Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Zwyczaje i obrzędy doroczne w Beskidzie Śląskim, Publikacje z Etnologia

Artykuł opublikowany w: „Etnografia Polska"

Typologia: Publikacje

2019/2020

Załadowany 21.08.2020

lord_of_dogtown
lord_of_dogtown 🇵🇱

4.3

(22)

118 dokumenty


Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Zwyczaje i obrzędy doroczne w Beskidzie Śląskim i więcej Publikacje w PDF z Etnologia tylko na Docsity! „Etnografia Polska", t. X X V I I I , z. 1 P L ISSN 0071-1861 K R Y S T Y N A K W A S N I E W I C Z Z W Y C Z A J E I O B R Z Ę D Y DOROCZNE Postawy, zachowania i czyriności zwyczajowe sk ł ada j ące się na c a ł o ­ ksz t a ł t r o k u o b r z ę d o w e g o w Beskidzie Ś l ą s k i m z p u n k t u widzenia prze­ kazywanych t r e śc i nie w y k a z u j ą istotniejszych różn ic z ob rzędowośc ią d o r o c z n ą p o z o s t a ł y c h t e r e n ó w Karpa t Polskich. J e d n a k o w o ż od s t rony formalnej odznacza j ą się p e w n y m i cechami szczegó lnymi , ś w i a d c z ą c y m i o specyfice k u l t u r y regionalnej, a nawet lokalnej . Zarysowany niże j obraz p o w s t a ł przede wszys tk im na podstawie w y ­ n i k ó w b a d a ń terenowych prowadzonych wspó łcześn ie we wsiach uzna­ nych za reprezentatywne dla regionu. B y ł y to wsie Brenna, Istebna i Ja­ worzynka 1 . Baza ź r ó d ł o w a zos ta ł a u z u p e ł n i o n a danymi z l i t e r a t u r y przedmiotu. Celem opracowania jest taka prezentacja zebranego m a t e r i a ł u , k t ó r a w sposób moż l iw ie najbardziej wia rygodny o p i s y w a ł a b y oraz in te rpre ­ t o w a ł a badany wyc inek r zeczywis tośc i s p o ł e c z n o - k u l t u r o w e j . D l a os i ąg ­ n ięc ia zamierzonego celu wskazane b y ł o sprecyzowanie odpowiednich za­ łożeń badawczych. Za punk t w y j ś c i a pos łuży ła w danym w y p a d k u teza, iż k a ż d y zwyczaj czy t eż ob rzęd s k ł a d a się z d w ó c h ewidentnie r ó ż n y c h wars tw. Pierwsza z n ich posiada cechy spektakularne, a w ięc u z e w n ę t r z ­ nia się przede wszys tk im w konkretnej f o r m i e . Druga, u k r y t a przed wzrok iem postronnego obserwatora, w y p ł y w a ze ś w i a d o m y c h , czy t eż nawet p o d ś w i a d o m y c h , lecz w d r o ż o n y c h ku l t u rowo postaw, ocen i spo­ sobów pojmowania symbol ik i odnoszące j się do- t r e ś с i , t ak ich czy i nnych z a c h o w a ń zwyczajowych. O p i e r a j ą c się na p r z e s ł a n k a c h logicz­ nych (popartych zarazem w y n i k a m i g e n e t y c z n o - p o r ó w n a w c z y c h poszu­ k i w a ń etnologicznych) m o ż n a wnos ić , że p ierwotne t r e śc i i f o r m y b y t y ze sobą konsekwentnie p o w i ą z a n e za p o ś r e d n i c t w e m ówczesnego systemu wierzeniowego. Wraz ze zmianami, jak ie zachodz i ły diachronicznie w t y m systemie na skutek o d d z i a ł y w a n i a i k r z y ż o w a n i a się r ó ż n y c h genetycz­ nie i ku l t u rowo w ą t k ó w , rozb ieżnośc i p o m i ę d z y t r e śc i ą i f o r m ą p o g ł ę - 1 Badania były prowadzone w latach 1977-1980. Zebrane w ich toku mate­ riały znajdują się w archiwum Pracowni Etnografii Z E I H K M P A N w Krakowie. 