to „szacunek i po- ważanie, które spotyka nas ze strony innych członków społeczeństwa”19. Ten drugi aspekt okazuje się w tym sensie ważniejszy, że to nie jednostka przecież na wła- sną rękę określa normę honorową, ale grupa, do której ta jednostka należy bądź pragnie należeć. Także samoocena, jakiej dokonuje „ja”, ma wymiar interakcyjny i działa na zasadzie mechanizmu „jaźni odzwierciedlonej”, definiowanej przez Jana Szczepańskiego jako „ten zespół wyobrażeń, jaki każdy z nas wytwarza sobie na podstawie tego, co sami sobie wyobrażamy, że inni sądzą o nas”20. Właściwie można powiedzieć, że honor służy wyodrębnieniu i wyróżnieniu pewnej grupy społecznej, pewnego „my”, które pragnie być elitą21. „«My» kulturowe – tłumaczy Łotman – to społeczność, wewnątrz której działają normy wstydu i ho- noru”22. Normy te rozkwitają w systemach zhierarchizowanych, takich na przykład, jak monarchia23, z mocno eksponowaną warstwą dominującą i uprzywilejowaną, 15  T. Żeleński (Boy), Boziewicz, [w:] tegoż, Pisma. Felietony, t. XVI, Warszawa 1958, s. 340. 16  Zob. M. Ossowska, Ethos rycerski i jego odmiany, Warszawa 2000. 17  J. Sobczak, Wprowadzenie, [w:] W. Boziewicz, Polski kodeks honorowy, Warszawa 1999, s. 6. 18  A. Tarczyński, Kodeks i pistolet. O niektórych przejawach honoru w międzywojennej Polsce, Bydgoszcz 1997, s. 10. 19  Tamże, s. 10. Zob. też J. Sobczak, Wprowadzeni..., s. 7. 20  J. Szczepański, Elementarne pojęcie socjologii, Warszawa 1972, s. 137. Cyt. za: A. Tarczyński, Kodeks i pistolet..., s. 29. 21  J. Sobczak, Wprowadzenie..., s. 8. 22  J. Łotman, O semiotyce pojęć „wstyd” i „strach” w mechanizmie kultury, [w:] Semiotyka kultury..., s. 202. 23  Monteskiusz, O duchu praw, tłum. T. Boy-Żeleński, posłowie S. Łojek, Kraków 2003, s. 32. Honor albo trzy pojedynki w Lalce... [193] czyli, jak powiedziałby Józef Bachórz, „górną kondygnacją piramidy społecznej”24. Przewaga tej warstwy wynika głównie z pewnego systemu wartości, jaki dana gru- pa przyjmuje i podtrzymuje – wzorców etycznych i estetycznych oraz stylu życia – co stanowi o jej wyższości i odrębności. Honor rozkwita zatem na dworach kró- lewskich i ustanawia normy etyczne oraz pożądane postawy, a wśród nich pogardę dla śmierci, zachowanie stosowne względem pełnionej funkcji i osiągniętej (a wła- ściwie odziedziczonej) pozycji społecznej oraz dbałość o dobre obyczaje, zwłaszcza w tych obszarach, których prawo nie reguluje: Honor ma tedy swoje najwyższe prawidła, wychowanie zaś musi stosować się do nich. Głównym z nich jest, iż wolno nam dbać o swój majątek, ale bezwarunkowo nie wolno dbać o życie. Drugim jest, iż skoro raz zajęliśmy jakieś miejsce, nie godzi się uczynić ani ścierpieć nic, co by objawiło, iż uważamy się za niedorosłych do tego miejsca. Trzecim, iż rzeczy, których honor zabrania, surowiej są wzbronione wówczas, gdy pra- wa nie współdziałają w ich potępieniu; te zaś, których wymaga, ściślej są wymagane, gdy prawo ich nie żąda25. Troska o honor dyktuje radykalne sposoby jego obrony – na przykład pojedy- nek. Johan Huizinga widzi w tym pozostałości archaicznej sfery kultury: Pełna wartość człowieka musi ujawnić się publicznie, jeśli zaś uznanie jej zostaje za- grożone, należy dowieść go i wymusić poprzez działanie agonalne. Uznanie owej czci osobistej jest niezależne