




















Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity
Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium
Przygotuj się do egzaminów
Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity
Otrzymaj punkty, aby pobrać
Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium
Społeczność
Odkryj najlepsze uniwersytety w twoim kraju, według użytkowników Docsity
Bezpłatne poradniki
Pobierz bezpłatnie nasze przewodniki na temat technik studiowania, metod panowania nad stresem, wskazówki do przygotowania do prac magisterskich opracowane przez wykładowców Docsity
Artykuł opublikowany w: Słupskie Prace Filologiczne
Typologia: Publikacje
1 / 28
Ta strona nie jest widoczna w podglądzie
Nie przegap ważnych części!
Sł ups ki e P r a c e F i l ol og i c z n e • S e r i a F i l o l og i a P o l s ka 8 • 20 1 0
Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II Lublin
Literaturę powinniśmy mieć akurat przeciwną tej, która dotąd się nam pisała, musimy szukać nowej drogi w opo- zycji do Mickiewicza i wszystkich królów-duchów. Witold Gombrowicz^1
Czego potrzeba narodowi przechodzącemu trudny i niebezbolesny proces men- talnej dekolonizacji, redefiniującemu własną tożsamość, szukającemu dla niej moc- nego oparcia, odbudowującemu swój etos, swoje poczucie godności? Pisano niegdyś o „uznaniu się w jestestwie” – poprzez literaturę narodową, sztukę. Można to pyta- nie postawić inaczej, odgrzebując sens ukryty w brzmiącym dziś nieco archaicznie idiomie Mochnackiego: jakie wykładniki szeroko pojętej kultury – wartości, wybo- ry, postawy i idee, zmagazynowane w piśmiennictwie artystycznym, a także dzie- łach innych sztuk – mogą przyczynić się w istotnej mierze do rozpoznania naszej obecnej kondycji, rozumianej jako fundamentalna sytuacja członków populacji za- mieszkującej terytorium między Odrą a Bugiem? Albo w jeszcze innym rejestrze: które nurty, kierunki i obszary refleksji, które lektury mogłyby przyczynić się do odzyskania, utraconej w wyniku skolonizowania, podmiotowości? Może nawet wię- cej niż odzyskania: otrzymania jej na powrót w formie wzbogaconej, wyposażonej w nową jakość, która pozwoli zmierzyć się ze skomplikowanymi, niełatwymi prze- cież, wyzwaniami teraźniejszości. Nie zdołam tu wyczerpująco omówić wskazanych pól zagadnień. Nie podejmę się nawet bardziej precyzyjnego sformułowania problemów, jakie zarysowują się na horyzoncie rozważań nad postkolonialną kondycją naszego społeczeństwa i jego kultury. Pozostawiam powyższe pytania w takiej oto, szkicowej, formie, w nadziei, że intencja w nich zawarta jest zrozumiała, a sugerowane nimi wątki uda się podjąć i szerzej przedyskutować przy innej okazji. Na razie poprzestanę na stwierdzeniu, które nie będzie chyba budziło kontrowersji: iż postulowana tu refleksja będzie mu- siała, prędzej czy później, uwzględnić zjawiska ideowo-artystyczne polskiego ro-
(^1) W. Gombrowicz, Dziennik 1953-1956. Kraków 1997, s. 173.
mantyzmu, ujęte w kontekście społeczno-narodowym oraz historyczno-politycznym, zarówno lokalnym, jak i europejskim. Nie tylko ze względu na kulturową trwałość i powszechność romantycznych tematyzacji znanych motywów, takich jak utrata suwerenności, walka z hegemonem, mesjanizm narodowy etc. Również dlatego, że kultura romantyzmu wciąż uważana jest za fundament nowoczesnej podmiotowości, rozumianej jako źródło wszelkich wartości, a lektura romantyków od dawna, za sprawą pomostu szkoły, w stopniu bezprecedensowym urabiała w nieodległej prze- szłości – nadal urabia? – zbiorową wyobraźnię młodych polskich odbiorców, fun- dując zręby ich późniejszego światopoglądu, postawy obywatelskiej i hierarchii wartości. Nie można też zlekceważyć innego kanału oddziaływania – kościelnej homiletyki, a wraz z nią dyskursu patriotyczno-religijnego, który przez cały XX wiek oddziaływał na wizję narodowego „dziś” i „wczoraj”, jaką podzielała na co dzień niemała część społeczeństwa. Nietrudno się domyślić, jakiej odpowiedzi proponuję udzielić na postawiony na wstępie ciąg pytań: jednym z warunków zdekolonizowania umysłu, zwłaszcza pol- skiego umysłu, jest – a raczej musi być – ponowne przemyślenie romantyzmu. Twierdzenie to zdaje się wręcz pobrzmiewać komunałem. Powraca przecież w każ- dym pokoleniu, zaprzęgnięte w służbę rozmaitych, niekiedy przeciwstawnych po- glądów, ideologii i projektów politycznych, co w imię własnych racji głośno do- magają się rewizji stosunku do epoki, która odcisnęła tak mocne piętno na litera- turze i życiu naszego narodu. A jednak apel o rekonceptualizację i reewaluację ro- mantyzmu z dzisiejszej, postkolonialnej perspektywy jest, jak sądzę, odległy od tego rodzaju „akcji”, przeprowadzanych w przeszłości pod różnego autoramentu „rewizjonistycznymi” hasłami. Nie chodzi tu bowiem o kolejną „rozprawę” z na- szym narodowym matecznikiem dla takich czy innych doraźnych celów, a więc o po- stępowanie w istocie manipulatorskie, które cechuje brak poszanowania zarówno dla historycznych uwarunkowań, jak i dla integralności dzieła sztuki i swoistości jego języka. (Świadectwa takich kampanii, dziś wstydliwie pokrywane milczeniem, pozo- stawiło po sobie marksistowskie literaturoznawstwo). Chodzi o gruntowne przemyśle- nie twórczości epoki sub specie współczesności. Przemyślenie wyrażające się włas- nym stosunkiem do arcydzieł romantyzmu i do jego idei, ale też wyborem i ukie- runkowaniem odczytań jego spuścizny, zarówno w kontekście szkolnym, jak i np. teatralnym, bo przecież z sezonu na sezon na deskach niejednej polskiej sceny od- grywane są Dziady cz. III, Kordian , rzadziej Pan Tadeusz , Mazepa czy Sen srebrny Salomei^2. Zważywszy na rolę popkultury i postmodernizmu w wyznaczaniu dzisiejszego horyzontu oczekiwań estetycznych, można przyjąć, iż młodsi odbiorcy, przede wszystkim młodzież licealna, w coraz mniejszym stopniu definiują na podstawie tych lektur swój gust. Nie znaczy to jednak, że dzieła romantyków zupełnie prze- stały uczestniczyć w naszym życiu zbiorowym. Ich oddziaływanie odbywa się nadal, przede wszystkim na płaszczyźnie idei – idei sprowadzanych do poziomu ob-
(^2) W tym kontekście warto odnotować spektakl Pawła Wodzińskiego Słowacki. 5 dramatów. Re-
konstrukcja historyczna , którego premiera odbyła się na scenie Teatru Polskiego w Bydgoszczy 28 stycznia 2010 roku.
