Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity
Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium
Przygotuj się do egzaminów
Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity
Otrzymaj punkty, aby pobrać
Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium
Społeczność
Odkryj najlepsze uniwersytety w twoim kraju, według użytkowników Docsity
Bezpłatne poradniki
Pobierz bezpłatnie nasze przewodniki na temat technik studiowania, metod panowania nad stresem, wskazówki do przygotowania do prac magisterskich opracowane przez wykładowców Docsity
Transkrypcja: wywiad 1 (Beata, lat.19). B – badacz. R - respondent. KOMUNIKACJA. B: Dzień dobry. Chciałabym z Panią przeprowadzić wywiad na temat telefonów ...
Typologia: Ćwiczenia
1 / 68
B: Dzień dobry. Chciałabym z Panią przeprowadzić wywiad na temat telefonów komórkowych. Zaczniemy od takiego pierwszego pytania, w jaki sposób się Pani najczęściej kontaktuje z bliskimi osobami? Jakie to są formy kontaktu?
R: No to najczęściej są oczywiście osobiste formy kontaktu z bliskimi osobami. Również na drugim miejscu to przez telefon, bo jest najbliższy, najczęściej się go posiada. Oczywiście też jest kontakt e- mailowy, internetowy czy Facebook, kiedyś Nasza Klasa, no i bardzo rzadko Skype i GG. I to chyba wszystko.
B: A jeżeli chodzi o kontakty listowne czy kontakty przez telefon stacjonarny. Mówiła Pani o telefonie, ale nie określiła Pani czy to telefon komórkowy czy stacjonarny.
R: Najczęściej jest to telefon komórkowy, stacjonarny to raczej wyszedł z mody, bardzo mało osób posiada telefon stacjonarny, a jeśli chodzi o kontakt listowy to też bardzo rzadko, to było kiedyś raczej jak się chodziło jeszcze za moich czasów do podstawówki, to się wysyłało jeszcze listy, teraz to już tylko smsy albo telefony (rozmowy).
B: A budki telefoniczne?
R: Ooo.. to ja już nawet nie wiem jak się obsługuje..te budki (śmiech). Nie mam karty (śmiech)
B: A jaka jest najczęstsza forma kontaktu? Z tych wszystkich, które Pani wymieniła?
R: Jeśli chodzi, ogólnie, to jest jednak telefon komórkowy. A jeśli chodzi o bliskie osoby, to jednak kontakt osobisty. Aczkolwiek teraz studiuję w Gdańsku, dlatego ten kontakt z bliskimi osobami mocno ograniczony do telefonu komórkowego.
B: A którą formę kontaktu Pani woli? Woli Pani osobiście się kontaktować czy kontakt telefoniczny?
R: Forma kontaktu zależy od osoby, ponieważ jeżeli jest to bliska osoba, to ten kontakt chce się mieć jak najbardziej osobisty i jak najczęściej, ale jeżeli chodzi o taką dalszą osobę, z którą spotykam się od czasu do czasu, to jednak kontakt telefoniczny bardzo ułatwia sytuację np. wtedy gdy chcę spotkać się osobiście.
B: Jeżeli chodzi o kontakt telefoniczny, to częściej Pani dzwoni czy smsuje?
R: To zależy od tego, co chcę przekazać tej osobie i od samej osoby np. z rodzicami jest to kontakt telefoniczny, ponieważ ze względu na ich wiek łatwiej im przychodzi posługiwanie się funkcją rozmowy niż sms-ów. A jeżeli sms, to tylko krótkie wiadomości typu „Ok.”, „Dobrze”, „Super”. A jeśli chodzi o kontakt np. z moją siostrą czy kontakt z moim chłopakiem, to jednak jest to częściej sms ze względu na tryb dnia – wiadomo wstaję na uczelnię, potem jestem na uczelni, potem coś się robi, to jednak smsy ułatwiają sprawę. Ale też nie ukrywam, że rozmowa dużo daje.
B: A czy mogłaby Pani podać przykład wiadomości/ komunikatu, który łatwiej jest Pani przekazać przez rozmowę, a także wiadomości/ komunikatu, który łatwiej jest Pani przekazać przez sms-y.
R: O wiele łatwiej jest opowiedzieć przez telefon np. o wizycie u lekarza, dokładnie opowiedzieć co lekarz powiedział niż przez sms-a. Poza tym uważam, że jednak rozmowa przez telefon jest, jakby to ująć metaforycznie „głębsza”, oddaje sens, emocja, a sms… sms powinien służyć do krótkich komunikatów, bezemocjonalnych. Tak mi się wydaje. I najczęściej to przybiera taką formę. No i przede wszystkim, tak mi przychodzi też do głowy śmierć kogoś. To jednak napisać sms o treści „Ktoś tam umarł”, to jednak nie za bardzo jest na miejscu, nieetyczne. Jednak rozmowa jest bardziej odpowiednia.
B: Według Pani ile powinna trwać rozmowa przez telefon? Ile Pani rozmawia przez telefon?
R: Długość rozmowy zależy od czasu, jakim dysponuje druga osoba rozmawiająca i ta, która rozmawia. To też zależy od osoby np. z rodzicami ta rozmowa jest dłuższa, bo nie dzwonię codziennie, raczej co 3-4 dni i ta rozmowa jest jednak dłuższa i się opowiada „Co u Ciebie”, „co u nich”, „co u siostry”, „co u dziadków” i takie tam. A jeżeli chodzi o moje chłopaka, to codziennie dzwonimy do siebie. Najczęściej to jest godzina, nawet półtorej. To zależy od dnia, czasu, wiadomo nastroju. Jednak z osobami, z którymi utrzymujemy „gorszy” kontakt, to rozmowa jest krótka, na zasadzie „co słychać”, „może się umówimy”, „acha”, „ok.”, „to do zobaczenia”.
B: A ile według Pani trwa przeciętna rozmowa?
R: Jak zauważyłam, na swoim przykładzie i przykładzie moich współlokatorek, to rozmowa np. z rodzicami oscyluje od około 5 do 10 minut, jednak jeżeli chodzi o koleżanki i kolegów to ta rozmowa jest od minuty do dosłownie 2 minut; jest ona bardzo krótka. A jeżeli chodzi o jakieś moje obserwacje np. na ulicy, to czasami jest tak, że np. dzwoni Pani z Plusa, Playa, to ta rozmowa jest taka: „acha”, „dobrze” , „coś tam dziękuje”. A czasami jak jadę 16 minut tramwajem, to jedna dziewczyna odbierze telefon od kogoś bliskiego typu od mamy, od chłopaka (to słychać wiadomo po różnych epitetach), to ta rozmowa się ciągnie i ciągnie. Ja już wysiadam z tramwaju, a ona jeszcze rozmawia. Także trudno to określić.
