Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Niedorozwój a korzyści skali - Notatki - Ekonomia rozwoju, Notatki z Ekonomia

W notatkach przedstawiane zostają zagadnienia z ekonomii rozwoju: niedorozwój a korzyści skali.

Typologia: Notatki

2012/2013

Załadowany 24.03.2013

Henryka
Henryka 🇵🇱

4.5

(155)

405 dokumenty

1 / 28

Toggle sidebar

Ta strona nie jest widoczna w podglądzie

Nie przegap ważnych części!

bg1
1
Niedorozwój a korzyści skali
Ponad 45% ludzkości żyje w krajach o dochodzie na głowę nie
przekraczającym 2 dolarów USA dziennie. Stanowi to 2,8 mld ludzi, przy czym
prawie połowa tych biedaków musi zadowalać się dochodem poniżej $1 dziennie. Na
drugim biegunie sytuuje się około 14% bogatych z dochodem nie mniejszym niż $40
dziennie i średnim dochodzie na poziomie $70. Do tego klubu zamożnych należy
około 840 mln ludzi, głównie z Europy Zachodniej, Ameryki Północnej, Japonii i
Australii. Dodatkowo, większość analiz i badań pokazuje, że rozpiętości dochodowe
stale powiększają się: w roku 1960 stosunek dochodów per capita
najzamożniejszych i najbiedniejszych 20% światowej ludności wynosił 30:1, w roku
1980 wzrósł do 45:1, by w ostatnim roku ubiegłego stulecia osiągnąć relację 70:11.
Polska, ze swym dochodem w wysokości $13 dziennie (wg parytetu siły
nabywczej byłoby to $28), nie znalazła się w gronie bogatych i plasuje się pomiędzy
skrajnymi grupami. Oznacza to, że Polska wykazuje zapewne wiele cech kraju
rozwiniętego, ale posiada także sporo cech niedorozwoju. Mimo tego oczywistego
dualizmu, zainteresowania polskich ekonomistów w sposób wyjątkowo
jednostronny skierowane na studiowanie wyłącznie doświadczeń krajów
wysokorozwiniętych, w tym zwłaszcza gospodarki amerykańskiej. Te
zainteresowania bardziej jednak wyrażają wygórowane ambicje niż przyziemne realia
polskiej ekonomiki. Nie mamy przecież pewności, że proces zbliżania się Polski do
unijnych gospodarek jest zapewniony automatycznie. Jest prawdą, że w obrębie UE
procesy konwergencji postępują, ale proces doganiania krajów wyżej rozwiniętych
nie jest powszechny, co między innymi, znajduje wyraz w narastaniu nierówności
ekonomicznych w skali światowej.
Dla Polski kluczowy dziś problem to pytanie o źródła naszego niedorozwoju
gospodarczego i warunki oraz szanse jego przezwyciężenia. Na te pytania główny
nurt współczesnej ekonomii w ogóle nie odpowiada. Dlaczego? Bo to nie jest
zasadniczy problem dla UE czy USA. Niedorozwój jest kategorią względną i siłą
rzeczy nie dotyczy tych, którzy reprezentują technologicznie rozwinięte centrum. W
obszarze tych krajów wzrost gospodarczy i postęp techniczny dokonuje się niejako
1 M. Todaro, S. Smith: Economic Development, 8th ed., Pearson Addison-Wesley, London 2003
docsity.com
pf3
pf4
pf5
pf8
pf9
pfa
pfd
pfe
pff
pf12
pf13
pf14
pf15
pf16
pf17
pf18
pf19
pf1a
pf1b
pf1c

Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Niedorozwój a korzyści skali - Notatki - Ekonomia rozwoju i więcej Notatki w PDF z Ekonomia tylko na Docsity!

