Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

M. Czermińska: "Czas w powieściach Parnickiego" - recenzja, Publikacje z Storia della Letteratura

Artykuł opublikowany w: Pamiętnik Literacki: czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej

Typologia: Publikacje

2019/2020

Załadowany 21.08.2020

Eugen89
Eugen89 🇵🇱

4.7

(22)

109 dokumenty

1 / 7

Toggle sidebar

Ta strona nie jest widoczna w podglądzie

Nie przegap ważnych części!

bg1
Jacek Łukasiewicz
"Czas w powieściach Parnickiego",
Małgorzata Czermińska,
Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk
1972, Zakład Naukowy imienia
OssolińskichWydawnictwo Polskiej
Akademii Nauk, Z Dziejów Form
Artystycznych... : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 64/4, 363-368
1973
pf3
pf4
pf5

Podgląd częściowego tekstu

Pobierz M. Czermińska: "Czas w powieściach Parnickiego" - recenzja i więcej Publikacje w PDF z Storia della Letteratura tylko na Docsity!

Jacek Łukasiewicz

"Czas w powieściach Parnickiego",

Małgorzata Czermińska,

Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk

1972, Zakład Naukowy imienia

OssolińskichWydawnictwo Polskiej

Akademii Nauk, Z Dziejów Form

Artystycznych... : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 64/4, 363-

tość estetyczno-literacką przekładów. Z agadnieniem tym autorka nie zajęła się pra w ie w cale. K olejny rozdział dotyczy angielskiego dram atu (s. l'7'З— 202). K rajew ska w ie le uw agi pośw ięca pracom o Szekspirze, odnotow uje op in ie o M arlow e’ie. N a obu elżbietańczykach kończy się zasadniczo zainteresow anie m odernistów daw niejszym dram atem angielskim. Trzeba zresztą przyznać, że dostrzegali tak że osiągnięcia w spółczesnych dram aturgów. Przekonani, że „Pinero i Jon es rozpoczęli now ą erę w dram acie angielskim ” (s. 190), m oderniści w a ln ie przyczynili się do w p row ad ze nia ich utw orów na polską scenę. C zołow e m iejsce jednak zajm ow ał Oscar W ilde (początki jego polskich dziejów autorka rzetelnie referuje w rozdz. 4), a następnie G eorge Bernard Shaw , k tórego recepcji w tym okresie pośw ięcono już k ilk a prac, B ibliografię p rze k ła d ó w polskich z lite ra tu ry a n gielskiej (18871918) K rajew ska prezentuje w układzie rzeczow ym odpow iadającym podstaw ow ym gatunkom lite rackim : poezja, pow ieść i now ela, dramat, eseje (krytyka literatury i sztuki). W obrębie tych d ziałów m ateriał uszeregow any został w porządku alfabetycznym w ed łu g nazw isk autorów. In deks au torów um ożliw ia sp raw n e odszukanie pozycji tw órców reprezentow anych w k siążce kilkom a gatunkam i. K rajew skiej udało się dotrzeć do oryginalnych tytu łów w iększości przekładów. N a podkreślenie zasługuje um ieszczenie przez nią dat pierw szych w ydań angielskich poszczególnych utw orów. U łożona przez K rajew ską bibliografia nie pretenduje oczyw iście do m iana p e ł nego rejestru polskich przekładów z literatury angielskiej dokonanych w epoce m o dernizm u. N ie ulega jednak w ątp liw ości, że daje on a praw idłow e rozeznanie w dzia łalności przekładow ej tego okresu; kw erendy w innych dziennikach i czasopism ach znacznie w zbogaciłyby inw entarz przekładow y, w ą tp liw e jednak, aby zm ieniły pro porcje obrazu polskiej recepcji literatury angielskiej, aczkolw iek n adałyby m u w ię cej barw. D la przykładu w spom nę, iż w ie le ciek aw ego m ateriału zaw iera „Nasz K raj”. N a zakończenie w yp ad n ie w ytknąć kilka błędów. N ie A nglikam i, lecz o czyw iście A m erykanam i są H orace George Lorim er, Roy N orton, L ew is W allace, Jane A ugusta W ilson (Mrs. Evans). W edług niektórych źródeł, np. Burke’a słow nika pisarzy, A m e rykanam i są rów nież Edm und M itchel oraz C ham bers W. Morrow. M ankam entem rozpraw y jest brak w ykazu czasopism , które zam ieszczały prze kłady z literatury angielskiej i prace o niej. N iedostatek ten ogrom nie utrudni do konanie uzupełnień. U żyteczność d zieła ogranicza rów nież brak bibliografii przed m iotow ej, na którą w rażliw y jest każdy badacz. N ie zastąpią jej przypisy, zw łasz cza iż K rajew ska używ a ich w sposób um iarkow any, co zresztą korzystnie w p ływ a na czyteln ość pracy. C zytelności n ie sprzyja natom iast brak typograficznego zróżni cow ania zapisu w części bibliograficznej, za co o czyw iście n ie m ożna w in ić autorki.