B: A co Pani myśli o takiej rozmowie? Czemu to służy? I co myślą o tym inni pasażerowie?
R: To zależy od płci. Kobiety zdecydowanie dłużej rozmawiają niż mężczyźni i te komunikaty są bardziej rozbudowane u kobiet. Czasami to jest takie na siłę „ciągnięcie” takiej rozmowy, ale czasami to zależy jednak od… nastroju, ale także od tego, jak ta osoba podchodzi do drugiej osoby np. z mamą nie rozmawia się na siłę. Ale uważam, że w takim miejscu jak tramwaj czy pociąg, tam gdzie jest mnóstwo ludzi, to nie jest dobra rozmowa publiczna. W sumie jest to prywatne. Uważam, że nie powinna trzecia osoba słyszeć, co tam u mnie czy co tam się dzieje. Wiadomo, że też zależy to od podejścia, niektórzy to mają „gdzieś”. Dla mnie to jest akurat moja osobista sprawa i nie chce, żeby osoby postronne, które mnie nie znają, słyszały. Wiadomo, że czasami nie gada się o duperelach, tylko o swoich problemach, co Cię denerwuje np. na studiach.
B: A proszę mi powiedzieć do kogo Pani najczęściej dzwoni? Jakie to są osoby?
R: Miałam ostatnio taką sytuację na ćwiczeniach, że chłopak… zazwyczaj jest tak, że jak ktoś do niego dzwoni, to pyta czy może wyjść, wtedy zazwyczaj oczywiście, tak , nie ma problemu. Ostatnio była taka sytuacja, że naprzeciwko niego siedziała Pani prowadząca ćwiczenia i po prostu tak ostentacyjnie się na niego patrzyła, a on pisał sms-a. Wiadomo tak stuk, stuk, klawisze to jednak słuchać. A Pani zwróciła mu jednak uwagę pt „Niech Pan wymieni ten telefon chociaż na nowszy, bo bardzo słychać jak Pan pisze sms-y, chociaż mógłby Pan to jakoś dyskretnie robić”. Chłopak zrobił się bardzo czerwony. Jeżeli chodzi o wykłady, to raczej u nas nikt nie wychodzi, żeby odebrać telefon, przynajmniej nie zauważyłam. Zauważyłam jednak interesujące zachowanie u jednego z wykładowców. Mam Pana wykładowcę… mam z nim i ćwiczenia i wykłady. Na ćwiczeniach jest tak, że każda para musi zrobić prezentację i ta prezentacja ma trwać godzinę. No to wiadomo każdy się stara, prezentacja multimedialna, a on po prostu siedzi przed laptopem, siedzi na Facebooku, to nie raz było widać i odbiera każdy telefon, no każdy, a najczęściej się telefony kończą, bo on wychodzi z sali i jak przychodzi to słychać „no to buziaczki , buziaczki, do zobaczenia jutro na bieganiu czy coś tam”. Uważam, że to jest trochę brak szacunku do osób, które prowadzą tą prezentację, bo to jest stres, wystąpienie, podlega się ocenie, każdy chce mieć jak najlepszą, wymaga to dużo pracy. A szczególnie, że jest to taka prezentacja, która decyduje o naszej ocenie z ćwiczeń. Uważam, że takie zachowanie jest jednak niedopuszczalne. Nie dość, że człowiek jest zestresowany to jeszcze to wytrąca z równowagi. To zachowanie nie jest … etyczne.
B: A co Pani sądzi o odbieraniu telefonów o późnych porach?
R: Uważam, że dzwonienie o późnej porze… nie za bardzo to lubię. Ja sama.
B: A co oznacza dla Pani późna pora?
R:Dla mnie późna pora, to 22 i wzwyż tak do godziny, powiedzmy, 7-8. Uważam, że to jest taki czas, że od godziny 22, ten czas powinien być dla siebie, poświęcony na rozmowy z rodziną, po prostu samemu spędzić ten czas. A jednak o późnych porach, nie za bardzo to wypada. A jeśli chodzi o to, od kogo odbieram o takich późnych porach, to wiadomo są to bliskie osoby i odbieram kiedy ktoś się dobija do mnie, kilka razy do mnie dzwoni, to wtedy myślę sobie „a to jest ważne, może coś się stało”, to wtedy odbieram. Ale jednak uważam, że jeśli chodzi o (wiadomo są takie sprawy, kiedy trzeba) jest coś takiego, co można odłożyć na drugi dzień, to wtedy to odkładam i ja sobie też życzę, że by ktoś to odkładał albo po prostu napisać sms-a o tej godzinie. Wiadomo albo się odbierze, jeśli ktoś śpi to odczyta się tego sms-a na drugi dzień.
B: A czy Pani sama się krepuje przed takim późnym dzwonieniem?
R: Tak bardzo. Nie lubię tego i raczej tego unikam.
B: Czy dzięki telefonii komórkowej czy czuje Pani, że jest stale w kontakcie z innymi ludźmi?
R: Ja osobiście jak mam telefon, to czuję się w kontakcie z ludźmi. Coś się dzieje, to mogę od razu zadzwonić. Nie muszę czekać aż do domu przyjdę i zadzwonię ze stacjonarnego. Daje jednak takie poczucie… trochę bezpieczeństwa, ale też i zagrożenia, bo wiadomo jak ktoś ma lepszy telefon, to wtedy może się bać się nawet wyciągnąć ten telefon. Daje jednak poczucie bezpieczeństwa, w każdej chwili jak coś się dzieje, to mam ten telefon, mogę zadzwonić i ktoś tam mi pomoże. Już sam telefon daje poczucie w tym miejscu, w którym jesteśmy.
B: W związku z tym, że niedawno wyjechała Pani z domu rodzinnego na studia, mam pytanie: czy telefon pozwolił się Pani zaaklimatyzować w nowym miejscu, w Gdańsku?
R: Tak, to bardzo ułatwiło sprawę. Na początku to był kontakt bardzo częsty, nawet codzienny, mama dzwoniła, pytała „Jak tam na uczelni?”. Telefon pozwolił także zintegrować się z grupą. Wiadomo Facebook i grupa dla każdego rocznika i tam się wiadomo pisze najważniejsze informacje, ale jednak w każdej grupie są podgrupy. I z tymi podgrupami fajny udało się nawiązać kontakt. Tak początkowo, to było na tematy związane ze studiami np. co tam trzeba zrobić, a z biegiem czasu tak się nawiązuje kontakt( „a co robisz?”, „a jak tam ferie mijają?”). Telefon jednak ułatwia i zbliża, szczególnie między osobami, które jednak też przyjechały z innego miasta, żeby studiować. Poza tym stanowi namiastkę domu, dlatego też łatwiej przyzwyczaić się do nowego miejsca.