158 K R Y S T Y N A K W A S N I E W I C Z b ia ły się. „ W ł a ś c i w e " z genetycznego p u n k t u widzenia t r e śc i b ą d ź zacie­ r a ł y się p r z y j m u j ą c pos t ać r e l i k t o w ą , b ą d ź z y s k i w a ł y w t ó r n ą in te rpre ­ t ac ję , s t o s o w n ą do z m i e n i a j ą c y c h się w a r u n k ó w życia i kategori i potrzeb spo łecznych . W c iągu tego samego procesu dziejowego forma cechowa ła się stosunkowo w i ę k s z ą t rwa łośc i ą . W odniesieniu do c a ł o k s z t a ł t u k u l ­ t u r y ludowej w relacjach p o m i ę d z y t r e ś c i ą i f o r m ą z w y c z a j ó w n iezwykle istotne znaczenie posiada ponadto fakt, że niejednokrotnie w y r a ż a n i u j ed ­ nych i t y c h samych t reśc i m o g ł y s łużyć r ó ż n e fo rmy . Forma zatem a nie t r e ś ć d e c y d o w a ł a w g łówne j mierze o z różn i cowan iu przestrzennym obrzędowośc i dorocznej. W praktyce, r ó w n o l e g ł e badanie obu tych w a r s t w k o n s t y t u u j ą c y c h zwyczaje i o b r z ę d y pozwala s tw ie rdz i ć , że t radycja spla­ ta się w nich z rea l iami współczesnośc i w rozmai ty , niejednokrotnie za­ s k a k u j ą c y sposób. N a s t ę p n y m za łożen i em w y n i k a j ą c y m z poprzedniego będz ie zatem teza, że analityczne dwuwars twowe potraktowanie poszczegó lnych z w y ­ cza jów dorocznych powinno n a ś w i e t l i ć mechanizmy ich f u n k c j o n o ­ w a n i a . Wreszcie m o ż n a p r z y p u ś c i ć , że diachroniczne spojrzenie na ca­ łość u p o r z ą d k o w a n e g o w m y ś l p r z y j ę t y c h za łożeń m a t e r i a ł u s tworzy pod­ s t a w ę dla o k r e ś l e n i a ogó lnych p r a w i d ł o w o ś c i d e t e r m i n u j ą c y c h przemiany regionalnej ob rzędowośc i dorocznej na przestrzeni b ieżącego stulecia. Z kole i wypada u s t o s u n k o w a ć się do podstawowych dla pod ję t e j p ro ­ b l ema tyk i kategori i po jęc iowych , t ak ich jak : „ z w y c z a j " , „ob rzęd" , „ o b y ­ czaj", k t ó r e do c h w i l i obecnej k r y j ą wie le n i e d o m ó w i e ń i b u d z ą szereg kont rowers j i . Nie w n i k a j ą c w proces d o c i e k a ń badawczych, k t ó r y na pod­ stawie analizy r ó ż n y c h propozycji def in icyjnych prezentowanych w l i t e ­ raturze przedmiotu d o p r o w a d z i ł mnie do wypracowania w ł a s n e g o sta­ nowiska teoretycznego w tej kwes t i i 2 , og ran i czę się do k r ó t k i e g o p o w t ó ­ rzenia k o n k l u z j i . Za p o d s t a w o w ą k a t e g o r i ę po jęc iową p r z y j m u j ę z w y c z a j . W odnie­ sieniu do c a ł o k s z t a ł t u k u l t u r y ludowej pod p o j ę c i e m t y m rozumiem k u l ­ tu rowo w d r o ż o n e i spo łeczn ie sankcjonowane zachowanie się, tak j e d ­ nostek j a k t eż zbiorowości , podejmowane spontanicznie w m a ł y c h g r u ­ pach s p o ł e c z n y c h w sposób zamierzony w o k r e ś l o n y c h sytuacjach spo­ łecznych , na gruncie uznanych w danej społeczności t r adycy jnych n o r m i w z o r ó w obwarowanych sankcjami t y p u obyczajowego. Ta bardzo sze­ roka i w za łożen iu ogó lna definicja stwarza ramy, w k t ó r e po u w z g l ę d ­ n ieniu r ó ż n y c h m o ż l i w y c h do zastosowania k r y t e r i ó w podz i a łu m o ż n a