Pobierz Syzyfowe prace - streszczenie i omówienie lektury i więcej Streszczenia w PDF z Język polski tylko na Docsity! TYTUŁ: Syzyfowe prace AUTOR: Stefan Żeromski (1864-1925) PIERWSZE WYDANIE: 1897 r. (w częściach w gazecie Nowa Reforma) TYP UTWORU: powieść DODATKOWE INFO: Syzyfowe prace – powieść Stefana Żeromskiego, która po raz pierwszy ukazała się w Nowej Reformie od 7 lipca do 24 września 1897 roku. Żeromski opublikował ją pod pseudonimem Maurycy Zych. Pod tymże pseudonimem wydał ją w formie książkowej we Lwowie w 1898 r. Ocenzurowana i przygotowana do druku przez pisarza powieść ukazała się w zaborze rosyjskim w 1909 (z datą 1910) pod tytułem Andrzej Radek, czyli Syzyfowe prace. W Syzyfowych pracach autor na podstawie własnych doświadczeń z dzieciństwa i lat młodzieńczych przedstawił obraz szkoły w rosyjskim Królestwie Polskim i walkę polskiej młodzieży z rusyfikacją. Stefan Żeromski pod przejrzystymi kryptonimami ukrył szkołę w Pińczowie jako progimnazjum w Pyrzygłowach i gimnazjum kieleckie jako szkoła w Klerykowie. Pod osobą Andrzeja Radka ukrył swego bliskiego przyjaciela Jana Wacława Machajskiego, syna mieszczanina pińczowskiego. STRESZCZENIE: W chwili rozpoczęcia powieści, jej główny bohater, Marcin Borowicz, miał 8 lat i wraz z rodzicami przyjechał z rodzinnych Gawronek do szkoły w Owczarach. Przyjął ich nauczyciel Ferdynand Wiechowski i jego żona Marcjanna, z którą rodzice Marcina negocjowali cenę za wykształcenie i opiekę nad synem. Dziecko miało zostać w domu nauczyciela, aby tam przygotowało się do pierwszej klasy. Ustalili, że regularnie będą dostarczać im plony ze swojego gospodarstwa, po czym odjechali. Chłopiec, po raz pierwszy zostawiony przez rodziców, długo za nimi biegł. Dopiero pani Marcjanna zdołała go siłą wprowadzić do domu, gdzie Marcin spędził pierwszą samotną noc. Nazajutrz odbyły się pierwsze lekcje w szkole wiejskiej. Klasa Marcinka składała się z uczniów w różnym wieku. Lekcję rosyjskiego prowadził pan Wiechowski, który usilnie rusyfikował dzieci. Był bardzo surowy i dzieci się go bały. Młody Borowicz kompletnie nie znał rosyjskiego przez co bardzo się stresował. Nauczyciel wpajał młodym, że muszą nie tylko mówić, czytać i pisać po rosyjsku, ale również modlić się dlatego uczył ich pieśni starocerkiewnych. Przez kolejne dwa miesiące Marcin miał duże problemy w nauce. Sen z powiek spędzała mu arytmetyka i język rosyjski. Mimo to, pani Marcjanna w liście do jego rodziców, którzy nie mogli odwiedzić go w tym czasie, informowała, iż syn robi zdumiewające postępy. Marcin całe dnie spędzał w domu nauczyciela nad książkami, gdyż nie wolno mu było bawić się z dziećmi. Raz jeden, pani Marcjanna wzięła go oraz Józię na spacer, podczas którego dzieci płakały za rodzicami. Gdy wrócili do domu, pan Wiechowski ogłosił, że inspektor przyjedzie z wizytacją. W popłochu rozpoczęły się przygotowania do jego wizyty. Pan Wiechowski wyznaczył dzieci, które będą odpowiadać przy inspektorze, tak aby wykuły na pamięć co mają powiedzieć. Fortel jednak się nie udał, gdyż dyrektor Piotr Nikołajewicz Jaczmieniew przepytał również inne dzieci i zauważył, że te ni w ząb nie mówią po rosyjsku. Oskarżył Wiechowskiego o polską propagandę i zagroził dymisją po czym wściekły opuścił placówkę. Wiechowski upił się ze smutku, lecz tego samego dnia Jaczmieniew przyszedł do niego ponownie i przeprosił za pomyłkę. Na wsi zagadnęły go kobiety, które skarżyły się, że Wiechowski uczy tylko po rosyjsku, że śpiewa starocerkiewne a nie katolickie pieśni. Inspektor zrozumiał wtedy, że w istocie Wiechowski prowadzi rusyfikację, za co obiecał mu podwyżkę. Szczęśliwy nauczyciel wraz z żoną zaczął świętować. Tak minęło Marcinowi kilka miesięcy, w trakcie których przygotowywał się do egzaminów wstępnych do gimnazjum. Następnie udał się on wraz z rodzicami do Klerykowa, aby dowiedzieć się, kiedy będą egzaminy. Opis Klerykowa wiernie odzwierciedla Kielce, w których autor powieści uczęszczał do gimnazjum. Marcin był odświętnie ubrany, po raz pierwszy w życiu miał szyte spodnie i kamaszki na gumie. Mimo to starsi uczniowie śmiali się z jego ubrań. Tego samego dnia, gdy wrócili do hotelu, pewien Żyd doradził pani Borowiczowej, że jeśli chce aby syn dostał się do gimnazjum, powinna zapisać go na lekcje u osoby, która będzie go egzaminować, czyli pana Majewskiego. Niestety kosztowało to 24 ruble, co dla Borowiczów było dużą sumą i musieli się zapożyczyć. Następnie udali się do pana Majewskiego, który zgodził się przygotować Marcina do egzaminów. Pani Borowiczowa zapłaciła za lekcje z góry. Po trzech takich lekcjach, Marcin przystąpił do egzaminu, w którym startowało stu uczniów. Komisja była trzyosobowa: inspektor gimnazjum - Sieldiew, pan Majewski oraz nauczyciel Itarion Stiepanycz Ozierskij, zwany “Kałmukiem”. Najpierw pytano kandydatów z języka rosyjskiego, a ktokolwiek źle odpowiedział wychodził na korytarz. Z setki uczniów zostało pięćdziesięcioro. Następnie rozpoczął się egzamin pisemny, który wyłonił trzydziestu czterech chłopców: głównie prawosławnych, synów wpływowych ludzi z bogatych domów oraz dziwnym trafem uczniów pana Majewskiego, wśród których był też Marcin. Pani Borowiczowa ulokowała syna u swej znajomej, pani Przepiórkowskiej, właścicielki pensjonatu, w dzielnicy Wygwizdów. Chłopcu ciężko było przywyknąć do życia w mieście. Tęsknił za spokojną wsią. W szkole jak zwykle miał problemy z arytmetyką i językiem rosyjskim. Na stancji Marcin miał problemy ze starszymi od niego braćmi Daleszowskimi, którzy ciągle mu dokuczali. W szkole standardem było to, że nauczyciele i lepsi