Niedorozwój a korzyści skali

Ponad 45% ludzkości żyje w krajach o dochodzie na głowę nie przekraczającym 2 dolarów USA dziennie. Stanowi to 2,8 mld ludzi, przy czym prawie połowa tych biedaków musi zadowalać się dochodem poniżej $1 dziennie. Na drugim biegunie sytuuje się około 14% bogatych z dochodem nie mniejszym niż $ dziennie i średnim dochodzie na poziomie $70. Do tego klubu zamożnych należy około 840 mln ludzi, głównie z Europy Zachodniej, Ameryki Północnej, Japonii i Australii. Dodatkowo, większość analiz i badań pokazuje, że rozpiętości dochodowe stale powiększają się: w roku 1960 stosunek dochodów per capita najzamożniejszych i najbiedniejszych 20% światowej ludności wynosił 30:1, w roku 1980 wzrósł do 45:1, by w ostatnim roku ubiegłego stulecia osiągnąć relację 70:1^1. Polska, ze swym dochodem w wysokości $13 dziennie (wg parytetu siły nabywczej byłoby to $28), nie znalazła się w gronie bogatych i plasuje się pomiędzy skrajnymi grupami. Oznacza to, że Polska wykazuje zapewne wiele cech kraju rozwiniętego, ale posiada także sporo cech niedorozwoju. Mimo tego oczywistego dualizmu, zainteresowania polskich ekonomistów są w sposób wyjątkowo jednostronny skierowane na studiowanie wyłącznie doświadczeń krajów wysokorozwiniętych, w tym zwłaszcza gospodarki amerykańskiej. Te zainteresowania bardziej jednak wyrażają wygórowane ambicje niż przyziemne realia polskiej ekonomiki. Nie mamy przecież pewności, że proces zbliżania się Polski do unijnych gospodarek jest zapewniony automatycznie. Jest prawdą, że w obrębie UE procesy konwergencji postępują, ale proces doganiania krajów wyżej rozwiniętych nie jest powszechny, co między innymi, znajduje wyraz w narastaniu nierówności ekonomicznych w skali światowej. Dla Polski kluczowy dziś problem to pytanie o źródła naszego niedorozwoju gospodarczego i warunki oraz szanse jego przezwyciężenia. Na te pytania główny nurt współczesnej ekonomii w ogóle nie odpowiada. Dlaczego? Bo to nie jest zasadniczy problem dla UE czy USA. Niedorozwój jest kategorią względną i siłą rzeczy nie dotyczy tych, którzy reprezentują technologicznie rozwinięte centrum. W obszarze tych krajów wzrost gospodarczy i postęp techniczny dokonuje się niejako (^1) M. Todaro, S. Smith: Economic Development , 8th (^) ed., Pearson Addison-Wesley, London 2003

samoczynnie i w dużym stopniu spontanicznie. Badanie mechanizmów wzrostu i rozwoju nie jest zatem priorytetem dla nauk ekonomicznych w tych krajach, ani też dla głównych ośrodków finansujących badania ekonomiczne. W rezultacie, to krótkookresowa równowaga ekonomiczna, a nie długookresowa dynamika gospodarki jest centralnym przedmiotem zainteresowania ekonomistów – teoretyków i głównego nurtu ekonomii. Ekonomię teoretyczną uprawia się niemal wyłącznie w krajach wysokorozwiniętych, a bez większego ryzyka można sądzić, że ponad 90% teoretyków mieszka i tworzy w centrach rozwiniętego kapitalizmu. Ekonomia rozwoju, uprawiana jest tu bardziej z potrzeb poznawczych niż z bieżącej, praktycznej użyteczności (rzecz prosta z punktu widzenia użyteczności społeczeństw bogatych). Wniosek, który można stąd wyprowadzić polega na tym, że inspiracji dla odpowiedzi na polskie problemy szukać należy przede wszystkim poza głównym nurtem ekonomii, w szczególności – choć nie tylko - w znaczących dokonaniach współczesnej ekonomii rozwoju, która w ostatnich latach wypracowała kilka nowych, interesujących idei. Owszem, w ostatnich latach sytuacja zaczyna się powoli zmieniać. Przyczyniają się do tego procesy globalizacyjne. Problemy energetyczne i demograficzne, zmiany klimatyczne na Ziemi, ekonomiczne skutki terroryzmu światowego czy AIDS – wszystko to sprawia, że w coraz większym stopniu postrzegamy świat jako całość. Zwiększa to zainteresowanie przyczynami nierówności ekonomicznych, bo te ostatnie, choć dolegliwe głównie dla obszarów niedorozwoju, przestały być jedynie lokalnymi problemami ale zaczęły być odczuwane w skali globalnej. Pytania o źródła niedorozwoju Kiedy zastanawiamy się nad przyczynami niedorozwoju to zazwyczaj sądzimy, że dają się one sprowadzić do niskiego zasobu kluczowych czynników produkcji. To typowo neoklasyczny punkt widzenia problemu. K. Hoff i J. Stiglitz potwierdzają, że: „(modele neoklasyczne) zakładają, że można wyjaśnić produkcję, wzrost i różnice pomiędzy krajami uprzemysłowionymi a rozwijającymi się przez skoncentrowanie się na „fundamentach” – zasobach, technologii i preferencjach”. Oboje podkreślają jednocześnie, że teoria neoklasyczna ignoruje rolę instytucji, a „teza ta bazuje na trzech przesłankach (a) wyniki produkcyjne są określone przez czynniki fundamentalne (wyznaczone przez zasoby, technologie i preferencje), (b) czynniki

