Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Stanley S. Bill: Dorożka w lesie – Schulz i pisanie, Streszczenia z Logika

Sklepy cynamonowe. Kiedy zaś chłopiec – bohater opowiadania o tym samym tytule rusza na poszukiwanie owych sklepów, Schulz wstrząsa.

Typologia: Streszczenia

2022/2023

Załadowany 24.02.2023

Lady_Pank
Lady_Pank 🇵🇱

4.7

(136)

375 dokumenty

1 / 10

Toggle sidebar

Ta strona nie jest widoczna w podglądzie

Nie przegap ważnych części!

bg1
Bruno Schulz swój pierwszy opublikowany zbiór opowiadań zatytu łował
Sklepy cynamonowe. Kiedy zaś chłopiec – bohater opowiadania o tym
samym tytule rusza na poszukiwanie owych sklepów, Schulz wstrząsa
czytelnikiem, wstawiając najkrótsze wypowiedzenie w całym opowia-
daniu, a być może i w całym tomie, wypowiedzenie frapująco lakonicz-
ne i jednoznaczne – a to nietypowe dla pisarza, który zwykle preferuje
długie frazy i wymijającą dwuznaczność – składające się z trzech słów:
„Sklepów ani śladu”1.
Debiutancki tom Schulza został więc nazwany na cześć zjawiska, k
re
ostatecznie nie uobecnia się. Owszem, narrator twierdzi, że kiedyś od-
w
iedzał te sklepy, być może nawet wielokrotnie. Jednak wizyty te odbyły
się w nieokreślonej przeszłości, która wydaje się jeszcze dawniejsza niż
przeszłość głównej narracji, czyli niż względna teraźniejszość opowia-
dania. W ten sposób olśnienia obiecywane przez same sklepy – „zdej
mu-
jąc zasłonę z tajemnic dręczących i upojnych2 – są bardziej sugero
wane
niż bezpośrednio odkryte czy uobecnione. Bohater-chłopiec po
dąża śla-
dem swoich wspomnień z nieokreślonej przeszłości, ale ślady te błyska-
wicznie same znikają w labiryncie miasta, a chłopiec jest odsyłany gdzie
indziej. Czytelnikowi również pozostaje tylko podążać za przykładem
narratora – „rezygnując w duchu z myśli zwiedzenia sklepów”3.
A więc kiedy Michał Paweł Markowski nieco żartobliwie wytyka
kry
tykom, że myszkują w „okolicach «Sklepów cynamonowych»”, za-
miast „zaglądnąć do ich środka4, oskarżenie to może być trochę nie-
sprawiedliwe, jako że rzeczywiste zaglądnięcie do środka sklepów może
nie być w ogóle możliwe – w każdym razie nie teraz, już nie. Wydaje się,
że sklepy cynamonowe funkcjonują zgodnie z logiką Freudowskiego
„obrazu mnemicznego” – jako sfetyszyzowane wyobrażenie, które zastę-
puje podświadomy „ślad pamięci”, powiązany w tym wypadku z erotycz-
Stanley S. Bill: Dorożka w lesie –
Schulz i pisanie
1 B. Schulz, Sklepy cyn amonowe, [w:] tegoż, Proza, Wydawnictwo Liter ackie, Kraków 1964, s. 113.
2 Tamże, s. 112.
3 Tamże, s. 113.
4 M. P. Markowski, Republika marzeń, „Tygodnik Powszechny ” 2009, nr 44.
„Sklepów ani
śladu”
pf3
pf4
pf5
pf8
pf9
pfa

Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Stanley S. Bill: Dorożka w lesie – Schulz i pisanie i więcej Streszczenia w PDF z Logika tylko na Docsity!