od tego, czy opiera się ona na prawomocności, rzetelności i in- nych zasadach etycznych. W grę wchodzi tu przede wszystkim znaczenie społeczne jako takie26. Trzeba przy tym pamiętać o roli, jaką odgrywa tu presja społeczna. Zachowanie niehonorowe skutkuje wykluczającym przemieszczeniem poza nawias kultu- rowego „my” – powszechną dezaprobatą, napiętnowaniem, odmową kontaktu. Przypomnijmy sobie, jak w jednej ze scen Lorda Jima pewien stary kapitan, odno- sząc się do haniebnego zachowania oficerów, którzy uciekli z Patny, wykrzykuje z gniewem: „Za nic nie chciałbym znaleźć się w jednym pokoju z którymś z tych lu- dzi”27. Równie symptomatyczny jest przebieg rozmowy Marlowa z francuskim ma- rynarzem, który brał udział w holowaniu opuszczonej przez załogę Patny. Kiedy ten pierwszy próbuje życzliwie i wyrozumiale wypowiadać się o Jimie, o którym prze- cież wielokrotnie mówił: „był jednym z nas” i przed którym miało być jeszcze „tro- chę nadziei”, francuski porucznik, dotąd flegmatyczny i wykazujący się sporą dozą empatii, reaguje gwałtownie i zdecydowanie: 24  J. Bachórz, Pojedynek Stanisława Wokulskiego z baronem Krzeszowskim, [w:] tegoż, Spotkania z „Lalką”, Gdańsk 2010, s. 102. 25  Tamże, s. 37. 26  J. Huizinga, Homo ludens..., s. 162. 27  J. Conrad, Lord Jim, tłum. M. Kłobukowski, Kraków 2001, s. 164. [196] Janusz Waligóra popularności – funkcja militarno-ćwiczebna, zaś pokusie zdobycia nieśmiertelnej sławy towarzyszyła pokusa dorobienia się pokaźnego majątku. I tak, wykorzystując zasadę, że zwyciężony w walce turniejowej i wzięty do niewoli rycerz powinien za- płacić okup równowarty cenie swej zbroi i konia, jeden z niepokonanych wojowni- ków, Wilhelm Le Maréchal (Marszałek) uczynił z udziału w turniejach swój sposób na życie: Wraz ze swym wspólnikiem, rycerzem flamandzkim Rogerem z Gangi, w ciągu trwa- jącego 10 miesięcy sezonu turniejowego – między Zielonymi Świątkami a Wielkanocą – zdobyli okup na wysadzanych z koni 103 rycerzach, zabierając także im wierzchow- ce i zbroje, a w ciągu całego swojego życia Wilhelm Marszałek zdobył okup od 500 rycerzy38. Pojedynek w „podłych czasach liberalnych” Funkcja widowiskowa, zwłaszcza gdy zaczęła przemijać kultura rycerska wraz z efektownymi walkami konnymi na kopie oraz gdy pojedynki zostały oficjalnie po- tępione i zakazane, rozeszła się z czasem z funkcją honorową, która z kolei prze- trwała jeszcze długo po śmierci tej pierwszej. Jednocześnie pojedynek, jak widać na przykładzie Wokulskiego, mógł stać się jedną ze ścieżek społecznego awansu39. Ossowska nazywa pojedynek z Krzeszowskim ostatecznym chrztem, jaki przecho- dzi bohater w drodze na salony40. Niższość pozycji Wokulskiego jest zresztą dla pana barona większym zmartwieniem niż lęk o własne życie. Krzeszowskiego gnębi fakt, że musi mieć pojedynek z „kupczykiem”, co poniża go i sprowadza do podob- nego statusu: „Mój ojciec kazałby takiego zucha oćwiczyć swoim psiarczykom, a ja muszę dawać mu satysfakcją, jak gdybym sam sprzedawał cynamom” (L1, s. 421). Cóż, „podłe czasy liberalne” oznaczają taką demokratyzację w zakresie prawa do wzajemnego strzelania do siebie, że kupiec galanteryjny Wokulski jak najbar- dziej przynależy do „społeczności ludzi honorowych”, gdyż nie jest wszak, jak to ujmie później w swym kodeksie honorowym