B: A czy zdarza się Pani wyłączać telefon?
R: Tak, oczywiście. Zdarza mi się wyłączać telefon, kiedy tylko jestem wkurzona bardzo, kiedy nie mam ochoty z nikim gadać ani czytać żadnych sms-ów, to wtedy wyłączam telefon i odcinam się troszeczkę od tego świata, bo jednak telefon buduje część zewnętrznego świata.
B: A jakie ma Pani wyobrażenia, kiedy druga strona wyłącza telefon?
R: Tak, wtedy mam wrażenie, że ta druga osoba się na mnie wkurzyła. To się rzadko zdarza. Ale np. kiedy moi rodzice wyłączają telefon, to niepokoję się trochę, choć to się zdarza bardzo rzadko, ale to jest takie niepokojące. Nawet kiedy moja ciocia, nie odbierała telefonu, kiedy się do niej dzwoniło i tak jej się automatycznie to wyłączało, bo coś miała tam z zasięgiem, to naprawdę się niepokoiliśmy. Już tak po drugim, trzecim telefonie, to dzwoniło się po całej rodzinie, czy ktokolwiek wie, co się z nią stało. Później do niej pojechaliśmy i się okazało, że miała takie problemy z telefonem czy siecią, już nie pamiętam. Ale jednak to był taki strach.
B: A czy wyłącza Pani telefon na noc?
R: Wyłączam, wtedy kiedy na drugi dzień mam albo wolne albo na późną godzinę, bo jednak w telefonie mam budzik, który mnie budzi jak mam na 8.15 (niestety).
B: A czy zdarza się Pani wyjść z domu bez telefonu komórkowego?
R: Zdarza mi się i wtedy czuję się tak, jakbym zapomniała jakiejś podstawowej rzeczy typu torby, portfela. Jednak zdarza mi się, ale bardzo tego nie lubię.
B: A jakie są trzy rzeczy, które Pani musi zawsze mieć przy sobie?
R: To przede wszystkim portfel, wiadomo mam tam dokumenty i pieniądze, telefon komórkowy i trzecią rzeczą, akurat u mnie to są tabletki.
B: A czy wyobraża sobie Pani obecnie życie bez telefonu komórkowego?
R: Szczerze, nie. Nie wyobrażam sobie życia bez telefonu komórkowego. Jednak to jest takie już przyzwyczajenie. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak ludzie, można powiedzieć 20 lat temu, nie mieli telefonów komórkowych. Kiedyś to był luksus mieć telefon stacjonarny, ale to było naprawdę duże utrudnienie w życiu. Np. jak mój tata zmienił miejsce zamieszkania , mieszkał w Rabce, teraz mieszka nad morzem i miał się kontaktować nawet z moją mamą, która mieszkała jednak 800 km
ktoś może mnie namierzył (wiadomo, jakieś takie wyobrażenia z filmu wzięte), ale dopiero potem jak siedziałam ze znajomymi (śmiech), koleżanka mi pokazała „Patrz, jest taka funkcja” (śmiech). Teraz już wiem, że jak dzwoni do mnie nieznany, to po prostu wyłączam. To łatwo poznać, ponieważ jak się wyłącza ten nieznany, to żaden komunikat Ci nie przychodzi, a jak mieliśmy taką sytuację, że ktoś do mnie dzwoni” nieznany” i wyłączyłam, to przyszedł sms, że ktoś próbował się do mnie dodzwonić i takie tam. I wtedy to nie jest fałszywe połączenie.
B: Jakie były podstawowe motywy skłaniające Panią do kupna telefonu?
R: Ogólnie telefon komórkowy dostałam pierwszy raz w czwartej czy piątej klasie podstawówki. Wiadomo, to była wtedy Nokia z takim żółtym wyświetlaczem, to był luksus, posiadanie takiego czegoś pozwalało „urosnąć w piórka” (zadowolenie). A co mnie skłoniło? Troszeczkę przyzwyczajenie, bo najpierw podstawówka, gimnazjum, liceum, to już przyzwyczajenie. To jednak daje bliskość kontaktu, szybkość kontaktu, co się dzieje w szkole, co trzeba zrobić czy nawet podzielić się pracą, jak się ma jakieś wątpliwości. I chyba to było takie bardziej automatyczne, że kupiłam telefon. Nawet nie zastanawiałam się nad tym faktem, żeby nie mieć tego telefonu. To dla mnie teraz trochę takie absurdalne. To naturalne, mieć po prostu telefon.
B: A czy często zmienia Pani telefon?
R: Niestety często zmieniam telefon, ale tylko dlatego, że je psuje. Nie mam chyba jakoś ręki do telefonów. Tak jak mój chłopak dba bardzo o sprzęt, tak ja… dla mnie ważniejsze są inne rzeczy niż dbanie o sprzęt. Aczkolwiek nie rzucam tym sprzętem, aczkolwiek jednak często zmieniam ten telefon ze względu na to, że go psuje.
B: A jak długo ma Pani obecny telefon?
R: Aż dziwne, że mam go półtora roku (śmiech). Odpukać, że jeszcze się nie zepsuł.
B: A jak kupuje Pani telefon, to czym się Pani kieruje?
R: Ostatnio jak kupowałam ten telefon, to kierowałam się tym… ostatnio wiadomo weszła moda na dotykowe wyświetlacze i ja nie byłam przekonana do tych dotykowych, więc jednak kierowałam się tym, żeby mieć i dotykowy i klawiaturę. Akurat ten mi się spodobał, bo był wysuwany z klawiaturą i miał pełną klawiaturę, także można było szybko pisać sms-y. To też wpłynęło. No nie powiem też, że wygląd. A także funkcje. Dla mnie wystarczy, żeby miał zupełnie podstawowe. I cena. Jednak cena też decyduje.
B: Cz zmienia Pani wygląd telefonu? Czy trzyma go w jakimś etui?