świadomości Polaków) jedna idea romantyczna – mesjanizm narodowy. Nie miejsce tu, by pomstować na to, jaki odsetek licealistów słyszał o tym, że nie jest to wcale idea o rodowodzie romantycznym, więcej: że nie jest to w ogóle idea o polskiej ge- nezie ani specyficzna dla polskiej kultury. Pouczające jednak mogłyby się okazać wyniki sondy, ilu czytelników zastanawiało się nad tym, że być może idea ta nie jest wcale takim powodem do narodowej dumy, jak to przez lata, nie bez udziału peda- gogów, wpajały nam z namaszczeniem kolejne wydania szkolnych opracowań; że zderzona z innymi zdobyczami myśli brytyjskiej czy niemieckiej XIX wieku, trąci parafiańszczyzną, jest raczej, jak by powiedział Irzykowski, mielizną intelektualną niż szczytem refleksji filozoficzno-historycznej nad rolą narodu w dobie narodzin euro- pejskiego nacjonalizmu; że na długo zamroziła tę refleksję w naszym dyskursie, sprowadzając w powszechnym mniemaniu rozważania nad problematyką narodu do poziomu nieszkodliwych (dla nikogo poza samymi Polakami) mitów. Mesjanistycz- ny styl myślenia nie pozostawał przy tym wyłączną własnością jednostek – pisarzy, filozofów. Przedostał się, jak tego dowodzą XIX-wieczne zapiski pamiętnikarskie, do potocznej świadomości ówczesnych Polaków, gdzie całkiem dobrze się zado- mowił, rzutując na ich rozumienie dziejów i własnego w nich miejsca^5. Niektórzy twierdzą, że za pośrednictwem twórczości wysokoartystycznej idee mesjanistyczne „wywarły wpływ na wyobraźnię i umysłowość kilku pokoleń Polaków: kształtowały ich sposób myślenia o historii i miejscu Polski w świecie”, wreszcie last but not least , „narzuciły obiegowy dziś obraz polskiej kultury romantycznej, utożsamianej często po prostu z mesjanizmem”^6. Istotnie, nie tylko my mieliśmy w romantyzmie swój mesjanizm. Mesjanistyczne ideologie produkowali również Francuzi czy Niemcy, aberracja ta zatem nie była swoiście polską własnością, co niezmiennie podkreśla w swoich pracach znawca za- gadnienia, Andrzej Walicki^7. Wizerunkowi mesjanizmu, kreślonemu dotąd przez tego badacza, brakowało jednak, jak sądzę, dostatecznie wyeksponowanego rysu kompensacyjnego natury kolonialnej, który zastępowała wyjątkowa wprost przy- chylność uczonego wobec opisywanego zjawiska. Przy całej religijnej i historiozo-
(^5) Zwróciła na to uwagę Aleksandra Niewiara w wartościowej rozprawie Kształty polskiej tożsamo-
ści. Potoczny dyskurs narodowy w perspektywie etnolingwistycznej (XVI-XX w.). Katowice 2009, s. 187-188. (^6) S. Pieróg, Mesjanizm. W: Słownik literatury polskiej XIX wieku , red. J. Bachórz, A. Kowalczy-
kowa. Wrocław 1991, s. 540. Problem rzeczywistej długości żywota idei mesjanistycznych w pol- skim dyskursie oraz ich zasięgu to sprawa dyskusyjna, której podjęcie przekracza skromne ramy tego szkicu. (^7) „[...] mesjanizm nasz był we współczesnej mu Europie nie jakimś anachronicznym dziwolągiem,
pogrobowcem sarmackiej megalomanii narodowej, ale zjawiskiem współczesnym swej epoce i mocno osadzonym w jej kontekście intelektualnym” (A. Walicki, Filozofia i mesjanizm. Warszawa 1971, s. 29). Por. idem, Mesjanizm Adama Mickiewicza w perspektywie porównawczej. Warsza- wa 2006. „Prawdą jest jednak to, że dopiero na gruncie polskim wątki te [mesjanistyczne – D.S.] uzyskały klarowną wyrazistość oraz skrystalizowaną doktrynalnie postać, zajmując szczególne miejsce w narodowej kulturze. I prawdą jest również fakt, że ta gwałtowna eksplozja mesjani- stycznych doktryn nie była po prostu wynikiem uczestnictwa w intelektualnej atmosferze ówczes- nej Europy, lecz także, a nawet przede wszystkim, funkcją własnych tragicznych doświadczeń” (A. Sikora, Myśliciele polskiego romantyzmu. Chotomów 1992, s. 8-9).