Boziewicz, „humoseksualistą”, dezer- terem, lichwiarzem, paszkwilantem, piszącym anonimy, oszczercą, notorycznym alkoholikiem, szantażystą, utrzymankiem kobiety ani żadnym innym indywiduum podobnego pokroju...41 Ironią losu i smętnym tłem całego zajścia jest jaskrawa sprzeczność, jaką odkry- wa czytelnik Lalki między umocowaniem i prestiżem społecznym obu antagonistów a realną oceną ich wartości moralnych. Przy całej wyższości pozycji zajmowanej 38  J. Szymczak, Pojedynki i harce, turnieje i gonitwy..., s. 93. 39  „Określenie «awans społeczny» – tłumaczy Henryk Markiewicz – rozumieć więc należy szeroko: Wokulski marzy nie o majątku, lecz o zdobyciu uznania społecznego […]. Natomiast zdobycie majątku i zbliżenie się do arystokracji – faktyczny awans społeczny Wokulskiego – jest dla niego nie celem, lecz tylko środkiem do małżeństwa z Izabelą” (H. Markiewicz, „Lalka” Bolesława Prusa, Warszawa 1967, s. 28). 40  M. Ossowska, Moralność mieszczańska, Wrocław 1985, s. 332. 41  W. Boziewicz, Polski kodeks honorowy..., s. 10–11. Honor albo trzy pojedynki w Lalce... [197] przez Krzeszowskiego w hierarchii społecznej, zwłaszcza w ocenie środowisk ary- stokratycznych, nie podlega kwestii rażąca niewspółmierność etyczna i osobowo- ściowa obu antagonistów. Feudalny anachronizm ma się jednak w realiach Lalki wcale dobrze, więc to arystokrata ma prawo czuć dyskomfort z powodu pojedynku z „kupczykiem”, a nie na odwrót. Skąd bierze się pogardliwa postawa i przekonanie tego utracjusza o własnej wartości? Po pierwsze, przemawiają za nim uniwersalne wzorce zachowań charaktery- styczne dla reprezentantów elitarnej „klasy próżniaczej”, opisane przez Veblena – baron nie pracuje, kupuje drogie, bezużyteczne rzeczy, gra w karty i na wyści- gach (sam utrzymuje, do czasu, konia wyścigowego), gardzi ludźmi niższego stanu, wreszcie przy tym wszystkim, na osłodę, potrafi wykazać się dobrymi manierami42. Ten styl życia uznaje za zupełnie usprawiedliwiony i nawet z pewnym odcieniem dumy koryguje mylne (zaniżone) informacje małżonki na temat swoich długów: „Przepraszam!... Mam siedemnaście procesów o trzydzieści dziewięć tysięcy rubli długów, jeżeli mnie pamięć nie myli” (L2, s. 497). Jednocześnie szczyci się, dalej w rozmowie z żoną, że sam nigdy nie wytoczył procesu uczciwej kobiecie, nie pisze anonimów i nie jest oszczercą. Słowem – człowiek honoru. Poczucie wyższości nad „kupczykiem” ma jednak głębsze źródła – Krzeszowski dziedziczy po przodkach pogardliwe przekonania na temat handlu i ludzi dora- biających się majątku własną pracą, inteligencją i przedsiębiorczością. Majątku wszak się nie zdobywa, majątek się dziedziczy, jak wraz ze szlachectwem dziedzi- czy się szlachetność43. Cnotliwy szlachcic brzydzi się, jak pisał w XVI w. Stanisław Orzechowski w swej Policji, „wszystkimi pieniężnymi obchody”44; nie splami się chciwością i pogonią za zyskiem. Czego nie można powiedzieć o kupcach i rzemieśl- nikach, którym Orzechowski cnoty odmawiał: „Bo jako rzemiosło tak też i kupiec- two bez matactwa być nie może; bo kupiec chwaląc przedaje przeciwko wiadomości własnej swej. Także też i rzemieślnik mitręgą sprośną żyje, zacnemu człowiekowi nieprzystojną”45. Epitet „sprośny” towarzyszy często słowu „handel” w pismach Szymona Starowolskiego, gdy rzemiosło zazwyczaj jest „smrodliwe”46. Negatywne opinie szlachty i arystokracji na temat handlu i kupiectwa w drugiej połowie XIX w. wzmagał fakt, że dziedziny te należały w przeważającej mierze do Żydów. Prus an- tysemickich nastrojów w Lalce i lęków przed „zażydzeniem” tej lub innej dzielnicy oraz całego warszawskiego handlu bynajmniej nie ukrywa. Jednak Wokulski nie jest zwyczajnym kupcem. Przez jakiś czas pełni w powieści ważną dla pozytywistycznej ideologii funkcję społecznego spoiwa, jednocząc swą osobą środowiska oraz interesy arystokracji i mieszczaństwa. Dzieje się tak dzięki temu, że były powstaniec i uczony, a później handlowiec i właściciel sklepu łączył 42  Por. T. Veblen, Teoria klasy próżniaczej, tłum. J. i K. Zagórscy, Warszawa 1971, s. 43, 50, 178. 43  Zob. M. Ossowska, Moralność mieszczańska..., s. 44 i nast. 44  Tamże, s. 45. 45  Tamże, s. 44. 46  Tamże, s. 47. [198] Janusz Waligóra „zalety, które spływały z jego urodzenia, z zaletami, które wyrabiał uprawiany przez niego zawód”47. Mimo to, choć w gruncie rzeczy przerastał środowisko, do którego aspirował, na różne sposoby dawano odczuć mu jego status nuworysza i parwe- niusza. Francuska etymologia tych pojęć demaskuje ich lekceważący i pogardliwy odcień znaczeniowy – oto człowiek nowy, człowiek znikąd, który niedawno stał się bogaty i próbuje wejść do towarzystwa. Majątku swego nie odziedziczył, jak nale- żało, ale zdobył go, doszedł do niego – Bóg jeden wie, w wyniku jakich machinacji... Ostre warunki, jakie postawili sekundanci Wokulskiego, oczywiście, za jego wskazaniem, mogły doprowadzić do faktycznej śmierci jednego z antagonistów. Prus nie podążył jednak tropem dramatycznym, zachowując do końca komediowy czy nawet groteskowy wymiar pojedynkowania się w Lalce. Toż i baron Dalski, kie- dy odkrył zdradę małżonki, postanowił strzelać się ze Starskim, a gdy raniony legł na „łożu boleści”, tak się zawziął, że na złość żonie kazał felczerowi, aby mu – od- dajmy głos Ochockiemu: „ufarbował łeb i zarost”, dzięki czemu upodobnił się do „dwudziestoletniego trupa” (L2, s. 607). A przecież pojedynki przyniosły krwawe żniwo i niepowetowane straty, także dla europejskiej kultury. W pojedynku zginął Puszkin i Lermontow, i kilka tygodni po bezpośrednim starciu Walery Łoziński, autor Zaklętego dworu48, a także jeden z przywódców powstania styczniowego, Stefan Bobrowski. W pojedynku mógł zgi- nąć Juliusz Słowacki, gdyby krytyk Ropelewski nie stchórzył, stanął na placu boju i celnie strzelił49. Zabity natomiast został, z najzupełniej błahego powodu, książę Edward Lubomirski, XIX-wieczny poeta, tłumacz i historyk50. W ogóle pojedynki, a często pseudopojedynki, bywały też smutnym świadec- twem naszej sarmackiej skłonności do pijaństwa i burd, czego dowodzą Pamiętniki Paska, oraz kłótliwości i skłonności do zaciekłych rozliczeń, zwłaszcza w okresie klęsk narodowych. W ten sposób w środowisku Wielkiej Emigracji, we Francji, znalazło ujście wiele „złej krwi”, która nagromadziła się po upadku powstania listopadowego51. „Bezużyteczny kram” Owszem, pojedynkami, jak rodzynkami, nadziewać można awanturniczą po- wieściową fabułę, jak czynili to Dumas czy Sienkiewicz, czy niedawno – w odświe- żony, choć nieco manieryczny sposób – Eustachy Rylski w Warunku. Ale też można 47  Tamże, s. 325. 