R: Jeśli chodzi o obecny telefon, to jest dotykowy, więc bałam się trochę, żeby go nie zepsuć. Wiadomo jakby już dotyk padł, to już po telefonie by było. Także trzymałam go początkowo w etui, teraz go jednak częściej trzymam w kieszeni. Wiadomo, kobiety mają wszystko w torbie, więc zanim bym go znalazła, to pół godziny by minęło. Także trzymam w kieszeni. A czy zmieniam tapety? Bardzo rzadko, bo jednak przyzwyczaiłam oko do tego, co mam. Ale na tapecie mam zdjęcie mojego chłopaka (śmiech). Także bardzo rzadko go zmieniam, bo oko już przyzwyczaiłam do niego. Jakoś tak dziwnie wtedy, jak zmienię. Może dzwonki zmieniam częściej.
PRAKTYKI
B: To teraz porozmawiamy sobie , co Pani daje poczucie posiadania telefonu?
R: Czuję się pewniej, zapewnia mi możliwość kontaktu. Przoduje przede wszystkim bezpieczeństwo, bliskość kontaktu. To jest taka świadomość, że jak coś się stanie odpukać, to zawsze jest ten telefon i zawsze w każdej chwili mogę do kogoś zadzwonić o pomoc albo nawet po prostu komuś się wygadać. I takie poczucie… nie tylko bezpieczeństwa, ale taki komfort również. Wygoda. I takie psychiczne uspokojenie. Wiadomo, czasami dzwonią osoby, które nie powinny dzwonić, ale jednak częściej dzwonią te osoby, z którymi ma się ochotę rozmawiać. To też poprawia humor, czasami niestety pogarsza ten humor (śmiech). Jednak plusy przeważają.
B: Czy według Pani są takie miejsca, w których nie należy rozmawiać przez telefon albo w których ta rozmowa nie jest wskazana?
R: Miejscem, w którym naprawdę nie powinno się, nie tyle mieć telefonu, co mieć co najmniej wyciszonym, jest Kościół. Bardzo mnie to denerwuje kiedy podczas mszy komuś dzwoni telefon, a co więcej, spotkałam się z czymś takim… to było na pasterce, a przecież nie każdy musi chodzić na pasterkę, co więcej ta osoba odebrała ten telefon (oburzenie). To było po prostu takie bezczelne. Ludzie też byli oburzeni. Każdy się odwracał i patrzył na osobę takim wilczym wzrokiem, jak ona nie mogła wyłączyć telefonu. Czasami wiadomo, że się zapomina, no ale jednak gdzieś ta świadomość, że trzeba wyłączyć ten telefon, gdzieś tam powinna być, nawet przed samym Kościołem.
B: A jak się Pani czuje kiedy Pani coś takiego się zdarzy w tego rodzaju miejscu?
R: Czuję zażenowanie, aczkolwiek bardzo rzadko… nawet nie przypominam sobie takiej sytuacji… bo ja zawsze wyciszam telefon, z przyzwyczajenia, ze względu na szkołę… nawet nie lubię jak mi dzwoni tak głośno albo głośno mi wibruje. Rzadko mi się zdarzają takie sytuacje, nawet nie potrafię się postawić w takiej sytuacji. A jeżeli chodzi jeszcze o te miejsca, to uważam, że odbieranie w muzeum, niby to nie jest miejsce „święte”, niby można rozmawiać, ale jednak, gdzieś to jest takie nieprzyzwoite, nie wypada. Gdzieś tam w procesie wychowania człowiek się nauczył tego, że muzeum, skansen, kościół, nawet powiem Pani, że ratusz, urzędy miejskie, to są miejsca, w których nie powinno się odbierać telefonów. Absolutnie nie powinno odbierać się także w miejscach rozrywki np. kino, teatr. Nie wpadło mi to do głowy od razu, bo to dla mnie takie oczywiste! W teatrze, choć bywam rzadko, nie spotkałam się z takim czymś, ale w kinie się spotkałam… no… wtedy ta osoba jest tak „na widelcu” u wszystkich. Zdarzają się komentarze i czasami takie dosyć mocne i niecenzuralne. Ja uważam, że zdarza się każdemu, ale od razu powinno się wyłączyć ten telefon, tak szybko jak tylko jest możliwość.
B: A czy są według Pani treści/ rzeczy/ tematy, o których nie powinno się rozmawiać przez telefon?
R: Są takie tematy, wiadomo. Nawet ostatnio miałam taką sytuację, że jechała kobieta w tramwaju czy autobusie, już nie pamiętam i rozmawiała na temat seksu. Nie wiem czy to było z jej partnerem czy z koleżanką, ale to jednak takie temat… dosyć intymny i osobiście nie rozmawiam na takie tematy przez telefon, bo wolę to robić osobiście i jak ja się wtedy zachowuje… w takich sytuacjach jestem taka trochę zmieszana, próbuję pewnych rzeczy nie słyszeć, ale czasami człowiek pewne rzeczy mimowolnie słyszy (śmiech). Jak z kimś jadę, to komentujemy między sobą. Ja rzadko kiedy zwracam komuś uwagę, to jej sprawa o czym rozmawia przez telefon komórkowy, może rozmawiać o każdych sprawach, z kim chce i gdzie chce. Każdy ma inne do tego podejście. Jednak gdzieś te „komentarzyki”
R: Jest to uczucie upokorzenia, irytuje się wtedy strasznie. Dlatego ja sama, jak jestem na spotkaniu, nawet sms-ów nie pisze. Wiadomo, od czasu do czasu, tam napiszę, że gdzieś tam jestem albo gdzieś idę, ale naprawdę tego bardzo nie lubię i oczekuję tego z tej drugiej strony. Ale powiem Pani, ze chyba nie miałam takiej sytuacji, żeby jak spotkałam się z jakąś osobą non-stop siedziała na telefonie albo dzwoniła. Chyba, że „przepraszam, ważny telefon”, to wtedy „dobra , spoko, nie ma sprawy”.
B: Teraz proszę mi powiedzieć o miejscach, w których Pani przechowuje telefon? Jak one zmieniają się w ciągu dnia?