ficznej głębi, przypisywanej mesjanizmowi w opracowaniach Walickiego i innych autorów, łatwo może umknąć to, iż u podłoża polskiego myślenia mesjanistycznego leżał ko mpleks n iższości 8 , który – zgodnie z prawidłami rządzącymi dyskursem podporządkowanym – musiał w takiej czy innej formie znaleźć ujście w polskiej myśli i kulturze, obciążonych brzemieniem zmagań z hegemonem. Znalazł je – m.in. właśnie w postaci mesjanizmu (z jego różnorodnymi odmianami) jako swoistej inkar- nacji dyskursu wiktymistycznego. Ponadto, nie mówimy o epizodzie ograniczonym mniej więcej do pierwszej połowy XIX wieku, bowiem polski mesjanizm, w odróż- nieniu od zachodnich, nie kończy się wraz z odejściem jego głównych rzeczników i zmianą klimatu w filozofii i myśli społeczno-politycznej. Przeciwnie, trwa nadal, tak jak trwa podporządkowanie przestrzeni publicznej dyskursowi hegemoniczne- mu. Nie jest przecież tajemnicą, że przez półtora stulecia wpajano myślenie katego- riami mesjanistycznymi kolejnym pokoleniom, przede wszystkim za pośrednictwem dzieł „trójcy wieszczów” i komentarzy im poświęconych, co wobec znanych uwa- runkowań historycznych zaowocowało m.in. faktem, iż idea ta aż po lata osiemdzie- siąte XX wieku (okres stanu wojennego) cieszyła się niemałym zasięgiem oddzia- ływania, wpływając – poprzez silnie zretoryzowane formy dyskursu publicznego
mesjanizm bywał głównym oskarżonym we wszystkich procesach wytaczanych ro- mantycznemu dziedzictwu w kulturze polskiej. Cudzoziemcom dostarczał nieraz argu- mentów przy tworzeniu lub upowszechnianiu negatywnego stereotypu polskiego cha- rakteru narodowego, w którym brak poczucia rzeczywistości łączyć się ma z porywami zbiorowej megalomanii. W świadomości współczesnych Polaków mesjanizm też nie jest zjawiskiem historycznie przedawnionym. Prowokuje wciąż do masochistycznych rachunków sumienia narodowego, a na wszystkich zakrętach historii powtarzają się ata- ki wyznawców „polityki trzeźwości” na mesjanistyczne nastroje społeczeństwa^10.
(^8) Przypomniały o tym niedawno Monika Bednarczuk i Monika Rudaś-Grodzka w szkicu W po- szukiwaniu utraconej wielkości. „Teksty Drugie” 2009, z. 1-2, s. 318-334. (^9) Pisała o tym Maria Janion ( Niesamowita Słowiańszczyzna. Kraków 2007, s. 279), włączając jed- nak swoje rozważania na temat romantycznego mesjanizmu w kontekst, który miał posłużyć uzasadnieniu głównej tezy jej rozprawy, a mianowicie problematycznych według Janion skut- ków łacińskiego chrześcijaństwa dla polskiego dyskursu tożsamościowego. Zob. moją polemikę ze stanowiskiem prof. Janion: Kłopoty z tożsamością. Na marginesie Niesamowitej Słowiań- szczyzny, „Porównania” 2008, nr 5, s. 127-142. (^10) M. Żmigrodzka, Antynomie mistycznego mesjanizmu Słowackiego. W: Przez wieki idąca po-
wieść. Wybór pism o literaturze XIX i XX wieku , red. M. Kalinowska, E. Kiślak. Warszawa 2002, s. 154.
Ów „mesjanizm” narodu polskiego, to jeden z najszkodliwszych wymysłów na- szej romantycznej szkoły; poeci wmówili w naród, że Pan Bóg go inną miarą mierzy aniżeli Niemców, Francuzów lub Hiszpanów, i kazali mu zawsze liczyć na pieczone gołąbki, spadające do gąbki. Idee takie powiększały lenistwo narodowe, robiły z nas naród marzycieli, nie ufający własnej sile, własnej pracy, ale spodziewający się, że Opatrzność Polaków wynagrodzi^15.
Dla ścisłości trzeba przypomnieć, że z heterodoksyjną ideą mesjanizmu narodo- wego, wyłożoną w Dziadach drezdeńskich i Księgach narodu polskiego i pielgrzym- stwa polskiego , a przekutą przez Mickiewicza w prelekcjach paryskich i Składzie zasad w doktrynę religijnego i politycznego, uniwersalistycznego millenaryzmu, inteligentnie polemizował Norwid^16 , po nim zaś m.in. Brzozowski i Wyspiański. W świetle powyższego trudno bronić traktowania dzisiaj mesjanizmu narodowego z przesadnym pietyzmem i śmiertelną powagą godną lepszej sprawy. Nie chodzi więc jedynie o to, że III cz. Dziadów , jeden z tekstów, w których idea ta znalazła artykulację, bywała traktowana, jak pisał w Żmucie Jarosław Marek Rymkiewicz, jako reportaż historyczny, na podstawie którego uczono (a może uczy się nadal?) w liceach historii. Nieopatrywanie mesjanizmu komentarzem krytycznym wobec „ogromnego ładunku optymizmu” i „wielkich walorów terapeutycznych”^17 tej pseu- dochrześcijańskiej religii politycznej, nauczanie o nim przy zasadniczej afirmacji tej idei i z pozytywną oceną jej skutków wydaje się niefortunne, zważywszy na potrze- bę przezwyciężenia – w wyniku postkolonialnego rozrachunku z własną przeszło- ścią – resztek anachronicznego politycznego idealizmu w myśleniu społeczeństwa. Zjawisko to należy rozpatrywać w kategorii zaproponowanej przez Normana Davie- sa – jako ogniwo specyficznie polskiej tradycji, „w myśl której »słowo« ważniejsze
(^15) K. Chłędowski, Pamiętniki , t. 1: Galicja (1848-1880) , wyd. 2. uzup., oprac. A. Kot. Kraków
1957, s. 132-133. (^16) Mesjanizm Mickiewicza był dla Norwida „radykalizmem mistycznym i gnostyczną duchową
arystokracją powołanych” (C. Norwid, Pisma wszystkie , oprac. J.W. Gomulicki, t. 8. Warszawa 1971, s. 62). Por. Filozofia i myśl społeczna w latach 1831-1864 , wyb., wstęp i przyp. A. Wa- licki. Warszawa 1977, s. 58-59. Więcej o stosunku Norwida do Mickiewiczowskiego mesjani- zmu i jego przesłankach zob. A. Walicki, Cyprian Norwid: trzy wątki myśli. W: idem, Między filozofią, religią i polityką. Studia o myśli polskiej epoki romantyzmu. Warszawa 1983. (^17) A. Witkowska, Romantyczny naród: klęska i triumf. W: Problemy polskiego romantyzmu , seria
I, red. M. Żmigrodzka, Z. Lewinówna. Wrocław 1971, s. 32. „Po finale powstańczego zrywu idee mesjaniczne mogły podtrzymać ducha w Polakach. Nasuwały się w naturalny sposób, sta- nowiły ucieczkę przed rozpaczą […]. Koncepcja przyszłości narodu została wyjątkowo mocno powiązana z postawami Polaków […]. Miało to walory nie do przecenienia dla emigrantów, nadawało bowiem głęboki sens życiu każdego tułacza, każdemu cierpieniu” ( Idee programowe romantyków polskich. Antologia , oprac. A. Kowalczykowa. Wrocław 1991, s. XLIV, XLV). Za- równo te, jak i wiele innych opracowań sugerują „naturalność” i zasadność mesjanizmu (postu- lując tym samym akceptację tej idei przez czytelnika), a ich autorzy nie stronią od języka warto- ściującego, komunikując tym samym swoją solidarność z „racją wieszcza” i nie dopuszczając możliwości odmiennej oceny jego stanowiska. Jak każde odczytanie, również to wyznacza pew- ną wspólnotę interpretacyjną (nawiązując do terminu S. Fisha), w obrębie której panuje ściśle określona aksjologia i obowiązują ustalone dyrektywy odbioru, aspirujące do powszechności w danej populacji. Ich odrzucenie może zostać uznane za naruszenie norm, nie tylko nauko- wych, lecz także społecznych, a nawet etycznych.
