








Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity
Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium
Przygotuj się do egzaminów
Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity
Otrzymaj punkty, aby pobrać
Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium
Społeczność
Odkryj najlepsze uniwersytety w twoim kraju, według użytkowników Docsity
Bezpłatne poradniki
Pobierz bezpłatnie nasze przewodniki na temat technik studiowania, metod panowania nad stresem, wskazówki do przygotowania do prac magisterskich opracowane przez wykładowców Docsity
władzy politycznej względem władzy ekonomicznej i, jak sugeruje jej nazwa zasięgiem wykracza poza granice państwowe. Rozważany problem polega zatem.
Typologia: Prezentacje
1 / 14
Ta strona nie jest widoczna w podglądzie
Nie przegap ważnych części!
Manuel Atienza
KONSTYTUCJONALIZM, GLOBALIZACJA I PRAWO
W ciągu ostatnich lat dwa zjawiska, konstytucjonalizm i globalizacja, w znacznym stopniu przyczyniły się do zmiany wizerunku naszych systemów prawnych. Oba posiadają stosunkowo sprzeczne natury: konstytucjonalizm reprezentuje podporządkowanie władzy politycznej prawu, a jego zakres jest tożsamy z państwem; globalizacja, przeciwnie, reprezentuje podporządkowanie władzy politycznej względem władzy ekonomicznej i, jak sugeruje jej nazwa zasięgiem wykracza poza granice państwowe. Rozważany problem polega zatem na stwierdzeniu, czy możliwe jest znalezienie jakiegoś wzajemnego dopasowania między nimi lub czy, inaczej rzecz ujmując, jedno z nich – przypuszczalnie globalizacja – ostatecznie zwycięży nad drugim. Gra toczy się tu w dużej mierze o przyszłość prawa – lub, jeśli wolno mi pójść dalej, przyszłość cywilizacji.
II. O CZYM MÓWIMY, GDY MÓWIMY O KONSTYTUCJONALIZMIE?
Gdy mówimy o „konstytucjonalizmie”, na wstępie należy wyjaśnić, iż pojęcie to nie jest jednoznaczne: jest pojęciem, do którego można odnieść zarówno zjawisko oraz sposób, w jaki owo zjawisko ulega konceptualizacji, a także proces zmiany, która ma miejsce w prawie lub jego materializację w ramach myśli prawnej. Jako zjawisko konstytucjonalizm w oczywisty sposób nie pociąga za sobą istnienia systemów prawnych, które posiadają pewien rodzaj konstytucji. W swoim najszerszym sensie „konstytucja” odwołuje się do struktury ciała politycznego, państwa: do ukształtowania i zorganizowania władz podejmujących decyzji zbiorowych w danej społeczności; zatem, jeśli w ten sposób pojmować to słowo, każdy system prawny (którego istnienie pociąga za sobą fakt, ż istnieje pewien rodzaj organizacji politycznej) posiadałby konstytucję. W ściślejszym rozumieniu konstytucja musi spełniać jeszcze dwa wymogi: deklarację praw i zorganizowanie, które znajduje inspirację w pewnej interpretacji zasady podziału władz. W tym drugim sensie konstytucje mogą istnieć tylko wówczas, gdy istnieją rządy prawa. Na przykład, mówiąc dokładnie, w czasach reżimu Franco konstytucja nie istniała, tak jak nie było jej jeszcze do niedawna w Polsce. Jednak gdy mówimy o „konstytucjonalizmie” lub „państwie konstytucyjnym” odwołujemy się do czegoś więcej. Skonstytucjonalizowany system prawny (system „państw konstytucyjnych” w niektórych krajach zachodnich) charakteryzuje posiadanie konstytucji, która ustala rozliczne prawa i która jest zdolna do warunkowania legislacji, precedensów, działania graczy politycznych czy relacji społecznych. Konstytucjonalizacji nie można ująć w kategoriach zerojedynkowych. Stanowi ona raczej zjawisko podlegające stopniowaniu, jako że cechy, które je definiują, mają odmienne poziomy intensywności. Są nimi, zasadniczo: 1) Wiążąca moc konstytucji, zatem konstytucyjne treści nie posiadają wartości czysto programowej, lecz wiążą wszystkie władze publiczne; w szczególności, wyznaczają granice suwerennej władzy prawodawcy i parlamentów. 2) Sądownicza gwarancja konstytucji, która pociąga za sobą istnienie sądów, posiadających kompetencje do
anulowania praw i innych przepisów czy decyzji, które naruszają to, co wyznacza konstytucja. 3) Konstytucyjna nieelastyczność, czyli istnienie mechanizmów, które utrudniają dokonanie zmiany konstytucyjnej (na przykład, żądania wysuwane przez odpowiednią większość, która różni się od większości potrzebnej do zmiany praw).