R: To tak. Jak się budzę, to mam ten telefon przy sobie, bo nieszczęsny budzik (śmiech). Mam tak, żeby szybko włączyć drzemkę, żeby te 7 minut jeszcze poleżeć. Potem najczęściej biorę ten telefon do kuchni albo łazienki, zależy gdzie pierw idę, żeby czasowo wyrobić się. Telefon pełni funkcję zegarka. Ja nie noszę zegarków na ręce, także telefon to jak najbardziej. I wtedy wiadomo w łazience się go zostawi, w kuchni się zostawi, ale w kieszeni nie. Jak już wychodzę na uczelnię to albo do torby chowam albo też chowam do kieszeni, bo słucham MP3 i żeby na uczelni mieć też pod ręką, to wiadomo do kieszeni. Jak przychodzę do domu, to tak. Najczęściej zmieniam spodnie, także telefon kładę gdzieś na stolik i wiadomo idę sobie zrobić obiad, coś tam porozmawiać z dziewczynami, to wtedy nie mam tego telefonu przy sobie. Wiadomo, obiad chce się zjeść spokojnie. Potem najczęściej jak przychodzę coś porobić do pokoju, poczytać, pouczyć się, to wtedy zaglądam w telefon i gdzieś go kładę blisko. Jak się idę umyć, to zostawiam go w pokoju i tak samo jak idę kolację zrobić. Chyba, że wieczorami oglądam telewizję czy jakiś film, to wtedy też mam go gdzieś blisko. A jak się kładę, to wiadomo do łóżka.
B: A czy zdarza się Pani używać telefonu z nudów, kiedy nie ma co robić?
R: Tak. Jak mam chwilę wolnego czasu, ale to naprawdę rzadko, to jednak przeglądam zdjęcia. Mam też taką dziwną manię, że jak dostanę bukiet kwiatów, to robię mu zdjęcia i patrzę „ale ten bukiet fajny”. Patrzę też na pamiątkowe zdjęcia, jak się zgrywa z komputera, tak, żeby mieć na tapetę czy do kontaktów, jak ktoś dzwoni zdjęcie i przeglądam sobie czasami te zdjęcia. Widać dopiero jak ten czas ucieka.
B: Czy zauważyła Pani, w obserwacjach codziennych, różnicę w posługiwaniu się telefonem między starszymi a młodszymi? Jeżeli tak, to czego ta różnica dotyczyła?
R: Tak, jest różnica między osobami młodszymi a starszymi w posługiwaniu się telefonem. Nawet, osoba starsza, jak ktoś dzwoni, to wyciąga na całą wysokość, długość dłoni, prawie przy ścianie ma ten telefon, bo nie widzi i wiadomo boi się, bo nie widomo czy ten guzik czy inny, odebrać ten telefon. Nie wiadomo, jak go tam wyciszyć, ciągle szuka. A młoda tak pyk, pyk. Tutaj wstawi, tu podłączy, tutaj wyśle, tu raz, dwa, trzy, tutaj wyłączy budzik. To naprawdę widać różnicę w sposobie. Różnicę widać także… w języku, w którym mówi się przez telefon. Te osoby starsze, tak mi się wydaje, to co zaobserwowałam, to tak dziwnie. Jak to można mieć w kieszeni, że to dzwoni, że można się kontaktować i jednak z taką troszkę większą powagą podchodzą do tego telefonu komórkowego. A osoby młody, to jest tutaj szlacht prast, tutaj gry, coś tam, to naprawdę widać różnicę.
B: A jeżeli chodzi o różnicę między kobietami i mężczyznami?
R: Kobiety więcej „klekocą” przez ten telefon (śmiech). Takie duperele (śmiech), plotki. Plotki to na pierwszym miejscu, potem dopiero pytania „A co u Ciebie słychać?”. Mężczyźni to szybko, zwięźle i
na temat. Nawet patrząc na rozmowy przez telefon z tatą a z mamą. A kobiety, to matko, o jeju… „że kupiłam na promocji w Rossmanie to i to”, „a wiesz , że ta napisała na Facebooku, że ta to ta” i takie plotki, a w końcu „co tam u Ciebie słychać”. Jest jednak różnica w rozmowie. Jednak ta płeć odgrywa rolę dużą.
B: A czy zdarza się Pani rozmawiać przez telefon czy pisać sms-a i robić coś innego?
R: Niestety nie. Nie mam podzielności uwagi. Tak samo jak prowadzę samochód, to nawet, powiem Pani, że mi nawet trudno jest ściszyć radio, bo ja naprawdę nie mam podzielności uwagi. I ja jak jedną rzecz robię, to robię. Inne są dla mnie zapomniane. A np. mój chłopak, po prostu spoko. On może prowadzić, ściszać, rozmawiać ze mną. Ja nawet z drugą osobą nie potrafię rozmawiać podczas prowadzenia. A jak np. wiem, że z kimś rozmawiam, a ta druga osoba robi coś, to mnie to irytuje również. To jest dziwne u mnie. Dla mnie to jest dziwne, że ktoś może i rozmawiać i pisać i jeść i wszystko robić na raz, bo ja po prostu nie posiadam tej umiejętności.
B: A czy uważa Pani, że telefon komórkowy może być jeszcze symbolem statusu?
R: Oczywiście, może być jak najbardziej i jest symbolem statusu. Wiadomo, uczeń, który ma Nokię ze skromnym wyświetlaczem i jest aparat 2 piksele, a zaraz wyjdzie druga osoba, która ma GPS, Internet, aparat 7 pikseli, jakieś tam funkcje przybliżania, efekty. T o wiadomo, widać, że tą osobę stać na ten telefon. Czyli musi mieć te pieniądze, czyli jednak coś tam. Wydaje mi się, że każda rzecz, którą człowiek nosi jest symbolem statusu. Można z tego wywnioskować, że ona ma tyle, a ona nie ma tyle. Także jest jak najbardziej symbolem.
B: Teraz chciałabym zaproponować zestaw skojarzeń i z którymi bardziej się Pani kojarzy telefon?
R: Zależność , dlatego, że… nie potrafię wyjść bez telefonu. Przyznaję się szczerze, jestem uzależniona od telefonu. Ciągła dyspozycyjność , bo wolność tylko wtedy gdy nie ma się tego telefonu, ale także można uzyskać wolność kiedy jest umiejętność korzystania z telefonu. Tak samo jest, trochę dziwny przykład z alkoholem. Jeżeli jest jakaś norma, umiejętność picia alkoholu, to nigdy nie popadnie się w alkoholizm. Jednak kiedy alkohol przewyższa nas, to wtedy tak. Więc można być uzależnionym od telefonu. Ja jestem w stopniu umiarkowanym. To nie jest tak, że jak wyjdę bez telefonu, to od razu wpadam w panikę i „boże jak ja tak mogłam zrobić”, żeby mieć wyrzuty sumienia, a jednak muszę mieć ten telefon. Gdybym była mocno uzależniona, to miałabym go ciągle w kieszeni, a tak to potrafię go zostawić, może do mnie dzwonić albo jak jestem na spotkaniu, to mogę go nie odebrać. Bezpieczeństwo. Kontrola. Kontrola ze strony innych i kontrola innych, obie wersje.
B: Komunikacja czy antykomunikacja?
