Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Pamiątki Soplicy - Notatki - Historia literatury polskiej, Notatki z Filologia polska

Pamiątki Soplicy to zbiór 25 opowiadań połączonych osobą sędziwego narratora, Seweryna Soplicy, gawędzącego o ludziach, wydarzeniach i obyczajach, z którymi zetknął się w czasie swojego długiego życia.

Typologia: Notatki

2012/2013

Załadowany 01.03.2013

Warsawa
Warsawa 🇵🇱

4.7

(104)

282 dokumenty


Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Pamiątki Soplicy - Notatki - Historia literatury polskiej i więcej Notatki w PDF z Filologia polska tylko na Docsity! Henryk Rzewuski Pamiątki Soplicy Pamiątki Soplicy to zbiór 25 opowiadań połączonych osobą sędziwego narratora, Seweryna Soplicy, gawędzącego o ludziach, wydarzeniach i obyczajach, z którymi zetknął się w czasie swojego długiego życia. Ich cechą wspólną jest brak logicznego ciągu chronologicznego. Pomieszanie chronologii dostrzegali wszyscy interpretatorzy utworu, krytyczne wydania wyposażone są w szczegółowe przypisy, prostujące oczywiste błędy historyczne. Geneza utworu nie jest zupełnie jasna, powstał, według poświadczonej legendy, niemal przypadkiem, i to z nie byle jakiej inspiracji samego A. Mickiewicza; próbowano nawet przypisywać Pamiątkom…niejaki wpływ na genezę soplicowskiego dworu w Panu Tadeuszu. Tytułowy, snujący wielowątkowe opowieści Seweryn Soplica nie jest bohaterem, jest tylko narratorem i komentatorem wydarzeń, jego zaś osobisty w nich udział stanowi zaledwie pretekst do przywołania ich obrazu. Życiowa droga cześnika Soplicy typowa była dla drobnoszlacheckich klientów wielkopańskiego dworu. Osierocony w piątym roku życia przez ojca, zaściankowego szlachcica powiatu nowogródzkiego, niechętnie widziany przez ojczyma, przygarnięty został przez wujaszka, woźnego sądowego w Nowogródku. W jezuickiej szkole opanował biegłą znajomość Alwara – podstawowego podręcznika łaciny, dzięki zaś wujowi elementarną umiejętność pisania pozwów sądowych. Popisowa łacińska mowa przyniosła mu sympatię Bogusława Ogińskiego, wojewody witebskiego. Przyjął on Soplicę na swój dwór i z tą chwilą rozpoczęła się kariera dworzanina, zgodnie z zasadą: „trzymając się wielkiej klamki miałem plecy za sobą”. W myśl tej maksymy występuje Soplica z szablą w ręku w obronie honoru marszałka dworu, za co zarobił „na twarzy pamiątkę” i otrzymany od magnata „pas słucki lity, którego i senator nie powstydziłby się nosić”. W ten sposób powoli buduje się szlachecka fortuna – z pobieranej płacy w wysokości 300 tynfów na rok oraz licznych podarunków, otrzymanych za różnorodne zasługi, nierzadko związane z narażeniem własnej skóry: od konia, sprezentowanego za znalezienie zgubionych okularów, aż do wypuszczonej w dzierżawę na szczególnie korzystnych warunkach wioski Doktorowicze, w zamian za odsiedzenie „czterech niedziel wieży” jako kary za awanturę w obronie czci księcia Radziwiłła. Po upadku konfederacji barskiej i śmierci pierwszego protektora Soplica rozpoczyna działalność w palestrze. Jako zdolnego i elastycznego dependenta zaangażował go kolei książę Radziwiłł do obrony własnych interesów. Gdzieś po drodze Soplica ożenił się z panną Magdaleną Bohuszewiczówną, ubogą krewną pani Rejtanowej, podkomorzyny nowogródzkiej. Wydarzenie to miało miejsce, gdy Soplicy „piąty krzyżyk wschodził”, głównym zaś powodem była potrzeba pozyskania dobrej gospodyni dla posiadanych dóbr. Szczególna nobilitacja bohatera nastąpiła w czasie wizyty w Nieświeżu przybyłego na sejm grodzieński króla Stanisława Augusta, z którego to rąk otrzymał Seweryn Soplica godność cześnika parnawskiego. Soplica kocha swój kraj, jest gorącym patriotą, obcy jest mu jednak luksus myślenia – w skomplikowanej rzeczywistości drugiej połowy XVIII wieku znacznie łatwiej sięgnąć po szablę niż szukać uzasadnienia dla opowiedzenia się po jednej lub po drugiej stronie. Ideowym wzorcem są dla Soplicy: wojewoda Ogiński, książę Radziwiłł, głównym zaś wrogiem „Familia” Czartoryskich, osadzony przez nią na tronie „Ciołek” i sprowadzone w tym celu wojska rosyjskie. Sądzić jednak wolno, że gdyby losy rzuciły Soplicę na dwór Czartoryskich, z równym przekonaniem stanąłby po ich stronie. docsity.com W imię swoich poglądów Soplica uczestniczy w konfederacji barskiej (Soplica poświęca 9 opowiadań, w pozostałych znajdujemy różne o niej wzmianki, jak sposób datowania czasu akcji – przed i po konfederacji), wcześniej w czasie bezkrólewia 1763/64 jako dworzanin Ogińskiego angażuje się w zabiegi litewskich magnatów przeciw osadzeniu na tronie Stanisława Augusta i dzielnie staje w bitwie pod Słonimiem. Ksiądz Marek Jandołowicz, przełożony barskiego klasztoru karmelitów, cieszył się sławą natchnionego kaznodziei i cudotwórcy. Seweryn Soplica jest bezkrytycznym wielbicielem „proroka”, jako realistyczny obserwator dostrzega jednak nie tyle mistyka, jakim go chcieli widzieć romantycy, ale rubasznego księżula, umiejącego nie tylko porywać natchnieniem, ale i zdrowo rugnąć z ambony. Najgłośniejszym zaś z cudów księdza to przywołanie na wzór proroka Samuela piorunów potwierdzających prawdziwość Markowych przepowiedni. Soplica odrzuca próby racjonalnego tłumaczenia, sam cud przedstawia w aurze wielkopańskiej uczty i staropolskiego pijaństwa. Gdy w czasie przyjęcia starszyzny konfederackiej przez kasztelana Stanisława Ankwicza spełniano liczne zdrowia z towarzyszeniem salw wiwatówek, ks. Marek wznosi toast za zdrowie Przenajświętszej Trójcy, po którym z małej chmurki „raz po raz siedem razy piorun uderzył”, przerażónych zaś cudem świadków uspokaja jego sprawca: „Nie bójcie się, dzieci! Pan Bóg błogosławi zabawom naszym”. Nie całkiem da się stwierdzić czy cud ten ma stanowić istotnie proroctwo powodzenia konfederacji, czy też raczej aprobatę dla gęsto wznoszonych toastów. W kręgu barskiej legendy pozostawał także Józef Sawa-Caliński, jeden z najdzielniejszych dowódców partyzanckich działań w latach 1769-1771. Poświęcone mu opowiadanie rozbija się na dwie części – opis szybkiej kariery prostego Kozaka, jego bohaterskiej śmierci poprzedzony jest obszerną ekspozycją, stanowiącą wykład społecznych poglądów pana Seweryna Soplicy. Drugim ludowym herosem Pamiątek jest Pawlik, postać zapewne fikcyjna. Był to rozbójnik, który wraz z trzydziestką swoich ludzi postanawia przyłączyć się do konfederacji, co ma mu zapewnić dostęp do stanu szlacheckiego. Tego zaszczytu nie pozwoliła mu dostąpić śmierć w czasie przeprawy przez Zbrucz. Ta, powstała wyraźnie pod wpływem romantycznej literatury, postać szlachetnego rozbójnika, nie tylko w niczym nie podważa, ale i potwierdza zasadę doskonałości stanu szlacheckiego. Konfederacja barska jest w Pamiątkach Soplicy centralnym wydarzeniem historycznym, udział w niej – główną legitymacją patriotyzmu bohatera. Relacja o niej nie ma jednak nic wspólnego z historycznym przebiegiem ruchu. Akces Soplicy do konfederacji nie jest wynikiem świadomego wyboru, orientacji w skomplikowanej sytuacji politycznej, lecz służby u Ogińskiego. Polityczne przekonania Soplica wyraża charakteryzując zarazem genezę konfederacji barskiej: „Za królów Sasów był bezrząd, ale była swoboda, było złe i dobre, a co więcej, za nimi był naród; a za Piastem były obce forsy [naciski]. Przyzwoiciej było szlachcicowi i panu ze swoimi błądzić jak mieć słuszność przy pomocy zagranicznego żołnierza. Otóż więc, kiedy Moskwa najechała Warszawę, aby pana podstolego litewskiego na tron wynieść, prawie wszyscy panowie, temu nieradzi, ukartowali, aby po całym narodzie konfederację podnieść i przyjść do tego, aby nikt obcy już u nas nie gospodarował.” (Pan Ogiński) Wszystko jest więc jasne – przyczyną złego jest narzucony przez Moskwę król, wystarczy wprowadzić na tron kolejnego Sasa, by wszystko wróciło do dawnego ładu i docsity.com sprawę, osadzając Wołodkowicza i w trybie tzw. „gorącego prawa” stosowanego za pogwałcenie spokoju w trybunale wykonując natychmiast wyrok śmierci. Sprawa ta była głośna na