uczniowie głośno wyśmiewali tych słabszych, przez co nauka w gimnazjum stawała się dla nich prawdziwą udręką i wiązała się z dużym stresem. W końcu nadeszła wiosna i matka przyjechała po Marcina, aby zabrać go do Gawronek na święta. Chłopiec był szczęśliwy podczas podróży przez ukochane przez niego tereny. Po drodze woźnica Jędrek opowiedział mu, że ojcu skradziono konia, ale na szczęście któregoś dnia gniada sama wróciła do gospodarza. Była to ostatnia wiosna, którą Marcin spędził z matką, gdyż ta zmarła latem. Odtąd pan Borowicz miał więcej obowiązków, przez co nie rozpieszczał syna. Dbał jedynie o to, aby nie zabrakło mu pieniędzy na szkołę i książki. Marcin ukończył klasę wstępną i dostał promocję do klasy pierwszej gimnazjum. Tam usadzono go z “Wilczkiem”, łobuzem, który musiał powtarzać klasę. Ten nauczył Marcina jak ściągać na lekcjach i oszukiwać nauczycieli. Pod jego wpływem Marcin zaczął chodzić na wagary i bardzo opuścił się w nauce. Pewnego dnia chłopcy uciekli z mszy w kościele i udali się nad strumień. Było jednak tak strasznie zimno, że Marcin postanowił wrócić do świątyni, gdzie przypadkiem był świadkiem, jak ksiądz Wargulski wyrzucił z kościoła inspektora gimnazjum, który domagał się od niego, aby modlono się po rosyjsku. Ksiądz Wargulski poprosił Marcina, aby nikomu o tym nie mówił. Nauczycielem łaciny był pan Leim, staruszek, który niegdyś udzielał się patriotycznie i był wielką sławą wśród profesorów szkoły wojewódzkiej. Gdy ją przekształcono w gimnazjum rosyjskie, pan Leim uczył już tylko łaciny, ale trzymał duży rygor. Gdy na tablicy ktoś napisał: “Borowicz ciągle głośno mówi po polsku”, Leim za karę usadził Marcina na dwie godziny w kozie. Rosyjskiego uczył Iłarion Stiepanycz Ozierskij czyli “Kałmuk”. Nie potrafił on utrzymać dyscypliny w klasie. Uczniowie robili z nim co chcieli. Języka polskiego uczył pan Sztetter, lecz lekcje te były nadobowiązkowe. Prowadzone były na tyle niedbale, że uczniowie niczego nie mogli się dowiedzieć o gramatyce i literaturze polskiej. W gimnazjum nauczyciel ten był traktowany jak intruz. Jego lekcje odbywały się z samego rana, przez co uczniowie często na nich zasypiali. Postrach wśród uczniów siał nauczyciel matematyki, pan Nogacki, który tak musztrował uczniów, że ci liczyli już tylko po rosyjsku a nie po polsku. W pierwszej i drugiej klasie Marcin niezbyt przykładał się do nauki. Zmieniło się to dopiero w klasie trzeciej. Jeden z kolegów, Szwarc, sprowadził z domu pistolet. Marcin wraz ze Szwarcem i braćmi Daleszowskimi, spotykali się w kryjówce, gdzie strzelali z owej broni. Niestety wpadli w ręce żandarma, który oddał ich do dyrekcji szkoły. Marcin spędził całą noc w klasie i w strachu wyobrażał sobie najgorsze scenariusze włącznie z syłką na Syberię. Podczas przesłuchania przyznał się do winy. Uczniowie dostali za karę dodatkowe godziny w kozie, po czym zostali przywróceni do nauki. Marcin uznał, że jego zmarła matka nad nim czuwa i po wszystkim poszedł do kościoła, aby się za nią pomodlić. Odtąd zaczął gorliwie przykładać się do nauki, stał się pracowity i dużo nad sobą pracował. Codziennie rano żarliwie modlił się a pilną naukę uważał za doskonalenie duszy. Wakacje między klasą czwartą a piątą, Marcin spędzał w rodzinnych Gawronkach. Niestety gospodarstwo nie przypominało tego zadbanego folwarku z czasów, gdy żyła jeszcze matka. Mimo usilnych starań ojca, majątek podupadł. Marcin dostał strzelbę od ojca i zaczął chodzić na polowania. Po wakacjach Marcin powrócił do gimnazjum w Klerykowie, gdzie nastąpiło wiele zmian. Był nowy dyrektor i wielu nowych nauczycieli. Wszyscy byli Rosjanami. Wprowadzono żelazną dyscyplinę i zakaz mówienia po polsku. Uczniów mieszkających na stancjach nieustannie rewidowano, szukano polskich książek i przedmiotów o symbolice patriotycznej. Dla uczniów pobyt w szkole stał się niczym pobyt w więzieniu. W miejskim teatrze zakazano wystawiania polskich sztuk. Nazwy ulic zmieniono na rosyjskie. Pewnego dnia w gimnazjum wystąpiła ruska trupa teatralna. Uczniowie zbojkotowali przedstawienie, lecz Marcin Borowicz na przekór wszystkim postanowił pójść. Tam zdał sobie sprawę z ogromnej siły rusyfikacji. Nauczyciel Zabielski pochwalił ucznia przed całą klasą za to że był na przedstawieniu. Odtąd Marcin stał się jednym z jego ulubionych uczniów. W dalszej części powieści został przedstawiony nowy bohater: Andrzej Radek, pochodzący z rodziny chłopskiej w Pajęczynie Dolnym. Jego rodzice pracowali u pewnego szlachcica, u którego był nauczyciel Paluszkiewicz, zwany Kawką. Nauczyciel ten nauczył chłopca czytać i pisać po polsku i rosyjsku. Następnie Jędrek uczęszczał do czteroletniego pregimnazjum w Pyrzogłowach, które skończył z wyróżnieniem. Chłopiec wstydził się swego chłopskiego pochodzenia. Następnie dostał się on do klasy piątej gimnazjum w Klerykowie. Był bardzo ubogi, do Klerykowa doszedł piechotą, po drodze stracił pieniądze, gdyż oszukał go pewien chłop. Na szczęście szybko dostał pracę jako korepetytor małego Władzia Płoniewicza, syna pewnego szlachcica. Chłopiec pilnie przystąpił do nauki, mając w myślach słowa Paluszkiewicza, swego dawnego mentora: “Nauka jest jak niezmierne morze... [...] Im więcej jej pijesz, tym bardziej jesteś spragniony. Kiedyś poznasz, jaka to jest rozkosz... Ucz się, co tylko jest sił w tobie, żeby jej zakosztować!” Jędrek ciężko pracował. Rano przez godzinę uczył Władzia; uczył go też w drodze do szkoły i od obiadu do północy. Dopiero później zasiadał do odrobienia własnych lekcji. Mimo to był wdzięczny losowi, że może zapracować na utrzymanie i uczyć