Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Streszczenie lektury, Streszczenia z Język polski

Streszczenie szczegółowe lektury

Typologia: Streszczenia

2023/2024

Załadowany 19.05.2024

daniela-kownacka
daniela-kownacka 🇵🇱

6 dokumenty


Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Streszczenie lektury i więcej Streszczenia w PDF z Język polski tylko na Docsity! Streszczenie szczegółowe Tom pierwszy Wstęp Billewicze byli możnym i licznym rodem, żyjącym na Żmudzi, a wywodzącym się od Mendoga i wiodącym prym wśród tutejszej szlachty. Największymi rodami wchodzącymi w skład szlachty laudańskiej byli między innymi: Stakjanowie, Butrymowie, Domaszewiczowie, Gasztowtowie i Gościewicze. Szlachta owa była ludem walecznym i rozmiłowanym w rzemiośle wojennym. W roku 1654 na wschodzie Rzeczypospolitej rozpętała się wojna, w której wzięła też udział chorągiew laudańska, dowodzona przez Jerzego Michała Wołodyjowskiego, gdyż Herakliusz Billewicz był już wówczas człowiekiem starym i schorowanym. Hetman Janusz Radziwiłł poprowadził polskie wojska, ale doprowadził do ich klęski pod Szkłowem. Stary Billewicz, na wieść o owej klęsce, zmarł na atak apopleksji. Chorągiew laudańska poniosła w tej bitwie wielkie straty, ale pan Michał nie zawiódł zaufania swych podwładnych, a wręcz przeciwnie: dzięki swej odwadze, waleczności i doświadczeniu stał się bożyszczem laudańskiej szlachty. Ranny w rękę Wołodyjowski przybył na Żmudź razem z wiedzioną przez siebie chorągwią i założył sobie tu stałą rezydencję u przewodzącego szlachcie mieszkającej w Pacunelach - Pakosza Gasztowta. Herakliusz Billewicz pozostawił po sobie testament, w którym ustanowił swą wnuczkę spadkobierczynią całego majątku, zostawiając jej jednocześnie wybór: wyjść za mąż za Kmicica lub pójść do klasztoru. Tymże testamentem oddał młodą pannę pod opiekę całej laudańskiej szlachty. Kmicic po klęsce szkłowskiej (brał w tej bitwie udział prowadząc własną chorągiew) przepadł gdzieś bez wieści. Wojna natomiast rozszerzała się i szlachta laudańska po krótkim odpoczynku ponownie wyruszyła do walki. Chorągiew skierowała się do Grodna, gdzie przebywał Jan Kazimierz, który naznaczył tam miejsce “generalnego zboru” szlachty. W okolicy pozostał jedynie niezdolny jeszcze do walki pan Wołodyjowski oraz starcy, kobiety i dzieci. Oleńka Billewiczówna zaś wciąż oczekiwała na przybycie Kmicica. I Jest styczeń 1655 r. Oleńka spędza wieczory w Wodoktach razem ze swą ciotką, panną Kulwiecówną i innymi szlachciankami oraz pannami. Czas schodzi im na pracy przy kądzieli, gawędach i pieśniach. Billewiczówna z pewnym niepokojem oczekuje na wiadomości o swoim przyszłym małżonku, którego prawie nie zna. On zaś na początku wojny “pociągnął na pola beresteckie”, tam został ranny, powrócił do domu, leczył się, a później opiekował się swym chorym ojcem i zniknął. Pewnego wieczoru Kmicic jednak przybywa niespodziewanie do Wodoktów, aby zaprezentować się przyszłej małżonce. Od początku wizyty zachowuje się swobodnie i śmiało. Po powitaniach następuje wieczerza, w czasie której młodzi prawie bez przerwy rozmawiają. Około północy pan Andrzej wyrusza do Lubicza, który zgodnie z testamentem pułkownika Billewicza stał się jego własnością. Panna zaś jeszcze przez długi czas nie może zapomnieć jego energicznej, żołnierskiej postaci. II Kmicic przybywa do dworu w Lubiczu. Nowego pana witają pokornie słudzy. Następnie pan Andrzej spotyka w jednej z izb swych oficerów, a zarazem kompanów- zabijaków, których tylko wojna i dowódca chronią przed ujęciem i wykonaniem na nich wyroków należnych za różne przestępstwa. Są nimi: Jaromir Kokosiński, Ranicki, Rekuć-Leliwa, Uhlik, Kulwiec- Hippocentaurus i Zend. Są już pijani i hałaśliwie witają swego przywódcę. Kmicic przyłącza się do pijatyki, która kończy się “zawodami strzeleckimi”: pijani żołnierze strzelają z pistoletów do myśliwskich trofeów wiszących na ścianach oraz - z początku przypadkowo - do portretów billewiczowskich przodków. W pewnym momencie uwaga kompanii kieruje się ku dziewczętom należącym do dworskiej służby. III Przez kilka dni z rzędu Kmicic jeździ do Oleńki w odwiedziny. Wreszcie bierze też ze sobą swych towarzyszy przykazując, aby nie wspominali ani słowem o swych wszelakiego rodzaju “wyczynach”. Po przybyciu do Wodoktów kompani, którzy uprzednio podśmiechiwali się z tego, że ich przywódca dał się owej pannie omamić, w czasie powitania zostają wręcz olśnieni dwornymi obyczajami i niezwykłą powagą pięknej szlachcianki. Kmicic jest zadowolony z wrażenia, jakie Oleńka wywarła na jego towarzyszach. Następnie rycerze wraz z Billewiczówną wyruszają saniami do Mitrunów. W czasie upojnej jazdy Oleńka i pan Andrzej wyznają sobie wzajemnie miłość. W pewnym momencie sielankę przerywa wachmistrz Soroka, który przybywa z Upity z wieścią, że mieszczanie zbuntowali się przeciwko żołnierzom oddziału Kmicica, którzy kwaterują w owym mieście i siłą zdobywają prowiant i paszę dla koni. Kmicic natychmiast odsyła swych towarzyszy do Wodoktów, żegna się z Oleńką i odjeżdża, aby osobiście przewodzić w tłumieniu buntu. IV Po kilku dniach - pod nieobecność Kmicica - do Wodoktów przybywają trzej szlachcice: Pakosz Gasztowt, Kasjan Butrym (“najstarszy człowiek na Laudzie”) i Józwa Butrym zwany Beznogim. W czasie rozmowy z Oleńką wypytują najpierw, jak pannie podoba się jej narzeczony, a następnie opowiadają o strzelaninie i swawoli, które miały miejsce pierwszego dnia po przybyciu Kmicica i jego kompanów do Lubicza. Oleńka początkowo nie chce wierzyć tym relacjom, ale później zaczyna w niej wzbierać gniew skierowany szczególnie przeciwko towarzyszom Kmicica. Po odjeździe rycerzy wzywa do siebie starego Znikisa, zarządcę z Lubicza. Ten stawia się na wezwanie i potwierdza relację Gasztowta i Butrymów, a także opowiada o jeszcze innych “wyczynach” Kmicicowych kompanów, którzy zdążyli się już zadomowić w okolicy. Następnego dnia do Wodoktów przybywają towarzysze Kmicica i nieświadomi tego, że Billewiczówna zna już ich prawdziwą naturę i wybryki, proszą o użyczenie im broni oraz czeladzi, aby mogli ruszyć z pomocą swemu przywódcy, gdyż niepokoi ich jego przedłużająca się nieobecność. Panna jednak odmawia udzielenia pomocy i wyrzuca ich z domu. Zdziwieni i rozwścieczeni tym nieprzychylnym przyjęciem zawadiacy jadą w stronę Upity. Po drodze zatrzymują się w przydrożnej karczmie, znajdującej się w połowie drogi pomiędzy Wołmontowiczami a Mitrunami. Tutaj dochodzi do bijatyki pomiędzy nimi a Butrymami, dość licznie tu zgromadzonymi. V Tego wieczoru Kmicic powraca do Wodoktów. Stłumił bunt mieszczan, którzy bronili słusznej sprawy, gdyż oddziały pana Andrzeja składały się w większej części z zabijaków, awanturników i ludzi wyjętych spod prawa, którzy twierdzili, że racja jest zawsze po stronie silniejszego. Kmicic opowiedział się za swoimi żołnierzami i wymierzył karę mieszczanom oraz rozbił oddział wysłany z Poniewieża na pomoc mieszkańcom Upity. W Wodoktach pan Andrzej spotyka się z Oleńką, która prosi go o relację z jego poczynań. Kmicic nie ukrywa prawdy, ale jest zdziwiony gwałtowną reakcją panny, która wytyka mu błędy i gani jego złe postępowanie. Dochodzi między nimi do sprzeczki. Pan Andrzej dowiaduje się też o tym, że Oleńka wypędziła jego kompanów ze swego domu oraz że wie o wszystkich ich wybrykach, mających miejsce w ostatnich czasach. Panna stawia przed nim wybór: ona, albo jego towarzysze. Wreszcie Kmicic żegna Oleńkę i odjeżdża na czele żołnierzy, których zabrał z Upity. W drodze do Lubicza snuje refleksje nad swym dotychczasowym życiem i dostrzega błędy. Dochodzi do wniosku, że kocha Billewiczównę nade wszystko i obiecuje sobie spełnić wszystkie jej żądania. W Lubiczu - w jednej z izb dworku znajduje towarzyszy, którzy leżą martwi. Od dogorywającego Rekucia dowiaduje