48  Zob. J. Bachórz, Pojedynek..., s. 103–105. 49 Rozbudowaną analizę tego elementu biografii Słowackiego przedstawił w charak- terystycznym dla siebie stylu J.M. Rymkiewicz w książce Juliusz Słowacki pyta o godzinę (Warszawa 1989). 50  B. Szyndler, Pojedynki..., s. 83. Zajście miało następujący przebieg: Lubomirski odprowadzał właśnie damę do krzesła, by odpoczęła po tańcu, gdy pewien oficer, Ignacy Grochalski, klasnął odbijanego. Lubomirski odmownie przeprosił, czym tamten poczuł się tak urażony, że wyzwał poetę na pojedynek. 51  Tamże, s. 88–92. Honor albo trzy pojedynki w Lalce... [201] dwu czy samemu dać się porąbać, to u pana chleb z masłem... Ale ja, panie, jestem ajent handlowy, mam żonę, dzieci i terminowe interesa... (L2, s. 345). Przypomnijmy, co mówił cytowany wcześniej Monteskiusz – człowiekowi ho- norowemu „nie wolno dbać o życie”, czy Łotman: „Strach przed wstydem jest zatem najwyższą formą zaprzeczenia strachowi”57. Nie zgadzać się na pojedynek można z różnych powodów i z różnych pozy- cji społecznych oraz światopoglądowych. Przypomnijmy sobie często cytowany, z aprobatą i sympatią, przykład Ignacego Daszyńskiego, socjalisty, który wyzwa- ny na pojedynek przez ministra ds. Galicji, hr. Dzieduszyckiego, odmówił słowami: „Znam pana hrabiego jako dobrego katolika i chcę jemu grzechu, a sobie głupstwa oszczędzić”58. Również za odmową Szprota stoją istotne racje. Kiedy Rzecki zarzuca mu, że jest człowiekiem „bez honoru”, ten gwałtownie odpowiada: „Kto bez hono- ru?... Komu pan to mówisz?... Nie płacę weksli czy daję zły towar, czym zbankruto- wał?... Zobaczymy w sądzie, kto ma honor!...” (L2, s. 345). Ajent handlowy, jak łatwo zauważyć, nie kwestionuje kategorii honoru jako takiej, ale wpisuje to pojęcie w inny system wartości i zachowań społecznych, do- dajmy – zachowań zawodowych. O ile więc można, z przymrużeniem oka, nazwać Rzeckiego, jak czyni to Bachórz, „pogrobowcem feudalno-rycerskich pojęć honoru”, Szprot jawi się w tej scenie „mieszczaninem z franklinowskimi zasadami, który god- ność utożsamia z regułami solidności kupieckiej”59. Czymże jednak są owe „frankli- nowskie zasady” i kim był ich twórca? Nie ma potrzeby powtarzania informacji na temat ogólnie dostępnych faktów z biografii Benjamina Franklina. Istotniejszy jest jego wpływ na kształtowanie się świata mieszczańskich wartości, opisany między innymi przez Marię Ossowską60, cytującą obszerne fragmenty Franklinowskich Rad dla młodego kupca z 1748 r. W wartościach tych mieści się wszystko to, co wykrzyczał do Rzeckiego ajent Szprot – rzetelność w regulowaniu swoich rachunków, uczciwość kupiecka w kwestii ja- kości oferowanego produktu, wiarygodność kredytowa. Tę ostatnią, jak stwierdza Ossowska, uznać można u Franklina za miernik cnoty61. Bycie człowiekiem godnym kredytu osiąga się poprzez „pracowitość, rzetelność w wypełnianiu zobowiązań płatniczych oraz oszczędność”62. Czy nie o oszczędność właśnie troszczył się sta- ry Szlangbaum w szaradowej korespondencji z wnukiem na temat zakupu spodni i mundurka? Czy nie o tę cnotę zabiegał stary Mincel, który bez zastanowienia usu- wał ze sklepu subiektów, którzy odważyli się nie robić oszczędności? 57  J. Łotman, O semiotyce..., s. 205. 58  A. Tarczyński, Kodeks i pistolet..., s. 124. 59  J. Bachórz, Pojedynek..., s. 100. 