się w gimnazjum. Wstydził się swego pochodzenia, tym bardziej, że inni uczniowie się z niego nabijali. Pewnego dnia Jędrek nie wytrzymał i sprał innego śmiejącego się z niego ucznia. Za karę został wydalony ze szkoły. Załamany stał pod murem i nie wiedział co robić. Nieopodal stał szóstoklasista, Marcin, którego jeszcze nie znał. Spytał go o radę, a Marcin skorzystał z tego, że lubił go nauczyciel Zabielski, który na jego prośbę wstawił się za Andrzejem Radkiem u dyrektora. Dzięki temu chłopaka przywrócono do gimnazjum. Klasa Marcina podzielona była na dwa obozy: “literatów” i “wolno- próżniaków”. Borowicz należał do tej pierwszej, do której należeli głównie Rosjanie i Żydzi. Byli oni ugodowi i posłuszni wobec rusyfikatorów. Gdy byli w siódmej klasie, na lekcji historii, nauczyciel Kostriulew czytał uczniom fragment z podręcznika, że w żeńskim klasztorze znaleziono trumienki z niemowlętami. Wtedy stanowczo zaprotestował Figa, uczeń, który był katolikiem. Stwierdził, że w imieniu całej klasy nie zgadza się na słuchanie tych kłamstw. Nauczyciel sprowadził dyrektora. Doszło do przesłuchań, w których jedynie Marcin stwierdził, że nie umawiali się z Figą, za co ten został surowo ukarany i miał o to słuszne pretensje do Marcina. Do klasy Marcina przybył nowy uczeń - Bernard Sieger, którego wydalono z Warszawy. Na lekcji polskiego okazało się, że Bernard doskonale znał literaturę polską i otrzymał patriotyczne wychowanie. Chłopiec kazał pisać swoje nazwisko po polsku (Zygier a nie Sigier) oraz nie obawiał się mówić w ojczystym języku. Na lekcji polskiego Bernard wyrecytował Redutę Ordona. Wszyscy uczniowie patrzyli na niego z podziwem a nauczyciel płakał ze wzruszenia. Nawet w sercu Marcina wzniecił się ogień, przypomniał on sobie powstańcze opowieści Szymona Nogi i zaczął odczuwać chęć zbuntowania się rusyfikatorom. W ósmej klasie Marcin zaczął uczęszczać w tajnych spotkaniach na tzw. “górce” w Starym Browarze, gdzie młodzi wspólnie uczyli się i wymieniali poglądami. W grupie przodowali Zygier, Borowicz i siódmoklasista Andrzej Radek. Zygier rozbudził wśród pozostałych patriotyczne uczucia. Wspólnie czytali zakazane książki i poznawali prawdziwą historię Polski. Marcin czuł, że przez wiele lat był oszukiwany przez nauczycieli. Miał żal do siebie, że łatwo ulegał rusyfikacji. Pewnego dnia chłopcy zaplanowali, że na kolejnym spotkaniu na “górce” nie będą się uczyć, ale spędzą je na luźnej pogadance; mieli nawet ze sobą alkohol. Marcin miał lekcje do wieczora, dlatego miał dołączyć później. Gdy szedł późnym wieczorem zauważył, że nauczyciel Majewski czyhał na pozostałych i próbował odnaleźć tajne wejście do ich miejsca spotkań. Borowicz zaczął rzucać w niego błotem. Było ciemno, więc belfer nie mógł rozpoznać ucznia. Marcin niejako zemścił się za lata rusyfikacji. Nauczyciel uciekł przez ścieki i udał się do siebie, aby się przebrać. Marcin wykorzystał ten czas, aby ostrzec kolegów. Gdy Majewski wrócił w asyście policjantów uczniów już nie było. W końcu nadeszła wiosna i zbliżała się matura. Wszyscy gimnazjaliści zakuwali po nocach ucząc się zwykle w parach bądź trójkach. Marcin postanowił uczyć się sam, a jego ulubionym miejscem było źródełko w parku, nad którym spotkał Annę Stogowską, zwaną “Birutą”, uczennicę gimnazjum żeńskiego. Marcin zakochał się w dziewczynie. Jej ojcem był lekarz, który się rozpił i całe dnie grywał w karty. Matka jej już nie żyła. Umarła załamana brakiem uczucia swego męża. Była ona Rosjanką i myślała, że mąż nie kocha jej ze względu na pochodzenie, dlatego kobieta nauczyła się mówić po polsku, wyrzekła się wszystkiego co rosyjskie i wychowywała dzieci w duchu polskiego patriotyzmu. Szczerze pokochała nową ojczyznę, lecz to nie pomogło. Po jej śmierci Anna przyrzekła sobie, że nie chce podzielić losu matki i nigdy nie wyjdzie za mąż. Marcin był tak zakochany, że nie mógł skupić się na nauce. Ciągle myślał o Annie. Wieczorami spacerował wokół jej domu, w nadziei na spotkanie. Gdy ta spojrzała na niego w parku, Marcin uznał, że odwzajemnia ona uczucie. Był to ostatni raz kiedy ją widział. Zdał maturę, skończył szkołę i udał się do domu na wakacje. W planach miał studia na uniwersytecie w Warszawie. We wrześniu pod pozorem załatwienia jakichś spraw udał się do Klerykowa. Chciał bowiem zobaczyć Annę. Pod jej domem spytał pewną staruszkę, co się stało ze Stogowskimi. Ta odpowiedziała, że cała rodzina wyjechała na stałe w głąb Rosji. Marcinowi zrobiło się słabo. Pomocną dłoń podał mu Andrzej Radek, który przechodził obok. CZAS I MIEJSCE AKCJI: Akcja „Syzyfowych prac” Stefana Żeromskiego obejmuje jedenaście lat z życia głównego bohatera, Marcina Borowicza. Ustalenie roku rozpoczęcia akcji jest możliwe dzięki zgodności faktów rzeczywistych, takich jak wprowadzenie reformy szkolnictwa polskiego pod zaborem rosyjskim (wykłady przeprowadzane wyłącznie w języku rosyjskim, zakaz mówienia po polsku w obrębie murów szkolnych, historia nauczana przez Rosjan, tytuły podręczników, obowiązujących w tym czasie w gimnazjach) z obrazem szkoły, ukazanej w utworze. Na podstawie tego należy przyjąć rok 1874 za datę rozpoczęcia nauki przez Marcinka w klasie wstępnej. Już z pierwszego rozdziału powieści czytelnik dowiaduje się, że czwartego stycznia państwo Borowiczowie odwożą syna do szkoły elementarnej w Owczarach. Prawdopodobnie jest wówczas rok 1872 bądź 1873 (nie wiadomo, ile miesięcy uczył się chłopiec u pana Wiechowskiego). Marcin ma wtedy osiem lat. Powieść kończy się jedenaście lat później, w pierwszych dniach września – Borowicz jako dziewiętnastolatek i