Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Opozycja gęby i twarzy w Ferdydurke Witolda Gombrowicza, Ćwiczenia z Anatomia

Źródło: Witold Gombrowicz, Ferdydurke, Kraków 1989, s. 61–66. ... Tymczasem w powieści Witolda Gombrowicza Ferdydurke „gęba” stanowi przeciwieństwo twarzy.

Typologia: Ćwiczenia

2022/2023

Załadowany 24.02.2023

Maciej
Maciej 🇵🇱

4.8

(11)

126 dokumenty

1 / 24

Toggle sidebar

Pobierz cały dokument

poprzez zakup abonamentu Premium

i zdobądź brakujące punkty w ciągu 48 godzin

bg1
Opozycja gęby i twarzy w
Ferdydurke
Witolda
Gombrowicza
Wprowadzenie
Przeczytaj
Audiobook
Sprawdź się
Dla nauczyciela
Bibliografia:
Źródło: Witold Gombrowicz,
Bratanie się z parobkiem
, [w:] Witold Gombrowicz,
Ferdydurke
.
Źródło: Janusz Goćkowski,
Świat wieczystych aktorów (Gombrowiczowska
antroposocjologia Formy)
, „Teksty” 1976, nr 4–5, s. 239–240.
Źródło: Jerzy Jarzębski,
Anatomia Gombrowicza
, „Teksty” 1972, nr 1, s. 116–117.
Źródło: Witold Gombrowicz,
Ferdydurke
, Kraków 1989, s. 61–66.
Źródło: Agnieszka Urbańska,
Ferdydurke, czyli studium nad Formą – o kłopotach w recepcji
Gombrowiczowskiego dzieła i o recepcie na prawidłowe jego odczytanie
, [w:]
POSTSCRIPTUM POLONISTYCZNE
, 2014, s. 378.
pf3
pf4
pf5
pf8
pf9
pfa
pfd
pfe
pff
pf12
pf13
pf14
pf15
pf16
pf17
pf18

Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Opozycja gęby i twarzy w Ferdydurke Witolda Gombrowicza i więcej Ćwiczenia w PDF z Anatomia tylko na Docsity!

Opozycja gęby i twarzy w Ferdydurke Witolda

Gombrowicza

Wprowadzenie Przeczytaj Audiobook Sprawdź się Dla nauczyciela

Bibliografia:

Źródło: Witold Gombrowicz, Bratanie się z parobkiem, [w:] Witold Gombrowicz, Ferdydurke. Źródło: Janusz Goćkowski, Świat wieczystych aktorów (Gombrowiczowska antroposocjologia Formy), „Teksty” 1976, nr 4–5, s. 239–240. Źródło: Jerzy Jarzębski, Anatomia Gombrowicza, „Teksty” 1972, nr 1, s. 116–117. Źródło: Witold Gombrowicz, Ferdydurke, Kraków 1989, s. 61–66. Źródło: Agnieszka Urbańska, Ferdydurke, czyli studium nad Formą – o kłopotach w recepcji Gombrowiczowskiego dzieła i o recepcie na prawidłowe jego odczytanie , [w:] POSTSCRIPTUM POLONISTYCZNE, 2014, s. 378.

Witold Gombrowicz, podobnie jak inni twórcy okresu dwudziestolecia międzywojennego, dostrzegał, że relacjami między człowiekiem a człowiekiem rządzą sztuczne zasady i konwencje. W Ferdydurke ilustrował je symbolami pupy, łydki i gęby. Choć rozważania nad znaczeniem gęby prowadzą Gombrowicza do jednoznacznego wniosku, że nie ma przed nią ucieczki, lektura powieści stawia czytelników przed otwartą kwestią: czy gębę jako przejaw sztuczności należy zwalczać, starając się ograniczyć jej wpływ, czy przeciwnie

  • bronić jej jako wytworu kultury, poza którą człowiek nie może funkcjonować?

