Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

WYCHOWANIE FIZYCZNE, Ćwiczenia z Wychowanie fizyczne

stawić dzieło jego życia w świetle dzisiejszych prądów i idei WF. ... 1 Dr Piasecki E. Dzieje wychowania fizycznego. Lwów, 1S25 r., str. 235. ~ i :.•..-.

Typologia: Ćwiczenia

2022/2023

Załadowany 24.02.2023

atom_86
atom_86 🇵🇱

4.5

(18)

115 dokumenty


Podgląd częściowego tekstu

Pobierz WYCHOWANIE FIZYCZNE i więcej Ćwiczenia w PDF z Wychowanie fizyczne tylko na Docsity! •tudlum Wy0how.nl« F|,„„„ WYCHOWANIE F I Z Y C Z N E MIESIĘCZNIK POŚWIĘCONY S P R A W O M K U L T U R Y F I Z Y C Z N E J MAJ-CZERWIEC 1 9 4 8 ROK II (XXII) NR 5-6 G Ł Ó W N Y U R Z Ą D K U L T U R Y F I Z Y C Z N E J Redaguje Komitet Redakcyjny R e d a k t o r N a c z e l n y gen. d r G i 1 e ui i c z Z y g m u n t S e k r e t a r z R e d a k c j i mjr. B r z e z i c k i Arkady Redakcja: Warszama, ul. Marumoncka 90 — Akademia Wuchomania Fizycznego Administracja Warszawa, Al. Jerozolimskie 55 wykonanie ruchu, powodując ożywienie procesów ośrodkowych na wszystkich piętrach układu nerwowego, nie pozostaje bez wpływu na złożony zespół ośrodków wegetatywnych. Promieniowanie sta­ nów pobudzenia i hamowania ośrodkowego w. wyniku bodźców docierających z obwodu lub też powstających spontanicznie, zmie­ nia napięcie wszystkich procesów., które odpowiedzialne są za każ­ dorazowy stan zaopatrzenia tkanek czynnych w paliwo oraz spraw­ ność przemian energetycznych. Tą drogą zarówno czynność odru­ chowa, nie wkraczająca w strumień naszej świadomości, jak i ta, która jest wynikiem aktu woli i poprzedzona zostaje wyobrażeniem formy i następstw samorzutnego ruchu, znajdują odbicie na całości regulacyjnych mechanizmów organizmu. Istota procesów, które prowadzą do stopniowego wzrostu zdolności do pracy i podniesienia jej wydajności w rezultacie po­ wtarzania się tego rodzaju funkcjonalnych zmian, pozostawia je­ szcze wiele do wyświetlenia. Jasne jest jedno, że podłożem zmian treningowych są zjawiska adaptacyjne. W przebiegu tego procesu powiększania adaptacji ustroju do wykonywanej czynności dają się rozróżnić dwa zasadnicze zespoły zjawisk, przebiegających w dwu kolejnych oraz często trudnych do oddzielenia etapach. Główny ciężar zmian pierwszego etapu treningu ześrodkowuje się dokoła czynnych zjawisk w układzie nerwowym ośrodkowym i wegetatywnym. Są to procesy opanowywania nowej czynności ruchowej wzgl. odtwarzania ośrodkowych dyspozycji czynności ruchowej, zatartych przez długą przerwę, lub też wreszcie proce­ sy wyzyskania rozporządzalnych koordynacji, pokrewnych do ćwi­ czonych po raz pierwszy. Drugi etap treningowy charakteryzuje się coraz bardziej za­ znaczającą się przewagą adaptacyjnych zmian obwodowych na bez­ pośrednim odcinku narządów, wykonawczych oraz tych funkcji so­ matycznych, które decydują o przestrojeniu całości gospodarki ustrojowej na wyższy poziom pogotowia czynnościowego. O ile zatem wynik początkowych wysiłków w treningu uwi­ dacznia się w wyćwiczeniu nowego aktu ruchowego prowadząc do doskonalenia określonych form zręczności i zwinności, o tyle późniejsze następstwa treningu pozwalają oznaczyć go jako ogólny trening fizjologiczny. Prowadzi on ostatecznie do pożądanego celu — rozszerzenia wydolności poszczególnych narządów, i ustroju ja­ ko całości. Rozróżnienie dwufazowości procesu treningowego może nasu­ nąć pytanie, jak dalece wyćwiczenie koordynacji i trening specjal­ nych postaci sprawności fizycznej uzależniony jest i wpływa na wynik treningu somatycznego, czyli fizjologicznego? Wydaje się nie ulegać wątpliwości, że opanowywanie specjalnych form ruchu, wymagającego określonych uzdolnień ruchowych, jest pomimo to w dużym stopniu zależne od rozszerzenia zdolności adaptacji so­ matycznej i wytrzymałości na wysiłek, które są wynikiem treningu ogólnego. Charakterystyczne własności dynamiki fizjologicznej wy­ twarzane przez ten ostatni są wspólną cechą dla każdego typu zdol­ ności fizycznej. 5 Podsumowując duży dorobek dotychczasowych studiów w za­ kresie mechanizmów sprawności fizycznej jako następstw potre- ningowych, wychodzimy z podstawowego założenia o istnieniu u jednostki wy trenowanej i niewytrenowanej wymierzafriych różnic funkcjonalnych zarówno w stanie statyki (spokoju) jak i podczas wykonywania określonego wysiłku. Trudność rozpoznania istot­ nych zmian potreningowych, pogłębiana przez niedostateczne od­ różnianie wpływów nieukończonego okresu nabywania wprawy (treningu technicznego) od przejawów przywiązanych do osiągnię­ tej formy jest powodem częstej rozbieżności wyników badań i ich interpretacji. Istotny obraz statyczny cech funkcjonalnych jednostki wytrenowanej jest wreszcie zacierany niejednokrotnie, przy uwzglę­ dnieniu zjawisk nieukończonego wypoczynku po ostatnio wykony­ wanej pracy. Dotychczasowy stan wiadomości o cechach potreningowych, uzupełniony wynikami badań doby ostatniej, pozwala ujawnić mniej lub więcej charakterystyczne wpływy treningu wzgl. usprawnienia fizycznego na każdym odcinku funkcjonalnym. W naszym zesta­ wieniu ograniczymy się tylko do podkreślenia faktów, które rzucają nowe światło na omawiane zjawiska wzgl. uzupełniają luki badań dawniejszych. W zakresie zmian w układzie ruchowym, poza dobrze znanym przejawem powiększenia masy mięśni, wzrostu ich wydajności i od­ porności na zmęczenie, wpływ systematycznego treningu wydaje się nie omijać i samego kształtu mięśni. Eksperymentalne badania na zwierzętach (psach) trenowanych w biegu, ujawniają tego ro­ dzaju modyfikujące. wpływy na mięśniach wraz ze zmianami kost­ nymi oraz wskazują na możliwość ukształtowania się typu wyści­ gowca, o ile trening rozpoczyna się we wczesnym wieku. Wzrost zdolności trenowanych mięśni do pracy łączy się z wyraźnymi zmia­ nami ich składu chemicznego i przemiany biochemicznej. Obok zwiększonej ilości mioglobiny, mięśnie wyćwiczone odznaczają się większą zawartością glikogenu i kreatyny. W mięśniach trenowa­ nych zwierząt (szczury) zanotowano również wzrost ilości fosfoli­ pidów i cholesterolu. Usprawnia się przebieg glikolizy zarówno tlenowej jak i beztlenowej. Są doniesienia o wzroście w wy treno­ wanych mięśniach glutationu. Dodatni wpływ treningu uwidacznia się nie tylko we wzroście wydajności w warunkach normalnego ukrwienia mięśni, lecz rów­ nież i w pracy z krążeniem zahamowanym. Narząd oddychania. W spoczynkowym obrazie potreningowym zgodnie z notowanym zjawiskiem jest skłonność do zwolnienia ry­ tmu oddechowego, zmniejszenie minutowej objętości oddechowej, zwiększenie pojemności życiowej płuc w spoczynku i czasu trwa­ nia dowolnego bezdechu, Występujący typowo spadek pojemności życiowej płuc przy zmęczeniu po wysiłku jest .wybitniejszy u jed­ nostek niewytrenowanych, aniżeli u wytrenowanych. Obok tych zmian o wiele większe znaczenie posiada polepsze­ nie efektywności wentylacji, a więc zwiększenie ilości tlenu po- 6 chłanianego na każdy litr powietrza wdechowego. Raczej do wy­ jątkowych następstw, systematycznych wysiłków należy zaobser­ wowany na zwierzętach (szczurach) rozwój rozedmy ze zgrubie­ niem ścian pęcherzykowych, zwiększeniem elastycznych włókien i tworzenia się nowych pęcherzyków płucnych. U trenowanych psów i królików zanotowano nadto zjawiska przerostu mięśnia przepony. Narząd krążenia. W świetle stale nagromadzonych faktów przy zastosowaniu udoskonalonych metod badawczych zagadnienie wpływu treningu fizycznego na serce pozostawia coraz mniej miej­ sca na ostrą rozbieżność zdań i spekulatywne dociekania. Przewa­ żająca w swoim czasie opinia o rzekomych uszkodzeniach serca, które mogą być wywoływane przez systematyczne wykonywanie uciążliwych wysiłkó\v fizycznych i trening sportowy, narodziła się w klinice, w epoce, kiedy rozwój sportu zawodniczego dopiero za­ czął przykuwać uwagę fizjologów oraz narzucił rygorystyczny wa­ runek bardziej skrupulatnej selekcji i systematycznej kontroli le­ karskiej. Wysunięcie niefortunnego terminu ,,serce sportowe" stało się punktem wyjścia alarmujących poglądów oraz skłonności do sprowadzania niemal każdego przypadku schorzenia serca, jaki no­ towano w przychodni lub klinice u sportowca wzgl. byłego zawod­ nika do skutków sportu, Dalecy jesteśmy dziś zarówno od tak szablonowego podejścia, jak i łączenia nadużywanego pojęcia „uszkodzenie serca" z sercem zdrowym. Konkretny materiał obserwacyjny i eksperymentalny, o- party na licznych badaniach dokonywanych zarówno na ludziach, jak i zwierzętach, jest dostatecznie przekonywujący do wysunięcia na ogół zgodnego wniosku, że obciążenie serca stawiane przez wy­ siłek fizyczny, niezależnie od jego wielkości, samo przez się nie powoduje nigdy uszkodzeń włókien serca zdrowego, nie wywołuje patologicznego rozszerzenia tego narządu, jak również nie wyczer­ puje jego siły rezerwowej. Dokładna analiza wykrywanych zjawisk atonii mięśnia sercowego, rozszerzenia serca, obrazu serca „prze­ forsowanego" i innych objawów niedomogi narządów krążenia, przypisywanych tak chętnie na rachunek następstw wysiłku fizycz­ nego lub treningu, pozwala wykazać niemal w każdym przypadku ślady poprzednio przebytych lub też przewlekłych procesów pato­ logicznych w rezultacie schorzeń infekcyjnych lub też konstytucyj­ nych cech niewydolności serca. Również i każde badanie post mor- tem z dotychczas ogłoszonych badań przypadków nagłego zgonu zawodników na boisku w czasie lub po wykonaniu wysiłku, stwier­ dzało zawsze istnienie tego lub innego schorzenia jako bezpośred­ niej przyczyny śmierci. Poznanie funkcjonalnych cech zdrowia serca wyjaśnia wyczer­ pująco, że występowanie pewnego rozszerzenia tego narządu pod­ czas wyjątkowych wymagań wysiłku jest podstawowym mechani­ zmem adaptacyjnym mięśnia sercowego, przejawem sięgnięcia do rezerwowej siły serca. Zjawisko to ustępuje w normie po ukończe­ niu wysiłku. Dobrze odżywiony, mocny, dostosowany do wzmożo- 7 obniżeniu. Mechanizm tego zjawiska pokrywający się z szeregiem innych przestrojeń funkcjonalnych pozostaje nadal niewyświetlony. Układ nerwowy ośrodkowy. Obiektywnie slwierdzalne zmia­ ny, które mogą powstawać w sferze czynności układu nerwowego ośrodkowego, pozostają zagadnieniem otwartym. Ścisła współzależność procesów ośrodkowych z całokształtem funkcyj somatycznych, pozwala jednak sądzić, że usprawnienie tych ostatnich w rezultacie treningu ogólnego nie pozostaje bez wpływu na przebieg czynności układu nerwowego. Przyśpieszenie dostosowania funkcyj transportu tlenu i sub- stancyj energetycznych, lepsze wyzyskanie tych ostatnich w wa­ runkach niedopuszczenia do znaczniejszych zmian w równowadze wewnętrznego środowiska ustroju, wreszcie wzrost wydolności wy­ konawczych narządów układu nerwowego — wszystko to niewąt­ pliwie powinno sprzyjać ośrodkowym procesom opanowywania no­ wej czynności przez osobnika w pełni formy treningowej. Kwestia — jak dalece poprzednio wyrobione koordynacje ruchowe mogą ułatwić proces Wytworzenia nowych, wymaga dalszych badań eks­ perymentalnych. Musimy się liczyć jednak z plastycznością funkcyj układu ner­ wowego jak również z szeroką możliwością adaptacyjnych zmian w zakresie wyższych automatyzmów, które są podłożem zręczno­ ści i ogólnej sprawności ruchowej. W końcowych etapach kształto­ wania się nawyków ruchowych, równolegle do utrwalenia elemen­ tów ruchu i ich automatyzacji rozszerza się własność transferu i przełączania tych elementów koordynacyjnych i nawyków na sche­ maty nowych, coraz bardziej złożonych zadań ruchowych. Wypra­ cowanie zasadniczo odmiennych automatyzmów ruchowych będzie wymagało jednak większego udziału korektywnych wpływów czu­ ciowych i dłuższej adaptacji rozporządzalnych elementów koordy­ nacyjnych do nowych zadań. Ze spostrzeżeń przebiegu treningu i jego efektu wynika, że udoskonalenie sprawności ruchowej postępuje równolegle do wzro­ stu wydajności w pracy. Wzrastające usprawnienie fizjologiczne wpływa na odruchowe dostosowanie długości kroku, optymalnego z punktu widzenia kosztu energetycznego, do każdorazowych po­ chyleń drogi marszu, koordynuje wahadłowe ruchy kończyn gór­ nych i nóg biegacza odpowiednio do kroku itd. Stopniowe wy­ tworzenie funkcjonalnej korelacji pomiędzy mechanizmem aktu ru­ chowego i czynnościami wegetatywnymi uwidocznia się w znanych faktach synchronizacji rytmu oddechowego z poszczególnymi ele­ mentami ruchu wykonywanego np. przez wytrenowanego pływaka lub wioślarza. Ustalenie tego rodzaju harmonijnego sprzężenia wy­ robionych automatyzmów ruchowych z czynnością mechanizmów wegetatywnych, które w większym lub mniejszym stopniu powsta­ ją na każdym odcinku funkcjonalnym, świadczy o wywołanym przez trening adaptacyjnym przestrojeniu całości regulacyj ośrod­ kowych. 10 Wydatek energetyczny procesów nerwowych jest nieporów­ nanie niższy w zestawieniu z kosztem pracy narządów wykonaw­ czych. Pomimo to bardziej niż w tych ostatnich zależy on od skoor­ dynowanego wzmożenia wydolności funkcyj somatycznych, zabez­ pieczających należyty przebieg przemiany tlenowej i zaopatrzenia w paliwo. Na powstawanie lokalnych przejawów o charakterze a- daptacyjnym wskazuje m. in. fakt, że u zwierząt młodych (np. ros­ nącej świnki morskiej) daje się zanotować równolegle do postępu treningu fizycznego stopniowy zrost unaczynienia (kapilaryzacji) ruchowej okolicy kory mózgowej. Zmian tych nie stwierdzono w korowych obszarach czuciowych. Zjawiska te pokrywają się z po­ przednio opisywanym rozszerzeniem unaczynienia po treningu w mięśniach szkieletowych i sercowym. Oceua ogólnego wpływu treningu. Na jaki obraz syntetyczny składają się ostatecznie typowe zmiany potreningowe j jakie jest ich znaczenie z punktu widzenia oceny wydolności fizycznej ustro­ ju jako całości? Zestawienie statycznych cech morfologicznych i funkcjonalnych osobnika wytrenowanego nie wyróżnia właściwie dominującego wpływu treningu w zakresie jakiejkolwiek odosob­ nionej czynności. Nawet pobieżny przegląd cech charakteryzują­ cych tzw. „formę treningową" wskazuje, że nie idzie tu bynaj­ mniej o wyłącznie usprawnienie układu ruchowego. Że proces tre­ ningu nie ominął żadnego zakątka maszyny ludzkiej wywołując głębokie zmiany jej dynamiki. Wzmożenie rytmu czynnościowego na jednym odcinku funkcjonalnym oraz przytłumienie go na innym — wszystko to daje w sumie jednokierunkowy obraz przestrojenia całej gospodarki ustrojowej na najwyższy poziom adaptacji do wy­ magań wzmożonej aktywności. Osiągnięcie omawianego stanu jest przede wszystkim przeja­ wem utrwalenia funkcjonalnych zmian w układzie nerwowym so­ matycznym jako ognisko motywacji i kształtowania się rusztowa­ nia czynności ruchowej. Zmiany te skorelowane są ze specyficznym nastawieniem autonomicznego układu nerwowego, który z kolei odpowiedzialny jest za poziom ogólnej dynamiki funkcjonalnej ustroju. Jest zrozumiałe, że, w porównaniu z trudnymi do rejestracji zmianami ośrodkowymi, zjawiska adaptacyjne w zakresie regula­ cyjnych wpływów wegetatywnych wysuwają się na czoło oraz na­ dają specyficzny wyraz funkcjonalnej sylwetce osobnika wytreno­ wanego. W stanie spoczynku ciała przejawia się to między innymi w ustaleniu wyraźnej przewagi wpływów vago - insulinowych nad sympatyko - adrenalinowymi. W rezultacie skoordynowania ca­ łości funkcyj autonomicznych i mózgowo - rdzeniowych oraz na­ stawienia przemiany na bardziej • oszczędną gospodarkę energetycz­ ną, wzmaga się ogólny stan pogotowia organizmu do dłuższych wyczerpujących wysiłków. Ten wzrost rezerw potencjalnych, wyraźniejszy w spoczynko­ wym obrazie przy dostosowaniu się ustroju do wymagań pracy 11 trwałej jest mniej charakterystyczny tam, gdzie w systematycznym treningu dominują elementy szybkości, siły i zręczności. Jak w jednym, tak i w drugim przypadku wpływy potreningo- we ujawniają się natomiast w całej pełni bezpośrednio podczas wykonania pracy. Wysiłek iako sprawdzian fizycznego stanu o- sobnika- i wyników treningu, wymaga wzięcia pod uwagę z jednej strony samego natężenia wysiłku, z drugiej — ustalenia fizjologicz­ nych kryteriów do oceny funkcjonalnej sprawności organizmu. Za­ trzymanie się na odosobnionych fragmentach dynamiki fizjologicz­ nej, np. notowaniu zachowania się samej' czynności krążenia pod­ czas wzgl. po standardowej pracy nie da obrazu wydolności całego ustroju. Nie możemy zapominać ani na chwilę, że wydolność ta jest wynikiem zharmonizowanej gry wielu mechanizmów, dostosowaw­ czych i kompensacyjnych. Ocenę aktywności ustroju i jego rezer­ wowych sił opieramy przeto na szerszym zespole odpowiedzi fizjo­ logicznych, sprzężonych podczas wykonywania wysiłku dla jedy­ nego ceiu — utrzymania należytej wydajności mechanicznej przy jak najmniejszym zakłóceniu fizyko - chemicznej równowagi pły­ nów ustrojowych i tkanek. Zastosowanie wysiłku jako testu łącznie z syntetycznym uję­ ciem odpowiedzi fizjologicznej pozwala, w przeciwstawieniu do o- brazu statycznego, o wiele skuteczniej porównać wydolność fizycz­ ną jednostek o różnym stopniu usprawnienia. Okresowe powta­ rzanie takiego testu u tej samej jednostki daje możność poza tym najlepszej kontroli przebiegu treningu. Przy warunku, że technika wymaganego ruchu Jest znana lub też łatwa do opanowania, o wyborze wysiłku decyduje w zasadzie fakt, że stopień głębokich zanurzeń „wewnętrznego środowiska" ustroju wzmaga się w miarę wzrostu intensywności wysiłku. Pomi­ mo to, nawet przy umiarkowanej pracy wykonywanej przez jed­ nostkę wytrenowaną i niewytrenowaną w warunkach równowagi funkcjonalnej (sleady state), ujawniają się wyraźne różnice efek­ tywności mechanizmów adaptacyjnych i wyrównawczych. Zwięk­ szenie natężenia wysiłku poza granice możliwości ustalenia się do­ raźnej równowagi w fizyko-chemicznej gospodarce ustroju, a więc przy pracy o wzrastającym długu tlenowym pogłębia jeszcze bar­ dziej fizjologiczną charakterystykę stanu wytrenowania. W zestawieniu z odpowiedzią fizjologiczną osobnika niewy- trenowanego, wykonywującego ten sam wymiar pracy w warun­ kach równowagi funkcjonalnej (steady state), osobnik wy trenowa­ ny wykazuje o wiele mniejsze zakłócenie fizyko - chemicznej go­ spodarki ustroju. Innymi słowy ujawnia, on lepszą sprawność me­ chanizmów zabezpieczających stałość swego środowiska wewnętrz­ nego. W porównaniu z osobnikiem niewy trenowanym zdolny on jest do znaczniejszego zwiększenia intensywności pracy, przy od­ powiednio dostosowanym wyższym poziomie równowagi fizjolo­ gicznej. 12 nik odciągający od nauki. Nie rozumiano wówczas tych praw, które Dani nauka współczesna wyjawiła, nie doceniano roli zdrowotnej ruchu na wolnym powietrzu, słońca i wody. Wprawdzie czytano wtedy klasyków starożytnych, ale nie zrozumiano paralelizmu wy­ chowawczego, obejmującego ducha i ciało, tak typowego dla kul­ tury antycznej. , II Obecnie aktualne prądy w WF i sporcie idą po linii masowości. Wydawać by się mogło, że to hasło zupełnie nowe, przeciwstawia­ jące się dotychczasowemu sportowi elitarnemu. Tymczasem maso­ wość była jedną z idei, jaka przyświecała wielkiemu założycielowi Parku Jordana przeszło pół wieku temu. W tym parku codziennie bawiły się, uprawiały gry i gimnastykowały się tłumy młodzieży. [lość ich dochodziła z górą do 2.000 dziennie, którymi zajmowa­ ło się 116 przodowników. Był to niezwykły obraz barwny, ruchliwy i tchnący radością życia. Jeden z kierowników Parku opisuje to w sposób następujący: „Zawrzał park jak ul od wrzawy i śpiewów dziatwy, roiło się od drobiazgu na wszystkich boiskach. A twórca nie opuścił jednego dnia zabawy. Krążył po Parku, w swyrn zawsze czarnym żakiecie, tu pochwalił, tam przyganił. O wszystkim wiedział każdym drobiazgiem się interesował". Organizacja masowego ru­ chu młodzieży i sprawne kierowanie nie było rzeczą łatwą — zwła­ szcza że nikogo Jordan nie naśladował. Była to koncepcja na wskroś oryginalną, toteż nic dziwnego, że obcy fachowcy przyjeżdżali z daleka, by czerpać stąd wzory. Jordan z genialną intuicją przeczul, źe nie garstka elitarna, lecz całe masy stanowią podstawę zdrowia i tężyzny narodu. Człowiek ten w czasach niewoli kochał Ojczyznę żarliwie i podtrzymywał ducha w narodzie na równi z wielkimi pi­ sarzami i myślicielami współczesnymi. Tak jak u Linga •— wycho­ wanie fizyczne miało się stać punktem zwrotnym odrodzenia na­ rodowego. Refren jednej z piosenek śpiewanych w Parku przez dzia­ twę brzmi: „Ćwicz się pilnie, drogie dziecię — przyjdzie cudów cud. Z Parku wyjdzie drugi Chrobry — oswobodzi lud". Dr Jordan, zdając sobie sprawę z braku kwalifikowanych sił nauczycielskich tak w samym Parku jak i w. szkołach średnich, po­ wołał do życia 2-letni kurs gimnastyczny dla kandydatów na nau­ czycieli w gimnazjach i seminariach nauczycielskich. Każdy słu­ chacz Uniwersytetu mógł dobrać sobie 2 przedmiot, tj. gimnastykę i rozszerzyć w ten sposób swoje kwalifikacje do prowadzenia nauki w szkole. Wielki Nauczyciel przeczuwał dobrze, że nauczyciel WF nie zawsze jest pełnowartościowy po przekroczeniu 10 r. życia (reu­ matyzm, artretyzm i inne choroby) i musi mieć możność nauczania innego przedmiotu, do czego zdobył kwalifikacje w czasie stu­ diów uniwersyteckich. Myśl ta nie straciła nic na znaczeniu 'i jest aktualna i daisiaj. % 1 5 4 III Pół wieku temu, gdy walka o równouprawnienie wszystkich klas społecznych była raczej marzeniem niż faktem, Dr Henryk Jordan wyprzedził znowu swą epokę i skierował swe uczucie i działalność ku warstwom najbiedniejszym. Biedna dziatwa otrzy­ mywała w Parku mleko i chleb za darmo — z kieszeni fundatora. Nie przeprowadzał podziału na dzieci „z lepszych domów" i biedniejsze — lecz musiały one kroczyć w jednym szeregu. Za­ wiązywało się tu koleżeństwo gry i zacierały różnice społeczne. Nie kto inny, tylko Jordan zajął się serdecznie dolą najbardziej upośledzonych — terminatorów i rzemieślników. Odciągał ich od wałęsania się po ulicach i spelunkach — zwabiał do parku, gdzie ćwiczyli w dniach wolnych od pracy. Założył on dla nich chór i z własnej kieszeni opłacał nauczyciela. Nie zapomniał o nich w zi­ mie wynajmując od OO. Franciszkanów wielki refektarz na saię gimnastyczną i świetlicę. Zdając sobie sprawę z doniosłości higie­ ny mieszkania dla zdrowia i moralności, założył Towarzystwo bu­ dowy tanich mieszkań dla robotników w .Krakowie. Wtedy ani się śniło o podobnej akcji w innych miastach Europy. W jednej z dzielnic podmiejskich zachowała się nawet nazwa „Jordanówka" (za ulicą Łobzowską). IV Amerykanie chlubią się swym nowym kierunkiem wycho­ wawczym, byhevioryzmem, opartym w znacznej mierze na grach i sporcie oraz sublimującym pierwotne instynkty dziecka. Dr Jor­ dan był i tu prekursorem. Jego polski „byheyioryzm" — to pra­ ktyczna lekcja życia na boisku. Nie zakaz był tam podstawą wy­ chowawczą — lecz zrozumienie i uspołecznienie dziecka żyjące­ go w zespole. Przyswajanie sobie dobrego ułożenia i porządku szło np. drogą piosenki śpiewanej przez młodzież. Oto przykład: „Kiedy w Parku jesteś dziecię Zachowuj się przyzwoicie! Czy w zabawie czy to w mowie Pomnij, że masz rozum w głowie. Ludzie wszystko dobrze widzą Krnąbrne dziecko tu wyszydzą". Więc nie zakaz poskramiał swawolników — lecz obawa, by ukochany przez nich Park wzięto na języki... Dbał o swą mło­ dzież czujnie Jordan, chodząc od boiska do boiska i wyławiając jednostki aspołeczne — którym poświęcał specjalne zabiegi wy­ chowawcze. V Przysposobienie wojskowe młodzieży w ramach ogólnego WF uważa się powszechnie za zdobycz lat współczesnych. I na tym polu Dr Jordan wyprzedził swą epokę. Wychowany w trady­ cjach powstańczych, niepodległościowych „Śnił sen o szpadzie" w najgęstszych mrokach niewoli. 