postrzegają prawo jako zjawisko autorytatywne, ale podkreślają oni fakt, iż prawa nie można już utożsamiać z ustawami, ale raczej zarówno z ustawami, jak i konstytucją. To pociąga za sobą fundamentalne zmiany w stosunku do sposobu rozumienia prawa, głównie przez możliwe istnienie formalnie obowiązujących, ale materialnie nieobowiązujących norm. Oznacza to, że nauki prawa nie można pojmować w kategoriach czysto opisowych, ponieważ jej podstawowa funkcja (krytyczna) polega na pokazaniu i próbie naprawienia luk oraz sprzeczności wygenerowanych przez naruszenie praw ( rights ) (ustanowionych w konstytucji, ale nie rozwiniętych przez ustawy ( laws )). Oznacza to również, że orzekanie, rozumiane jako stosowanie i interpretacja prawa w zgodzie z konstytucją, również wciela aspekt, który można określić zarówno jako pragmatyczny, jak i posiadający obywatelską odpowiedzialność. Inni autorzy (tacy jak Dworkin, Alexy czy Nino) uważają, z teoretycznego punktu widzenia, iż zjawisko konstytucjonalizmu pociąga za sobą oddalenie się od pozytywizmu prawnego. Główna idea głosi, że dwa elementy, jeden autorytatywny, drugi aksjologiczny, powinny zostać zintegrowane w pojęcie prawa. Prawa nie można postrzegać wyłącznie jako danej rzeczywistości, jako wyniku autorytetu (woli), lecz (w dodatku i zasadniczo) trzeba w nim widzieć społeczną praktykę, która realizuje wymóg uzasadnienia czy poprawności. To ostatnie pociąga za sobą pewien aksjologiczny obiektywizm; na przykład założenie, że prawa człowieka nie są po prostu konwencjami, ale, że są ufundowane w moralności (w moralności uniwersalnej). Oznacza to również przypisanie szczególnej wagi interpretacji kierowanej przez cele i wartości, które sprawiają, iż praktyka nabiera znaczenia. Dworkin [1986] wyraża tę ostatnią ideę przez wskazanie, że model interpretacji w prawie nie może być ani konwersacyjny, ani intencjonalny (interpretowanie, w tym drugim przypadku, nie może polegać po prostu na próbie odkrycia intencji tego, który wysyła przekaz), ale raczej powinno mieć charakter konstruktywny. Interpretowanie oznacza próbę przedstawienia przedmiotu lub pewnej praktyki jako najlepszego możliwego przykładu rodzaju, do którego należy. Aby to zrobić, konieczne jest odwołanie się do teorii: teorii (takiej, której udało się wyjaśnić materiał prawny – reguły), która umożliwia w większym stopniu realizację zasad, które sprawiają, że praktyka nabiera znaczenia. Ten ostatni (i, w moim przekonaniu, najlepszy) sposób pojmowania konstytucjonalizmu pociąga za sobą przyznanie pierwszeństwa aksjologicznemu elementowi legalizmu oraz, co za tym idzie, słuszności pozytywistycznej obrony tych wartości. Zwolennicy tego rodzaju konstytucjonalizmu utrzymują, iż nasze prawa są zasadniczo niestabilne, gdy ulegają wpływom obiektywnej presji; tym, za co krytykują oni pozytywistycznych prawników jest ich tendencja do nie dostrzegania jednego z tych elementów lub przypisywania mu zbyt małej wagi. Tym, co powinno kierować pracą prawnika, który usiłuje w sposób sensowny działać w ramach państw konstytucyjnych „nie jest, bez wątpienia, pogarda dla autorytetów, reguł lub subsumpcji, lecz raczej cel (być może nie zawsze możliwy do osiągnięcia i, rzecz jasna, niemożliwy do osiągnięcia w sposób definitywny), polegający na osiągnięciu pewnego rodzaju dostosowania, które integruje w obrębie spójnej całości autorytatywny wymiar prawa oraz, wyrażony w zasadach, porządek wartości” [Aguiló-Atienza-Ruiz Manero 2007, s.18].