Twoje cele

Przeanalizujesz obraz podziałów społecznych w Ferdydurke. Wyjaśnisz symboliczne znaczenie „gęby” i „twarzy” w Ferdydurke. Zastosujesz Gombrowiczowskie pojęcie „gęby” do interpretacji relacji między jednostkami i między grupami społecznymi. Wyjaśnisz funkcję barbaryzmów i zapożyczeń w wypowiedzi bohatera literackiego. Napiszesz plan dekompozycyjny tekstu naukowego.

Źródło: Pixabay, domena publiczna.

Opozycja gęby i twarzy w Ferdydurke Witolda

Gombrowicza

Tymczasem w powieści Witolda Gombrowicza Ferdydurke „gęba” stanowi przeciwieństwo twarzy. Twarz jest niepowtarzalna, to znak rozpoznawczy człowieka; odmalowują się na niej myśli i emocje człowieka. „Gębę” zaś przyprawiają sobie i innym ludzie. To cechy cechy, intencje i wyobrażenia o tym, kim powinniśmy być w relacjach międzyludzkich. „Gębę” z powieści Gombrowicza należy zatem interpretować jako sposób istnienia człowieka wśród innych ludzi, ale też jako symbol walki z Formą. Jednocześnie „gęba” wskazuje jednoznacznie na człowieka, to bowiem do niego najczęściej ów termin się odnosi.

Pojęcie „gęby” jest zatem kluczem do Gombrowiczowskiej antropologii. Jej zasady badacz relacji społecznych Janusz Goćkowski ujmuje następująco:

Janusz Goćkowski

Świat wieczystych aktorów (Gombrowiczowska

antroposocjologia Formy) Twierdzenie pierwsze: ludzie są wieczystymi aktorami z samej swej istoty. Grają bowiem nie tylko rozmaite role społeczne, związane z przynależnością do różnych grup czy kręgów oraz uczestnictwem czy obecnością w różnych sytuacjach. Grają, przede wszystkim, zawsze i wszędzie – rolę człowieka, ich człowieczeństwo jest aktorstwem. Gombrowicz tak ujmuje ten rys ludzi jako gatunku: „Wieczysty aktor, ale aktor naturalny, ponieważ sztuczność jest mu wrodzona, ona stanowi cechę jego człowieczeństwa – być człowiekiem to znaczy udawać człowieka – być człowiekiem to «zachowywać się» jak człowiek, nie będąc nim w samej głębi – być człowiekiem to recytować człowieczeństwo”. Człowieczeństwo jest więc aktorstwem, gdyż wszelkie spotkania międzyludzkie wymagają teatru i tworzą teatr. Życie społeczne tworzy i kształtuje człowieczeństwo każdego z nas. Istotną zaś właściwością tego życia jest endogenność jego teatrotwórczej funkcji. Dochodzimy do źródła wieczystego aktorstwa ludzkiego. Twierdzenie drugie: człowieczeństwo każdego z nas jest, zawsze i wszędzie, stwarzane dzięki spotkaniom ludzi i w trakcie spotkań. [...] Swą wizję człowieczeństwa tworzonego wśród ludzi, przez ludzi i dla ludzi (z uwagi na nich) wypowiada Gombrowicz w słowach: „Człowiek

Źródło: James Ensor, Intrygi, 1890, olej na płótnie, Królewskie Muzeum Sztuk Pięknych w Antwepii, domena publiczna.

poprzez człowieka. Człowiek względem człowieka. Człowiek stwarzany człowiekiem. Człowiek spotęgowany człowiekiem. Czy to moje złudzenie, że widzę w tym utajoną nową rzeczywistość?” Źródło: Janusz Goćkowski, Świat wieczystych aktorów (Gombrowiczowska antroposocjologia Formy), „Teksty” 1976, nr 4–5, s. 239–240.