absolwent gimnazjum wraca po wakacjach w Gawronkach do Klerykowa, tuż przed wyjazdem na studia do Warszawy. Akcja utworu obejmuje więc wydarzenia od 4 stycznia 1872 roku do połowy września 1883. Fabuła dzieła obejmuje wydarzenia wcześniejsze: z roku 1829 (wspomnienia radcy Grzebickiego o wjeździe cara do Warszawy i koronacji na króla), wybuch powstania listopadowego (opowieść Bernarda Zygiera na lekcji języka polskiego) oraz czasy powstania styczniowego (opowieść strzelca Nogi o Kosturze). Miejsca akcji powieści związane są z dwoma bohaterami utworu: Marcinem Borowiczem i Andrzejem Radkiem. Domem rodzinnym Marcina są Gawronki, z których wyjeżdża w pierwszym rozdziale „Syzyfowych prac” i do których wraca na wakacje. Przez kilka miesięcy chłopiec uczy się w pobliskich Owczarach, a następnie w gimnazjum w Klerykowie. Andrzej Radek urodził się i przez pierwsze lata życia mieszkał we wsi Pajęczyn Dolny. Później, dzięki pomocy Antoniego Paluszkiewicza, rozpoczął edukację w progimnazjum w Pyrzogłowach i kontynuował naukę w Klerykowie. Omawiając miejsca akcji „Syzyfowych prac” należy wspomnieć, że miały one swoje odpowiedniki w rzeczywistości. Gawronki są wiernym opisem rodzinnego domu Stefana Żeromskiego – Ciekot, Owczary – miejscowości Psary, w której pisarz uczył się do egzaminów wstępnych, a Kleryków – Kielc, gdzie autor dzieła uczęszczał do gimnazjum. GŁÓWNE WĄTKI: 1)Dorastanie Marcina Borowicza – główny wątek Borowicz był inteligentnym chłopcem i przykładał się do nauki, nie chcąc zawieść nadziei rodziców, którzy bardzo wierzyli, że edukacja syna jest ważna dla jego przyszłości. Jego początki w Owczarach były ciężkie – szybko zorientował się, że umie mniej od przebywających tam dzieci. Szczególne problemy sprawiał mu język rosyjski, którego chłopiec nie znał, ale także tęsknota za domem i matką była dla dziecka dojmująca. Dzięki samozaparciu i silnej woli Marcin nadrobił jednak wszystkie braki i pomyślnie zdał egzaminy końcowe, umożliwiające mu podjęcie dalszej nauki w Klerykowie. Idąc do gimnazjum, zamieszkał u pani Przepiórkowskiej, której rodzice Marcina musieli sporo płacić. Chłopiec nie czuł się tam jednak szczęśliwy, nie mógł odnaleźć się w gronie nowych kolegów, a dodatkowo – nieustannie tęsknił za rodziną. Gdy w lecie zmarła jego matka, wszystko straciło dla niego sens: nauka, wykształcenie, plany na przyszłość. W jednej chwili uświadomił sobie, że został sam, ponieważ z ojcem nie łączyły go bliskie relacje. Na zmianę w jego sposobie myślenia wpłynęła historia z pistoletem – przyłapany na gorącym uczynku i zamknięty za karę na całą noc w klasie, postanawia się poprawić i czuje ogromną skruchę z powodu swojego zachowania. Fakt, że nie zostaje wydalony z gimnazjum, przypisuje opatrzności i opiece ze strony zmarłej matki. Gdy rusyfikacja w szkole się zaostrza, Marcin zaczyna interesować się sprawami związanymi z Rosją. Wybiera się na przedstawienie amatorskiego teatru rosyjskiego. Tym sposobem staje się sprzymierzeńcem inspektora Zabielskiego i często bywa w jego domu. Pociąga to za sobą dalsze konsekwencje – za względu na swoje znajomości czuje się kimś ważniejszym od innych uczniów i posiada władzę w gimnazjum. Z drugiej strony, dzięki posiadanym koneksjom i nadal wrażliwemu sercu, ratuje Andrzeja Radka z opałów i pomaga mu, gdy ten ma zostać wydalony ze szkoły. Działania Zabielskiego powodują, że bohater coraz bardziej ulega metodom zaborcy – zakłada kółko rusofilskie, czyta utwory literackie i zachwyca się coraz bardziej wszystkim, co ma związek z kulturą rosyjską. Wstrząsem emocjonalnym jest recytacja „Reduty Ordona” Adama Mickiewicza przez Zygiera. Dopiero wtedy Borowicz odkrywa, że tak naprawdę nigdy nie przestanie być Polakiem, a to, co robił do tej pory, było haniebne i godne pożałowania. Dopiero teraz młodzieniec w pełni rozumie historię opowiedzianą mu przed laty przez powstańca Szymona Nogę. Mentalność bohatera zmienia się – organizując tajne spotkania młodzieży w specjalnie przygotowanym przez Mariana Gontalę pomieszczeniu, odkrywa wielkie dzieła polskiej literatury. Po przeczytaniu „Dziadów” wzrusza się i ucieka do lasu, aby tam w samotności pomyśleć nad swoim życiem i wcześniejszymi błędami. Kończąc naukę w gimnazjum, Marcin zakochuje się w Annie Stogowskiej, lecz po powrocie z wakacji okazuje się, że jego ukochana została zesłana w głąb Rosji. Borowicz załamuje się i wtedy pomocną dłoń podaje mu Andrzej Radek. Marcin Borowicz jest bohaterem dynamicznym, która przez jedenaście lat na naszych oczach rozwija się i dojrzewa emocjonalnie. Przechodząc przez różne etapy, ostatecznie dochodzi do wniosku, że patriotyzm i przeciwstawianie się rusyfikatorom są najważniejszym celem w życiu. CHARAKTERYSTYKA ANDRZEJA RADKA: Andrzej Radek jest bohaterem powieści S. Żeromskiego „Syzyfowe prace”. Pochodził ze wsi Pajęczyn Dolny. Wychowywał się w biednej rodzinie. W dzieciństwie musiał paść świnie i gęsi. Andrzej bardzo lubiał parodiować Antoniego Paluszkiewicza zwanego „Kawką”, który był nauczycielem. Pewnego razu były student pokazał chłopcu książkę ze zwierzętami. Od tej chwili życie Jędrka zmieniło się całkowicie. Ukończył gimnazjum w Pyżowicach,dzięki pomocy materialnej od nauczyciela. Potem kontynuował naukę w Klerykowie. Podczas wędrówki do miasta spotkał szlachcica, który zaproponował mu mieszkanie i wyżywienie, w zamian za korepetycje dla jego syna.Andrzej był bardzo dobrym korepetytorem, lecz dodatkowa praca spowodowała,że uczył się do późnych godzin nocnych. Kiedy chodził do szkoły w Klerykowie, koledzy z klasy wyśmiewali jego chłopskie pochodzenie. Przez