Nowoczesnych technologii nie wdrażamy, gdyż w krajach niedorozwiniętych są one po prostu mniej opłacalne. Od początku procesu polskiej transformacji dominowało (i nadal dominuje) przeświadczenie, że krajowi do przezwyciężenia niedorozwoju potrzeba dwóch rzeczy: dobrych instytucji ekonomicznych i dopływu obcego kapitału. Rozwiązanie pierwszej kwestii prowadzi do rozwiązanie drugiej. Terapia sprowadza się zatem do możliwie daleko idącej imitacji rozwiązań instytucjonalnych krajów rozwiniętych. Wiele jednak wskazuje, że kluczowym czynnikiem przewag krajów technologicznie przodujących są korzyści skali. Te korzyści skali występują zarówno w obszarze technologicznym (w sferze produkcji) jak i w obszarze instytucjonalnym. Duże rynki pozwalają wykorzystać lepsze i bardziej konkurencyjne technologie. Technologie dużej skali produkcji są natomiast niedostępne dla krajów słabiej rozwiniętych, o płytkich rynkach zbytu. Krótka seria produkcyjna jest droga, a przewaga nowoczesnej technologii ujawnia się dopiero przy dużej sprzedaży. Skazuje to kraje biedne na stosowanie, lokalnie tańszych, ale globalnie - gorszych rozwiązań ekonomicznych. Kraje bogate, bazując na dużych własnych, narodowych rynkach towarowych uzyskują więc ewidentną przewagę w handlu międzynarodowym. Oczywiście wysoka wydajność produkcji, właściwa dla nowoczesnych i wielkoseryjnych technologii, zapewnia wysoki poziom dochodu na mieszkańca, wysoki poziom płac i kreuje rynki o dużym potencjale popytowym. Początkowe przewagi są w ten sposób utrwalane i stale odtwarzane. Jednocześnie, rozwijanie dużej skali produkcji bardzo sprzyja stałemu udoskonalaniu produkcji i postępowi technicznemu. Korzyści skali ujawniają się także w obszarze infrastruktury instytucjonalnej. Nowoczesna gospodarka wymaga podziału pracy, specjalizacji i wymiany czyli kooperacji. To, czy ta kooperacja jest efektywna i w jakim stopniu ludzie są motywowani by współdziałać ze sobą, czy dominują zachowania produktywne, czy może raczej pasożytnicze zależy w ogromnym stopniu od społecznych reguł gry. Produkcja, czy gospodarowanie nie jest tym samym procesem czysto technicznym, ale par excellence społecznym. Jednak proces budowy instytucji społecznych i ekonomicznych jest w znaczny stopniu endogeniczny i pozostaje funkcją stopnia rozwoju; bogate kraje mają po prostu lepsze instytucje. Przyczyna jest dość prosta: ochrona na przykład praw własności jest kosztowna. Sprawne funkcjonowanie systemu prawa i egzekucja prawa wymagają dużych nakładów, na które stać jedynie

kraje zamożne. Wiele rynków dla efektywnego działania wymaga zastosowania mechanizmów regulacyjnych i pojawienia się różnorakich podmiotów pośredniczących. Jest to kosztowne i usprawiedliwione jedynie w warunkach dużego natężenia transakcji. W przypadku płytkich rynków koszty regulacji są często prohibicyjnie wysokie. Rynki te działają, ale z reguły w sposób ułomny lub mniej efektywny. Istnieją więc oczywiste granice efektywnego naśladownictwa w obszarze instytucjonalnym. Znaczenie tej kwestii jest o tyle istotne, że jak pokazujemy dalej - ze względu na komplementarność rozwiązań instytucjonalnych – nie wystarcza, że kraje słabiej rozwinięte wdrażają i przyswajają sobie jedynie niektóre instytucje krajów przodujących. Wdrażają bowiem te instytucje i te reguły gry, które zastosować mogą. Ale jeżeli decydujące znaczenie ma najsłabsze ogniwo? Jeżeli nie da się braku niektórych instytucji lub nieefektywnego funkcjonowania jakichś instytucji substytuować lepszym działaniem w innej sferze instytucjonalnej? Niestety wydaje się, że właśnie tak jest co ujawnia drugie źródło upośledzenia krajów niedorozwiniętych: obok technologicznego zacofania także nieuchronne odstawanie w sferze rozwiązań instytucjonalnych. Kwestia niedorozwoju stawia pod znakiem zapytania także ideę jedynej, optymalnej równowagi makroekonomicznej. Koncepcja równowagi w ekonomii nie jest jej własnym pomysłem, a raczej jest to idea zrodzona na gruncie fizyki czy ewentualnie w obrębie innych nauk przyrodniczych. Dla neoklasycznego ekonomisty równowaga jest swoistym atraktorem, punktem przyciągania. Oznacza to, że równowaga jest z definicji stabilna, tj. wszelkie zaburzenia tej równowagi są automatycznie niwelowane przez powrót systemu do punktu równowagi. Jednocześnie, przyjmuje się, że rynkowe mechanizmy alokacyjne zapewniają takie rozmieszczenie zasobów pomiędzy różne podmioty, że poszczególne czynniki produkcji zostają użyte w najbardziej efektywnych zastosowaniach. Dzięki tej właściwości gospodarki, stabilna równowaga jest jednocześnie optymalna w sensie Paretowskim. Gdyby gospodarka była po prostu jedynie sumą podmiotów mikroekonomicznych, to taka stabilna i optymalna równowaga byłaby zapewne możliwa. Wraz jednak z rozszerzaniem się wielkości rynków, rosnącym stopniem współzależności między podmiotami i pogłębiającym się społecznym podziałem pracy ujawniają się defekty koordynacji w zachowaniach podmiotów. Ich źródłem są potencjalnie oportunistyczne postawy ludzi i dążenie podmiotów do unikania ryzyka