jest niż »fakt« i która wymaga, aby zwracać większą uwagę na to, czego ludzie mo- gliby sobie byli życzyć, niż na to, co się istotnie wydarzyło”. Słowem, mesjanizm można uznać za gest – jeden z wielu w serii gestów wykonanych w naszej kulturze, a także polityce – odmowy „przyjęcia sytuacji politycznej jako istniejącej rzeczywi- stości”^18. Rezultaty tego fenomenu wciąż obserwujemy nie tylko w polskim myśle- niu politycznym, ale również w sferze zbiorowych zachowań, zgodnie z rozpozna- niem Ryszarda Przybylskiego: „z nieszczęść Polski dewocja patriotyczna wysnuła apoteozę cierpiętnictwa, które pogrążyło umysły w zachwycie nad wyjątkową, co prawda, ale i beznadziejną sytuacją, paraliżując wolę czynu i przemiany”^19. Kończąc ten wątek rozważań, należy również odnotować, że ideę mesjanistyczną przypominano Polakom w przeszłości, łudząc ich za jej pomocą perspektywami normalizacji stosunków z Rosją, ale perspektywy te okazywały się mrzonkami roz- pływającymi się w wyziewach, choćby i przyjaźnie do Polski nastawionego, pan- slawizmu. W 1916 roku rosyjski myśliciel pisał:
Chcę wierzyć, że nad Słowiańszczyzną świeci jutrzenka miłości i że dla Polski świta trzeci dzień jej przebywania w mogile – dzień zmartwychwstania. […] Od pierwszych chwil mesjanizmu polskiego można w nim zaobserwować cechy słowia- nofilstwa, pojmowanego jako wiara w szczególne przeznaczenie całej Słowiańszczy- zny do pełnienia misji światowej^20.
Pielęgnowanie idei mesjanistycznych wprowadzało zatem do obiegu społeczne- go podwójny ładunek „koniecznych fikcji”: tłumaczyło sens, a nawet uzasadniało potrzebę zbiorowego cierpienia – „ofiary” oraz wyposażało pozbawioną państwa wspólnotę narodową w misję ponadnarodową, której zwieńczeniem miało być na- wet, politycznie nieosiągalne, „pojednanie” z hegemonem. Nie trzeba dodawać, że historia ustawicznie weryfikowała oba te zespoły przeświadczeń, ukazując ich nie- adekwatność wobec rzeczywistości.
Przykład bardziej obrazoburczy: dzieło, które wespół z Dziadami , jako ich jasny rewers, ledwo dostrzegalnie, niemniej równie stanowczo, definiuje polskie myślenie (a może raczej: odczuwanie), wyznacza horyzonty ideowe i moralne polskiego Weltanschauung i wpaja kryteria, na podstawie których wystawiamy oceny sobie i Innym. Nie mogę odmówić sobie przyjemności zacytowania fragmentu piosenki Jacka Kowalskiego Dlaczego Pan Tadeusz? , której autor – w zgodzie z przywoła- nym wyżej modelem recepcji arcydzieł romantyzmu – tak oto relacjonuje proces oraz skutki lektury dziewięciu tysięcy wersów narodowego poematu:
Ich ogrom, ładność, mrok i blask łaskawie lśniące Spadają na mnie niczym gwiazdy spadające. Przywykłem, przygnieciony ważką ich lekkością,
(^18) N. Davies, Boże igrzysko. Historia Polski , tłum. E. Tabakowska. Kraków 2004, s. 494. (^19) R. Przybylski, Słowo i milczenie bohatera Polaków. Studium o „Dziadach”. Warszawa 1993, s. 206. (^20) W. Iwanow, Polski mesjanizm jako siła żywa. W: Dusza polska i rosyjska (od Adama Mickiewi-
cza i Aleksandra Puszkina do Czesława Miłosza i Aleksandra Sołżenicyna). Materiały do „katalo- gu” wzajemnych uprzedzeń Polaków i Rosjan , red. A. de Lazari. Warszawa 2004, s. 185, 188.
światopoglądowe i wzorce zachowań. Kto z czytelników, wychowanych w kulcie tego nader optymistycznego w swej wymowie poematu^27 , nie nabrał – pomimo przestróg w nim zawartych – trwałego sentymentu do Francji i mitu napoleońskiego, usankcjonowanego i unieśmiertelnionego Pieśnią Legionów Wybickiego? O feno- menie tego mitu pisał przed laty Andrzej Kijowski:
W wypadku Polski irracjonalny charakter kultu Napoleona jest szczególnie oczy- wisty, drastyczny nawet. […] Konsekwencje mitu napoleońskiego są niezmierne, a objawiają się w najbardziej zakorzenionych w świadomości zbiorowej przekona- niach, w dogmatach, na których opiera się zbiorowe życie Polaków, a wreszcie w wątkach literackich, które decydują o typie literatury polskiej, stanowiąc jej odręb- ną, dziwaczną, egzotyczną nieomal urodę^28.