Witold Gombrowicz

Ferdydurke rozdział III: Przyłapanie i dalsze miętoszenie (fragment)

Nagle w opustoszałej i zamkniętej klasie znaleźliśmy się w siedmiu, tj. oprócz Pylaszczkiewicza i Miętusa – Myzdral, Hopek, Pyzo, niejaki Guzek, drugi arbiter Syfona, no i ja pośrodku, jako superarbiter, oniemiały superarbiter arbitrów. I rozległ się ironiczny, choć groźbą brzemienny głos Pyzy, który cokolwiek pobladły odczytywał z karteczki warunki spotkania:

  • Przeciwnicy staną naprzeciwko siebie i oddadzą serię min kolejnych, przy czym na każdą budującą i piękną minę Pylaszczkiewicza Miętalski odpowie burzącą i szpetną kontr‐miną.

Syfon nie zwracał na to uwagi, zupełnie jakby pantomina Miętusa nie

istniała (miał bowiem nad nim tę wyższość, że dla zasad czynił, nie dla

siebie), lecz wybuchnął płaczem gorącym, żarliwym i szlochał

osiągając w ten sposób szczyt pokajania, objawienia i wzruszenia.

Miętus też zaszlochał i szlochał tak długo i obficie, póki z nosa nie

pojawiła mu się kapka – wówczas strząsnął ją do spluwaczki osiągając

w ten sposób szczyt obrzydliwości. To zuchwałe bluźnierstwo

przeciw najświętszym uczuciom wyprowadziło jednak Syfona

z równowagi – nie wytrzymał, mimo woli dostrzegł i z tej irytacji, na

marginesie szlochów, spiorunował śmiałka wściekłym spojrzeniem!

Nieostrożny! Miętus tylko na to czekał! Gdy poczuł, że udało mu się

ściągnąć na siebie wzrok Syfona z wyżyn, momentalnie wyszczerzył

się i wypiął gębę tak obmierzle, że tamten, ugodzony do żywego,

syknął. Zdawało się, że Miętus górą! Myzdral i Hopek wydali ciche

westchnienie! Za wcześnie! Za wcześnie wydali!

Bo Syfon – orientując się w porę, że niepotrzebnie zagalopował się na

twarz Miętusa i że z irytacji własna zaczyna mu odmawiać

posłuszeństwa – prędko się wycofał, doprowadził do porządku rysy,

z powrotem wystrzelił wzrokiem w górę, a co więcej, wysunął

naprzód jedną nogę, zwichrzył trochę włosy, kosmyk nieznacznie

wypuścił na czoło i trwał tak samowystarczalnie, z zasadami

i ideałami; po czym podniósł rękę i nieoczekiwanie wystawił palec

wskazując wzwyż! Cios był bardzo gwałtowny!

Miętus natychmiast wystawił ten sam palec i napluł na niego,

podłubał nim w nosie, drapał się nim, spotwarzał, jak mógł, jak umiał,

bronił się atakując, atakował broniąc się, ale palec Syfona ciągle,

niezwyciężony, trwał na wysokościach. I nie skutkowało, że Miętus

gryzł swój palec, wiercił nim w zębach, skrobał w piętę i robił

wszystko, co w mocy ludzkiej, żeby go zohydzić – niestety, niestety –

nieubłagany, niezwyciężony palec Pylaszczkiewicza trwał

wymierzony w górę i nie ustępował. Położenie Miętalskiego stawało

się straszne, gdyż wyczerpał już wszystkie swe ohydy, a palec Syfona

ciągle i ciągle wskazywał do góry. Groza ścięła arbitrów

i super‐arbitra! Ostatecznym kurczowym wysiłkiem Miętus skąpał

swój palec w spluwaczce i wstrętny, spotniały, czerwony, potrząsał

nim rozpaczliwie przed Syfonem, lecz Syfon nie tylko nie zwrócił

uwagi, nie tylko nawet nie drgnął palcem, ale jeszcze w dodatku twarz

mu pokraśniała jak po burzy tęcza i odmalował się na niej siedmioma

barwami cudny Orlik‐Sokół oraz czyste, niewinne, nieuświadomione

Chłopię!