krańcowego ma postać jak na rys. 2. Krzywa MC jest malejąca, gdyż w obszarze korzyści skali (gdy AC maleje), krzywe krańcowego kosztu też w zasadzie są malejące (niemal w całym przedziale korzyści skali, z wyjątkiem obszaru blisko minimum AC). Zakładamy, że początkowo MC spadają powoli, później spadek jest szybki, by przy dużych wielkościach produkcji koszty krańcowe ponownie obniżały się powoli. Zauważmy, że w opisywanej sytuacji istnieć mogą aż trzy punkty gdzie MC=MR. Przyjmijmy, że Π(x) = R(x) – C(x), gdzie Π, R, C, X reprezentują odpowiednio zysk, utarg i koszt całkowity oraz produkcję firmy. Warunki na maksimum funkcji Π(x):

dX

d 

dX

dR

dX

dC

= 0  MR = MC (warunek konieczny)

dX

dMR

dX

dMC

dX

dMR

dX

dMC

(warunek dostateczny)

Warunek dostateczny mówi, że maksymalizacja zysku zachodzi w punkcie MR=MC, gdzie MR spada szybciej niż MC. Na rys. 2 są dwa takie punkty A i B. Punkt H jest także ekstremum funkcji Π(x),^ ale^ wyznacza^ produkcję^ minimalizującą^ zysk.^ W zależności od konkretnego przebiegu funkcji utargu i kosztów, każde z lokalnych

powodów uzyskać – nawet tylko przejściowo - większą sprzedaż niż B (np. w punkcie x 0 ), to wówczas wobec niższych kosztów przeciętnych (dA < mB) może ono zaproponować niższą cenę i wyrugować z rynku firmę B. Przejściowa przewaga na rynku droższej firmy ma wszelkie szanse na utrwalenie się. Teoretycznie, nabywcy powinni być zainteresowani przesunięciem się w kierunku wyrobów B. Gdyby to masowo zrobili i produkcja B wzrosłaby np. do punktu x 1 , to koszty i ceny uległyby dla nabywców istotnej obniżce. Ale tu ujawnia się defekt koordynacji. Takie działanie w postaci zwiększenia zakupu dóbr B nie może mieć charakteru indywidualnego, bo wówczas nabywca musi płacić więcej. W języku kosztów AC oznaczałoby to gotowość do pokrycia kosztów mB zamiast dA. Zmiana zachowań nabywców musi objąć przynajmniej pewną minimalną, progową ilość osób, by stała się społecznie opłacalna. Barierą dla takiej zmiany są z reguły zbyt wysokie koszty transakcyjne. Ich wielkość rośnie dodatkowo wskutek niepewności co do kształtu kosztów wytwarzania obu firm. Zdecydowana większość nabywców nie ma przecież żadnej wiedzy o zastosowanych technologiach produkcji i ewentualnych korzyściach ze skali które mogą zaoferować konkurenci. W świecie korzyści skali przewagę ma więc ten, kto ma większy rynek. Im wyższa wielkość produkcji i sprzedaży, tym niższe jednostkowe koszty produkcji. Przy porównywalnej jakości produktu, obca, nawet droższa technologia, wsparta jednak zmasowaną kampanią reklamową i własnym, wielkim rodzimym rynkiem, okaże się tańsza, bo uzyska nieporównanie większą skalę wytwarzania. Argument, że efektywne samo się przebije dotyczy świata małych firm i niekorzyści skali. W tych okolicznościach na przykład promowanie polskich firm nie musi być promowaniem nieefektywności, ale sposobem zapewnienia im trwałej zdolności do konkurowania. Pozostawione same sobie, słabsze kapitałowo, polskie firmy przegrywają, niekoniecznie dlatego, że mają gorsze produkty i technologie. W świecie korzyści skali charakter konkurencji ulega zasadniczej zmianie: teoretycznie rzecz biorąc niezbyt efektywne, ale potężne kapitałowo, firmy mogą całkowicie zdominować dużo efektywniejsze, ale mniejsze i słabsze podmioty. W. Arthur podaje dwa przykłady zablokowania rynku produktami o niższych parametrach technicznych tylko dlatego że w pierwszej fazie rozwoju rynku ich producenci uzyskali niewielką przewagę ilościową. Dotyczy to magnetowidu i jego dwóch standardów: VHS i Betamax oraz maszyny do pisania w standardzie QWERTY. W obu przypadkach, zdaniem Arthura,