10 Marzyło mu się wojsko polskie i zdawał sobie sprawę, że prę­ dzej czy później trzeba będzie stanąć do walki o wolność. Nic dziw­ nego; że w swoim Parku zorganizował Pułk dzieci Krakowskich w płóciennych mundurach i rogatywkach. Starsi dostali później broń prawdziwą (karabiny Werdla). Nie chodziło Jordanowi o za­ bawę w wojsko, He o wyrobienie i wskrzeszenie idei wojskowo-nie- podleglościowej — która w dobie popowstaniowej przygasła w spo­ łeczeństwie polskim. W ten sposób młodzież przygotowywano do walki ucząc ją musztry, gier polowych, patrolowania i podchodze­ nia. Odtworzono nawet batalie historyczne, jak np. Racławice*. Widok dziarskiej młodzieży w, polskich mundurach krzepił i podno­ sił na duchu także starszych. Nie było dane Jordanowi doczekać się niepodległości — ale przygotowywał ją na wiele lat przedtem w sercach dorastającego pokolenia. VI Jednym z przedmiotów nowszej pedagogii są zajęcia praktycz­ ne, polegające na czynnym udziale ucznia w pracy fizycznej. Dr H. Jordan i na tym polu okazał się prekursorem. Cenił sam pracę będąc jej gorliwym wyznawcą. Zorganizował zajęcia ogrodnicze dla uczniów w swym parku, jak również urządził warsztaty studenckie, znane później pod nazwą „warsztatów jordanowskich". Najpięk­ niejsze zrozumienie i ujęcie „Służby Polsce" powstało już wtedy w genialnym umyśle dra Jordana. W pracy widział on nie tylko ruch mięśni tak potrzebny młodemu, ale także wysokie walory wycho­ wawcze i społeczne. — Organizacja pracy w Parku zaimponowała zagranicznym gościom, którzy z daleka zjeżdżali się. Mimo zajęcia tysięcznej rzeszy młodzieży równocześnie wszystko szło składnie, punktualnie i ściśle według obowiązującego regulaminu. VII A teraz dla uplastycznienia obrazu — kilka słów o Jordanie jako człowieku. Znaczne sumy łożone na cele społeczne — zarobił własną pracą i trudem. Znakomity lekarz-ginekolog, wzywany nie­ raz do możnych tego świata, na dwory panujące — serce swoje kie­ rował zawsze ku biednym. Od wdów i niezamożnych nie przyjmo­ wał z reguły honorarium, ba, nawet kupował biednym lekarstwa z własnej kieszeni. Ukochał przede wszystkim młodzież — szcze­ gólnie wrażliwy na jej dolę i bolączki. Po śmierci jedynego syna — w 1881 r. — dziećmi jego staje się cała młodzież polska. — Po­ święca im każdą chwilę, wolną od zajęć zawodowych, a do każdego -zynu zabiera się z właściwą sobie skromnością i małomównością. Nie bibił lozgłosu ani reklamy osobistej. Oceniał ludzi wedle o- woców ich pracy — sam będąc wzorem pracowitości i sumienności. Wytknął drogę, którą iść należało po odrodzenie fizyczne i ducho­ we narodu, czego widomym symbolem były pomniki zasłużonych •'olaków, w niszach grabowych alei parku. W takim to otoczeniu Zdobywano twierdze, brano jeńca — ćwiczenia pniowe odbywały się w niedziele. W 1891 r 5 Pu!k otrzyma! sztandar z napisem „1 Pułk Dzieci Krakowskich'. ! 17 boisk, a na nich ustawia moc urządzeń i przyborów do gier, zabaw i sportu. A gdy wszystko ma już gotowe, zaprasza młodzież i przy pomocy wybranych spośród nich przewodników rozpoczyna pracę. Daje do ręki młodzieży narzędzia i przybory dotąd jej nieznane — piłki,, kule, wywijadła, siłornierze, tamborynki, łyżwy, szczudła, bumerang, krążnik i — sam dając najlepszy przykład — ćwiczy, bawi się, ugania za piłką i entuzjazmuje nowym trybem życia mło­ dzieży, życia coraz pełniejszego, coraz bardziej radosnego, aktyw­ nego i zdyscyplinowanego. Nic przeto dziwnego, iż szeregi jego w Parku szybko narastają i liczą już w r. 1899 około 13 000 a w r. 1901 ponad 32 000 dziatwy i młodzieży spędzającej w Parku długie popołudniowe godziny na ćwiczeniach, grach, zabawach, śpiewie, pracy i wypoczynku. Nic też dziwnego, iż podbijając cały młody Kraków, pozyskał Jordan i początkowo mu nie ufających rodziców. Bo wszystko, co działo się w tym Parku było dobrze przemyślane i dostępne, widoczne dla wszystkich. W Parku Jordana nie było murowanych parkanów, ni budek, strzegących przed ciekawskimi. A po drugie, umiał Jordan Park swój nie tylko wyposażyć, ale odpowiednio zorganizować. Sam układał programy pracy, plany dnia, regulaminy, dyrygował zajęciami i szkolił, nadzorował przewodników, i sam przełamywał największe trudności organizacyjne i wychowawcze, Znał dobrze młodzież, jej warunki życia, potrzeby i liczył się z jej właściwościami rozwojowymi. Gry, zabawy, gimnastyka były tak w jego Parku organizowane, że nie tylko obejmowały wszy­ stkich, ale i do wszystkich grup były odpowiednio dostosowane. Nikt tam się więc nie nudził, nie swawolił, nie demoralizował siebie i innych, bo każdy miał tam swe miejsce, zajęcie i możność pełnego wyżycia się w zdyscyplinowanym zespole. Wszelkie u- przedżenia i zadrażnienia rozładowywała sprzyjająca dzieciom i młodzieży atmosfera życia w Parku. Młodsi mieli swe zabawy, śpie­ wy, pogadanki, starsi gimnastykę, gry sportowe, ćwiczenia w pod­ chodzeniu, a nawet speq'alny, a oryginalny „pułk dzieci krakow­ skich", prototyp dzisiejszej organizacji przysposobienia wojskowe­ go.. terminatorzy zaś chór, odrębne zajęcia i odrębną opiekę wycho­ wawczą, a w niej nawet własny system oszczędzania zarobków, najubożsi i:aś dożywianie, a wszyscy opiekę lekarską, wycriowaw- czą, ojcowską. W pomysłach był niewyczerpany. Toteż Park jego stał się głośnym w całym kraju. Przybywali do niego działacze społeczni, lekarze, wychowawcy, nauczyciele, swoi i obcy. Patrzyli, podziwiali i naśladowali. A twórca nadal utrwalał i rozbudowywał swe dzieło. Pod koniec życia wzbogacił je o rzecz również, jak na ówczesne czasy oryginalną — o warsztaty robót ręcznych. Na zebraniach nauczycielskich, rodzicielskich, w prasie, z trybuny sejmowej wołał o lepsze warunki nauki i życia pozaszkolnego młodzieży. Rzucał hasła i szerzył idee wychowania pełnego, harmonijnego — do dzisiaj jeszcze nie wszędzie zrozu- 20 rńiane. Stał się pionierem ruchu, który rozbudził potrzebę zajęcia się młodzieżą, jej zdrowiem fizycznym i moralnym. Idea Jordanow­ ska wyprowadzona z wielkich wskazań komisji Edukacji Narodo­ wej znalazła realizatora, Człowieka Czynu, i zapaliła do służby spo­ łecznej dziecku — wielu jego uczniów, współpracowników. Wy­ zwalając „blade twarze" z suteren i podwórek wiodła je na łono przyrody, do słońca, po radość i zdrowie. Jego idea przenikała po­ za kordony graniczne, do Warszawy, Częstochowy, Cieszyna, Lu­ blina, a nawet dalekiego Kijowa powodując coraz częstsze naśla­ dowanie wzoru krakowskiego. Żywotność potwierdziły dziesiątki ogrodów i pracowni robót ręcznych, rozsiane po całym kraju. Dość wspomnieć za Piaseckim, iż instytucja warsztatów robót ręcznych „rozwinęła się tak szybko, że już w r. 1910 liczyliśmy z górą 40 ta­ kich instytucyj w zaborach austriackim i rosyjskim"1). Liczba ogro­ dów jordanowskich, i terenów zabawowych dla dzieci, zarejestro­ wanych przez Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego, w roku 1936 dosięgła cyfry stusześćdziesięciu2). A umocniwszy się w życiu pozaszkolnym weszła szerokim torem i w organizację życia i pracy szkolnej włączając do tradycyjnych form wychowania formę nie nową, ale bardzo unowocześnioną i żywą, wychowania fizycznego, ogarniającą rozwój umysłowy, mo­ ralny i fizyczny dziecka. Dzieło Jordana ocenili współcześni mu politycy, wychowawcy, rodzice, a nade wszystko sama młodzież. Niemniej i uczniowie i współpracownicy Jordana, podtrzymujący w, społeczeństwie długo jordanowskie idee pomocy społecznej dziecku. O dorobku jego wie dzisiaj niemal każdy obywatel. Bo z niej wyrosła najpiękniejsza instytucja dziecięca w kraju, instytucja, któ­ ra już wiele dokonała dla dobra dziecka w. Polsce. „Dziś rzec można, że — powtórzę za prof. E. Piaseckim, ucz­ niem i następcą Jordana w Parku — zdziałała ona więcej niż całe biblioteki uczonych, rozpraw i dyskusyj zjednywając tysiące zwie­ dzających ją ludzi dla idei odrodzenia fizycznego"3). Dała nam pla­ cówkę pomocy społecznej, najbardziej dla dziecka odpowiednią i użyteczną, wszechstronną, a potrzebną. Zwłaszcza dziś. Gdy słyszy się powszechne narzekania i la­ menty na niedorozwój fizyczny i moralny młodzieży, na skutki za­ niedbań spowodowane okresem wojny. Gdy tyle jest dzieci bez opieki, sierot, półsierot, dzieci zagrożonych gruźlicą, zaniedbanych fizycznie i moralnie. I tak mało dobrych, zdrowych mieszkań i je­ szcze mniej pogody w życiu dziecka. W sześćdziesiątą rocznicę istnienia Jordanowego dzieła warto by przeto nie tylko rozglądnąć się w dorobku i dziejach przeszło półwiecza, ale i w, możliwościach jego poszerzenia, co byłoby naj­ lepszym uczczeniem wielkiego naszego Patrioty i Wychowawcy. 1 Dr Piasecki E. Dzieje wychowania fizycznego. Lwów, 1S25 r., str. 235. ~ i :.•..-.• ka H. i inż. Wędrowski K. Ogrody Jordanowskie, str. 15. 3 Dr Piasecki E. Parki Jordanowskie, „Muzeum", 1907 r.r T. I., str. 250. 21 Aby nie było wśród nas tak wiele dzieci chorych, smutnych i opuszczonych, dzieci marniejących w zaduchu, wilgoci i opuszcze- niul Wychowawcy fizyczna, nauczyciele, lekarze, higieniści, spo­ łecznicy i politycy, działacze samorządowi winni zabezpieczyć im prawa wskazane przez Jordana i zjednoczyć swe wysiłki przy two­ rzeniu dalszych „Jordanówek", Równocześnie bowiem z hasłami i programem odbudowy go­ spodarczej winna dokonywać się i odnowa biologiczna młodego pokolenia. A tę można znacznie przyśpieszyć przez wzmocnienie i upowszechnienie Jordanowego dzieła. I dlatego, że jest konieczna. I dlatego, że tamtędy jest najlep­ sza, bo dobrze sprawdzona droga... 1 dlatego również, że... — przytoczę słowa prof. Z7 Wyrobka, drugiego z uczniów Jordana: „Wielkich ludzi czci się przez realizację ich wskazań i zamie­ rzeń, nie tylko przez niedopuszczenie do upadku zapoczętego dzie­ ła, ale i przez jego dalszy rozwój. Ci, co kroczą ścieżką, którą szedł Jordan, powinni iść za jego drogowskazem. Powinno nas stać na tę dumę narodową, by nie dać upaść swojej własnej rzeczy, boć Jor­ dan, to własność polska"1). 1 Wyrobek Z. Podjęcie Idei Jordanowskiej jadaniem Sekcji VfP i M. Szk. „Wychowani* fizyczne", 1927 r., | 7—8, str. 189. Jednym więc z celów wychowania fizycznego powinno być ta­ kie wyćwiczenie odpowiednich grup mięśniowych, by utrzymywa­ nie prawidłowej postawy nie sprawiało trudności, a stało się mimo­ wolne i naturalne bez śladów sztywności i sztuczności. Prawidłowa postawa winna być — moim zdaniem — jednym z warunków otrzymania dyplomu nauczyciela i instruktora wycho­ wania fizycznego, zwłaszcza wobec faktu, że starsze dzieci i mło­ dzież chętnie naśladują ruchy i sposób trzymania się starszych — rodziców, nauczycieli, bohaterów filmu czy asów sportowych, Wady postawy są b. częste. U młodzieży stwierdzono je w 80°/». Badania nowoprzyjętych. do uniwersytetu Haryarda w 1916 r. (wg Babeckiego) wykazały zaledwie l,l°/« postawy dobrej, a 12,5% po­ stawy dość dobrej. Wielu, nawet wybitnych sportowców, ma po­ stawę złą. Obecnie, zwłaszcza wśród młodzieży, stosunki raczej się .pogorszyły na skutek niedożywiania w okresie wojennym i trud­ nych warunków mieszkaniowych. Obserwacje poznańskie (1948) wykazały , zaledwie 8% postawy prawidłowej. Zwłaszcza niedosta­ teczna ilość mleka (niedobór albumin, witamin i soli wapniat po­ gorszyła w okresie wojny postawę dzieci. * Na ogół za dobrą i najbardziej korzystną dla prawidłowego funkcjonowania narządów wewnętrznych uważamy zwykłą, swo­ bodną postawę, która odpowiada, przy równomiernym rozłożeniu ciężaru na obie nogi, następującym warunkom: 1. Głowa ustawiona prosto z lekko cofniętym podbródkiem (na wysokości mostka) — (sprzyja najlepszemu ukrwieniu mózgu co ma dodatnio .wpływać na jego czynność). ' 2. Klatka piersiowa wysoko wysklepiona, przy czym mostek jest najbardziej ku przodowi wysuniętą jej częścią (ułatwio­ ne oddychanie i dobre warunki krwioobiegu w narządach klatki piersiowej). 3. Brzuch lekko wciągnięty, dolna część brzucha bliżej kręgo­ słupa niż górna. 4. Łopatki nie powinny wystawać poza linię pośladków.* W tych warunkach osie głównych odcinków ciała (Rogalski) tworzą linię lekko łamaną. Linia pionowa, wyznaczająca prawidło­ wą postawę, przechodzi przez punkt ciężkości ciała, który znajduje się w obrębie miednicy małej tuż za wzgórkiem kości łonowej nie­ co niżej u kobiet niż u mężczyzn. Jej rzut zaś boczny łączy ucho, górny brzeg ramion, zagłębienie lędźwiowe, staw kolanowy i zew­ nętrzną kostkę. Postawę wyznaczają: kierunek osi ciała, ustawianie kończyn dolnych, nachylenie miednicy i kąt ustawienia głowy w stosunku do osi pionowej. Głównymi grupami mięśni utrzymującymi prawidłową posta­ wę są: a) mięśnie karku (utrzymują głowę w pozycji prostej), b) silne grupy mięśni grzbietu i brzucha. Ich pTzeciwstronne działanie utrzymuje prawidłową linię kręgosłupa. 25 c) mięśnie lędźwi ustalające położenie miednicy, d) mięśnie uda utrzymujące prawidłową ruchomość kolana, e) mięśnie podudzia, które regulują prawidłową ruchomość stawów oraz utrzymują łuk stopy. Przy prawidłowej i harmonijnej ruchomości wszystkich stawów postawa taka umożliwia w każdej pozycji, zarówno stojącej jak i w czasie chodzenia lub biegania, prawidłowe rozłożenie ciężaru gło­ wy na kręgosłup, ciężaru tułowia na miednicę, a ciężaru całego ciała, poprzez kończyny dolne na łuk stopy. Poza względami zdrowotnymi i estetycznymi ma to duże zna­ czenia dla sportowca, gdyż warunkuje pełne wykorzystanie siły mięśni i zrównoważenia ciała przy najmniejszym wysiłku. * Wyodrębniono szereg typów wadliwej postawy jak np., poza omówioną wyżej postawą zmęczenia — postawa kogucia (nad­ mierne ściąganie barków ku tyłowi), „plecy goryla" (uwypuklenie fizjologicznej wklęsłości okolicy lędźwiowej i obniżenie dolnej czę­ ści brzucha) oraz szereg typów skrzywień kręgosłupa. Sprawą zmiany postawy na skutek fizjologicznego procesu sta­ rzenia się, jak również b. ważnym zagadnieniem wpływu pracy za­ wodowej na postawę nie będziemy się w ramach tematu naszych rozważań zajmować. * Dla określenia typów postawy, posługujemy się wzorami po­ staw. (Rys. 2 i 3) ; ' Rys. 2 Rys. 3 Wzory postaw dziewcząt i chłopców. Postawę badanego przy pewnej wprawie, można określić jed­ nym rzutem oka i porównać z jednym z typów postaw przedstawio­ nych na tablicy. W czasie obserwacji powinien badany stać zupeł­ nie swobodnie i naturalnie, nie prężyć się i „nie wypinać bohater­ sko piersi", i 26 W celu mierzenia postawy i utrwalenia sylwetki badanego skonstruowano szereg mniej lub więcej skomplikowanych sylweto- grafów, cieniografów, krat i urządzeń fotograficznych. Najbardziej praktycznym wydaje mi się „postawomierz" (posturegraph) Mott'a oraz polski sposób sporządzania sylwetek postawy wprowadzony przez Dr E. Lewicką i Z. Perzanowskiego. Posługiwali się oni sno­ pem światła rzuconym na biały ekran z płótna lub papieru. Badane­ go stawiano pomiędzy źródłem światła a ekranem, możliwie blisko ekranu, na którym rysował się wyraźny cień jego sylwetki foto­ grafowany od strony przeciwnej. Określenie postawy ułatwiało umieszczenie na opisanym ekra­ nie siatki z pomiarem. (Rys. 4.) Rys. 4. Schemat ustawienia aparatury Lewickiej i Ferzanowskiego do zdjęć sylwetek postawy. A — projektor, B — siatka pomiarowa, C, D — płaszczyzna ekranu, G — aparat fotograficzny (wg. Dybowskiego). Ponieważ swobodnie opuszczone wzdłuż tułowia kończyny górne mogą na cieniu przykrywać wygięcia lędźwiowe — lepiej jest wykonać 2 zdjęcia — z rękami opuszczonymi i lekko opartymi przed sobą, * Ocena postawy opiera się na porównaniu otrzymanych drogą fotografii sylwetek z sylwetkami wzorca postaw ABCD. (Rys. 2 i 3) A — postawa doskonała; głowa do góry, podbródek cofnięty (gło­ wa dobrze zrównoważona nad barkami, biodrami i kostkami); klatka piersiowa dobrze wysklepiona (mostek — najbardziej naprzód wysunięta część ciała); dolna część brzucha wciąg- t nie ta, płaska; kontur tylnych krzywizn normalny. B — postawa dobra; głowa lekko w przód; klatka piersiowa nieco w dół opuszczona; dolna część brzucha wciągnięta, lecz nie płaska; krzywizny konturu tylnego nieco zwiększone, C — postawa wadliwa; głowa naprzód; klatka piersiowa płaska; brzuch miękki i lekko wypchnięty (część ciała najbardziej wystająca do przodu); krzywizny tylnego konturu przesadne. D — postawa zła; głowa silnie w przód; klatka zapadnięta: brzuch zupełnie wiotki i wystający w przód; krzywizny tylnego kon­ turu silnie przesadne. Aby móc obserwować zachodzące zmiany postawy u dzieci, młodzieży lub osobników starszych pod wpływem ćwiczeń wy­ równawczych — należy braki postawy odpowiednio zanotować. 27 Przedstawione niżej rysunki dobrze ilustrują zagadnienie. (Rys. 6.) Rys. 6. Sylwetki postawy: maratończyka, skoczka wzwyż, miotacza dyskiem, ciężkoatlety. * Wśród postaw nieprawidłowych skutkiem skrzywień kręgosłu­ pa rozróżnia się 2 zasadnicze grupy — skrzywienia czynnościowe i skrzywienia prawdziwe. Skrzywienia prawdziwe zależne od zmian zniekształcających kości lub stawów są domeną ortopedów, któ­ rzy je leczą bądź operacyjnie bądź przy użyciu ćwiczeń specjal­ nych, gimnastyki wyrównawczej i leczniczej. Skrzywienia kręgo­ słupa czynnościowe nie są powodowane żadnymi zmianami ana- tomo - patologicznymi w obrębie układu kostnego. Jest to sprawa wadliwej postawy, jako wyraz niestosunku wypadkowych sił me­ chanicznych ciężaru ciała, siły mięśni i wiązadeł. Jako takie intere­ sują lekarza sportowego, szkolnego oraz wychowawcę fizycznego i instruktora. Pamiętać jednak trzeba, że wiele schorzeń dotyczących mięk­ kich części organizmu powoduje wyrównawcze lub odruchowe zmiany postawy, np. zapalenia opłucnej, kręcz szyjny, rwa kulszo- wa, zaburzenia mózgowe itp. Sprawy te nie są jednak trudne do odróżnienia od czynnościo­ wych zniekształceń postawy. Dla odróżnienia wadliwej postawy czynnościowej od prawdzi­ wej oglądamy badanego w chwili skłonu w przód. Wtedy przy czynnościowym skrzywieniu, kręgosłup wyprostowuje się. Poza tym ułatwia nam rozpoznanie badanie radiologiczne, ktÓTe nie wyka­ zuje w skrzywieniu czynnościowym charakterystycznych zmian w obrębie kośćca. Pomiędzy czynnościowymi i prawdziwymi skrzywieniami gra­ nica nie przebiega ostro. Jest ona raczej niewyraźna.i zaniedbana postawa czynnościowa łatwo może ulec utrwaleniu. Wyodrębnia się kilka zasadniczych typów skrzywień kręgosłu­ pa: boczne (scoliosis), ku tyłowi (kyphosis) oraz ku przodowi (lor- dosis). Poza tym szpotawe lub koślawe ustawienie kończyn dolnych, stopy płaskie itp. Dla lekarza szkolnego lub sportowego zasadniczym wydaje się pytanie, które sporty lub ćwiczenia fizyczne istniejące wady posta­ wy mogą wyrównać lub pogłębić. A więc: kolarstwem lub boksem nie może zajmować się osobnik dotknięty nadmiernym wygięciem kręgosłupa ku tyłowi (kyphosis), gdyż sporty te raczej pogorszą stan istniejący, natomiast poprawić mogą one postawę osobników z nadmiernym wygięciem kręgosłupa ku przodowi (lordosis). Piłka nożna i koszykówka zwiększają wygięcie kręgosłupa ku przodowi. Osobnik dotknięty bocznym skrzywieniem kręgosłupa nie powi­ nien wiosłować długim wiosłem po stronie skrzywienia, a raczej po przeciwnej (Sidorowicz). Kolana szpatowe są przeciwwskaza­ niem do piłki nożnej, stopy płaskie do biegów długich, gdyż sporty te mogą owe wady pogłębić. Dobra, choćby teoretyczna, znajomość techniki poszczególnych gałęzi sportu i umiejętność jej fizjologicznej interpretacji ułatwi le­ karzowi i wychowawcy fizycznemu powzięcie decyzji, jaki sport lub jaki program wychowania fizycznego mogą zauważone braki posta­ wy wyrównać. * * * P I Ś M I E N N I C T W O 1. Babecki J. Postawa i sposoby jej badania. Przegląd Sporto- wo-Lekarski. Rok I (1929) z 1. str. 66—77. 2. Badziak T. Skrzywienie kręgosłupa u dzieci. (1948). In literis. 3. Dybowski W. Fizjologiczne podstawy wychowania. Encyklo­ pedia Wychowania Tom I. z. 1, 2, 3 r. 1933. 4. Gamlin R. Modern School Hygiene. London 1946. 5. Hanson D. and Broman A. Posturę, London 1944. The Ling Physical Education Association. 6. Herxheimer H. Grundriss der Sportmedicin. Leipzig 1932 Georg Thieme. 7. Hornot Z. — Schmid L. Telesna vychova mladeże óćima lekarre. Praha. 1946 Orbis. 8. Łazowski E. Wychowanie fizyczne na wsi. Warszawa 1948. Poradnik dla przodowników zdrowia str. 132- 141. Nakł. Samopomoc Chłopska. 9. Poplewski R. Układ mięśniowy człowieka. Warszawa 1948. Wyd. E. Kuthana. 10. Reicher E. O działaniu ćwiczeń cielesnych na ustrój ludzi zdrowych i chorych. Warszawa 1932. 11. Rogalski T. Zagadnienie „normalnej" postawy stojącej czło­ wieka. Przegląd Fizjologii Ruchu r. VII (i935) Nr 1—2 str. 9—65. 12. Szabuniewicz B. Fizjologia aparatu ruchowego człowieka: Kraków 1947. MGR STANISŁAW ZAKRZEWSKI PO PIERWSZEJ MASOWEJ r IMPREZIE SPORTOWEJ W POLSCE W sporcie — niektórzy kładą nacisk wyłącznie na indywidual­ ne rekordy i uważają, że tylko tam postawiona jest wysoko kultura fizyczna, gdzie jeden czy drugi zawodnik osiągnie nadzwyczajny jakiś wynik. Dlatego też nie można się dziwić, że są jeszcze jedno­ stki, które utrzymują, że przedwojenna Polska była bardziej uspor­ towiona, Jest to pojęcie zgoła mylne. Przed wojną maskowano istotny stan rzeczy. Nie interesowano się szarym, przeciętnym człowie­ kiem, nie dano mu dogodnych warunków dla zdrowia, ruchu, ra­ dości życia — tworząc natomiast specjalne „stajnie treningowe" dla wybrańców, którzy — występując na arenie zagranicznej — mieli być dowodem poziomu naszego sportu i naszej kultury fizycz­ nej. ' ! Jedynym dokładnym i normalnym, zdrowym odzwierciedleniem usportowienia państwa są nie cyfry w postaci wyników jednostek, ale cyfry obrazujące stopień umasowienia. Przed wojną prowadzono politykę na krótką metę, byle tylko zaimponować pojedynczym wynikiem, rekordem. Dziś pracuje się planowo rozpoczynając od podstaw 1 budując gmach polskiego spor­ tu wyczynowego na silnych fundamentach mas. Nikt dziś nie sądzi o poziomie sportu po rezultatach uzyskanych przez tych czy in­ nych fenomenów. Ludzie powojenni nie przyglądają się samej tylko oprawie książki, ale zaglądają do niej, zagłębiają się w jej treści. Gdy przed wojną znalazł się ktoś ciekawszy i przeleciał choć­ by pobieżnie kilka kartek sportu polskiego, ten zauważył dziwny stan rzeczy we wszystkich prawie dziedzinach; po pięknej, dość efektownej karcie rekordów, resztę kart prawie pustych, niezapi- sanych. I gdy widziało się tę rozpaczliwą pustkę naszego sportu, okrzyk opamiętania i ratunku wyrywał się z ust, tłumiony przez krzykliwe fanfary na cześć jednostki, na cześć dobrze opłacanego rzemieślnika sportu. Wówczas nie chodziło przecież o zdrowie szerokiego ogółu, lecz o tanią propagandę. Sport doby dzisiejszej idzie w całkowicie innym Kierunku. Wysokie, daleko strzelające ku niebu wieże wy­ ników rekordowych, sport opierać chce nie na kruchym słabiutkim podłożu, ale na potężnych, granitowych fundamentach. 32 Gdy z politowaniem patrzono do niedawna jeszcze na niejed­ nego zaprawiającego się do biegu, dziś z zadowoleniem i radością spogląda tysiące rodziców w mieście, tysiące gospodarzy na wsi na synów i córy swoje, gdy w biegu oddychają pełną piersią i kąpią się w promiennych blaskach słońca. Dzięki Biegowi Narodowemu pczyskano dla celów kultury fizycznej tysiące nowych działaczy — przeważnie z gmin i miasteczek — którzy do tej chwili stali z dala od sportu. 