III. GLOBALIZACJA A ZMIANA PRAWNA
Podobnie, w odniesieniu do globalizacji, powinniśmy odróżnić zjawisko i jego prawną konceptualizację, co oznacza rozróżnienie pomiędzy prawnymi zmianami,
które powstają wraz z globalizacją oraz sposobem, w jaki owe zmiany przekładają się na kategorie teoretyczne. Pojęcie globalizacji jest stosunkowo nieprecyzyjne. Za punkt wyjścia można przyjąć bardzo szerokie pojęcie, sformułowane przez Stegera, piszącego, iż globalizacja to „wielowymiarowa seria społecznych procesów, która tworzy, mnoży się, zapoczątkowuje i intensyfikuje społeczną wymianę i współzależność na poziomie globalnym, podczas gdy jednocześnie wywołuje wciąż narastające poczucie związku pomiędzy tym, co lokalne, a tym, co odległe” [Steger 2003, s.13]. Takie jest mniej więcej pojęcie, od którego wielu myślicieli społecznych wychodzi, gdy utrzymują, że globalizację można opisać jako „tendencję do rosnącego wzajemnego powiązania i współzależności pomiędzy wszystkimi krajami i społeczeństwami na świecie”. Jest to proces, którego napędem jest międzynarodowy handel i przepływy kapitału, a który również wciela aspekty „społecznej, kulturowej i, rzecz jasna, technologicznej natury”. Jeśli przyjąć to podejście, prawo można uznać za odbiorcę tych wielkich zmian; nie w zakresie przyczyn, ale w zakresie efektów globalizacji oraz, co za tym idzie, twierdzi się, że „ta dynamika jest tak silna, że może prowokować pewien stopień zaniku w prawnych i politycznych instytucjach.”^1 Idea być może leżąca u podłoża powyższego podejścia jest taka, że proces globalizacyjny porusza się w różnym tempie w różnych sferach społeczeństwa (i, w rezultacie, świadomość zjawiska różni się w zależności od sfery, w której proces ów postępuje w obrębie rzeczywistości społecznej). Dlatego też, na przykład Laporta [2005] twierdzi, że w odniesieniu do prawa własności i prawa karnego „nie istnieje żadna lub prawie żadna prawna globalizacja (...). Kapitał finansowy może przepływać przez granice, lecz tytuł prawny do własności tego kapitału pozostaje pod skrzydłem prawa krajowego (...) kluczowe aspekty życia społecznego i ekonomicznych działalności niezmierzonej większości jednostek i korporacji, które zamieszkują planetę globalizacji są nadal regulowane przez krajowe normy prawne. Komunikacyjna, ekonomiczna czy społeczna globalizacja nie jest wystarczająco podporządkowana normom”. Co więcej, jego zdaniem „rozdzielanie niezaprzeczalnie globalnej natury wielu działań i działalności ekonomicznych oraz dominującej prywatnej czy państwowej natury norm prawnych, które je wspierają, wywołuje wiele kuriozalnych konsekwencji, które leżą u podstawy dużej części niezadowolenia, jakie globalizacja wywołała” (ss. 235 i 236). Czy to prawda? Zależy to od tego, jak na to spojrzymy. Jest to prawdą, jeśli za prawo uznamy zasadniczo prawo państwowe i międzynarodowe w klasycznym sensie: prawo, którego głównymi graczami są co do zasady państwa. Jednak być może nie jest to prawdą (lub przynajmniej nie tak prawdziwe), jeśli zamiast skupić się na „oficjalnym prawie”, skupimy się na legalności wynikającej z nieformalnych albo mniej lub bardziej nieformalnych bytów. Faktem jest, że wielu myślicieli uważa, że wyróżniająca cecha globalizacji prawnej polega na prywatyzacji prawa, w taki sam sposób, w jaki, bardziej ogólnie, globalizacja wywołała trend prywatyzacji tego, co publiczne. Środek ciężkości przesunął się z prawa, jako produktu woli państwa do kontraktów pomiędzy jednostkami (nawet gdy owe „jednostki” – lub niektóre z owych „jednostek” – stanowią wielkie wielonarodowe firmy.) Zjawisku temu towarzyszy rosnąca (i względna) utrata suwerenności państwa, w konsekwencji postępu zarówno ponadnarodowego jak i międzynarodowego prawa. Często przywoływanym
(^1) Cytaty zaczerpnięte zostały z prezentacji do niedawnego multidyscyplinarnego spotkania na temat
globalizacji.