się, że pobili ich Butrymowie. Pan Andrzej wpada we wściekłość i wraz ze swym oddziałem jedzie do Wołmontowicz, zaścianka Butrymów, gdzie wznieca pożar i morduje ludność. Jednak szlachta z okolicznych wsi szybko przychodzi swym pobratymcom z pomocą i wspólnymi siłami rozbija oddział Kmicica, on sam zaś musi uciekać. Dociera do Wodoktów, gdzie spotyka Oleńkę domyślającą się już, kto jest sprawcą pożaru. Udziela ona jednak schronienia przestępcy i nie wydaje go szlachcie żądnej jego krwi. Po odjeździe szlachty natomiast daje Kmicicowi konia i z obrzydzeniem wypędza go z dworku. VI Owej pamiętnej nocy zginęło wielu ludzi i tylko niewielką pociechą stał się fakt, że wszyscy Kmicicowi żołnierze zginęli. Sam Kmicic zniknął bez śladu. Początkowo okoliczna szlachta stała pod bronią gotowa odeprzeć ewentualny ponowny jego atak, ale po pewnym czasie zmniejszono czujność, a mieszkańcy okolicznych zaścianków zaczęli myśleć o prawnym dochodzeniu swych krzywd. Oleńka również uczestniczyła w radach, dając dowody swej nadzwyczajnej mądrości i rozsądku. Doradzała właśnie obranie drogi prawnej i zachęcała, aby szlachta żądała od Kmicica odszkodowania za poniesione straty. W sześć tygodni po zniknięciu pana Andrzeja Oleńka otrzymuje od niego list zawierający wyraz głębokiej skruchy i żalu za winy oraz zapewnienia o miłości i prośbę o przebaczenie. Panna, która nadal kocha awanturnika, cierpi z powodu jego hańby, ale listownie stawia mu warunek (jej zdaniem niemożliwy już do spełnienia): przebaczy mu ona tylko wówczas, gdy przebaczą mu i wstawią się za nim sami poszkodowani. W tym czasie Rzeczpospolita jest nękana przez wojska Chowańskiego, Chmielnickiego i przez wewnętrzne spory toczące się pomiędzy wielkimi rodami. Jednym z przykładów takiego sporu pomiędzy polskimi magnatami jest waśń pomiędzy Januszem Radziwiłłem, hetmanem wielkim litewskim, a panem Gosiewskim - hetmanem polnym, a zarazem podskarbim Wielkiego Księstwa Litewskiego, która to waśń przeradza się prawie w otwartą wojnę. VII Wołodyjowski nadal przebywa w Pacunelach. Jest tu powszechnie poważany, a nawet uwielbiany przez okoliczną szlachtę, która planuje wydać za niego Oleńkę. Billewiczówna jednak kategorycznie sprzeciwia się tym planom. Pewnego wieczoru Michał przesiaduje wraz z trzema hożymi córkami gospodarza i - wśród wzajemnych przekomarzań i żartów - opowiada o wojnach, w których brał udział oraz o wspaniałości królewskiego zamku w Warszawie. W pewnym momencie miłą pogawędkę przerywa przybycie człowieka, który oznajmia, że panna Aleksandra została porwana przez Kmicica i przebywa w Lubiczu. Okoliczna szlachta, wśród której znajduje się też część żołnierzy, którzy niedawno powrócili z wojny, przygotowuje się do walki. Pan Michał staje na czele prawie trzystuosobowego oddziału i prowadzi go do Lubicza. Tutaj dochodzi do walki. Zaskoczeni nagłym atakiem ludzie Kmicica - a są to Kozacy zostają szybko pobici. Dworek jednak staje się małą twierdzą, gdyż pan Andrzej zebrał tu część Kozaków i zabarykadował się od wewnątrz. Po pewnym czasie - widząc przewagę oblegających - Kmicic decyduje się na podjęcie układów. Ufny w swą siłę proponuje Wołodyjowskiemu pojedynek. “Mały rycerz” zgadza się. Ostatecznie dochodzą do porozumienia: jeśli pan Andrzej zwycięży, wówczas będzie mógł odjechać nie zabierając jednak ani swoich ludzi, ani panny. Kmicic jest pewny siebie, ale wkrótce po pierwszym skrzyżowaniu szabel okazuje się, że pan Michał bawi się z nim i że jego siła nie może sprostać umiejętnościom i sprawności Wołodyjowskiego. Wreszcie na prośbę pana Andrzeja (“Kończ... waść!... wstydu oszczędź!...”) “mały rycerz” jednym cięciem zwala przeciwnika z nóg. Następnie - obroniwszy rannego przed napastliwością zgromadzonej szlachty - udaje się do dworku na rozmowę z Billewiczówną. Tu spotyka go zaskoczenie, gdyż pannę wyraźnie interesuje tylko los Kmicica, zaś dumnego ze swego wyczynu Wołodyjowskiego traktuje ona chłodno i obojętnie. VIII Radziwiłł oraz o uwięzieniu pułkowników. Wśród stacjonujących w pobliżu Kiejdan polskich oddziałów narasta wzburzenie. Żołnierze pragną uderzyć na siedzibę Radziwiłła. Książę Janusz przygotowuje się do zbrojnego stłumienia niepokojów, zaś uwięzionych oficerów wysyła nocą do Birż pod eskortą dragonów dowodzonych przez Rocha Kowalskiego. W drodze Zagłoba, podając się za wuja owego oficera, zaprasza Kowalskiego na wóz i gawędzi z nim, wchodząc z Rochem w bliższą komitywę. Po pewnym czasie Roch zasypia, znużony rozmową i zamroczony alkoholem, Zagłoba zaś zabiera śpiącemu opończę i hełm, a następnie nie rozpoznany przez żołnierzy dosiada Rochowego konia i odjeżdża. Po kilku godzinach konwój zatrzymuje się przy opuszczonej karczmie. O świcie więźniowie - a później i żołnierze - ze zdziwieniem spostrzegają, że na wozie śpi Roch Kowalski, który po obudzeniu wpada we wściekłość z powodu zniknięcia Zagłoby. Nie wie też, co ma dalej robić. Wreszcie oddział ponownie wyrusza w stronę Birż. Następnego dnia konwój zostaje zatrzymany przez chorągiew laudańską, przywiedzioną przez pana Zagłobę. Dragoni Kowalskiego odmawiają wykonania rozkazów swego dowódcy, zaś Roch, który rzuca się sam na oddział polski, zostaje pojmany. Pan Wołodyjowski przejmuje komendę nad chorągwią, do której przyłączają się też dragoni, oficerowie zaś wspólnie postanawiają uczynić jeszcze nieco spustoszenia na ziemiach książęcych, a następnie udać się do pana Sapiehy, wojewody witebskiego, który pozostał wierny polskiemu królowi. Dowiadują się też, że w liście wiezionym przez Kowalskiego znajdował się rozkaz Radziwiłła, aby birżański komendant po odesłaniu eskorty potajemnie rozstrzelał więźniów. Chorągiew wyrusza w drogę. Wieczorem, niedaleko wsi Klewany, oficerowie i żołnierze spostrzegają łunę i słyszą dźwięk dzwonów. Przypuszczając, że to Szwedzi zaatakowali wieś, Wołodyjowski postanawia uderzyć na wrogi oddział. XVIII We wsi dochodzi do bitwy, w czasie której giną wszyscy Szwedzi, oprócz oficera i kilku rajtarów wziętych do niewoli. W tym samym czasie Zagłoba, pilnujący Kowalskiego w niezbyt odległym od wsi lasku, uparcie i cierpliwie wyjaśnia Rochowi niewłaściwość jego dotychczasowego postępowania i nakłania go do przyjęcia służby u pana Wołodyjowskiego. Po długich namowach propozycja ta trafia Kowalskiemu do przekonania. Po powrocie oddziału Zagłoba wpada na pomysł, aby szwedzkich jeńców wypuścić na wolność mówiąc im, że zostali pobici przez oddział księcia Janusza, który pozornie tylko paktował ze Szwedami, zaś faktycznie wydał swoim żołnierzom rozkaz walki ze szwedzkimi oddziałami. Fortel ten podoba się oficerom i postanawiają wprowadzić go w życie, gdyż może to spowodować duże zamieszanie i doprowadzić do wielu nieporozumień pomiędzy Szwedami a Radziwiłłem. XIX Na Litwie rozpoczęła się wojna domowa, gdyż większość wojsk wystąpiła przeciwko Radziwiłłowi, chłopi i szlachta również chwytają za broń. Oddział Wołodyjowskiego rośnie w siłę. Napływają do niego między innymi liczni rycerze z rozbitych przez Kmicica chorągwi. Fortel Zagłoby przyniósł rezultaty: zaogniają się stosunki pomiędzy księciem Januszem a szwedzkim generałem Pontusem de la Gardie. Kmicic wierząc nadal niezłomnie, że służąc Radziwiłłowi przyczynia się do ratowania ojczyzny, wypełnia gorliwie wszystkie polecenia księcia Janusza. Wołodyjowski i jego towarzysze uważają pana Andrzeja za podłego zdrajcę i darzą go coraz większą niechęcią. Chorągiew laudańska przedziera się na Podlasie, aby połączyć się z konfederacją, na której czele stanęli dwaj pułkownicy: Horotkiewicz i Jakub Kmicic (stryjeczny brat Andrzeja). Pod Niewiażą chorągiew pana Michała zostaje otoczona przez wojska książęce, jednak prawie cudem udaje się “małemu rycerzowi” wyprowadzić oddział z okrążenia. Rozwścieczony Radziwiłł powraca szybko do Kiejdan, ale widząc, że nie złapie