w k o m p o n o w a ć uśc i ś lone definicje poszczegó lnych kategori i z a c h o w a ń zwyczajowych. Dotyczy to t a k ż e z w y c z a j ó w dorocznych. J e ż e l i w y j d z i e - 2 Zob.: K . K w a ś n i e w i c z , Doroczne i rodzinne zwyczaje na tle współcze­ snych przeobrażeń wsi podkrakowskiej, Prace Komisji Socjologicznej PAN, nr 44, Kraków 1979, s. 12-27 oraz 66-67; t e j ż e , Zwyczaje i obrzędy rodzinne, [w:] Etno­ grafia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. 2, Wrocław 1981, s. 89-90. Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE K i l k u l t o w y c h n a k a z ó w , zakazów, i w r ó ż b , posiada o k r e ś l o n e uzasadnienie. G ł ó w n ą osią, w o k ó ł k t ó r e j oscyluje t radycyjna ob rzędowość doroczna, jest rok s łoneczny . Da ty poszczegó lnych świą t ch rześc i j ańsk i ch skupia­ jące w o k ó ł siebie najistotniejsze zwyczaje ludowe nieprzypadkowo w y ­ k a z u j ą znaczny s top ień zbieżności z datami us ta lonymi przez kalendarze p r z e d c h r z e ś c i j a ń s k i e dla oznaczenia cykl icznośc i zmian po łożen ia s łońca w z g l ę d e m ziemi. Ta zb ieżność dat ś w i a d c z y o sile t r adyc j i , k t ó r a potra­ fiła pogodz ić dawne doroczne ś w i ę t a i u roczys tośc i z p ó ź n i e j s z y m od nich znacznie c h r z e ś c i j a ń s k i m kalendarzem l i t u r g i c z n y m 5 . L . Stomma stara s ię u d o w o d n i ć , że d e c y d u j ą c e procesy chryst ianizacji c h ł o p s t w a w Polsce d o k o n a ł y się dopiero w 1 po łowie X V I I w., a w ięc po zadekretowaniu w r o k u 1582 przez p a p i e ż a Grzegorza X I I I zmodyfikowanej wer s j i ka len­ darza ju l i ańsk i ego , nazwanego późn ie j kalendarzem g r e g o r i a ń s k i m 6 . Za­ n i m to nas t ąp i ło , kalendarze ludowe op i e r a ły się na wyznaczaniu t e r m i ­ n ó w p rze s i l eń s łońca na podstawie systematycznych obserwacji azymu­ t ó w jego w s c h o d ó w i z a c h o d ó w na horyzoncie 1 . Wspomnianemu autorowi u d a ł o się p o t w i e r d z i ć swo ją h ipo tezę , gdy w r o k u 1975 we wsiach daw­ nego pow. c h e ł m s k i e g o n a t r a f i ł na i n f o r m a t o r ó w , k t ó r z y jeszcze p a m i ę ­ t a l i , że w ich wioskach prak tykowano s t a ł e obserwacje miejsc w s c h o d ó w i z a c h o d ó w s łońca . N i e k t ó r z y z n ich staral i się nawet ob jaśn ić zasady, p o d ł u g k t ó r y c h podejmowano takie obserwacje 8 . Ludowe kalendarze „ a z y m u t o w e " , ustalane na podstawie obserwacji tego t y p u , in terpre to­ w a ł y r y t m czasu w kategoriach n a s t ę p s t w a p ó r r o k u l iczonych od mo­ men tu zimowego przesilenia s łońca . Miało to swoje daleko p o s u n i ę t e konsekwencje dla u k s z a t ł t o w a n i a się kalendarza ob rzędowego . Fakt uza­ l eżn i en i a cz łowieka od sił p rzyrody i żywio łów m u s i a ł z n a t u r y rzeczy w y w i e r a ć znamienny w p ł y w na sferę w i e r z e n i o w o - k u l t o w ą s u g e r u j ą c p o t r z e b ę o k r e ś l e n i a postaw w z g l ę d e m ś w i a t a materialnego i ponadzmy- s łowego . Postawy te w y r a ż a ł y się m i ę d z y i n n y m i za p o ś r e d n i c t w e m sym­ bolicznych z a c h o w