rynkowa pozbawiona instytucji prawnych, które charakteryzują nowoczesne państwo. Zatem w odniesieniu do globalizacji, teoretycy prawa zareagowali w rozmaity sposób, co do zasady, w zgodzie ze swoimi tendencjami politycznymi. Zatem, ci, których można uznać za należących prawicowego skrzydła spektrum politycznego, oceniają zjawisko (zmiany, które miały miejsce w prawie) bardziej pozytywnie. Poza wszystkim tym, co globalizacja oznaczała do teraz było zwycięstwo ideologii neoliberalnej. Jeden z najbardziej wybitnych zwolenników tego nurtu, Hayek, twierdził, że porządek, który można odnaleźć w skomplikowanych zjawiskach był dwojakiego rodzaju: stworzony i spontaniczny. Spontaniczny porządek jest niepożądanym rezultatem procesu ewolucyjnego, którego głównym wyznacznikiem jest rynek. Wyższość rynku nad jakąkolwiek inną organizacją typu dobrowolnego jest opiera się na tym, że ludzie, w dążeniu do realizacji swoich konkretnych dążeń (niezależnie czy egoistycznych czy altruistycznych), ułatwiają innym ludziom, których, mówiąc ogólnie, nigdy nie spotkają, osiągnięcie ich celów. Raison d’être prawa jest w konsekwencji zasadniczo instrumentalna: jego misją jest przyczynienie się do utrzymania tego spontanicznego porządku [Velarde 1994, s. 261]. Globalizacja zatem, jak już powiedzieliśmy oznacza ten element, podporządkowania polityki rynkowi, prawa (lub porozumienia) względem umowy, który przyjmuje materialną formę w ideale deregulacji: bardziej zglobalizowanej gospodarki z mniejszymi ogniwami i, co za tym idzie, w mniejszym stopniu regulowanej przez prawne normy państwowe lub przez normy prawa międzynarodowego. Należy jednak wyjaśnić, że „deregulacja” nie oznacza dokładnie, że reguły nie istnieją lub nawet, że istnieje mniej reguł niż wcześniej. Oznacza raczej, że reguły (powiedzmy, natury publicznej) zostały zastąpione przez inne, posiadające naturę prywatną. Właśnie to wywołuje zjawisko globalizacji, na które patrzy się ze znacznym sceptycyzmem z punktu widzenia ideologii lewicowej. Liberalizacja ekonomii – deregulacja – poszła ramię w ramię z brakiem miar gwarantujących prawa człowieka, a konkretnie prawa społeczne. Być może powinniśmy pamiętać, że, wedle Hayeka, sprawiedliwość społeczna jest jednym z największych zagrożeń dla zachodniej kultury, uprzedzeniem o naturze plemiennej, nie posiadającym żadnego racjonalnego czy moralnego wsparcia [Velarde 2000, s. 196-7]. Globalizacja ekonomiczna powiększyła bogactwo światowe, ale tylko za cenę pogłębienia nierówności między krajami i jednostkami oraz prowadząc do pogorszenia stanu środowiska, co może mieć nieodwracalne skutki dla przyszłych pokoleń. Ogółem prawo globalizacji jest otwarcie niedemokratyczne; utrata suwerenności państwowej oznaczała krok wstecz dla demokracji, dokładnie dlatego, że zakres, w jakim działa, jest zakresem państwa. Jeśli zatem tak przedstawia się sytuacja, to logicznie rzecz biorąc, sugerując możliwe rozwiązanie, skazani jesteśmy raczej na pesymizm. Symptomatyczne jest to, że, aby uzasadnić obecną sytuację w zglobalizowanym świecie, odwołujemy się często do Thomasa Hobbesa i jego opisu stanu natury jako stanu, w którym dominuje prawo silniejszego, stanu w którym jednak nawet ów najsilniejszy nie może się czuć całkowicie bezpiecznie, ponieważ najsłabszy może odnaleźć siłę, by go zabić. Zobaczmy, jakich odpowiedzi – teoretycznych odpowiedzi – odnośnie tego zagadnienia udzielili ostatnio prawnicy uczestniczących w światowym kongresie na temat „Prawo i sprawiedliwość w społeczeństwie globalnym”, zorganizowanym w roku 2005.