już uciekinierów, postanawia poprosić Karola Gustawa o wsparcie mające dopomóc w utrzymaniu na Litwie spokoju i porządku. XX Kmicic przybywa do Billewicz, aby zabrać pana Tomasza i Oleńkę na dwór książęcy. Od samego początku wizyty próbuje skłonić miecznika do dobrowolnego opuszczenia posiadłości. Oleńka sprzeciwia się, pana Andrzeja zaś traktuje z pogardą. W Kmicicu wrze gniew przemieszany z żalem. Słysząc tętent koni zamierza użyć siły. Okazuje się jednak, że do izby wchodzi Wołodyjowski wraz z towarzyszami i po chwili rozkazuje wyprowadzić pana Andrzeja poza wieś i rozstrzelać. Skazaniec wychodzi bez słowa. Zagłoba również wychodzi, aby przekonać się czy Kmicic nie ma przy sobie jakichś rozkazów od Radziwiłła. Po pewnym czasie stary szlachcic powraca prawie biegiem i pokazuje list, w którym książę wypomina Kmicicowi jego wstawiennictwo za Wołodyjowskim i jego towarzyszami. Chwilę później zostaje wprowadzony pan Andrzej. Rycerze dowiedziawszy się, że jest on ich dobroczyńcą, a nie wrogiem - uwalniają go, namawiając jednocześnie, aby przyłączył się do nich. On jednak odmawia nie podając powodów tej decyzji. Zagłoba pokazuje mu list, który Roch Kowalski wiózł do Birż. Pan Andrzej przekonuje się, że został przez księcia oszukany, ale nadal nie zmienia zdania. Hamuje tylko swe wzburzenie i odjeżdża. Rycerze są zdziwieni, ale nie zastanawiają się nad tym dłużej i odjeżdżają, proponując też miecznikowi, aby podążył wraz z nimi. Pan Tomasz jednak postanawia wyruszyć z małym opóźnieniem, gdyż zamierza się odpowiednio przygotować do drogi. Rycerze żegnają się z miecznikiem i Oleńką, która okazuje Zagłobie swą wielką wdzięczność za uratowanie Kmicica od śmierci. XXI Książę Janusz przybywa do Billewicz w dwie godziny po odjeździe Wołodyjowskiego i zabiera do Kiejdan miecznika i jego podopieczną. W Kiejdanach spotyka się z Kmicicem, który zarzuca księciu wiarołomstwo. Radziwiłł wpada w gniew i pana Andrzeja ratuje tylko nagły atak astmy, który zwala księcia z nóg. Po kilku godzinach książę ponownie wzywa Kmicica do siebie i znów wypowiada wiele wzniosłych słów o powinnościach względem ojczyzny oraz żali się na odstępców, którzy odchodzą od Radziwiłła. Kmicic i tym razem daje się w końcu przekonać i uspokoić. XXII Wieczorem książę, chcąc okazać wiernym mu jeszcze oficerom i szlachcie, że konfederacja i bunty przeciw niemu nic dla niego nie znaczą, wydaje wielką ucztę, na którą przybywa mniej lub bardziej dobrowolnie prawie cała okoliczna szlachta. Przy stole Kmicic otrzymuje miejsce obok Oleńki. Oboje przez cały czas trwania uczty przeżywają walkę wewnętrzną: panu Andrzejowi sumienie mówi, że nie zasłużył na pogardę, z jaką został potraktowany, nie potrafi przestać myśleć o tej pannie i okazać jej niechęć, zaś Billewiczówna z jednej strony zdaje sobie sprawę z tego, że pochopnym sądem skrzywdziła owego kawalera, ale z drugiej strony duma nie pozwala jej odezwać się pierwszej. Tymczasem biesiadnicy bardzo powoli nabierają ochoty do zabawy. Ich zapały są hamowane między innymi przez nasycone gorzką ironią uwagi wypowiadane pod adresem księcia przez odważnego pana Szczanieckiego. Punktem przełomowym uczty jest moment, w którym Radziwiłł otrzymuje wiadomości o spustoszeniu swych podleskich ziem przez konfederację, oderwaniu się od Korony województwa sieradzkiego, klęsce Jana Kazimierza pod Widawą i Żarnowcem oraz o zajęciu Warszawy przez Szwedów. Wieści dotyczące klęsk Rzeczypospolitej wzbudzają w magnacie radość. Dzieli się on tymi wiadomościami z biesiadnikami i nie ukrywa swego zadowolenia. W sali panuje grobowa cisza. Radziwiłł spostrzegłszy to usiłuje zatrzeć przykre wrażenie, ale pan Szczaniecki nie tai swego oburzenia i opuszcza salę. Książę dla ratowania sytuacji stosuje ostatni wybieg: każe wtoczyć beczki z najlepszymi gatunkami win. Po pewnym czasie towarzystwo ożywia się i poprawiają się humory, większość zaś obecnych już bez oporów spełnia toasty za króla szwedzkiego i jego powodzenie. XXIII Następnego dnia książę wzywa Kmicica do siebie i powierza mu nowe zadanie: ma jechać do króla szwedzkiego, a po drodze odwiedzić kilka innych osób i zawieźć im poufne listy od Radziwiłła. Między innymi ma on spotkać się z księciem Bogusławem Radziwiłłem i panem Lubomirskim (osobą mającą wielkie wpływy w Małopolsce), któremu ma sprytnie ale niepostrzeżenie podsunąć możliwość przyłączenia się do księcia Janusza oraz korzyści wynikające z tego faktu dla Lubomirskiego. Po licznych i zawiłych wskazówkach dotyczących sposobu postępowania oraz wyjaśnieniach (działanie w imię “dobra ojczyzny”) co do efektów poszczególnych posunięć Radziwiłła, Kmicic otrzymuje listy i odchodzi, książę zaś, któremu osoba pana Andrzeja stała się już w Kiejdanach niewygodna, natychmiast przekazuje Ganchofowi komendę chorągwi Kmicica. XXIV Kmicic dobiera sobie sześciu ludzi, którzy mają mu towarzyszyć w drodze, a następnie żegna się z kilkoma znajomymi oficerami. Przed odjazdem waha się: czy ma się pożegnać z Oleńką, czy też nie. Wreszcie - choć robi to mimowolnie - kieruje swe kroki do komnaty Billewiczówny, gdzie wyrzuca z siebie wszystkie żale wyraża przypuszczenie, że jest to ich ostatnie spotkanie i pospiesznie odjeżdża. XXV Po kilku dniach Kmicic zatrzymuje się w Pilwiszkach. Tutaj spotyka się z księciem Bogusławem, który powraca właśnie z Podlasia. Bogusław myśląc, że ma do czynienia z człowiekiem wtajemniczonym we wszystkie sprawy księcia Janusza, rozmawia z nim swobodnie i nie tai prawdziwych motywów swego postępowania. Okazuje się, że w swym liście książę Janusz doradza Bogusławowi, aby postarał się o to, by w ręce skonfederowanych oddziałów dostały się beczki zatrutego wina. Pan Andrzej słysząc to dostrzega wreszcie przewrotność postępowania Radziwiłłów. Ukrywa jednak swój gniew i planuje zemścić się, porywając Bogusława. W godzinę później ponownie przybywa do księcia i pod pozorem zaprezentowania niezwykłych zalet swego konia zaprasza Bogusława na przejażdżkę, a gdy znajdują się już dość daleko, uprowadza go korzystając z pomocy swych dwóch żołnierzy. XXVI Po kilku godzinach grupa jeźdźców zatrzymuje się obok przydrożnej kuźni. Tu książę rani Kmicica w twarz wystrzałem z jego własnego pistoletu i ucieka, zabijając dwóch ścigających go żołnierzy. Później pewny, że pan Andrzej nie żyje, powraca spokojnie do Pilwiszek. Tymczasem wachmistrz Soroka, wierny sługa pana Andrzeja, opatruje rany swego dowódcy i wraz z nim oraz pozostałymi żołnierzami odjeżdża w obawie przed pościgiem. Tom drugi I Soroka chroni się z Kmicicem i towarzyszami do lasu. W głębi puszczy odnajdują smolarnię, która stanowi schronienie bliżej nieokreślonej grupy ludzi. Soroka podejrzewa, że mogą to być rozbójnicy, ale postanawia, że się tu chwilowo zatrzymają. Smolarz zamieszkujący ową zagrodę udziela tylko częściowych informacji o tajemniczych - w owej chwili nieobecnych - mieszkańcach, którzy trudnią się przede wszystkim rabunkiem koni. W nocy ucieka. Następnego dnia Kmicic odzyskuje przytomność i podnosi się z posłania. Dochodzi do wniosku, że jego obecne położenie jest fatalne: wszyscy, którzy go znają, uważają go za zdrajcę. Poprzysięga Radziwiłłom zemstę. Jego bolesne rozważania przerywa huk wystrzału i przybycie Soroki, który oznajmia, że do chaty zbliża się grupa uzbrojonych ludzi. II Okazuje się, że tajemniczymi mieszkańcami obejścia są Kiemlicze, którzy ze zdziwieniem, ale i z radością przyjmują swego dawnego dowódcę. Pan Andrzej dowiaduje się u nich o obecnym położeniu oddziałów konfederacji, a następnie pisze dwa listy: jeden do księcia Janusza, a drugi do pana Wołodyjowskiego. W liście skierowanym do księcia Kmicic wypowiada służbę i poprzysięga zemstę za to, że został oszukany i służył w rękach Radziwiłłów jako narzędzie zbrodni. Ostrzega też, że w razie, gdyby Billewiczów spotkała