to wdał się raz w bójkę z Tymkiewiczem za co miał być wydalony ze szkoły. Uratowała go przed tym pomoc Marcina Borowicza. Jako mundurek Andrzejowi służył stary fartuch ufarbowany na granatowo. To jak był ubrany i skąd pochodził często bywało powodem kpin i naśmiewania się jego kolegów. Jędrek wiedział czego chciał. Pragnął odmienić swój los, dlatego był bardzo pracowity i ambitny. Według mnie Andrzej Radek jest postacią wartą naśladowania. We współczesnym świecie również mamy wiele takich ludzi, którzy nie mają środków materialnych, by zdobyć odpowiednie wykształcenie i odmienić swoje życie. Ten bohater pokazał nam jak należy walczyć o lepsze jutro i jak bardzo pomaga nam w tym upór i pracowitość. CHARAKTERYSTYKA PORÓWNAWCZA ANDRZEJA RADKA I MARCINA BOROWICZA Marcin Borowicz i Andrzej Radek to główni bohaterowie powieści Stefana Żeromskiego „Syzyfowe prace”. Chłopców różni nie tylko pochodzenie, lecz także droga, jaką musieli przebyć, aby dojrzeć do świadomości narodowej, patriotyzmu i walki z uciskiem politycznym. Łączy natomiast miłość do ojczyzny i pragnienie sprzeciwienia się zaborcy, obrony polskości. Marcin Borowicz jest jedynym synem zubożałych szlachciców. Rozpieszczony przez rodziców nie potrafi być samodzielny. Spełniając pragnienia i nadzieje matki, rozpoczyna naukę w szkole elementarnej w Owczarach. Państwo Borowiczowie robią wszystko, aby kształcić jedynaka, nawet kosztem pożyczek i wielu wyrzeczeń. Chłopiec stara się być pilnym uczniem, choć metody nauczania w gimnazjum sprawiają, że wszystkiego musi uczyć się na pamięć. Po śmierci matki, która zawsze była dla niego wsparciem, znacznie opuszcza się w nauce. Jego sytuacja zmienia się po przedstawieniu amatorskiego teatru rosyjskiego. Staje się ulubieńcem inspektora Zabielskiego i odgrywa znaczącą rolę w klasie. Pozbawiony pozytywnego wpływu domu rodzinnego, z trudem odnajdujący się w szkolnej rzeczywistości, jest wdzięczny Zabielskiemu za okazywane mu zainteresowanie i „dobre serce”. Nieświadomie zaczyna ulegać rusyfikacji, organizuje kółko samokształceniowe, na którym razem z kolegami poznaje literaturę rosyjską. Wobec władz szkolnych przyjmuje postawę lojalną i ugodową, co szczególnie widoczne jest na lekcji historii, kiedy twierdzi, że Kostriulew uczy ich prawidłowo, a materiał nadobowiązkowy, szkalujący dzieje Polski, jest przydatny dla uczniów. Pod wpływem książek, dostarczanych mu przez inspektora, nabiera wstrętu do wszystkiego, co polskie. Andrzej Radek jest synem biednego fornala ze wsi Pajęczyn Dolny. Urodził się w dworskich czworakach i od najmłodszych lat musiał pracować przy pilnowaniu zwierząt w okólniku. Rodzice nie interesowali się potrzebami syna, ucząc go przede wszystkim uniżoności i pokory w stosunku do dziedziców majątku. Los chłopca odmienia się dzięki inicjatywie korepetytora paniczów, Antoniego Paluszkiewicza. Pewnego dnia mężczyzna zabiera Radka do swojego pokoju i kładzie przed nim atlas zoologiczny. Kolorowe obrazki wzbudzają ciekawość malca. W ciągu kilku miesięcy z łatwością uczy się pisać i czytać, a „Kawka”, zaskoczony pojętnością Jędrka, postanawia umieścić go w progimnazjum. Odbiera go rodzicom i za własne oszczędności umieszcza na stancji oraz opłaca mu naukę. Pomoc Paluszkiewicza ma ogromny wpływ na ukształtowanie się charakteru Radka. Zaczyna odczuwać potrzebę dalszej edukacji, pragnie za wszelką cenę dostać się do gimnazjum. Zaczyna też rozumieć, jakie naprawdę było jego życie do tej pory i nie wyobraża sobie powrotu do domu rodzinnego. Nie potrafi wybaczyć rodzicom, którzy karali go za uczenie się w pokoju korepetytora, matce, która zachęcała go do drwin z korepetytora. Po śmierci Paluszkiewicza dzięki silnej woli i uporowi kończy progimnazjum, wiele razy głodując i doznając upokorzeń. Po wakacjach pieszo wyrusza do Klerykowa i z łatwością, dzięki bardzo dobrym ocenom, zostaje przyjęty do klasy piątej. Osamotniony i wyśmiewany przez kolegów ze względu na chłopskie pochodzenie, zaczyna czytać książki, wyrzucone przez jego pracodawcę. Odnajduje tam dzieła polskich romantyków oraz poznaje historię Polski. Dzięki tej lekturze jest świadomy metod rusyfikacji i nie poddaje się jej. Prawdziwych przyjaciół odnajduje wśród chłopców, którzy tak jak on pragną zgłębić prawdziwe dzieje narodu i wielką literaturę polską. Marcin Borowicz musi przeżyć ogromny wstrząs i doznać wzruszenia, zanim zrozumie, że jest Polakiem i powinien sprzeciwiać się metodom wynarodawiania, jakie stosują władze szkolne. Takim przeżyciem staje się dla niego lekcja języka polskiego – lekcja zawsze przez niego lekceważona i uważana za nudną. Razem z kolegami wysłuchuje „Reduty Ordona”, recytowanej przez nowego ucznia, Bernarda Zygiera. Słucha wiersza ze wstrętem, ze złością, lecz nagle ogarnia go nieopisany żal i ból rozrywa jego duszę. W jego pamięci odżywa wspomnienie historii o powstańcu, którą opowiadał mu przed laty strzelec Noga i której wówczas nie zrozumiał. Marcin w ciągu tych kilku minut odkrywa siebie, swoje błędy i przede wszystkim odnajduje ojczyznę, którą do tej pory gardził. Razem z innymi chłopcami spotyka się u Gontali, by poznawać historię narodu, by ze wzruszeniem przedzierać się przez karty utworów Mickiewicza i zachwycać się nimi, czuć dzięki nim swoją polskość. Marcin jest bowiem zdolny do wielkich uczuć, nie tylko do miłości do rodziców czy też miłości do Anny Stogowskiej. Jest wrażliwy na ludzką krzywdę – pomaga Andrzejowi, kiedy ten zostaje wyrzucony ze szkoły i wstawia się za nim u Zabielskiego. Zaczyna rozumieć, że ma prawo czuć niewolę Polaków, choć sam nigdy nie uczestniczył