F ran ciszek L yra

M a ł g o r z a t a C z e r m i ń s k a , CZAS W POWIEŚCIACH PARNICKIEGO. W rocław —W arszaw a—K raków —Gdańsk 11972. Zakład N arodow y im ien ia O ssoliń skich — W ydaw nictw o P olskiej A kadem ii Nauk, ss. 136. „Z D ziejów Form A rty stycznych w L iteraturze P o lsk iej”. Tom X X X I. K om itet redakcyjny: J a n u s z S ł a w i ń s k i (red. naczelny), E d w a r d B a l c e r z a n , K a z i m i e r z B a r t o s z y ń - s к i. P olsk a A kadem ia N auk. Instytut Badań Literackich.

W e W stęp ie m ow a jest o zw iązkach m iędzy dającą się odczytać z dzieła filo zo ficzną problem atyką czasu a czasem jako elem entem struktury utw oru („jako k a

pow ieści historycznej w ym aga potraktow ania innego niż zestaw ien ie typologiczne, poniew aż stan ow i elem ent św iadom ości tw órczej pisarza” (s. 34). M łody Parnicki w ybrał był pow ieściopisarstw o historyczne, w dodatku „polskie pow ieściopisarstw o historyczne” (był parojęzyczny) św iadom ie. O tym akcie w yboru m ów ił w ielok rotn ie w w yw iadach, pisał w artykułach, ale, co w ażn iejsze i na co Czerm ińska zw raca szczególną uw agę w e w nioskach sw ej rozpraw y, ten akt w yb oru stał się ośrodkiem krystalizacyjnym fabuł ostatnich jego pow ieści. W ybierając tę tradycję w ybrał i to, co w niej konstytutyw ne: czas historyczny. Jeśli posłużyć się często cytow anym przez autorkę szkicem A uerbacha, nie był to czas „brązowej pończochy” (W irginii W oolf), lecz „blizny O dysseusza” (Homera). W praw dzie uw ażał pow ieść historyczną za zapóźnioną („Pow ieść historyczna, bądź to epigońsko pow ielająca daw ne w zory, bądź też traktująca przeszłość ornam entacyjnie [...], znalazła się w im p asie” — re lacjonuje jego przedw ojenne poglądy Czerm ińska, s. 35), ale za ideał uw ażał w ieczn e in w arian ty gatunku. „To, co najlepszego m oże w ów czas pow iedzieć o pisarstw ie T. M anna, K ossak-Szczuckiej, M alew skiej, A. Tołstoja, Szołochow a, M ereżkow skie- go, A łdanow a — to nazw ać ich godnym i spadkobiercam i W altera Scotta, Flauberta, L w a T ołstoja, S ien k iew icza” (s. 36). N aw et „Z u lgą pow itał »renesans tradycyj arty stycznych w ZSRR«, tj. naw rót do poetyki p ow ieści realistycznej w latach trzyd zie stych ” (s. 36—37). M yślę, że w śród przyczyn takiej artystycznie zachow aw czej p o staw y w ym ien ić by trzeba także w p ły w lw ow sk iego środow iska n au k ow o-literac- kiego, niezbyt chętnego aw angardow ym now inkom. W każdym