jakaś krzywda, przedstawi królowi polskiemu i panu Sapieże - a pośrednio też Szwedom - listy, które są jawnym dowodem knowań książęcych, których celem było zdobycie korony polskiej oraz zniszczenie Rzeczypospolitej. W liście do pana Wołodyjowskiego (pod którym podpisuje się już jako Babinicz) pan Andrzej ujawnia rozkazy Radziwiłła dotyczące zaplanowanych skrytobójczych zamachów na życie konfederatów. Postanawia wyruszyć do króla Jana Kazimierza. III Kmicic zamierza zabrać ze sobą Kiemliczów i ich czeladź na Śląsk, gdzie obecnie znajduje się król polski. Idąc za radą starego Kiemlicza postanawiają wyruszyć w przebraniu, podając się za drobną szlachtę i skierować się do Soboty, wiodąc ze sobą tabun koni na odbywający się tam wielki targ. Później mają skierować się na Warszawę i dalej na południe. Jakoż - ku zdziwieniu Kmicicowych żołnierzy - tak się dzieje i ponad dziesięcioosobowa grupa pod przewodnictwem pana Babinicza wyrusza w drogę. IV Po pewnym czasie Babinicz przybywa do Łęgu, zwanego też Ełkiem, leżącego w Prusach. Tutaj pan Andrzej dowiaduje się, że Prusy Królewskie opowiedziały się po stronie Jana Kazimierza. Następnie Kmicic zatrzymuje się w przydrożnej karczmie niedaleko Wąsoszy. Spotyka Rzędziana, który zatrzymuje się tu przejazdem w drodze do Szczuczyna, gdzie stoją obozem wojska konfederacji dowodzone przez Wołodyjowskiego i jego przyjaciół. Rozmowę przerywa przybycie podjazdu prowadzonego przez Józwę Butryma. Babinicz chcąc pozostać nie rozpoznanym usuwa się w cień, jednak po pewnym czasie Butrym kieruje swą uwagę na osobę pana Andrzeja i rozpoznaje go. Nie czeka też na wyjaśnienia, ale natychmiast przywołuje swoich żołnierzy. Wybucha krótka walka, w której Kmicic zmuszony jest ranić Józwę i rozbić jego oddział przy pomocy swych ludzi. Później oddaje rannych i zabitych Rzędzianowi oraz przekazuje wskazówki przeznaczone dla pana Wołodyjowskiego, sam zaś odjeżdża. Rzędzian nie może zrozumieć postępowania pana Andrzeja, ale widzi, że Kmicic jest przychylnie nastawiony do konfederatów. V W godzinę później Rzędzian przybywa do Szczuczyna. Następnego dnia spotyka się z Wołodyjowskim i opisuje zajście w gospodzie oraz przekazuje ostrzeżenia usłyszane od Kmicica. Pan Michał i jego przyjaciele są zdziwieni i niepewni czy należy wierzyć słowom pana Andrzeja. Wtedy właśnie przybywa posłaniec, który przynosi list od Kmicica. W liście zawarte są dokładne informacje dotyczące zamiarów Radziwiłła, który - po otrzymaniu posiłków szwedzkich w liczbie 1500 żołnierzy - chce uderzyć na konfederatów. Rycerze wpadają w jeszcze większe zdumienie i zadają sobie pytanie, czy Kmicic wciąż jeszcze służy księciu Januszowi i nie mogą dociec, po co pan Andrzej zapuszcza się między Szwedów. Postanawiają, mimo wielu wątpliwości, pójść za jego radami. VI Pan Wołodyjowski rozesłał do rozproszonych pułkowników skonfederowanych wojsk listy donoszące o pochodzie Radziwiłła. Wojska polskie gromadzą się pod Białymstokiem. Przybywają tu też liczni nowi ochotnicy. Zagłoba, który wśród żołnierzy czuje się jak w swoim żywiole, opowieściami o swych przygodach zyskuje sobie wielką popularność. Doprowadza to wkrótce do takiej sytuacji, że gdy pułkownicy postanawiają wybrać regimentarza (głównodowodzącego), który miałby komendę nad wojskami konfederacji aż do czasu nadejścia pana Sapiehy, wojsko jednogłośnie - przy poparciu ze strony wielu oficerów - wybiera na to stanowisko właśnie pana Zagłobę. Okazuje się, że choć brakuje mu doświadczenia taktycznego, jest on świetnym organizatorem i w krótkim czasie zakłada warowny obóz, wprowadza wśród żołnierzy ład i porządek oraz w przemyślny sposób gromadzi dużą ilość żywności i nieco broni. Swój urząd sprawuje z wielką powagą i godnością, udaje mu się podbić serca żołnierzy. W odpowiedzi na prośbę mieszczan z Wołkowyska, obleganego właśnie przez Kozaków, wysyła na pomoc liczący 1500 żołnierzy podjazd dowodzony przez Wołodyjowskiego. Kilka dni później do obozu przybywa pan Sapieha, prowadząc swe wojska, a wraz z nim powraca Wołodyjowski, który dzięki wsparciu otrzymanemu od Sapiehy odniósł pod Wołkowyskiem znaczne zwycięstwo. Pan Zagłoba przekazuje wojewodzie witebskiemu komendę i zdaje sprawę ze swych dotychczasowych rządów. W obozie panuje coraz większy entuzjazm i zapał do walki. Do Polaków dociera wieść, że książę Janusz wraz ze swymi wojskami znajduje się niedaleko obozu konfederatów. VII Książę Janusz dowiaduje się o zgrupowaniu wojsk konfederacji pod Białymstokiem i przygotowuje swe wojska do wymarszu. Zdaje sobie jednak sprawę ze swego coraz trudniejszego położenia. Nie jest on między innymi pewny, czy przypadkiem król szwedzki nie odwróci się od niego widząc osłabienie wpływów rodu Radziwiłłów na Litwie. Do Kiejdan przybywa w tym czasie książę Bogusław. Przywozi wieści dotyczące ostatnich poczynań Kmicica oraz list, który pan Andrzej napisał do księcia Janusza. Książę Janusz wierzy w to, że Kmicic może posłużyć się pismami obciążającymi obu Radziwiłłów. Bogusław dowiaduje się o pobycie w Kiejdanach nie znanej mu jeszcze Oleńki Billewiczówny i postanawia ją uwieść. VIII Wieczorem książę Janusz zaprasza na biesiadę swego brata, Oleńkę, pana Tomasza oraz kilku oficerów kiejdańskich i dworzan księcia Bogusława. Bogusław próbuje uwieść Billewiczównę, co między innymi ma Wybuch ładunku rzuca go na ziemię i pozbawia przytomności. Nad ranem odnajdują go żołnierze szwedzcy i stawiają przed obliczem Millera. Po krótkim przesłuchaniu generał wydaje wyrok śmierci. Kmicic ujawnia swe prawdziwe nazwisko, czym wywołuje małe zamieszanie wśród polskich oficerów. Kuklinowski natomiast wyprasza u generała pozwolenie na zabranie jeńca do siebie, aby zemścić się na nim za poniesione zniewagi. Zabiera go do pustej stodoły znajdującej się opodal obozu. Tam lekko przypieka Kmicicowi bok płonącą pochodnią, na szczęście w porę nadchodzą Kiemlicze, którzy przybywają z wieścią, że Kuklinowski jest rzekomo wzywany do Millera. Oficer niezwłocznie odjeżdża, Kiemlicze zaś uwalniają pana Andrzeja, mordując uprzednio postawioną przy nim straż. Po powrocie oficera role odwracają się i Kmicic odpłaca Kuklinowskiemu za poprzednie potraktowanie w podobny sposób. W końcu odjeżdża, pozostawiając wiszącego oficera w zimnej stodole. Po drodze dowiaduje się, że Kiemlicze tylko pozornie służyli Szwedom, gdyż potajemnie zabijali i grabili pojedynczych żołnierzy szwedzkich, którzy nieopatrznie oddalali się od swego obozu. W ten sposób ojciec z dwoma synami pomagali obrońcom klasztoru i oczekiwali jednocześnie okazji do bezpośredniego działania na rzecz Kmicica. XIX Następnego dnia Miller - gotów odstąpić od klasztoru - zwołuje naradę, w czasie której Wrzeszczowicz proponuje użyć podstępu: rozpuścić pogłoski o odnalezieniu tunelu prowadzącego aż pod klasztor i nastraszyć obleganych możliwością wysadzenia twierdzy. Generał, nie zważając na docinki oficerów rzucane pod adresem pomysłodawcy chwyta się owej myśli i zezwala na realizację planu. W pewnym momencie jeden z polskich oficerów przynosi wiadomość o śmierci Kuklinowskiego i ucieczce Kmicica. Okazuje się też, że chorągiew dowodzona uprzednio przez Kuklinowskiego rozpierzchła się, zaś część należących do niej żołnierzy prawdopodobnie zamierza oddać się pod komendę Kmicica. Wrzeszczowicz zabiera się do realizacji swego pomysłu. Rozpuszczane plotki docierają do uszu obrońców i wywołują wśród nich panikę, którą jednak uśmierza ojciec Kordecki, wlewając w dusze obleganych odwagę i spokój. Na żądanie kapitulacji obrońcy odpowiadają odmownie i z radością przekonują się, że pogróżki wroga były tylko czczymi słowami. W Wigilię Bożego Narodzenia przerwano walkę. Podczas wieczerzy wigilijnej ojciec Kordecki - wspominając ze czcią imię Kmicica, którego obrońcy uważają za umarłego - ujawnia zebranym prawdziwe nazwisko pana Andrzeja. Następnego dnia po południu Szwedzi przypuszczają do murów ostatni szturm. 