Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Stefan Żeromski-Ludzie bezdomni, Notatki z Język polski

problematyka,charakterystyka bohaterów

Typologia: Notatki

2018/2019

Załadowany 06.04.2019

kasia-bednarek
kasia-bednarek 🇵🇱

1 dokument

Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Stefan Żeromski-Ludzie bezdomni i więcej Notatki w PDF z Język polski tylko na Docsity!

Tomasz Judym

Pierwowzorem tej postaci jest młody lekarz Kazimierz Stecewicz, poznany przez Żeromskiego w Uzdrowisku w Nałęczowie, którzy chciał swe społeczne ideały wykorzystać w celu podniesienia poziomu zdrowia w tym zakładzie.

O fizjonomii Tomasza nie mamy żadnych informacji (nie licząc krótkiego fragmentu w pamiętniku Podborskiej: „(…)w rogu siedzi ten śliczny jegomość w cylindrze(…)”. Choć to główny bohater, to tylko jemu pisarz nie nadał cech wyglądu zewnętrznego. Warto by się zastanowić, dlaczego Żeromski pominął opis jego wyglądu. Może po trosze w każdym z nas istniej pierwiastek judymowski?

O Judymie świadczą jego czyny i dokonywane wybory, ponieważ Żeromski przyjął taką koncepcję prezentacji postaci. Autor nie wyraża się bezpośrednio o stosunku do postępowania bohatera, to znaczy nigdzie nie odnajdziemy wzmianki negowania lub aprobaty jego wyborów.

Możemy wyróżnić cztery epizody losów Tomasza: paryski (rozdział pierwszy tomu I), warszawski (konsekwencje wygłoszonego odczytu), cisowski (próby realizacji swych idei w praktyce) oraz kopalniany (bohater zastanawia się nad prawem człowieka do śmierci, porusza wiele istotnych kwestii, które wypływają z obserwacji pracy górników w kopalni „Sykstus”).

Pochodzenie społeczne Judyma

Tomasz był synem ciągle pijanego warszawskiego szewca. Swój dom rodzinny zapamiętał jako: „suterena, wilgotny grób pełen śmierdzącej pary. Ojciec wiecznie pijany, matka wiecznie chora. Zepsucie, nędza i śmierć…”. Po śmierci matki wzięła go na wychowanie ciotka (siostra ojca), u boku której życie nie było wcale takie słodkie. Bohater wyznał później bratu, który pozostał przy ojcu: „Zdaje ci się - rzekł - że moje życie było jak różyczka w ogrodzie. Żebyś ty wiedział...”.

Ciotka w młodości była kobietą lekkich obyczajów, co spowodowało, że dzięki urodzie - z sutereny „ruszyła w świat”. Zarobiła wtedy dużo

pieniędzy, za które, będąc już dojrzałą, kupiła mieszkanie i rzuciła prostytucję. Codziennie zapraszała wielu gości, z którymi grywała w karty. Właśnie wtedy wzięła Tomka do siebie. Traktowała go jak chłopca na posyłki. Gdy przegrała dużo pieniędzy, wynajęła jeden pokój za małą opłatą ubogiemu studentowi, który miał uczyć Tomasza. Potem z kolei posłała bratanka do szkoły, którą opłacała.

Z pozoru atmosfera między nimi przypominała sielankę, ale tak naprawdę młody Tomasz sypiał na sienniku w przedpokoju, który mógł rozłożyć dopiero po wyjściu ostatniego gościa. Nie było brane po uwagę, że musiał wstawać najwcześniej, uprzątnąć siennik, biegać po sprawunki, służyć lokatorom (było ich coraz więcej), którzy często go bili: „Prał mię, kto chciał: ciotka, służąca, lokatorowie, nawet stróż w bramie wlepiał mi, jeśli nie kułaka w plecy, to przynajmniej słowo, często twardsze od pięści. I nie było apelacji”. Oprócz tego ciotka wyganiała go z domu: „Ileż to razy ciotka mię wyganiała precz, za byle winę! Ile razy musiałem błagać na klęczkach, żeby mię znowu przyjęła do swego "domu"!”. W przypływie łaski oddawała mu czasem swe dziurawe trzewiki (nie miał własnych porządnych butów), co było powodem docinków kolegów i przeziębień (chodził prawie bosymi stopami po śniegu). Uczył się i odrabiał lekcje w najróżniejszych miejscach – w kuchni, w przedpokoju. Był skazany na poniewierkę i ciągłą niepewność, lecz udało mu się ukończyć szkołę średnią i medycynę w Warszawie.