razie w ybór ten był bardzo św iadom y i on ok reślał te ż (m usiał określać) „poetykę im m anentną” p ierw szych utw orów , głów n ie opow iadań, ale także częściow o i A ecju sza. C zerm ińska, do konując w tym rozdziale interesującego i w ła ściw ie pionierskiego przeglądu sądów P arnickiego o p ow ieściop isarstw ie historycznym , na takie zn aczen ie dokonanego przezeń w yboru w ła ściw ie nie zw raca uw agi. A był on przecie jedną ze stron istn ie jącej w sform ułow anej poetyce Parnickiego antynom ii. R ów nocześnie niem al rodzi się w jego p isarstw ie sp rzeciw w ob ec tej tradycji. Zarzuca jej nienow oczesność, fascynuje go psychoanaliza, m odel „strum ienia św ia dom ości”. Coraz oczyw iściej „D ysputa ow a toczy się [...] nie tylko na płaszczyźnie dyskursyw nych w yp ow ied zi publicystycznych, ale staje się z czasem w ew n ętrzn ą spraw ą konstrukcji pow ieściow ej, kategorią »poetyki im m anentnej«” (s. 44—45). Wybór przestaje być całk iem racjonalny i św iadom y. Z aczynają tu rządzić determ i nanty psychologii tw órczości. K iedy później jako tradycja przyw ołany zostanie nie D um as (ten dostarczać będzie tylk o bohaterów i m ateriału do przetw arzania w ą t k ów fabularnych), lecz P laton — znajdziem y się w innej sytu acji genologicznej. D alszym tem atem rozdziału 2 jest u jaw n ian ie się „literackości”, próba odpo w iedzi na pytanie: „kto m ów i w pow ieściach P arnickiego?” (s. 44). Jest to proces p odstaw ow y dla problem atyki czasu, w pow ieściach pisarza i śledzi go C zerm ińska z w ielk ą w n ik liw ością. „C zytelnik paru jego książek spostrzega szybko, że ich narra torzy i bohaterow ie są (odw rotnie niż M olierow ski pan Jourdain) głęboko św ia domi, iż »m ów ią prozą«. C ałkow icie ujaw niona jest zarów no osoba narratora, jak i sytu acja narracyjna, i to w taki sposób, że w ypow iadający i czynność k ształtow a nia w yp ow ied zi stają się dla czytelnika ośrodkam i zainteresow ania rów noupraw nio nym i z sam ym przedm iotem w yp ow ied zi” (s. 45). Coraz w yraźn iejsze następuje przesunięcie narracji na relacjonow anie w form ie pisanej. Zw racanie uw agi na język tego zapisu, na jego osobliw ości fonetyczne, leksykalne, gram atyczne. To jednak dokonyw ało się stopniow o. P ierw otne zam ierzenia cyk liczn e (anonsow ane dalsze ciągi A ecju sza i S reb rn ych orłów ) praw dopodobnie znaczyć m iały co innego niż późniejszy „zespół dzieł” stanow iący lekturę bohaterów kolejnych pow ieści.