Wykarmienie na tej literaturze, która doświadczenia upokorzenia Polski przez Na- poleona nie tylko nie zdołała należycie rozpoznać i opisać, lecz obróciła je w całości w mit o szczodrym wyzwolicielu^29 , nie ułatwia kolejnym pokoleniom Polaków ra- cjonalnej oceny faktów XVIII- i XIX-wiecznej historii własnego narodu w kontek- ście europejskim. Stanowi zarazem symptom trwalszej przypadłości, która nie mi- nęła ani wraz z Panem Tadeuszem , ani z odejściem romantyzmu (pomimo odczaro- wania legendy napoleońskiej w Popiołach ) – niezdolności do wysiłku krytycznego, samodzielnego zrozumienia wydarzeń i procesów zachodzących na kontynencie i obrania własnego, korzystnego dla interesu zbiorowości, stanowiska, co wpływało
(^27) K. Górski ( Charakter narodowy Polaków. „Znak” 1948, nr 11, s. 315) uznał optymistyczną wia-
rę w polski charakter narodowy za nadrzędną wartość Pana Tadeusza. Optymizm ten dotyczy również perspektyw niepodległościowych, związanych w planie fabularnym poematu z osobą Napoleona Bonaparte. W tym kontekście warto przypomnieć, za Januszem Tazbirem ( „Pan Ta- deusz” ..., s. 155), opinię Chłędowskiego: „Kult napoleoński, połączony z wpływem naszych romantycznych poetów, wielkie nam przyniósł narodowe klęski” (K. Chłędowski, Pamiętniki , t. 1..., s. 132). Zupełnie gdzie indziej dostrzegał przejawy owego optymizmu Miłosz: „Wbrew pozorom, a także wbrew świadomym zamiarom autora, Pan Tadeusz jest poematem na wskroś metafizycznym, to znaczy jego przedmiotem jest rzadko dostrzegany w codziennie nas otacza- jącej rzeczywistości ł a d i s t n i e n i a jako obraz (czy odbicie w lustrze) czystego Bytu. Tutaj jest sekret »ostatniego eposu w europejskiej literaturze«” (C. Miłosz, Ziemia Ulro ..., s. 144). Zapro- ponowany przez Miłosza kierunek odczytania poematu jest w istocie interesującą i udaną próbą przeformułowania dyskursu na jego temat. (^28) A. Kijowski, Listopadowy wieczór. W: Granice literatury. Wybór szkiców krytycznych i histo-
rycznych , t. 2, oprac. i wstęp T. Burek. Warszawa 1991, s. 80. Kwestię stosunku Polaków do Napoleona przywołuję tu jedynie w trybie egzemplifikacji, stąd uproszczenia i rezygnacja z od- niesień do bogatej literatury przedmiotu. (^29) „Romantyczne wcielenie Napoleona okazało się decydujące dla dalszej żywotności tradycji.
Napoleon został uformowany na miarę narodowych nadziei i aspiracji romantyzmu polskiego” (S. Treugutt, Napoleon Bonaparte jako bohater polskiego romantyzmu , „Teksty” 1974, z. 5, s. 37). Stąd już niedaleko było do interpretowania postaci Napoleona w kategoriach mesjani- stycznych jako figury wybawiciela. Poglądy te przysporzyły kłopotów Mickiewiczowi, które- mu rząd francuski zawiesił wykłady w Collège de France, słuchacze zaś, w tym Michelet, a tak- że przedstawiciele polskiego środowiska demokratycznego wypominali „napoleonizm” i „glo- ryfikację wielkiego człowieka” (zob. M. Janion, M. Żmigrodzka, Romantyzm i historia. Gdańsk 2001, s. 260, 263, 265).
tylekroć – i nadal wpływa – na niefortunne decyzje w polityce zagranicznej. Wol- ność, suwerenność były nieraz w kolektywnej mentalności czymś, co otrzymuje się w darze czy uznaniu zasług od innych. Czymś, za co, bez rachunku zysków i kosz- tów, wymachuje się szablą pod dowolną szerokością geograficzną, pod dowolną komendą i w czyimkolwiek interesie, w wierze opartej raczej na wishful thinking niż Realpolitik , że tego rodzaju bezinteresowna „szlachetność” spotka się z odpłatą obcych decydentów ( casus zarówno legionistów na San Domingo, jak i polskich żołnierzy walczących w szeregach aliantów na frontach II wojny; czy inaczej – niech czytelnicy darują ten publicystyczny wtręt – rzecz wygląda w przypadku Iraku i Afganistanu w XXI stuleciu?). Jaki udział – czyt. odpowiedzialność – ma w tym wszystkim nasza XIX-wieczna literatura i głoszone przez nią idee^30? Czy jedynie ex post próbuje zracjonalizować klęski i nadać sens cierpieniom, czy też z jednej strony sprzyja utrwaleniu i pielęgno- waniu dyskursu wiktymistycznego, z drugiej zaś – propaguje irracjonalną bohatersz- czyznę lub głosi łatwy i niezobowiązujący powrót do przeszłej arkadii? Z pewnością nie cała zamyka się między tymi współrzędnymi, lecz pole nimi wytyczone w dużej mierze wyznaczało horyzonty myślowe niejednego pokolenia. Jan Prokop, rozpozna- jąc istnienie szczególnej formuły obiegu XIX-wiecznych tekstów adresowanych do „polskiego domu”, wśród rezultatów tej cyrkulacji wymienia następujące:
ponosi klęskę Norwid, natomiast zwycięża mierność niestawiająca czytelnikom trud- nych i ambitnych zadań intelektualnych, daleka od myśli, że pisarstwo stanowi wy- zwanie panującym powszechnie stereotypom i przyzwyczajeniom, że jest niebez- pieczną, ryzykowną przygodą […]. Stąd rozkwit literatury bezrefleksyjnej, literatury „ku pokrzepieniu serc”, osłaniającej serca i umysły przed ostrym doświadczeniem rzeczywistości, podsuwającej patriotyczne opium w postaci stowianizowanego łagod- nie męczeńskiego mesjanizmu albo mało zobowiązującej nostalgii do dawnych do- brych czasów Rzeczypospolitej. Tak właśnie wytwarza się przeciętna różnych po- staw, w której zmieści się bierne cierpiętnictwo dla zbawienia ludzkości z jednej stro- ny, a z drugiej konformizm, zgoda na stan faktyczny niewoli w oczekiwaniu na cud, który przyjdzie bez naszego wysiłku^31.