theory)^5. W wielu nowoczesnych dziedzinach produkcji kluczem do sukcesu jest niezawodność wszystkich czynników produkcji. Orkiestra symfoniczna składająca się z niemal samych wirtuozów zanotuje dramatyczną artystyczną porażkę, jeśli jeden z muzyków będzie fałszował. Tradycyjna ekonomia przyjmuje szerokie możliwości substytucji między czynnikami, podczas gdy realia ekonomiczne każą raczej myśleć w kategoriach komplementarności, tak jakby decydowało najsłabsze ogniwo. Jakości nie da się, w znaczący sposób, substytuować przez ilość. Wychodząc z tych założeń M. Kremer przyjął odmienną postać funkcji produkcji dla przedsiębiorstwa. Obok kapitału K , firma wykorzystuje także n różnych rodzajów pracy Qi odpowiadających na przykład różnym funkcjom realizowanym przez pracowników. Dlatego w dalszym ciągu przyjmiemy, że każda funkcja jest wykonywana przez jednego pracownika. O ile nakład kapitału interpretowany jest tradycyjnie, to wyrażenia Qi reprezentują jakość (niezawodność) pracy typu i. Perfekcyjne wykonanie zadania i oznacza Qi = 1, zaś w przypadku całkowitego niepowodzenia Qi =0. Można temu nadać interpretację probabilistyczną: jeśli firma zatrudnia n pracowników, to wartość Qi wyraża oczekiwany stopień wywiązania się i - tego pracownika z wykonania zadania. Załóżmy, że produkcja firmy Y( K, Qi )^6 dana jest przez (1): Y( K, Qi ) = A K a nn i Qi (^) (1) gdzie: K - nakład kapitału, 0 < a < 1. Stała A to produkcyjność pojedynczego pracownika w przypadku perfekcyjnego wykonania zadania dla jednostkowego nakładu kapitału. Dla jakich wartości zmiennych Qi , firma maksymalizuje zysk? Funkcja zysku Z( K, Qi ) ma postać: Z( K , Qi ) = A K a nn i i

Q - 

i i^

w( Q) - rK , (2)

gdzie w ( Qi ) i r to ceny pracy i kapitału. Funkcja w ( Qi ) jest rosnąca względem Q , gdyż wyższym kwalifikacjom odpowiada rosnące wynagrodzenie. Z warunku na maksimum funkcji Z otrzymujemy: (^5) M. Kremer: O-Ring Theory of Economic Development , The Quarterly Journal of Economics, vol. 108, no. 3 (Aug. 1993), pp. 551 - 575. Nazwa teorii nawiązuje do przyczyn katastrofy wahadłowca Challenger (^6) Oczywiście, w przypadku probabilistycznej interpretacji zmiennych Q i , Y reprezentuje nie samą produkcję, ale raczej wartość oczekiwaną produkcji. Przy założeniu neutralnego stosunku do ryzyka firmy wyniki, jakie uzyskuje się traktując Y jako produkcję, nie różnią się od przypadku, gdy Y jest wartością oczekiwaną produkcji. Stąd dalej Y będzie interpretowana jako produkcja.

dK

dZ

= a K a- 1 A nn i Qi (^) - r = 0 dQi

dZ

= A K

a n   n j i Q (^) j - dQi

dw

Zauważmy, że:

d( )