Choć wybrany zawód i obracanie się w określonym, inteligenckim środowisku oddzieliły go od środowiska, z którego się wywodził i w którym dorastał, to jednak było to tylko oddzielenie pozorne – w sercu cały czas pamiętał o swym robotniczym pochodzeniu. Z tego powodu wielokrotnie w powieści ujawniają się jego kompleksy i niedowartościowanie. Wystarczy wspomnieć chociażby pierwszy rozdział, gdy bohater, choć wykształcony i znający się na sztuce, traci pewność siebie w otoczeniu wysoko urodzonych pań i… opowiada o swym ojcu alkoholiku: „Ja pochodzę z Warszawy, z samej Warszawy. I z bardzo byle jakich Judymów...(…) Ojciec mój był szewcem, a w dodatku lichym szewcem na Ciepłej ulicy.”.

Zebrani zaczęli wyliczać podejmowane inicjatywy: „Czy w istocie tak źle jest z nami? Oto powstają wystawy higieniczne, towarzystwa przeciwżebracze, urządza się przytułki noclegowe, funduje kąpiele dla ludu, zabawy - a wreszcie towarzystwo higieniczne, nic nie mówiąc o dziełach miłosierdzia dokonywanych w ciszy”, tłumacząc przy tym, że nie posiadają takiej władzy zmieniania świata, jaką przypisuje im referent.

Ten epizod ujawnił pobudki postępowania ówczesnych medyków, którzy dawali zgodę na obserwowane szerzenie chorób i epidemii, przy jednoczesnym zwolnieniu się od wszelkiej odpowiedzialności (przecież nie mają władzy). Z drugiej strony mamy Tomasza, interpretującego swój zawód nie jako obowiązek, lecz dawanie dowodu miłości bliźnich.

Ukazany konflikt to nie tylko spór miedzy ludźmi, lecz również między postawami odnośnie zasadniczych kwestii. Oportunizm i znieczulica ściera się tu z całkowitym, bezwzględnym poświęceniem w służbie innym.

Epizod cisowski i walka o sprawiedliwość

Gdy bohater przyjął stanowisko pracy w zakładzie uzdrowiskowym, zaczął od podstaw organizować funkcjonowanie tamtejszego szpitala, z którego korzystała również miejscowa ludność. Pracował bardzo ciężko: wstawał o szóstej rano, robił obchód sali z zabiegami kąpielowymi, sprawdzał porządek w łazienkach, u źródeł, by przed godziną ósmą pojawić się w szpitalu, gdzie od dziesiątej przyjmował chorych żebraków z pobliskich okolic. Doktor zaczął odbierać rozkradzione łóżka załatwiał kołdry, sienniki, poduszki i talerze. Z polecenia pani Niewadzkiej, otoczono teren budynku nowym parkanem, a ogrodnik miał zadbać o sad wokół szpitala.

Wszystko było dobrze do momentu przedstawienia projektu podniesienia zdrowotności Cisów, czego głównym elementem było osuszanie terenu (czworaki stały na podmokłym gruncie, co było przyczyną ciągłych chorób biedoty). Gdy spotkał się z odmową realizacji swych celów ze strony plenipotenta majątku, zachęcany

listownie przez M. Lesa, zdecydował się poinformować o swych propozycjach udziałowców spółki (również go odrzucili).

Od tej chwili Tomasz został znienawidzony przez zarządców kurortu, a w konsekwencji walki o zniszczenie źródeł febry (do choroby przyczyniła się działalność Krzywosąda, zanieczyszczającego wodę pitną szlamem ze stawów) dostaje wymówienie z pracy.