Bruno Schulz swój pierwszy opublikowany zbiór opowiadań zatytułował Sklepy cynamonowe. Kiedy zaś chłopiec – bohater opowiadania o tym samym tytule rusza na poszukiwanie owych sklepów, Schulz wstrząsa czytelnikiem, wstawiając najkrótsze wypowiedzenie w całym opowia- daniu, a być może i w całym tomie, wypowiedzenie frapująco lakonicz- ne i jednoznaczne – a to nietypowe dla pisarza, który zwykle preferuje długie frazy i wymijającą dwuznaczność – składające się z trzech słów: „Sklepów ani śladu”^1. Debiutancki tom Schulza został więc nazwany na cześć zjawiska, które ostatecznie nie uobecnia się. Owszem, narrator twierdzi, że kiedyś od- wiedzał te sklepy, być może nawet wielokrotnie. Jednak wizyty te odbyły się w nieokreślonej przeszłości, która wydaje się jeszcze dawniejsza niż przeszłość głównej narracji, czyli niż względna teraźniejszość opowia- dania. W ten sposób olśnienia obiecywane przez same sklepy – „zdej mu- jąc zasłonę z tajemnic dręczących i upojnych”^2 – są bardziej sugerowane niż bezpośrednio odkryte czy uobecnione. Bohater-chłopiec podąża śla- dem swoich wspomnień z nieokreślonej przeszłości, ale ślady te błyska- wicznie same znikają w labiryncie miasta, a chłopiec jest odsyłany gdzie indziej. Czytelnikowi również pozostaje tylko podążać za przykładem narratora – „rezygnując w duchu z myśli zwiedzenia sklepów”^3. A więc kiedy Michał Paweł Markowski nieco żartobliwie wytyka krytykom, że myszkują w „okolicach «Sklepów cynamonowych»”, za- miast „zaglądnąć do ich środka”^4 , oskarżenie to może być trochę nie- sprawiedliwe, jako że rzeczywiste zaglądnięcie do środka sklepów może nie być w ogóle możliwe – w każdym razie nie teraz, już nie. Wydaje się, że sklepy cynamonowe funkcjonują zgodnie z logiką Freudowskiego „obrazu mnemicznego” – jako sfetyszyzowane wyobrażenie, które zastę- puje podświadomy „ślad pamięci”, powiązany w tym wypadku z erotycz-

Stanley S. Bill: Dorożka w lesie –

Schulz i pisanie

1 B. Schulz, Sklepy cynamonowe, [w:] tegoż, Proza, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1964, s. 113. 2 Tamże, s. 112. 3 Tamże, s. 113. 4 M. P. Markowski, Republika marzeń, „Tygodnik Powszechny” 2009, nr 44.

„Sklepów ani śladu”

26 [odczytania]

nym doświadczeniem sugerowanym przez Schulzowskie słownictwo „gorących marzeń”, „najtajniejszych życzeń”, „gorliwości” i „pragnienia”. Sklepy są symbolicznym szyfrem czegoś, co jest niedostępne dla świa- domej myśli czy języka, nazwą czegoś, czego nie ma, ale co jest w jakiś sposób obecne; obrazem, którego prawdziwe pochodzenie czy źródło nie może nigdy zostać odkryte. Toteż ujawnienie tego źródła w opowiada- niu musi być zawsze odroczone lub opóźnione. W tym szkicu interpretuję Sklepy cynamonowe jako przedstawienie dwóch zupełnie różnych modeli pisania czy opowiadania: jeden niepo- kojąco prawdziwy dla Schulza, a drugi raczej wyidealizowany czy nawet nostalgiczny. Pierwszy model już wstępnie nakreśliłem – przedstawia on pisanie jako proces nieskończonego odraczania sensu, jako wędrówkę po labiryncie przemieszczających się miejskich ulic lub ludzkich zna- ków, których „konfiguracja”, jak zauważa narrator opowiadania, „nie odpowiadała oczekiwanemu obrazowi”^5. Dostosowując tu ogólniejszą, zaproponowaną przez Krzysztofa Stalę interpretację sensu u Schulza, można stwierdzić, że ten model przedstawia pisanie jako „nieskończo- ny ruch signifiants”^6. Drugi zaś, wyidealizowany model sensu – który według Stali można by połączyć z pogonią za nieuchwytnym signifié – zo- stał przez Schulza opisany w słynnym liście do Witkacego z 1935 roku jako właściwy cel czy aspiracja sztuki: „Jej rolą jest być sondą zapuszczo- ną w bezimienne. Artysta jest aparatem rejestrującym procesy w głębi, gdzie tworzy się wartość”^7. Według Schulza pisarz jest bytem, który brnie w głąb obszaru bezi- miennego – w głąb miejsca bezforemności, bezkształtności, bezsensu

