Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

INTERPRETACJA CYKLU PIES´NI ALBO TRENY ..., Notatki z Optyka

INTERPRETACJA CYKLU PIES´NI ALBO TRENY. OD WIOSNY, LATA, JESIENI, ZIMY. WOBEC TRADYCJI CZARNOLESKIEJ. Piesni albo Treny − poje˛cia gatunkowe uz˙yte przez ...

Typologia: Notatki

2022/2023

Załadowany 23.02.2023

Misio_88
Misio_88 🇵🇱

4.7

(136)

367 dokumenty

Podgląd częściowego tekstu

Pobierz INTERPRETACJA CYKLU PIES´NI ALBO TRENY ... i więcej Notatki w PDF z Optyka tylko na Docsity! ROCZNIKI HUMANISTYCZNE Tom XLIX, zeszyt 1 − 2001 MAREK PREJS INTERPRETACJA CYKLU PIEŚNI ALBO TRENY OD WIOSNY, LATA, JESIENI, ZIMY WOBEC TRADYCJI CZARNOLESKIEJ Pieśni albo Treny − pojęcia gatunkowe użyte przez Wacława Potockiego w tytule cyklu, zarówno w przypadku siedemnastowiecznego czytelnika, jak i dzisiejszego, kojarzyć się muszą od razu z liryką Jana z Czarnolasu, co więcej − uznać je wypada za pewną manifestację, świadomy akt wpisania się w krąg literackiej tradycji. Jednak zdziwienie budzić musi zasugerowana przez tytuł wymienność pojęć gatunkowych: „pieśń” − „tren”, nie tylko że nie poświadczona kontekstem poezji Kochanowskiego, ale do pewnego stop- nia nawet wobec tego kontekstu sprzeczna. Zwykliśmy bowiem Pieśni koja- rzyć z zupełnie innym etapem wewnętrznej drogi Jana z Czarnolasu niż Treny, przypadające na czas wielkich przewartościowań i rozrachunku z samym sobą. I nawet jeżeli jest to optyka błędna, upraszczająca całą sytuację, to i tak nie zmienia to naszego oporu wobec takiej pełnej ekwi- walentności pojęć. Tym bardziej że sama lektura cyklu podgórskiego poety ukazuje całkowitą asymetrię owego procesu wpisywania się w krąg tradycji czarnoleskiej. Z jednej strony bowiem pamiętamy, jak wygląda przyjęta w baroku praktyka, jeżeli chodzi o tak liczne „potomstwo Trenów” Kocha- nowskiego, ów nagminny proceder często mechanicznego przejmowania przez barokowych twórców trenodii całych zwrotów frazeologicznych, metafor, pomysłów, symboli − to wszystko, co Jan z Kijan dosadnie, ale Dr hab. MAREK PREJS, profesor Uniwersytetu Warszawskiego; adres do korespon- dencji: Instytut Literatury Polskiej, 00-927 Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieście 26/28. 22 MAREK PREJS trafnie określił mianem „okradania spiżarni” wielkiego mistrza1. Otóż Treny na śmierć syna Stefana są zasadniczo od tego procederu wolne, od samego początku manifestując myślową i artystyczną niezależność autora. Z drugiej strony jednak w trakcie lektury cyklu podgórskiego poety natrafiamy co pewien czas na jawne zapożyczenia z Pieśni Kochanowskiego − tyle, że nie uzasadnione bynajmniej wymogami funeralnej wymowy całości. Niekiedy, co prawda, mieszczą się one w ogólnym tle ziemiańskiego świata i tym tłu- maczą swoją obecność, jak chociażby w tym fragmencie Pieśni albo Trenu od lata: Ten się kąpie, drugi się przesypia w południe A ów z flaszą do studnie; (w. 57-58)2 co jest wyrazistym przejęciem ze słynnego fragmentu Pieśni VII ks. II: Dzieci z flaszą do studniej; a stół w cień lipowy (w. 5)3 Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku chodziło o zasugerowanie atmosfery letniego skwaru, ucieczki przed słońcem i pod tym względem jest Potocki Kochanowskiemu wierny. Ale nie zawsze tak się dzieje. Zdarzają się przypadki stylizatorstwa, bawienia się tradycją literacką − jej prze- twarzania; przetwarzania, chciałoby się powiedzieć, żartobliwego, gdyby nie przeczyła temu poważna i skupiona atmosfera funeralnej tematyki. Wszyscy pamiętamy słynny fragment Pieśni XX ks. I: Przywileje powieśmy na kołku, A ty wedla pana siądź, pachołku! (w. 7-8) 1 Por. J. P e l c, Jan Kochanowski w tradycjach literatury polskiej, Warszawa 1965, passim. 