P rzecie i D um as, i Sien k iew icz lu b ili cy k le p ow ieściow e, należały on e w ięc do d a w nej tradycji gatunku. Z perspektyw y synchronii narzuconej przez późne utw ory P ar nickiego m oże to przedstaw iać się inaczej, lecz — jak już zaznaczyłem — nie jest ona perspektyw ą jedyną. Z w raca też C zerm ińska u w agę n a zm ianę dystansu czasow ego. Coraz bardziej on się kurczy. „P oczynając od S ło w a i ciała, ob serw u jem y św iat przedstaw iony z m ałego dystansu. H oryzont narracji nie ob ejm u je nic ponad to, co dostępne jest postaciom ” (s. 54). D odać do tego w ypada, że od tom u 6 N o w e j Baśni, gdy w szech m ocny niem al autor zostaje w prow adzony jako postać w obręb akcji pow ieści, h o ryzont narracji zn ów zostaje sw o iście poszerzony. K ażda z postaci m oże być w y p o sażona w taki (arbitralnie jej przydzielany i zm ieniający się w czasie fabularnym ) zakres w ied zy, że n ie w iążą ją uw arunkow ania epoki, w której żyje, środow iska itp. W rozdziale ty m m ow a jest jeszcze o analogiach m iędzy p ow ieściam i P arn ic kiego a p ow ieściam i detektyw istycznym i. C ytując R. C aillois, w ed łu g którego „Za m iast naśladow ać b ieg czasu, pow ieść krym inalna odw raca go, jej » n a r r a c j a i d z i e z a p o r z ą d k i e m o d k r y c i a « (s. 58), C zerm ińska czyni arcyw ażne dla u św iad om ien ia sobie jednego z aspektów „literackości” d zieł P arnickiego sp ostrze żenie: „Taką drogą też m ożna dojść do p ow ieści opow iadającej pracę tw órczą, która doprow adziła do jej p ow stan ia” <s. 58). T rzeba jednak zw rócić uw agę na granice tej analogii. W p ow ieści krym inalnej rekonstrukcja w ydarzeń dokonuje się ze s ta now iska p ełnej w ied zy o ich rezultacie. T en rezultat m usi zostać ujaw niony. To należy do struktury tego gatunku. M usim y dow iedzieć się, kto zabił. P ow ieści P ar nickiego m ają jednak strukturę otw artą. Ś led ztw o na ogół n ie daje jednoznacznych rezultatów. N aw et je ś li m ów im y „krym inał pozn aw czy”, „krym inał id e i” (term iny używ ane przez C zerm ińską), to rekonstrukcja procesu n ie jest dokonyw ana z punktu dojścia do jakiejś id ei ostatecznej, poglądu ostateczn ego w danym przew odzie m y ślow ym , „śled ztw ie in telek tu aln ym ”. Ś led ztw o nie kończy się, jest ono analogonem nieskończoności procesu poznania, figurą procesu dialektycznego, którego nie m ożna zam knąć w sposób ostateczny. P o w ieści k rym inalne m ogą łączyć się w cykle, np. przez tę sam ą osob ę detektyw a. N ie m ożna jednak w ich ram ach przekazyw ać z p ow ieści do p o w ieści n ie rozw iązanych i — podejrzew am y — nierozw iązyw alnych zagadek, będących istotn ym przedm iotem śledztw a. W rozdziale 3, R z e c zy w is to ść p rze d sta w io n a : czas o p o w ied zia n y, dokonuje autor ka chronologicznego przeglądu p ow ieści P arnickiego i zajm uje się ew olu cją czasu jako elem en tu struktury utw oru. R ozw ija przy tym tezę o celo w o ści odczytyw ania pow ieści w cześn iejszych „przez pryzm at późn iejszych ” (s. 59). Już w A ecju szu p o jaw ia się m onolog w yp ow ied zian y zrelacjon ow an y przez narratora. W S rebrn ych orłach i w K oń cu „Z gody N a ro d ó w ” w ystęp u ją liczn e ch w y ty ch arakterystyczne dla m odelu „strum ienia św iad om ości”. C zerm ińska zw raca przy ty m uw agę na p od w ój ność czasu w ew n ętrzn ego, su b iek tyw n ego, i obiektyw nego, charakterystycznego dla p ow ieści historycznej, która „posiada ok reślon e zobow iązania w zakresie konstrukcji czasu środow iska” (s. 68). W części 1 T w a r zy k siężyca w ła ściw y „strum ieniow i św ia dom ości” punkt w id zen ia zostaje od n iesion y „do w yp ow ied zi postaci, a nie b ez pośrednio do przed językow ej św iadom ości i odczuć” (s. 71). W iąże się to o czyw iście ze stop n iow ym u jaw nianiem „literackości”. W części 2 T w a r zy k siężyca czas sta je się czasem dialogu, czasem m yśli, których chronologia jest in n a niż chronologia historii. („Z achow ujący chronologiczne n astęp stw o tok zdarzeń, przypadkow o p o m ieszczonych obok sieb ie, nie posiada sen su i narracja n ie nadaje m u ciągłości. Tylko w ruchu poznającej m yśli, ścierającej się w dialogach, m ożna kreow ać c ią g łość” ; s. 77— 78). T ak w ię c p ow staje drugi czas obok czasu w ydarzeń historycznych.