  • Zwycięstwo! – krzyknął Pyzo.

Miętus wyglądał okropnie. Cofnął się aż pod ścianę i rzęził. Charczał,

toczył pianę z pyska, złapał się za palec i ciągnął go, ciągnął chcąc

wyrwać, wyrwać z korzeniem, odrzucić, zniszczyć tę wspólność

z Syfonem, odzyskać niezależność! Nie mógł, choć ciągnął z całej

mocy, bez względu na ból! Niemożność znowu dała się we znaki!

A Syfon mógł zawsze, mógł bez przerwy, spokojny jak Niebo, z palcem

wzniesionym do góry, nie gwoli Miętusowi naturalnie i nie gwoli

sobie, lecz zasadom gwoli! O, co za potworność! Oto jeden

wypaczony, wyszczerzony w jedną, drugi w drugą stronę! A pośród

nich ja, superarbiter, na wieki chyba uwięziony, więzień cudzego

grymasu, cudzego oblicza. Twarz moja, jakby zwierciadło ich twarzy,

również pokraczniała, przerażenie, wstręt, zgroza żłobiły na niej

niezatarte piętno. Pajac pomiędzy dwoma pajacami, jakże miałbym

zdobyć się na coś, co by nie było grymasem? Palec mój u nogi

tragicznie wtórował ich palcom, a ja grymasiłem, grymasiłem

i wiedziałem, że zatracam siebie w tym grymasie. Nigdy już chyba nie

ucieknę Pimce. Nie wrócę do siebie. O, co za potworność! I co za

cisza straszna! Bo cisza chwilami była doskonała, żadnego szczęku

oręża, wyłącznie miny i bezgłośne ruchy.

Wtem rozdarł ją przeraźliwy wrzask Miętusa:

  • Trzymaj! Łapaj! Bij! Zabij!

Co to? Czy jeszcze coś nowego? Czy jeszcze coś? Czy nie dosyć?

Miętus spuścił palec, rzucił się na Syfona i strzelił go w gębę –

Źródło: Hermann Stenner, Dama z maskami, 1913, olej na płótnie, Kunsthalle Bielefeld, domena publiczna.

Słownik

antroposocjologia

(gr. anthropos – człowiek + logos – nauka; łac. socius – zbiorowość, społeczeństwo + gr. logos nauka) socjoantropologia, dyscyplina wiedzy humanistycznej powstała ze zbliżenia dyscyplin socjologii oraz antropologii, czyli nauki o społeczeństwie i nauki o człowieku

infantylizujący

(łac. infantilis – dziecinny, dziecięcy) – czynienie infantylnym, czyli zachowującym się jak dziecko; też: świadczący o czyjejś niedojrzałości

endogenność

(gr. éndon – wewnątrz, genḗs – tworzący) – wewnętrzność przynależność do istoty jakiegoś zjawiska

superarbiter! Trzydziestak, trzydziestak, gdzie trzydziestak mój, gdzie mój trzydziestak? Nie ma trzydziestaka! Źródło: Witold Gombrowicz, Ferdydurke, Kraków 1989, s. 61–66.

Audiobook

Polecenie 1

Na czym polega „bratanie się” Miętusa z Walkiem? Dlaczego Miętus postanowił „się bratać” ze służącym?

Polecenie 2

Jak „bratanie się” Miętusa z Walkiem interpretują różne osoby: sam Walek, wuj Konstanty, ciocia, bohater? Z czego wynikają ich interpretacje? Zwróć uwagę na to, jak ci bohaterowie postrzegają świat, jakie mają przekonania, doświadczenia, przesądy i uprzedzenia.