Kolejny raz spotkał się z odrzuceniem (pierwszy po odczycie u dr. Czernisza, po którym przez sześć miesięcy nie przyszedł do niego żaden pacjent). Ponownie trafił ze swymi ideami na ludzi dbających jedynie o swe finanse, obojętnych na krzywdę innych, nie chcących wykazać odrobiny wysiłku. W następstwie tych gorzkich wydarzeń Judym mówi: „Higiena jest, ale dla ludzi bogatych. Chłopi i ich bydło niech piją muł z naszego stawu”.

Pobyt w Zagłębiu i świadoma decyzja całkowitego poświęcenia się dla bezdomnych

Decyzja ta dojrzewała w bohaterze od przyjazdu do Sosnowca, lecz uświadomił ją sobie dopiero podczas spotkania z narzeczoną, której wyznał: „Ja muszę rozwalić te śmierdzące nory. Nie będę patrzał, jak żyją i umierają ci od cynku (…)Przecie to ja jestem za to wszystko odpowiedzialny! Ja jestem! (…)Jeżeli tego nie zrobię ja, lekarz, to któż to uczyni? Tego nikt...”. Czuł się odpowiedzialny za losy biedoty, za całą krzywdę, która ją spotykała każdego dnia.

Na to postanowienie miało wpływ jego pochodzenie: „Otrzymałem wszystko, co potrzeba... Muszę to oddać, com wziął. Ten dług przeklęty... Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory.. Czuł się związany bardziej z klasą swego ojca i brata, niż z inteligencją, w której się obracał od czasów studenckich. Chciał poświęcić się dla innych, być lekarzem i społecznikiem zarazem.

Mimo płaczu Joasi, nie mógł zmienić swej decyzji, ponieważ nie mógł zagłuszyć w sobie głosu odczuwanej odpowiedzialności: „Jestem odpowiedzialny przed moim duchem, który we mnie woła: "nie pozwalam!"”. Jedynie samotność była w tym wypadku gwarancją

dogrzewało. W cieniu wysokiego muru fabryki bawiło się stado dzieci. Jedne z nich były mizerne tak bardzo, że dawała się widzieć w tych przeźroczystych twarzach sieć żył błękitnych; inne opaliły na słońcu nie tylko swe buziaki, ręce i szyje, ale także skórę kolan wyłażących obszernymi dziurami. Pośród wierzgającej gromady pełzało jakieś małe, rachityczne, ze sromotnie krzywymi nogami i ze śladami ospy na gołych, mizernych gnatach.

Cała ta banda sprawiała wrażenie śmieci z podwórza czy zeschłych liści, które wiatr miota z miejsca na miejsce” czy we fragmencie z „Dajmoniona”, gdy bohater odkrywa samobójstwo Korzeckiego: „W drugim pokoju, na sofie, która służyła za łoże gościnne, leżał Korzecki w ubraniu, okropną masą krwi do szczętu zwalanym. Głowa jego była roztrzaskana. Na miejscu lewej części czoła i na całym lewym policzku stała kupa krwi stygnącej.

Judym rzucił się do tego ciała, ale natychmiast wyczuł, że ma przed sobą zwłoki. Serce nie biło. Rozstawione palce jednej ręki były twarde i czarne jakby z żelaza. Doktor przymknął drzwi i bezmyślnie usiadł. Huk rozlegał się w jego głowie, i trzask kopyt, w galopie pędzących po twardych kamieniach. Trzask kopyt, w galopie pędzących po twardych kamieniach...”.

Symbolizm

W „Ludziach bezdomnych” Żeromski posługuje się bardzo często symbolem. Stykamy się z nim już w pierwszym rozdziale pierwszego tomu, gdy główny bohater przygląda się z zachwytem w paryskim muzeum posągowi Wenus z Milo, będącym symbolem radości i urody życia. Wenus z Milo to starożytna marmurowa rzeźba z końca II wieku p.n.e., przedstawiająca grecką boginię miłości. Rzeźbę, nazywaną również torsem Afrodyty, znaleziono na wyspie Milo w 1820 roku, a obecnie jest ozdobą zbiorów muzeum w Luwrze.