w powstaniach, nie walczył czynnie, pragnie przeciwstawić się uciskowi politycznemu. I właśnie ta wrażliwość sprawia, że w chwili rozpaczy po wyjeździe „Biruty” ogarniają go wątpliwości. Wówczas wspiera się na wyciągniętej ku niemu prawicy Andrzeja Radka, z której czerpie siłę. Andrzej Radek jest rzeczywiście silny, bowiem tego nauczyło go życie. To życie zahartowało jego silną wolę przetrwania, upór w dążeniu do celu, wytrwałość i zdecydowanie. Posiada przede wszystkim wewnętrzną siłę charakteru, dzięki której unika błędów popełnianych przez Borowicza. Wśród przyjaciół spełnia ważną rolę, jest bardziej od nich świadomy swej polskości, razem z Zygierem staje się ich przewodnikiem w drodze do poznania ojczyzny. On musiał walczyć o przetrwanie, natomiast Marcin stoczył walkę o zrozumienie swojego pochodzenia, nie uniknął wpływu rusyfikatorów, lecz potem zdołał stawić czoło rzeczywistości i skierować się na właściwą drogę. Na ukształtowanie charakterów obu chłopców w dużej mierze wpłynęło wychowanie, jakie wynieśli z domów rodzinnych. Marcin, wrażliwy, delikatny i niesamodzielny szukał ucieczki przed samotnością w domu inspektora Zabielskiego. Andrzej Radek, uparty i ambitny dzięki naukom Antoniego Paluszkiewicza, koił samotność, czytając historię Polski. Ku świadomości narodowej zmierzali co prawda innymi drogami, popełniając błędy, lecz obaj zdołali odnaleźć swoje przeznaczenie i miejsce w walce z zaborcami. SZTETTER: Sztetter jest nauczycielem języka polskiego w gimnazjum klerykowskim. Ten światły człowiek niegdyś miał wyższe ideały i aspiracje. Pisywał do gazet i przez wiele lat tłumaczył poezje ulubionego poety Shelleya, które chciał wydać pewnego dnia anonimowo. Praca w gimnazjum jest dla niego koniecznym obowiązkiem, dzięki któremu może utrzymać liczną rodzinę i jedynie troska o dzieci sprawia, że nadal utrzymuje się na stanowisku. W czasie swoich wykładów nie mówi po polsku i niechętnie poprawia błędy. Uczniowie nie okazują mu szacunku, a władze szkolne traktują go pobłażliwie, przez co czuje się jak intruz i „rzecz w istocie niepotrzebną i bez wartości”. Dzięki Bernardowi Zygierowi Sztetter przeżywa wspaniałe chwile i ma swoją wymarzoną lekcję języka polskiego. Wsłuchując się w słowa „Reduty Ordona” nie potrafi powstrzymać łez. IŁARION STIEPANYCZ OZIERSKIJ Iłarion Stiepanycz Ozierskij jest nauczycielem języka rosyjskiego w klerykowskim gimnazjum. Jest to „tłusty basałyk z czaszką nagą jak kolano, z policzkami obwisłymi, zadartym nosem i oczami śledzia. Wielki brzuch dźwiga na krótkich nogach, które w sposób najzabawniejszy plączą się pod tym ciężarem. Nigdy nie omija żadnej kałuży i zawsze chadza unurzany w błocie do kostek. Jego frak wiecznie jest wysmarowany kredą, a guziki pomalowane atramentem przez wdzięcznych wychowanków”. Ozierskij jest wykładowcą nieudolnym, nieposiadającym żadnej władzy nad uczniami. Na jego lekcjach panuje hałas, gimnazjaliści głośno uczą się z innych przedmiotów, rozmawiają po polsku, dzwonią dzwoneczkiem. Mężczyzna boi się w jakikolwiek sposób zareagować na ten brak szacunku. Największym strachem napełniają go wykłady w klasach wyższych. Chociaż stara się prowadzić lekcje, nikt tak naprawdę go nie słucha, a on przypomina szaleńca, który rozmawia sam ze sobą. Rzadkie próby ujarzmienia uczniów kończą się wywołaniem przez nich bójek i upomnieniami ze strony inspektora. Ozierskij jest człowiekiem wykształconym – mówi kilkoma językami, jest znawcą poezji Puszkina i Gogola, które pięknie objaśnia w klasie ósmej. Jest jednak tak dalece roztargniony, że nie potrafi z miasta trafić do domu i każe odprowadzać się do własnego mieszkania napotkanym chłopcom. RUDOLF LEIM Rudolf Leim jest gospodarzem klasy pierwszej oddziału A i nauczycielem łaciny w klasach niższych. Należy go grupy najstarszych profesorów i weteranów szkoły. Z pochodzenia jest Niemcem – jego rodzina przed laty przywędrowała na ziemie polskie i na poły spolszczyła się. Ukończył uniwersytet w Lipsku i początkowo wykładał w szkołach wojewódzkich historię powszechną, języki starożytne i niemiecki. Po zmianach, wprowadzonych do systemu szkolnictwa, został zdegradowany. Niegdyś uważany za wybitnego nauczyciela i historyka z zamiłowania, utrzymał się na posadzie niejako „z łaski”, ponieważ bardzo źle mówił po rosyjsku. Leim jest „starcem wysokim, bardzo chudym i wiecznie kaszlącym. Twarz goli starym obyczajem, czaszkę łysą jak kolano nakrywa pewnego rodzaju wiekiem z włosów wyhodowanych w okolicy ucha. Idąc, wydyma policzki zawsze różowe i szczerzy raz za razem szeregi zębów jak ser białych”. W dni galowe ubiera się w mundur z haftowanym kołnierzem, z orderami, wśród których wisi miedziak „za stłumienie polskiego buntu”, ma szpadę u boku i pieróg na głowie. Swoim odświętnym strojem wzbudza ogólny śmiech mieszkańców Klerykowa i uczniów. Jest nauczycielem niezwykle sumiennym – nigdy nie zdarzyło się, aby nie zjawił się w pracy. Wobec władz szkoły przyjmuje postawę ugodową i lojalną. Surowo przestrzega zakazu mówienia po polsku w obrębie murów gimnazjum i ostro karze winowajców. W domu mówi jednak po polsku, ma żonę Polkę i córki, które organizują w mieście zgromadzenia patriotyczne i odczyty utworów literatury polskiej, zakazanych przez cenzurę. Na lekcjach wymaga ciszy i nie znosi najmniejszego szelestu. Potrafi wzbudzić respekt uczniów i utrzymać porządek w klasie. TOMASZ WALECKI „FIGA” Tomasz Walecki jest synem właścicielki sklepu z materiałami piśmiennymi, zagorzałej katoliczki. Ma siedemnaście lat. Jest chłopcem o pięknej twarzy i tak niskim wzroście, że wszyscy uważają