  • i znajduje sposób, by nazwać nienazwane. Spróbuję tutaj wykazać, że kulminacyjna scena Sklepów cynamonowych przedstawia ufantastycz- nioną wersję tej teorii in praxis: artysta zapuszcza swoją sondę, czyli jedzie metafizyczną dorożką w bezimienne, z labiryntu języka w las bez- sensu, który równocześnie jest ukrytym źródłem tego sensu. Niemniej ta podróż – jak i Schulzowska teoria sztuki i pisania na ogół – pozosta- je w sprzeczności zarówno z wybrakowaną rzeczywistością przedstawio- ną w pierwszej części Sklepów cynamonowych, jak i z modelem pisania jako podążaniem za śladami rzeczywistości, która jest nieuchwytna. Większa część Sklepów cynamonowych – jak już dobrze wiadomo – opisuje ujawnienie sensu jako procesu ciągłego przerywania, opóźnia-

5 B. Schulz, Sklepy cynamonowe, s. 113. 6 K. Stala, Przestrzeń metafizyki, przestrzeń języka. Schulzowskie „mateczniki” sensu, „Pamiętnik Lite- racki” 1983, z. 1, s. 103. 7 B. Schulz, Bruno Schulz do St. I. Witkiewicza, [w:] tegoż, Proza, s. 683.

odraczanie sensu

jazda dorożką w bezimienne

28 [odczytania]

które istnieje tylko jako zapowiedź, jako powtarzające się odsyłanie od jednej ścieżki do drugiej. Gdy autorowi wydaje się, że już znalazł owo wyjście, zawsze okazuje się, że „nie ma ani śladu”. Tego, co jest pozaję- zykowe, nie da się wyrazić językiem. Jak pisze Markowski, zapewne rów- nież na podstawie poheideggerowskego nurtu w myśleniu o języku: „literatura może mówić o tym, że istnieje coś poza językiem, ale mówiąc o tym, natychmiast wprowadza to w obszar nazwanego”^11. Język pozostaje głęboko przesiąknięty tym, co nienazwane. Jego gra- nice są w jakiś sposób przepuszczalne, jest podszyty obcością, a więc pi- sanie oznacza dla Schulza bycie ciągle na krawędzi tego, co inne. Miasto w Sklepach cynamonowych jest zatem prawdziwym miastem pogranicz- nym, dzielącym niestabilne granice z trzema sąsiadującymi republika- mi nieoswajalnej odmienności: 1) tajemnicza „tamta sfera”, do której odczłowieczający się Ojciec zostaje zwabiony na początku opowiadania,

  1. nocne niebo i 3) roślinne królestwo lasu. Wszystkie te obszary zdają się wdzierać do miasta. Ojciec próbuje się dostać do „tamtej sfery” przez „zakamarki” domu rodzinnego. Nocne niebo figlarnie zmienia układ miejskich ulic. Chłopcy wracający do domu z wieczornych lekcji rysun- ku moszczą się nagle „w czarnej gęstwinie parku, we włochatej sierści zarośli, w masie kruchego chrustu”^12. Z jednej strony obszar obcego przenika język, ponieważ jest to do- kładnie to miejsce, „gdzie tworzy się jego wartość”. Z drugiej zaś nie może on nigdy zostać całkowicie oswojony przez język – a raczej językiem – więc obiecane wyjścia na zawsze pozostaną zamknięte. Właśnie na tym paradoksie polegają aporie myśli ponowoczesnej o języku, które Schulz do pewnego stopnia zapowiada. Jednak w kulminacyjnych scenach Sklepów cynamonowych – zarazem chyba najbardziej ostentacyjnie epi- fanicznych w całym dziele Schulza – autor przedstawia fantazję artysty uwalniającego się od tych paradoksów, zostawiającego za sobą miasto – labirynt ludzkich znaczeń i wchodzącego w obszar tego, co bezimienne. A zabrać go tam może jedynie najważniejszy symbol metafizyczny całej twórczości pisarskiej i plastycznej Schulza. Chłopiec-artysta jedzie d o - r o ż k ą w las. Po ostatecznym wyjściu ze szkoły chłopiec napotyka grupę czekają- cych woźniców i „powierza się kaprysom nieobliczalnego dorożkarza”. Na początku chłopiec i woźnica nie potrafią się porozumieć co do celu podróży, jeżdżą więc po mieście, od ulicy do ulicy, od znaku do znaku.