60  M. Ossowska, Klasyczny model moralności mieszczańskiej: Benjamin Franklin, [w:] tejże, Moralność mieszczańska... 61  Tamże, s. 81. 62  Tamże, s. 82. [202] Janusz Waligóra Istnienie „honoru kupieckiego” potrafił docenić nawet Krzeszowski, gdy zauważył, jak Rzeckiemu zależało na wyjaśnieniu oszczerstwa, jakie spotkało Wokulskiego. Miał on rzekomo zarobić na klaczy barona dwieście rubli, w związku z czym Krzeszowska nazwała go „szachrajem”. Ale gdy lokaj barona, Leon, utożsa- mił automatycznie honor z posiadaniem kredytu, obaj doszli do wniosku, że istnieją osobne normy honorowe dla arystokracji, a osobne dla kupców i chyba nie trzeba tłumaczyć, które dla pana barona były ważniejsze i szlachetniejsze: – Ci kupcy to jednak honorowi ludzie. – Mają gotówkę, jaśnie panie, mają kredyt – odparł Leon. – Głupcze jakiś!... więc my już nie mamy honoru dlatego, że nie mamy kredytu?... – Mamy, jaśnie panie, ale na inszy sposób. – Spodziewam się, że nie na kupiecki sposób!... – odparł dumnie baron (L2, s. 501–502). Zestawienie sprawy między Rzeckim a Szprotem z pojedynkiem Wokulskiego z Krzeszowskim uzmysławia, jak przenikliwie i zręcznie uchwycił Prus, skonden- sował i wyeksponował w błysku dwóch zdarzeń, dwóch obrazów cały długotrwa- ły, złożony i głęboki proces przemian społeczno-kulturowych, starcie się dwóch porządków społecznych i moralnych, rozkład pewnej formacji historycznej i eko- nomicznej oraz wzrost innej. Nie znaczy to wszakże, że od momentu, kiedy Szprot odmówił pojedynku Rzeckiemu, mieszczanie z dnia na dzień przestali się strzelać, aspirować do elity i powielać wzorce warstw wyższych. Ale widać tu świadomość mieszczaństwa własnej odrębności i wartości, widać budowanie podstaw miesz- czańskiego „my” na odrębnych zasadach etycznych niż wzorce feudalne. Pojedynek trzeci To wdzięczne i pouczające zestawienie nie wyczerpuje jednak całości zagad- nienia, związanego z problemami pojedynkowania się i dbałości o honor. Jest bo- wiem w Lalce jeszcze jedna pojedynkowa scena. Zejdźmy więc po stopniach drabiny społecznej trochę niżej i przyjrzyjmy się ubogiej młodzieży rzemieślniczej, która przecież również aspiruje do istniejących wzorców i form kulturowych. Soczystą anegdotkę zawdzięczamy fryzjerowi Fitulskiemu, który, goląc Wokulskiego, ze swa- dą opowiada przeżycia minionego dnia: – [...] Byłem wczoraj z towarzystwem na Saskiej Kępie, ale cóż to, panie, za ordynaryjna młodzież!... Pokłócili się w tańcu i proszę mego pana wyobrazić sobie... Główka trochę wyżej, s’il vous plaît... Wokulski podniósł głowę trochę wyżej i zobaczył, że jego operator nosi złote spinki przy bardzo brudnych mankietach. – Pokłócili się w tańcu – ciągnął elegant błyskając mu brzytwą przed oczyma – i proszę sobie wyobrazić, że jeden chcąc kopnąć drugiego w wystawę – uderzył damę!... Zrobił się hałas... pojedynek... Mnie naturalnie wybrano na sekundanta i właśnie byłem dziś w kłopocie, bom miał tylko jeden pistolet, kiedy przed półgodziną przychodzi do mnie obrażający i mówi, że nie głupi strzelać się i że obrażony – może mu oddać, byle tylko Honor albo trzy pojedynki w Lalce... [203] raz... Główkę na prawo, s’il vous plaît... No, wie pan, byłem tak oburzony (przed półgo- dziną), że porwałem faceta za galeryjkę, kolanem w antresolę i – won! za drzwi. Z takim błaznem