Po zadeklarowaniu swojego sceptycyzmu odnośnie szans globalnego prawa osiągnięcia rządów prawa, Francisco Laporta, dochodzi do wniosku, że „tylko procesy takie jak te zachodzące w Unii Europejskiej wydają się spełniać dokładne wymogi potrzebne do wcielenia ideału rządów prawa” [Laporta 2005, s. 25]. Zatem rozwiązania nie można znaleźć w „międzynarodowych prywatnych sieciach w rzekomo anomicznym świecie,” lecz raczej „w konstrukcji jednostek politycznych i ponadnarodowych jednostek prawnych”. Jednak w jego przekonaniu, model prawny, jaki należy realizować nie jest dokładnie tym, co uprzednio rozumieliśmy jako konstytucjonalizm, lecz realizuje go raczej mniej lub bardziej klasyczne państwo, w którym działają rządy prawa; prawo oparte na regułach, które wywodzą się z państwowego lub ponad-państwowego autorytetu, ale które posiadają wsparcie przymusu i dopuszczają, by zalety rządów prawa zostały zagwarantowane w szerszym zakresie niż zakres państwa. Luigi Ferrajoli, ze swej strony, definiuje globalizację jako „lukę w prawie publicznym” i popiera potrzebę „światowego konstytucjonalizmu” (w kategoriach, które niewiele różnią się od kategorii Habermasowskich). „Rozszerzenie paradygmatu konstytucjonalnego państwa na stosunki międzynarodowe” pociąga za sobą, w jego przekonaniu, „największe wyzwanie postawione przez kryzys prawa i państwa przed racjami prawnymi i politycznymi” i, co więcej, reprezentuje „jedyną racjonalną alternatywę wobec przyszłości pełnej wojen, przemocy i fundamentalizmu”. Według Ferrajoli’ego nie ma „powodów do optymizmu”, ale nie dlatego, że jest to kwestia utopijnego lub nieosiągalnego programu: „jest to po prostu niepożądane, ponieważ stoi w konflikcie z dominującymi interesami” [Ferrajoli 2005, ss. 50 i 51]. Juan Ramón Capella formułuje jeszcze bardziej pesymistyczną diagnozę sytuacji. Wedle jego przekonania tym, co tak naprawdę rządzi zglobalizowanym światem jest „biznesowa, militarna i polityczna technokracja, która przyjmuje rolę Platońskiego Filozofa-Króla i jego Nocnej Rady”. „Demokratyczne instytucje ulegają i podporządkowują się tej nowej imperialnej władzy [władzy militarno- industrialnej konglomeracji; wielkich międzynarodowych korporacji; ekspertów w dziedzinie zarządzania finansowym kapitałem, w dziedzinie ekonomicznej, politycznej i militarnej regulacji]. Na co dzień, demokratyczne procedury przekształcają się w formy pozbawione jakiejkolwiek treści, znikają prawa społeczne, prawa polityczne stają się w coraz większym stopniu nieskutecznie, z wyjątkiem podporządkowywania się władzy globalnej. Dodatkowo nowe instytucje pojawiają się i pozostają poza zasięgiem działania wolności politycznej. Ewentualnie, powracają systematyczne obyczaje władzy, które istniały przed współczesnymi czasami: widoczne jest to w traktowaniu żołnierzy walczących po stronie przegrywającej, gdy porzuca się chorych i głodnych z biednych krajów” [Capella 2005, s. 23]. Nie ma żadnej widocznej alternatywy dla tego regresywnego procesu: „Być może jest to zjawisko tymczasowe. Lata trzydzieste i czterdzieste ostatniego wieku były również ciemnymi dekadami, takimi jak wielu ludziom na ziemi jawią się lata obecne. Jednak regres demokracji wydaje się zmierzać ramię w ramię z wszystkim, co jest polityczno-społecznie nowe w globalnym świecie. Nie ma żadnych nowych przykładów tendencji przeciwnych, które sprzeciwiałyby się temu trendowi.” [Ibid].