11 M. P. Markowski, Polska literatura nowoczesna. Leśmian, Schulz, Witkacy, Universitas, Kraków 2007, s. 219. 12 B. Schulz, Sklepy cynamonowe, s. 115.

republiki nieoswajalnej odmienności

najważniejszy symbol metafizyczny

Stanley S. Bill: Dorożka w lesie – Schulz i pisanie 29

Dopiero kiedy narrator pozbywa się gadatliwego przewodnika, podróż zaczyna się naprawdę, bo teraz chłopiec jest zdany na „wolę” konia, który wydaje się „mądrzejszy od woźnicy”^13. Jeżeli pomyślimy tu o pla- tońskiej alegorii rydwanu, nietrudno będzie sobie wyobrazić, co Schulz mógłby sugerować. W takiej podróży musimy się pozbyć woźnicy, czyli kierującego rozumu lub świadomej myśli. W końcu to właśnie z „myśli” zwiedzenia sklepów narrator musiał zrezygnować. Wydaje się więc, że pewna forma zwierzęcej czy nieracjonalnej woli zastępuje tu świadomą myśl. Podróż chłopca wiedzie przez ulice miasta do dzielnicy ogrodów, czyli roślinności przekształconej w formę ludzkich pożądań; stamtąd jeszcze dalej przez parki, gdzie drzewa i rośliny nie są już pod tak ry- gorystyczną kontrolą; i wreszcie do nieskrępowanej natury nocnego lasu. Chłopiec odbywa podróż od kultury, poprzez etapy liminalne, do natury; od formy, poprzez etapy formy mniej kształtnej, do czystej sub- stancji; od tradycyjnego toposu sensu, ludzkich znaczeń, do regionu bezsensu. Bohater odbywa podróż do głębi, z labiryntu nazw w prze- strzeń tego, co nienazwane. Nagle świat otwiera się na początki cudow- nej jasności: „Nigdy nie zapomnę tej jazdy świetlistej w najjaśniejszą noc zimową. Kolorowa mapa niebios wyogromniała w kopułę niezmier- ną, na której spiętrzyły się fantastyczne lądy, oceany i morza, poryso- wane liniami wirów i prądów gwiezdnych, świetlistymi liniami geogra- fii niebieskiej”^14. Chłopiec przybył do nocnego lasu. Jeżeli miasto jest tradycyjnym miejscem ludzkiego sensu, to ciemny las – i w bajkach, i u Dantego – czę- sto symbolizuje utracone znaczenie, ciemność, śmierć, nieobecność sensu. Las odnosi się do podstawowego ludzkiego lęku przed niezna- nym, przed tym, co nie może być zrozumiane, oświecone, nazwane. Ale według Schulza zadaniem artysty jest właśnie poznanie tych nieprzy- stępnych regionów, dlatego w Sklepach cynamonowych chłopiec jedzie dorożką do pogrążonego w nocy lasu, który nie jest wcale miejscem stra- chu, a raczej błyszczy od świateł i od żywych wyrazów ludzkich pragnień. Nawet gwiazdy są osiągalne, gdyż spadają do tegoż lasu po to, by tajem- nicze grupy wędrowców mogły zbierać je w śniegu. Podróż chłopca to wyidealizowana, pełna radości wersja podróży artysty w bezimienny obszar, w kierunku niepoznawalnego źródła tego, co Schulz nazywa „sen- sem uniwersalnym”^15.