Audiobook można wysłuchać pod adresem: file:///tmp/puppeteerCJrGXC.html

Witold Gombrowicz

Bratanie się z parobkiem

Dla mnie również reakcja wuja była nieoczekiwana. Po obiedzie wziął mnie pod ramię i zawiódł do fiumuaru.

  • Twój przyjaciel – rzekł życiowo i arystokratycznie zarazem – pede... pede... Hm... Zabiera się do Walka! Uważałeś? Ha, ha. No, żeby panie się nie dowiedziały. Książę Seweryn także lubił sobie od czasu do czasu!

Wyciągnął przed się długie nogi. A, z jakąż arystokratyczną maestrią to wyrzekł! Z jakimż wyrobieniem pańskim, na które złożyło się czterystu kelnerów, siedemdziesięciu fryzjerów, trzydziestu dżokejów i tyleż maître d’hôtelów, z jakąż

  • Perwersja jakaś? Co? Kompleks? Bra...ta się? Socjalista może, pepesowiec? Demokrata, co? Brata... się? Mais qu’est‐ce que c’est bra...ta się? Comment bra...ta się? Fraternité, quoi, égalité, liberté? – Zaczął po francusku, lecz nieagresywnie, a przeciwnie, jak ktoś, kto się chroni i dosłownie „ucieka się” do francuszczyzny. Był bezbronny w obliczu chłopaka. Zapalił papierosa i zgasił, założył nogę na nogę, muskał wąsik.
  • Brata się? What is that bra...ta się? Do diabła! Książę Seweryn...

Z łagodnym uporem powtarzałem wciąż „bra...ta się” i już za nic nie wyrzekłbym się zielonkawej, miękkiej naiwności, jaką smarowałem wujaszka.

  • Kociu – rzekła dobrotliwie ciocia, która stanęła na progu z torebką cukierków w ręku
  • nie irytuj się, on zapewne w Chrystusie się brata, brata się w miłości bliźniego.
  • Nie! – odparłem uporczywie. – Nie! Bra...ta się nago, bez niczego!
  • Więc jednak zboczeniec! – wykrzyknął.
  • Wcale nie. Bra...ta się w ogóle bez niczego, bez zboczenia także. Jako chłopak się brata.
  • Chłopak? Chłopak? Ale co to znaczy? Pardon, mais qu’est‐ce que c’est chłopak – udawał Greka. – Jako chłopak z Walkiem? Z Walkiem i w moim domu? Z moim lokajczykiem? – Zirytował się, nacisnął dzwonek. – Ja wam pokażę chłopaka!

Lokajczyk wpadł do pokoju. Wuj podszedł z wyciągniętą ręką i byłby może trzasnął w gębę krótko, bez zamachu, ale stanął i zdezorientował się w pół drogi, zachybotał psychicznie i nie mógł uderzyć, nie mógł nawiązać z gębą Walka w tych okolicznościach. Bić chłopaka dlatego, że chłopak? Bić dlatego, że „brata się”? Wykluczone. I Konstanty, który z łatwością byłby uderzył za rozlaną kawę, opuścił rękę.

  • Won! – krzyknął.
  • Kociu! — zawołała ciocia z dobrocią. – Kociu!
  • To nic nie pomoże – rzekłem. – Przeciwnie, mordobicie tylko powiększy zbra... tanie. On lubi mordobitych.

Wuj zamrugał oczami, jakby strzepywał palcem liszkę z kamizelki, ale nie odezwał się; ironizowany naiwnością od dołu ten wirtuoz ironii salonowo‐restauracyjnej był jak fechmistrz napastowany przez kaczkę. Bywały w świecie obywatel ziemski okazał się dziecięco naiwny wobec naiwności. Co ciekawsze, pomimo wyrobienia życiowego oraz doświadczenia nie przyszło mu na myśl, abym mógł sprzymierzyć się przeciwko niemu

z Miętusem i z Walkiem i cieszyć się jego pańskimi podrygami – odznaczał się tą lojalnością lepszej sfery towarzyskiej, która nie dopuszczała zdrady w swoim kółku. Wszedł stary Franciszek, wygolony, z baczkami, w tużurku i stanął na środku pokoju.