1 to jest drugą ważną korzyścią tegorocznego biegu. Pierwsza masowa impreza zdołała zapalić setki tysięcy ludzi do czynnego uprawiania sportu względnie organizowania tegoż. Chodzi teraz o to, ażeby ci wszyscy wieśniacy i robotnicy nie tylko raz kiedyś przy wielkim święcie wciągali koszulkę sportową, i de­ monstrowali swój udział w biegu, ale o skłonienie ich do ciągłego i systematycznego uprawiania biegu oraz o pozyskanie działaczy sportowych do następnych imprez. Dobrze się stało, że postanowio­ no •— jeszcze w tym roku — rozegrać dalsze biegi na szczeblach po­ wiatu, województwa i centrali, co niewątpliwie zachęci wszystkich do treningu i przyczyni się do wyeliminowania drogą selekcji no­ wych sił i talentów biegowych. Może w ten sposób znajdą się godni następcy Janusza Kusocińskiego i Józefa Nojego. Innym ważnym czynnikiem, który zapisać należy po stronie zysków tegorocznego biegu, to nawiązanie ścisłej współpracy le­ karzy ze sportem. Dzięki troskliwej opiece lekarskiej i dobrze zor­ ganizowanej służbie zdrowia, nie zanotowano nigdzie •—• w czasie biegów — poważniejszego wypadku. W kilku choć słowach należy wspomnieć o niedociągnięciach. Przede wszystkim cała akcja Biegu Narodowego była znacznie spóźniona. W przyszłym roku należy przystąpić do prac przy­ gotowawczych w terminie znacznie wcześniejszym. Nie wszystkie biegi przeprowadzono w terenie należycie. Odczuwa się brak wy­ kwalifikowanych sędziów i dlatego też niewielka część zgrzytów, która w ogóle zaistniała, dotyczyła zagadnień czysto technicznych. Okręgowe Związki Lekkoatletyczne mają wdzięczne zadanie do- szkolenia nowopozyskanych działaczy sportowych na sędziów lek­ koatletyki. Po tegorocznych doświadczeniach w przyszłości należałoby wprowadzić jednolity sposób przeprowadzenia biegów, a w szcze­ gólności klasyfikowania zawodników, i drużyn na mecie. Widzie­ liśmy, że niektórzy zawodnicy byli niedotrenowani, widzieliśmy niejednokrotnie złą postawę u uczestników biegu, niedostateczne wyrobienie fizyczne startujących itd. Przekonani jednak jesteśmy, że przez wciągnięcie wszystkich do racjonalnej kultury fizycznej błędy te szybko zostaną usunięte. Kobiety — co do ilości startują­ cych pobiły przedwojenny rekord męski o 2000. Mimo tego stosunek ilości startujących kobiet do ilości mężczyzn wyraża się mniej wię­ cej jak 1:10. Przyszły regulamin zdaniem naszym przewidywać po­ winien wspólne dobieganie do mety zwartych zespołów kobiecych 35 wykluczając całkowicie indywidualne popisy jednostek na dystan­ sie trudnym dla kobiet. Dobrze byłoby skrócić dystans biegu ko­ biecego do 600 m. — Bieg Narodowy zorganizowany z okazji „Świę­ ta Pracy" przechodzi do historii sportu naszego i zajmie w niej wiel­ ką, piękną kartę. O wielkim znaczeniu tej akcji dla sportu zawodniczego prze­ konamy się niebawem. Nie dziś (jeszcze ale jutro. Na najbliższej, Olimpiadzie, która rozpocznie się za niespełna 3 miesiące, żaden z tych nowopozyskanych dla sportu na pewno nie weźmie w niej udziału, ale'niejeden z uczestników Biegu Narodowego może być kandydatem na Olimpiadę 1952 roku. M. BAQUET WPŁYW SPORTU I GIER RUCHOWYCH NA WŁAŚCIWOŚCI UMYSŁU* Czy uprawianie sportu pobudza funkcje umysłu? Na pytanie to odpowiadają często ironicznym uśmiechem ci, którzy prawdopodob­ nie nie wiedzą o tym, że w sporcie przejawia się nie tylko siła fi­ zyczna, lecz i inne właściwości natury ludzkiej. Juz Rousseau powiedział: „Początkiem wiedzy są wrażenia do­ znane przez zmysły i ruch". Inteligencja człowieka przejawia się nie tylko w rozumowaniu abstrakcyjnym, lecz także w sądach o rzeczach konkretnych i praktycznych, jak sport i ćwiczenia fizyczne. Czyż nie czytamy niemal co tydzień w sprawozdaniach spor­ towych, że ten czy inny zawodnik wysokiej klasy, mimo wyjątko­ wych kwalifikacji fizycznych, uległ przeciwnikowi tylko dlatego, że nie potrafił pokierować inteligentnie swoim wysiłkiem. Zarówno przyswojenie sobie jakiegoś ruchu w okresie zaprawy i treningu, jak i lozgrywka w czasie zawodów wymaga uaktywnienia pewnych elementów inteligencji zawodnika. Po przegranej przychodzi, zarówno dla zawodnika, jak trenera lub kierownika sportowego, moment r e f l e k s j i , zastanowienia się nad sposobem poprawienia wyników indywidualnych czy zespoło­ wych. Jak zyskać kilka centymetrów lub kilka sekund, jak zwięk­ szyć skuteczność poszczególnych fragmentów ruchu, czy skutecz­ ność taktyki? Odpowiedź na te pytania przychodzi poprzez głębo­ ką refleksję i przeanalizowanie przyczyn porażki lub zwycięstwa. Analiza taka nie jest możliwa jeśli się nie zna dokładnie okolicz­ ności, w jakich odbył się mecz; koniecznymi więc elementami po­ przedzającymi samo rozumowanie są: zdolność obserwacji, uwaga i pamięć. Są to, jak wiadomo, elementy inteligencji. Zaznaczyć trzeba, że o b s e r w a c j a nie zawsze polega na me­ todycznym obserwowaniu całości zjawisk. Trzeba umieć skoncen­ trować uwagę według swego wyboru na fragmentach najbardziej charakterystycznych gry, ruchu czy wysiłku. Działanie m e t o d y c z ­ ne natomiast konieczne jest zawsze na stadionie czy w sali ćwi­ czeń, jeżeli chce się osiągnąć dobre wyniki. W sportach, w których nawiązuje się bezpośrednią walkę z Przeciwnikiem, zawodnik musi najpierw; obserwować przeciwnika, a następnie stworzyć sobie k o n c e p c j ę taktyki, mogącej dopro­ wadzić do zwycięstwa. • Tłumaczenie z „INS". Revue de 1'Institut National de Sport. Paris. Jufflet 1947, 3? DR WACŁAW SIDOROWICZ WRAŻENIA LEKARZA i Z WYŚCIGU WARSZAWA-PRAGA Wyścigowi kolarskiemu Warszawa—Praga towarzyszyła liczna ekipa polskich lekarzy sportowych z Centrum Medycyny Sportowej w Warszawie. Była ona znakomicie zaopatrzona i-wyposażona przez Ministerstwo Zdrowia przede wszystkim w, najnowocześniejszy sprzęt do badań serca (3 elektrokardiografy), leki oraz środki loko­ mocji. Polski Czerwony Krzyż przez przydzielenie lekarza specjali­ sty, sanitarki i zorganizowanie punktów sanitarnych na trasie i me­ cie poszczególnych etapów biegu w Polsce, przyczynił się również do tego, że wyprawa udała się. Zadanie ekipy lekarskiej szło w dwóch zasadniczych kierun­ kach: niesienia kolarzom pierwszej pomocy i praca badawcza nad wpływem długotrwałego wysiłku kolarskiego na organizm, zwłasz­ cza na narząd krążenia. Była to pierwsza większa wyprawa polskich lekarzy sporto­ wych na dużą imprezę sportową o charakterze międzynarodowym. Oglądając z bliska tego rodzaju etapowy wyścig, mimo woli na­ suwa się lekarzowi pytanie, jaka jest wartość sportowa długody­ stansowych wyścigów kolarskich czy powinno się urządzać tak długie a męczące etapy, gdzie leży kres wytrzymałości ludzkiej? Otóż niewątpliwie z punktu widzenia lekarskiego można mieć wiele zastrzeżeń co do tego rodzaju imprez sportowych. Jednak uwzględniając, że dla jak najszybszego przejechania bez odpoczyn­ ku dystansu 100—200 km, trzeba posiadać dużą dozę wytrzymało­ ści, siły woli, hartu ducha, ambicji i bojowości — trzeba przyznać, że kolarstwo długodystansowe jest sportem o dużych walorach. Ma­ ło tego; wyścig kolarski odbywa się w ciągłej walce ze współza­ wodnikami, w spiekocie, deszczu, kurzu lub wietrze, przy pokony­ waniu nierówności terenowych i defektów roweru, Oprócz tego ko­ larz musi podczas jazdy walczyć z własnym zmęczeniem, bólami mięśni, dolegliwościami, które powstają na skutek niewygodnej po­ zycji, uczuciem silnego głodu i pragnienia. Po każdym zaś etapie zmęczenie nie tylko nie zmniejsza się, lecz potęguje, a ostatni etap Liberec — Praga wynosił 236 km pa­ górkowatego terenu i był najcięższym z całego wyścigu. Jeśli do tego dodamy, że wszyscy kolarze w drużynie współ­ działali ze sobą pomagając sobie nawzajem w prowadzeniu wyści- 40 gu, usuwaniu defektów itp., to należy być z najwyższym uznaniem dla wysiłku wszystkich uczestników tego wyścigu, bez różnicy ko­ lejności na mecie. Nie można pominąć też i strony propagandowej tej imprezy: tysiące ludzi witało i podziwiało kolarzy na trasie i mecie, Jednak, obiektywnie rzecz biorąc, tak duży, wielogodzinny wy­ siłek sportowy doprowadza organizm ludzki do stanu znacznego zmęczenia. Dzięki jednak solidnemu przygotowaniu się treningowe­ mu, nie spotkaliśmy się z większym wyczerpaniem organizmu, któ­ re przy niedostatecznym treningu niechybnie grozi każdemu zawod­ nikowi. W każdym bądź razie tego rodzaju imprezy kolarskie wy­ magają od zawodników bardzo starannego przygotowania trenin­ gowego i dobrego zdrowia, w przeciwnym razie łatwo może nastą­ pić przeforsowanie. Ciekawą rzeczą jest, że pomimo górzystego terenu, zmęczenia i dużej ilości zawodników, nie było poważniejszych wypadków na . trasie. Zwłaszcza duże niebezpieczeństwo przedstawiały zjazdy gór­ skimi serpentynami, gdzie większość kolarzy jechała z szybkością 80—90 km na godzinę. Mimo to, dzięki doskonałej technice zjazdo­ we;, obyło się bez wypadków. Osobną wzmiankę • należy poświęcić technice organizacyjnej. Otóż największą plagą wyścigów są niezdyscyplinowane samocho­ dy i motocykle, które samorzutnie towarzyszą kolarzom wprowa­ dzając zamieszanie na trasie, wzbijając tumany kurzu, a czasem są nawet powodem nieszczęśliwych wypadków. Również większą u* wagę należy w przyszłości poświęcić zorganizowaniu bezpieczeń­ stwa na mecie. Tutaj żądna widoku publiczność przebiegając przez jezdnię nieraz była przyczyną nieszczęśliwych wypadków. Dlatego też najbardziej celowe jest urządzanie mety na boiskach, gdzie przy dobrej woli organizatorów i pewnej dyscyplinie widzów, łatwiej jest zorganizować finisz wyścigu tak pod względem widowiskowym, jak i bezpieczeństwa. Skromne obserwacje naszych chirurgów na trasie wyścigu wy­ kazały, że dla należytego udzielania pierwszej pomocy w razie nie­ szczęśliwych wypadków, powinno być co najmniej dwóch chirur­ gów, z tym, że jeden z nich jedzie na końcu wyścigu, drugi zaś wzdłuż trasy i udziela doraźnej pomocy poszkodowanym. Ważną jest rzeczą aby na mecie znajdowały się napoje orzeź­ wiające, gdyż kolarze po przejechaniu długich etapów są bardzo spragnieni, o czym czasami zapominano. Dla sprawnego funkcjonowania opieki lekarskiej na etapach, lekarze powinni być zakwaterowani razem z zawodnikami, wtedy po kąpieli, odpoczynku i posiłku, łatwiej jest zaopatrzyć wszelkie \ drobne zazwyczaj, a jednak dokuczliwe dolegliwości zawodników, jak otarcia, zadrapania, bóle mięśni itp. Również palącą jest kwestia, ażeby wyścigom stale towarzy­ szyło kilku , wykwalifikowanych masażystów. 41 Bardzo ciekawe wyniki uzyskała ekipa naukowa lekarzy spor­ towych, lecz opracowanie ich będzie wymagało dłuższego czasu, tak że na razie nie można podać jakichś konkretnych rezultatów. W całości należy zaznaczyć, że wyprawę naszych lekarzy spor­ towych należy zaliczyć do rzędu bardzo udanych, która znalazła swój oddźwięk i u naszych czeskich przyjaciół. Wyrazem tego jest zaproszenie autora niniejszego artykułu do Pragi, na międzynaro­ dowy zjazd lekarzy sportowych z odczytem na temat wyniku prze­ prowadzonych badań i obserwacji. ALEKSANDER REKSZA Z DZIEJÓW POLSKIEJ LITERATURY I PRASY SPORTOWEJ Pierwsze ślady pisane, dotyczące kultury fizycznej w Polsce datują się od wieku XVI. W pracach Modrzewskiego, Reja, Ko­ chanowskiego i innych znajdujemy całe ustępy poświęcone spra­ wom wychowania fizycznego, Wszyscy prawie ważniejsi pisarze tego okresu nawołują do podniesienia sprawności cielesnej naszej młodzieży. Temat ten poruszali także lekarze •— w wieku XVI. Wojciech Oczko, a w, wieku następnym, lekarz i profesor Uniwer­ sytetu Krakowskiego, Sebastian Petrycy. Ten ostatni w „Przydat­ kach", w które zaopatrzył swój przekład „Polityki" Arystotelesa, zaleca wszystkim gry piłkowe, biegi, skoki i pływanie wyjaśniając jakie korzyści daje uprawianie każdego z tych ćwiczeń. „Nie bez przyczyny głupim tego zowią, który pływać nie umie ani czyta" — pisze Petrycy. Zdanie to skreślone na początku XVII stule­ cia może być i dziś jeszcze używane przez nasze kluby pływackie przy wszelkich akcjach propagandy tego sportu. W literaturze i naukowych rozprawach z dawnych czasów. znajdujemy bardzo wiele wzmianek i uwag o różnych grach i zaba­ wach ruchowych, o jeździe konnej i szermierce. Jednakże prac po­ święconych specjalnie temu zagadnieniu nie było przez dość długi okres czasu. Wydaje mi się, że za pierwszą u nas książkę sportową (choć nie w dzisiejszym pojęciu) można przyjąć dziełko Doroho- stajskiego pod długim tytułem: „Hippika — to jest księga o koniach, • potrzebna i krotochwilna młodości zabawa, ku pożytkowi ludzi ry­ cerskich wydana". Po raz pierwszy wydał tę książkę w roku 1663 w Krakowie Andrzej Piotrowczyk, a ostatnim jej wydaniem zajął siew r. 1861, również w Krakowie, Turowski. Zagadnieniu podniesienia sprawności cielesnej młodzieży szkol­ nej, podjętemu najpierw przez Stanisława Konarskiego, który w za­ łożonym przez siebie w r. 1740 w Warszawie „Collegium nobilium" wprowadził do programu pewne ćwiczenia gimnastyczne, a następ- i postawionemu już na szerokiej płaszczyźnie przez Komisję Edukacji Narodowej (1773—94) — poświęcono wiele miejsca w róż­ ach ówczesnych rozprawach o wychowaniu młodego pokolenia. W okresie porozbiorowym przez dłuższy czas nikt nie zajmował c zagadnieniem wychowania fizycznego. Dopiero w roku 1805 w iDzienniku Wileńskim" ukazuje się rewelacyjna praca Jędrzeja 45 Śniadeckiego pod tytułem „O fizycznym wychowaniu dzieci". Jest to pierwsza w Polsce rozprawa napisana wyłącznie na temat wy­ chowania fizycznego Pierwsze podręczniki sportowe w Polsce, przede wszystkim do­ tyczące gimnastyki, miały się podobno ukazać w połowie ubiegłego stulecia. Były to tłumaczenia z obcych języków. Tytułów tych prac i nazwisk ich autorów nie miałem możności ustalić. W drugiej połowie zeszłego wieku pierwsze prace pisane z dziedziny kultury fizycznej znajdujemy we Lwowie. Pierwszy u nas słowniczek gimnastyczny napisał w latach siedemdziesiątych doktór Wenanty Piasecki, który, ukończywszy kurs gimnastyczny na Lni- wersytecie w Pradze, rozpoczął we Wszechnicy Lwowskiej wykłady teorii wychowania fizycznego. Następny taki słowniczek napisał Antoni Durski. Pierwszy podręcznik gimnastyki szkolnej wydał doktór Edward Madeyski. Wreszcie w latach osiemdziesiątych za- częłc wychodzić pierwsze w Polsce czasopismo sportowe będące o- ficjalnym organem „Sokoła", a noszące nazwę „Przewodnik gimna­ styczny". W Warszawie pierwsze pismo sportowe (a w każdym razie jed­ no z pierwszych) ukazało się w r. 1894. Był to tygodnik „Cyklista" redagowany i wydawany przez Franciszka Karpińskiego. Tygodnik ten ,choć poświęcony w zasadzie sportowi kolarskiemu, przynosił także artykuły o łyżwiarstwie, szermierce i gimnastyce. W r. 1900 ukazała się w Warszawie książka Laurenta pod tytułem „Higiena cyklisty". Ale przeszedłszy już na czasopisma sportowe, musimy się znów cofnąć do Lwowa. 1 marca 1895 r. zaczyna wychodzić we Lwowie dwutygod­ nik „Koło", poświęcony sportowi kolarskiemu. Dwutygodnik ten egzystował lat pięć i zamieszczano w nim bardzo często wzmianki, dotyczące innych dziedzin sportu — w pierwszym rzędzie hippiki. Redaktorem i wydawcą był Kazimierz Hamerling, ojciec polskiego dziennikarstwa sportowego, zmarły w 1939 r. Wydatki związane z drukowaniem pisma pokrywał częściowo Lwowski Klub Cykli­ stów. Prenumeratorami „Koła" byli ówcześni kolarze małopolscy ze Lwowa i Krakowa oraz zwolennicy sportu jeździeckiego. Również w roku 1E95 Hamerling wydał pierwszy polski kalendarz sportowy pod tym samym tytułem — „Koło", i pierwszy „Przewodnik dla turystów po Galicji" (jako dodatek do mapy Kormana). Kalendarz opuścił drukarnię jeszcze dwukrotnie — w latach 1896 i 1897. Jest on źródłem cennych informacyj, co do historii kolarstwa w Polsce. W połowie roku 1900 „Koło" przestaje wychodzić, a Kazimierz Hamerling odważa się wydać we Lwowie własnym kosztem „Ga­ zetę Sportową", bogato ilustrowaną i zajmującą się już wszystkimi działami sportu. „Gazeta Sportowa" Hamerlinga to pierwszy tygod­ nik sportowy w dzisiejszym pojęciu, wzorowany na wiedeńskim „Sporttageblatt", zawierający osiem stron druku wraz z działem ogłoszeń sportowych. 46 . „Gazeta" liczyła sobie zaledwie jeden rok istnienia. Nie znaj­ dując odpowiedniego poparcia wśród społeczeństwa, ani zrozumie­ nia dla swych pionierskich poczynań, Hamerling zmuszony był zre­ zygnować z pracy redaktorskiej, i ze swej niewielkiej pensji urzęd­ nika kolejowego spłacał potem przez wiele lat długi w drukarniach lwowskich. W r. 1900 zjawia się we Lwowie Zygmunt Kłośnik-Januszewski, który, obok działów kroniki i powieści, tworzy w „Słowie Polskim" pierwszy u nas fachowy dział sportowy. Początkowo dział ten, pod nazwą „Ze sportu", prowadzony był raz na tydzień, następnie zaś stał się codzienną „Kroniką sportową", przynoszącą informacje o tym, co się dzieje w sporcie rodzimym i zagranicznym. Tę' „Kroni­ kę sportową" redagował Kłośnik do r. 1915, w którym zginął w czasie działań wojennych. W sto pierwszą rocznicę wydrukowania w „Dzienniku Wileń­ skim" pracy Jędrzeja Śniadeckiego „O fizycznym wychowaniu dzie­ ci", zaczyna wychodzić w Warszawie dwutygodnik „Ruch", po­ święcony sprawom wychowania fizycznego i normalnego rozwoju ciała. Redaktorem tego pisma był Władysław, Kozłowski. Pierwszy numer ukazał się 11 maja 1906 roku. W tym samym roku War­ szawa wzbogaca się jeszcze o „Sport Polski", „Zdrowie" oraz dwu­ tygodnik „Sokół" — organ Sokołów Kongresówki. W r. 1909 w Warszawie wychodzi „Gazeta Sportowa" pod re­ dakcją Aleksandra Drąca, a we Lwowie dwutygodnik ilustrowany „Sport", redagowany przez Adama Kaweckiego. Poza wymieniony­ mi pismami tpecjalnymi, ówczesne wydarzenia sportowe notowane są sporadycznie przez codzienną prasę polską we wszystkich trzech zaborach. Rzecz jasna, że te wiadomości, zamieszczane czy to od­ dzielnie, czy to w kronikach sportowych, grzeszą często nieudolnym ujęciem, są niefachowe i — już wtedy — odznaczają się nieraz szo­ winistycznym nastawieniem pilnując interesów tylko miejscowych klubów. Na luksusowo wydawany, ilustrowany tygodnik turystyczno- sportowy zdobył się Lwów w r. 1911. W tygodniku tym pt. „Wędrowiec", redagowanym przez Kłośnik-Januszewskiego przy współpracy znanego taternika i narciarza Romana Kordysa i prof. Rudolfa Wacka — znajdujemy pierwsze w naszym piśmiennictwie sportowym fachowe i dokładne sprawozdania olimpijskie. Autorem ich byt sam Kłośnik, pełniący służbę sprawozdawczą na igrzyskach V Olimpiady w Sztokholmie. „Wędrowiec" ukazywał się na przestrzeni dwóch lat. Po jego upadku Kłośnik zaczął, przy pomocy Jakubowskiego i Rudolfa Wa- ka, wydawać w początku r, 1914 „Ilustrowany Kurier Sportowy". ismo to zakończyło swój żywot z chwilą wybuchu wojny świato­ wej. Warszawski „Ruch" przetrwał do r. 1916. W czasie wojny oprócz „Ruchu" nie wychodziło żadne pismo sportowe, ale kroniki sportowe były już prawie we wszystkich naszych dziennikach. 47 Po długiej przerwie również zaczęły się ukazywać doskonale reda­ gowane „WIERCHY" i „TATERNIK". Należy również podkreślić ożywioną działalność wydawniczą Głównego Urzędu Kultury Fi­ zycznej, który nie poprzestał tylko na miesięczniku „Wychowanie- Fizyczne", ale utworzył „Popularną Biblioteczkę Sportową", któ­ rej już 9 tomik wyszedł z druku. Biblioteczka ta przede wszystkim ma dwie zalety: jest fachowo opracowana i tania. Poza Biblioteczką Sportową, Główny Urząd Kultury Fizycznef utworzył również „Bi­ bliotekę Beletrystyki Sportowej", której pierwszy tom pt. „Prawdzi­ wy Sport" Aleksandra REKSZY już się ukazał na półkach księgar­ skich. W przygotowaniu do druku są utwory nagrodzone na tego­ rocznym literackim konkursie olmpijskim, jak również antologia poezji sportowej. Przedstawiając dzieje polskiego piśmiennictwa sportowego prześlizgnąłem się właściwie po temacie. Pragnąłbym,. aby ten po­ wierzchowny szkic zwrócił uwagę na potrzebę opracowania pełnej monografii dziennikarstwa i literatury sportowej w Polsce. Praca ta­ ka objęłaby już wszystkie wydawnictwa sportowe i wymieniłaby nazwiska tych wszystkich ludzi, jacy kiedykolwiek na tym polu działali, stawiając na coraz wyższej płaszczyźnie sprawy kultury fizycznej narodu, o których ważności zaczęto u nas pisać już w XVI wieku. WOJCIECH LIPNIACKI STWÓRZMY LITERATURĘ" „WOJUJĄCEJ PIĘŚCI" Główny Urząd Kultury Fizycznej podejmuje wydawnictwo spor­ towej biblioteczki beletrystycznej. Jako pierwszy tom tego wydaw­ nictwa ukazał „Prawdziwy Sport" Aleksandra Rekszy. A co dalej? Czy jest opracowany plan? Czy są autorzy i ręko­ pisy? — Wydaje mi się, że Główny Urząd Kultury Fizycznej do­ skonale zdaje sobie sprawę, iż beletrystyka o tematyce sportowej jest dziś niezwykle aktualna i potrzebna — ale staje bezradny wo­ bec obojętności świata literackiego, wobec sportu i świata sporto­ wego, wobec literatury. Zdaje mi się, że już na starcie, właśnie na skutek braku planu wydawniczego, popełniono błąd taktyczny. Jako pierwszy tomik nowej serii — celem wyjścia z impasu — wydać należało pracę literata o wyrobionym nazwisku, o ustalonej na polskim Parnasie pozycji. Już na wstępie połączyć literaturę ze sportem. Mógł być na przykład: -IWASZKIEWICZ, PARANDOWSKI, FIEDLER, CENT- KILWICZ, J. A. SZCZEPAŃSKI, MALEWSKA, MEISSNER — lecz nie REKSZA. Pierwsze nazwisko wyznacza niejako ciężar gatunko­ wy, rodzaj, wartość. Biblioteczka beletrystyczna GUKF powinna być nastrojona na najwyższy ton. Co wart rekrut, który nie zamyśla o buławie mar­ szałka? A że Aleksander REKSZA, jeden z najlepszych znawców sportu, doskonały dziennikarz i felietonista, nie jest literatem sztan­ darowym na miarę WIERZYŃSKIEGO, PARANDOWSKIEGO — to chyba jasne. Lecz powieściopisarze i poeci tak niechętnie piszą o sporcie, zaledwie raz na cztery lata zdoła ich zdopingować wysoka nagroda pieniężna, czy szansa sukcesu na arenie międzynarodowej, zdobyte­ go bądź co bądź niewielkim wysiłkiem jednej dobrej książki. Poza olimpiadą, sport dla większości pisarzy nie istnieje, poza olimpia­ dą, sport wydaje się swego rodzaju peryferią, degradacją. Tu właśnie biblioteczka sportowa GUKF-u powinna spełnić swe wstępne zadanie: wskazać tradycję polskiej literatury sporto- • Patrz artykuł Brzezickiego p!. ,,W odpowiedzi bohaterom Błękitnego Inkaustu" — Wych. Fiz. Nr 1/47 51 •tudlum Wy0how.nl« F|,„„„ WYCHOWANIE F I Z Y C Z N E MIESIĘCZNIK POŚWIĘCONY S P R A W O M K U L T U R Y F I Z Y C Z N E J MAJ-CZERWIEC 1 9 4 8 ROK II (XXII) NR 5-6 G Ł Ó W N Y U R Z Ą D K U L T U R Y F I Z Y C Z N E J Redaguje Komitet Redakcyjny R e d a k t o r N a c z e l n y gen. d r G i 1 e ui i c z Z y g m u n t S e k r e t a r z R e d a k c j i mjr. B r z e z i c k i Arkady Redakcja: Warszama, ul. Marumoncka 90 — Akademia Wuchomania Fizycznego Administracja Warszawa, Al. Jerozolimskie 55 wykonanie ruchu, powodując ożywienie procesów ośrodkowych na wszystkich piętrach układu nerwowego, nie pozostaje bez wpływu na złożony zespół ośrodków wegetatywnych. Promieniowanie sta­ nów pobudzenia i hamowania ośrodkowego w. wyniku bodźców docierających z obwodu lub też powstających spontanicznie, zmie­ nia napięcie wszystkich procesów., które odpowiedzialne są za każ­ dorazowy stan zaopatrzenia tkanek czynnych w paliwo oraz spraw­ ność przemian energetycznych. Tą drogą zarówno czynność odru­ chowa, nie wkraczająca w strumień naszej świadomości, jak i ta, która jest wynikiem aktu woli i poprzedzona zostaje wyobrażeniem formy i następstw samorzutnego ruchu, znajdują odbicie na całości regulacyjnych mechanizmów organizmu. Istota procesów, które prowadzą do stopniowego wzrostu zdolności do pracy i podniesienia jej wydajności w rezultacie po­ wtarzania się tego rodzaju funkcjonalnych zmian, pozostawia je­ szcze wiele do wyświetlenia. Jasne jest jedno, że podłożem zmian treningowych są zjawiska adaptacyjne. W przebiegu tego procesu powiększania adaptacji ustroju do wykonywanej czynności dają się rozróżnić dwa zasadnicze zespoły zjawisk, przebiegających w dwu kolejnych oraz często trudnych do oddzielenia etapach. Główny ciężar zmian pierwszego etapu treningu ześrodkowuje się dokoła czynnych zjawisk w układzie nerwowym ośrodkowym i wegetatywnym. Są to procesy opanowywania nowej czynności ruchowej wzgl. odtwarzania ośrodkowych dyspozycji czynności ruchowej, zatartych przez długą przerwę, lub też wreszcie proce­ sy wyzyskania rozporządzalnych koordynacji, pokrewnych do ćwi­ czonych po raz pierwszy. Drugi etap treningowy charakteryzuje się coraz bardziej za­ znaczającą się przewagą adaptacyjnych zmian obwodowych na bez­ pośrednim odcinku narządów, wykonawczych oraz tych funkcji so­ matycznych, które decydują o przestrojeniu całości gospodarki ustrojowej na wyższy poziom pogotowia czynnościowego. O ile zatem wynik początkowych wysiłków w treningu uwi­ dacznia się w wyćwiczeniu nowego aktu ruchowego prowadząc do doskonalenia określonych form zręczności i zwinności, o tyle późniejsze następstwa treningu pozwalają oznaczyć go jako ogólny trening fizjologiczny. Prowadzi on ostatecznie do pożądanego celu — rozszerzenia wydolności poszczególnych narządów, i ustroju ja­ ko całości. Rozróżnienie dwufazowości procesu treningowego może nasu­ nąć pytanie, jak dalece wyćwiczenie koordynacji i trening specjal­ nych postaci sprawności fizycznej uzależniony jest i wpływa na wynik treningu somatycznego, czyli fizjologicznego? Wydaje się nie ulegać wątpliwości, że opanowywanie specjalnych form ruchu, wymagającego określonych uzdolnień ruchowych, jest pomimo to w dużym stopniu zależne od rozszerzenia zdolności adaptacji so­ matycznej i wytrzymałości na wysiłek, które są wynikiem treningu ogólnego. Charakterystyczne własności dynamiki fizjologicznej wy­ twarzane przez ten ostatni są wspólną cechą dla każdego typu zdol­ ności fizycznej. 