13 Tamże, s. 118. 14 Tamże, s. 119. 15 Tenże, Mityzacja rzeczywistości, [w:] tegoż, Proza, s. 443.

koń mądrzejszy od woźnicy

od – do

w nocnym lesie

Stanley S. Bill: Dorożka w lesie – Schulz i pisanie 31

Schulzowskie „mity” są w stanie opowiadać tylko o pozornej czy nawet sfałszowanej rzeczywistości i o nieudanych poszukiwaniach straconego „autentyku”. Toteż trzeba podkreślić, że nie powinniśmy traktować wypowiedzi teoretyczno-literackich Schulza jako przewodników po jego praktyce. Obraz pisania przedstawiony w Mityzacji rzeczywistości lub w eseju do Wikacego jest w zasadzie nostalgiczny, romantyczny^19 i niespójny z prze- ważającą praktyką Schulzowskiego pisania. Pod tym względem nocna podróż w Sklepach cynamonowych także zdecydowanie wyróżnia się na tle twórczości Schulza, przedstawiając olśniewający moment, w którym język wydaje się stykać z „pierwotnymi mitami” czy nawet z pozajęzy- kową „głębią, gdzie tworzy się wartość”. Najczęściej u Schulza – tak jak w pierwszej części Sklepów cynamonowych – ta głębia albo nie istnieje, bo cały świat wydaje się samą powierzchnią, albo jest całkowicie niedo- stępna, gdyż język – a zarazem świat – stanowi jedynie niekończący się ruch wzajemnie odwołujących do siebie znaków. Miasto cechuje się zamknięciem: są tylko ślepe uliczki i ciemne domy ze „szczelnie zamkniętymi” oknami bez „bramy wchodowej”. Las zaś charakteryzuje się światłem i otwieraniem – samo powietrze jest „świetlane” i mitologiczne sensy świata przyrodniczego zdają się odsłaniać przed chłopcem. Dorożka wjeżdża dalej w krajobraz wzgórz wznoszących się „jak błogie westchnienia”, by potem wspiąć się jesz- cze wyżej i wyżej. To ekstatyczne uniesienie nawiązuje do kolejnego mitologicznego tropu, mianowicie do figury epifanii na szczycie wzgó- rza, równocześnie ukazując szczególną geografię okolic Drohobycza. Pierwotny mit łączy się z charakterystyką Schulzowskiej małej ojczy- zny; fragment lokalnej rzeczywistości „ma udział w jakimś sensie uniwersalnym”^20. A jaką rolę odgrywa pojazd, który wiezie chłopca przez las i na wzgórza? W liście do Witkacego Schulz pisze o szczególnym miejscu, jakie zajmuje dorożka w jego osobistej mitologii: „Około szóstego, siód- mego roku życia powracał w moich rysunkach wciąż na nowo obraz

19 Teoria Schulza jest „romantyczna” w znaczeniu jej wiary w moc słów ujawniającą albo budującą rzeczywistość. Poeta ma specjalne zadanie, bo jest odpowiedzialny za utrwalenie tej mocy, tak jak twierdzi – w uderzająco podobny sposób do Schulza – na przykład Percy Bysshe Shelley w A De- fence of Poetry (1821): „then if no new poets should arise to create afresh the associations which have been thus disorganized, language will be dead to all the nobler purposes of human inter- course […]. His very words are instinct with spirit; each is as a spark, a burning atom of inextin- guishable thought; and many yet lie covered in the ashes of their birth, and pregnant with the lightning which has yet found no conductor” (zob. P. Shelley, Selected Poetry and Prose of Shelley, Wordsworth Editions, Ware 1994). 20 B. Schulz, Mityzacja rzeczywistości, s. 443.

niespójność teorii i praktyki

32 [odczytania]

dorożki z nastawioną budą, płonącymi latarniami, wyjeżdżającej z noc- nego lasu”^21. Pomimo swojej codzienności obraz ten zawiera bogactwo symbo- licznych możliwości. Na przykład moglibyśmy pomyśleć o narodzinach

