Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Prawo-Webera-Fechnera-bajka-romantyczna-1.pdf, Publikacje z Historia

Prawa. Webera-Fechnera. Często przechadzał się ulicami Nauki, szukając czegoś, czego bardzo brakowało mu w życiu. Pięknego wieczora przechadzając się jak ...

Typologia: Publikacje

2022/2023

Załadowany 24.02.2023

Norbert_88
Norbert_88 🇵🇱

4.5

(30)

322 dokumenty


Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Prawo-Webera-Fechnera-bajka-romantyczna-1.pdf i więcej Publikacje w PDF z Historia tylko na Docsity! KRÓTKA OPOWIEŚĆ O SPOSTRZEGANIU I PRAWIE NIM RZĄDZĄCYM a prawie może czasem zrobić wielką różnicę W pewnej wiosce zwanej Nauką mieszkał wspaniały Lord pochodzący z zacnego rodu Prawa Webera-Fechnera. Często przechadzał się ulicami Nauki, szukając czegoś, czego bardzo brakowało mu w życiu. Pięknego wieczora przechadzając się jak zwykle, czuł pustkę i obojętność. I wtedy spostrzegł ją! Od razu poczuł reakcję swojego organizmu: widział ją, czuł piękny zapach jej perfum i słyszał jej głos. Zakochał się bez pamięci. Jako Lord, kulturalnie podszedł do pięknej damy i przedstawił się, na co ona powiedziała: „Witam, Lordzie, nazywam się Lady Zmysł". I tak zaczęła się miłosna historia tych dwojga. Lord był niezmiernie zakochany w Lady Zmysł. Zwracał uwagę nawet na najmniejsze jej mrugnięcie pięknymi oczami, jej najcichszy szept był dla niego jak głośny poranny śpiew słownika, dotyk jej ciepłej skóry był jak tysiąc  rozżarzonych węgli. Lady Zmysł z całą pewnością była wspaniała, piękna i tajemnicza, ale inni mieszkańcy miasta Nauki nie zwracali na nią takiej uwagi jak Lord. Dla niego liczył się każdy jej gest, najpłytszy oddech, najcichszy nieznaczący dźwięk z jej ust a nawet niewyczuwalny dla innych zapach. B Y Ł R O K 1 8 4 9 . „JA LORD PRAWO, Z RODU WEBERA-FECHNERA, POWSTAŁY W WYNIKU WIELU OBSERWACJI PRAKTYCZNYCH I ZNAJDUJĄCY WIELE ZASTOSOWAŃ TECHNICZNYCH BIORĘ SOBIE CIEBIE LADY ZMYSŁ ZA ŻONĘ I ŚLUBUJĘ CI, ŻE DO KOŃCA BĘDĘ STWIERDZAŁ, IŻ WRAŻENIA WYWOŁANE U CZŁOWIEKA SĄ WPROST PROPORCJONALNE DO LOGARYTMU NATĘŻENIA. BĘDĘ RÓWNIEŻ DBAŁ O TO, ABY NASZ ZWIĄZEK PRZYNIÓSŁ KORZYŚCI DLA ŚWIATA. NIGDY NIE POZOSTAWIĘ CIĘ SAMOTNEJ!” „JA LADY ZMYSŁ, ZDOLNA DO ODBIERANIA I REAGOWANIA NA BODŹCE ZEWNĘTRZNE ŚLUBUJĘ, BIORĘ SOBIE CIEBIE LORDZIE PRAWO ZA MĘŻA I ŚLUBUJĘ CI, ŻE BĘDĘ ZDOLNA DO CZERPANIA PRZYJEMNOŚCI I UTRZYMANIA DOZNAŃ NA STAŁYM POZIOMIE POTRZEBUJĄC JEDYNIE PRZYROSTU BODŹCA W SPOSÓB LOGARYTMICZNY, A NIE ARYTMETYCZNY. BĘDĘ RÓWNIEŻ ZAWSZE ZWRACAŁA UWAGĘ NA KAŻDĄ NAJMNIEJSZĄ ZMIANĘ BODŹCA I POMOGĘ DOSTOSOWAĆ GO NAJKORZYSTNIEJ. PRZYSIĘGAM PRZED BOGIEM, ŻE NASZ ZWIĄZEK PRZYCZYNI SIĘ DO ROZWOJU W WIELU DZIEDZINACH." Oczywiście, jak można by się spodziewać, tak piękna obietnica spotkała się z ogromną radością Lady Zmysł. Zgodziła się i nadszedł dzień ślubu. Para złożyła sobie przysięgę, która brzmiała następująco: Po pięknej ślubnej ceremonii przyszedł czas na wesele. Nadworny starał się zadbać o każdy najmniejszy detal, o który poprosił Lord. Jednak