2 Ten i dalsze cytaty według wydania: W. P o t o c k i, Dzieła, oprac. L. Kukulski, słowem wstępnym poprzedziła B. Otwinowska, t. I, Warszawa 1987, s. 524. 3 Ten i następny cytat według wydania: J. K o c h a n o w s k i, Dzieła polskie, oprac. J. Krzyżanowski, wyd. 7, Warszawa 1972, s. 283. 25PIEŚNI ALBO TRENY OD WIOSNY, LATA, JESIENI, ZIMY dokonuje znamiennego „przetasowania”. To, co do tej pory było gdzieś raczej w domyśle, ukryte pod uparcie powtarzanymi przez poezję czyn- nościami rolniczymi, a mianowicie fazy rozwoju bytu biologicznego, każ- dego bytu, nie tylko ludzkiego; to wszystko zostało przez autora Wirginii w sposób nieumiarkowany wyolbrzymione i wysunięte na plan pierwszy, po to, by dokonać brutalnej konfrontacji ze śmiercią. I tak Pieśń albo Tren od wiosny rejestruje zawiązywanie się bytu biologicznego, jego delikatność i urodę tej wczesnej fazy, świeżość koloru i kruchość kształtu; Pieśń albo Tren od lata koncentruje się na zapisie nabrzmiewania płodu Natury, obserwowanego zresztą nie tylko w świecie ssaków, jak ma to miejsce w „jurnych” i bulwersujących nawet dzisiejszego czytelnika obrazkach z krowami (w. 11-14) czy prosiętami (w. 19). Przypomnijmy bowiem, że u Potockiego nawet sady są „brzemienne” (w. 37), a ule mało się nie rozpukną od nadmiaru pszczół (w. 41-42). Jesień to, jak się domyślamy, okres zbioru. Dla człowieka jednak zbiorem, plonem, jest możliwość prze- kazania swoim potomkom nie tylko majątku, ale i własnej wiedzy. Dlatego to autor Transakcyj wojny chocimskiej sięga do obrazka z Sobótki Kocha- nowskiego, kiedy to „niedorośli wnukowie chyląc się ku starszej głowie” uczą się cnoty i mierności; ale sięga po to, aby właśnie pokazać brak tego zbioru, daje wersję negatywną toposu. Pewne kłopoty sprawiać mogła zima, ponieważ wtedy to proces wegetacyjny zamiera. W tym wypadku Potocki, zgodnie zresztą z tradycją ziemiańską, koncentruje się na wiejskich rozrywkach, wybiera sannę, kulig, po to, by zamienić go w karawan w obrazie trumny Stefana, trzęsącej się na wybojach zimowej drogi: O sanną drogę nie dbam i o żadne łowy, [...] Wspomniawszy jakoś się trząsł, nimeś stanął u mnie, Mój wdzięczny synu, w trumnie, Chociaż głęboko w mięsie, Serce się z gruntu trzęsie Zima mi cię pożarła, jaż się mam ośmielić Zimie kiedy weselić? Śnieg mi oczy uraża, (w. 73, 77-83) To wszystko brutalne kontrasty, świadomie nieprzyjemne i prowokujące czytelnika. Są po to właśnie, aby pohamować nasze chęci do wpisywania ludzkiej egzystencji w „rok na cztery części podzielony”. Sam Potocki odczuwa jeszcze piękno, potęgę tego porządku, ale równocześnie jego 26 MAREK PREJS wobec człowieka fundamentalną obcość. Indywidualnego człowieka, do- dajmy, bo tylko ten zdaje się interesować autora Moraliów. Początek całego cyklu nie pozostawia co do tego żadnych złudzeń: Wesołe czasy wdzięcznej nastawają wiosny, Minęła blada zima, minął już czas posny, Nową barwę świat bierze trybem swej natury Po równych łąkach ścieląc szmaragd i purpury. [...] Mnie tylko oczy bolą, ja sam jeden, który I na barwiste łąki, i na śliczne