Litwie jeszcze w XIX wieku, śpiewano o niej pieśni w szlacheckich zaściankach, aluzje do niej znalazły się na kartach Pana Tadeusza. Rzewuski, poświęcając Wołodkowiczowi, nazwanemu Ignacym, jedno z opowiadań Soplicy, przeniósł jego akcję na okres elekcji, uszlachetniając pijacką awanturę Wołodkowicza rzekomym oporem przeciw działalności Joachima Chreptowicza, sędziego kapturowego – zwolennika „Familii” Czartoryskich. Nieudana ucieczka Wołodkowicza przez okno trybunału w czasie odczytania wyroku przekształciła się w ustach Soplicy w heroiczną opowieść o samotnej walce bohatera z całym regimentem pułku Massalskich, podstępnym zasypaniu go puchem z pierzyn w lochu, w którym się dzielnie bronił i wreszcie zaniesieniu związanego do trybunału dla odczytania dekretu. Trzeba się tu godzić z Soplicą, że pospieszna egzekucja na Wołodkowiczu, choć prawnie uzasadniona, bardziej wynikała z politycznych rozgrywek niż autentycznej troski o spokój sądowy, wielokrotnie różnymi burdami zakłócany. Trudniej przyznać rację jego zachwytowi dla błyskawicznej reakcji księcia, który na wieść o rozstrzelaniu Wołodkowicza wyruszył na Mińsk na czele 6 tysięcy ludzi własnej milicji, rozbijając w puch pułk Massalskich broniący rogatek miasta i przysięgając zemstę nad inspiratorem sprawy, biskupem Massalskim. Niespodziewany epilog tej historii, inscenizacja rzekomej egzekucji nad zgłaszającym się po kilkunastu latach do służby u Radziwiłła dawnym oficerem pułku Massalskich, należy już do tej części legendy radziwiłłowskiej, która – eksponując wierność pamięci utraconego przyjaciela i niewygasłą żądzę zemsty – przechodzi do porządku nad tym wątpliwym moralnie i mało chrześcijańskim postępkiem. Sprawa ta, znana zapewne z opowiadań Rzewuskiego, rozpaliła wyobraźnię młodego Zygmunta Krasińskiego, który w Genewie rozwinął ją w opowiadanie Panie Kochanku, podając nazwisko nieszczęsnego oficera, którym miał być Jędrzej Niezabitowski. Dzień powszedni Seweryna Soplicy upływał między magnackim dworem a szlacheckim dworkiem. Wydobyty z drobnoszlacheckich nizin przez Ogińskiego, trafia po jego śmierci do słynnej bandy albeńskiej, stając się dworzaninem księcia Radziwiłła Panie Kochanku. Szczególna ta postać protektora Soplicy była niewyczerpanym źródłem anegdot, barwnych opowieści i surowych ocen tak współczesnych, jak i potomnych. Najbardziej niefortunny polityk,, wierzący w swoją misję dziejową, przez francuskich przyjaciół konfederacji uznany wręcz za barbarzyńcę, „litewskiego niedźwiedzia”, największy łgarz i krętacz oraz pierwszy pijak Rzeczypospolitej, był przedmiotem adoracji zafascynowanej nim szlachty, uosobieniem staropolskiej krzepy i wielkopańskiej fantazji. Obraz księcia Radziwiłła pojawia się w Pamiątkach Soplicy w kilku wersjach. Bywa to wizerunek zadufanego w sobie polityka, przy czym Soplica nie orientuje się zupełnie w chwiejności i zmienności wojewody wileńskiego, opowiadającego się po coraz to innej stronie. Najczęściej widzimy go bijącego rekordy w ilościach wypijanych trunków, rozdającego w zależności od humoru łaski i zaszczyty lub niczym nieusprawiedliwione surowe kary. Książę jadący po pijanemu na beczce pełnej wina i częstujący nim ciągnącą wóz szlachtę, rozdający jej części własnej garderoby z towarzyszeniem inwektyw w rodzaju „Darujęć, durniu!”, „Na, świnio!”, „Trzymaj, ośle!” – to obrazek szczególnie fascynujący Soplicę i mający stanowić dowód słynnej równości szlacheckiej. Ta pozorna życzliwość dla poddanych, lojalność wobec przyjaciół, jak w sprawie Wołodkowicza, trwa tak długo, jak długo nie napotyka na najmniejszy opór. Przekonał się o tym pan Tryzna, gdy odważył się odmówić księciu zorganizowania nagonki podczas polowania z powodu pilnych prac żniwnych. Został natychmiast i bezprawnie wyrzucony z majątku, nie na wiele też zdało się szukanie sprawiedliwości w sądzie. Soplica, występując w obronie księcia, stosuje różne wybiegi prawne, zdając sobie sprawę z ich brudnego docsity.com charakteru. Rozgrzesza