nie wszystko potoczyło się dokładnie tak, jak miało wyglądać. Na początku, gdy goście zasiedli do stołu i spróbowali zupy, okazało się, że dla niektórych gości była ona zbyt słona. Na pytanie nadwornego do kucharza „Dlaczego zupa jest za słona?!” ten odpowiedział: „Mi smakuje, dodałem tylko pół łyżeczki soli na cały wielki garnek zupy”. Po pierwszym posiłku nadszedł czas na indyka w ziołach, jednak niektórzy goście narzekali na zbyt duże porcje, inni zaś mieli je za małe. Nadworny znów zadał pytanie kucharzowi „Dlaczego porcje są nierówne?” kucharz odpowiedział: „Porcje są dla każdego dokładnie takie same, widocznie jedni lubią więcej zjeść, a inni mniej!”. Jak się później okazało, kucharz popełnił błąd w proporcji ziół i przypadkiem dosypał szczyptę lubczyku więcej, niż było w przepisie. Żaden z gości nie poczuł, jego nadmiaru, była to w końcu tak niewielka ilość... Jednak skutki okazały się opłakane. Goście zakochiwali się w sobie na potęgę! W końcu lubczyk tak właśnie działa. Kucharz nie mógł uwierzyć i wciąż powtarzał: „Ale jak to się mogło stać?! Przecież to była zaledwie szczypta w całej mieszance!”. Po posiłku (i kilku niespodziewanych wyznaniach miłości) nadszedł czas na tańce. Muzyka była piękna, w końcu nadworny postarał się o najlepszą orkiestrę w kraju, która była wyposażona w najwspanialsze instrumenty. Był pewien, że na gościach zrobi to piorunujące wrażenie. I tak było, ale nie we wszystkich przypadkach. Goście na weselu to nie tylko arystokraci mający do czynienia z taką muzyką na co dzień. Byli tam też inni mieszkańcy Nauki: rolnicy, czeladnicy... Nie mieli oni czasu, aby delektować się takimi dźwiękami. W czasie kiedy arystokracja zachwycała się pięknym sprzętem muzycznym oraz wybitnymi artystami, reszta gości weselnych z niecierpliwością czekała na rozpoczęcie tańców. Nie robiło dla nich różnicy czy instrument jest ze złota wysokiej, czy niskiej próby. Ważne, żeby grało! W końcu zaczęła się zabawa na dobre. I trwała aż do białego rana... Lord szedł dalej i wstąpił do swojego sklepiku. Pracowało tam 5 osób. Oczywiście Lord znał je wszystkie. Podszedł do głównej przełożonej Maryni. – Dzień dobry Pani Maryniu jak interesy? – O! Kogo moje oczy widzą?! Dzień dobry Lordzie. Wszystko świetnie, mamy tylko mały problem z czekoladami. – Jaki problem? Mamy najlepsze! – Tak, ale klienci wybierają tylko ten jeden rodzaj ten, który znają. Nie kupują nowej, którą Lord sprowadził. – Kochana, jest na to sposób. Zajmę się tym. – Ale jak? L o r d s z e d ł d a l e j i w s t ą p i ł d o s w o j e g o s k l e p i k u . P r a c o w a ł o t a m 5 o s ó b . O c z y w i ś c i e L o r d z n a ł j e w s z y s t k i e . P o d s z e d ł d o g ł ó w n e j p r z e ł o ż o n e j M a r y n i . ń d o b r y P a n i M a r y n i u j a k i n t e r e s y ? – O ! K o g o m o j e o c z y w i d z a ? ! D z i e ń d o b r y L o r d z i e . W s z y s t k o ś w i e t n i e , m a m y t y l k o m a ł y p r o b l e m z c z e k o l a d a m i . – J a k i p r o b l e m ? M a m y n a j l e p s z e ! – T