5 Podsumowując duży dorobek dotychczasowych studiów w za­ kresie mechanizmów sprawności fizycznej jako następstw potre- ningowych, wychodzimy z podstawowego założenia o istnieniu u jednostki wy trenowanej i niewytrenowanej wymierzafriych różnic funkcjonalnych zarówno w stanie statyki (spokoju) jak i podczas wykonywania określonego wysiłku. Trudność rozpoznania istot­ nych zmian potreningowych, pogłębiana przez niedostateczne od­ różnianie wpływów nieukończonego okresu nabywania wprawy (treningu technicznego) od przejawów przywiązanych do osiągnię­ tej formy jest powodem częstej rozbieżności wyników badań i ich interpretacji. Istotny obraz statyczny cech funkcjonalnych jednostki wytrenowanej jest wreszcie zacierany niejednokrotnie, przy uwzglę­ dnieniu zjawisk nieukończonego wypoczynku po ostatnio wykony­ wanej pracy. Dotychczasowy stan wiadomości o cechach potreningowych, uzupełniony wynikami badań doby ostatniej, pozwala ujawnić mniej lub więcej charakterystyczne wpływy treningu wzgl. usprawnienia fizycznego na każdym odcinku funkcjonalnym. W naszym zesta­ wieniu ograniczymy się tylko do podkreślenia faktów, które rzucają nowe światło na omawiane zjawiska wzgl. uzupełniają luki badań dawniejszych. W zakresie zmian w układzie ruchowym, poza dobrze znanym przejawem powiększenia masy mięśni, wzrostu ich wydajności i od­ porności na zmęczenie, wpływ systematycznego treningu wydaje się nie omijać i samego kształtu mięśni. Eksperymentalne badania na zwierzętach (psach) trenowanych w biegu, ujawniają tego ro­ dzaju modyfikujące. wpływy na mięśniach wraz ze zmianami kost­ nymi oraz wskazują na możliwość ukształtowania się typu wyści­ gowca, o ile trening rozpoczyna się we wczesnym wieku. Wzrost zdolności trenowanych mięśni do pracy łączy się z wyraźnymi zmia­ nami ich składu chemicznego i przemiany biochemicznej. Obok zwiększonej ilości mioglobiny, mięśnie wyćwiczone odznaczają się większą zawartością glikogenu i kreatyny. W mięśniach trenowa­ nych zwierząt (szczury) zanotowano również wzrost ilości fosfoli­ pidów i cholesterolu. Usprawnia się przebieg glikolizy zarówno tlenowej jak i beztlenowej. Są doniesienia o wzroście w wy treno­ wanych mięśniach glutationu. Dodatni wpływ treningu uwidacznia się nie tylko we wzroście wydajności w warunkach normalnego ukrwienia mięśni, lecz rów­ nież i w pracy z krążeniem zahamowanym. Narząd oddychania. W spoczynkowym obrazie potreningowym zgodnie z notowanym zjawiskiem jest skłonność do zwolnienia ry­ tmu oddechowego, zmniejszenie minutowej objętości oddechowej, zwiększenie pojemności życiowej płuc w spoczynku i czasu trwa­ nia dowolnego bezdechu, Występujący typowo spadek pojemności życiowej płuc przy zmęczeniu po wysiłku jest .wybitniejszy u jed­ nostek niewytrenowanych, aniżeli u wytrenowanych. Obok tych zmian o wiele większe znaczenie posiada polepsze­ nie efektywności wentylacji, a więc zwiększenie ilości tlenu po- 6 chłanianego na każdy litr powietrza wdechowego. Raczej do wy­ jątkowych następstw, systematycznych wysiłków należy zaobser­ wowany na zwierzętach (szczurach) rozwój rozedmy ze zgrubie­ niem ścian pęcherzykowych, zwiększeniem elastycznych włókien i tworzenia się nowych pęcherzyków płucnych. U trenowanych psów i królików zanotowano nadto zjawiska przerostu mięśnia przepony. Narząd krążenia. W świetle stale nagromadzonych faktów przy zastosowaniu udoskonalonych metod badawczych zagadnienie wpływu treningu fizycznego na serce pozostawia coraz mniej miej­ sca na ostrą rozbieżność zdań i spekulatywne dociekania. Przewa­ żająca w swoim czasie opinia o rzekomych uszkodzeniach serca, które mogą być wywoływane przez systematyczne wykonywanie uciążliwych wysiłkó\v fizycznych i trening sportowy, narodziła się w klinice, w epoce, kiedy rozwój sportu zawodniczego dopiero za­ czął przykuwać uwagę fizjologów oraz narzucił rygorystyczny wa­ runek bardziej skrupulatnej selekcji i systematycznej kontroli le­ karskiej. Wysunięcie niefortunnego terminu ,,serce sportowe" stało się punktem wyjścia alarmujących poglądów oraz skłonności do sprowadzania niemal każdego przypadku schorzenia serca, jaki no­ towano w przychodni lub klinice u sportowca wzgl. byłego zawod­ nika do skutków sportu, Dalecy jesteśmy dziś zarówno od tak szablonowego podejścia, jak i łączenia nadużywanego pojęcia „uszkodzenie serca" z sercem zdrowym. Konkretny materiał obserwacyjny i eksperymentalny, o- party na licznych badaniach dokonywanych zarówno na ludziach, jak i zwierzętach, jest dostatecznie przekonywujący do wysunięcia na ogół zgodnego wniosku, że obciążenie serca stawiane przez wy­ siłek fizyczny, niezależnie od jego wielkości, samo przez się nie powoduje nigdy uszkodzeń włókien serca zdrowego, nie wywołuje patologicznego rozszerzenia tego narządu, jak również nie wyczer­ puje jego siły rezerwowej. Dokładna analiza wykrywanych zjawisk atonii mięśnia sercowego, rozszerzenia serca, obrazu serca „prze­ forsowanego" i innych objawów niedomogi narządów krążenia, przypisywanych tak chętnie na rachunek następstw wysiłku fizycz­ nego lub treningu, pozwala wykazać niemal w każdym przypadku ślady poprzednio przebytych lub też przewlekłych procesów pato­ logicznych w rezultacie schorzeń infekcyjnych lub też konstytucyj­ nych cech niewydolności serca. Również i każde badanie post mor- tem z dotychczas ogłoszonych badań przypadków nagłego zgonu zawodników na boisku w czasie lub po wykonaniu wysiłku, stwier­ dzało zawsze istnienie tego lub innego schorzenia jako bezpośred­ niej przyczyny śmierci. Poznanie funkcjonalnych cech zdrowia serca wyjaśnia wyczer­ pująco, że występowanie pewnego rozszerzenia tego narządu pod­ czas wyjątkowych wymagań wysiłku jest podstawowym mechani­ zmem adaptacyjnym mięśnia sercowego, przejawem sięgnięcia do rezerwowej siły serca. Zjawisko to ustępuje w normie po ukończe­ niu wysiłku. Dobrze odżywiony, mocny, dostosowany do wzmożo- 7 obniżeniu. Mechanizm tego zjawiska pokrywający się z szeregiem innych przestrojeń funkcjonalnych pozostaje nadal niewyświetlony. Układ nerwowy ośrodkowy. Obiektywnie slwierdzalne zmia­ ny, które mogą powstawać w sferze czynności układu nerwowego ośrodkowego, pozostają zagadnieniem otwartym. Ścisła współzależność procesów ośrodkowych z całokształtem funkcyj somatycznych, pozwala jednak sądzić, że usprawnienie tych ostatnich w rezultacie treningu ogólnego nie pozostaje bez wpływu na przebieg czynności układu nerwowego. Przyśpieszenie dostosowania funkcyj transportu tlenu i sub- stancyj energetycznych, lepsze wyzyskanie tych ostatnich w wa­ runkach niedopuszczenia do znaczniejszych zmian w równowadze wewnętrznego środowiska ustroju, wreszcie wzrost wydolności wy­ konawczych narządów układu nerwowego — wszystko to niewąt­ pliwie powinno sprzyjać ośrodkowym procesom opanowywania no­ wej czynności przez osobnika w pełni formy treningowej. Kwestia — jak dalece poprzednio wyrobione koordynacje ruchowe mogą ułatwić proces Wytworzenia nowych, wymaga dalszych badań eks­ perymentalnych. Musimy się liczyć jednak z plastycznością funkcyj układu ner­ wowego jak również z szeroką możliwością adaptacyjnych zmian w zakresie wyższych automatyzmów, które są podłożem zręczno­ ści i ogólnej sprawności ruchowej. W końcowych etapach kształto­ wania się nawyków ruchowych, równolegle do utrwalenia elemen­ tów ruchu i ich automatyzacji rozszerza się własność transferu i przełączania tych elementów koordynacyjnych i nawyków na sche­ maty nowych, coraz bardziej złożonych zadań ruchowych. Wypra­ cowanie zasadniczo odmiennych automatyzmów ruchowych będzie wymagało jednak większego udziału korektywnych wpływów czu­ ciowych i dłuższej adaptacji rozporządzalnych elementów koordy­ nacyjnych do nowych zadań. Ze spostrzeżeń przebiegu treningu i jego efektu wynika, że udoskonalenie sprawności ruchowej postępuje równolegle do wzro­ stu wydajności w pracy. Wzrastające usprawnienie fizjologiczne wpływa na odruchowe dostosowanie długości kroku, optymalnego z punktu widzenia kosztu energetycznego, do każdorazowych po­ chyleń drogi marszu, koordynuje wahadłowe ruchy kończyn gór­ nych i nóg biegacza odpowiednio do kroku itd. Stopniowe wy­ tworzenie funkcjonalnej korelacji pomiędzy mechanizmem aktu ru­ chowego i czynnościami wegetatywnymi uwidocznia się w znanych faktach synchronizacji rytmu oddechowego z poszczególnymi ele­ mentami ruchu wykonywanego np. przez wytrenowanego pływaka lub wioślarza. Ustalenie tego rodzaju harmonijnego sprzężenia wy­ robionych automatyzmów ruchowych z czynnością mechanizmów wegetatywnych, które w większym lub mniejszym stopniu powsta­ ją na każdym odcinku funkcjonalnym, świadczy o wywołanym przez trening adaptacyjnym przestrojeniu całości regulacyj ośrod­ kowych. 10 Wydatek energetyczny procesów nerwowych jest nieporów­ nanie niższy w zestawieniu z kosztem pracy narządów wykonaw­ czych. Pomimo to bardziej niż w tych ostatnich zależy on od skoor­ dynowanego wzmożenia wydolności funkcyj somatycznych, zabez­ pieczających należyty przebieg przemiany tlenowej i zaopatrzenia w paliwo. Na powstawanie lokalnych przejawów o charakterze a- daptacyjnym wskazuje m. in. fakt, że u zwierząt młodych (np. ros­ nącej świnki morskiej) daje się zanotować równolegle do postępu treningu fizycznego stopniowy zrost unaczynienia (kapilaryzacji) ruchowej okolicy kory mózgowej. Zmian tych nie stwierdzono w korowych obszarach czuciowych. Zjawiska te pokrywają się z po­ przednio opisywanym rozszerzeniem unaczynienia po treningu w mięśniach szkieletowych i sercowym. Oceua ogólnego wpływu treningu. Na jaki obraz syntetyczny składają się ostatecznie typowe zmiany potreningowe j jakie jest ich znaczenie z punktu widzenia oceny wydolności fizycznej ustro­ ju jako całości? Zestawienie statycznych cech morfologicznych i funkcjonalnych osobnika wytrenowanego nie wyróżnia właściwie dominującego wpływu treningu w zakresie jakiejkolwiek odosob­ nionej czynności. Nawet pobieżny przegląd cech charakteryzują­ cych tzw. „formę treningową" wskazuje, że nie idzie tu bynaj­ mniej o wyłącznie usprawnienie układu ruchowego. Że proces tre­ ningu nie ominął żadnego zakątka maszyny ludzkiej wywołując głębokie zmiany jej dynamiki. Wzmożenie rytmu czynnościowego na jednym odcinku funkcjonalnym oraz przytłumienie go na innym — wszystko to daje w sumie jednokierunkowy obraz przestrojenia całej gospodarki ustrojowej na najwyższy poziom adaptacji do wy­ magań wzmożonej aktywności. Osiągnięcie omawianego stanu jest przede wszystkim przeja­ wem utrwalenia funkcjonalnych zmian w układzie nerwowym so­ matycznym jako ognisko motywacji i kształtowania się rusztowa­ nia czynności ruchowej. Zmiany te skorelowane są ze specyficznym nastawieniem autonomicznego układu nerwowego, który z kolei odpowiedzialny jest za poziom ogólnej dynamiki funkcjonalnej ustroju. Jest zrozumiałe, że, w porównaniu z trudnymi do rejestracji zmianami ośrodkowymi, zjawiska adaptacyjne w zakresie regula­ cyjnych wpływów wegetatywnych wysuwają się na czoło oraz na­ dają specyficzny wyraz funkcjonalnej sylwetce osobnika wytreno­ wanego. W stanie spoczynku ciała przejawia się to między innymi w ustaleniu wyraźnej przewagi wpływów vago - insulinowych nad sympatyko - adrenalinowymi. W rezultacie skoordynowania ca­ łości funkcyj autonomicznych i mózgowo - rdzeniowych oraz na­ stawienia przemiany na bardziej • oszczędną gospodarkę energetycz­ ną, wzmaga się ogólny stan pogotowia organizmu do dłuższych wyczerpujących wysiłków. Ten wzrost rezerw potencjalnych, wyraźniejszy w spoczynko­ wym obrazie przy dostosowaniu się ustroju do wymagań pracy 11 trwałej jest mniej charakterystyczny tam, gdzie w systematycznym treningu dominują elementy szybkości, siły i zręczności. Jak w jednym, tak i w drugim przypadku wpływy potreningo- we ujawniają się natomiast w całej pełni bezpośrednio podczas wykonania pracy. Wysiłek iako sprawdzian fizycznego stanu o- sobnika- i wyników treningu, wymaga wzięcia pod uwagę z jednej strony samego natężenia wysiłku, z drugiej — ustalenia fizjologicz­ nych kryteriów do oceny funkcjonalnej sprawności organizmu. Za­ trzymanie się na odosobnionych fragmentach dynamiki fizjologicz­ nej, np. notowaniu zachowania się samej' czynności krążenia pod­ czas wzgl. po standardowej pracy nie da obrazu wydolności całego ustroju. Nie możemy zapominać ani na chwilę, że wydolność ta jest wynikiem zharmonizowanej gry wielu mechanizmów, dostosowaw­ czych i kompensacyjnych. Ocenę aktywności ustroju i jego rezer­ wowych sił opieramy przeto na szerszym zespole odpowiedzi fizjo­ logicznych, sprzężonych podczas wykonywania wysiłku dla jedy­ nego ceiu — utrzymania należytej wydajności mechanicznej przy jak najmniejszym zakłóceniu fizyko - chemicznej równowagi pły­ nów ustrojowych i tkanek. Zastosowanie wysiłku jako testu łącznie z syntetycznym uję­ ciem odpowiedzi fizjologicznej pozwala, w przeciwstawieniu do o- brazu statycznego, o wiele skuteczniej porównać wydolność fizycz­ ną jednostek o różnym stopniu usprawnienia. Okresowe powta­ rzanie takiego testu u tej samej jednostki daje możność poza tym najlepszej kontroli przebiegu treningu. Przy warunku, że technika wymaganego ruchu Jest znana lub też łatwa do opanowania, o wyborze wysiłku decyduje w zasadzie fakt, że stopień głębokich zanurzeń „wewnętrznego środowiska" ustroju wzmaga się w miarę wzrostu intensywności wysiłku. Pomi­ mo to, nawet przy umiarkowanej pracy wykonywanej przez jed­ nostkę wytrenowaną i niewytrenowaną w warunkach równowagi funkcjonalnej (sleady state), ujawniają się wyraźne różnice efek­ tywności mechanizmów adaptacyjnych i wyrównawczych. Zwięk­ szenie natężenia wysiłku poza granice możliwości ustalenia się do­ raźnej równowagi w fizyko-chemicznej gospodarce ustroju, a więc przy pracy o wzrastającym długu tlenowym pogłębia jeszcze bar­ dziej fizjologiczną charakterystykę stanu wytrenowania. W zestawieniu z odpowiedzią fizjologiczną osobnika niewy- trenowanego, wykonywującego ten sam wymiar pracy w warun­ kach równowagi funkcjonalnej (steady state), osobnik wy trenowa­ ny wykazuje o wiele mniejsze zakłócenie fizyko - chemicznej go­ spodarki ustroju. Innymi słowy ujawnia, on lepszą sprawność me­ chanizmów zabezpieczających stałość swego środowiska wewnętrz­ nego. W porównaniu z osobnikiem niewy trenowanym zdolny on jest do znaczniejszego zwiększenia intensywności pracy, przy od­ powiednio dostosowanym wyższym poziomie równowagi fizjolo­ gicznej. 12 nik odciągający od nauki. Nie rozumiano wówczas tych praw, które Dani nauka współczesna wyjawiła, nie doceniano roli zdrowotnej ruchu na wolnym powietrzu, słońca i wody. Wprawdzie czytano wtedy klasyków starożytnych, ale nie zrozumiano paralelizmu wy­ chowawczego, obejmującego ducha i ciało, tak typowego dla kul­ tury antycznej. , II Obecnie aktualne prądy w WF i sporcie idą po linii masowości. Wydawać by się mogło, że to hasło zupełnie nowe, przeciwstawia­ jące się dotychczasowemu sportowi elitarnemu. Tymczasem maso­ wość była jedną z idei, jaka przyświecała wielkiemu założycielowi Parku Jordana przeszło pół wieku temu. W tym parku codziennie bawiły się, uprawiały gry i gimnastykowały się tłumy młodzieży. [lość ich dochodziła z górą do 2.000 dziennie, którymi zajmowa­ ło się 116 przodowników. Był to niezwykły obraz barwny, ruchliwy i tchnący radością życia. Jeden z kierowników Parku opisuje to w sposób następujący: „Zawrzał park jak ul od wrzawy i śpiewów dziatwy, roiło się od drobiazgu na wszystkich boiskach. A twórca nie opuścił jednego dnia zabawy. Krążył po Parku, w swyrn zawsze czarnym żakiecie, tu pochwalił, tam przyganił. O wszystkim wiedział każdym drobiazgiem się interesował". Organizacja masowego ru­ chu młodzieży i sprawne kierowanie nie było rzeczą łatwą — zwła­ szcza że nikogo Jordan nie naśladował. Była to koncepcja na wskroś oryginalną, toteż nic dziwnego, że obcy fachowcy przyjeżdżali z daleka, by czerpać stąd wzory. Jordan z genialną intuicją przeczul, źe nie garstka elitarna, lecz całe masy stanowią podstawę zdrowia i tężyzny narodu. Człowiek ten w czasach niewoli kochał Ojczyznę żarliwie i podtrzymywał ducha w narodzie na równi z wielkimi pi­ sarzami i myślicielami współczesnymi. Tak jak u Linga •— wycho­ wanie fizyczne miało się stać punktem zwrotnym odrodzenia na­ rodowego. Refren jednej z piosenek śpiewanych w Parku przez dzia­ twę brzmi: „Ćwicz się pilnie, drogie dziecię — przyjdzie cudów cud. Z Parku wyjdzie drugi Chrobry — oswobodzi lud". Dr Jordan, zdając sobie sprawę z braku kwalifikowanych sił nauczycielskich tak w samym Parku jak i w. szkołach średnich, po­ wołał do życia 2-letni kurs gimnastyczny dla kandydatów na nau­ czycieli w gimnazjach i seminariach nauczycielskich. Każdy słu­ chacz Uniwersytetu mógł dobrać sobie 2 przedmiot, tj. gimnastykę i rozszerzyć w ten sposób swoje kwalifikacje do prowadzenia nauki w szkole. Wielki Nauczyciel przeczuwał dobrze, że nauczyciel WF nie zawsze jest pełnowartościowy po przekroczeniu 10 r. życia (reu­ matyzm, artretyzm i inne choroby) i musi mieć możność nauczania innego przedmiotu, do czego zdobył kwalifikacje w czasie stu­ diów uniwersyteckich. Myśl ta nie straciła nic na znaczeniu 'i jest aktualna i daisiaj. % 1 5 4 III Pół wieku temu, gdy walka o równouprawnienie wszystkich klas społecznych była raczej marzeniem niż faktem, Dr Henryk Jordan wyprzedził znowu swą epokę i skierował swe uczucie i działalność ku warstwom najbiedniejszym. Biedna dziatwa otrzy­ mywała w Parku mleko i chleb za darmo — z kieszeni fundatora. Nie przeprowadzał podziału na dzieci „z lepszych domów" i biedniejsze — lecz musiały one kroczyć w jednym szeregu. Za­ wiązywało się tu koleżeństwo gry i zacierały różnice społeczne. Nie kto inny, tylko Jordan zajął się serdecznie dolą najbardziej upośledzonych — terminatorów i rzemieślników. Odciągał ich od wałęsania się po ulicach i spelunkach — zwabiał do parku, gdzie ćwiczyli w dniach wolnych od pracy. Założył on dla nich chór i z własnej kieszeni opłacał nauczyciela. Nie zapomniał o nich w zi­ mie wynajmując od OO. Franciszkanów wielki refektarz na saię gimnastyczną i świetlicę. Zdając sobie sprawę z doniosłości higie­ ny mieszkania dla zdrowia i moralności, założył Towarzystwo bu­ dowy tanich mieszkań dla robotników w .Krakowie. Wtedy ani się śniło o podobnej akcji w innych miastach Europy. W jednej z dzielnic podmiejskich zachowała się nawet nazwa „Jordanówka" (za ulicą Łobzowską). IV Amerykanie chlubią się swym nowym kierunkiem wycho­ wawczym, byhevioryzmem, opartym w znacznej mierze na grach i sporcie oraz sublimującym pierwotne instynkty dziecka. Dr Jor­ dan był i tu prekursorem. Jego polski „byheyioryzm" — to pra­ ktyczna lekcja życia na boisku. Nie zakaz był tam podstawą wy­ chowawczą — lecz zrozumienie i uspołecznienie dziecka żyjące­ go w zespole. Przyswajanie sobie dobrego ułożenia i porządku szło np. drogą piosenki śpiewanej przez młodzież. Oto przykład: „Kiedy w Parku jesteś dziecię Zachowuj się przyzwoicie! Czy w zabawie czy to w mowie Pomnij, że masz rozum w głowie. Ludzie wszystko dobrze widzą Krnąbrne dziecko tu wyszydzą". Więc nie zakaz poskramiał swawolników — lecz obawa, by ukochany przez nich Park wzięto na języki... Dbał o swą mło­ dzież czujnie Jordan, chodząc od boiska do boiska i wyławiając jednostki aspołeczne — którym poświęcał specjalne zabiegi wy­ chowawcze. V Przysposobienie wojskowe młodzieży w ramach ogólnego WF uważa się powszechnie za zdobycz lat współczesnych. I na tym polu Dr Jordan wyprzedził swą epokę. Wychowany w trady­ cjach powstańczych, niepodległościowych „Śnił sen o szpadzie" w najgęstszych mrokach niewoli. 10 Marzyło mu się wojsko polskie i zdawał sobie sprawę, że prę­ dzej czy później trzeba będzie stanąć do walki o wolność. Nic dziw­ nego; że w swoim Parku zorganizował Pułk dzieci Krakowskich w płóciennych mundurach i rogatywkach. Starsi dostali później broń prawdziwą (karabiny Werdla). Nie chodziło Jordanowi o za­ bawę w wojsko, He o wyrobienie i wskrzeszenie idei wojskowo-nie- podleglościowej — która w dobie popowstaniowej przygasła w spo­ łeczeństwie polskim. W ten sposób młodzież przygotowywano do walki ucząc ją musztry, gier polowych, patrolowania i podchodze­ nia. Odtworzono nawet batalie historyczne, jak np. Racławice*. Widok dziarskiej młodzieży w, polskich mundurach krzepił i podno­ sił na duchu także starszych. Nie było dane Jordanowi doczekać się niepodległości — ale przygotowywał ją na wiele lat przedtem w sercach dorastającego pokolenia. VI Jednym z przedmiotów nowszej pedagogii są zajęcia praktycz­ ne, polegające na czynnym udziale ucznia w pracy fizycznej. Dr H. Jordan i na tym polu okazał się prekursorem. Cenił sam pracę będąc jej gorliwym wyznawcą. Zorganizował zajęcia ogrodnicze dla uczniów w swym parku, jak również urządził warsztaty studenckie, znane później pod nazwą „warsztatów jordanowskich". Najpięk­ niejsze zrozumienie i ujęcie „Służby Polsce" powstało już wtedy w genialnym umyśle dra Jordana. W pracy widział on nie tylko ruch mięśni tak potrzebny młodemu, ale także wysokie walory wycho­ wawcze i społeczne. — Organizacja pracy w Parku zaimponowała zagranicznym gościom, którzy z daleka zjeżdżali się. Mimo zajęcia tysięcznej rzeszy młodzieży równocześnie wszystko szło składnie, punktualnie i ściśle według obowiązującego regulaminu. VII A teraz dla uplastycznienia obrazu — kilka słów o Jordanie jako człowieku. Znaczne sumy łożone na cele społeczne — zarobił własną pracą i trudem. Znakomity lekarz-ginekolog, wzywany nie­ raz do możnych tego świata, na dwory panujące — serce swoje kie­ rował zawsze ku biednym. Od wdów i niezamożnych nie przyjmo­ wał z reguły honorarium, ba, nawet kupował biednym lekarstwa z własnej kieszeni. Ukochał przede wszystkim młodzież — szcze­ gólnie wrażliwy na jej dolę i bolączki. Po śmierci jedynego syna — w 1881 r. — dziećmi jego staje się cała młodzież polska. — Po­ święca im każdą chwilę, wolną od zajęć zawodowych, a do każdego -zynu zabiera się z właściwą sobie skromnością i małomównością. Nie bibił lozgłosu ani reklamy osobistej. Oceniał ludzi wedle o- woców ich pracy — sam będąc wzorem pracowitości i sumienności. Wytknął drogę, którą iść należało po odrodzenie fizyczne i ducho­ we narodu, czego widomym symbolem były pomniki zasłużonych •'olaków, w niszach grabowych alei parku. W takim to otoczeniu Zdobywano twierdze, brano jeńca — ćwiczenia pniowe odbywały się w niedziele. W 1891 r 5 Pu!k otrzyma! sztandar z napisem „1 Pułk Dzieci Krakowskich'. ! 