go za trzecioklasistę. W szkole należy do najzdolniejszych uczniów, lecz za złe zachowanie figuruje na liście jako drugi uczeń z kolei. „Figa” jest chłopcem niezwykle hardym i zuchwałym. Na każdą uwagę nauczycieli odpowiada dowcipnym sarkazmem, znaczącym chrząknięciem lub ironicznym spojrzeniem. Prawie w każdym tygodniu wszczyna awantury z wykładowcami. Zupełnie inaczej zachowuje się w domu, w którym wszechwładnie rządzi jego matka. Kobieta kontroluje każdy krok syna, odbiera mu książki, które uważa za niestosowne i złe, nakazuje mu zwierzać się z rozmów z kolegami, z marzeń i myśli. Zgodnie z jej wolą chłopiec nie udziela się na zebraniach, wystrzega się udziału w dyskusjach, chociaż posiada większą wiedzę od kolegów, należących do grona „literatów”. Nie potrafi sprzeciwić się matce, wierząc wyłącznie w to, co ona. W klasie zacięte spory wiedzie z Marcinem Borowiczem, który wykorzystuje każdą okazję do drażnienia „Figi”. Jako jedyny protestuje na lekcji historii, zarzucając Kostriulewowi, że wykłada rzeczy nadprogramowe, fałszywe i oszczercze. Bunt Waleckiego kończy się ukaraniem go chłostą. Z czasem zaprzyjaźnia się z chłopcami, spotykającymi się u Gontali i wbrew matce zaczyna czytać „bezbożne” książki. Tomasz Walecki jest postacią sympatyczną. Potrafi dostrzec nieuczciwość metod nauczania w gimnazjum i wprost wyrażać swoją opinię. ANTONI PALUSZKIEWICZ „KAWKA” Antoni Paluszkiewicz był nauczycielem dwóch młodych paniczów w Pajęczynie Dolnym. Nosił długie palto, przydeptane buty i druciane okulary. Mieszkał w dobudowanej do dworu baszcie, skąd o każdej porze dnia i nocy słychać było pokasływanie, od czego wzięło się jego przezwisko – „Kawka”. Wyszydzany przez uczniów i całą wieś, nie zwracał na to najmniejszej uwagi, patrząc na ludzi z łagodnym, pobłażliwym uśmiechem. Przez wiele lat chorował na postępujące suchoty. „Kawka” niegdyś był studentem, z czego był dumny. Często wygłaszał wolnomyślne poglądy wśród okolicznej szlachty i księży, którzy w ogóle go nie rozumieli. Wierzył w postęp i kult wiedzy. Szczególną sympatią i zainteresowaniem obdarzył małego Jędrka Radka. W ciągu kilku miesięcy nauczył chłopca czytać i pisać, a później postanowił umieścić go w progimnazjum. Zrezygnował wówczas z pracy i wyjechał z wychowankiem. Za oszczędzone pieniądze umieścił malca na stancji i opłacił jego naukę. Ostatnie miesiące życia spędził ucząc się różnych rzeczy, które były mu niezbędne do studiowania psychologii. Tuż przed śmiercią zaczął przepisywać dzieło swojego życia, rozłożone na luźnych kartkach, które zajmowały większą część pokoju. Zmarł przy tej pracy pewnej jesiennej nocy. Antoni Paluszkiewicz był osobą, której Andrzej Radek zawdzięczał swoją przyszłość. Dzięki pomocy mężczyzny biedny syn dworskiego fornala miał szansę uczyć się i zmienić życie. To właśnie „Kawka” zakrzewił w Jędrku pragnienie wiedzy, a jego rady wyznaczyły dalszą drogę chłopca. ANNA STOGOWSKA „BIRUTA” Anna Stogowska jest najstarszą córką Polaka, lekarza wojskowego i Rosjanki, córki czynownika z Petersburga. Należy do najlepszych uczennic siódmej klasy żeńskiego gimnazjum w Klerykowie. W szkole nazywana jest „Birutą”, ponieważ „nigdy nie śmieje się oczami do chłopców i twierdzi, że do końca życia pozostanie dziewicą. Pragnie poświęcić swoje życie „czemuś innemu” – jak sama mawia. W „Birucie” zakochuje się Marcin Borowicz. Po raz pierwszy widzi ją zimą, idącą do cerkwi i jest zachwycony piękną twarzą dziewczyny: „Śnieżynki lekkie jak puch płynęły w powietrzu i krążyły dokoła tej głowy ubranej w barankową czapkę. Jedne z nich siadały potajemnie na promieniach jasnych włosów wymykających się spod czapki, inne obcesowo pędziły do ust różowych i za tę śmiałość świętokradzką konały w gorącym oddechu, jeszcze inne, czepiając się brwi i długich rzęs, zaglądały w smutne oczy. Borowicz raz tylko w nie spojrzał i wnet zleciało na niego jakby wśród widnego dnia wypadające zaćmienie słońca. Te duże lazurowe źrenice, co udzielały nawet białkom nikłej półbarwy błękitu, wcieliły się w jego duszę”. W kilka miesięcy później Anna z mizernej dziewczynki o srogich oczach staje się młodą kobietą: „Blade liczko stało się teraz twarzą dziewiczą o rysach tak pięknych, jakby to z nich właśnie czerpano wzór do boskich profilów Pallady- Ateny w sztychowanych winietach starego wydania rapsodów Homera. Pod prostymi brwiami błyszczały w mroku rzęs wielkie oczy. Nad białym czołem lśniły się w porannym blasku pasma włosów jak piękny len. Chude ramiona podlotka, przekształcone teraz na barki dziewicze, cudnymi liniami łączyły się z zarysem piersi rozciągających stanik ciasnego mundurka brązowej barwy”. „Biruta” jest osobą nieufną, zamkniętą w sobie, milczącą i nieprzystępną. Ogromny wpływ na jej wychowanie wywarła matka, która przez wiele lat sądziła, że jest główną przyczyną upadku męża tylko dlatego, że jest Rosjanką. Przez miłość do mężczyzny nauczyła się mówić po polsku i wyłącznie tej język obowiązywał w ich domu. Czytała literaturę i historię polską i po kilku latach stała się „Polką z prawego sumienia”. Zerwała też wszelkie kontakty z rodziną, a Rosjanie nie mieli wstępu do jej domu. Pragnąc zniszczyć przyczynę nieszczęścia małżonka, robiła wszystko, aby dzieci były Polakami i sączyła w ich serca nienawiść do tego, co rosyjskie. Anna w ostatnich latach życia matki była jej powierniczką i pomocą. Obserwowała życie kobiety, która nadal tęskniła za Rosją, lecz szczerze pokochała ojczyznę swego męża. Bała się, że w przyszłości podzieli los Stogowskiej i obiecywała sobie, że nigdy nie wyjdzie za mąż. Wychowana w poczuciu miłości