Kolejnym symbolem jest obraz „Rybak” (właściwy tytuł brzmi „Ubogi rybak”), autorstwa francuskiego malarza Puvis de Chavannes’a, ukazujący społeczną krzywdę i niesprawiedliwość. Czytamy o nim w tym samym rozdziale, w momencie, gdy Judym przypomina sobie jego wygląd, ponieważ miał okazję go już podziwiać w Galerii Luksemburskiej: „Z czasem wszystko, co stanowi samo malowidło,

szczególną rozwiewność barw, rysunek figur i pejzażu, prostotę środków i całą jakby fabułę utworu, przywaliły inne rzeczy i zostało tylko czujące wiedzenie o czymś nad wszelki wyraz bolesnym. Wspomnienie owo było jak mętne echo czyjejś krzywdy, jakiejś hańby bezprzykładnej, której nie byliśmy winni, a która przecie zdaje się wołać na nas z ziemi dlatego tylko, że byliśmy jej świadkami. Panna Joanna, która rzuciła pytanie o "Rybaka", siedziała na końcu ławki za obydwiema panienkami i babcią. Czekając odpowiedzi wychyliła się trochę i uważnie przyglądała Judymowi. Ten, z konieczności, patrząc w te oczy jasne, prawdziwie jasne, podniecony ich wynurzeniem zachwytu, które zastępowało w zupełności tysiąc słów opisu płótna Puvis de Chavannes'a, zaczął przypominać sobie nawet barwy, nawet pejzaż. Uniesienie tych oczu zdawało się przytaczać mu obraz, podpowiadać dawno zatarte wrażenie. Tak, pamiętał... Chudy człowiek, a właściwie nie człowiek, lecz antropoid z przedmieścia wielkiej stolicy, obrosły kłakami, w koszuli, która się na nim ze starości rozlazła, w portkach wiszących na spiczastych kościach bioder, stał znowu przed nim ze swą podrywką zanurzoną w wodę. Oczy jego spoczywają niby to na pałąkach trzymających siatkę, a jednak widzą każdego człowieka, który przechodzi. Nie szukają współczucia, którego nie ma. Ani się żalą, ani płaczą. "Oto jest pożytek wasz ze wszystkich sił moich, z ducha mojego..." - mówią doły jego oczu zapadłych. Stoi tam ten wyobraziciel kultury świata, przerażający produkt ludzkości”.

Żeromski celowo umieścił te kontrastowe symbole w jednym rozdziale, chcąc ukazać wrażliwość bohatera zarówno na piękno i harmonię, jak i nędzę otaczającego świata. Te dwa rekwizyty to symbole zupełnie różnych stron rzeczywistości. Posąg Wenus z Milo uosabia całą urodę świata, jego harmonię, delikatność, ulotność i kruchość. Jest znakiem proporcji, ładu i miłości. Jej całkowitym przeciwieństwem jest z kolei obraz Puvis de Chavannes’a. „Ubogi rybak” symbolizujący ciemne strony egzystencji w świecie, czyli to, czego staramy się wszelkimi sposobami unikać (cierpienie, ból, poniżenie).

Innym przykładem symbolu jest kwiat tuberozy – metafora bezużytecznego piękna, do którego bohater porównuje postawę i życie utracjusza i amanta Karbowskiego (rozdział ósmy, tom I): „Wszystko w Karbowskim zdało się Judymowi doskonałym i logicznym, nawet jego karciarstwo i szacherki Nie przywiązywał do tego wszystkiego wagi, jak nie przywiązujemy wagi do niczego oprócz piękności patrząc na tajemniczy kwiat tuberozy. »Przecie - myślał Judym - taki kwiat jest

brata idzie Krochmalną, Ciepłą) i wzmiankach o czasie opisywanych wydarzeń .co jest przejawem dbałości o realia i prawdopodobieństwo wydarzeń.

Żeromski wiernie i drobiazgowo przedstawił szczegóły losów głównego bohatera, dzięki czemu czytelnik poznaje realia życia w latach 90. XIX wieku w Warszawie, Cisach czy Zagłębiu. W swych opisach bardzo dbał o szczegóły.

Innym przejawem zastosowania techniki realistycznej jest sposób prezentacji opisywanych stosunków społecznych, czyli ich krytyka.