giem w św iecie sw ego dzieła. D odajm y, że działanie to, w którym zacierają się różni ce m iędzy o b iek ty w n y m św iatem i jego czasem a su b iek tyw n ym czasem jednostki, m a za w sze podw ójną funkcję: introspekcyjną i kom pensacyjną. Z pierw szą w iąże się „m ityczny rodow ód in telek tu a listy ”, a m ityczna kreacja jest narzędziem poznania. Z drugą — zm istyfik ow an y rodow ód człow ieka-artysty. „M ityczny rodow ód artysty” m ożna zresztą potraktow ać m niej dosłow nie, niż czyni to C zerm ińska. Jako p ew ien ch w y t kom pozycyjny, narzędzie dla unaocznienia id ei historiozoficznej dotyczącej jedności dziejów , zm niejszających się stale o d ległości w czasie i przestrzeni, tak charakterystycznych dla naszej dzisiejszej św ia dom ości kulturow ej. P rzecie — „Tradycja rodu m ieszańców : klerków , m yślicieli, artystów , pisarzy, jest dziedzictw em dw udziestow iecznego intelektualisty. D iachro- nia dw óch ty sięcy la t dziejów ludzkich ukazuje się w rzucie synchronicznym , w przekroju tradycji dnia dzisiejszego” (s. 106). R ozdział 5, ostatni, zatytu łow an y H istoria i czas m ity c z n y , przynosi kilka w a ż nych analiz problem atyki św iatopoglądow ej w tw órczości pisarza. Podrozdział J ed n o stk a zn iew o lo n a jest now ą interpretacją duchow ości m ieszańca, sytuuje ją pośrednio, lecz bardzo trafnie, w e w sp ółczesn ej sytu acji politycznej i w śród jej psychologicznych im plikacji. W podrozdziale następnym został przeprow adzony do w ód na utratę w iary „w op tym istyczn y sen s postępu” (s. 127). Jasno i przekonu jąco przedstaw iła tu autorka n iezw yk le p ow ikłany i w ielozn aczny w dziełach P ar nickiego m otyw A tlantydy, rozw ijający się „od m itu program atyw nego do utopii n egatyw n ej” (s, 115). R ozdział ten w n o si bardzo w ie le do w ied zy o ideach pow ieściopisarstw a Parnic kiego, pokazuje, na czym polega rozciągnięcie jego „m itycznego rodow odu na całą h istorię” (s. 104). W prow adzenie natom iast pojęcia czasu m itycznego w łaściw ego rzeczyw istości sakralnej, pojętej w duchu E liadego, m oże być traktow ane tylko jako bardzo n iep ełn a analogia. Czas sak raln y jest z natury obiektyw ny, jest transcen dentny w ob ec p rzeżyw ającego podm iotu. K apłan-ofiarnik (w tym w ypadku A rtysta) jest pom azańcem , ale m oże być zastąpiony przez kogoś innego, kto będzie brał udział w tej sam ej, identycznej rzeczyw istości. D opóki narratoram i-pisarzam i byli b oh aterow ie poszczególnych pow ieści, piszący św ięty tekst, który został im przeka zany („objaw iony”), analogia b yła pełniejsza. Sytuacja zm ien ia się jednak z ch w ilą u jaw n ien ia się N arratora G łów nego: on o b iek tyw n y czas św iata id en tyfik u je z su b iek tyw n ym czasem jednostki, i to n ie „jednostki w o g ó le”, a le jej szczególnego przypadku, którym jest on sam. K siążka M ałgorzaty C zerm ińskiej przynosi odkryw cze analizy i ustalenia, obok których nie będzie m ó g ł przejść obojętnie żaden badacz tw órczości Parnickiego, ża den historyk literatury czy krytyk literacki zajm ujący się w spółczesną pow ieścią historyczną. P rzed staw ia też szczególn y przypadek ew olu cji czasu jako elem entu struktury utw oru i jak o kategorii św iatopoglądow ej, op isan y jasno i precyzyjnie; nie w e w szystk im przylega on w p raw d zie do problem atyki przedstaw ionej w roz dziale 1, być m oże i dlatego rów nież, że pisarstw o P arnickiego z trudem daje się um ieścić m iędzy R obbe-G rilletem a V irginią W oolf, w ym aga w ięc odm iennego opisu.

Jacek L u k a siew icz