a ń u w z g l ę d n i a j ą c y c h k r y t e r i a czasu i miejsca akcj i . Z y s k u j ą c z czasem w ł a s n ą o d r ę b n ą pozyc ję w h ie rarch i i potrzeb spo­ ł e c z n y c h n a b i e r a ł y charakteru o b o w i ą z u j ą c y c h n o r m i w z o r ó w k u l t u ­ rowych . J. S. B y s t r o ń bardzo i s t o t n ą ro lę w procesie i ch powstawania przypisuje i n s t y n k t o w i n a ś l a d o w n i c t w a , k t ó r y „ p o w o d u j e z a r ó w n o na­ ś l a d o w a n i e poszczegó lnych powiedzeń , r u c h ó w , zwycza jów, ale t a k ż e i t y p ó w ; u m o ż l i w i a utwierdzenie się z w y c z a j ó w i u n i m o r f i z a c j ę psychicz­ n ą g r u p y " 9 . Tak więc m i m o nawars twiania się r ó ż n y c h pod w z g l ę d e m pochodzenia w ą t k ó w zaadaptowanych i z integrowanych przez k u l t u r ę 3 Zagadnienie to szczegółowo analizuje L . S t o m m a , Słońce rodzi się 13 grud­ nia, Warszawa 1981. Zob. szczególnie s. 45-57, 64-78. в Ibidem, s. 129-131, 123-126. 7 Ibidem, s. 64-78. 8 Ibidem, s. 97. 9 J . S. B y s t r o ń , Socjologia, Warszawa 1947, s. 98. I I — Etnografia Polska t. 28/1 162 K R Y S T Y N A KWAŠNIEWICZ l u d o w ą nawet obecnie w zwyczajach dorocznych ś l ą sk ich góra l i beskidz­ k ich m o ż n a n a p o t k a ć jeszcze r e l i k t y odwiecznej symbol ik i p o d k r e ś l a j ą c e j cyk l iczność zmian z a c h o d z ą c y c h w przyrodzie, kolejne etapy wegetacj i r o ś l i n oraz r ó ż n i c o w a n i e się w czasie prac rolno-hodowlanych i czyn­ nośc i gospodarskich. Jakko lwiek w zmin ima l i zowanym już zakresie na­ da l o b r z ę d o w o ś ć doroczna wyzwa la specyf iczną , p o z a r a c j o n a l n ą s f e r ę a k t y w n o ś c i cz łowieka w jego odwiecznej walce o by t . Czynnik iem sprzy­ j a j ą c y m w u t r z y m y w a n i u się tego stanu rzeczy jest przede wszys tk im w t ó r n e usankcjonowanie p o w a ż n e j części t radycyjnej ob rzędowośc i do­ rocznej na pod łożu re l ig i jnośc i ludowej . Znajduje to odzwierciedlenie m i ę d z y i n n y m i w p rak tykach zwyczajowych dokonywanych za p o ś r e d ­ n i c t w e m p r z e d m i o t ó w konsekrowanych oraz w synchronizacji uroczy­ stości agrarnych i zaduszkowych, w y w o d z ą c y c h się z cza sów przedchrze­ śc i jańsk ich , z g ł ó w n y m i ś w i ę t a m i r o k u l i turgicznego. W Beskidzie Ś l ą s k i m problem obrzędowośc i dorocznej kompl iku je s ię nieco z uwag i na p r z y n a l e ż n o ś ć m i e s z k a ń c ó w do r ó ż n y c h w y z n a ń r e l i ­ g i jnych . Region ten jest bowiem j e d n y m z nie l icznych wie lowyznan io- w y c h o b s z a r ó w P o l s k i 1 0 zamieszkanym p rócz k a t o l i k ó w przez l u d n o ś ć wyznania ewangelicko-augsburskiego oraz przez c z ł o n k ó w sekt r e l i g i j ­ nych, w ś r ó d k t ó r y c h w y m i e n i ć trzeba przede wszys tk im a d w e n t y s t ó w , zwanych t a k ż e sabaciarzami, oraz ś w i a d k ó w Jehowy. Poza Wis łą , w k t ó ­ rej ewangelicy s t a n o w i ą ponad 85% ogółu ludnośc i , inne wsie Beskidu Ś ląsk iego pod w z g l ę d e m p r z y n a l e ż n o ś c i wyznaniowej p r e z e n t u j ą s ię jako społeczności mieszane, j e d n a k ż e ze z n a