R: Sama nie wiem. Zaintrygowała Pani mnie tym pytaniem. Trudno wybrać czy komunikacja czy Antykomunikacja. Komunikacja przede wszystkim z osobami bliskimi, to na pewno plus. A Antykomunikacja z osobami, z którymi się nie do końca chce się spotkać lub chce się je unikać dosłownie, nawet takiego kontaktu przez telefon. Jednak… chyba bardziej przychylę się do tej komunikacji.
B: A czy przychodzą Pani na myśl sytuację, w których telefon może służyć do antykomunikacji?
Wywiad 2 ( Honorata, 49 lat)
B- badacz
R – respondent
B: Dzień dobry. Chciałabym z Panią przeprowadzić wywiad na temat telefonów komórkowych. Pierwsze pytanie dotyczy tego, w jaki sposób się Pani kontaktuje z najbliższymi osobami?
R: No przez dzwonienie do danej osoby, z którą chce rozmawiać.
B: A częściej Pani dzwoni czy wysyła dzwoni?
R: Więcej dzwonię. Sporadycznie piszę, tylko wtedy kiedy nie mam czasu zadzwonić albo kiedy ktoś jest w pracy, więc nie może odbierać telefonów, wtedy smsuje. Czy w szkole ktoś jest, nie wolno komuś przeszkadzać w tym czasie.
B: A kontakt osobisty?
R: Też, też. Jak trzeba się spotkać, to wtedy dzwonię „Czy jesteś w domu?” „Czy mogę wpaść?”, to jest wtedy dłuższa rozmowa na żywo. Już nie przez telefon tylko osobiście.
B: A formy listowne?
R: Już raczej nie, to już odchodzi do lamusa. Jednak telefon się stał pierwszym… środkiem komunikacji. Tak jakby brakowało ręki, można powiedzieć.
B: A telefon stacjonarny?
R: Nie korzystam, dlatego że nie opłaca się. Jak nie ma nikogo w domu, to dla kogo ma być ten telefon, dla kogo ma dzwonić. A w przypadku komórki, to w każdej chwili mogę odebrać, jak mogę, znowu jak nie mogę to za chwilę zerknę czy tam co. W miarę możliwości czasowych. Przez jakiś czas miałam telefon stacjonarny i komórkowy równocześnie, ale dosyć szybko doszłam do wniosku, że niepotrzebnie tyle płacę, tylko koszta poniesione. A dla naszej potrzeby, dzieci miały komórki, my mieliśmy komórki, więc była komunikacja przez komórki, telefon (stacjonarny) nie był użyteczny. Stacjonarny był niepotrzebny, tym bardziej , że nie mieliśmy dzieci za granicą. Bo większość trzyma telefony stacjonarne, bo mają dzieci za granicą. A my mamy dzieci poza miejscem zamieszkania, ale w Polsce.
B: A czy zdarza się Pani korzystać z budki telefonicznej?
R: Nie (śmiech). Chyba bym nie potrafiła. Już teraz nie.
B: A czy woli Pani kontakt osobisty czy telefoniczny?
R: Taki i taki, zależy co mam do załatwienia. Na przykład jeżeli mam szybko zadzwonić do lekarza, to wiadomo, że zadzwonię, umówię się na kiedy. Szybciej zadzwonić niż pójść. A jak mam iść na kawkę do kogoś, pogadać, to wtedy tylko zadzwonię „Czy jesteś w domu?”, „Czy mogę przyjść?”. Dzwonię, żeby tylko zapowiedzieć się, w takim sensie.
B: A do kogo Pani najczęściej dzwoni?
R: Pierw mąż, później dzieci. Później rodzinka, bo mam też rodzinkę liczną. I siostry i rodzinka pozamiejscowa, i w górach i tego. To są najważniejsze osoby. No i do znajomych, jakieś koleżanki z pracy, najbliższe koleżanki. Dodatkowo, rodzina ma w tej samej sieci, dlatego też do siebie częściej dzwonimy. Akurat mamy wszyscy w Plusie i darmowe rozmowy do 5 wybranych numerów, więc dla mnie to było na rękę. To było dobre, bo można było porozmawiać, nie , że człowiek od razu musi kończyć rozmowę, że się ogranicza, a ja nie potrafię się streszczać bardzo. Ta opcja jest dobra dla mnie, jest wygodniejsza.
B: A jakie sprawy najczęściej Pani przekazuje przez telefon?
R: Na przykład kontakt z mężem, żeby jemu przekazać codzienne sprawy, niektóre bardziej osobiste. Często do lekarzy, żeby nie jeździć, zarejestrować się, dowiedzieć się czy przyjmują. Dzielę się także miłymi wiadomościami jak np. coś wygram albo córka dostanie dobrą ocenę.
B: A ile Pani przeciętnie rozmawia przez telefon?
R: To zależy z kim rozmawiam, ja lubię dużo rozmawiać (śmiech). Ta opcja rozmów, którą mam obecnie, trochę mi się nie podoba, jest dla mnie za mało minut. Tam dokupiłam za 15 zł jeszcze 70 minut , tak że musi mi starczać, ale tak na styk. Mam 55 minut plus 70 i to mi nie wystarcza zazwyczaj. Mogło być więcej, bo poprzednio miałam prawie 3 godziny gadania i jeszcze przechodziły na następny miesiąc, to było 4, 5 godzin. Jeszcze córki przyjechały, to one jeszcze wydzwaniały, korzystały z mojego telefonu, bo po prostu tyle miałam tych minut. A teraz to trochę mało. Czasami tak się człowiek rozgada, że aż ręka prawa drętwieje (śmiech). Od gadania.
B: A czy odbiera Pani wszystkie połączenia telefoniczne?
R: Nie, nie wszystkie odbieram. Na przykład jak z banku wydzwaniają, „naciągają” na coś, czy mogą się spotkać ze mną, to mnie to strasznie denerwuje. To też zależy od tego gdzie jestem. A jak widzę, że jest numer nieznany, to wtedy raczej nie oddzwaniam, bo ja za to płacę. Ja też musze się zmieścić w tych swoich minutach. Zresztą jak ktoś bardzo się chce do mnie dodzwonić, to zadzwoni jeszcze raz.
B: A jeżeli widzi Pani połączenie nieodebrane, to stara się Pani oddzwonić?
R: Czekam raczej na kolejny telefon. Chociaż czasami oddzwaniam, różna sytuacja jest. Czasami człowiek się martwi, czy może coś się stało czy co, bo to różnie jest.
B: Czy odbiera Pani telefon o późnych porach? I co oznacza dla Pani późna pora?