Y

i (^) j j dQ Q d  2 = A K a n > 0 (4) co oznacza, że krańcowa produkcyjność i - tego pracownika rośnie, gdy rośnie jakość pozostałych pracowników. W rezultacie dobór pracowników w firmach dokonuje się w taki sposób iż najlepsi kojarzeni są z najlepszymi, gorsi z gorszymi itd. Optymalnym rozwiązaniem dla każdej firmy jest sytuacja gdy zatrudnia się pracowników o identycznych jakościach^7. Można to łatwo pokazać dla prostego przypadku gdy liczy się jedynie czynnik pracy. Niech H i L to pracownicy o wysokiej i niskiej jakości (kwalifikacjach). Do dyspozycji jest czterech pracowników, dwóch H i dwóch L. Funkcja produkcji ma postać Y = Q 1 Q 2. Skojarzenie mieszane pracowników daje produkcję łączną w wysokości 2HL, zaś skojarzenie „czyste” produkcję H 2

  • L 2

. Ponieważ H  L, to

zachodzi: (H-L)^2 = H^2 – 2HL + L^2 > 0, to H^2 + L^2 > 2HL to bardziej opłaca się kojarzyć pary według równych kwalifikacji (jakości). Równocześnie skoro wyższa jakość zapewnia wyższą produktywność, to konkurencja na rynku pracy zapewni dopływ wysokokwalifikowanych pracowników do tych firm, które już takich pracowników zatrudniają. Rozwiązanie równań (3) pozwala wyznaczyć optymalne K : K = (

r

a QnnA

)1/(1-a)^ (5) a po wstawieniu (5) do drugiego równania (3) i scałkowaniu, wyznaczamy w(Q) : w(Q) = (1-a)(a n / r ) a/(1-a) A 1/(1-a) Q n/(1-a) (6) (^7) Formalny, krótki dowód dla tej tezy (dla przypadku nieco prostszej funkcji produkcji) jest dostępny [w:] K. Basu: Analytical Development Economics. The Less Developed Economy Revisited , MIT Press, London 2003. Zaprezentowany poniżej wywód odwołuje się raczej do intuicji.

odniesieniu do krajów słabiej rozwiniętych, z tym, że tu systematycznie pogłębia dystans i utrwala zacofanie. Wiele nowoczesnych, a więc i ryzykownych technologii jest w praktyce niedostępnych dla tych krajów. Niska jakość pracowników nie gwarantowałaby zadowalającej, minimalnej produkcyjności pracy, nawet mimo niższych płac. Z tego punktu widzenia dla świata niedorozwoju niższe technologie są bezpieczniejsze 9 . Korzyści skali a najsłabsze ogniwo Jeden aspekt powyższych wywodów może wywoływać wątpliwości. Postulowana funkcja produkcji odnosi się do przedsiębiorstwa, mechanizm doboru pracowników co do kwalifikacji w postaci sklejania firm z kadr o analogicznych parametrach jakościowych, występuje na poziomie firm i gałęzi. Dlaczego zatem przenosimy to rozumowanie na szczebel gospodarki światowej? Co stoi na przeszkodzie, by te same mechanizmy operowały wewnątrz poszczególnych krajów i różnicowały sytuację jedynie w układzie firm, branż czy regionów? Kwestia ta ma trzy aspekty: liczy się dotychczasowa historia i stan wyjściowy gospodarki, jakość instytucji ekonomicznych oraz ograniczenia podażowe pracy. Zacznijmy od tego ostatniego wątku. Można postawić tezę, że sytuacja kraju rozwiniętego jest generalnie uprzywilejowana w kwestii kształcenia i edukacji ze względu na korzyści skali wynikające z wielkości rynku i zamożności konsumentów. Indywidualnie inwestujemy bowiem w edukację i nasz kapitał ludzki jedynie wtedy, gdy jest to opłacalne. Jeśli hipoteza Kremera jest słuszna, to stopa zwrotu z inwestycji w kapitał ludzki, wyznaczona przez poziom przyszłych płac, jest dodatnio skorelowana z produkcyjnością naszej pracy, a ta zależy od jakości i kwalifikacji współpracowników. Nawet bardzo duże inwestycje w kapitał ludzki nic nie dadzą, gdy nasze kwalifikacje ulokujemy w firmie zatrudniającej personel niskiej jakości. Zgodnie z kształtem funkcji produkcji (1) decydujące znaczenie ma bowiem czynnik komplementarności. Zauważmy, że gdyby funkcja produkcji miała na przykład postać Y = A K a (  n Qi 1 ), to (^9) Z perspektywy teorii Kremera widać jak naiwna (współcześnie) jawi się teoria kosztów komparatywnych Ricarda jako narzędzie opisu pożądanych kierunków specjalizacji. Wybór tradycyjnych dziedzin produkcji jest gwarancją utrwalenia zacofania, a nie racjonalną decyzją. Inna sprawa, że w praktyce może nie być żadnego wyboru. Ale wtedy nie mówimy o wyborze ale o nieuniknionych koniecznościach.