26 grudnia pod osłoną nocy zawstydzeni i zrezygnowani napastnicy odchodzą spod murów klasztoru, który chełpliwy szwedzki generał zwał “kurnikiem” i chciał zdobyć jednym uderzeniem... XX Kmicic wraz z Kiemliczami przedostaje się na Śląsk. Wśród mniejszych oddziałów i załóg szwedzkich rozsianych na terenie Polski powstaje zamieszanie spowodowane nasilającymi się atakami chłopskich i szlacheckich oddziałów. Karol Gustaw, przebywający właśnie w Prusach, wydaje rozkazy krwawego tłumienia wszelkich buntów. Pomiędzy obiema stronami rozpoczyna się walka na śmierć i życie. XXI Kmicic przybywa do Głogowej. Tutaj zostaje doprowadzony przed oblicze Jana Kazimierza. Wciąż podając się za Babinicza opowiada parze królewskiej oraz zgromadzonym dygnitarzom dzieje obrony Jasnej Góry i przekazuje wieści o wydarzeniach dziejących się w innych częściach Rzeczypospolitej. Pan Andrzej dowiaduje się, że książę Bogusław doniósł królowi o rzekomym planie porwania władcy, którego to haniebnego czynu miałby się podjąć Kmicic. Bohatera spod Częstochowy osłabionego ranami i gorączką - wiadomość ta zwala dosłownie z nóg. Jan Kazimierz, podniesiony na duchu radosnymi wiadomościami, decyduje się wyruszyć do Opola, tam wysłuchać rad zebranych w owym mieście senatorów, a później powrócić do Polski. Decyduje też, że Babinicz będzie mu towarzyszył. XXII Król wyrusza do Opola i tam - idąc za radą senatorów - postanawia wyruszyć do Lubowli, do marszałka koronnego Lubomirskiego. Po powrocie do Głogowej król wraz z Kmicicem i młodym oficerem Tyzenhauzem zastanawia się nad sposobem bezpiecznego przebycia oczekującej ich, a wprost naszpikowanej Szwedami, drogi. Kmicic podsuwa propozycję, aby oddział dragonów, mający stanowić królewską eskortę, wyruszył nieco wcześniej, król zaś wraz z 40 żołnierzami ma podążyć w pewnej odległości za dragonami. Mają też zostać rozpuszczone wieści, że Jan Kazimierz podróżuje właśnie w otoczeniu owego większego oddziału dragonów. Pomimo sprzeciwów Tyzenhauza, król ufa całkowicie panu Andrzejowi i przyjmuje jego plan. Niezwłocznie też wysłani zostają dragoni, monarcha zaś decyduje, że wyruszy po upływie dwóch dni. XXIII Król wraz z dygnitarzami wyrusza w drogę. Orszak mija Racibórz i wjeżdża w granice Polski. Przez cały czas Tyzenhauz podejrzewa Kmicica o zdradę i bacznie obserwuje każdy jego ruch. Podejrzenia te wpływają przygnębiająco na pana Andrzeja, który traci swój dotychczasowy dobry humor. Król jednak wierzy w szczerość Kmicica i niewiele sobie robi z ciągłych przestróg Tyzenhauza. Pewnego wieczoru podróżni dostrzegają na horyzoncie łunę. Okazuje się, że niemiecki oddział grabi i pali Żywiec. Dochodzą też wieści, że Szwedzi uderzyli wcześniej na oddział rzekomo eskortujący króla. Kmicic wraz z Kiemliczami wyrusza naprzód i po pewnym czasie powraca z wieścią, że droga jest wolna, gdyż Niemcy opuścili miasto i że będzie tu można spokojnie przenocować. Przywozi też pojmanego przez siebie rajtara, który potwierdza te wieści. Tyzenhauz, podejrzewając podstęp, wyrusza celem sprawdzenia uzyskanych informacji. Po powrocie przeprasza Kmicica za wszystkie podejrzenia i pomiędzy obydwoma rycerzami zapanowuje zgoda. XXIV Nocą orszak królewski wjeżdża do Żywca, następnego zaś dnia wyrusza w dalszą drogę. Góralscy przewodnicy wiodą podróżnych po trudnych, ale nie znanych Szwedom, górskich szlakach. W jednym z wąwozów orszak spotyka się twarzą w twarz z trzystuosobowym podjazdem szwedzkim. Kmicic z Kiemliczami rzucają się natychmiast naprzód i zaciekle uderzają na Szwedów, zamierzając poświęcić swe życie w obronie króla. Ich atak powstrzymuje na pewien czas wrogi oddział, ale w końcu obrońcy słabną i padają pod naporem Szwedów. W tym jednak momencie ze ścian wąwozu zaczynają się sypać kamienie i pnie drzew, ze skał zaś skaczą na szwedzkie karki górale i w mgnieniu oka pokonują wroga. Swego władcę witają z entuzjazmem. Król nakazuje odnaleźć pana Andrzeja. Wszyscy sądzą, że bohater nie żyje. Okazuje się na szczęście, że - choć wielokrotnie raniony - jeszcze oddycha. Przyniesiony przed króla odzyskuje na moment świadomość, okazuje swą radość z powodu ocalenia władcy i ostatkiem sił wypowiada swoje prawdziwe nazwisko. XXV Dalsza podróż upływa już władcy polskiemu spokojnie i bezpiecznie, gdyż do orszaku dołączają górale gotowi bronić króla do ostatniej kropli krwi. Później dołącza jeszcze Wojniłłowicz ze swą chorągwią, aż wreszcie następuje spotkanie polskiego monarchy z marszałkiem Lubomirskim, który wita króla z wielką radością i oddaniem, a po przybyciu do jego wspaniałej i z przepychem urządzonej rezydencji w Lubowli, urządza z okazji przybycia monarchy wystawną ucztę i turniej rycerski. XXVI Król odwiedza rannego Kmicica, który opowiada monarsze całą swą przeszłość i prosi o przebaczenie win. Władca nie tylko z całego serca przebacza, ale również obiecuje pomóc panu Andrzejowi w odzyskaniu dobrego imienia oraz doradza, aby bohater - nadal występując pod nazwiskiem Babinicz - utworzył własną chorągiew i zaciągnął się pod komendę Czarnieckiego, gdzie będzie mógł do swych dotychczasowych zasług dorzucić jeszcze wiele nowych, co pozwoli mu w przyszłości powrócić do spokojnego życia i uwolni całkowicie od ciążącego na jego nazwisku piętna zdrajcy. XXVII Ku radości Jana Kazimierza powstaje potężny związek, na czele którego stają: hetman wielki Rewera Potocki, hetman polny, pan Lanckoroński, pan Czarniecki, Paweł Sapieha, książę Michał Radziwiłł oraz wielu innych. Związek ten nazwany zostaje konfederacją tyszowiecką od miejsca zawiązania. Od Szwedów odstępują też polskie wojska dowodzone przez hetmanów. Z Częstochowy przybywa do króla pan Krzyżtoporski, przywożąc wieści o zakończeniu szwedzkiego oblężenia i śmierci jednego ze zdrajców ojczyzny - Opalińskiego. XXVIII 25 grudnia pan Sapieha opuszcza na pewien czas swe wojska oblegające broniącego się resztkami sił w Tykocinie Janusza Radziwiłła i udaje się do Tyszowiec. Wśród oblegających słychać wrogie głosy skierowane przeciwko księciu Januszowi oraz głosy niezadowolenia spowodowanego tym, że pan Sapieha trzyma pod murami miasta wszystkie swe oddziały, podczas gdy nie ma widocznej potrzeby zatrzymywania w tym miejscu tak dużej ilości wojsk. Wielu żołnierzy wolałoby też pójść z odsieczą pod Jasną Górę. Zagłoba należy do grupy “niezadowolonych” i pragnie pod nieobecność pana Sapiehy skrzyknąć ochotników i poprowadzić ich do Częstochowy. Na szczęście jego rozsądni przyjaciele powstrzymują go od spełnienia owych planów. XXIX Tymczasem w Tykocinie panuje głód, przy księciu zaś pozostała już tylko garstka szwedzkich żołnierzy. Jednym z nielicznych, którzy pozostali wierni księciu, jest Charłamp. Sam książę Janusz jest już wyczerpany głodem i pogłębiającą się chorobą. Wreszcie 31 grudnia - w czasie kolejnego szturmu na twierdzę - ten potężny niegdyś magnat, dręczony w ostatnich czasach wyrzutami sumienia i męczącymi przywidzeniami, umiera wypowiadając w swej ostatniej chwili imię Marii. W chwilę później do izby, w której znajduje się też Charłamp, wpada pan Wołodyjowski, wiodąc ze sobą pana Zagłobę i grupę szlachty. Tykocin jest zdobyty. Szwedzcy obrońcy wysadzają się wraz z wieżą zamkową, w której się uprzednio zamknęli. Natomiast w Polakach, gotowych przed chwilą roznieść księcia na szablach, opadają wrogie nastroje. Milkną spoglądając na ciało tego, który stoi już przed sprawiedliwym, ale miłosiernym, sądem Bożym. XXX Po przybyciu króla Jana Kazimierza Lwów staje się centrum uwagi wszystkich Polaków. Zjeżdżają tu też liczne rzesze ludzi różnego stanu, pragnących walczyć ze Szwedami w szeregach wojsk królewskich. Chan tatarski przysyła poselstwo i ofiaruje się przysłać Rzeczypospolitej na pomoc 100 tysięcy