17 boisk, a na nich ustawia moc urządzeń i przyborów do gier, zabaw i sportu. A gdy wszystko ma już gotowe, zaprasza młodzież i przy pomocy wybranych spośród nich przewodników rozpoczyna pracę. Daje do ręki młodzieży narzędzia i przybory dotąd jej nieznane — piłki,, kule, wywijadła, siłornierze, tamborynki, łyżwy, szczudła, bumerang, krążnik i — sam dając najlepszy przykład — ćwiczy, bawi się, ugania za piłką i entuzjazmuje nowym trybem życia mło­ dzieży, życia coraz pełniejszego, coraz bardziej radosnego, aktyw­ nego i zdyscyplinowanego. Nic przeto dziwnego, iż szeregi jego w Parku szybko narastają i liczą już w r. 1899 około 13 000 a w r. 1901 ponad 32 000 dziatwy i młodzieży spędzającej w Parku długie popołudniowe godziny na ćwiczeniach, grach, zabawach, śpiewie, pracy i wypoczynku. Nic też dziwnego, iż podbijając cały młody Kraków, pozyskał Jordan i początkowo mu nie ufających rodziców. Bo wszystko, co działo się w tym Parku było dobrze przemyślane i dostępne, widoczne dla wszystkich. W Parku Jordana nie było murowanych parkanów, ni budek, strzegących przed ciekawskimi. A po drugie, umiał Jordan Park swój nie tylko wyposażyć, ale odpowiednio zorganizować. Sam układał programy pracy, plany dnia, regulaminy, dyrygował zajęciami i szkolił, nadzorował przewodników, i sam przełamywał największe trudności organizacyjne i wychowawcze, Znał dobrze młodzież, jej warunki życia, potrzeby i liczył się z jej właściwościami rozwojowymi. Gry, zabawy, gimnastyka były tak w jego Parku organizowane, że nie tylko obejmowały wszy­ stkich, ale i do wszystkich grup były odpowiednio dostosowane. Nikt tam się więc nie nudził, nie swawolił, nie demoralizował siebie i innych, bo każdy miał tam swe miejsce, zajęcie i możność pełnego wyżycia się w zdyscyplinowanym zespole. Wszelkie u- przedżenia i zadrażnienia rozładowywała sprzyjająca dzieciom i młodzieży atmosfera życia w Parku. Młodsi mieli swe zabawy, śpie­ wy, pogadanki, starsi gimnastykę, gry sportowe, ćwiczenia w pod­ chodzeniu, a nawet speq'alny, a oryginalny „pułk dzieci krakow­ skich", prototyp dzisiejszej organizacji przysposobienia wojskowe­ go.. terminatorzy zaś chór, odrębne zajęcia i odrębną opiekę wycho­ wawczą, a w niej nawet własny system oszczędzania zarobków, najubożsi i:aś dożywianie, a wszyscy opiekę lekarską, wycriowaw- czą, ojcowską. W pomysłach był niewyczerpany. Toteż Park jego stał się głośnym w całym kraju. Przybywali do niego działacze społeczni, lekarze, wychowawcy, nauczyciele, swoi i obcy. Patrzyli, podziwiali i naśladowali. A twórca nadal utrwalał i rozbudowywał swe dzieło. Pod koniec życia wzbogacił je o rzecz również, jak na ówczesne czasy oryginalną — o warsztaty robót ręcznych. Na zebraniach nauczycielskich, rodzicielskich, w prasie, z trybuny sejmowej wołał o lepsze warunki nauki i życia pozaszkolnego młodzieży. Rzucał hasła i szerzył idee wychowania pełnego, harmonijnego — do dzisiaj jeszcze nie wszędzie zrozu- 20 rńiane. Stał się pionierem ruchu, który rozbudził potrzebę zajęcia się młodzieżą, jej zdrowiem fizycznym i moralnym. Idea Jordanow­ ska wyprowadzona z wielkich wskazań komisji Edukacji Narodo­ wej znalazła realizatora, Człowieka Czynu, i zapaliła do służby spo­ łecznej dziecku — wielu jego uczniów, współpracowników. Wy­ zwalając „blade twarze" z suteren i podwórek wiodła je na łono przyrody, do słońca, po radość i zdrowie. Jego idea przenikała po­ za kordony graniczne, do Warszawy, Częstochowy, Cieszyna, Lu­ blina, a nawet dalekiego Kijowa powodując coraz częstsze naśla­ dowanie wzoru krakowskiego. Żywotność potwierdziły dziesiątki ogrodów i pracowni robót ręcznych, rozsiane po całym kraju. Dość wspomnieć za Piaseckim, iż instytucja warsztatów robót ręcznych „rozwinęła się tak szybko, że już w r. 1910 liczyliśmy z górą 40 ta­ kich instytucyj w zaborach austriackim i rosyjskim"1). Liczba ogro­ dów jordanowskich, i terenów zabawowych dla dzieci, zarejestro­ wanych przez Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego, w roku 1936 dosięgła cyfry stusześćdziesięciu2). A umocniwszy się w życiu pozaszkolnym weszła szerokim torem i w organizację życia i pracy szkolnej włączając do tradycyjnych form wychowania formę nie nową, ale bardzo unowocześnioną i żywą, wychowania fizycznego, ogarniającą rozwój umysłowy, mo­ ralny i fizyczny dziecka. Dzieło Jordana ocenili współcześni mu politycy, wychowawcy, rodzice, a nade wszystko sama młodzież. Niemniej i uczniowie i współpracownicy Jordana, podtrzymujący w, społeczeństwie długo jordanowskie idee pomocy społecznej dziecku. O dorobku jego wie dzisiaj niemal każdy obywatel. Bo z niej wyrosła najpiękniejsza instytucja dziecięca w kraju, instytucja, któ­ ra już wiele dokonała dla dobra dziecka w. Polsce. „Dziś rzec można, że — powtórzę za prof. E. Piaseckim, ucz­ niem i następcą Jordana w Parku — zdziałała ona więcej niż całe biblioteki uczonych, rozpraw i dyskusyj zjednywając tysiące zwie­ dzających ją ludzi dla idei odrodzenia fizycznego"3). Dała nam pla­ cówkę pomocy społecznej, najbardziej dla dziecka odpowiednią i użyteczną, wszechstronną, a potrzebną. Zwłaszcza dziś. Gdy słyszy się powszechne narzekania i la­ menty na niedorozwój fizyczny i moralny młodzieży, na skutki za­ niedbań spowodowane okresem wojny. Gdy tyle jest dzieci bez opieki, sierot, półsierot, dzieci zagrożonych gruźlicą, zaniedbanych fizycznie i moralnie. I tak mało dobrych, zdrowych mieszkań i je­ szcze mniej pogody w życiu dziecka. W sześćdziesiątą rocznicę istnienia Jordanowego dzieła warto by przeto nie tylko rozglądnąć się w dorobku i dziejach przeszło półwiecza, ale i w, możliwościach jego poszerzenia, co byłoby naj­ lepszym uczczeniem wielkiego naszego Patrioty i Wychowawcy. 1 Dr Piasecki E. Dzieje wychowania fizycznego. Lwów, 1S25 r., str. 235. ~ i :.•..-.• ka H. i inż. Wędrowski K. Ogrody Jordanowskie, str. 15. 3 Dr Piasecki E. Parki Jordanowskie, „Muzeum", 1907 r.r T. I., str. 250. 21 Aby nie było wśród nas tak wiele dzieci chorych, smutnych i opuszczonych, dzieci marniejących w zaduchu, wilgoci i opuszcze- niul Wychowawcy fizyczna, nauczyciele, lekarze, higieniści, spo­ łecznicy i politycy, działacze samorządowi winni zabezpieczyć im prawa wskazane przez Jordana i zjednoczyć swe wysiłki przy two­ rzeniu dalszych „Jordanówek", Równocześnie bowiem z hasłami i programem odbudowy go­ spodarczej winna dokonywać się i odnowa biologiczna młodego pokolenia. A tę można znacznie przyśpieszyć przez wzmocnienie i upowszechnienie Jordanowego dzieła. I dlatego, że jest konieczna. I dlatego, że tamtędy jest najlep­ sza, bo dobrze sprawdzona droga... 1 dlatego również, że... — przytoczę słowa prof. Z7 Wyrobka, drugiego z uczniów Jordana: „Wielkich ludzi czci się przez realizację ich wskazań i zamie­ rzeń, nie tylko przez niedopuszczenie do upadku zapoczętego dzie­ ła, ale i przez jego dalszy rozwój. Ci, co kroczą ścieżką, którą szedł Jordan, powinni iść za jego drogowskazem. Powinno nas stać na tę dumę narodową, by nie dać upaść swojej własnej rzeczy, boć Jor­ dan, to własność polska"1). 1 Wyrobek Z. Podjęcie Idei Jordanowskiej jadaniem Sekcji VfP i M. Szk. „Wychowani* fizyczne", 1927 r., | 7—8, str. 189. Jednym więc z celów wychowania fizycznego powinno być ta­ kie wyćwiczenie odpowiednich grup mięśniowych, by utrzymywa­ nie prawidłowej postawy nie sprawiało trudności, a stało się mimo­ wolne i naturalne bez śladów sztywności i sztuczności. Prawidłowa postawa winna być — moim zdaniem — jednym z warunków otrzymania dyplomu nauczyciela i instruktora wycho­ wania fizycznego, zwłaszcza wobec faktu, że starsze dzieci i mło­ dzież chętnie naśladują ruchy i sposób trzymania się starszych — rodziców, nauczycieli, bohaterów filmu czy asów sportowych, Wady postawy są b. częste. U młodzieży stwierdzono je w 80°/». Badania nowoprzyjętych. do uniwersytetu Haryarda w 1916 r. (wg Babeckiego) wykazały zaledwie l,l°/« postawy dobrej, a 12,5% po­ stawy dość dobrej. Wielu, nawet wybitnych sportowców, ma po­ stawę złą. Obecnie, zwłaszcza wśród młodzieży, stosunki raczej się .pogorszyły na skutek niedożywiania w okresie wojennym i trud­ nych warunków mieszkaniowych. Obserwacje poznańskie (1948) wykazały , zaledwie 8% postawy prawidłowej. Zwłaszcza niedosta­ teczna ilość mleka (niedobór albumin, witamin i soli wapniat po­ gorszyła w okresie wojny postawę dzieci. * Na ogół za dobrą i najbardziej korzystną dla prawidłowego funkcjonowania narządów wewnętrznych uważamy zwykłą, swo­ bodną postawę, która odpowiada, przy równomiernym rozłożeniu ciężaru na obie nogi, następującym warunkom: 1. Głowa ustawiona prosto z lekko cofniętym podbródkiem (na wysokości mostka) — (sprzyja najlepszemu ukrwieniu mózgu co ma dodatnio .wpływać na jego czynność). ' 2. Klatka piersiowa wysoko wysklepiona, przy czym mostek jest najbardziej ku przodowi wysuniętą jej częścią (ułatwio­ ne oddychanie i dobre warunki krwioobiegu w narządach klatki piersiowej). 3. Brzuch lekko wciągnięty, dolna część brzucha bliżej kręgo­ słupa niż górna. 4. Łopatki nie powinny wystawać poza linię pośladków.* W tych warunkach osie głównych odcinków ciała (Rogalski) tworzą linię lekko łamaną. Linia pionowa, wyznaczająca prawidło­ wą postawę, przechodzi przez punkt ciężkości ciała, który znajduje się w obrębie miednicy małej tuż za wzgórkiem kości łonowej nie­ co niżej u kobiet niż u mężczyzn. Jej rzut zaś boczny łączy ucho, górny brzeg ramion, zagłębienie lędźwiowe, staw kolanowy i zew­ nętrzną kostkę. Postawę wyznaczają: kierunek osi ciała, ustawianie kończyn dolnych, nachylenie miednicy i kąt ustawienia głowy w stosunku do osi pionowej. Głównymi grupami mięśni utrzymującymi prawidłową posta­ wę są: a) mięśnie karku (utrzymują głowę w pozycji prostej), b) silne grupy mięśni grzbietu i brzucha. Ich pTzeciwstronne działanie utrzymuje prawidłową linię kręgosłupa. 25 c) mięśnie lędźwi ustalające położenie miednicy, d) mięśnie uda utrzymujące prawidłową ruchomość kolana, e) mięśnie podudzia, które regulują prawidłową ruchomość stawów oraz utrzymują łuk stopy. Przy prawidłowej i harmonijnej ruchomości wszystkich stawów postawa taka umożliwia w każdej pozycji, zarówno stojącej jak i w czasie chodzenia lub biegania, prawidłowe rozłożenie ciężaru gło­ wy na kręgosłup, ciężaru tułowia na miednicę, a ciężaru całego ciała, poprzez kończyny dolne na łuk stopy. Poza względami zdrowotnymi i estetycznymi ma to duże zna­ czenia dla sportowca, gdyż warunkuje pełne wykorzystanie siły mięśni i zrównoważenia ciała przy najmniejszym wysiłku. * Wyodrębniono szereg typów wadliwej postawy jak np., poza omówioną wyżej postawą zmęczenia — postawa kogucia (nad­ mierne ściąganie barków ku tyłowi), „plecy goryla" (uwypuklenie fizjologicznej wklęsłości okolicy lędźwiowej i obniżenie dolnej czę­ ści brzucha) oraz szereg typów skrzywień kręgosłupa. Sprawą zmiany postawy na skutek fizjologicznego procesu sta­ rzenia się, jak również b. ważnym zagadnieniem wpływu pracy za­ wodowej na postawę nie będziemy się w ramach tematu naszych rozważań zajmować. * Dla określenia typów postawy, posługujemy się wzorami po­ staw. (Rys. 2 i 3) ; ' Rys. 2 Rys. 3 Wzory postaw dziewcząt i chłopców. Postawę badanego przy pewnej wprawie, można określić jed­ nym rzutem oka i porównać z jednym z typów postaw przedstawio­ nych na tablicy. W czasie obserwacji powinien badany stać zupeł­ nie swobodnie i naturalnie, nie prężyć się i „nie wypinać bohater­ sko piersi", i 26 W celu mierzenia postawy i utrwalenia sylwetki badanego skonstruowano szereg mniej lub więcej skomplikowanych sylweto- grafów, cieniografów, krat i urządzeń fotograficznych. Najbardziej praktycznym wydaje mi się „postawomierz" (posturegraph) Mott'a oraz polski sposób sporządzania sylwetek postawy wprowadzony przez Dr E. Lewicką i Z. Perzanowskiego. Posługiwali się oni sno­ pem światła rzuconym na biały ekran z płótna lub papieru. Badane­ go stawiano pomiędzy źródłem światła a ekranem, możliwie blisko ekranu, na którym rysował się wyraźny cień jego sylwetki foto­ grafowany od strony przeciwnej. Określenie postawy ułatwiało umieszczenie na opisanym ekra­ nie siatki z pomiarem. (Rys. 4.) Rys. 4. Schemat ustawienia aparatury Lewickiej i Ferzanowskiego do zdjęć sylwetek postawy. A — projektor, B — siatka pomiarowa, C, D — płaszczyzna ekranu, G — aparat fotograficzny (wg. Dybowskiego). Ponieważ swobodnie opuszczone wzdłuż tułowia kończyny górne mogą na cieniu przykrywać wygięcia lędźwiowe — lepiej jest wykonać 2 zdjęcia — z rękami opuszczonymi i lekko opartymi przed sobą, * Ocena postawy opiera się na porównaniu otrzymanych drogą fotografii sylwetek z sylwetkami wzorca postaw ABCD. (Rys. 2 i 3) A — postawa doskonała; głowa do góry, podbródek cofnięty (gło­ wa dobrze zrównoważona nad barkami, biodrami i kostkami); klatka piersiowa dobrze wysklepiona (mostek — najbardziej naprzód wysunięta część ciała); dolna część brzucha wciąg- t nie ta, płaska; kontur tylnych krzywizn normalny. B — postawa dobra; głowa lekko w przód; klatka piersiowa nieco w dół opuszczona; dolna część brzucha wciągnięta, lecz nie płaska; krzywizny konturu tylnego nieco zwiększone, C — postawa wadliwa; głowa naprzód; klatka piersiowa płaska; brzuch miękki i lekko wypchnięty (część ciała najbardziej wystająca do przodu); krzywizny tylnego konturu przesadne. D — postawa zła; głowa silnie w przód; klatka zapadnięta: brzuch zupełnie wiotki i wystający w przód; krzywizny tylnego kon­ turu silnie przesadne. Aby móc obserwować zachodzące zmiany postawy u dzieci, młodzieży lub osobników starszych pod wpływem ćwiczeń wy­ równawczych — należy braki postawy odpowiednio zanotować. 27 Przedstawione niżej rysunki dobrze ilustrują zagadnienie. (Rys. 6.) Rys. 6. Sylwetki postawy: maratończyka, skoczka wzwyż, miotacza dyskiem, ciężkoatlety. * Wśród postaw nieprawidłowych skutkiem skrzywień kręgosłu­ pa rozróżnia się 2 zasadnicze grupy — skrzywienia czynnościowe i skrzywienia prawdziwe. Skrzywienia prawdziwe zależne od zmian zniekształcających kości lub stawów są domeną ortopedów, któ­ rzy je leczą bądź operacyjnie bądź przy użyciu ćwiczeń specjal­ nych, gimnastyki wyrównawczej i leczniczej. Skrzywienia kręgo­ słupa czynnościowe nie są powodowane żadnymi zmianami ana- tomo - patologicznymi w obrębie układu kostnego. Jest to sprawa wadliwej postawy, jako wyraz niestosunku wypadkowych sił me­ chanicznych ciężaru ciała, siły mięśni i wiązadeł. Jako takie intere­ sują lekarza sportowego, szkolnego oraz wychowawcę fizycznego i instruktora. Pamiętać jednak trzeba, że wiele schorzeń dotyczących mięk­ kich części organizmu powoduje wyrównawcze lub odruchowe zmiany postawy, np. zapalenia opłucnej, kręcz szyjny, rwa kulszo- wa, zaburzenia mózgowe itp. Sprawy te nie są jednak trudne do odróżnienia od czynnościo­ wych zniekształceń postawy. Dla odróżnienia wadliwej postawy czynnościowej od prawdzi­ wej oglądamy badanego w chwili skłonu w przód. Wtedy przy czynnościowym skrzywieniu, kręgosłup wyprostowuje się. Poza tym ułatwia nam rozpoznanie badanie radiologiczne, ktÓTe nie wyka­ zuje w skrzywieniu czynnościowym charakterystycznych zmian w obrębie kośćca. Pomiędzy czynnościowymi i prawdziwymi skrzywieniami gra­ nica nie przebiega ostro. Jest ona raczej niewyraźna.i zaniedbana postawa czynnościowa łatwo może ulec utrwaleniu. Wyodrębnia się kilka zasadniczych typów skrzywień kręgosłu­ pa: boczne (scoliosis), ku tyłowi (kyphosis) oraz ku przodowi (lor- dosis). Poza tym szpotawe lub koślawe ustawienie kończyn dolnych, stopy płaskie itp. Dla lekarza szkolnego lub sportowego zasadniczym wydaje się pytanie, które sporty lub ćwiczenia fizyczne istniejące wady posta­ wy mogą wyrównać lub pogłębić. A więc: kolarstwem lub boksem nie może zajmować się osobnik dotknięty nadmiernym wygięciem kręgosłupa ku tyłowi (kyphosis), gdyż sporty te raczej pogorszą stan istniejący, natomiast poprawić mogą one postawę osobników z nadmiernym wygięciem kręgosłupa ku przodowi (lordosis). Piłka nożna i koszykówka zwiększają wygięcie kręgosłupa ku przodowi. Osobnik dotknięty bocznym skrzywieniem kręgosłupa nie powi­ nien wiosłować długim wiosłem po stronie skrzywienia, a raczej po przeciwnej (Sidorowicz). Kolana szpatowe są przeciwwskaza­ niem do piłki nożnej, stopy płaskie do biegów długich, gdyż sporty te mogą owe wady pogłębić. Dobra, choćby teoretyczna, znajomość techniki poszczególnych gałęzi sportu i umiejętność jej fizjologicznej interpretacji ułatwi le­ karzowi i wychowawcy fizycznemu powzięcie decyzji, jaki sport lub jaki program wychowania fizycznego mogą zauważone braki posta­ wy wyrównać. * * * P I Ś M I E N N I C T W O 1. Babecki J. Postawa i sposoby jej badania. Przegląd Sporto- wo-Lekarski. Rok I (1929) z 1. str. 66—77. 2. Badziak T. Skrzywienie kręgosłupa u dzieci. (1948). In literis. 3. Dybowski W. Fizjologiczne podstawy wychowania. Encyklo­ pedia Wychowania Tom I. z. 1, 2, 3 r. 1933. 4. Gamlin R. Modern School Hygiene. London 1946. 5. Hanson D. and Broman A. Posturę, London 1944. The Ling Physical Education Association. 6. Herxheimer H. Grundriss der Sportmedicin. Leipzig 1932 Georg Thieme. 7. Hornot Z. — Schmid L. Telesna vychova mladeże óćima lekarre. Praha. 1946 Orbis. 8. Łazowski E. Wychowanie fizyczne na wsi. Warszawa 1948. Poradnik dla przodowników zdrowia str. 132- 141. Nakł. Samopomoc Chłopska. 9. Poplewski R. Układ mięśniowy człowieka. Warszawa 1948. Wyd. E. Kuthana. 10. Reicher E. O działaniu ćwiczeń cielesnych na ustrój ludzi zdrowych i chorych. Warszawa 1932. 11. Rogalski T. Zagadnienie „normalnej" postawy stojącej czło­ wieka. Przegląd Fizjologii Ruchu r. VII (i935) Nr 1—2 str. 9—65. 12. Szabuniewicz B. Fizjologia aparatu ruchowego człowieka: Kraków 1947. MGR STANISŁAW ZAKRZEWSKI PO PIERWSZEJ MASOWEJ r IMPREZIE SPORTOWEJ W POLSCE W sporcie — niektórzy kładą nacisk wyłącznie na indywidual­ ne rekordy i uważają, że tylko tam postawiona jest wysoko kultura fizyczna, gdzie jeden czy drugi zawodnik osiągnie nadzwyczajny jakiś wynik. Dlatego też nie można się dziwić, że są jeszcze jedno­ stki, które utrzymują, że przedwojenna Polska była bardziej uspor­ towiona, Jest to pojęcie zgoła mylne. Przed wojną maskowano istotny stan rzeczy. Nie interesowano się szarym, przeciętnym człowie­ kiem, nie dano mu dogodnych warunków dla zdrowia, ruchu, ra­ dości życia — tworząc natomiast specjalne „stajnie treningowe" dla wybrańców, którzy — występując na arenie zagranicznej — mieli być dowodem poziomu naszego sportu i naszej kultury fizycz­ nej. ' ! Jedynym dokładnym i normalnym, zdrowym odzwierciedleniem usportowienia państwa są nie cyfry w postaci wyników jednostek, ale cyfry obrazujące stopień umasowienia. Przed wojną prowadzono politykę na krótką metę, byle tylko zaimponować pojedynczym wynikiem, rekordem. Dziś pracuje się planowo rozpoczynając od podstaw 1 budując gmach polskiego spor­ tu wyczynowego na silnych fundamentach mas. Nikt dziś nie sądzi o poziomie sportu po rezultatach uzyskanych przez tych czy in­ nych fenomenów. Ludzie powojenni nie przyglądają się samej tylko oprawie książki, ale zaglądają do niej, zagłębiają się w jej treści. Gdy przed wojną znalazł się ktoś ciekawszy i przeleciał choć­ by pobieżnie kilka kartek sportu polskiego, ten zauważył dziwny stan rzeczy we wszystkich prawie dziedzinach; po pięknej, dość efektownej karcie rekordów, resztę kart prawie pustych, niezapi- sanych. I gdy widziało się tę rozpaczliwą pustkę naszego sportu, okrzyk opamiętania i ratunku wyrywał się z ust, tłumiony przez krzykliwe fanfary na cześć jednostki, na cześć dobrze opłacanego rzemieślnika sportu. Wówczas nie chodziło przecież o zdrowie szerokiego ogółu, lecz o tanią propagandę. Sport doby dzisiejszej idzie w całkowicie innym Kierunku. Wysokie, daleko strzelające ku niebu wieże wy­ ników rekordowych, sport opierać chce nie na kruchym słabiutkim podłożu, ale na potężnych, granitowych fundamentach. 32 Gdy z politowaniem patrzono do niedawna jeszcze na niejed­ nego zaprawiającego się do biegu, dziś z zadowoleniem i radością spogląda tysiące rodziców w mieście, tysiące gospodarzy na wsi na synów i córy swoje, gdy w biegu oddychają pełną piersią i kąpią się w promiennych blaskach słońca. Dzięki Biegowi Narodowemu pczyskano dla celów kultury fizycznej tysiące nowych działaczy — przeważnie z gmin i miasteczek — którzy do tej chwili stali z dala od sportu. 