a k , a l e k l i e n c i w y b i e r a j ą t y l k o t e n j e d e n r o d z a j t e n , k t ó r y z n a j ą . N i e k u p u j ą t e j n o w e j , k t ó r a L o r d s p r o w a d z i ł . – K o c h a n a , j e s t n a t o s p o s ó b . Z a j m ę s i ę t y m . – A l e j a k ? – T o b a r d z o p r o s t e . C z e k o l a d a , k t ó r ą s p r o w a d z i ł e m , w y d a j e s i ę m n i e j s z a o d t e j , k t ó r ą s p r z e d a j e m y o d z a w s z e . M o ż e j e s t l e p s z a , a l e w y d a j e s i ę m n i e j s z a , a j e j c e n a j e s t w y s o k a . D l a t e g o p r z y p r o d u k c j i m u s i m y z a d b a ć o t o , ż e b y c z e k o l a d a b y ł a n i e c k o c i e ń s z a , a l e z a j m o w a ł a w i ę k s z ą p o w i e r z c h n i ę . W t e d y w p o r ó w n a n i u z c z e k o l a d ą , k t ó r a o d d a w n a s t o i u n a s n a p ó l k a c h b ę d z i e w y d a w a ć s i ę a t r a k c y j n i e j s z a , l u d z i e j ą k u p i ą i p r z e k o n a j ą s i ę , j a k a j e s t s m a c z n a . – N i e z a u w a ż ą t e g o , ż e c z e k o l a d a b ę d z i e w a ż y ć t y l e s a m o , a c e n a j e s t w y ż s z a ? – N i e e e . . . t o m a ł a r ó ż n i c a , a l e j e d n o c z e ś n i e s p o r a ! N o n i c . L e c ę , b o m u s z ę o d e b r a ć ż o n ę d o f r y z j e r a – To bardzo proste. Czekolada, którą sprowadziłem, sprawia wrażenie mniejszej od tej, którą sprzedajemy od zawsze. Może jest smaczniejsza, ale wydaje się mniejsza, a jej cena jest wysoka. Dlatego przy produkcji musimy zadbać o to, żeby czekolada była niecko cieńsza, ale zajmowała większą powierzchnię. Wtedy w porównaniu z czekoladą, która od dawna stoi u nas na pólkach będzie wydawać się atrakcyjniejsza, ludzie ją kupią i przekonają się, jaka jest smaczna. – Nie zauważą tego, że czekolada będzie ważyć tyle samo, a cena jest wyższa? – Nieee... to mała różnica, ale jednocześnie spora! No nic. Lecę, bo muszę odebrać żonę od fryzjera. – Rozumiem, jest Pan geniuszem! Aha i świetna fryzura Lordzie! Fryzura? Lord zupełnie zapomniał, że ma nową fryzurę. W tym samym czasie Lady Zmysł spędzała relaksujące chwile, robiąc sobie nowe paznokcie, piękny makijaż i plotkując. – Uwielbiam takie dni, kiedy mogę zadbać o siebie. O! Kochana, ale nie takie długie paznokcie! Nie będę mogła nic ugotować! – Droga Lady zawsze robimy taką samą długość. – Tak! Teraz zauważyłam, że trochę krótsze będą dla mnie praktyczniejsze, teraz jestem żoną i chcę zajmować się domem. O teraz lepiej. Widzi Pani? Niby kilka milimetrów, a jednak dużo wygodniej człowiekowi. – A teraz zapraszamy Panią na makijaż. – Tak, tak. Dziękuję. Proszę pamiętać, żeby nie przesadzić z kolorem. Nie lubię zbyt intensywnego pigmentu na moich delikatnych powiekach. – Oczywiście. Kosmetyczka zajęła się makijażem. Użyła delikatnego różowego koloru. Jednak dla Lady okazał się złym wyborem: -Coo?! Miało nie być zbyt intensywnie! Miało być delikatnie! – Użyłam tylko odrobiny cienia. – Widocznie dla mnie za dużo!

1 / 15

Toggle sidebar