c z n ą p r z e w a g ą ludnośc i k a ­ to l i ck i e j . W Brennej , a w jeszcze w i ę k s z y m stopniu w Istebnej i Jawo­ rzynce, l u d n o ś ć ta1 s tanowi o g r o m n ą w i ę k s z o ś ć u , w z w i ą z k u z czym badania terenowe prowadzono g łównie , aczkolwiek nie w y ł ą c z n i e , w r o ­ dzinach katol ickich . W y n i k i b a d a ń u j a w n i ł y pewne z r ó ż n i c o w a n i e o b r z ę ­ dowości dorocznej uwarunkowane p r z y n a l e ż n o ś c i ą w y z n a n i o w ą . O g ó l n i e rzecz b io rąc różn ice te m o ż n a u j ą ć w k i l k u zdaniach: ewangelicy n ie u z n a j ą c y dogmatu o Niepokalanym Poczęc iu nie obchodzą ka to l ick ich ś w i ą t mary jnych . W Niedz ie lę P a l m o w ą nie święcą pa lm, lecz obchodzą kośc ie lne ś w i ę t o młodz ieży , w okresie zaś katolickiego ś w i ę t a Bożego Ciała , „ p a m i ą t k ę p o ś w i ę c e n i a kamienia". W e d ł u g re lac j i t e renowych z Brennej , ś w i ę t o to w y w o d z i się z czasów p r z e ś l a d o w a ń re l ig i jnych , k iedy to ewangel ikom zabraniano wznos i ć kośc io ły i z b i e r a ć się na w s p ó l n e m o d ł y . W i e r n i gromadzi l i się w ó w c z a s potajemnie w lesie na R ó w n i c y w o k ó ł dużego o k r ą g ł e g o g łazu , k t ó r y od c h w i l i uroczystego p o ś w i ę c e n i a s łuży ł i m za o ł t a r z . W p i e r w s z ą n i edz ie l ę p a ź d z i e r n i k a w y - 1 0 O zróżnicowaniu wyznaniowym w Polsce zob. J . S. B y s t r o ń , Etnografia Polski, Poznań 1947, s. 201-202. 1 1 Odpowiednie zestawienie ujęte w procentach podaje D. T y l k o w a , Zdo­ bywanie i użytkowanie wody we wsiach Beskidu Śląskiego, Prace Komisji Etno­ graficznej, Kraków 1978, s. 127. Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE 1вЗ znawcy ewangelizmu ś w i ę t u j ą „ p o d z i ę k o w a n i e za ż n i w a " . K a p ł a n b ł o g o ­ s ł awi w ó w c z a s z łożony na o ł t a r z u chleb, j a r z y n y i owoce oraz w i e ń c e u w i t e z k łosów zbóż. A d w e n t y ś c i s t a n o w i ą rodzaj bractwa rel igi jnego skup ia j ącego się w o ­ kół ś w i e c k i c h p r z y w ó d c ó w duchowych. Nie u z n a j ą m o d ł ó w za z m a r ł y c h s to jąc na stanowisku, że cz łowiek w ł a s n y m p r z y k ł a d n y m życ iem p o w i ­ nien za s łużyć na K r ó l e s t w o Niebieskie. W z w i ą z k u z t y m nie obchodzą ś w i ą t zadusznych. W prak tykach o b r z ę d o w y c h e w a n g e l i k ó w , j ak też cz ło n k ó w sekt r e ­ l i g i j nych , nie w y s t ę p u j e ś w i ę c o n a woda, t ak bardzo popularna w ludo­ wej ob rzędowośc i ka to l ick ie j . Woda z w y k ł a stosowana jest za to w z w y ­ czajowych p rak tykach m i e s z k a ń c ó w Beskidu Ś l ą sk i ego w t y c h samych okol icznościach, bez w z g l ę d u na ich p r z y n a l e ż n o ś ć w y z n a n i o w ą . P rzy­ k ł a d o w o m o ż n a w s p o m n i e ć o zwyczajach wiosennych, tak ich j a k o b r z ę ­ dowe mycie się w wodzie rzecznej w W i e l k i P i ą t e k o świc ie czy też ś m i g u s wielkanocny. Ponadto war to w s p o m n i e ć , że u a d w e n t y s t ó w woda b i eżąca posiada szczególne znaczenie kul towe, p o n i e w a ż k a ż d y nowo w s t ę p