strzelać się niepodobna, n’est-ce pas? (L1, s. 472). Ta komiczna historyjka znakomicie prezentuje środowisko ubogiej mieszczań- skiej młodzieży, ale też odsłania charakterystyczne mechanizmy społeczno-kultu- rowe. Jej komizm bierze się z nieprzystawalności ambicji, jakimi kierują się opisy- wane postaci, do ich psychicznych i ekonomicznych właściwości, które im realizację tychże ambicji uniemożliwiają. Nieodparte wrażenie tej sprzeczności dobrze odda- je w skrócie mistrzowskie wyeksponowanie przez Prusa znaczącego detalu z gar- deroby pana Fitulskiego – „złotych spinek przy bardzo brudnych mankietach”. Podobnie jest z rzemieślniczą młodzieżą, która chce „kulturalnie” spędzić wolny czas, a w chwili konfliktu zachować wzory rycerskie i nie uchybić honorowi. Jednak już sam typ obrazy – „dama” została kopnięta – klasyfikuje znacząco maniery boha- terów. Smaku historyjce dodaje wystąpienie przeszkód natury ekonomicznej – se- kundant dysponuje tylko jednym pistoletem. Wreszcie całość dopełnia zwycięstwo zdrowego rozsądku nad przepisami kodeksu honorowego, wszakże z domieszką dbałości o godność osobistą – obrażający zgadza się, by obrażony mu oddał, ale tyl- ko raz... Mówiąc jeszcze inaczej – opowieść fryzjera odsłania siłę oddziaływania wzo- rów kulturowych zachowań w warunkach zupełnej niemożności, psychicznej i eko- nomicznej, ich realizacji. Widzimy jak na dłoni działanie kulturowego mechanizmu: trywialnemu, brutalnemu zajściu próbuje się nadać jakąś szlachetniejszą, kulturalną formę. Zapewne bowiem i prostym czeladnikom nieobce są „fantazje o życiu bo- haterskim, toczącym się pośród szlachetnego współzawodnictwa, w idealnej sferze honoru, cnoty i piękna”63. I oto jeszcze raz – choć w krzywym zwierciadle – okazuje się, że „idea szlachetnej walki stanowi [...] jeden z najsilniejszych impulsów kultu- ry”64. Ale równocześnie jeszcze raz potwierdza się gorzka myśl Stomila z Tanga, że prędzej czy później „życie przeżre każdą formę”... Parodie W istocie i ta fryzjerska anegdota, i wszystkie pozostałe realizacje wątków po- jedynkowych w Lalce, łącznie ze starciem Wokulskiego z Krzeszowskim, zbliżają się w swej poetyce i wymowie do parodii. To pozwala przywołać nam rozmaite przy- kłady gier z konwencjami rycerskiej epiki. Mieszczą się one w estetyce heroikomicz- nej i wywołują z pamięci nieśmiertelną Monachomachię Krasickiego czy niektóre wątki i sceny z Pana Tadeusza (pojedynek Doweyki z Domeyką, pojedynek Maćka nad Maćkami z Gifrejterem i niektóre sceny bitewne). Jednak parodią pojedynku sensu stricto jest przede wszystkim słynny pojedynek na miny w Ferdydurke i po- jedynek pana Tomasza z Gonzalem w Trans-Atlantyku. W tym ostatnim utworze 63  J. Huizinga, Homo ludens..., s. 175. 64  Tamże. [206] Janusz Waligóra jesteśmy zawsze w jakiejś przejściowej fazie tych procesów, kształtowani przez przeszłość i współczesność, którą Norwid traktował jak swego rodzaju „przesunię- cie” przeszłości, trzeba mieć świadomość, jak wiele działo się przed nami i jak wie- le jeszcze będzie dziać się po nas. Doświadczenie – choćby poprzez literacki wgląd w kulturę, dawną i teraźniejszą – tych zmiennych pozwala rozglądać się za czynni- kami stabilizującymi, uniwersalnymi. I szukać odpowiedzi na podstawowe pytania – o egzystencję, wartości i język. Jednym z