ordy. Gromadzą się tu również licznie inne delegacje i poselstwa. Pewnego dnia zaś Jan Kazimierz w jednym z lwowskich kościołów oddaje naród polski pod berło Najświętszej Marii Pannie. Akt ten wzbudza w sercach Polaków jeszcze większy zapał i radość. XXXI Pan Sapieha podąża z wojskami na południe Polski, wysyła zaś przed sobą do króla chorągiew dowodzoną przez Wołodyjowskiego. Po przybyciu do Lwowa mały rycerz oferuje władcy swe usługi oraz przekazuje wieści z Podlasia i list od pana Sapiehy. Jan Kazimierz mianuje pana Sapiehę, w miejsce zmarłego księcia Janusza Radziwiłła, wielkim hetmanem litewskim, a przysłaną chorągiew kieruje do pana Czarnieckiego. Król wypytuje Wołodyjowskiego o osobę Kmicica, a następnie przywołuje pana Andrzeja i przedstawia jego zasługi dla ojczyzny. Wołodyjowski jest zaskoczony, ale zarazem uradowany i odnosi się do Kmicica przyjaźnie. Przekazuje mu też wiadomość, że Oleńka znajduje się w Taurogach, na dworze księcia Bogusława. XXXII Wołodyjowski prowadzi Kmicica do swojej kwatery. Znajdują się tu Skrzetuscy, Zagłoba, Rzędzian i Charłamp, którzy przyjmują przybysza z otwartymi ramionami. Od tego ostatniego pan Andrzej dowiaduje się szczegółów dotyczących zachowania i stosunku księcia Bogusława do Billewiczówny. Kmicic wpada w rozpacz i pragnie natychmiast odnaleźć Bogusława i zemścić się na nim za wszystkie swe krzywdy, jednak rycerze powstrzymują go i doradzają, aby przyłączył się do pana Czarnieckiego. Następnie wspólnie odprowadzają pana Andrzeja. Po drodze obserwują wjazd tatarskiego czambułu, który został ofiarowany polskiemu królowi przez chana i stanowi część wojsk mających brać udział w wojnie ze Szwedami. Kmicic słysząc, że ów oddział prawdopodobnie wejdzie w skład wojsk Czarnieckiego i otrzyma jako dowódcę polskiego oficera, postanawia poprosić króla o komendę nad owymi Tatarami. XXXIII Ku niezadowoleniu Akbah-Ułana, dotychczasowego dowódcy tatarskiego czambułu, Kmicic wyjednuje sobie u króla komendę nad Tatarami. Akbah-Ułan szybko przekonuje się, że pan Andrzej będzie surowym i nie znoszącym sprzeciwów dowódcą. W noc przed odjazdem przybywa do Kmicica z Jasnej Góry wachmistrz Soroka. Pan Andrzej wysyła go do Taurogów, gdzie ma, nie rzucając się w oczy księciu, rozeznać panującą sytuację. Następnego dnia Kmicic żegna się z królem i wyrusza ze swym nowym oddziałem do Czarnieckiego. W drodze jednak dogania go Wołodyjowski i przekazuje rozkaz, aby Tatarzy podążyli na pomoc panu Sapieże, na którego ma uderzyć książę Bogusław. Kmicic z radością kieruje swój oddział na północ i wyrusza w drogę. XXXIV Kmicic dociera do Zamościa, surowo karząc po drodze wszelkie wykroczenia swych ordyńców, ale równocześnie dbając troskliwie, aby nie brakło im żywności i paszy dla koni. Swym postępowaniem wzbudza w Tatarach strach połączony z uwielbieniem. W Zamościu pan Andrzej jest gościnnie podejmowany przez pana Zamoyskiego, na którego dworze poznaje księżnę Gryzeldę, Anusię Borzobohatą-Krasieńską oraz wiele innych znakomitych osobistości. Gospodarz prosi Kmicica aby odwiózł Anusię do pana Sapiehy oraz przekonuje swą siostrę o konieczności takiego postępowania. XXXV Pan Zamoyski pragnie podstępnie odbić Anusię w drodze do Krasnegostawu i z tego powodu proponuje Kmicicowi, aby odesłał on tam Tatarów, w zamian za których otrzyma chwilowo starościńską eskortę. Pan Andrzej podejrzewając podstęp zgadza się pozornie, Tatarom jednak nakazuje potajemnie zaszyć się w lasach tuż za Zamościem i czekać na umówiony sygnał. Rozkaz ten zostaje wypełniony, pod wieczór zaś Kmicic wraz z Anusią i towarzyszącą jej damą oraz eskortą, w skład której weszło kilkunastu niemieckich rajtarów, żegna się ze starostą oraz księżną i odjeżdża. Za miastem dogania go posłaniec z listem od pana Zamoyskiego. W piśmie pan starosta prosi, aby ze względu na nagłe niebezpieczeństwo, rzekomo zagrażające podróżnym ze strony zbliżających się Szwedów, Anusia powróciła pod eskortą do Zamościa, Kmicic zaś ma podążyć dalej sam. Pan Andrzej po odczytaniu pisma wydaje rozkaz dalszego marszu, na co ostrym sprzeciwem reaguje oficer dowodzący rajtarami. Kmicic pewny już, że jest to spisek, mający na celu zniewolenie Anusi przez pana starostę, wzywa swych Tatarów, którzy w mgnieniu oka otaczają orszak i na rozkaz dowódcy odzierają Niemców z ubrania i broni, a następnie puszczają nagich pieszo w drogę powrotną, wymierzając im uprzednio chłostę. Oddział wraz z damami wyrusza w dalszą drogę. Starosta dowiedziawszy się następnego dnia o fiasku swego przedsięwzięcia wpada w pasję, ale po kilku dniach uspokaja się i zapomina o całym incydencie. XXXVI Kmicic przybywa do obozu pana Sapiehy i przekazuje listy od króla i księżnej Gryzeldy. Pan Sapieha cieszy się z otrzymanej nominacji i przyjmuje pana Andrzeja z otwartymi ramionami postanawiając, że wraz z Tatarami będzie on prowadził wojnę podjazdową przeciwko księciu Bogusławowi. Następnie nowo mianowany hetman wysłuchuje ze zdumieniem wyznań Kmicica, który przedstawia swe uprzednie czyny i ujawnia prawdziwe nazwisko. Pan Sapieha z kolei nie wyjawia swym oficerom i wojsku, kim jest rzeczywiście Babinicz, ale przedstawia wiadomości o “nawróceniu” Kmicica i jego bohaterskich czynach: Anusia zostaje wysłana do Grodna pod opieką pana Kostrzyca. XXXVII Pan Sapieha oczekuje na informacje o liczbie wojsk prowadzonych przez księcia Bogusława. Przez długi czas nie wiadomo na ten temat nic pewnego, dochodzą jednak wieści o pokonaniu kilku pojedynczych chorągwi konfederackich i zwyciężeniu przez nieprzyjaciela oddziału pana Kostrzyca. Kmicic otrzymuje wreszcie pozwolenie na wymarsz i od razu znika ze swymi Tatarami, kryjąc się po lasach i posuwając w kierunku Bogusława. Hetman zaś wyrusza wkrótce po nim wraz z całym swym wojskiem. Po kilkunastu dniach od pana Andrzeja, który jakby pod ziemię się zapadł, przybywa grupa Tatarów, którzy prowadzą ze sobą około trzystu jeńców i przywożą list od Kmicica. Donosi on, że wyszedł przed cofające się w chwili obecnej Bogusławowe wojska i męczy wroga ciągłymi napadami, niszczy przed nim drogę, przejmuje transporty żywności i w ten sposób doprowadza wojska księcia do skrajnego wycieńczenia. Radzi też, aby pan hetman skorzystał z nadarzającej się okazji i uderzył jak najszybciej na osłabionego wroga. XXXVIII Pod Sokółką dochodzi do spotkania wojsk księcia Bogusława z wojskami pana Sapiehy. Bogusław próbuje najpierw układów i wysyła w tym celu Sakowicza, który pewnością siebie i fechtunku i bardzo szybko staje się jednym z najlepszych szermierzy w polskim obozie. Lublin poddaje się, a pan Sapieha rusza pod Warszawę. Tutaj wojska litewskie rozkładają się obozem i również przystępują do oblężenia, oczekując zarazem na przybycie pana Czarnieckiego, który tymczasem podążył na Pomorze, oraz na Jana Kazimierza. Pan Sapieha co wieczór wydaje huczne przyjęcia, na które zaprasza swoich oficerów. W czasie, gdy Polacy bawią się na jednej z takich uczt, Szwedzi opuszczają Warszawę i napadają na obóz polski. Atak ten ma na celu odwrócenie uwagi oblegających od taboru wiozącego oblężonym prowiant. Polacy orientują się w sytuacji, ale jest już za późno: poza oddziałem rajtarii księcia Bogusława Radziwiłła cały transport wchodzi do miasta. Wśród jeńców pochodzących z Bogusławowej rajtarii znajduje się Hassling, którego Kmicic natychmiast wypytuje o wieści z Taurogów. XII Pan Sapieha, nauczony doświadczeniem, nie urządza już wieczorami tak “zapamiętałych przyjęć”, a w obozie polskim zwiększono czujność. Z zeznań Hasslinga wynika, że książę Bogusław wraz z bratem króla szwedzkiego znajduje się w warownym obozie położonym “u Narwi i Buga”, Karol Gustaw zaś stoi ze swymi wojskami w Prusach. W Warszawie, którą zarządza generał Wittemberg, przebywa wielu wyższych rangą oficerów szwedzkich oraz znajdują się tu liczne skarby, zwiezione z całej Polski. Pod Warszawę przybywa Jan Kazimierz. Wojska polskie tu zgromadzone liczą już ponad 70000 żołnierzy. 