u j ą c y wyznawca musi p o d d a ć się o b r z ę d o w i chrz tu poprzez zanu­ rzenie się w pobliskiej rzece lub potoku. W e d ł u g miejscowych op in i i wzajemne stosunki p o m i ę d z y ka to l ikami i ewangel ikami u k ł a d a j ą się na zasadzie niewymuszonej tolerancj i . Róż ­ nice wyznaniowe nie s t a n o w i ą zatem barier w u t r z y m y w a n i u kontak­ t ó w dob rosą s i edzk i ch i towarzyskich. Niechęć , p r z y b i e r a j ą c a niejedno­ krotn ie jeszcze w okresie m i ę d z y w o j e n y m drastyczne formy, c e c h o w a ł a natomiast stosunek ogółu do t ak zwanych „ sekc i a r zy" . Obecnie to pe­ jo ra tywne nastawienie widocznie os łabło . Wypowiedz i r e p r e z e n t a n t ó w r ó ż n y c h w y z n a ń zgodne są co do tego, że większość z w y c z a j ó w dorocznych m i a ł a charakter ponad wyznaniowy. D z i e w c z ę t a z gaikiem, mikołaje, kolendnicy i połaźnicy odwiedzali wszyst­ kie domy we ws i bez w z g l ę d u na p o g l ą d y re l ig i jne ich m i e s z k a ń c ó w . I . Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY ZIMOWE Okresem w p r o w a d z a j ą c y m w r o k o b r z ę d o w y jest wczesna zima. T y ­ powe dla tej pory t radycyjne zwyczaje ogn i sku ją się wokó ł świą t Bożego Narodzenia, zwanych świętami godowymi12. W e d ł u g czasu astronomicz­ nego zb iega ją się one z z i m o w y m przesileniem s łońca . Chronologicznie na jb l i ż sza tego momentu jest w i g i l i a B o ż e g o N a r o d z e n i a (24 X I I ) . Dz ień ten m o ż n a bez w ą t p i e n i a u z n a ć za n a j w a ż n i e j s z y w skali ca łe j ob rzędowośc i dorocznej. W y j ą t k o w o w t y m w y p a d k u silna presja t r adyc j i sprawia, że nadal przestrzega się w i e l u w s k a z a ń zwyczajowych, 1 2 O zwyczajach regionalnych dotyczących tego okresu pisze J . B r o d a , Święta godowe na Podbeskidziu, „Zaranie Śląskie", R. 23: 1959, z. 1, s. 127-134. 166 K R Y S T Y N A K W A S N I E W I C Z te s łowa : „ P r z y j d ź Panie Boże, staw się za gościa , racz n a m b łogos ł awić te dary, k t ó r e z Twoje j szczodrobliwej r ę k i s p o ż y w a ć b ę d z i e m y " . W okre­ sie m i ę d z y w o j e n n y m , k iedy b y ł o jeszcze wiele bezdomnej biedoty, zda­ r z a ł y się p rzypadki zapraszania do rodzinnego s to łu wig i l i jnego p rzy ­ godnego ż e b r a k a . Obecnie zaprasza się samotne osoby z s ą s i edz twa . Od paru la t zda rza j ą się t eż przypadki zapraszania na ca ły okres ś w i ą t e c z n y sierot z P a ń s t w o w y c h D o m ó w Dziecka. Unika lna dotychczas na badanym terenie informacja o archaicznym zwyczaju zapraszania na w iecze r zę wig i l i j ną w i l k a pochodzi z Jawo- rzynki-Zapasiek. Informator urodzony z p o c z ą t k i e m bieżącego stulecia twie rdz i , że dawniej zanim rodzina zas i ad ł a do s to łu k t o ś z obecnych wo ła ł w k i e runku okna lub d r z w i : „Wi lku ! W i l k u ! Chodź k u n a m w i e - ce rzać . A j ak nie p r z y ń d z i e s — nie chodź ca ły r o k " (zapisa ła A . K o w a l - ska-Lewicka). O szerszym n i e g d y ś zas ięgu tej zwyczajowej f o r m u ł y ś w i a d c z ą analogie z i nnych t e r e n ó w Polski P o ł u d n i o w e j 1 7 . J e ś l i