nich jest pytanie o honor. Jeśli postano- wiliśmy potraktować je poważnie – na przykład w ramach lekcji języka polskiego z uczniami szkoły średniej – nie będzie łatwej ani jednej odpowiedzi. I o to chodzi... Bibliografia Podmiotowa Conrad J., Lord Jim, tłum. M. Kłobukowski, Kraków 2001. Fontane T., Effi Briest, tłum. I. Czermakowa, Prószynski i S-ka, Warszawa 1997. Potocki J., Rękopis znaleziony w Saragossie, tekst oparty na przykładzie E. Chojeckiego z 1847 roku, Biblioteka Gazety Wyborczej, b.m.w., 2005. Prus B., Lalka, t. 1, Wrocław–Warszawa–Kraków 1991. Przedmiotowa Bachórz J., Spotkania z „Lalką”, Gdańsk 2010. Boziewicz W., Polski kodeks honorowy, Warszawa 1999. Buber M., Problem człowieka, wstęp i tłum. J. Doktór, Warszawa 1993. Geertz C., Głęboka gra: uwagi o walkach kogucich na Bali, [w:] tegoż, Interpretacja kultur. Wy- brane eseje, tłum. M.M. Piechaczek, Kraków 2005. Huizinga J., Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, tłum. M. Kurecka i W. Wirpsza, Warsza- wa 1998. Hutcheon L., Teoria parodii. Lekcja sztuki XX wieku, tłum. A. Wojtanowska i W. Wojtowicz, Wro- cław 2007. Ichnatowicz I., Obyczaj wielkiej burżuazji warszawskiej w XIX wieku, Warszawa 1971. Markiewicz H., „Lalka” Bolesława Prusa, Warszawa 1967. Monteskiusz, O duchu praw, tłum. T. Boy-Żeleński, posłowie S. Łojek, Kraków 2003. Ossowska M., Ethos rycerski i jego odmiany, Warszawa 2000. Ossowska M., Moralność mieszczańska, Wrocław 1985. Szymczak J., Pojedynki i harce, turnieje i gonitwy. Walki o życie, cześć, sławę i pieniądze w Polsce Piastów i Jagiellonów, Warszawa 2008. Szyndler B., Pojedynki, Warszawa 1987. Tarczyński A., Kodeks i pistolet. O niektórych przejawach honoru w międzywojennej Polsce, Byd- goszcz 1997. Veblen T., Teoria klasy próżniaczej, tłum. J. i K. Zagórscy, Warszawa 1971. Żeleński T. (Boy), Boziewicz, [w:] tegoż, Pisma. Felietony, t. XVI, Warszawa 1958. Honor albo trzy pojedynki w Lalce... [207] Honour or three duels in The Doll. Polish literature and culture lesson as an anthropological trip Abstract The article touches upon the problem of honour as a value regulating social and cultural behaviours and being subject to historical changes over the centuries. Thus, a variable set of circumstances in which using the notion of honour triggers diverse social and psychological consequences is analysed. The starting point thereof are three “duel situations” in The Doll, which in one case only – the incident on horse race event between Wokulski and baron Krzeszowski – led to an authentic confrontation. From that perspective, functioning of cultural model at the moment of change of cultural paradigm is shown, being in the process in late 19th century and accurately observed by Prus. The transition from “feudal morality” to “middle-class morality” is enhanced by a broad histo- rical, cultural and anthropological reflection. The breadth and specificity of the observation is connected to the presented educational strategy – Polish literature and culture lesson is an endeavour to comprehend a human being in maximally rich manifestation of his/ her existence, and in the local and universal aspect, with the help of direct experience (the present) and diverse cultural signs (tradition). Key words: anthrophology, literatury studies, didactic