wówczas wysoka jakość pracy jednych pracowników mogłaby, w dużym stopniu, zastępować słabe wyniki innych 10

. Gdy jednak rozstrzyga najsłabsze ogniwo, tj. najmniej wydajny czynnik produkcji, to wówczas wysokie indywidualne nakłady na edukacje są usprawiedliwione jedynie wtedy, gdy jest wysokie prawdopodobieństwo znajdowania innych na rynku pracy o równie wysokim poziomie kapitału ludzkiego. Duże rynki produkcyjne ( thick markets ) zdecydowanie jednak zwiększają prawdopodobieństwo wysokiego zapotrzebowania na jakość pracy, gdyż na rynku funkcjonuje wiele firm o bardzo zróżnicowanej strukturze produkcji, a poziom zatrudnienia jest wysoki. Uruchamia to dodatnie sprzężenie zwrotne działające gdy duże prawdopodobieństwo wzajemnego dopasowania się pracowników o wysokiej jakości zapewnia opłacalność inwestycji w edukację, co kolei poprzez Kremerowską funkcję produkcji stymuluje wzrost produktywności, zwiększa dobrobyt i rozwija rynki zgłaszające kolejne wysokie zapotrzebowanie na wysoką jakość pracy. Zamożni stają się jeszcze bogatsi i utrwalają swą przewagę. Na płytkich rynkach towarowych inwestowanie w edukację jest natomiast ryzykowne, gdyż popyt na pracę jest niski, a szanse dla wyedukowanych na dobór współpracowników o równie wysokich kwalifikacjach – nie najwyższe. W rezultacie sytuacja w krajach rozwiniętych, o dużych rynkach i w krajach zacofanych z ich płytkimi i ubogimi rynkami nie jest symetryczna. Nawet przy założeniu, że systemy edukacyjne działałyby w obu grupach krajów analogicznie i nie istniałyby różnice w jakości i zasobności szkół, a publiczne wydatki na ucznia (studenta) byłyby identyczne^11 , to w stopniu w jakim inwestycje w kapitał ludzki uzależnione są od indywidualnych decyzji i prywatnego rachunku ekonomicznego pojawia się asymetria w strukturze kwalifikacji z charakterystycznym skrzywieniem na niekorzyść wysokich kwalifikacji w krajach ekonomicznie upośledzonych. Różnice w strukturze budowanego kapitału ludzkiego między obszarami bogatymi a biednymi wynikają zatem zarówno z wewnętrznych mechanizmów rządzących inwestowaniem w edukację, ale są oczywiście wzmacniane przez procesy migracyjne. Początkowe niewielkie różnice w poziomie (^10) Produkcyjność krańcowa, w tym przypadku, jest stała Q Yi  = A K a^ i nie zależy od jakości innych pracowników. (^11) Założenie czysto hipotetyczne, bo przecież wiadomo, że bogate kraje mają wyższe bezwzględne nakłady na edukację na 1 mieszkańca.

przewlekać się wskutek procedur biurokratycznych, braku środków materialnych i niedoinwestowania instytucji certyfikującej, praktyk korupcyjnych i lobbystycznych, niekompetencji personelu, wadliwych rozwiązań prawnych i organizacyjnych, wysokich kosztów czy dyskryminacji firmy X; z kolei rynek pieniężny i kapitałowy może również działać niesprawnie, np. ze zbyt wysokimi kosztami pozyskania pieniądza, z nadmiernie wyśrubowanymi standardami ryzyka kredytowego, wysoką asymetrią informacyjną itp. Wystarczy brak jednego z warunków by skazać projekt na fiasco. Bardzo tanie i korzystne warunki finansowania przedsięwzięcia nie zastąpią braku zezwoleń lub przedłużającej się zwłoki w ich pozyskaniu; i odwrotnie - szybkie uzyskanie certyfikatu nie łagodzi skutków braku finansowania. Dlatego hipoteza, którą tu stawiamy (a która jednocześnie jest uogólnieniem rozumowania Kremera) polega na założeniu komplementarności wielu rozwiązań instytucjonalnych. Niskie koszty rozwoju i wysokie stopy zwrotu z zaangażowanych środków uzyskują gospodarki, których infrastruktura instytucjonalna jest bogata, w miarę kompletna i wszechstronna. Poszczególne instytucje ekonomiczne nie funkcjonują przy tym niezależnie i obok siebie, ale tworzą sieć wzajemnie uzupełniających się, komplementarnych reguł gry. Ale właśnie dlatego jakość całej sfery instytucjonalnej zależy zarówno od jakości poszczególnych instytucji ale i od tego na ile są wzajemnie ze sobą „zgrane” 14