Konstanty, który był się nieco uniósł, przyjął na jego widok zwykłą niedbałą postawę.

  • A co tam, mój Franciszku? – zapytał łaskawie, lecz w głosie jego czuć było służbistość pana wobec starego, wytrawnego sługi, tę samą co wobec wytrawnego, starego węgrzyna. – A z czym Franciszek przychodzi? – Sługa spojrzał na mnie, lecz wuj machnął ręką.
  • Niech Franciszek mówi.
  • Wielmożny pan rozmawiał z Walkiem?
  • A rozmawiałem, rozmawiałem, mój Franciszku.
  • To, chciałem tylko zaznaczyć, dobrze się stało, że wielmożny pan z niem się rozmówił. Wielmożny panie, ja bym go i minuty nie trzymał! Wyrzuciłbym na zbity łeb. Za bardzo się spodufalił z państwem! Wielmożny panie, już ludzie gadają! Trzy dziewki przebiegły przez dziedziniec świecąc gołymi łystami. Za nimi pies kulawy pędził, szczekał. Zygmunt wsunął się do fiumuaru.
  • Gadają? – zapytał wuj Konstanty. – Co gadają?
  • Gadają na państwa!
  • Na nas gadają?

Ale stary sługa, na szczęście, nie chciał powiedzieć nic więcej. – Gadają na państwa – mówił. – Walek się spodufalił z tem młodem panem, co przyjechał, to tera, za przeproszeniem, gadają na państwa bez nijakiego szacunku. Głównie Walek i dziewuchy z kuchni. Przecie sam słyszałem, jak wczoraj gadały z tem panem do późnej nocy, wszystko, a wszystko gadały. Gadają, co wlezie, co tylko mogą, to gadają! Gadają, aż nie wiem! Wielmożny panie, a tobym zbereźnika wygonił na zbity łeb w te sekundę – reprezentacyjny sługa zaczerwienił się jak piwonia, w pąsach stanął, o, ten rumieniec starego lokaja! Cicho i subtelnie odpowiedział mu rumieniec pana. Państwo siedzieli bez głosu – nie wypadało pytać – ale może jeszcze co dołoży – zawiśli mu na ustach – nie dołożył.

  • No, dobrze już, dobrze, mój Franciszku – rzekł wreszcie wuj Konstanty – może Franciszek odejść.

I służący jak przyszedł, tak wyszedł.

Sprawdź się

Tekst do zadań

Pokaż ćwiczenia: (^) 輸 醙 難

Jerzy Jarzębski

Anatomia Gombrowicza Czytelników Ferdydurke uderzała od początku wyraźnie określona rola pewnych części ciała: „pupa” symbolizuje tam niedojrzałość, ,,noga” i „łydka” – młodość, „gęba” – nieautentyczność człowieka. Symbolika jest tu dość przejrzysta: pupa kojarzy się z jednej strony z witkacowskim „opupieniem”, z drugiej – z pewną dla dziecka [...] niezmiernie ważną częścią ciała. Słowo ją określające znika następnie niemal zupełnie ze słownika dorosłych, zastąpione mianem dosadniejszym. Łydka – to z kolei część ciała eksponowana w latach trzydziestych raczej przez młodzież w szortach i krótkich spódniczkach. Niedawno uwolniona z długich do ziemi sukien, silna i jędrna – jest łydka symbolem sportu, nowego wychowania, swobody obyczajowej i seksualnej. Gęba na koniec – to odpowiednik antycznej „persony”, zastygła mina – maska wtłoczona na twarz każdego człowieka – z wolą lub wbrew jego woli. Trójkąt części ciała, w jakim rozgrywa się Ferdydurke, pokrywa się z trójkątem sił ugniatających człowieka i odbierających mu autentyczność: z niedojrzałością, ze współczesną mitologią postępu oraz z anachroniczną mitologią konserwatywną. Każda z trzech części powieści ma swój leitmotiv – jest nim właśnie jedna z tych części ciała.