Nie chodzi oczywiście tylko o Napoleona, którego antylegenda, śladowo obecna w pismach niektórych romantyków (Norwida, Lenartowicza), nie mogła konkuro- wać z niemal wszechobecną apoteozą^32. Potępiany przez historyków literatury za dyletanctwo, fanatyzm i napompowany frazesami, wycelowany przeciwko romanty- zmowi, postulat „uniwersalizmu”, Jan Nepomucen Miller rozprawiał się z anachro- nicznym kultem „poczciwej swojskości”, uprawianym w jego ocenie na kartach Pa- na Tadeusza – książce, która „zaraża i kosi dusze zatrutym tchnieniem swego dosy- tu, sybaryckich cnót litewskiego partykularza i samoomamienia optymizmu” i która
(^30) Kijowski skłonny był literaturę romantyczną z tej odpowiedzialności zwolnić, z charaktery-
styczną dla siebie przekorą widząc w twórczości romantyków „pisaną korekturę obłędnych czy- nów”: „Literatura rehabilituje politykę. Zawsze jest idealnym obrazem ludzkich dążeń i czynno- ści, które w praktyce z reguły są ułomne” (A. Kijowski, Listopadowy wieczór ..., s. 46). (^31) J. Prokop, Universum polskie ..., s. 27. (^32) Zob. M. Janion, M. Żmigrodzka, Romantyzm i historia ..., s. 267-276.
z pojedynczym tekstem. Przybiera formę rozprawy z całym kultem romantycznego myślenia z jego rozbudowanym zapleczem symbolicznym i rozbuchaną retoryką, a także z późniejszymi inkarnacjami zreinterpretowanych romantycznych idei – a więc z tym wszystkim, co można określić jako miazmaty czy też, jak kto woli, „długie trwanie” romantyzmu. „Współczesna Polskość […] jest – brzmi komentarz Chwina do powieści – zdeformowanym produktem finalnym ewolucji alternatyw za- rysowanych przez polski romantyzm. Według Gombrowicza innych alternatyw nie wytworzyliśmy”^39. Żeby przypieczętować tę część rozważań, przywołajmy stosow- ny ustęp eseju o Sienkiewiczu, gdzie głównym obiektem uderzenia nie był autor Trylogii , lecz właśnie – Pana Tadeusza. Otóż Mickiewicz, twórca fatalnej w skut- kach, zdaniem Gombrowicza, zbiorowej terapii „cnotliwą swojskością”,
dokonał tego na co było go stać, to jest zaopatrzył nas w taką piękność jaka w danej chwili odpowiadała naszym narodowym interesom. […] przyozdobił słabość na- szą pióropuszem romantyzmu, uczynił z Polski Chrystusa narodów, przeciwstawił naszą chrześcijańską cnotę nieprawości zaborców i wyśpiewywał piękno naszych krajobrazów^40.
Zdaję sobie sprawę, że nie są to myśli nowe i że kontynuowanie rozważań w tej tonacji jest czynnością raczej jałową, sprawy te bowiem są aż nadto dobrze znane. Problem „kłopotliwej obecności” Mickiewicza dyskutowano przy różnych okazjach, głównie w kręgach historyków literatury i krytyków, i to – jak widać – nie tylko w kontekście kampanii Millera czy antybrązowniczej akcji przeprowadzonej w la- tach trzydziestych XX wieku przez Żeleńskiego ( notabene jej ponure postscriptum w postaci lwowskiego epizodu Boya-„mickiewiczologa” każe z tym większą ostroż- nością traktować wszelkie tego rodzaju „rewizjonistyczne” nawoływania). Zagad- nienie to nie ogranicza się do tego czy innego, pojedynczego zjawiska, lecz ma da- leko szerszy zakrój, a rodzi się gdzieś w przestrzeni pomiędzy tradycyjną polonisty- ką szkolną i uniwersytecką a indywidualną praktyką lekturową, poddaną ciśnieniu teraźniejszości i płynącemu stąd imperatywowi rekontekstualizacji dzieła poety. Jednym z aspektów czy też przejawów tego problemu jest głęboka dysproporcja ce- chująca miejsce, jakie w dyskursie publicznym i edukacyjnym (a w konsekwencji także w świadomości większości Polaków) zajmuje opus Mickiewicza w stosunku do innych wybitnych romantyków: Słowackiego, Krasińskiego, Norwida. Dodajmy: Mickiewicza odczytywanego na ogół jednostronnie (według klucza narodowego) i bezkrytycznie (opatrzonego stemplem „nienaruszalnego autorytetu”^41 ), przy jedno- czesnym obdarzaniu pozostałych trzech etykietami w mniejszym bądź większym stopniu redukującymi ich udział w dyskursie publicznym^42. Ta problematyczna dla
(^39) S. Chwin, „Trans-Atlantyk”… , s. 117. (^40) W. Gombrowicz, Sienkiewicz. W: idem, Dziennik 1953-1956 ..., s. 356. (^41) J. Trznadel, Polski Hamlet. Kłopoty z działaniem. Paryż 1988, s. 72. (^42) Np. Słowacki raził swoim językiem i „sarmackim krasomówstwem” Miłosza, który w liście do
Wata pisał: „Jest to obrzydliwa grafomania, nieposkromiona biegunka słowa, z ukrytymi goto- wymi sztampami...” (A. Wat, Korespondencja , cz. 2, wyb., oprac., przyp. i posł. A. Kowalczy- kowa. Warszawa 2005, s. 206). Norwid spotykał się ustawicznie i spotyka nadal w szerszym obiegu z zarzutami ezoteryczności i niezrozumiałości (zob. np. zarzuty Jerzego Krasuskiego po-
kondycji umysłowej społeczeństwa „nad-obecność” autora Pana Tadeusza w pol- skim dyskursie zastanawiała swego czasu Ewę Thompson, która upatrywała w niej źródła schizofrenii znamionującej postawę wielu polskich intelektualistów na mię- dzynarodowych forach 43
. Nie chciałbym jednak wikłać się tu w debatę, która mogłaby nas zaprowadzić w rejony odległe od właściwego przedmiotu rozważań. Sugeruję jedynie, iż autentyczne, niepowierzchowne, kolektywne przemyślenie idei i po- glądów pozostałych wymienionych pisarzy nie tylko nie przyniosłoby uszczerbku kształceniu polonistycznemu i edukacji obywatelskiej (na wszystkich etapach) i ich założonym celom, lecz także umożliwiłoby pracę nad osiągnięciem tego rodzaju samoświadomości, o jakim mowa w niniejszym szkicu. Lektura leżąca u podstaw takiej publicznej debaty nie powinna jednak poprzestawać na estetycznych, psycho- biograficznych i historycznych konstatacjach, a więc ograniczać się do wykreślenia trajektorii, którymi przebiegała myśl twórcza, czym na ogół zajmują się skrupulatnie historycy literatury. (Choć przyznać trzeba, że również w tej mierze nasuwać się mogą ważkie wnioski dotyczące horyzontów światopoglądowych i intelektualnych pisarzy romantycznych, w tym teorii politycznych, o czym przekonują prace współ- czesnych badaczy^44 ). Winna stawiać sobie za zadanie dotarcie do współczesn ego wymiaru tych dzieł, na serio potraktować ich intelektualną zawartość i ocenić ją w takich właśnie kategoriach – jako p r o p o z y c j ę i n t e l e k t u a l n ą , o której wartość hic et nunc , dzisiaj, dla nas, mamy prawo pytać, podobnie jak mamy prawo