1 to jest drugą ważną korzyścią tegorocznego biegu. Pierwsza masowa impreza zdołała zapalić setki tysięcy ludzi do czynnego uprawiania sportu względnie organizowania tegoż. Chodzi teraz o to, ażeby ci wszyscy wieśniacy i robotnicy nie tylko raz kiedyś przy wielkim święcie wciągali koszulkę sportową, i de­ monstrowali swój udział w biegu, ale o skłonienie ich do ciągłego i systematycznego uprawiania biegu oraz o pozyskanie działaczy sportowych do następnych imprez. Dobrze się stało, że postanowio­ no •— jeszcze w tym roku — rozegrać dalsze biegi na szczeblach po­ wiatu, województwa i centrali, co niewątpliwie zachęci wszystkich do treningu i przyczyni się do wyeliminowania drogą selekcji no­ wych sił i talentów biegowych. Może w ten sposób znajdą się godni następcy Janusza Kusocińskiego i Józefa Nojego. Innym ważnym czynnikiem, który zapisać należy po stronie zysków tegorocznego biegu, to nawiązanie ścisłej współpracy le­ karzy ze sportem. Dzięki troskliwej opiece lekarskiej i dobrze zor­ ganizowanej służbie zdrowia, nie zanotowano nigdzie •—• w czasie biegów — poważniejszego wypadku. W kilku choć słowach należy wspomnieć o niedociągnięciach. Przede wszystkim cała akcja Biegu Narodowego była znacznie spóźniona. W przyszłym roku należy przystąpić do prac przy­ gotowawczych w terminie znacznie wcześniejszym. Nie wszystkie biegi przeprowadzono w terenie należycie. Odczuwa się brak wy­ kwalifikowanych sędziów i dlatego też niewielka część zgrzytów, która w ogóle zaistniała, dotyczyła zagadnień czysto technicznych. Okręgowe Związki Lekkoatletyczne mają wdzięczne zadanie do- szkolenia nowopozyskanych działaczy sportowych na sędziów lek­ koatletyki. Po tegorocznych doświadczeniach w przyszłości należałoby wprowadzić jednolity sposób przeprowadzenia biegów, a w szcze­ gólności klasyfikowania zawodników, i drużyn na mecie. Widzie­ liśmy, że niektórzy zawodnicy byli niedotrenowani, widzieliśmy niejednokrotnie złą postawę u uczestników biegu, niedostateczne wyrobienie fizyczne startujących itd. Przekonani jednak jesteśmy, że przez wciągnięcie wszystkich do racjonalnej kultury fizycznej błędy te szybko zostaną usunięte. Kobiety — co do ilości startują­ cych pobiły przedwojenny rekord męski o 2000. Mimo tego stosunek ilości startujących kobiet do ilości mężczyzn wyraża się mniej wię­ cej jak 1:10. Przyszły regulamin zdaniem naszym przewidywać po­ winien wspólne dobieganie do mety zwartych zespołów kobiecych 35 wykluczając całkowicie indywidualne popisy jednostek na dystan­ sie trudnym dla kobiet. Dobrze byłoby skrócić dystans biegu ko­ biecego do 600 m. — Bieg Narodowy zorganizowany z okazji „Świę­ ta Pracy" przechodzi do historii sportu naszego i zajmie w niej wiel­ ką, piękną kartę. O wielkim znaczeniu tej akcji dla sportu zawodniczego prze­ konamy się niebawem. Nie dziś (jeszcze ale jutro. Na najbliższej, Olimpiadzie, która rozpocznie się za niespełna 3 miesiące, żaden z tych nowopozyskanych dla sportu na pewno nie weźmie w niej udziału, ale'niejeden z uczestników Biegu Narodowego może być kandydatem na Olimpiadę 1952 roku. M. BAQUET WPŁYW SPORTU I GIER RUCHOWYCH NA WŁAŚCIWOŚCI UMYSŁU* Czy uprawianie sportu pobudza funkcje umysłu? Na pytanie to odpowiadają często ironicznym uśmiechem ci, którzy prawdopodob­ nie nie wiedzą o tym, że w sporcie przejawia się nie tylko siła fi­ zyczna, lecz i inne właściwości natury ludzkiej. Juz Rousseau powiedział: „Początkiem wiedzy są wrażenia do­ znane przez zmysły i ruch". Inteligencja człowieka przejawia się nie tylko w rozumowaniu abstrakcyjnym, lecz także w sądach o rzeczach konkretnych i praktycznych, jak sport i ćwiczenia fizyczne. Czyż nie czytamy niemal co tydzień w sprawozdaniach spor­ towych, że ten czy inny zawodnik wysokiej klasy, mimo wyjątko­ wych kwalifikacji fizycznych, uległ przeciwnikowi tylko dlatego, że nie potrafił pokierować inteligentnie swoim wysiłkiem. Zarówno przyswojenie sobie jakiegoś ruchu w okresie zaprawy i treningu, jak i lozgrywka w czasie zawodów wymaga uaktywnienia pewnych elementów inteligencji zawodnika. Po przegranej przychodzi, zarówno dla zawodnika, jak trenera lub kierownika sportowego, moment r e f l e k s j i , zastanowienia się nad sposobem poprawienia wyników indywidualnych czy zespoło­ wych. Jak zyskać kilka centymetrów lub kilka sekund, jak zwięk­ szyć skuteczność poszczególnych fragmentów ruchu, czy skutecz­ ność taktyki? Odpowiedź na te pytania przychodzi poprzez głębo­ ką refleksję i przeanalizowanie przyczyn porażki lub zwycięstwa. Analiza taka nie jest możliwa jeśli się nie zna dokładnie okolicz­ ności, w jakich odbył się mecz; koniecznymi więc elementami po­ przedzającymi samo rozumowanie są: zdolność obserwacji, uwaga i pamięć. Są to, jak wiadomo, elementy inteligencji. Zaznaczyć trzeba, że o b s e r w a c j a nie zawsze polega na me­ todycznym obserwowaniu całości zjawisk. Trzeba umieć skoncen­ trować uwagę według swego wyboru na fragmentach najbardziej charakterystycznych gry, ruchu czy wysiłku. Działanie m e t o d y c z ­ ne natomiast konieczne jest zawsze na stadionie czy w sali ćwi­ czeń, jeżeli chce się osiągnąć dobre wyniki. W sportach, w których nawiązuje się bezpośrednią walkę z Przeciwnikiem, zawodnik musi najpierw; obserwować przeciwnika, a następnie stworzyć sobie k o n c e p c j ę taktyki, mogącej dopro­ wadzić do zwycięstwa. • Tłumaczenie z „INS". Revue de 1'Institut National de Sport. Paris. Jufflet 1947, 3? DR WACŁAW SIDOROWICZ WRAŻENIA LEKARZA i Z WYŚCIGU WARSZAWA-PRAGA Wyścigowi kolarskiemu Warszawa—Praga towarzyszyła liczna ekipa polskich lekarzy sportowych z Centrum Medycyny Sportowej w Warszawie. Była ona znakomicie zaopatrzona i-wyposażona przez Ministerstwo Zdrowia przede wszystkim w, najnowocześniejszy sprzęt do badań serca (3 elektrokardiografy), leki oraz środki loko­ mocji. Polski Czerwony Krzyż przez przydzielenie lekarza specjali­ sty, sanitarki i zorganizowanie punktów sanitarnych na trasie i me­ cie poszczególnych etapów biegu w Polsce, przyczynił się również do tego, że wyprawa udała się. Zadanie ekipy lekarskiej szło w dwóch zasadniczych kierun­ kach: niesienia kolarzom pierwszej pomocy i praca badawcza nad wpływem długotrwałego wysiłku kolarskiego na organizm, zwłasz­ cza na narząd krążenia. Była to pierwsza większa wyprawa polskich lekarzy sporto­ wych na dużą imprezę sportową o charakterze międzynarodowym. Oglądając z bliska tego rodzaju etapowy wyścig, mimo woli na­ suwa się lekarzowi pytanie, jaka jest wartość sportowa długody­ stansowych wyścigów kolarskich czy powinno się urządzać tak długie a męczące etapy, gdzie leży kres wytrzymałości ludzkiej? Otóż niewątpliwie z punktu widzenia lekarskiego można mieć wiele zastrzeżeń co do tego rodzaju imprez sportowych. Jednak uwzględniając, że dla jak najszybszego przejechania bez odpoczyn­ ku dystansu 100—200 km, trzeba posiadać dużą dozę wytrzymało­ ści, siły woli, hartu ducha, ambicji i bojowości — trzeba przyznać, że kolarstwo długodystansowe jest sportem o dużych walorach. Ma­ ło tego; wyścig kolarski odbywa się w ciągłej walce ze współza­ wodnikami, w spiekocie, deszczu, kurzu lub wietrze, przy pokony­ waniu nierówności terenowych i defektów roweru, Oprócz tego ko­ larz musi podczas jazdy walczyć z własnym zmęczeniem, bólami mięśni, dolegliwościami, które powstają na skutek niewygodnej po­ zycji, uczuciem silnego głodu i pragnienia. Po każdym zaś etapie zmęczenie nie tylko nie zmniejsza się, lecz potęguje, a ostatni etap Liberec — Praga wynosił 236 km pa­ górkowatego terenu i był najcięższym z całego wyścigu. Jeśli do tego dodamy, że wszyscy kolarze w drużynie współ­ działali ze sobą pomagając sobie nawzajem w prowadzeniu wyści- 40 gu, usuwaniu defektów itp., to należy być z najwyższym uznaniem dla wysiłku wszystkich uczestników tego wyścigu, bez różnicy ko­ lejności na mecie. Nie można pominąć też i strony propagandowej tej imprezy: tysiące ludzi witało i podziwiało kolarzy na trasie i mecie, Jednak, obiektywnie rzecz biorąc, tak duży, wielogodzinny wy­ siłek sportowy doprowadza organizm ludzki do stanu znacznego zmęczenia. Dzięki jednak solidnemu przygotowaniu się treningowe­ mu, nie spotkaliśmy się z większym wyczerpaniem organizmu, któ­ re przy niedostatecznym treningu niechybnie grozi każdemu zawod­ nikowi. W każdym bądź razie tego rodzaju imprezy kolarskie wy­ magają od zawodników bardzo starannego przygotowania trenin­ gowego i dobrego zdrowia, w przeciwnym razie łatwo może nastą­ pić przeforsowanie. Ciekawą rzeczą jest, że pomimo górzystego terenu, zmęczenia i dużej ilości zawodników, nie było poważniejszych wypadków na . trasie. Zwłaszcza duże niebezpieczeństwo przedstawiały zjazdy gór­ skimi serpentynami, gdzie większość kolarzy jechała z szybkością 80—90 km na godzinę. Mimo to, dzięki doskonałej technice zjazdo­ we;, obyło się bez wypadków. Osobną wzmiankę • należy poświęcić technice organizacyjnej. Otóż największą plagą wyścigów są niezdyscyplinowane samocho­ dy i motocykle, które samorzutnie towarzyszą kolarzom wprowa­ dzając zamieszanie na trasie, wzbijając tumany kurzu, a czasem są nawet powodem nieszczęśliwych wypadków. Również większą u* wagę należy w przyszłości poświęcić zorganizowaniu bezpieczeń­ stwa na mecie. Tutaj żądna widoku publiczność przebiegając przez jezdnię nieraz była przyczyną nieszczęśliwych wypadków. Dlatego też najbardziej celowe jest urządzanie mety na boiskach, gdzie przy dobrej woli organizatorów i pewnej dyscyplinie widzów, łatwiej jest zorganizować finisz wyścigu tak pod względem widowiskowym, jak i bezpieczeństwa. Skromne obserwacje naszych chirurgów na trasie wyścigu wy­ kazały, że dla należytego udzielania pierwszej pomocy w razie nie­ szczęśliwych wypadków, powinno być co najmniej dwóch chirur­ gów, z tym, że jeden z nich jedzie na końcu wyścigu, drugi zaś wzdłuż trasy i udziela doraźnej pomocy poszkodowanym. Ważną jest rzeczą aby na mecie znajdowały się napoje orzeź­ wiające, gdyż kolarze po przejechaniu długich etapów są bardzo spragnieni, o czym czasami zapominano. Dla sprawnego funkcjonowania opieki lekarskiej na etapach, lekarze powinni być zakwaterowani razem z zawodnikami, wtedy po kąpieli, odpoczynku i posiłku, łatwiej jest zaopatrzyć wszelkie \ drobne zazwyczaj, a jednak dokuczliwe dolegliwości zawodników, jak otarcia, zadrapania, bóle mięśni itp. Również palącą jest kwestia, ażeby wyścigom stale towarzy­ szyło kilku , wykwalifikowanych masażystów. 41 Bardzo ciekawe wyniki uzyskała ekipa naukowa lekarzy spor­ towych, lecz opracowanie ich będzie wymagało dłuższego czasu, tak że na razie nie można podać jakichś konkretnych rezultatów. W całości należy zaznaczyć, że wyprawę naszych lekarzy spor­ towych należy zaliczyć do rzędu bardzo udanych, która znalazła swój oddźwięk i u naszych czeskich przyjaciół. Wyrazem tego jest zaproszenie autora niniejszego artykułu do Pragi, na międzynaro­ dowy zjazd lekarzy sportowych z odczytem na temat wyniku prze­ prowadzonych badań i obserwacji. ALEKSANDER REKSZA Z DZIEJÓW POLSKIEJ LITERATURY I PRASY SPORTOWEJ Pierwsze ślady pisane, dotyczące kultury fizycznej w Polsce datują się od wieku XVI. W pracach Modrzewskiego, Reja, Ko­ chanowskiego i innych znajdujemy całe ustępy poświęcone spra­ wom wychowania fizycznego, Wszyscy prawie ważniejsi pisarze tego okresu nawołują do podniesienia sprawności cielesnej naszej młodzieży. Temat ten poruszali także lekarze •— w wieku XVI. Wojciech Oczko, a w, wieku następnym, lekarz i profesor Uniwer­ sytetu Krakowskiego, Sebastian Petrycy. Ten ostatni w „Przydat­ kach", w które zaopatrzył swój przekład „Polityki" Arystotelesa, zaleca wszystkim gry piłkowe, biegi, skoki i pływanie wyjaśniając jakie korzyści daje uprawianie każdego z tych ćwiczeń. „Nie bez przyczyny głupim tego zowią, który pływać nie umie ani czyta" — pisze Petrycy. Zdanie to skreślone na początku XVII stule­ cia może być i dziś jeszcze używane przez nasze kluby pływackie przy wszelkich akcjach propagandy tego sportu. W literaturze i naukowych rozprawach z dawnych czasów. znajdujemy bardzo wiele wzmianek i uwag o różnych grach i zaba­ wach ruchowych, o jeździe konnej i szermierce. Jednakże prac po­ święconych specjalnie temu zagadnieniu nie było przez dość długi okres czasu. Wydaje mi się, że za pierwszą u nas książkę sportową (choć nie w dzisiejszym pojęciu) można przyjąć dziełko Doroho- stajskiego pod długim tytułem: „Hippika — to jest księga o koniach, • potrzebna i krotochwilna młodości zabawa, ku pożytkowi ludzi ry­ cerskich wydana". Po raz pierwszy wydał tę książkę w roku 1663 w Krakowie Andrzej Piotrowczyk, a ostatnim jej wydaniem zajął siew r. 1861, również w Krakowie, Turowski. Zagadnieniu podniesienia sprawności cielesnej młodzieży szkol­ nej, podjętemu najpierw przez Stanisława Konarskiego, który w za­ łożonym przez siebie w r. 1740 w Warszawie „Collegium nobilium" wprowadził do programu pewne ćwiczenia gimnastyczne, a następ- i postawionemu już na szerokiej płaszczyźnie przez Komisję Edukacji Narodowej (1773—94) — poświęcono wiele miejsca w róż­ ach ówczesnych rozprawach o wychowaniu młodego pokolenia. W okresie porozbiorowym przez dłuższy czas nikt nie zajmował c zagadnieniem wychowania fizycznego. Dopiero w roku 1805 w iDzienniku Wileńskim" ukazuje się rewelacyjna praca Jędrzeja 45 Śniadeckiego pod tytułem „O fizycznym wychowaniu dzieci". Jest to pierwsza w Polsce rozprawa napisana wyłącznie na temat wy­ chowania fizycznego Pierwsze podręczniki sportowe w Polsce, przede wszystkim do­ tyczące gimnastyki, miały się podobno ukazać w połowie ubiegłego stulecia. Były to tłumaczenia z obcych języków. Tytułów tych prac i nazwisk ich autorów nie miałem możności ustalić. W drugiej połowie zeszłego wieku pierwsze prace pisane z dziedziny kultury fizycznej znajdujemy we Lwowie. Pierwszy u nas słowniczek gimnastyczny napisał w latach siedemdziesiątych doktór Wenanty Piasecki, który, ukończywszy kurs gimnastyczny na Lni- wersytecie w Pradze, rozpoczął we Wszechnicy Lwowskiej wykłady teorii wychowania fizycznego. Następny taki słowniczek napisał Antoni Durski. Pierwszy podręcznik gimnastyki szkolnej wydał doktór Edward Madeyski. Wreszcie w latach osiemdziesiątych za- częłc wychodzić pierwsze w Polsce czasopismo sportowe będące o- ficjalnym organem „Sokoła", a noszące nazwę „Przewodnik gimna­ styczny". W Warszawie pierwsze pismo sportowe (a w każdym razie jed­ no z pierwszych) ukazało się w r. 1894. Był to tygodnik „Cyklista" redagowany i wydawany przez Franciszka Karpińskiego. Tygodnik ten ,choć poświęcony w zasadzie sportowi kolarskiemu, przynosił także artykuły o łyżwiarstwie, szermierce i gimnastyce. W r. 1900 ukazała się w Warszawie książka Laurenta pod tytułem „Higiena cyklisty". Ale przeszedłszy już na czasopisma sportowe, musimy się znów cofnąć do Lwowa. 1 marca 1895 r. zaczyna wychodzić we Lwowie dwutygod­ nik „Koło", poświęcony sportowi kolarskiemu. Dwutygodnik ten egzystował lat pięć i zamieszczano w nim bardzo często wzmianki, dotyczące innych dziedzin sportu — w pierwszym rzędzie hippiki. Redaktorem i wydawcą był Kazimierz Hamerling, ojciec polskiego dziennikarstwa sportowego, zmarły w 1939 r. Wydatki związane z drukowaniem pisma pokrywał częściowo Lwowski Klub Cykli­ stów. Prenumeratorami „Koła" byli ówcześni kolarze małopolscy ze Lwowa i Krakowa oraz zwolennicy sportu jeździeckiego. Również w roku 1E95 Hamerling wydał pierwszy polski kalendarz sportowy pod tym samym tytułem — „Koło", i pierwszy „Przewodnik dla turystów po Galicji" (jako dodatek do mapy Kormana). Kalendarz opuścił drukarnię jeszcze dwukrotnie — w latach 1896 i 1897. Jest on źródłem cennych informacyj, co do historii kolarstwa w Polsce. W połowie roku 1900 „Koło" przestaje wychodzić, a Kazimierz Hamerling odważa się wydać we Lwowie własnym kosztem „Ga­ zetę Sportową", bogato ilustrowaną i zajmującą się już wszystkimi działami sportu. „Gazeta Sportowa" Hamerlinga to pierwszy tygod­ nik sportowy w dzisiejszym pojęciu, wzorowany na wiedeńskim „Sporttageblatt", zawierający osiem stron druku wraz z działem ogłoszeń sportowych. 46 . „Gazeta" liczyła sobie zaledwie jeden rok istnienia. Nie znaj­ dując odpowiedniego poparcia wśród społeczeństwa, ani zrozumie­ nia dla swych pionierskich poczynań, Hamerling zmuszony był zre­ zygnować z pracy redaktorskiej, i ze swej niewielkiej pensji urzęd­ nika kolejowego spłacał potem przez wiele lat długi w drukarniach lwowskich. W r. 1900 zjawia się we Lwowie Zygmunt Kłośnik-Januszewski, który, obok działów kroniki i powieści, tworzy w „Słowie Polskim" pierwszy u nas fachowy dział sportowy. Początkowo dział ten, pod nazwą „Ze sportu", prowadzony był raz na tydzień, następnie zaś stał się codzienną „Kroniką sportową", przynoszącą informacje o tym, co się dzieje w sporcie rodzimym i zagranicznym. Tę' „Kroni­ kę sportową" redagował Kłośnik do r. 1915, w którym zginął w czasie działań wojennych. W sto pierwszą rocznicę wydrukowania w „Dzienniku Wileń­ skim" pracy Jędrzeja Śniadeckiego „O fizycznym wychowaniu dzie­ ci", zaczyna wychodzić w Warszawie dwutygodnik „Ruch", po­ święcony sprawom wychowania fizycznego i normalnego rozwoju ciała. Redaktorem tego pisma był Władysław, Kozłowski. Pierwszy numer ukazał się 11 maja 1906 roku. W tym samym roku War­ szawa wzbogaca się jeszcze o „Sport Polski", „Zdrowie" oraz dwu­ tygodnik „Sokół" — organ Sokołów Kongresówki. W r. 1909 w Warszawie wychodzi „Gazeta Sportowa" pod re­ dakcją Aleksandra Drąca, a we Lwowie dwutygodnik ilustrowany „Sport", redagowany przez Adama Kaweckiego. Poza wymieniony­ mi pismami tpecjalnymi, ówczesne wydarzenia sportowe notowane są sporadycznie przez codzienną prasę polską we wszystkich trzech zaborach. Rzecz jasna, że te wiadomości, zamieszczane czy to od­ dzielnie, czy to w kronikach sportowych, grzeszą często nieudolnym ujęciem, są niefachowe i — już wtedy — odznaczają się nieraz szo­ winistycznym nastawieniem pilnując interesów tylko miejscowych klubów. Na luksusowo wydawany, ilustrowany tygodnik turystyczno- sportowy zdobył się Lwów w r. 1911. W tygodniku tym pt. „Wędrowiec", redagowanym przez Kłośnik-Januszewskiego przy współpracy znanego taternika i narciarza Romana Kordysa i prof. Rudolfa Wacka — znajdujemy pierwsze w naszym piśmiennictwie sportowym fachowe i dokładne sprawozdania olimpijskie. Autorem ich byt sam Kłośnik, pełniący służbę sprawozdawczą na igrzyskach V Olimpiady w Sztokholmie. „Wędrowiec" ukazywał się na przestrzeni dwóch lat. Po jego upadku Kłośnik zaczął, przy pomocy Jakubowskiego i Rudolfa Wa- ka, wydawać w początku r, 1914 „Ilustrowany Kurier Sportowy". ismo to zakończyło swój żywot z chwilą wybuchu wojny świato­ wej. Warszawski „Ruch" przetrwał do r. 1916. W czasie wojny oprócz „Ruchu" nie wychodziło żadne pismo sportowe, ale kroniki sportowe były już prawie we wszystkich naszych dziennikach. 47 Po długiej przerwie również zaczęły się ukazywać doskonale reda­ gowane „WIERCHY" i „TATERNIK". Należy również podkreślić ożywioną działalność wydawniczą Głównego Urzędu Kultury Fi­ zycznej, który nie poprzestał tylko na miesięczniku „Wychowanie- Fizyczne", ale utworzył „Popularną Biblioteczkę Sportową", któ­ rej już 9 tomik wyszedł z druku. Biblioteczka ta przede wszystkim ma dwie zalety: jest fachowo opracowana i tania. Poza Biblioteczką Sportową, Główny Urząd Kultury Fizycznef utworzył również „Bi­ bliotekę Beletrystyki Sportowej", której pierwszy tom pt. „Prawdzi­ wy Sport" Aleksandra REKSZY już się ukazał na półkach księgar­ skich. W przygotowaniu do druku są utwory nagrodzone na tego­ rocznym literackim konkursie olmpijskim, jak również antologia poezji sportowej. Przedstawiając dzieje polskiego piśmiennictwa sportowego prześlizgnąłem się właściwie po temacie. Pragnąłbym,. aby ten po­ wierzchowny szkic zwrócił uwagę na potrzebę opracowania pełnej monografii dziennikarstwa i literatury sportowej w Polsce. Praca ta­ ka objęłaby już wszystkie wydawnictwa sportowe i wymieniłaby nazwiska tych wszystkich ludzi, jacy kiedykolwiek na tym polu działali, stawiając na coraz wyższej płaszczyźnie sprawy kultury fizycznej narodu, o których ważności zaczęto u nas pisać już w XVI wieku. WOJCIECH LIPNIACKI STWÓRZMY LITERATURĘ" „WOJUJĄCEJ PIĘŚCI" Główny Urząd Kultury Fizycznej podejmuje wydawnictwo spor­ towej biblioteczki beletrystycznej. Jako pierwszy tom tego wydaw­ nictwa ukazał „Prawdziwy Sport" Aleksandra Rekszy. A co dalej? Czy jest opracowany plan? Czy są autorzy i ręko­ pisy? — Wydaje mi się, że Główny Urząd Kultury Fizycznej do­ skonale zdaje sobie sprawę, iż beletrystyka o tematyce sportowej jest dziś niezwykle aktualna i potrzebna — ale staje bezradny wo­ bec obojętności świata literackiego, wobec sportu i świata sporto­ wego, wobec literatury. Zdaje mi się, że już na starcie, właśnie na skutek braku planu wydawniczego, popełniono błąd taktyczny. Jako pierwszy tomik nowej serii — celem wyjścia z impasu — wydać należało pracę literata o wyrobionym nazwisku, o ustalonej na polskim Parnasie pozycji. Już na wstępie połączyć literaturę ze sportem. Mógł być na przykład: -IWASZKIEWICZ, PARANDOWSKI, FIEDLER, CENT- KILWICZ, J. A. SZCZEPAŃSKI, MALEWSKA, MEISSNER — lecz nie REKSZA. Pierwsze nazwisko wyznacza niejako ciężar gatunko­ wy, rodzaj, wartość. Biblioteczka beletrystyczna GUKF powinna być nastrojona na najwyższy ton. Co wart rekrut, który nie zamyśla o buławie mar­ szałka? A że Aleksander REKSZA, jeden z najlepszych znawców sportu, doskonały dziennikarz i felietonista, nie jest literatem sztan­ darowym na miarę WIERZYŃSKIEGO, PARANDOWSKIEGO — to chyba jasne. Lecz powieściopisarze i poeci tak niechętnie piszą o sporcie, zaledwie raz na cztery lata zdoła ich zdopingować wysoka nagroda pieniężna, czy szansa sukcesu na arenie międzynarodowej, zdobyte­ go bądź co bądź niewielkim wysiłkiem jednej dobrej książki. Poza olimpiadą, sport dla większości pisarzy nie istnieje, poza olimpia­ dą, sport wydaje się swego rodzaju peryferią, degradacją. Tu właśnie biblioteczka sportowa GUKF-u powinna spełnić swe wstępne zadanie: wskazać tradycję polskiej literatury sporto- • Patrz artykuł Brzezickiego p!. ,,W odpowiedzi bohaterom Błękitnego Inkaustu" — Wych. Fiz. Nr 1/47 51 we; (sportowcy mogą wszak zaanektować dla siebie np. MICKIE­ WICZA Odę do młodości albo FARYSA, mogą przypomnieć, że już w 1800 r. przekładem -Homerowej Iliady, DMOCHOWSKI uka­ zał polskim oczom świat sportu helleńskiego, że P1NDARA tłuma­ czono już w Polsce 100 lat temu (WIERNIKOWSKT, KORSAK) — zapoznać z dotychczasowym dorobkiem lat ostatnich, zilustrować osiągnięcia literatów obcych, zwłaszcza angielskie i francuskie. Ten początkowy etap dałby się zamknąć w, ramach kilku niezbyt dużych antologii. Wystarczyłaby np. antologia polskiej poezji sportowej, wybór polskiej prozy sportowej i po jednym tomie przekładów z anaielskiego i francuskiego. Tłumacze są: jeśli chodzi o prozę — Kazimiera M\jSZAŁOWNA, jeśli chodzi o wiersz Gabriel KARSKI, Spolszczenie doskonałej Anthologie des textes sportifs de 1'anti- guite Bergera i Mussata podsumowałoby sportową literaturę da­ wnej Grecji. Gdyby realizacja powyższych zbiorków stała na należytym po­ ziomie literackim, graficznym i drukarskim — sądzę, że śmiało GUKF mógłby zwrócić się następnie o współpracę nawet do naj­ wybitniejszych piór. Kilku pisarzy, przykładowo wymienionych na początku, dałoby znowu 8—10 pozycji naszej biblioteczki. Przez ten czas można by pomyśleć o dalszej przyszłości. Drogą wprowadzenia pisarzy w środowisko sportowe, drogą częstego pre­ miowania wybitniejszych osiągnięć bądź w formie dorocznej na­ grody GUKF-u, bądź w, formie konkursów otwartych — na pewno uda się pozyskać- dla sportu nowe siły zarówno ze starszego jak i z młodszego pokolenia. I to właśnie powinno być najwyższym celem dla nedakcji biblio­ teczki, gdyż stwarzając kadrę literatów, oddanych sportowi, nie tylko zapewni ona długi i spokojny żywot swemu wydawnictwu, ale ponadto położy mocne fundamenty pod coraz to liczniejsze suk­ cesy na następnych olimpiadach i uwolni polską literaturę sportową od zmory ad hoc organizowanych i wiecznie spóźnionych elimi- naq'i. * P. S. — Może — gdy już mamy mierzyć siły na zamiary — wy­ padałoby pomyśleć jeszcze o jakiejś lepszej, pełniejszej nazwie dla projektowanego cyklu beletrystyczno-sportowego. Przecież hasło: „Beletrystyka sportowa" zamyka poza nawiasem wydawnictwa poe­ tów i autorów scenicznych, którzy mogą okazać się wielce pomocni w tworzeniu pełnowartościowej utylitarnej literatury dla obozów, 2lotów, świetlic itp. r Jerzy Bandura fot. I. Mierzecka ,.Pływak", gips patynowany. Jan Ślusarczyk fot. J. Mierzecka Gra w piłką, płaskorzeźba. %Ę- « n « w « ,a-s>;ssm?f: •-.-;•« .TE îSS <SSŁ< ! ' . . .Si • ^ EFS^SS:.;. ^ * ̂ - • . .