Prezentując bohaterów, drobiazgowo kreślił ich życiorys, ponieważ motywacja ich wyborów czy wyznawane poglądy i idee wynikała ze statusu urodzenia i społecznego rodowodu (Judym poświecił się pracy na rzecz najuboższych, ponieważ czuł, że musi spłacić dług należny warstwie, z której się wywodził). Z kolei, jeśli zastanowić się nad konstrukcją świata przedstawionego, widać od razu kontrastowe zestawienia proletariackiej nędzy z bogactwem ludzi „w miękkie szaty odzianych”, kolekcjonujących dzieła sztuki i otaczających się puszystymi dywanami .Podobnie uczynił z innymi opisywanymi przestrzeniami: dostojne i wytworne pomieszczenia skonfrontował z opisem przytułku dla bezdomnych (w swym odczycie wygłoszonym u dr. Czernisza), bogato urządzony salon warszawskiego lekarza zderzył z przytłaczającymi realiami ulic stolicy (Ciepłej i Krochmalnej). W epizodzie cisowskim Judym spostrzega ogromny dysonans miedzy „uzdrowiskiem”, w którym bogate damy oddawały się „leczeniu” a otoczeniem, w którym egzystowali tamtejsi chłopi (nędzne czworaki).

Interpretacja tytułowej bezdomności

Dom to zazwyczaj symbol rodziny, spokoju, stabilizacji, kosmicznego

ładu czy pępka świata. U Żeromskiego jednak staje się oznaką nieczułości wobec krzywdy bliźniego (mieszkanie Czernisza, Kalinowicza, Krzywosąda), a zarazem pokusą, którą należy przezwyciężyć (Judym mówi Joasi: „zakiełkuje we mnie wyschłe nasienie dorobkiewicza"), by stać się naprawdę wolnym i pomagać innym.

W jednym z listów do narzeczonej Żeromski pisał: „Dom jest dla człowieka częścią jego istoty, toteż najbardziej brak tej części odczuwają tacy jak ja, co nie mieli prawie rodzinnego domu…”.

Nadał swej powieści tytuł wieloznaczny i wielofunkcyjny, sygnalizujący tematykę utworu. Bezdomność ma u niego kilka obliczy, począwszy od dosłownego, widocznego w opisach warszawskiej biedoty czy najbiedniejszych mieszkańców Paryża, a skończywszy na metaforycznym, dotykającym bezdomności w jej przenośnym znaczeniu. Oto kilka interpretacji owej bezdomności:

  1. bezdomność dosłowna, dotycząca głównych postaci utworu, pozbawionych domu, godziwych warunków życia, zajmujących walące się domostwa (Wiktor Judym), brudne i zaniedbane rudery.

Główny bohater nie ma stałego miejsca zamieszkania. Po powrocie z Paryża mieszka w pokoju hotelowym, by w krótkim czasie wynająć małe mieszkanko, w którym urządza sobie gabinet (można stwierdzić zatem, że było to jego służbowe lokum). W dzieciństwie pozbawiony ciepła i bezpieczeństwa, musiał niejednokrotnie błagać swą wyrodną ciotkę, by po uprzednim wygnaniu go z siennika na przedpokoju, przyjęła do powtórnie.

Podobną sytuację miała Joanna Podborska, która z racji wykonywanej pracy (była guwernantką), mieszkała w domach swych wychowanków, traktując spotykane rodziny, jak swoje własne. Wraz ze śmiercią rodziców utraciła prawa do niewielkiego dworku w Głogach, (który potem odwiedziła): „Gdzież oni są? W co się obrócili? Dokąd odeszli z tego miejsca? Całe moje ciało trzęsło się aż do głębi serca: Rozsypywałam się w proch przed śmiercią, z błaganiem, ażebym była godna posiąść tajemnicę. Gdzie jest mój ojciec, gdzie jest matka: gdzie Wacław?...”.

Z tego powodu przez całe życie pragnęła założyć własny dom, który dałby jej schronienie i poczucie bezpieczeństwa, którego tak bardzo potrzebowała (widać to we fragmentach jej pamiętnika).

prostytucji. Chałupy te stały wśród otwartych śmietników, z których szerzyły się choroby i zarazki. Ludzie nie mieli pojęcia o higienie.