  • przyjściu na świat, w światło istnienia. Moglibyśmy pomyśleć o tym, co wydobywa się z nieświadomości, jak sugeruje Piotr Millati^22 , albo bardziej radykalnie – o tajemniczych początkach samego życia, o nie- wyobrażalnej zagadce, w której coś powstaje z niczego na początku cza- su, co tak fascynowało Freuda w Poza zasadą przyjemności. Moglibyśmy sobie także wyobrazić związek z językiem, co Markowski wyraźnie robi – wyjściem z ciemności w światło języka, z lasu bezsensu w światło sensu. Moglibyśmy pójść dalej i potraktować to w kategoriach Lichtung czy prześwitu Heideggera. Wiele już napisano o symbolu dorożki, ale zobaczmy, jak dokładnie przedstawia się ten symbol w Sklepach cynamonowych. Przede wszystkim podróż młodego chłopca w głąb nocnego lasu to bezpośrednie odwrócenie archetypowego obrazu Schulza. Dorożka bez woźnicy wiezie chłopca do lasu, a nie z lasu. Miasto, miejsce ludz- kich znaków, stało się dla chłopca labiryntem pomieszanych znaczeń, gdzie jedną ulicę można łatwo pomylić z drugą i gdzie on sam gubi się w popłochu. Musi opuścić miejsce ludzkiego sensu i wejść w mitolo- giczny topos strachu, ciemności i bezznaczeniowości. Innymi słowy, możemy powiedzieć, że musi wejść w nieświadomość albo, jak Schulz to opisuje, w „bezimienne”. A ponieważ jest to w y o b r a ż o n a, w y - i d e a l i z o w a n a wersja podróży, okazuje się, że las to miejsce, gdzie ukrywa się wiosna, gdzie jasny księżyc kąpie krajobraz w świetle, a gwiazdy błyszczą pośród kwiatów na śniegu. Tylko w tym odrodzo- nym regionie nienazwanego chłopiec może doświadczyć olśnienia. Tylko tam świat przed nim się otwiera. Musi się dostać w obszar bez- sensu, aby odnaleźć sens. Tajemnicą pozostaje znaczenie konia, jego ofiara polegająca na za- męczeniu się prowadzącym aż do niebytu, oraz „okrągła czarna rana” na jego brzuchu^23. Piotr Millati sugeruje, że „dar doświadczania piękna przez artystę musi zostać okupiony skazującym go na samotność styg- matem cierpienia”^24. Oczywiście moglibyśmy też potraktować ranne zwierzę jako metaforę energii seksualnej, tak często powiązanej z kre-

21 Tenże, Bruno Schulz do St. I. Witkiewicza, s. 679–680. 22 P. Millati, Koń, [w:] Słownik schulzowski, oprac. i red. W. Bolecki, J. Jarzębski, S. Rosiek, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2003, s. 176–177. 23 B. Schulz, Sklepy cynamonowe, s. 119. 24 P. Millati, Koń, s. 178.

las bezsensu, światło sensu

wejście w „bezimienne”

34 [odczytania]

nieudanych poszukiwań, do miejsca mylących znaków, które nie mogą się odnosić do żadnej „głębi” lub „autentycznej” rzeczywistości. Być może właśnie dlatego Schulz kończy swoje opowiadanie nie słowem, ale nie- mym wielokropkiem: „Poszliśmy gromadą na spacer stromo spadającą ulicą, z której wiał powiew fiołków, niepewni, czy to jeszcze magia nocy srebrzyła się na śniegu, czy też świt już wstawał…”^30. Te trzy milczące ślady w zakończeniu Sklepów cynamonowych przy- pominać nam mogą o trzech słowach leżących u sedna opowiadania: „Sklepów ani śladu”. Wyraźnie romantyczna teoria języka poetyckiego, którą Schulz przedstawia w swojej eseistyce, i która pojawia się w koń- cowej części tego opowiadania, to tylko wyidealizowana i nostalgiczna wizja pisania oraz poszukiwania jego sensu. Twórczość Schulza najlepiej pokazuje, jak trudno tę wizję wcielić w życie.

30 Tamże, s. 119.

trzy milczące ślady