R: Dla mnie nie wypada dzwonić o późnych porach. Do 22 godziny to jeszcze taki czas jest dobry, bo większość ludzi jeszcze nie śpi. Chociaż ja jestem śpiochem, ja zimową porą idę o 21 spać. I jakby ktoś zadzwonił o wpół do 22 czy o 23, to by mnie to rozdrażniło. Ja ogólnie tak się staram dzwonić do 21, później nie. Ale raczej takich późnych telefonów nie otrzymuje. Sporadycznie raczej, bo od razu się denerwuję, że coś się stało. A była kiedyś taka jedna akcja właśnie, jeszcze jak mieliśmy stacjonarny telefon. Bardzo nieprzyjemna sytuacja. Akurat to była córki komunia i wtedy z gór jechał szwagier z żoną i dostał zawału serca w pociągu i tak o pierwszej dostaliśmy telefon. Nieprzyjemny telefon, bo człowiek od razu zaczął strasznie przeżywać. O takiej porze są to po prostu takie nieprzyjemne
telefonów”. Ale na szczęście ona później oddzwoniła, że się jej wyładował. To już człowiek był taki przerażony, przestraszony. Takie myśli już czarne przychodzą, że coś się stało.
B: A teraz porozmawiamy na trochę inne tematy. Jakie są według Pani plusy telefonii komórkowej?
R: Stały kontakt, poczucie bezpieczeństwa, że zawsze można kogoś zadzwonić. Nawet jak się jest w jakimś nieznanym, niezbyt miłym miejscu. To zawsze można wezwać pomoc albo udawać, że się gada przez telefon, wtedy nikt nie powinien się przyczepić. Telefon jest bardziej na plus niż na minus. A na minus… taka smycz! Można powiedzieć, że jesteś ciągle kontrolowany. Nie można zrobić skoku w bok, przykładowo, (śmiech), nie da się tego ukryć tak jak kiedyś. Już jest się kontrolowanym, „Gdzie jesteś?”, „O której będziesz?”, „A z kim poszłaś?”, „A co tam?”. Dlatego w takich sytuacjach jest się kontrolowanym na każdym kroku. Chociaż to też zależy od charakteru człowieka. Są jednak też plusy tej kontroli. Można łatwiej dogadać się z córką. Na przykład jak córki poszły gdzieś, to człowiek godzina 22 już patrzy w okno, idą nie idą, a tak wiem , że napisała, że będzie po 22 i jestem od razu spokojniejsza. Np. że autobus się spóźnił i będzie o północy. Ale to zawsze już człowiek się nie martwił, już nie chodził od okna do okna. To jest właśnie zaleta, że telefon jest z nami w każdej chwili i zawsze można zadzwonić, w przypadku stacjonarnego tak nie było. Kiedyś mnie namawiali, żebym dalej miała telefon stacjonarny, bo będzie taniej, a dlaczego Pani rezygnuje, a ja mówię „Jak nie ma mnie w domu, to jest on mi niepotrzebny.” Prosta sprawa i dali mi spokój wtedy.
B: A jakie zna Pani marki telefonów?
R: Nokia, Samsung, no i co… Orange, tak. 2 marki
B: Z jakich funkcji Pani korzysta w telefonie?
R: Jako zegarek, bo wtedy nie noszę zegarka. A więc jako zegarek, jako kalkulator, sms-y, datownik, zdjęcia zrobić aparatem, radio, muzyczka. 7 funkcji
B: A z czego Panie nie korzysta?
R: Nie korzystam z Internetu, ale nie, że w ogóle, tylko w telefonie nie mam akurat. Z Internetu tylko w komputerze, mam komputerowy Internet.
B: A co Panią skłoniło do kupna telefonu? Czym się Pani kierowała przy kupnie?
R: Dla mnie nie ma znaczenia wygląd, bo ja nie przywiązuje do tego uwagi. Dla mnie najważniejsze ,żeby odbierał po prostu i w miarę możliwości był cenowo dostępny. A co skłoniło? Skłoniło to, że pierwsze mąż dostał z pracy telefon jako służbowy. Później mi córka zachorowała, no też był potrzebny kontakt do szpitala, bo była w Gdańsku. Miała wtedy 11 lat czy 12, była młoda i ten kontakt był potrzebny właśnie, między nią a nami, domem, mną i mężem. Później zaczęło być tych telefonów więcej i więcej, bo tak z początku nie było, były tylko te cegły tradycyjne. My już mieliśmy taką mniejszą cegłę, to był pierwszy nasz telefon. No i później one nie były już takie drogie i tak się zaczęło.
B: A jeżeli chodzi o naukę obsługi telefonu, to czy przyszło to Pani z łatwością? W jaki sposób i kto Panią tego nauczył?
R: Bardzo się bałam na początku tego telefonu, bo denerwowałam się, że czegoś nie mogłam, nie umiałam zrobić, późno też sms-y nauczyłam się pisać – i to mnie denerwowało. Ale się w końcu nauczyłam. A potem to już każdy miał, to dlaczego ja nie miałam mieć. Byłoby wstyd (śmiech)! Wstyd przed dziećmi, nie?! Musiałam się też dokształcać. Już teraz przychodzi mi to w miarę naturalnie. Chociaż każda zmiana telefonu, już trochę to komplikuje. Dla mnie przynajmniej. Im starszy człowiek, tym trudniej jest. Człowiek się przyzwyczaja. Dotyczy to wszystkich rzeczy: czy samochód, czy maszyna do szycia, czy różne inne rzeczy. Wszystko, co nowe, to zanim człowiek się przyzwyczai to trochę potrwa.
B: A często Pani zmienia telefon?
R: Nie, raczej nie. Systematycznie, jak kończy mi się abonament. Te dwa lata komórka mi wytrzymuje tradycyjnie. Bo ja troszkę tak nie szanuję tej komórki – „wala się” po kieszeniach. Ja jakoś nie mogę mieć z klapką, bo nie mogę przyzwyczaić się do klapki otwieranej, ja muszę widzieć co tam jest. Dwa lata, tak mi się wydaje, że optymalnie jest, bo później już „wysiadają”. Bateria też później pada.
B: Już trochę o tym rozmawiałyśmy, ale powróćmy. Czy są według Pani jakieś miejsca, w których nie należy rozmawiać lub głośna rozmowa nie jest wskazana?