IV. ROLA PRAWA I PRAWNIKÓW W GLOBALNYM SPOŁECZEŃSTWIE
procedura lub metoda stosowana w celu pogodzenia interesów, rozstrzygnięcia konfliktów, itd. Oznacza to, że granice tego, co prawne do pewnego stopnia zanikają oraz pociąga również za sobą inne rozumienie funkcji nauki, teorii i prawa; jest to kwestia nie tylko opisu już istniejącego całkowicie zdeterminowanego przedmiotu (w mniej lub bardziej abstrakcyjny sposób), lecz raczej przyjmowanie tego (uprzednio istniejącego materiału normatywnego) za punkt wyjścia i pokazanie, jak można go wykorzystać, by wykonać tę praktykę w celu osiągnięcia określonych celów.
Zjawisko globalizacji jasno pokazuje rosnącą jurydyfikację naszych społeczeństw oraz wykazuje, jakim błędem jest przyjmowanie jako punktu wyjścia schematu interpretacyjnego rzeczywistości społecznej, w którym prawo ma odkrywać rolę podporządkowaną. Jak wiemy, to właśnie przytrafiło się klasycznemu schematowi marksistowskiemu, w którym prawo należało do nadbudowy, nie zaś do społecznej bazy (co do której przyjmuje się, że pełni ona rolę determinującą), a to jest, najprawdopodobniej, przesąd, który pozostaje aktywny w umysłach wielu naukowców społecznych. Efektem jest niedowartościowanie roli prawa, które pociąga za sobą ryzyko zarówno natury teoretycznej, jak i praktycznej. Teoretycznej, ponieważ jest niemożliwe rozumienie naszych społeczeństw, włączając w to zjawisko globalizacji, jeśli brakuje nam pewnego typu wykształcenia prawnego. Praktycznej, ponieważ prawo jest, przynajmniej, przesłanką dla osiągnięcia najbardziej podstawowych wartości w naszym życiu społecznym; nie uwzględnianie w wystarczającym stopniu prawnych aspektów pociąga za sobą poważne ryzyko w realizowaniu tych wartości. Nie jest to naturalnie kwestia braku znajomości społecznego uwarunkowania (w szczególności ekonomicznego) prawa. Jest to kwestia rozumienia, że ekonomiczne, prawne, kulturowe etc. elementy składają się na złożoną całość, w której ma miejsce stała interakcja. Zatem prawo – lub pewne prawne instrumenty – przyczyniło się do tego, co nazywamy globalizacją naszych społeczeństw ale, jednocześnie, globalizacja sprawia, że systemy prawne i koncepcja prawa ulegają zmianie.
Konsekwencja tego sposobu widzenia rzeczy polega na rozpoznaniu niejasnej roli odgrywanej przez prawo w naszych społeczeństwach: prawo jest równie kluczowe w procesach wyzysku, jak w procesach emancypacji. Alternatywą dla tak zwanej „deregulacji” nie jest po prostu prawna regulacja pewnego rodzaju relacji (które są w istocie regulowane prawnie: przy pomocy schematów prawa prywatnego – kontraktowych), ale raczej ich prawna regulacja wedle określonego rodzaju moralnych i politycznych standardów. Innymi słowy jesteśmy, można tak rzec, „skazani” na życie w społeczeństwach „prawnych”, ale prawo naszych społeczeństw (i, w rezultacie samo społeczeństwo) może przyjąć wiele rozmaitych form.