się jednak twierdzeniem: „Czyj się chleb je, tego bronić trzeba” i rację tę przyznają mu wszyscy, łącznie z samym pokrzywdzonym. Nie pomogło panu Tryznie uzyskanie korzystnego dla siebie wyroku sądowego – książę jak zajął Kołdyczów, tak go trzymał” – pomogło dopiero wstawiennictwo księdza Idziego i lęk księcia przed upiorami. Skończyło się sowitym wynagrodzeniem krzywdy i solidnym pijaństwem – do wygrania słusznej sprawy nie pomagały bowiem wyroki sądowe, lecz umiejętne postępowanie z kapryśnym magnatem i wykorzystanie jego słabostek. Dla Soplicy nie jest to jednak widoczne – w zachwyt wprawia go zarówno sprawiedliwość sądowa, jednakowo, choć z różnym skutkiem oceniająca magnata i szlachcica, jak i hojność i wyrozumiałość księcia, łaskawie puszczającego w niepamięć fakt uzyskania nań wyroku sądowego. Wykształcenie pana Soplicy kończy się na Alwarze i szerokim doświadczeniu życiowym. Do zagranicznych nauk ma krytyczny stosunek, wynikający z niedostępności obcej literatury, wobec nieznajomości języków. Nie ma też zaufania do nowinek oświatowych: „Oj, lepszy był na Alwar niż Towarzystwo Ksiąg Elementarnych” – powiada pan Soplica, popierając swój wywód o obronie tradycyjnego szkolnictwa. W życiu szlachcica nie ma miejsca na książki, zajmuje je intensywne życie towarzyskie i dworskie. Odwiedzając Śląsk pan Soplica zdumiał się brakiem sąsiedzkich kontaktów goszczącego go ziemianina, u którego, „prócz domowników żywego ducha nie widziałem”, gospodarz jednak nie nudził się, bo „miał wielką bibliotekę i różnego gatunku zbiory”. Podobnie nie zyskał aprobaty pana Soplicy teatr lubelski, głównie z przyczyny hałaśliwych widzów, których głośne wiwaty nie pozwalały na zrozumienie treści sztuki. Nie znajdziemy na kartach Pamiątek egzaltowanych opisów przyrody, las to „zwyczajnie bór i las, las i bór, do tego na naszej Litwie człowiek z maleńkiego przywykł”. Niewiele uwagi poświęca Soplica także budowlom i miastom, które mu przyszło odwiedzać – mocniej zajmuje go zawartość bogato zastawionych stołów niż architektura zamków, w których te stoły stawiano. Seweryn Soplica interesuje się ludźmi i tylko ludźmi, wśród których się obraca i którym służy – ci, którzy jemu służą, również na uwagę nie zasługują. Ten antropocentryzm ujawnia się już na pierwszy rzut oka w spisie treści – na 25 opowiadań, aż 18 zatytułowanych jest nazwiskiem osoby, której w większym lub mniejszym stopniu dotyczą. Nie znamy fizycznych cech Soplicy, ani jego szczególnych zamiłowań, ulubionych potraw (poza tym że lubił dobrze zjeść i wypić), jego sposobu mówienia. Wiadomo tylko, że nosił się po polsku, nie znamy jednak jego ulubionych kolorów, rodzajów tkanin. Jako szlachcic jeździł konno, władał bronią, był dobrym mężem i ojcem, z wyników sądząc niezłym gospodarzem, lojalnym sługą magnackim, pobożnym katolikiem. Nie widać w jego zachowaniu żadnej hierarchii wartości. Soplica to postać ogniskująca w sobie wszystkie typowe cechy mas szlacheckich, stanowiących w gruncie rzeczy zbiorowego bohatera Pamiątek. Tak uformowany Soplica miał wszelkie dane ku temu, by podzielić los wydumanych bohaterów oświeceniowych, nie przemawiając niczym do czytelnika. Stało się inaczej – wymodelowany w ten sposób Soplica stał się dyskretnym i nie narzucającym się przewodnikiem po barwnym świecie ostatnich lat Rzeczypospolitej – na dodatek przewodnikiem budzącym czasem uśmiech politowania, krytyczną refleksję, ale zawsze sympatycznym i akceptowanym. Na niezwykły sukces artystyczny utworu złożyło się nowatorstwo gatunkowe, zapoczątkowanie gawędy szlacheckiej i to w takim stopniu doskonałości, jakiego nie udało się osiągnąć nikomu z licznych później kontynuatorów. Mistrzowska kreacja psychiki bohatera-narratora, przełamująca dotychczasowe stereotypy literatury dydaktycznej, subtelne zabiegi kompozycyjne, atrakcyjność anegdotycznej fabuły i realistyczny obraz epoki składają się na pełnię artystycznego sukcesu utworu. docsity.com

1 / 6

Toggle sidebar

Dokumenty powiązane