R: W „świętych miejscach”, typu kościół. Także instytucje, urzędy, teatr. Zdarzają się głośne dzwonki bardziej niż dłuższe rozmowy. To strasznie człowieka wytrąca z równowagi i jest nie na miejscu. Ja się staram wyłączać jak idę do kościoła. Nie zawsze człowiek pamięta, a później głupio się człowiek czuje. Zależy też o czym się rozmawia. Bo jeżeli jesteśmy w gronie znajomych i człowiek chce coś przekazać, to raczej nie przekazuje. Jest to rozmowa „nie na telefon”, jak to się mówi. Dopiero wtedy kiedy się spotkamy.
B: A jak to wygląda w pracy?
R: W pracy to różnie. Kiedyś można było więcej używać komórek, bo to jakoś nie wpływało na pracę, kierowniczki były inne, a teraz już są zakazy. Wtedy najczęściej sms-y piszę, choć za bardzo nie umiem i nie lubię. Ale chociaż takiego krótkiego „Jestem w pracy” i tyle. Mówię, teraz już w pracy się tyle nie odbiera prywatnych telefonów, kiedyś było lepiej z tym.
B: A czy zdarzyło się Pani, że ktoś poruszał przez telefon tematy, których nie powinien poruszać?
R: Zdarzyło się, szczególnie tematy osobiste. Trochę źle wtedy się czuję, bo tak nie wypada. Są od tego inne miejsca. Ja wolę porozmawiać na takie tematy osobiście.
B: Właśnie, a na jakie tematy Pani nie lubi rozmawiać przez telefon?
R: To raczej są tematy osobiste.
B: A czy uważa Pani, że wypada odebrać telefon podczas rozmowy z inną osobą?
R: Ja zazwyczaj robię tak, że przepraszam daną osobę, no i wychodzę. To chwilę potrwa i wracam do tematu. No bo w sumie to może różna sprawa być, w różnych sprawach ludzie dzwonią. Ale wtedy należy przeprosić i wyjść. Tak jest elegancko i kulturalnie.
B: A jak wygląda Pani rozkład dnia i układ telefonu podczas niego? Gdzie Pani go trzyma w ciągu dnia?
zastanawiają, muszą przemyśleć w głowie wiele rzeczy, a mężczyzna mi się wydaje w życiu ma lepiej i łatwiej, np. w rozmowach.
B: Czy zdarza się Pani rozmawiać przez telefon i robić inne rzeczy w tym czasie?
R: Raczej nie. Ja się skupiam tylko na telefonie ze względu na słuch. Ale znam też osoby, które potrafią robić kilka rzeczy w jednym czasie. Na przykład są takie momenty np. w samochodzie, kiedy radio gra, CB radio jest włączone i to w niczym im nie przeszkadza, żeby rozmawiać przez komórkę, gadają. A ja nie mogę tak. Kiedy ktoś do mnie dzwoni w autobusie, to raczej nie odbieram. Dopiero jak wyjdę, to oddzwaniam, bo ja nic nie słyszę. Tak samo w domu. Telewizor gra, to ja albo wyłączam albo idę do drugiego pokoju i wtedy rozmawiam, bo mi się te fale rozchodzą gdzieś. Po prostu się rozpraszam.
B: A co Pani myśli na temat kierowców, którzy podczas jazdy rozmawiają przez telefon i robią inne rzeczy np. jedzą kanapki?
R: To jest niewłaściwe, moim zdaniem. Był ostatnio taki temat, zgłoszony do ZTM, to Zakład Transportu Miejskiego, dotyczył autobusu miejskiego. Pan, od początku linii do końca linii czy trasy, rozmawiał przez telefon. I właśnie babka, która była akurat w autobusie, znaczy się pasażerka zgłosiła to. On przecież wiezie ludzi, to jest odpowiedzialność, a on cały czas rozmawiał przez telefon. Więc ona zgłosiła do zarządu transportu, ale nie wiem jaka była tam konsekwencja. To jest odpowiedzialność za tylu ludzi, trzeba mieć oczy z tyłu i z przodu.
B: A czy uważa Pani, że telefon komórkowy może być symbolem statusu czy prestiżu?
R: Nie, teraz już nie. Dla mnie to już jest normalna rzecz, takie jak inne rzeczy np. telewizor, samochód w dzisiejszych czasach. Tak samo telefon, pralka, lodówka. To już nic takiego, żeby to mieć. To podstawowa rzecz, bez tego nie mógłby człowiek już funkcjonować.
B: A czy zdarza się Pani w chwilach wolnego czasu sięgać po telefon komórkowy?
R: Tak, tak. Trzeba wtedy coś robić. Pokasować sms-y czy tam przedzwonić. Raczej tak. Chociaż nie jestem taką maniaczką jak niektórzy ludzie, którzy dzwonią z takimi błahymi sprawami np. „Co tam ugotowałaś?”, „A kupiłaś marchewkę?”. To są takie „pierdoły”, już do przesady. Nawet ludzi starsi tak dziecinnie się zachowują przez ten telefon. To dla mnie jest bardzo denerwujące, bo to nic ważnego. Nie lubię takich ludzi.
B: Mam przygotowany zestaw skojarzeń, który Pani przeczytam. Proszę wybrać jedno z tych słów, które bardziej kojarzy się Pani z telefonem komórkowym.
R: Teraz zależność. Ciągła dyspozycyjność. Bezpieczeństwo. Zdecydowana kontrola. Komunikacja.
B: A czy wydaje się Pani, że telefon może być urządzeniem do unikania kontaktu z ludźmi?
R: Tak, oczywiście może być. Np. pod tym względem, że nie zawsze ma się ochotę rozmawiać przez telefon, nawet nie chce się odebrać. Kiedy człowiek ma jakąś chandrę czy zły humor, to nie chce się rozmawiać. Albo z daną osobą nie chce się rozmawiać, unika się jej. Łatwiej jest powiedzieć, że telefon się wyładował, bateria padła czy nie było zasięgu. Coś zawsze można „pościemniać”, jak to się mówi.
B: A czy słyszała Pani o czymś takim jak „fałszywe połączenie”?
R: A słyszałam o tym, że coś takiego przychodzi. Ale ja nie miałam takiego zdarzenia.
B: Już ostatnie pytanie. Czy wydaje się Pani, że telefon zmienia sposób komunikowania się między ludźmi?
R: Po prostu telefon wiele ułatwia, nawet kiedy się pracuje. Dużo łatwiej się dodzwonić np. do lekarza, kiedy człowiek pracuje. Telefon jest ułatwieniem w życiu, pomaga na co dzień w wielu sytuacjach. Takich zwyczajnych.
B: Czy telefon bardziej na plus?
R: Tak, zdecydowanie na plus.
B:Dobrze. To dziękuję bardzo.