góry Śmiele patrzeć nie mogę... (w. 1-4, 7-9) Opisanie człowieka formułą „ja sam jeden” stawia go w sytuacji utraty poczucia przynależności do „trybu natury”, panującego w otaczającym świecie, uświadomienia sobie rozmijania się porządku serca ludzkiego z „rokiem na cztery części podzielonym”. Przywołana w tejże samej Pieśni albo Trenie od wiosny legenda o jaskółce, która „obumarszy wyleci na każdy rok z błota” (w. 85-86), wytycza rzeczywisty krąg aspiracji czło- wieka, przekonanie o całkowitej niepowtarzalności jego istnienia, pragnienie nieśmiertelności związane z jego metafizycznym wymiarem, nieśmiertelności zresztą nie tyle dla samego siebie, co dla swoich bliskich. Ową odradzającą się co rok jaskółką ma być właśnie, przypomnijmy, syn poety, Stefan. Wszystko to przejawy prymarnego, wypływającego z samej istoty człowie- czeństwa, niedopasowania do cykliczności procesu wegetacyjnego. W wy- miarze ludzkim śmierć to jednoczesny koniec świata, jego świata właśnie. Próby wtłaczania tego świata w „rok na cztery części podzielony” są ni- czym innym jak tylko dramatycznym nieporozumieniem. Nic więc dziwne- go, iż tradycyjne metody „wchodzenia” jednostki ludzkiej w rytm Natury, owe tak celebrowane w poezji ziemiańskiej czynności rolnicze, opatrzone zostają przez Potockiego wątpliwościami co do ich bezkolizyjnego i har- monijnego charakteru. Na tej zasadzie między innymi w Pieśni albo Trenie od jesieni autor przywołuje mający swe źródło w Epodzie 2 Horacego obra- zek podbierania miodu − ale pod jego piórem sama czynność staje się obrazem zniszczenia, a pszczelarz „zbójcą”, otwierającym ul siekierą, posługującym się nożem i ogniem, którymi „żałosne robi rugi” (w. 33-36). W tejże właśnie Pieśni pytania i wątpliwości Potockiego idą bodajże najdalej: 27PIEŚNI ALBO TRENY OD WIOSNY, LATA, JESIENI, ZIMY Puście na las krogulce, nie gońcie przepiórek! Tak-li każdy żałuje synów albo córek I ptacy mają zmysły, W których serca zawisły (w. 57-60) Jeżeli ptaki mają „zmysły, w których serca zawisły”, jeżeli ich jednostkowy byt również wyznacza porządek serca, a nie tryb Natury, to cały ów „rok na cztery części podzielony” jest niczym innym jak gigantyczną machiną zagłady, obojętnie mielącą nieskończone tysiące indywidualnych istnień. Czy zatem Natura jest dobra? Na to pytanie Potocki nie chce lub nie potrafi udzielić odpowiedzi. Ważne jednak, że je stawia. Treny na śmierć syna Stefana są bowiem przykładem owej stopniowej charakterystycznej dla epoki baroku utraty zaufania w przyjazność Natury wobec człowieka. W cyklu podgórskiego poety jest ona wciąż żywiołem pięknym i fascynującym, ale przecież groźnym i obcym wobec świata humanistycznych wartości. Co wię- cej, sam chemat „roku na cztery części podzielonego” okazał tu całkowitą błędność swoich podstawowych przesłanek myślowych. Całość, formalnie dopracowana i zamknięta w konwencjonalnym układzie czterech pór roku, ukazuje nagle w sposób niepokojący swoją całkowitą w planie treściowym otwartość i niedokończoność. Czy można wyrazić zgodę na życie, które jest wiecznym procesem niszczenia? Czy istnieje jakaś inna możliwość życia? Tym to sposobem cykl skromnego podgórskiego poety wpisuje się w tę ogromną i ciągnącą się przez wieki w kulturze europejskiej dyskusję o dobru Natury. Nic więc dziwnego, że dzisiejszemu czytelnikowi pytania, do jakich prowokują Treny na śmierć syna Stefana, mimo