. Formalnie, dla opisu tej sytuacji parametr A w funkcji produkcji może być przedstawiony jako A = B   m j Bj 1 , gdzie Bj reprezentuje jakość poszczególnych m instytucji ekonomicznych wpływających na efektywność produkcji 15 . W przypadku komplementarności instytucji łatwiej zrozumieć kolejne źródło przewag krajów wysokorozwiniętych względem peryferii ekonomicznych. Te drugie mogą nawet dość skutecznie imitować wiele rozwiązań instytucjonalnych krajów centrum. Problem polega na tym, że z reguły nie jest to możliwe w pełnym spektrum instytucjonalnym. Kraje bogate mogą mieć bowiem w wielu przypadkach - ze (^14) Obecny moment wejścia Polski do UE jest dogodny do obserwacji tej kwestii. W wyniku presji czasu i nawału prac legislacyjnych przy przyjmowaniu wielu aktów prawnych pojawiło się dużo błędów i przeoczeń. Każde z nich może mieć istotny wpływ na zdolność polskich firm do konkurowania na rynku europejskim. (^15) B j przyjmuje wartości z przedziału [0;1], gdzie zero odpowiada pełnej niesprawności instytucji, zaś jeden stanowi perfekcyjnemu.

względu na korzyści skali - lepsze instytucje. Nie musi to dotyczyć wszystkich obszarów; ale wystarczy, że dotyczy niektórych. Weźmy przykład giełdy papierów wartościowych. W Warszawie może być ona technicznie i prawnie zorganizowana analogicznie jak we Frankfurcie czy Londynie. Ale te dwie ostatnie obsługują bogate i rozwinięte rynki europejskie i światowe, giełda warszawska – w zasadzie lokalny rynek polski. Dla wielu niemieckich inwestorów koszty transakcyjne związane z zaangażowaniem się w operacje na giełdzie warszawskiej i rynku polskim mogą być nieopłacalne. Te koszty mają niejako charakter kosztów utopionych, są w dużym stopniu jednorazowe ( set-up costs ) i ponoszone na spenetrowanie dotychczas nieznanego rynku. Ich poniesienie jest usprawiedliwione jedynie wówczas, gdy korzyści z transakcji na takim rynku będą długotrwałe i dostatecznie wysokie. To zaś jest wątpliwe ze względu na rozmiary rynku. Te same rezultaty (i bez tych kosztów) można zapewne osiągnąć działając na dużej, znanej już sobie od lat, giełdzie z dostępem do akcji spółek z całego świata. Ponadto, duże rynki oferują z reguły lepszą informację. To także rezultat korzyści skali. Wielość podmiotów dokonujących transakcji na dużych rynkach kreuje popyt na liczne analizy rynku, badania ekonomiczne i oceny koniunktury. Tym samym powstaje cały rynek usług analitycznych na którym oferują swą podaż profesjonalne firmy doradcze i instytucje naukowo-badawcze. Ponieważ kupujących usługi jest wielu, koszty produkcji tych usług dla klienta mogą być niskie. W rezultacie, koszty transakcyjne pozyskiwania informacji ulegają obniżeniu, zredukowane jest także ryzyko gospodarcze. Ten segment rynku nie pojawia się natomiast w przypadku małych i płytkich rynków. Są one bowiem zbyt szczupłe, by wygenerować odpowiedni popyt na tanie usługi. Małe rynki nie pozwalają także na uformowanie się wyspecjalizowanych podmiotów – pośredników. Podobnie jak w przypadku informacji podnosi to koszty transakcyjne wytwórców. Defekty koordynacji Kraje peryferyjne gospodarczo są częściej narażone na defekty koordynacji. Rozważmy pewien lokalny przypadek atrakcyjnego turystycznie miasteczka. Zidentyfikujmy to przykładowe miasto na mapie Polski jako Sandomierz. Miasto, choć posiada liczne zabytki i długą oraz ciekawą historię ma mało turystów. W tym samym czasie Kazimierz Dolny jest miejscem pielgrzymek turystycznych choć pod względem zabytków wyraźnie ustępuje Sandomierzowi. Nie siląc się na zbyt daleko idące