nowione w 2. wydaniu pracy Obraz Zachodu w twórczości romantyków polskich. Toruń 2007, s. 216: „Norwid płodnym geniuszem poetyckim nie był; czytanych jest zaledwie kilka jego wierszy, a poza uczonymi nikt nie zna większości jego utworów, nie mówiąc już o wszyst- kich”). Na recepcji Krasińskiego zaciążyły przede wszystkim czynniki ideologiczne, choć trud- no przyznać rację Krasuskiemu, że „aktualność myśli Krasińskiego wygasła wraz z zagładą szlachty w powstaniu styczniowym 1863 r.” (ibidem). (^43) E.M. Thompson, Przeciw Mickiewiczowi. „Znaki Czasu” 1992, nr 26. Rozpoznania przedłożo-
ne przez autorkę eseju sytuują się na antypodach tego, co o społecznych rezultatach lektury Pa- na Tadeusza pisał krytyk: „Jednocześnie przecież widzimy, że skądinąd przerażający konser- watyzm ówczesny Mickiewicza, jego dążenie do zachowania moralno-politycznej jedności wszystkich Polaków, i to za każdą cenę, z potworną ksenofobią i gloryfikacją wad narodowych
dzictwo. Poemat , red. B. Dopart, F. Ziejka. Kraków 1999. (^45) Aktualizujące odczytania romantycznych koncepcji przedkładają np. szkice: J. Bachórza, Mic-
kiewiczowska idea Europy. W: idem, Jak pachnie na Litwie Mickiewicza i inne studia o roman- tyzmie , Gdańsk 2003 i M. Cieśli-Korytowskiej, Co Mickiewicz i Słowianie mają do ofiarowania Zachodowi. W: idem, O Mickiewiczu i Słowackim. Kraków 1999. (^46) „Te pomysły Mickiewicza, dotyczące przewodnictwa narodów, ich misji dziejowej, mesjanizmu
[…] w nas budzą dzisiaj poczucie pewnego dystansu” (M. Cieśla-Korytowska, O Mickiewiczu
ksiąg o jednej, ortodoksyjnej wykładni, która w odmiennych okolicznościach odbio- ru traci swoją siłę oddziaływania i atrakcyjność. Alina Witkowska na początku lat dziewięćdziesiątych pisała w tonie przestrogi:
Coraz bardziej, zwłaszcza młodzi czytelnicy, tracą psychiczny kontakt z przesła- niem mesjanistyczno-męczeńsko-patriotycznym. Nudzi ich ono lub irytuje. Uparte trzymanie się dawnych reguł interpretacyjnych prowadzić będzie do depopularyzacji romantyzmu, a może nawet do zamknięcia go w archiwum zacnych zabytków, gdzie doczeka zacnej śmierci^47.
Jednak to, iż idee i wzorce osobowe literatury romantycznej nie są autentycznie in- ternalizowane przez młodsze pokolenie czytelników „z przymusu”, przede wszyst- kim licealistów, nie oznacza, iż przedstawiony tu problem nie istnieje. Przeciwnie, schizofreniczny stosunek do romantyzmu ciagle trwa, uczniowie bowiem, zdając sobie dobrze sprawę, jakiej świadomości i jakich postaw się od nich oczekuje, skła- dają deklaracje zgodne z… wymaganiami maturalnymi^48. To jedna z przyczyn, dla których nie czyta się wystarczająco intensywnie romantyzmu „pod włos”, nie dys- kutuje dostatecznie – poza wąskim kręgiem krytyków i znawców epoki – z je- go zsakralizowanymi ideami, które od końca XIX wieku po tylekroć znajdowały pełną akceptację i odpowiednio zretoryzowane wysłowienie w komentarzach kolej- nych pokoleń badaczy nadających im postać prawd absolutnych. Przyczyna druga wynika stąd, iż ujęci, osaczeni i onieśmieleni urodą poetyckiego świata romantycz- nych arcydzieł i ich nieprzekładalnego idiomu (jak ujął to Konrad Górski: „Poetycka sugestia dzieła Mickiewicza jest tak wielka”^49 ), przyzwyczailiśmy się do tego, że wypowiedzi tych nie należy przyjmować inaczej jak „na kolanach”, z całym dobro- dziejstwem inwentarza, wchłaniając ów świat i przekazując jego porządek i jego telos następnym generacjom jako najcenniejszy depozyt. „Co nie jest łatwo, bo naj- piękniejsza, jaką napisano po polsku, poezja chwyta nas i nie puszcza, jakże więc przeciwko niej brykać rozumowi?”^50 – można by przytoczyć opinię Miłosza o III cz. Dziadów. Nie chodzi więc oczywiście o to, by odmawiać wybitnym dziełom nasze- go romantyzmu wartości artystycznej (kto zresztą chciałby to robić i w jakim celu), lecz o to, iż wartość ta rutynowo ekstrapolowana jest na wszystkie ich wymiary, wskutek czego zawarte w nich racje i rozpoznania uznaje się a priori za niepodwa-
(^47) A. Witkowska, Czytanie Mickiewicza… , s. 19. (^48) Zob. J. Sobczak, Kryzys polskiej tożsamości narodowej, narodziny tożsamości europejskiej – anty-
nomie, dylematy, miraże. W: Tożsamość polska w odmiennych kontekstach , red. L. Dyczewski, D. Wadowski. Lublin 2009, s. 247. Autor zauważa, iż zjawisko to dotyczy pokolenia urodzone- go po 1981 roku. (^49) K. Górski, Mickiewicz. Artyzm i język. Warszawa 1977, s. 185. Opinii podobnych do wygłoszo-
nej przez najwybitniejszego znawcę Mickiewicza rozsianych jest wiele wśród świadectw lektury dzieł poety – zob. np. J. Wittlin, Uwagi o „Panu Tadeuszu”. W: idem, Orfeusz w piekle XX wie- ku. Kraków 2000: „Lektura tej sporej książki nie jest wysiłkiem ani dla intelektu, ani dla wy- obraźni. Jest przygodą. Nie odbiera też spokoju naszej duszy. Wychodzimy z tej przygody z czystym sumieniem. I wychodzimy zdrowi” (s. 584). Wittlin powiela tu rozpowszechniony w polonistyce stereotyp „magicznego”, pozaintelektualnego oddziaływania Pana Tadeusza. (^50) C. Miłosz, W wielkim Księstwie Sillicianii ..., s. 103.