15 czerwca około 6000 obozowej czeladzi przypuszcza pierwszy szturm, który zostaje krwawo przez Szwedów odparty. Jednak w rękach polskich pozostaje mały, ale dobrze umocniony fort ziemny, z którego Kmicic odpiera uparcie kolejne ataki szwedzkie, mające na celu zdobycie tego - ważnego strategicznie - punktu. XIII Po kilku dniach przybywają: pan Zamoyski prowadzący piechotę i ciężkie działa oraz pan Czarniecki. Polacy przygotowują się do przypuszczenia ostatecznego szturmu. Kmicic powraca z fortu ziemnego, który przekazał w ręce generała Grodzickiego. Po powrocie zostaje wezwany do króla, który nie szczędzi bohaterowi niezliczonych pochwał. Później Kmicic udaje się do swego namiotu, gdzie wieczorem przybywają też: Zagłoba, Wołodyjowski i Hassling. Ten ostatni opowiada, co działo się do tej pory w Taurogach. Bogusław - zakochany w Billewiczównie - urządzał huczne zabawy, turnieje, polowania i wiele innych rozrywek. Ze względu na swój afekt nie pomógł nawet oblężonemu księciu Januszowi. Oleńka początkowo brała udział w zabawach, ale gdy spostrzegła, że są one urządzane specjalnie dla niej, zmieniła swe postępowanie. Bogusław, który uparł się, aby ją zdobyć, oświadczył się nawet Oleńce, która jednak kategorycznie odmówiła. Książę postanowił zniewolić ją siłą, ale tego wieczoru, kiedy zamierzał zrealizować swe zamiary, zwaliła go nagle z nóg ciężka choroba. Nie interesował się już więcej Oleńką i wyjechał. Najpierw znalazł się pod Tykocinem, gdzie porwał między innymi pannę Borzobohatą, którą również odesłał do Taurogów, a po swej klęsce podążył do elektora. W Taurogach zaś rozpoczęła swe “królowanie” Anusia, która natychmiast zaprzyjaźniła się z Oleńką i rozkochała w sobie wszystkich oficerów i dostojników, nie wyłączając samego Sakowicza, który pod nieobecność księcia sprawował tam absolutną władzę. Osoba panny Borzobohatej oraz jej wpływ na oficerów sprzyjały planom ucieczki i faktycznie został ułożony plan, dzięki któremu Oleńka, Anusia i pan Tomasz mieli zbiec do puszczy i przedostać się do Białowieży. Rozmowę oficerów przerywa przybycie gońca, który przynosi rozkazy zajmowania stanowisk przed mającym nastąpić nazajutrz szturmem. XIV 1 lipca następuje wielki szturm, przypuszczany ze wszystkich stron równocześnie. Po krwawych i zaciętych walkach Polacy przedostają się za mury i prą wciąż naprzód aż do momentu, kiedy Szwedzi decydują się na kapitulację. W walce pan Zagłoba mając komendę nad czeladzią, która stawała na równi z wojskiem i szlachtą - wsławia się swym męstwem i walecznością, ale w momencie wymarszu z Warszawy wrogich wojsk wszczyna wielki tumult wśród szlachty i wojska polskiego, i tylko szybka interwencja kilku chorągwi królewskich ratuje Wittemberga i innych generałów szwedzkich przed śmiercią z rąk rozwścieczonego tłumu. W wyniku zaistniałej sytuacji generałowie ci zostają oddani pod opiekę i nadzór pana Zamoyskiego, który ma przez pewien czas przetrzymać ich u siebie w Zamościu. Polacy radują się odniesionym zwycięstwem. Kmicic - mając królewskie pozwolenie - wyrusza z półtoratysięcznym oddziałem na Litwę, aby prowadzić tam wojnę podjazdową. XV Billewiczówna przebywa w Taurogach. Książę Bogusław pożąda jej, ale boi się z wielu powodów zdobyć ją siłą i próbuje w delikatny sposób - otaczając ją przepychem i wciąż składając jej hołdy - przełamać opór dziewczyny i nakłonić ją do uległości. Oleńka natomiast cierpi przy każdym wspomnieniu Kmicica, którego za zdradę i wszystkie inne występki rzeczywiste i urojone zaczyna nienawidzić a jednak nie potrafi o nim zapomnieć. Zabiegi księcia odbiera jako - nieco może zbyt wystawną, ale zawsze - gościnność. Po kilku miesiącach jednak dowiaduje się z ust Ketlinga (Hasslinga) całej prawdy. Dowiaduje się też między innymi o tym, że książę jest sprzymierzeńcem Szwedów. Wszystko to sprawia, że Billewiczówna planuje ucieczkę do Białowieży i postanawia w przyszłości wstąpić do klasztoru. XVI Oleńka wspólnie z panem Tomaszem układa plan ucieczki, którego realizację uniemożliwia jednak niespodziewany przyjazd księcia Bogusława. Dowiaduje się on o istnieniu pieniędzy ukrytych w majątku Billewiczów. Pieniądze te, zgodnie z deklaracją pana Tomasza, mają stanowić pożyczkę ofiarowaną księciu. Bogusław potrzebuje gotówki, gdyż ma się wyprawić na Podlasie przeciw panu Sapieże. Dlatego następnego dnia rozmawia z Oleńką i miecznikiem na ten temat, ale z uporu, z jakim pan Tomasz nalega, aby puszczono go po pieniądze tylko z panną i bez żadnej eskorty, książę wnioskuje, że zamierzają oni uciec i nie pozwala na ich wyjazd. Między nim a miecznikiem dochodzi do ostrej sprzeczki. Później Sakowicz podsuwa księciu myśl, aby wziął on ślub z panną, ale - z uwagi na osobę udzielającego sakrament, ma nim być kapłan katolicki, który przeszedł na luteranizm - ma to być ślub nieważny, o czym jednak wiedzieliby tylko Sakowicz i książę Bogusław, zaś po zaspokojeniu żądz książęcych, łatwo by było ów związek unieważnić. XVII Następnego dnia książę udaje się do pana Tomasza z przeprosinami, i prosi go o rękę panny Aleksandry, nie szczędząc przy tym pochlebstw. Miecznik czuje się wniebowzięty i udaje się do Oleńki, aby oznajmić jej nowinę. Książę z Sakowiczem cieszą się już z odniesionego zwycięstwa, gdy wchodzi pan Tomasz i oznajmia, że zgodnie z testamentem zmarłego ojca panna nie może poślubić księcia. Bogusław wpada w gniew, potężnym uderzeniem obala szlachcica i biegnie do komnaty Oleńki. Tam jednak doznaje ataku swej choroby, który nie pozwala mu wykonać żadnego ruchu, o czym wzburzona panna informuje Sakowicza, który niezwłocznie rzuca się na pomoc swemu księciu. XVIII Po dwóch dniach książę odzyskuje przytomność, zaś trzeciego dnia - choć jest jeszcze bardzo osłabiony - wyrusza na Podlasie ze swymi wojskami. Po drodze wykopuje billewiczowskie pieniądze i zabiera je ze sobą, o czym ku wielkiemu oburzeniu i rozpaczy miecznika donosi listownie panu Tomaszowi i Oleńce, pozostającym w Taurogach. XIX Po pewnym czasie Oleńka zwierza się Ketlingowi ze swych planów i prosi o pomoc w ucieczce. Ten jednak - choć z bólem serca - odmawia, gdyż otrzymał wyraźny rozkaz zatrzymania Billewiczów w Taurogach jako jeńców wojennych, a jego honor żołnierski nie pozwala mu nie wykonywać otrzymanych rozkazów. Pan Tomasz z panną Aleksandrą widzą chwilowo tylko jedno wyjście: czekać. Jakoż oczekują z niecierpliwością na wieści dotyczące Bogusława, ale przez długi czas dochodzą ku ich zmartwieniu - jedynie wiadomości o zwycięstwach wojsk książęcych, zaś jedyną pociechą są informacje o bohaterskiej i zwycięskiej obronie Jasnej Góry. XX Pewnego dnia przybywa do Taurogów Anusia Borzobohata. Od razu zawiera przyjaźń z Billewiczami i podbija serca wszystkich oficerów. Swym ciągłym radosnym szczebiotem sprawia, że rozjaśniają się najbardziej zachmurzone twarze. Zostaje wtajemniczona w plany ucieczki. Billewicze oczekują jednak na moment, gdy do Taurogów zbliżą się jakieś większe polskie oddziały. Po niedługim czasie dochodzą ich wieści o działalności pana Babinicza i drobnych ale dotkliwych stratach zadawanych przez niego Bogusławowym oddziałom. XXI Dwa tygodnie później do Taurogów przybywają resztki Bogusławowych wojsk, przynosząc wieść o klęsce pod Janowem. Tuż za nimi przybywa sam książę. Sakowicz - zamierzając konkurować do ręki Anusi - prosi Bogusława o pozwolenie na pozostanie w Taurogach. Książę, dowiedziawszy się o zamiarach swego powiernika, nie sprzeciwia się temu i pozostawia posiadłość w jego rękach, sam zaś przygotowuje się do wyjazdu do Prus. XXII Następnego ranka książę Bogusław otrzymuje od elektora pismo z wezwaniem, aby ruszył niezwłocznie do Królewca i objął tam komendę nad świeżo utworzonymi