Rozpatrzmy teraz opozycję: gęba – twarz. Początkowo występuje ona jako znak innej opozycji: sztuczność – autentyczność. Z gębą‐maską przybywa Miętus na wieś, do dworu Hurleckich. Tam staje przed nowym układem: gęba oznacza chamstwo, twarz – pańskość. [...] Miętus – maniak autentyczności – szuka jej u ludu i przez szereg

niezręcznych posunięć doprowadza do fantastycznej rewolucji, do

zniesienia przedziałów społecznych. [...] Miętus przybywa ze swoją

gębą‐maską, ale nie orientuje się, że „gęba” w tym środowisku należy

do innej pary opozycyjnej, znaczy co innego. Akcja polega tu na

nieznacznym, lecz coraz wyraźniejszym przemieszczeniu

semantycznym: „gęba‐maska” poczyna znaczyć coraz więcej

„chamską gębę”, nabiera znaczenia kompromitującego, jest

dysonansem. „Hej, bierze pon po gębie” [...] – delektują się

parobczacy i folwarczne dziewki, a jednocześnie torują w sobie drogę

niesłychanemu, nowemu skojarzeniu, mianowicie, że pan ma gębę.

W tym momencie podkreślana dotychczas niezwykle silnie

ontologiczna odrębność „państwa” i „chamstwa” ulega podważeniu,

a chłopska świadomość łączyć poczyna znaczenie „gęby” i „twarzy”.

[...] Panicz Zygmunt chce spoliczkować Miętusa: „I groźbę policzka

wyrzucił z siebie! Pojąłem, o co mu chodziło. Chciał zdyskwalifikować

tę twarz, która brała od gminu po mordzie, chciał pobiciem usunąć ją

z listy pańskich honorowych twarzy”. To przeciwdziałanie pali

w końcu na panewce i w finale chłopskie „łapy i nogi” splatają się

z pańskim i „dłońmi i stopami”. [...] utożsamienie gęby i twarzy

w Ferdydurke – poprzez łamanie kanonu odrębności prowadzi

w krótkim czasie do rewolucji. Źródło: Jerzy Jarzębski, Anatomia Gombrowicza, „Teksty” 1972, nr 1, s. 116–117.

Ćwiczenie 3

Zaznacz zachowania Miętusa, które świadczą o tym, że jest on „maniakiem autentyczności”.

nadużywanie alkoholu

decyzja o ucieczce na wieś

odczuwanie tremy przed pojedynkiem z Syfonem

poszukiwanie parobka

zbratanie się z Walkiem

wybranie Józia na arbitra pojedynku z Syfonem

Ćwiczenie 4

Połącz w pary opozycji znaczeniowych symbole i pojęcia stosowane przez Witolda Gombrowicza w Ferdydurke.

pan twarz

gęba dłoń

łapa noga

stopa maska

twarz cham

     

Ćwiczenie 5

Wyjaśnij własnymi słowami, co według Jerzego Jarzębskiego łączy gębę z antyczną personą.

Ćwiczenie 6

Na podstawie tekstu Jarzębskiego wyjaśnij, jaką funkcję pełni w kompozycji Ferdydurke liczba

Ćwiczenie 7

Wyjaśnij, na czym polega według Jerzego Jarzębskiego rozbieżność między zamiarami Miętusa a faktycznym rezultatem jego działań opisanych w części III Ferdydurke.

Ćwiczenie 8

Stwórz plan dekompozycyjny drugiego akapitu tekstu Jerzego Jarzębskiego, ilustrujący rozszerzenie znaczenia symbolu gęby w III części Ferdydurke. Plan powinien zawierać od 5 do 7 punktów.