do Polski i nienawiści do Rosji, stała się „służebnicą narodowej nędzy”. Zmuszana do chodzenia do cerkwi, określana mianem Rosjanki, często buntuje się. Władze szkolne stosowały rozmaite kary w stosunku do nieposkromionej uczennicy, a ojciec ze łzami w oczach nakłaniał ją do posłuszeństwa. to jednak budziło w dziewczynie jedynie grozę i wstręt. Dzięki nadobowiązkowej lekturze jest bardziej wykształcona niż jej rówieśniczki. W wieku czternastu lat, po przedwczesnej śmierci matki, musiała zaopiekować się rodzeństwem i domem. Kontynuuje wychowanie matki i uczy młodsze dzieci nienawiści do Rosji. Cały jej czas pochłania praca i korepetycje z siostrami, co sprawia, że Anna jest samotna i nie bywa u koleżanek. W jej oczach „mieszka wieczysta, chłodna troska”. Pierwsze cieplejsze uczucia, nieśmiałe jeszcze i wstydliwe, budzi w niej Marcin Borowicz. Chociaż dziewczyna stara się unikać młodzieńca, jego bliskość powoli wznieca w jej sercu miłość, której nie potrafi się oprzeć. Nowe uczucia nie mają jednakże szans rozwinąć się. „Biruta” zostaje zmuszona do opuszczenia Klerykowa i wyjazdu wraz z ojcem do Rosji – kraju, którego nie znała i którego nauczona była nienawidzić. BERNARD ZYGIER: Bernard Zygier pojawia się w Klerykowie na początku trzeciego kwartału, w siódmej klasie. Jest to młodzieniec osiemnasto- bądź dziewiętnastoletni, średniego wzrostu, krępy i nieco ospowaty. Rysy twarzy wyraziste, nos duży. Jego oczy, „barwy nieokreślonej jak woda”, patrzą na świat spokojnie, lecz z uwagą. Początkowo jest dla gimnazjalistów postacią tajemniczą. Do miasta przyjechał z Warszawy, gdzie został wyrzucony ze szkoły za „nieprawomyślność”. Do gimnazjum klerykowskiego został przyjęty dzięki specjalnemu zezwoleniu kuratora okręgu naukowego i wstawiennictwu znanej osoby. Natychmiast zostaje otoczony szczególnym nadzorem. Mieszka u Kostriulewa i poza murami szkoły nie ma prawa kontaktować się z kolegami. Każdego dnia jest rewidowany, często wzywany do odpowiedzi i oceniany surowej niż pozostali uczniowie. Zygier okazuje się jednak uczniem pilnym i zdolnym. Bernard jest osobą opanowaną i zrównoważoną, nigdy nie okazuje strachu czy też złości. Na jego twarzy maluje się wyraz uprzejmej drwiny. Wzbudza zainteresowanie kolegów, a także ogólną zawiść i niechęć. Zazdroszczą mu tego, że przybył z Warszawy i zna dzieła pisarzy, o których nawet nie słyszeli. Jego uprzejma grzeczność jest postrzegana jako wyniosłość i arystokratyzm, a milczenie i brak udziału w dyskusjach na przerwach – za nieuctwo. Przez pierwsze miesiące pobytu w Klerykowie, Zygier żyje samotnie. Dopiero po kilku tygodniach uzyskuje pozwolenie na uczęszczanie na lekcje języka polskiego. Jego recytacja „Reduty Ordona” w wielu siódmoklasistach budzi pojęcie ojczyzny i patriotyzmu. Najbliższym przyjacielem młodzieńca staje się Andrzej Radek – łączy ich wspólna miłość do ojczyzny i świadomość dalszej drogi, jaką powinni podążyć po ukończeniu szkoły. Bernard jest i czuje się Polakiem. Zmienia nazwisko z Sieger, jak podpisywali się jego dziad i ojciec, na polskie – Zygier. W Warszawie należał do organizacji młodzieżowej, uczącej polskiej literatury i historii. Podobną misję podejmuje w Klerykowie. Staje się duszą i kierownikiem spotkań u Gontali, a pod jego wpływem zmienia się sposób myślenia o Polsce młodych ludzi kończących gimnazjum. WALENTY I HELENA BOROWICZOWIE: Państwo Borowiczowie - Helena i Walenty, są rodzicami Marcina. Należą do zubożałej szlachty, mieszkają w Gawronkach. Oboje darzą jedynaka ogromną miłością i pragną zapewnić mu lepszą przyszłość. Sytuacja majątkowa Borowiczów jest ciężka. Po upadku powstania, w którym pan Walenty stracił fortunę dziadków, a potem siedział w więzieniu, z trudem utrzymują majątek. W ich domu nie każdego dnia jada się mięso. Nie mają też odpowiednich środków na zatrudnienie korepetytora dla syna i dlatego oddają go do szkoły w Owczarach. Rozłąka z chłopcem jest szczególnie dotkliwa dla pani Heleny. Ta kobieta, której twarz „niegdyś piękna, a teraz wyniszczona bardzo przez troski i chorobę piersiową, ma niezwykły wyraz namysłu, czy jakiejś głębokiej a gorzkiej rozwagi”, pragnie za wszelką cenę kształcić Marcina, choć oddanie go do szkoły jest swoistym „zamachem stanu” dla ich rodziny. Jest najbliższą powierniczką jedynaka. Razem z synem przeżywa wszystkie jego radości i smutki, zachęca go do dalszych wysiłków, cieszy się z każdego szkolnego sukcesu. Dla dziecka jest w stanie poświęcić wszystko. Z postanowieniem „choćby przyszło łachmany wiązać, chłopca trzeba uczyć” oddaje malca na korepetycje do Majewskiego. W restauracji kładzie kelnerowi ogromny jak na jej możliwości napiwek w intencji „szczęśliwego życia Marcinka”. Takie poświęcenie świadczy o sile jej matczynego uczucia – bezgranicznego, bezinteresownego i ślepego. Pan Walenty jest człowiekiem rozgoryczonym – uważa, że doznał ogromnych krzywd od wodzów rewolucji. Jego życie to nieustanna troska o utrzymanie rodziny. Również kocha syna, lecz stara się nie okazywać tego otwarcie. Z trudem powstrzymuje łzy, kiedy odwozi syna do Owczar. Dużym wsparciem dla niego jest żona – łagodna, kochająca i zaradna. Po śmieci pani Heleny z trudem utrzymuje Gawronki. Zapracowany, borykający się z nieustannymi problemami, nie potrafi zastąpić Marcinowi matki. Nie interesuje się rozwojem emocjonalnym chłopca, dbając wyłącznie o to, aby zdobyć dla niego pieniądze na kolejny rok nauki. W kilka lat po stracie żony zaczyna chorować i nie jest w stanie prowadzić gospodarstwa. Państwo Borowiczowie swoje życie podporządkowali nadrzędnej idei – miłości do syna.