oddziałami. Bogusław wyrusza, po jego odjeździe rządy obejmuje Sakowicz, który jest oczarowany Anusią. Pan Tomasz, słysząc wciąż nowe wieści o zwycięstwach Czarnieckiego, niewiele myśląc wymyka się z Taurogów, a następnie zbiera innych Billewiczów i tworzy zbrojny oddział, do którego licznie ściąga szlachta z całej okolicy. Oddział ten odnosi liczne zwycięstwa nad pomniejszymi oddziałami szwedzkimi, działającymi na tych terenach. Sakowicz decyduje się na wyjazd do Prus, jednak Anusia nie zezwala mu na to. Dochodzą wieści o kapitulacji Warszawy. Po długim okresie niepewności Sakowicz otrzymuje od księcia Bogusława list, z którego dowiaduje się, że Karol Gustaw wraz z Bogusławem i generałem Szteinbekiem podąża do stolicy Polski, aby stoczyć tam decydującą bitwę. Sakowicz widzi, że ziemia pali mu się pod stopami, gdyż okoliczna szlachta powszechnie chwyciła już za broń i zwalcza bez litości Szwedów oraz wszystkich ich stronników. Anusia nakłania jednego z oficerów (Brauna) do pomocy w zorganizowaniu ucieczki. Przekazuje też Oleńce wiadomość o rym, że pan Babinicz znajduje się już niedaleko i niesie ze sobą śmierć i zniszczenie wszystkim wrogom Polski. XXIII Generał Duglas wraz z Radziejowskim i Bogusławem Radziwiłłem mają zamiar powstrzymać Kmicica zdążającego ku Prusom i Litwie. Jednak ich wysiłki spełzają na niczym, gdyż pan Andrzej, którego wojsko składa się w głównej mierze z Tatarów, nie tylko jest dla wroga nieuchwytny, ale jest nawet niebezpieczny i dość poważnie daje się Szwedom we znaki swymi niespodzianymi napadami, zwrotami i ciągłym krążeniem wokół oddziałów szwedzkich. W okolicach tych pojawia się też hetman polny Gosiewski z 6 000 Litwinów i Tatarów. Zdąża on w kierunku wschodniej części Prus Książęcych. Duglas porzuca zamiar walki z Kmicicem i próbuje powstrzymać pochód Gosiewskiego. Pan Andrzej spotyka się z hetmanem polnym pod Ostrołęką. Spotyka tu też swych przyjaciół, Zagłobę i Wołodyjowskiego, którzy przyprowadzili chorągiew laudańską. Kmicic dowiaduje się, że Roch Kowalski, aby móc w boju uderzyć osobiście na króla szwedzkiego, wstąpił do huzarów dowodzonych przez kniazia Połubińskiego. XXIV W tydzień później Kmicic dostaje się do Prus i tu już nie powstrzymuje dłużej swych Tatarów, którzy cały kraj pogrążają we krwi. Po pewnym czasie docierają do niego wieści, że Jan Kazimierz poniósł pod Warszawą wielką klęskę. Wiadomość ta rozpala tylko w sercu pana Andrzeja zaciekłość. Często atakuje przeważające liczebnie oddziały pruskie, roznosząc je w proch. Następnie wycofuje się w granice Rzeczypospolitej, aby odświeżyć siły i dowiaduje się, że polskie wojska przegrały bitwę pod Warszawą, ale cała potęga - oprócz pospolitego ruszenia, któremu zabrakło zapału do walki i karności w wykonywaniu rozkazów - pozostała nienaruszona. Za to wsławił się Czarniecki, zadając wycofującym się Szwedom kilka kolejnych potężnych ciosów. Los armii szwedzkiej jest już przesądzony. Kmicic przyłącza się do Gosiewskiego, który podąża w ślad za wojskami księcia Bogusława i grafa Waldeka. W czasie spotkania z Wołodyjowskim pan Andrzej dowiaduje się, że Bogusław okopuje się pod Prostkami. Wołodyjowski opowiada też o bohaterskiej śmierci Kowalskiego, który - po wspaniałej i niepowstrzymanej szarży husarii polskiej pod Warszawą - starł się z samym królem szwedzkim i miał go już nawet pod swym mieczem, gdy polskiego rycerza powalił wystrzałem z pistoletu książę Bogusław. Pan Zagłoba wpadł w wielką rozpacz po stracie Rocha i pozostał w obozie Sapiehy. Gosiewski wyrusza ze swymi wojskami w kierunku obozu księcia Bogusława. XXV Dowiedziawszy się, że wojska szwedzkie opuszczą swe umocnienia, aby połączyć się z nadciągającą od strony Ełku piechotą, pan Gosiewski postanawia przyspieszyć marsz i uderzyć na wroga w otwartym polu. Tak się też dzieje. Jako pierwszy rzuca się do ataku Kmicic ze swymi Tatarami, a po pewnym czasie jego oddziałowi przychodzą z pomocą chorągwie lekkiej i ciężkiej jazdy. Szwedzi ponoszą wielką klęskę. Kmicic puszcza się w pogoń za księciem Bogusławem. W dość dużej odległości od pola bitwy obaj rycerze ścierają się ze sobą, ale książę nie może sprostać sile i umiejętnościom pana Andrzeja i pada raniony. Jednak udaje mu się ujść z życiem, gdyż oświadcza Kmicicowi, że w razie jego śmierci zginie też panna Aleksandra. Pan Andrzej walczy ze sobą, ale w końcu ulega i oddaje jeńca w ręce swych Tatarów, od których następnie książę dostaje się w ręce polskich oddziałów i ma stanąć przed trybunałem, aby odpowiadać za swą zdradę i popełnione zbrodnie. Kmicic jest bohaterem dnia i wszyscy zgodnie twierdzą, że to dzięki niemu bitwa została wygrana. XXVI Oleńka i Anusia wydostają się pod opieką Brauna z Taurogów i chronią się pod opiekę pana Tomasza, który wraz z kilkuset żołnierzami znajduje się niedaleko grodu. Idąc za radą Oleńki miecznik prowadzi swój oddział ku Wodoktom i po pewnym czasie zatrzymują się oni w Lubiczu. Tutaj wszystko przypomina pannie Aleksandrze osobę Kmicica, wspomnienia te zaś ranią boleśnie jej serce. Na wieść o powrocie pana Tomasza i panienki okoliczna ludność wychodzi z lasów i powraca do swych zagród. Wkrótce potem dochodzą tu wieści o polskim zwycięstwie pod Prostkami i pochodzie pana Babinicza, który przez Prusy dostaje się na Żmudź i po drodze tylko “ziemię a niebo zostawuje”. Słysząc wreszcie, że pan Babinicz spalił Taurogi, Sakowicz zaś zbliża się do posiadłości Billewiczów, wyraźnie poszukując oddziału pana Tomasza, Anusia wysyła przez posłańców dwa jednobrzmiące listy, w których prosi ona pana Andrzeja o pomoc. Jednak obaj posłańcy giną, listy zaś dostają się w ręce wroga. XXVII Sakowicz, który pragnie się zemścić przede wszystkim na Anusi, po przejęciu listów adresowanych do Babinicza, wysyła do miecznika przekupionego człowieka z listem pochodzącym rzekomo od pana Andrzeja. Pan Tomasz przenosi się do Wołmontowicz, przy nim zaś zbiera się licznie okoliczna szlachta, gdyż wszyscy pragną zobaczyć owego wielkiego wojownika, który ma tu przybyć. Tymczasem Sakowicz wzywa do pomocy załogę szwedzką zajmującą niezbyt odległy Poniewież, otacza Wołmontowicze i uderza znienacka. Pan Tomasz jest dobrym dowódcą i przygotował się na ewentualne niespodzianki, jednak przeważające siły wroga podczas zaciętej bitwy biorą górę nad oddziałem miecznika. W pewnym momencie na Sakowicza uderza od tyłu Babinicz, zwycięża wroga. Walczący w mgnieniu oka znikają z oczu zaskoczonych obrońców. Później dochodzą wieści, że pan Andrzej wziął jeszcze Poniewież i zniknął. Nikt z tutejszych mieszkańców nie jest świadomy tego, że ich wybawcą jest ten, którego imię niegdyś było tu przeklinane. XXVIII Kmicic ściga Szwedów aż do Androniszek, gdzie wymęczeni i pragnący raczej umrzeć od miecza niż z głodu rajtarowie zwracają się przeciw goniącym i stają do walki. Wojska pana Andrzeja błyskawicznie pokonują Szwedów, po czym zatrzymują się na nocleg. Do rąk Kmicica docierają listy Anusi znalezione przez Tatarów przy jednym z poległych oficerów. Jest uradowany ich treścią i zamierza niezwłocznie podążyć do odległych o tydzień drogi Wołmontowicz, aby spotkać swą ukochaną Oleńkę. Jednak w tym samym momencie otrzymuje list od hetmana Gosiewskiego, który donosi o nowej wojnie: od południa do granic Polski zbliża się 80-tysięczna armia złożona z Węgrów, Siedmiogrodzian, Wołochów i Kozaków. Pan Andrzej otrzymuje rozkaz, aby wyruszyć niezwłocznie na południe. W jego duszy toczy się walka, gdyż od szczęścia dzieli go tak niewiele. Jednak sumienie podpowiada mu, że byłoby to poświęcenie dobra ojczyzny dla własnej prywaty i pan Andrzej godzi się z dostrzeżoną w tych wydarzeniach wolą Bożą i wyrusza nie oglądając się za siebie. XXIX Polska pokonała na południu swych nowych wrogów. Jest jesień 1657 roku. Na Żmudzi wszystko powraca do normalnego życia. Billewiczówna