•••• •• . Andrzej' Jurkiewicz Skok, akwaforta. .wy w barwie i oryginalny w ujęciu, o literach bez zarzutu. Dobre również plakaty byTyiLipińskiego, Trepkowskiego i Gronowskiego W tematyce plakatu dominował olimpizm. Jest to niesłuszne, zwłaszcza, że temat konkursu mówił o plakacie sportowym, a nie wyłącznie olimpijskim. Z wyjątkiem prac Tomaszewskiego i Stani­ szkisa, reszta plakatów jako temat miała Igrzyska Olimpijskie. Tkaniny, zdaniem naszym, są dobre i bez obawy mogą być wy­ stawione w Londynie. Odnosi się to zarówno do pracy Heleny Szle- kys jak Bujakowej i Byliny. Należy tylko żałować, że tkanina Byliny jest nieco za duża. : Ogólnie biorąc (uwzględniwszy wiele trudności) trzeba przy­ znać, że przedolimpijski konkurs spełnił swoje zadanie. Na wielkiej, olimpijskiej wystawie sztuki w Londynie nie zabraknie więc dzieł polskich artystów plastyków. Być może, że niektórzy z nich zdobę­ dą laur olimpijski i przysporzą chwały polskiej kulturze. PRZED XI OGÓLNYM ZLOTEM SOKOŁÓW W PRADZE XI Ogólny Zlot Sokołów w PRADZE rozpoczynający się 17 czerwca br. Ściągnął na siebie zasłużoną uwagę całego świata. Będzie to jedna z największych imprez wychowania fizycznego jaką kiedy­ kolwiek zorganizowano. * » * ' - * 4 i • ; . JK. Na wstępie musimy sobie zdać sprawę z tego czym jest Sokolstwo dla CZECHOSŁOWACJI. ! j Sokolstwo czechosłowackie, założone 1862 roku przez filozofa i uczonego dr M. T Y R S Z A , jest niewątpliwie jedną z najstarszych organizacji wychowa­ nia fizycznego, 'jest również organizacją najbardziej popularną. Sokół skupia w swych szeregach co dziesiątego człowieka, obejmując ćwi­ czeniami około 25% ogółu ludności. Sokolstwo czeskie ma olbrzymie zasługi dla narodu i państwa, nic też dziwnego, że naród powierzył mu obecnie kierowanie całym wychowaniem fizycznym. Organizacja ta w pełni na to zasługuje, bowiem skupiła w sobie najbar­ dziej postępowe elementy owiane ideą demokracji ludowej. W tegorocznym zatem zlocie pod sztandarami Sokoła wystąpi cały zjedno­ czony naród. Zlot będzie trwał od 17 czerwca do 9 lipca. Oblicza się, że w zlocie weźmie udział 120 000 zawodników i 200 000 gości i osób towarzyszących. Jako główne imprezy zlotu należy wymienić: J Zlot dzieci przy udziale około 120 000 chłopców i dziewcząt w wieku od 6—14 lat: 19—20 czerwca: wystąpienia publiczne, gry, defilada. Zlot młodzieży sokolskiej przy udziale około 80 000 młodzieży męskiej i żeńskiej w wieku od 14 — 18 lat: 27 — 29 czerwca: ćwiczenia publiczne, gry, obozowanie, zawody i defilada. Zlot dorosłych przy udziale około 85 000 mężczyzn i kobiet w dn. 1 — 6 lipca: wspólne ćwiczenia 17 000 mężczyzn, 28 000 kobiet, oddzielne ćwiczenia gości z zagranicy. 7 lipca: Ćwiczenia armii czechosłowackiej. Na zlot przybędzie wiele delegacji zagranicznych. Zespół sportowców i gim­ nastyków Związku Radzieckiego w liczbie 1200 osób, 300 osób z Bułgarii, 500 z Triestu, 400 ze Szwecji, a następnie liczne delegacje z Finlandii, Ameryki, Belgii i Francji. Polska ekipa liczyć będzie 800 członków, i wystąpi w pokazach gimnastyczr nych i tańcach I narodowych. W skład ekipy naszej wchodzą zespoły robotnicze i studenci z Akademii Wychowania Fizycznego i Studiów WF. Całością przy­ gotowań z ramienia Głównego Urzędu Kultury Fizycznej kieruje naczelnik Zygmunt Nawrocki. ( A. B. I DZIAŁ PRAKTYCZNY NAUKA PŁYWANIA W SZKOLE* Referat mój opracowałem opierając się na aktualnym projekcie programu nauki w 8-letniej szkole podstawowej, wydanym przez Ministerstwo Oświaty w 1947 r. Postaram się dać jak najwięcej wskazówek praktycznych, ograniczając rozważania teoretyczne do minimum. Z zabaw i ćwiczeń, wymaganych programem, tylko nie­ które, głównie trudniejsze, omówię i objaśnię szerzej, uzupełniając je wskazówkami metodycznymi, gdyż w ten sposób, sądzę, odnie­ siecie Państwo największą korzyść z mego referatu. W związku z wydrukowanym programem pozwolę sobie na samym wstępie rzucić kilka uwag krytycznych, które może znajdą szerszy oddźwięk w dyskusji; a ponieważ program jest jako pro­ jekt jeszcze tymczasowy,- więc może nasza dyskusja wpłynie w pewnym stopniu na ewent zmianę przy ustalaniu programu osta­ tecznego przez czynniki miarodajne. .lak wiadomo, program przewiduje nauczanie wyłącznie stylu klasycznego, tzw. żabki,, co moim zdaniem jest ogromną krzywdą dla młodzieży, specjalnie miejskiej, marzącej o tym, aby kiedyś należeć do elity sportu pływackiego. Stylem najszybszym nato­ miast, a więc par excelleuce sportowym, jest crawl i aby dojść w crawlu do dobrych i rekordowych wyników, trzeba naukę rozpo­ cząć od najwcześniejszej młodości, gdyż rozpoczęcie nauki crawla w późniejszym wieku (po 12 roku życia! tylko wyjątkowo daje dobre wyniki. Toteż jest m. in. jedna z głównych przyczyn, że na­ sze rekordy pływackie są tak kompromitująco słabe — np. niektóre światowe rekordy kobiece leżą w granicach naszych męskich. Jeśli chodzi o nastawienie samej młodzieży do tej kwestii, to chłopcy — specjalnie mieszkający w miastach, gdzie mają możność ogląda­ nia zawodników na zawodach oraz treningach, wprost rwą się .de crawla, jako stylu naturalnego i szybkiego. Poza tym sprawa przy­ datności crawla i żabki w ratownictwie nie jest bynajmniej roz­ strzygnięta na korzyść żabki. Mój punkt widzenia w sprawie nau­ czania w szkole crawla czy żabki stres7cze na zasadzie długoletniej praktyki w następujących słowach: kto pływa crawlem, ten bardzo szybko (w 2—3 lekcjach) nauczy się żabki; natomiast kto już la­ tami pływał żabką, głównie chodzi tutaj o osoby dorosłe, ten właś­ ciwie już nigdy nie nauczy się dobrze tzn. szybko i wytrwale pły­ wać crawlem. Należałoby więc w szkole rozpocząć naukę pływania •* Referat wygłoszony na konferencji nauczycielskiej K. O. S. Poznań, dnia 20. IV. 1943 r. 62 z piłką. Ponieważ jednakże specjalne piłki wodne są bardzo kosz­ towne, można ostatecznie używać do tego celu zwyczajnych piłek do gier boiskowych; należy je tylko poprzednio natłuścić, a po użyciu dobrze wysuszyć naturalnie nie na gorącym piecu, gdyż w przeciwnym wypadku szybko zniszczą się. Duże piłki gumowe, których używa się na lekcjach gimnastyki dziewcząt również zu­ pełnie dobrze nadają się dla naszych celów. Jednym z najlepszych i najważniejszych ćwiczeń przygoto­ wawczych do ratownictwa jest nurkowanie we wszystkich swych formach. Od samego początku musimy wymagać orientacji w wo­ dzie, tzn. nie kłaść nacisku na przepłynięcie pod wodą na ślepo jak największej przestrzeni, lecz uczeń musi zawsze wykonać pe­ wne polecenie. Zadania te stopniujemy pod -względem trudności np. od zwyczajnych' zwrotów pod wodą do wyszukania i wydoby­ cia różnych przedmiotów. Przy ćwiczeniach w nurkowaniu należy specjalnie pamiętać o środkach bezpieczeństwa; trudniejsze formy stosować najlepiej pojedynczo, tzn. następny nurkuje dopiero wó­ wczas, gdy poprzedni wyszedł na powierzchnię. Dużą wartość pod każdym względem posiadają skoki; lecz rów­ nież tutaj musimy stosować w pierwszym rzędzie formy utylitarne, tzn. potrzebne w ratownictwie — np. szybkie dostanie się z brzegu, mostu, lodzi czy nawet statku do tonącego człowieka czy jakiego wartościowego przedmiotu. Także tutaj należy pamiętać o wystar­ czających środkach bezpieczeństwa; np. przy skokach z trampoliny czy wieży trzeba uważać, aby jeden na drugiego nie skoczył. Jeśli chodzi o naukę żabki i innych stylów, to musimy wbrew zaleceniom programu ograniczyć pływanie tzw. pieskiem do mini­ mum czyli do form wyłącznie zabawowych w najniższych klasach, gdyż największą biedę z nauczaniem jakiegokolwiek stylu ma in­ struktor zawsze z tymi, którzy pływali dłuższy czas „pieskiem", będącym stylem naturalnym dla psa, a nie dla człowieka. Osobiście jestem też zdania, że należy od razu uczyć żabki kry­ tej, tzn. 7. wydechem w wodzie; metoda ta może opóźnia troszkę naukę, lecz później z nawiązką wyrównuje rzekomą stratę czasu, gdyż uczniowie bardzo łatwo dadzą sobie radę % naturalnymi wa­ runkami wodnymi, które są trudniejsze niż w pływalni np. fale od wiatru i motorówek; te ostatnie są nieraz bardzo niebezpieczne, gdyż powstają przy zwrotach łodzi zupełnie nagle i zaskakują pły­ wającego. Jak już wspominałem, ćwiczenia wr ratownictwie odgrywają dużą rolę; możemy je jednakże przeprowadzić dopiero z taką mło­ dzieżą, która pływa kilkoma stylami, a przynajmniej jednym pier­ siowym i jednym grzbietowym, nie mówiąc już o doskonałym opa­ nowaniu nurkowania. Ratownictwo wodne stoi u nas niestety je­ szcze na bardzo niskim poziomie, i tylko nieliczne jednostki opa­ nowały tę trudną a jakże szlachetna sztukę. Miejmy jednak na­ dzieję, że za kilka lat już dziesiątki i setki naszej młodzieży będą się mogły popisywać naprawdę sztuką ratowania tonących. Wów­ czas miną bezpowrotnie czasy, w których tysiące nieraz bardzo 5 65 wartościowych obywateli ginęło rok rocznie w nurtach zdradliwej wody, często w obecności tłumu, wśród którego może znajdzie się kilku pływaków, lecz ani jednego ratownika. Trudno zaś wymagać od ludzi, aby stali się samobójcami. Na zakończenie podaih jeszcze kilka uwag higienicznych, które uzupełnią programowe wskazówki. Młodzież nie powinna nigdy wchodzić do wody zgrzana; w danym przypadku lepiej poczekać w szatni (w chłodne dni) lub na słońcu, aż ciało ochłodnie, choćby to miało stać się na koszt. czasu przeznaczonego na naukę pływa­ nia. Gdy zauważymy w czasie lekcji tzw, gęsią skórkę lub sine wargi, powinien dany uczeń czy uczennica natychmiast wyjść z wody. Przy skokach i nurkowaniu zwracać uwagę na tych ucz­ niów, którzy chorują na uszy czy serce. W ogóle we wszystkich przypadkach patologicznych winien lekarz zadecydować, czy dany uczeń w ogóle może wchodzić do wody. Jeśli to nie jest wskazane, to raczej nie pozwolić w ogóle pływać, a przynajmniej nte w gru­ pie, gdyż nawet przesadna ostrożność jest tutaj na miejscu. s Piśmiennictwo 1. St. R e t i n g e r , Nauka pływania na wodach otwartych. Pod­ ręcznik dla wszystkich. Kraków, 1948 2. R. R o s z k o , Uczmy się pływać i trenować. Warszawa, 1948 3. K. P i e t k i e w i c z , Nauka pływania. Podręcznik metodycz­ ny dla nauczycieli, uczniów i samouków. Warszawa, 1938 4. Z a l e s k i — S e m a d e n i , Pływanie. Lwów, 1928 5. G. P u c k i , Nauka pływania crawlem, 1924 6. W. Z a r z y c k i , Nauka pływania, 1923 7. K. W i e s s n e r , Nąturlicher Schwimmunterricht,Wien 1939 8. G. L. R a p p e l, Das neue Kraulbuch. Wien, 1939 9. Dr A. K e c k , Wasserrettung. ROMAN ROSZKO UCZMY PŁYWAĆ Każdy obywatel naszego kraju powinien umieć pływać! Oto hasło rzucone przez dyrektora Głównego Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu inż. Kuchara. Zgodnie z tym hasłem GUKF, a wraz z nim całe społeczeństwo inicjuje akcję masowego nauczania pływania. Za przeprowadzeniem akcji masowego nauczania pływania przemawiają względy natury higienicznej, zdrowotnej, społecznej, sportowej i obronnej. We^nry pod uwagę chociażby taką rzecz, jak zapobieganie śmiertelnym wypadkom spowodowanym przez uto­ nięcie, które są wynikiem braku umiejętności pływania. W związ­ ku z tym powstaje szereg zagadnień natury organizacyjnej oraz zagadnienie opracowania racjonalnej metody nauczania, przystoso­ wane; do naszych warunków terenowych i potrzeb, a przeznaczo­ nej przede wszystkim dla tych, którzy nie umieją pływać. Musimy bowiem zdawać sobie sprawę z tego, że olbrzymia większość ludzi w naszym kraju nie umie pływać, że większość naszych miejsco­ wości, zwłaszcza te. które nie leżą nad wodą, nie posiadają kąpie­ lisk czy basenów pływackich, w których by można prowadzić naukę pływania. Ponieważ rozbudowa urządzeń pływackich jest kwestią dalekiej przyszłości, należałoby zatem wykorzystać i do­ prowadzić do stanu używalności te urządzenia, które już istnieją. Prócz tego należy odpowiednio przygotować kadry instruktorskie. Krótki okres czasu przeznaczony na naukę pływania, stan po­ gody, wiek, sprawność oraz masowy charakter nauczania, powo­ dują, że rozpoczynanie nauki pływania od pływania stylowego (crawl, żabka) w większości wypadków mija się z celem i nie przy­ nosi pożądanych rezultatów. Opanowanie techniki pływania stylo­ wego wymaga dużego nakładu pracy i sporo czasu, tak ze strony ucznia, jak i instruktora. Z tych więc względów należy dążyć do te­ go, by nauczyć początkującego chociażby utrzymywania się i poru­ szania się w wodzie przy pomocy najprostszych ruchów. Ma to duże znaczenie psychologiczne dla nowicjusza, który potem łatwiej mo­ że opanować udoskonalone style pływania. W tym celu posługuje­ my się tzw. pływaniem prymitywnym, które uczeń szybko przy­ swaja. Pływanie prymitywne uwzględnia najprostsze ruchy na Przemian stronne ramion i nóg w pozycji leżącej przodem (na pier­ siach) i w pozycji leżącej tyłem (na grzbiecie). Prócz tego do za­ kresu materiału ćwiczebnego wplata się zabawy w wodzie oraz najprostsze skoki do wody na nogi i na głowę. Program nauki pływania dla nie umiejących pływać zawarty v ramach 10 — 15 lekcji obejmie: 67 Rys. 3 a i b i 4 a i b • • . - 6. „Pływak". Rys. 5a i b. W postawie stojącej, zanurzyć się do wody, starając się zrobić przysiad na dnie, skłonić głowę w dół, objąć ramionami skurczone nogi i czekać aż woda wypchnie ciało w górę. Nie zmieniając po­ łożenia ramion, nóg i głowy pływać na powierzchni wody i liczyć powoli do 10, 15, 20. Rys. 5 a i b i 6 a i b 7. „Leżenie przodem". Rys. 6a i b. W postawie stojącej, położyć ramiona w wodzie na szerokość barków, pomiędzy tak pływające ramiona zanurzyć głowę i tracąc powoli równowagę w przód, położyć tułów na powierzchni wody. 70 Nóg nie podnosić do góry. Nogi zwisają w dół i stopy mogą lekko dotykać dna. Nie podnosić głowy i rąk z wody. Leżeć możliwie swobodnie i bezwładnie. Oczy otwierać. 8. „Ślizganie się". Rys. 7a i b. Rys. 7 a i b Przyjąć pozycję leżącą w sposób podany pod 7, z tą tylko róż­ nicą, że w momencie tracenia równowagi w przód odpychamy się lekko nogami (stopami) od dna lub ściany basenu, nadając w ten sposób ciału ruch ślizgowy w przód. W wodzie leżeć bezwładnie, nie napinać mięśni. Skoro ruch do przodu skończy się, opuścić nogi w dół i stanąć na dnie. W czasie ślizgania wykonywać długi i nie­ przerwany wydech. Przez zwiększanie siły odbicia nogami zwięk­ szać długość poślizgu. Poślizg rozpoczynać zawsze od ułożenia ciała na powierzchni wody, a nigdy przez rzucanie się na wodę. 9. Leżenie tyłem (na orzbiecie). Rys. 8 a i b. 7 ^ Rys. 8 a i b W postawie stojącej, wyginając się w lędźwiach i wypinając brzuch do przodu, przeginać się w tył, aż do ułożenia potylicy w wodzie. W ten sposób starać się swobodnie położyć w wodzie, utrzymując twarz nad wodą. Ramiona ułożyć z boków ciała. Oczy mieć otwarte, patrzeć w niebo. Swobodnie oddychać. Nie napinać mięśni. Leżeć swobodnie i bezwładnie. Mieć uczucie, że woda sama unosi ciało na powierzchni. Unikać pozycji siedzącej. 71 10. „Ślizganie się" w leżeniu tyłem. Rys. 9a i b. Rys. 9 a i b Wykonywać jak ćwicz. 9., z tą różnicą, ie w czasie układania tułowia i głowy odpychać się od dna lub ściany, by w ten sposób nadać ciału odpowiednią szybkość do przodu. Początkowo układać ramiona wzdłuż tułowia, później zaś, w miarę nabywania wprawy, wyciągać je poza głowę, trzymając dłonie zwrócone w górę. 11. „Przekręcanie się". Rys. lOa i b. Rys. 10 a i b Po opanowaniu ślizgania przodem i tyłem ćwiczyć obroty wzdłuż długiej osi ciała. Obracać się z pozycji przodem do pozycji tyłem i odwrotnie. Ruchy te wykonywać wpierw w miejscu, póź­ niej w czasie ślizgania się. Pamiętać o zachowaniu prawidłowej postawy. Powyższe ćwiczenia należy wykonywać na każde; lekcji pły­ wania. Stale je powtarzać i doskonalić, gdyż przyczyniają się one w dużej mierze do oswojenia się z wodą i do poznania takich zasad jak pływalność ciała, wypór wody, pozycja leżąca oraz oddychanie. O ważności tych ćwiczeń świadczy między innymi to, że najlepsi mistrzowie w pływaniu stale je powtarzają. 72 1. W postawie stojącej, pochylonej nieco w przód, ruchy ra­ mion w wodzie, z głową podniesioną: a) tylko jednym ramieniem (lewym, prawym), b) oburącz na przemian. 2. To samo z głową zanurzoną w wodzie. 3. Ruchy ramion w ślizganiu z głową w wodzie. 4. Ruchy ramion w ślizganiu z głową nad wodą. W powyższych ćwiczeniach zwrócić uwagę na spokojne i cią­ głe ruchy ramion. Koordynacja. 1. Łączenie ruchów nóg i ramion w pozycji leżącej z głową zanurzoną. 2. Łączenie ruchów nóg i ramion w pływaniu z głową nad wodą. Już od pierwszej lekcji dążyć do łączenia ruchów nóg i ramion, przy czym nie zwracać uwagi na dokładność ruchów. Technikę ruchów doskonali się stopniowo. Chodzi nam o to by już od pierw­ szej lekcji starać się pływać całością ruchów. Poszczególne ćwicze­ nia ruchów nóg czy ramion są tylko środkiem pomocniczym w o- panowywaniu tych ruchów. Np. uczeń pływa mając stale ramiona i nogi zgięte. Początkowo nie zwraca się na to uwagi. W miarę do­ skonalenia ruchów i nabywania wprawy w utrzymywaniu się na wodzie dąży się do poprawiania błędów w ruchach nóg czy ramion. W miarę dalszego pływania łatwiej będzie zwracać uwagę na po­ prawność ruchu. Pływanie prymitywne na grzbiecie 1. Pozycja ciała. Rys. 17. Rys. 17 Z chwilą rozpoczynania pływania na grzbiecie przybieramy Pozycję ślizgową, przy czym ramiona układamy wzdłuż ciała. Cia­ ło układamy równolegle do powierzchni wody starając się leżeć zupełnie swobodnie. 2. Ruchy nóg. Nogami wykonujemy ruchy podobnie jak w crawlu na grzbie- C1e, poruszając nimi na przemian tzn., że gdy leWa noga naciska na wodę w dół, to równocześnie prawa noga naciska w górę. Ruch nóg jest ciągły i rytmiczny. Nogi trzymamy wyprostowane, kolana Przechodzą tuż koło siebie. Rozluźniamy je w kolanach i w kcjsP3 kach. Nogi rozchylamy mniej więcej na odległość 30—-40 cni ód siebie. Nogami pracujemy przez cały czas w wodzie, unikając pod­ noszenia ich z wody w górę. Wykonując ruchy nogą rozluźnioną uginamy ją nieco w kolanie przy ruchu w dół, zaś akcentujemy prostowanie nogi przy ruchu w górę. Ruchy staramy się wykony­ wać zupełnie swobodnie i powoli. W miarę doskonalenia i wyczu­ cia ruchu zwiększa się szybkość posuwania się ciała. Ramiona, w czasie pracy nogami, układamy wzdłuż tułowia. 3. Ruchy ramion. Rys. 18 a i b. Rys. 19. Rys. 18 a i b Rys. 19 ' i Ruchy ramion wykonujemy symetrycznie, tzn., że oba ramiona wykonują w tym samym czasie te same ruchy. Cały ruch wyko­ nuje się w wodzie. Ruch ramion składa się z ruchów przygotowaw­ czych i właściwego pociągnięcia. Przy ruchach przygotowawczych przenosimy ramiona, z położenia wyjściowego przy tułowiu, zu­ pełnie rozluźnione wzdłuż boków ciała, uginając je we wszystkich stawach, w górę poza głowę. W tym położeniu ramiona są wypro­ stowane i zwrócone dłońmi w górę. Rozpoczynając pociągnięcie skręcamy wpierw dłonie na zewnątrz i naciskając nimi na wodę przenosimy łukiem bocznym, w płaszczyźnie równoległej dô po­ wierzchni wody, aż dó boków ciała. W czasie pociągnięcia stara­ my się wyczuwać opór wody na dłoniach. Ruch pociągnięcia wy­ konujemy z odpowiednim przyspieszeniem, które jest największe w momencie, kiedy ramiona znajdują się w położeniu prostopa­ dłym w stosunku do tułowia. Pociągnięcie ramionami bardzo wy­ raźnie nadaje ciału odpowiedni ruch do przodu. Z chwilą, kiedy dłonie dotkną bocznej powierzchni uda następuje krótka pauza, po czym ruch przygotowawczy na nowo rozpoczyna się. 4. Oddychanie. Ze względu na to, że twarz znajduje się stale nad wodą, oddy­ chanie w tym sposobie pływania nie nastręcza wielkich trudności. Staramy się robić wdech w czasie przesuwania ramion w górę, zaś wydech akcentujemy w momencie wykonywania pociągnięcia. 76 5. Koordynacja ruchów ramion i nóg. Rys. 20. Rys. 20 W tym sposobie pływania koordynacja ruchów jest bardzo prosta i wygodna. Poruszamy nogami bez przerwy w tempie dla nas najdogodniejszym i w międzyczasie wykonujemy ruchy ramio­ nami. Nie zapominać o oddychaniu. Staramy się pływać wolno, spokojnie i zapominamy o szybkości, gdyż celem naszym jest opa­ nowanie sposobu swobodnego poruszania się w wodzie i rozpły­ wanie się. Ćwiczenia Pozycja ciała. 1. Ślizganie się w pozycji leżącej na grzbiecie. Zwracać uwagę na ułożenie bioder, głowy i ramion. Początko­ wo ramiona układać wzdłuż tułowia, później prostować poza głową. Ruchy nóg. 1. W pozycji leżącej na grzbiecie ruchy nóg. Jest to pierwsza próba wykonywania ruchów nogami, dlatego też nie wymagać od razu doskonałości ruchów. 2. W ślizganiu ruchy nóg. To ćwiczenie stale powtarzać, celem doskonalenia techniki ru­ chów. Zwracać uwagę na ułożenie nóg. Ruchy ramion. . * 1. W pozycji leżącej na grzbiecie, przy lekkiej współpracy nóg, konywać „faliste" ruchy ramionami. Ramiona możliwie rozluź­ nione odwodzi się nieco w bok od tułowia i przywodzi z powrotem. Dłoń jest stale zwrócona w stronę ciała. Już takie nieznaczne ru­ chy ramion pozwalają na powolne posuwanie się ciała do przodu. 2. W dalszym ciągu wyprowadzać ramiona do położenia „w bok", skąd wykonywać pociągnięcie. Jest to jakby połowa tego wciągnięcia, które opisaliśmy przy ruchach ramion. Zwracać uwa- ę na to, by ciągnąć prostymi ramionami i dokładnie do boków iała. Zatrzymywać ramiona przy tułowiu i wyczuwać jak ciało suwa się do przodu. Zwrócić uwagę na swobodne wyprowadza- "e zgiętych ramion wzdłuż tułowia do położenia „w bok". Rys. la i b. 77 6. Skok w przód kuczny. Rys. 27. Rys. 27. 7. Skok w przód kuczny z wyprostem nóg w dół. Rys. 28. Rys. 28. B. Skoki na głowę 1. Z postawy siedzącej na krawędzi basenu, wślizgnięcie się do wody. Ramiona trzymać wyprostowane nad głową. Ręce styka­ ją się ze sobą palcami wskazującymi, przy czym kciuki są skrzy­ żowane. Rys. 29. aj 2, To samo z postawy klęczącej: a) na jednym kolanie, Rys. 30. 3» b) na obu kolanach. Rys. 31. 3. To samo z niskiego przysiadu. Rys. 32. 4. To samo z postawy stojącej. Rys. 33 ą i b. jT Rys. 33. 5. To samo z zamachem ramion w górę, z położenia, ramiona ugięte — ręce na wysokości barków. Rys. 34. Rys. 34. 6. To samo w formie skoku startowego. Rys. 35. Rys. 3."). Przy wykonywaniu skoków do wody zwracać uwagę na mo- nent odbicia się nogami, które nie może być przedwczesne, gdyż w takim wypadku uderzać się będzie brzuchem o wodę. W pierw­ szym momencie ciało powinno tracić równowagę w przód przez stopniowe padanie i prostowanie się i dopiero w ostatnim momen­ cie ma nastąpić odepchnięcie się od krawędzi pomostu. Ciało po­ winno wślizgnąć się do wody pod odpowiednim kątem, Skoki przerabiać zawsze na początku lekcji. Początkowo wy­ konywać je z niskiej wysokości i do wody głębszej (do pasa, pier­ si) i w miarę opanowania swobodnego pływania przechodzić stop­ niowo do skoków do wody głębokiej. 81 Zabawy w wodzie Zabawy w wodzie mają częste zastosowanie w. nauce maso­ wej. Mają one charakter ćwiczeń oswajających z wodą, wywołu­ jących dobry nastrój i rozgrzewających. Przerabia się je w wodzie płytkiej i w ciągu lekcji. 1. Berek. Jeden goni, pozostali uciekają. Dotknięty staje się berkiem. Odmiany: a) berek z przysiadem. By nie zostać berkiem wykonać niski przysiad, b) berek nurek. By nie zostać berkiem zanurzyć się z głową do wody. 2. Wyścig na czworakach. Bawiący się ustawiają się w rzędach naprzeciwko siebie w od­ powiedniej odległości. Na znak biegną pierwsi z rzędów na czwo­ rakach w kierunku rzędów stojących naprzeciwko, dotykają ręką niski przysiad, b) berek nurek. By nie zostać berkiem zanurzyć się się na koniec. Rząd, który szybciej ukończy bieg, wygrywa. 3. Nurkowanie: a) pod ramionami współćwiczących. Rys. 36, Rys. 36. b) pomiędzy nogami współćwiczącego. Rys. 37, Rys. 37/ c) w formie wyścigu w rzędach (4—6 bawiących się). Ostat­ ni nurkuje pomiędzy nogami stojących i staje na czele rzędu. Rys. 38. , Rys. 38. 