  1. bezdomność w znaczeniu przenośnym, która w powieści przybiera kształt poczucia samotności, wyobcowania i odrzucenia przez społeczeństwo. Postaci nie czują się częścią świata, cierpią z powodu braku w nim określonego miejsca, prowadzą tułaczy tryb życia (Judym sam decyduje o takim właśnie losie, gdy odrzuca związek z Joanną w imię najszlachetniejszych – w jego mniemaniu – pobudek). Można wyróżnić kilka rodzajów tej interpretacji tytułowej bezdomności:
  • bezdomność państwowa i narodowa, wynikająca z wyboru, dokonanego w imię walki o wolność i zaniechanie niesprawiedliwości.

Brat głównego bohatera – Wiktor Judym – to doskonały przykład politycznego (wplątał się w bliżej nieokreślone działania konspiracyjne) i społecznego (nieustannie walczył o poprawę warunków swej ciężkiej pracy) emigranta. Jego bezdomność ma znaczenie utraty ojczyzny.

Podobnym emigrantem jest Leszczykowski, który musiał opuścić Polskę po powstaniu styczniowym. Konsekwencją niemożności powrotu do ojczyzny były jego filantropijne działania (choć mieszkał w Konstantynopolu, pomagał Polakom bardziej, niż miejscowi społecznicy).

Również Wacław Podborski – brat Joanny – zalicza się do grona postaci cierpiących z powodu bezdomności narodowej, która stała się przyczyną jego śmierci (umarł na zesłaniu, gdzie trafił prawdopodobnie z powodów politycznych).

  • bezdomność w sensie egzystencjalnym

Główny bohater, mimo iż bezdomny w znaczeniu dosłownym, jest także bezdomny w sensie przenośnym. Wyobcowany i odrzucony przez środowisko warszawskich lekarzy wskutek wygłoszonego referatu o możliwościach poprawy stanu zdrowia biedoty) i cisowskich zarządców kurortu (po przedstawieniu projektu modernizacji zakładu). Na koniec powieści wybiera samotne życie, czym skazuje się na bezdomność

moralną i uczuciową, uważając, że tylko to zapewni mu realizację założonych celów.

Podobnie problem przedstawia się, gdy analizujemy historię Korzeckiego, który także świadomie skazuje się na bezdomność. Mężczyzna, dręczony złem świata, wyniszczany przez tę świadomość, nie akceptuje życia, w który widzi niesprawiedliwość i ciągły wyzysk i…wybiera śmierć. Rezygnuje z domu-ziemi, na rzecz nieznanego. Jego dramatyczny wybór jest świadectwem stanu, w jakim znajdował się od dłuższego czasu. Oto fragment pożegnalnego listu, który wysłała Judymowi: „Objawia się we mnie jakieś od Boga czy od bóstwa pochodzące zjawisko... Zdarza się to ze mną począwszy od dzieciństwa. Odzywa się głos jakiś wewnętrzny, który ilekroć się zjawia, odwodzi mię zawsze od tego, cokolwiek w danej chwili zamierzam czynić, sam jednak nie pobudza mię do niczego... To, co mnie obecnie spotkało, nie było dziełem przypadku; przeciwnie, widoczną dla mnie jest rzeczą, że umrzeć i uwolnić się od trosk życia za lepsze dla mnie sądzono. Dlatego właśnie owo Dajmonion, ów głos wieszczy nie stawił mi nigdzie oporu”.

Śmierć, choć niebędąca wynikiem samobójstwa, lecz skutkiem długotrwałej choroby – skazuje jeszcze jedną postać utworu na opuszczenie domu-ziemi. Chodzi tu o panią Daszkowską, której bezdomność, podobnie jak Korzeckiego, jest pojęciem metafizycznym (oboje opuszczają schronienie wszystkich ludzi – Ziemię).

  • bezdomność skutkiem świadomego wyboru

Przykładem tego rodzaju bezdomności jest postać Natalii Orszeńskiej. Wnuczka pani Niewadzkiej sama wybrała los osoby bezdomnej, z dala od kochające rodziny. Dokonała tego w imię miłości do utracjusza Karbowskiego, która nie mogła się spełnić w otoczeniu bliskich, nieakceptujących jej wybranka.