żalne – na wzór prawd objawionych. Miało to – i chyba nadal ma – poważne konse- kwencje, nieograniczające się bynajmniej do znajomości i rozumienia literatury jako sztuki, lecz obejmujące także sferę filozofii, ratio oraz praxis (jak miał powiedzieć Bismarck, Polacy są politykami w poezji i poetami – czyt. idealistami, niepopraw- nymi marzycielami – w polityce^51 ). Gombrowicz w tego rodzaju postawie wobec spuścizny wybitnych jednostek, cechującej nasz stosunek nie tylko do romantyzmu, widział znamiona polskiego samozadowolenia, rozleniwienia umysłowego i uchyla- nia się życiu. Bo czyż to „uchylanie się” nie w Panu Tadeuszu ma obezwładniające przyzwolenie i nie tam znajduje potężną artykulację? Czy nie dochodzi do głosu w bezradnych konwulsjach romantycznego i poromantycznego mesjanizmu, ilekroć brakowało intelektualnej energii na poważne zmierzenie się z rzeczywistością lub energię tę próbowano przelewać w wyschłe już nurty^52? Przyjrzenie się wypowie- dziom romantyków w aspekcie przedłożonej w nich oferty intelektualnej pozwoliło- by wyprowadzić nasz dyskurs tożsamościowy poza paradygmat romantyczny, uwal- niając język tej refleksji od „poetycko-teatralnego szamaństwa”^53. Z dotychczasowych uwag można by wyciągnąć – najzupełniej mylny – wniosek, iż pod hasłem „ponownego przemyślenia” romantyzmu kryje się wezwanie do frontalnej rozprawy z epoką i jej literackimi osiągnięciami, na wzór Zarazy w Gre- nadzie , czyli walka z romantyzmem „na pogrzebacze”, przed którą przestrzegała Witkowska w zakończeniu szkicu Czytanie Mickiewicza – dzisiaj. Nic podobnego. Żadna, najbardziej nawet krytyczna, lektura Konrada Wallenroda , Dziadów czy Pa- na Tadeusza nie zdoła tym utworom zaszkodzić – nie tylko w perspektywie historii literatury i ferowanych przez nią ocen, lecz także w odbiorze indywidualnym. Pozo- staną one, zapewne na zawsze, genialnymi dziełami sztuki poetyckiej – jednak nie- jednokrotnie nie dzięki wpisanej w nie takiej czy innej ideologii czy, jak kto woli, religijno-politycznemu światopoglądowi lub też „polskiej metafizyce”^54 , a pomi- mo nich, co, jak sądzę, czyni istotną różnicę. Nie wydaje się chyba zatem uzasad- niona obawa, iż:
Jeśliby […] odseparować wielką poezję Dziadów drezdeńskich od dość tandetnego mesjanizmu, a tendencyjne przeinaczenia historyczne od prawdy czasów […], doko-
(^51) Dziwnym zbiegiem okoliczności, w podobnej retoryce Mochnacki mówił znacznie wcześniej
o roli odegranej przez Mickiewicza w powstaniu listopadowym: „Wszystko, co przemawiało do imaginacji, zdawało się mieć na celu ojczyznę uciśnioną przez obcych wrogów; wszystko, co było poetyckie, było wtedy patriotyczne. Tym sposobem literatura w Polszcze, jak ludzie, kon- spirować zaczęła. Tym sposobem wytłumaczyć sobie potrafimy, dlaczego w tej właśnie porze, a nie pierwej ani potem, zjawia się w tej literaturze taki człowiek, jak Adam Mickiewicz, który był r ó wn i e w i e l ki m p o l i t yk i e m (choć może o tym nie wiedział) w s w e j p o e z j i , jak Lelewel wi e l ki m p o e t ą w s wo j e j p o l i t yc e [rozstrzelenie – D.S.], to jest w historii i kry- tyce historycznej” (M. Mochnacki, Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831 , oprac. i przedm. S. Kieniewicz. Warszawa 1984, t. 1, s. 254-255). (^52) To znamienne, że np. Marian Zdziechowski w swoich pracach starał się oczyścić mesjanizm
z pierwiastka utopijności, godząc tę ideę ze swoimi konserwatywnymi, stricte antyutopijnymi poglądami. Zob. M. Pąkciński, Mesjanizm i słowianofilstwo w myśli Mariana Zdziechowskiego. W: idem, Konserwatyzm na rozdrożu. Warszawa 1994, s. 85. (^53) C. Miłosz, W Wielkim Księstwie Sillicianii ..., s. 103. (^54) Ibidem, s. 110-111.
ności i czynu rycerskiego, jak i tej płynącej z imperatywu krzewienia cywilizacji wśród ludów Syberii) i traumatycznego, destrukcyjnego poczucia upodrzędnienia^59. Pogłębioną psychologicznie analizę tej kondycji przedkłada Anhelli.
(^59) Por. A. Niewiara, Kształty polskiej tożsamości ..., s. 124. (^60) Ibidem, s. 58. (^61) Zob. H. Łaszkiewicz, Pojęcie honoru w Carstwie Moskiewskim i w Rzeczpospolitej w XVI-XVII
wieku. W: Dusza polska i rosyjska. Spojrzenie współczesne , red. A. de Lazari, R. Bäcker. Łódź
(^62) E. Kiślak, Car-trup i Król-Duch. Rosja w twórczości Słowackiego. Warszawa 1991, s. 130.