82 Program nr 4 Zadanie: nauczyć pływania prymitywnego na grzbiecie. Część I. Na lądzie. (15—25 min.). Zbiórka. Odliczanie. Przywi- nie. Ruchy ramion na grzbiecie, ruchy „faliste", wyprowadzanie ramion w bok. Pokaz pływania prymitywnego na grzbiecie. Cześć II. W wodzie (20—35 min.). Skoki z niskiej wysokości <lo wody głębokiej do piersi: z siadu na krawędzi wślizgnięcie się do wody, z postawy klęczącej na jednym kolanie wślizgnięcie się do wody. Ślizganie się tyłem, ramiona wzdłuż tułowia. Ślizganie się tyłem, ruchy nóg. Ślizganie się tylem, ruchy faliste rąk. Nurkowanie pomiędzy nogami współćwiczącego. ślizganie się tyłem, wyprowadzanie ramion w bok. Część III. (min. 5). Wyjście z wody. Zbiórka. Odliczanie. Po­ żegnanie. Program nr 5 Zadanie: nauczyć prymitywnego pływania na piersiach. Część I. Na lądzie (15—25 min.). Zbiórka. Odliczanie. Przywi­ tanie. Powtórzenie ruchów ramion i nóg prymitywnego pływania na piersiach. Część II. W wodzie (20—35 min.). Skoki z niskiej wysokości. Wślizgnięcie się do wody z niskiego przysiadu, to samo z po­ dstawy stojącej. Ślizganie się przodem z wydechem. Przekręcanie się. ślizganie się przodem, ruchy nóg. Ślizganie się przodem, juchy ramion, głowa w wodzie. Ślizganie się przodem koordynowanie ruchów ramion i nóg, głowa w wodzie. Część III. (5 min.). Wyjście z wody. Zbióika. Odliczanie. Po­ żegnanie. Każdy z podanych programów przerabiać w ciągu 1—3 lekcji w zależności od sprawności i postępów grupy. Programy można uzupełniać zabawami, które prowadzi się w wodzie płytkiej. Na początku niektóre ćwiczenia można przerabiać, zamiast w pozycji stojącej, w podporze na rękach na dnie. Jest to możliwe lam, gdzie będzie do dyspozycji tak płytka woda. W miarę postę­ pów ucznia dążyć do stopniowego powiększania przepływanego dystansu i przechodzić do pływania na głębokiej wodzie. Na każdej lekcji stosować pływanie całością ruchów, niezależnie od ćwiczeń poszczególnych elementów ruchów nóg czy ramion. Przypuszcza­ my, że jednostka przeciętnie sprawna ruchowo powinna opanować w ciągu 10—15 lekcji pływanie prymitywne na dystansie około 15—20 metrów. 85 ROSZKO ROMAN JAK RATOWAĆ TONĄCEGO? Każdy człowiek umiejący pływać obowiązany jest nieść po­ moc tonącemu. Ażeby móc spełnić ten obowiązek trzeba umieć nietylko pływać, ale też znać sposób ratowania, by nie utonąć wraz z tym, którego się ratuje. W miejscach przeznaczonych do kąpieli i pływania powinny znajdować się przybory ratowmicze, jak długie tyczki, żerdzie, koła ratunkowe na linach i bez lub też łodzie specjalnie do tego celu przeznaczone, Ponadto winny być na kąpieliskach specjalne dru­ żyny ratownicze lub pojedynczy ratownicy, odpowiednio wyszko­ leni i zaopatrzeni w sprzęt ratowniczy. Nie każdy pływak potrafi ratować tonącego, gdyż obok dużej sprawności pływackiej trzeba umieć dobrze nurkować, znać zasady ratowania i odznaczać się takimi zaletami, jak zdecydowanie, od­ waga i przytomność umysłu. W wypadku, gdy tonie ktoś blisko brzegu, to wystarczy mu podać żerdź czy też rzucić koło ratunkowe i przyciągnąć do brzegu. Jeśli wypadek zdarzył się daleko od brzegu wówczas należy skakać do wody i płynąć do tonącego. Jeśli ratujący jest w ubraniu to powi­ nien zdjąć szybko obuwie,, płaszcz, marynarkę, rozpiąć koszulę (kołnierzyk, mankiety) wskoczyć do wody i szybko płynąć do to­ nącego. Zazwyczaj skacze się na nogi, na głowę wówczas, gdy głę­ bokość wody jest wystarczającą. Jeśli wypadek zdarzył się gdzieś z boku od miejsca w którym znajdujemy się, to lepiej pobiec wzdłuż brzegu i skoczyć do wody naprzeciwko miejsca wypadku. Tak sa­ mo brać pod uwagę szybkość prądu, jeśli wypadek zdarzył się na rzece. Gdy jest do dyspozycji łódka iub motorówka, to lepiej jest użyć tego środka lokomocji, by szybciej dopłynąć do tonącego. Z zasady, należy podpływać do tonącego z tyłu, by zabezpie­ czyć się pr2ed jego chwytem, który paraliżować będzie ruchy ra­ tującego. Podpłynąwszy z tyłu, chwycić tonącego od razu lewą ręką za brodę, trzymając palce złączone, równocześnie podłożyć prawą rękę pod jego prawą pachę i na bark, unieść go nieco w gó­ rę i przycisnąć do siebie, tak by jego prawe ucho przylegało do lewego policzka ratującego. Następnie zwolnić chwyt prawej ręki i płynąć na grzbiecie ruchami nóg crawlowymi lub żabkowymi, pomagając sobie prawym ramieniem. Rys. 1 i 2. Przestrzegać, by twarz ratowanego znajdowała się stale nad powierznią wody. 86 " 3 Jeśli ratujący pływa tylko na boku, to holuje w sposób poka- • zany na rys. 3. Podpłynąć z tyłu do tonącego, prawą ręką chwycić go za prawe ramię, swoje lewe ramię włożyć pomiędzy jego lewe ramię a plecy i chwycić go za prawe przedramię. Następnie położyć go na grzbiecie, zwolnić chwyt prawą ręką, przyjąć pozycję leżącą na boku i holować pracując nogami i pomagając sobie prawym ra­ mieniem. Kto pływa na lewym boku postępuje odwrotnie. Toną­ cego ratuje się w głębokiej wodzie, dlatego też ralujący musi umieć przyjmować pozycję stojąca, utrzymywać się w niej oraz przecho­ dzić do pozycji leżącej. W wypadku, gdy tonący poszedł już na dno, należy w tym miejscu nurkować i szukać go. Na rzece uwzględnia się szybkość prądu, który znosi tonącego. W dzień jasny, słoneczny ciało czło­ wieka widoczne jest na głębokości 4—5 m na przestrzeni 3 m i od­ znacza się żółtawym odcieniem. W ciemnym oświetleniu trzeba szukać topielca po dnie rękami. Często zdarza się, że przy nieostrożnym podpłynięciu do to- . nącego, chwyta on ratującego w sposób niebezpieczny. Wówczas należy zastosować chwyt uwalniający, zanim przejdzie się do ho­ lowania. W celu łatwiejszego uwolnienia się od chwytu, najlepiej zanurzyć się wraz z tonącym pod powierzchnię wody, by tam za­ stosować odpowiednią obronę. 1. Chwyt wpół, ramiona ratującego wolne. Rys. 4. Jedną ręką iściskać lędźwie, drugą ręką odchylać głowę tonącego w tył, naci­ skając dłonią na nos i czoło. 2. Chwyt wpół — z tyłu, ramiona ratującego wolne. Rys. 5. Naciskać na tonącego ciałem, zwłaszcza głową, zatapiając go, rów- locześnie starać*się rozerwać chwyt. 3. Chwyt za szyję z tyłu. Rys. 6. Prawą ręką chwycić za palce 87 MA1ESZEWSKI WŁADYSŁAW trener PZPR OCENA NASZEJ KOSZYKÓWKI W ŚWIETLE OSTATNICH ROZGRYWEK Zakończyły się rozgrywki o Mistrzostwo Polski w piłce koszykowej męż­ czyzn. Inowacja w systemie rozgrywek stawia przed znawcami koszykówki wiele poważnych zagadnień, dotyczących zarówno poziomu naszych czołowych drujjn, jak i poszczególnych zawodników. Tak się dziwnie dotychczas działo, że czy to przed rozgrywkami, czy w czasie ich trwania, czy wreszcie dziś po zakończeniu, brak w tałe j polskiej prasie rzeczowego omówienia tego, bądź co bądź z punktu widzenia sportu, ważnego zagadnienia. Na palcach jednej reki można by policzyć ludzi, którzy kusili się o wyciąganie poważnych wniosków z .przebiegu Mistrzostw Ligi, spotykało się jedynie stale szablonowe sprawozdania o mniej lub więcej obiekt- tywnej treści; „rezultat, wyróżnił się, kto i ile strzelił". Tymczasem odradza­ jącej się polskiej koszykówce potrzeba czegoś więcej; potrzeba jej fachowych krytyk, porównań z poziomem zagranicy, potrzeba nauk i rad, dyskusji znaw­ ców wreszcie. Te czynniki dla podniesienia poziomu sportu są tak samo niezbędne, jak materiał zawodniczy, instruktorzy, ludzie chętni do organizacji, jak sale i bo­ iska, czy sprzęt. Trzeba wokół tej pięknej gry wytworzyć atmosferę fachowo- dyskusyjną, tak jak to ma miejsce w piłce nożnej czy boksie, a stanie się ona jedną z gwarancji przyszłego postępu. W tym stylu pragnę przedstawić moje wrażenia z ubiegłych Mistrzostw Polski, aby dać czytelnikowi, choć w przybliżeniu, odpowiedź na niewątpliwie często nurtujące go pytania; co reprezentuje dziś polska koszykówka, co jest przyczyną porażek, i jak zaradzić złemu. Charakterystyka drużyn ligowych Zacznę od przeglądu drużyn ligowych w kolejności w/g zdobytych miejsc. Zgodnie z przewidywaniami znawców Mistrzostwo Polski zdobyła drużyna YMCA Łódź, mająca w swym składzie 5 reprezentantów Polski: Ulatowskiego, Maleszewskiego, Żylińskiego, Dowgirda i Barszczewskiego. Łodzianie legitymu­ ją się na 16 spotkań — 15 zwycięstwami i tylko jedną porażką w Poznaniu z ZZK. Wykazali się oni, jak wynika z tabelki rozgrywek,, najlepszym atakiem klubowym i najlepszą obroną, będąc bezwzględnie zespołem najrówniejszym w ciągu całych mistrzostw ,o najbardziej wyrównanej klasie poszczególnych graczy. Żałować należy jednego, że drużyna nigdy nie trenowała ze sobą ra­ zem w Łodzi. Dojazdy obrońców, wyłącznie na mecze z Warszawy, odbiły się niejednokrotnie na taktyce całości zespołu. Szkoda, bo ze względu na doskonałe warunki fizyczne zawodników, dobre opanowanie techniki, przy odpowiednim treningu taktycznym, zespół łódzki mógłby się stać murowanym szkieletem reprezentacji narodowej, groźnym dla wszystkich zespołów europejskich. 90 Vice-mistrzostwo ZZK Poznań, to z jednej strony radosny objaw żywot­ ności „starych", z drugiej bolesne obnażenie prawdziwej wartości i poziomu naszyć drużyn ligowych. Bo, jeżeli zespół, który już cztery lata przed wojną sprezentował najwyższy poziom europejski, dziś po 13 latach, mając w swym składzie trzech zawodników z owych czasów, z dużym powodzeniem kusi się o atakowanie tronu mistrzowskiego, pozostawiając w pobitym polu zeszłorocz­ nego mistrza i vice-mistrza Polski, świadczy to tragicznie o postępach mło­ dzieży. Zespół nestorów polskiej koszykówki, w miarę postępu rozgrywek, repre­ zentował coraz lepszą formę, będąc pod względem taktycznym wciąż najlepszą drużyną w Polsce,;mimo że podobnie jak YMCA składał się z graczy zamiesz­ kujących w różnych miastach. Atak kolejarzy z „Królem Strzelców" Mistrzostw — Kolaśniewskim, był drogim z kolei pod względem strzelności, obronę Kasprzak — Jarczyński śmiało można sklasyfikować jako drugą w Polsce, po łódzkiej. Całej drużynie można jedynie pogratulować sukcesu u schyłku jej kariery, Januszowi Patrzykontowi, zaś uporu i ambicji, z jaką zajmował się scalaniem i Kierowaniem drużyną. Mistrza i vice-mistrza Polski klasyfikuję w jednej gru- jie, do dalszej zaliczam trzy zespoły: Wartę, zeszłorocznego mistrza AZS W-wa i Wisłę. Warta swoje III miejsce w dużej mierze zawdzięczać może szczęściu, przy innym układzie zmuszona byłaby walczyć o utrzymanie się w Lidze. Ze- pół niezłych indywidualności, nie dysponujący niestety żadną taktyką, impro- wmtjący w oparciu o >szybkość Ruszkiewicza i dalekie rzuty Dylewicza, gdy a dwaj gracze zawodzili, nie pomagała nawet dobra obrona Urbanowicz — Matysiak — przychodziła nieuchronna klęska. (TUR 22 : 55!). Zdekompletowany w stosunku do ubiegłego roku zespól AZS W-wa, pier­ wszy pod kierunkiem trenera Kłyszejki zarzucił ogólnie stosowaną „Obronę w piątkę", przerzucając się na nowoczesne „krycie każdy swego". Jestem pewien, że zmiana ta wyszła akademikom jedynie na dobre, a tylko zróżnico­ wany poziom zespołu i ciągła niemożność skompletowania całej drużyny, obni­ żyła loty zespołu u schyłku mistrzostw. Filarami zespołu byli Jaźnicki i Barto­ siewicz, obaj ogromną ambicją i wolą zwycięstwa pociągający swych kolegów, z których jedynie Popiołek stał na poziomie. Ostatni zespół drugiej grupy to Wisła. Drużyna, która nie robiła wrażenia .podchodzącej poważnie do rozgrywek. Zeszłoroczny vice-raistrz Polski pozba­ wiony w kilku spotkaniach kontuzjowanego Arieta, przy dziwnym podejściu lo całości rozgrywek Stocka, nie mając do tego skrystalizowanego systemu gry, wypadł b. blado. W niektórych spotkaniach wręcz wydawało się, że tylko wspólne barwy łączą 5 ludzi i jedynie rówieśnik poznaniaków z ZZK Szostak Mynit próby połączenia ich w zespół. Do trzeciej grupy wliczam znowu trzy drużyny, a to TUR Łódź, AZS Kra­ ków, i YMCA Gdańsk. Zaniechawszy omawiania drużyn w kolejności miejsc, d Tazu chcę podkreślić przykrą niespodziankę, jaką ;zrobiła drużyna Gdańska. r ogólnych horoskopach przewidywano, że jest to zespół zdolny do zagroże- a najmocniejszym klubom. Nieprzyjemna niespodzianka nie polegała na de­ monstrowanym poziomie, lecz na nieumiejętności utrzymania i scementowania ipołu przez kierownictwo sekcji. Wystarczy powiedzieć, że I atak: Szymanow­ ski, Pawlak, Birgfellner, który tyle kłopotu narobił w Gdańsku nowokreowa- mu mistrzowi, po kilku spotkaniach całkowicie się wycofał z rozgrywek i do ostatka już w nich nie brał udziału. Gdy się oglądało grę gdańszczan, otucha wstępowała w serca fanatyków zykówki, byli oni jedną z najbardziej stylowych drużyn, aż zastanawiające fto, że to. właśnie oni podzielić musieli los Znicza w spadku z Ligi. Tajemnica powodzeń polegała na mało skutecznej grze; piękne dla oka zagrania, naj- 91 bardziej prawidłowe pod względem taktycznym, przy dużym zaawansowaniu technicznym poszczególnych zawodników, nie znajdowały wykończenia. Pod­ porą zespołu była doskonaia, młoda obrona Lelonkiewicz — Markowski, która niewątpliwie w najbliższym czasie stanie się najlepszą parą klubową w Polsce. TUR łódzki zasłużył sobie na pozostanie w Lidze solidną pracą nad lezerwarnL Był on jedyną drużyną ligową, którą stać było na wystawienie prawie równo­ rzędnie 10 zawodników. Wysokie zwycięstwo nad Wisłą, Wartą, wygrana z AZS-cm W-skim, przy jednoczesnych fatalnych porażkach z tymi samymi drużynami, świadczy raczej nie o umiejętnościach turowców, a o chimerycznej formie czołowych drużyn Polski. Wielkim talentem wśród łodzian jest młody Mokwiński, brak mu jednak podstawowych wiadomości o grze środkowego napastnika, gdy je zdobędzie można* śmiało liczyć, że w najbliższym czasie dojdzie do czołówki reprezen­ tacyjnych koszykarzy, Zespół akademików z Krakowa, to drużyna szalenie zróżnicowana, pod względem warunków fizycznych, grająca z dużą dozą ambicji, improwizująca jednak, wykluczając jakąkolwiek taktykę — opiera się jedynie na żywotności Kozdrója i Paszkowskiego. Ostatnie miejsce bez zwycięstwa zajął pruszkowski Znicz. Trudno cośkolwiek pozytywnego powiedzieć o tym zespole. W kilku spotkaniach brak szczęścia zadecydował o jego porażkach, resztę przegrywał zdecydowanie. W ubiegłych latach zespół ten odznaczał się doskonałymi rzutami z dy­ stansu, dziś gra jego nosi charakter chaotyczny, z dwoma silniejszymi indy­ widualnościami Dudą i Kozłowskim. Na usprawiedliwienie. Znicza, należałoby dodać, że klub ten przez cały sezon borykał się z trudnościami finansowymi do tego stopnia, że od Nowego Roku zawodnicy właściwie w ogóle nie tre­ nowali. Reasumując przegląd 9 drużyn "ligowych na przestrzeni całego sezonu, trzeba z miejsca podkreślić, ,że pomysł reorganizacji systemu rozgrywek o Mi­ strzostwo Polski, na wzór dawniej już zaprowadzonych w Czechosłowacji, na Węgrzech i innych krajach Europy, bezwzględnie opłacił się polskiej koszy­ kówce. Pięciomiesięczne boje, gdzie każda z drużyn musiała rozegrać szesnaś­ cie spotkań na boiskach całej Polski, wpłynęły bezwzględnie na podniesienie przeciętnego poziomu w stosunku do lat ubiegłych. Przedłużenie sezonu udowodniło konieczność szkolenia rezerw. Zacięte atrakcyjne walki wpłynęły w kolosalnym stopniu na wzrost , zainteresowania się koszykówką tak wśród publiczności jak w szeregach młodych adeptów tego sportu. Zdawałoby się więc, że nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy znów stanęli w rzędzie extra klasy europejskiej. Tymczasem wyniki naszych reprezentacyjnych koszykarzy w Budapeszcie, spotkanie z Czechosłowacją, są jakby żywym zaprzeczeniem powyższego wniosku. Gdzie źródło tych niepowodzeń? Można by ten temat po­ traktować szerzej, ograniczę się jednak do wymienienia kilku zasadniczych punktów, które stanowią istotę bolączki: 1) dysponujemy w tej chwili większą ilością równorzędnych zawodników w kadrze reprezentacyjnej, ale trzon jej jest słabszy, niż przedwojenna „Piątka K. P. W. Poznańskiego", 2) pozostaliśmy w stosunku, do lat przedwojennych, w najlepszym wypad­ ku, na tym samym poziomie — zagranica poszła zdecydowanie naprzód, 3) kadra reprezentacyjna, a także i większość zawodników z zespołów ligo­ wych, to w przeważającej większości gracze czynni już przed wojną (tzn. przed 9 laty), zbliżający się do „Trzydziestki", Łatwo jest stwierdzić, że wszystkie trzy punkty zazębiają się o podstawo­ we w sporcie zagadnienie, którym jest: 92 Z UCZELNI, TOWARZYSTW I ZJAZDÓW ZJAZD ABSOLWENTÓW STUDIUM WYCHOWANIA FIZYCZNEGO UJ Godzina 7.30— 8 8 W czasie od 31 maja do 2 czerwca 1948 r. z okazji 20-Iecia istnienia Stu­ dium Wychowania Fizycznego U J ' o d b y ł się w Krakowie zjazd absolwentów tego studium. W następnym numerze szczegółowo omówimy przebieg zjazdu, n a razie ograniczamy się jedynie do podania programu zjazdu. 1 dzień zjazdu 31 maja 1948 r. Cicha Msza św. żałobna w kościele akademickim św. A n n y za pomordowanych przez Niemców profesorów, instruktorów i s tudentów. a) Wspólna fotografia przed Collegium Novum. b) Powitanie i otwarcie zjazdu przez Rektora UJ prof. dra Franciszka Wal tera — aula UJ. c) 20 lat Studium W F U J — dr Józef Figna — auja U J . 9.30—10.30 — Organizacja S P i jej realizacja, ppłk mgr Mieczysław Piątkowski, Dyrektor Biura S P w Min. Oświaty—-Coli . Medicum Zakład Fizjol. ul. Grzegórzecka 16 II p. 10.30—12 — Odruchy w a r u n k o w e w wychowaniu fizycznym. Prof. UJ Dr Bożydar Szabuniewicz. — Coli. Medicum I Zakład Fizjol. ul. Grzegórzecka 16 II p. Nowe drogi kultury fizycznej w Polsce Ludowej — płk inż. Tadeusz Kuchar, Dyrektor Głównego Urzędu Kul­ tury Fiz. — Coli. Medicum Zakład Fizjol. ul. Grzegó­ rzecka 16 II i p. Zawroty głowy — Kinetozy. — Prof. U J dr J a n Mio­ doński. — Coli. Medicum. Zakład Fizjol. ul. Grzegó­ rzecka 16 II p. PO POŁUDNIU: na Stadionie Miejskim Aleja 3 Maja 16.30 — Lekcja boksu. Prof. L. Mazurek. Mały szczypiorniak — pokaz studentek. — Studium W F U J prowadzi mgr Alina Łukowska. Ćwiczenia z piłkami lekarskimi (pokaz s tudentów Stu­ dium W F UJ połączony z ćwiczeniami usprawniają­ cymi) prowadzi mgr J a n Bugajski. Gimnastyka ; przyrządowa —• pokaz prowadzi instr. Jerzy Lewicki. Koszykówka — pokaz s tudentów .Studium W F UJ prowadzi mgr Tadeusz Sztolt Pokazy i ćwiczenia odbędą się w sali gimnastycznej Ośrodka W F Woj . Urzędu Kultury Fiz. ul. Piłsudskiego. 12 13 -13 -14 Godzina 16 16.30—17 17 -17.30 — 17.30—18 95 III dzień 2 czerwca 1948 r. wycieczka do Tyńca według następującego programu: Godzina 7.30 Zbiórka pized Ośrodkiem WF Woj. Urzędu Kult. Fiz. ul. Piłsudskiego. „ 7.45 Wyjazd autami do Tyńca. ,, 8.30— 9.30 — Nowe zagadnienia wychowania fizycznego w teorii i praktyce — Prof. Ludwik Leszko. 9.30—10.30 — Gimnastyka terenowa, prowadzi prof. Ludwik Mazurek 10.30—11.30 — n śniadanie. 11.30—12.30 — Zwiedzanie Tyńca. 12.30—13.30 — Nauka pływania w terenie nie urządzonym. Prowadzi mgr Żula Retingerowa. Godzina 13.30—15.30 — Obiad - przerwa obiadowa. „ 15.30—19 — Gry terenowe — prowadzi mgr Bugajski Jan. ,, 19 -—20 —i Ognisko — Zamknięcie zjazdu. , ,. 20 —21 — Powrót autami do Krakowa. Z WALNEGO ZJAZDU STOWARZYSZENIA LEKARZY SPORTOWYCH Prof. dr Włodzimierz Missiuro członkiem honorowym stów. lek. sport. W dniu 23 maja rb. w WARSZAWIE, w sali* wykładowej Polskiej YMCA odbył się doroczny Walny Zjazd Członków Stowarzyszenia Lekarzy Sportowych. W Zjeździe wzięli udział członkowie przybyli z WARSZAWY, KRAKOWA, GDAŃSKA, POZNANIA, LUBLINA i innych miast POLSKI. Na przewodniczącego Zjazdu został wybrany Dr Wacław KAFLIŃSKI. Obra­ dy rozpoczęto w II terminie o godzinie 10. W części pierwszej, naukowej, trwa­ jącej od godziny 10 — 13.30 zostały wygłoszone referaty programowe: 1) przez prof. dr W. MISSIURO na temat „Fizjologiczny wpływ treningu sportowego na organizm", 2) przez Dr Wacława SIDOROWICZA — na temat „Zachowanie się ciśnie­ nia rozkurczowego krwi przy próbie czynnościowej u sportowców" loraz 3) przez Dr Stefana ŁUKASIKA, na tematy „Urazy stawów w sporcie". Poza tym na tematy ogólne z zakresu medycyny i sportowej wygłosili refe­ raty Ob. Dr WEISS, Dr ALBRYCHT, Dr SIDOROWICŻ! Referaty wywołały żywą i rzeczową dyskusję. W części drugiej, organizacyjnej, Zjazd zatwierdził protokół I Walnego Zjazdu SLS z dnia 5. I. 1947 r., przyjął do zatwierdzającej wiadomości sprawo­ zdanie ustępującego Zarządu pod przewodnictwem Prezesa Dr Juliusza MAJ­ KOWSKIEGO i przez aklamację zatwierdził wniosek Komisji Rewizyjnej o wy­ rażenie ustępującemu Zarządowi Głównemu absolutorium. Następnie przystą­ piono do wyboru władz Stowarzyszania Lekarzy Sportowych. Prezesem na następną kadencję wybrano Dr Wacława SIDOROWICZA, a do Zarządu Głównego na miejsce ustępujących — Ob. Dra Juliusza MAJ­ KOWSKIEGO, Dra Eugeniusza TOKARSKIEGO, Dr Helenę BUDKIEWICZOWNĘ, Dr CZARNOCKĄ — KARPIŃSKĄ i Dra Eugeniusza ŁAZOWSKIEGO. Następ­ nie wybrano członków Komisji Rewizyjnej z Ob. Drem MOCKAŁŁO na czele i Sądu Rozjemczego pod przewodnictwem zasłużonego działacza Ob. Generała 06 Dr* 7 d jra Zygmunta GILEWICZA. Wreszcie uchwalono przedłożony przez ustępujący niząd Główny — preliminarz budżetowy, zamykający się po stronie dochodów wydatków sumą 920 000 zł. W końcowej części Zjazdu uchwalono szereg zgłoszonych wniosków, mię- J~Y innymi wniosek o nadanie Członkostwa Honorowego SLS Profesorowi Doktorowi Włodzimierzowi MISSIURO. Na tym prace Walnego Zjazdu SLS jostały o godzinie 17 zakończone. Dr J. Majkowski N O W Y CENTRALNY ORGAN ZRZESZEŃ SPORTOWYCH 3yr. Głównego. Urzędu Kultury Fizycznej inż T. Knchar o zamierzeniach i dalszych drogach rozwoju Polskiej Kultury Fizycznej W końcu kwietnia odbyło się w Warszawie ostatnie walne zgromadzenie Związku Polskich Związków Sportowych. Zgromadzenie to miało zupełnie spe­ cyficzny charakter z uwagi na figurującą w porządku dziennym sprawę likwi­ dacji Związku Polskich Związków Sportowych oraz przekazania jego agend Ko­ misji Organizacyjnej nowego centralnego organu zrzeszeń sportowych, powo­ łanej uchwałą Naczelnej Rady dla spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej. Jako przedstawiciel Naczelnej Rady dla spraw Młodzieży i Kultury Fizycz­ nej wystąpił dr Zajączkowski tłumacząc przyczyny, które zmuszają do prze­ prowadzenia reform i reorganizacji sportu oraz podkreślając, że jedynym ce- l.-ii jest udostępnienie sportu całej młodzieży polskiej. Dr Zajączkowski zaznaczył również, że Naczelna Rada nie myśli bynajmniej zaprzepaszczać dorobku ani rezygnować z bogatych doświadczeń dotychczaso­ wych wtadz polskiego sportu i cennej współpracy starych, wypróbowanych I działaczy, których niewątpliwą zasługą jest fakt, że sport polski mimo najtrud­ niejszych warunków ruszył spontanicznie z miejsca natychmiast po zakończe­ niu wojny i dzięki pełnej poświęceniu pracy tych właśnie jednostek uzyskał duże osiągnięcia. Zasada obieralności władz sportowych pozostanie nadal, w oparciu jedynie o cztery zasadnicze piony patronalne, które specjalnie opie­ kują się sportem oraz dają potężne środki organizacyjne i finansowe dla roz­ woju polskiej kultury fizycznej. Z kolei zabrał głos dyrektor GUKF inż. Tadeusz Kuchar, który naszkico­ wał w ogólnych zarysach zamierzenia i drogi, jakimi kroczyć będzie w najbliż­ szym czasie polska kultura fizyczna, dążąc do osiągnięcia ideału, tj. sportu masowego jako bazy dla pełnowartościowego sportu wyczynowego, który oto- aony zostanie również pełną opieką i będzie pod bezpośrednim kierownictwem irzyszłego Centralnego Zrzeszenia Sportu Polskiego. Dyr. Kuchar stwierdził otwarcie, że rok bieżący jest na wielu odcinkach erymentalny i że kierujące czynniki same jeszcze szukają najbardziej od- 97