I tutaj właśnie pojęcie praw człowieka, rozumiane jako zbiór kryteriów, które stanowią inspirację dla prawnych praktyk, odgrywa rolę fundamentalną. Prawa człowieka są ufundowane na moralności, ale nie na jakiejś moralności, ale takiej która posiada naturę uniwersalistyczną. Zaprzeczanie istnieniu pewnych uniwersalnych zasad moralnych, które posiadają obiektywną słuszność jest, w moim przekonaniu, poważnym błędem, który bywał popełniany przez pewną lewicową szkołę myślenia, będącą być może pod wpływem dwóch okoliczności. Po pierwsze, ponieważ w tradycji marksistowskiej (tradycji uruchomionej przez samego Marksa) moralność (i prawo) uważane były za część ideologii, w taki sposób, że o prawdach moralnych nie można było powiedzieć, że istnieją, nie można było też powiedzieć, że istnieje jakikolwiek „racjonalny” dyskurs na temat moralności, polegający na czymś innym niż
„demaskowanie” jego oszukańczej natury. Po drugie, ponieważ język prawd moralnych i absolutnych wartości moralnych jest językiem religii, kościołów: świecka, oświecona i racjonalistyczna myśl – jak się wierzy – prowadzi w sposób nieunikniony do relatywizmu w sferze moralnej.
Uznaję, że stanowisko w rodzaju tego przytoczonego powyżej jest w zaskakujący sposób niespójne, z chwilą gdy kilka wyjaśnimy kilka pojawiąjących się
świata. Jednak stanowi ono moralną konieczność, której urzeczywistnienie (jak bywa z wszystkimi zadaniami moralnymi) nie jest w żadnym wypadku rzeczą pewną. W każdym razie, warunkiem wstępnym takiego urzeczywistnienia jest posiadanie wyraźnych idei odnośnie celów, do których się dąży i odnośnie dostępnych środków. Można zgodnie z prawdą powiedzieć, że świat jest złożony, ale rozwiązanie niektórych z jego problemów (rozwiązanie teoretyczne) jest stosunkowo łatwe. Jeśli największym złem, jakie dotyka ludzkość jest głęboka nierówność ekonomiczna istniejąca między jego mieszkańcami, wówczas należy przede wszystkim próbować zapewnić minimalny dochód dla każdego, czyli, podstawowy uniwersalny dochód, który byłby otrzymywany niezależnie od jakichkolwiek geograficznych okoliczności lub jakichkolwiek innych okoliczności (włączając w to poziom bogactwa). Najoczywistsze zastrzeżenie dla tego rodzaju stanowiska („podstawowy dochód” był stałym tematem sporów przez kilka dekad) jest jego brak realizmu: skąd wziąć można zasoby, by coś takiego zrobić? A odpowiedzią może być uniwersalny podatek, który, na przykład, dzieliłby cechę tak zwanego „podatku Tobina”.
Bibliografia:
Aguiló-Atienza-Ruiz Manero 2007: Joseph Aguiló, Manuel Atienza and Juan Ruiz Manero, Fragmentos para una teoría de la Constitución , Iustel, Madrid. Capella 2005: Juan Ramón Capella, “La globalización: ante una encrucijada político-jurídica”, at Law and justice in a global society , Anales de la Cátedra Francisco Suárez, Granada. Dworkin 1986: Ronald Dworkin, Law´Empire , Fontana, Londres. Ferrajoli 2005: Luigi Ferrajoli, “La crisis de la democracia en la era de la globalización”, at Law and justice in a global society , Anales de la Cátedra Francisco Suárez, Granada. Ferrajoli 2008: Luigi Ferrajoli, “Derechos fundamentales, universalismo y multiculturalismo”, at Claves de Razón Práctica, nº 184, julio/agosto.
Ferrarese 2000: Maria Rosaria Ferrarese, Le istituzioni della globalizzazione , Il Mulino, Bolonia. Ferrarese 2006: Maria Rosaria Ferrarese, Diritto sconfinato. Inventiva giuridica e spazi nel mondo globale , Ed. Laterza, Bari-Roma Guastini 2003: Ricardo Guastini, “La <constitucionalización> del ordenamiento jurídico: el caso italiano”, en Miguel Carbonell (edición de), Neoconstitucionalismo(s) , Trotta, Madrid Laporta 2005: Francisco Laporta, “Globalización e imperio de la ley. Un texto provisional para el debate con algunas dudas y perplejidades de un viejo westfaliano”, at Law and justice in a global society , Anales de la Cátedra Francisco Suárez, Granada. Laporta 2007: Francisco Laporta, El imperio dela ley. Una visión actual , Ed. Trotta, Madrid. Steger 2003: Manfred B. Steger, Globalization: A Very Short Introduction , Oxford University Press. Velarde 1994: Caridad Velarde, Hayek. Una teoría de la justicia, la moral y el derecho , Civitas, Madrid