woli kojarzyć się muszą z tymi, jakie markiz de Sade skierował pod adresem Jana Jakuba Rousseau czy jakie pojawiają się w monologach młodego Wertera w dziele Goethego. KRES BAROKOWEGO SENSUALIZMU Język pięciu zmysłów, ostentacyjnie i pedantycznie rozpisany przez Po- tockiego na poetycką „partyturę” w Pieśni albo Trenie od wiosny, ale kon- sekwentnie stosowany i w pozostałych utworach cyklu, odsyła od razu do Światowej Rozkoszy Hieronima Morsztyna, polemicznie obnażając fałsz za- wartej tam wizji świata ziemiańskich uciech. Sprawa wydaje się bezdysku- syjna, tym bardziej że nie pierwsza to już polemika autora Moraliów ze 30 MAREK PREJS O, kiedyżbym cię wskrzesić mógł krwią swego ciała, Nie w piersiach, aleby się w sercu nie ostała. Niechaj się tak przez piersi krwie jako przez oczy Łez strumień ciała mego dożywotnie toczy. Pelikan krew z nadzieją, Ludzie bez niej łzy leją. (w. 47-54) Ale to nie wystarcza − dosłownie za chwilę Potocki przywołuje krwawy i okrutny mit mykeński o uczcie Tyestesa, ale jakby tego było mało, na siłę wtłacza go w rytuał obrzędowości dworku szlacheckiego: Pierwsza ofiara, baran na Wielkanoc młody, Zatyka przeszłych postów siedmniedzielne głody. Toż domowa zwierzyna brak dający gębie Stawia gąski, kurczątka i młode gołębie. I tu mizerny jestem Syna jedząc z Tyjestem. (w. 61-66) Oczywiście jest w tym wszystkim pewien charakterystyczny dla kultury sarmackiej eklektyzm i poufałość, pozwalające nie tylko łączyć, mieszać ze sobą różnorodne (często sobie obce) tradycje kulturowe, ale nawet tak je dowolnie przekształcać, jakby były elementem szlacheckiego folwarku. U Potockiego jednak dodatkowo wyczuwa się w tym wszystkim jakby poś- piech, zniecierpliwienie, wywołane nieadekwatnością jakiejkolwiek tradycji, jakiejkolwiek techniki poetyckiego obrazowania wobec druzgocącego faktu, że Stefana nie ma już między żyjącymi. Owo przeżycie „dziecinnej” bezrad- ności kultury wobec zjawiska ludzkiej śmierci jest w cyklu podgórskiego poety czymś zupełnie podstawowym, jest też tym momentem, który jego utwór wiąże nagle bardzo blisko właśnie z Trenami Jana z Czarnolasu, wiąże ponad epokami i technikami poetyckiego obrazowania, nie umniej- szając zresztą w niczym autentyczności poszukiwań Potockiego, jeżeli chodzi o niezależność i siłę ekspresji artystycznego wyrazu. 31PIEŚNI ALBO TRENY OD WIOSNY, LATA, JESIENI, ZIMY AN INTERPRETATION OF THE CYCLE OF THE SONGS OR THRENODIES FROM SPRING, SUMMER, AUTUMN AND WINTER IN RELATION TO THE TRADITION OF CZARNOLAS S u m m a r y The paper analyzes the cycle Songs of Threnodies from Spring, Summer, Autumn and Winter selected from the collection of Pious Songs written by Wacław Potocki. It characterizes how these works variously refer to the tradition of Czarnolas and how they are placed in the trend of landowner’s poetry. The paper stresses, however, the basic difference of Potocki’s poetry and his reluctance (as shown in the works under consideration) to write human existence in the rhythm of nature. According to the author, Potocki exposes in the Songs or Threnodies how the sensualist Baroque paradigm exhausts itself, its lyrical non- productivity, and ultimately the inadequacy of the language of literary tradition in view of the need to express an individual and tragic experience. Translated by Jan Kłos Słowa kluczowe: tren, pory roku. Key words: threnody, the seasons.