chodzi o i n t e r p r e t a c j ę samego tekstu, k t ó r y m o ż e w y d a ć się dz iwny i t a j emni ­ czy, wielce prawdopodobna jest hipoteza, że i w t y m przypadku m a m y do czynienia z r e m i n i s c e n c j ą p r z e d c h r z e ś c i j a ń s k i c h w i e r z e ń , p o d ł u g k t ó ­ r y c h duchy z m a r ł y c h p r z y b y w a j ą c okresowo na z i emię m o g ł y p r z y b i e r a ć p o s t a ć p t a k ó w lub dzikich z w i e r z ą t , m . i n . w i l k a 1 8 . Z d u ż ą r e z e r w ą trzeba natomiast odnieść się do opin i i , iż p r ó b a zaproszenia w i l k a na w i e c z e r z ę wig i l i jną „ ś w i a d c z y o t y m , j a k g łęboko rozumiano j e d n o ś ć św ia t a , j edność nawet z t y m i , k t ó r y c h się obawiano" 1 9 . Zgodnie z ogó lnopo l ską t r a d y c j ą , h a s ł e m do rozpoczęc ia wieczerzy b y ł a pierwsza wieczorna gwiazda. Gdy wzesz ła , wszyscy domownicy po­ w i n n i z g r o m a d z i ć się w o k ó ł s to łu . P a n o w a ł p r ze sąd , że kogo w ó w c z a s zabraknie, ten nie dożyje n a s t ę p n e j w i l i i . B y nie odejść na zawsze z do­ mu, nie wolno by ło w czasie pos i łku w s t a w a ć ani o d k ł a d a ć t rzymanej w r ę c e łyżk i . Atmosfera powagi i milczenia m i a ł a z kole i z a p e w n i ć zgodne wspó łżyc ie rodzinne. Mnie j w ięce j do k o ń c a okresu m i ę d z y w o j e n n e g o powszechnie spoży ­ wano wiecze r zę wig i l i jną ze w s p ó l n e j misk i , p rzy ś w i e t l e świec . Obec­ nie, choć na co dz i eń obowiązu j e j u ż model konsumpcj i zb l i żony do miejskiego, w przypadku pos i łku wigi l i jnego nader często z a r ó w n o ś w i e ­ ce, j a k i w s p ó l n a miska są jeszcze akceptowane. Ś w i a d o m i e p o d k r e ś l a się w ten sposób poszanowania dla t r adyc j i i poczucie bl iskiej więz i ł ączące j w s p ó ł b i e s i a d n i k ó w . Nadal obowiązu je t a k ż e na p o c z ą t k u i na 1 7 Por. np. A. W ó j c i k , Zwyczaje doroczne Pogórzan, [w:] Nad rzeką Ropą, Kraków 1965, s. 261; K . K w a ś n i e w i c z , Zwyczaje doroczne, [w:] Wieś Rudawa i jej okolice, Zeszyty Naukowe U J , Prace Etnograficzne, Kraków 1980, z. 12, s. 153. 18 przypuszczenia takie wysuwają: W. K l i n g e r , Obrzędowość ludowa Bo­ żego Narodzenia. Jej początek i znaczenie pierwotne, Poznań 1926, s. 45-46; В y- s t r o ń , Etnografia..., s. 172. 1 9 K u b i a k , Chleb..., s. 24. Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE 167 Rye. 1. Przy wigilijnym stole. Istebna41946 Fot. H. Hermanowicz k o ń c u wieczerzy w s p ó l n a modl i twa , w k t ó r e j zawarta jest p r o ś b a o b ł o ­ g o s ł a w i e ń s t w o „ s p o ż y w a n y c h d a r ó w " , podz ięka za p r z e ż y t y rok i p r o ś b a 0 nowy, szczęś l iwy. W s p ó ł c z e s n y j ad łosp i s w i g i l i j n y do dziś w znacznej mierze opiera się na wzorach t r adycy jnych . S k ł a d a j ą się na niego postne po t r awy p r z y r z ą d z a n e na bazie podstawowych z i e m i o p ł o d ó w i p r o d u k t ó w ro lnych , t a k i c h j ak chleb, kapusta, groch, fasola, k w a k i , z iemniaki , k r u p y j ę c z ­ mienne i pęcak , żu r , grzyby, suszone owoce, świeże j a b ł k a i orzechy. R y b y w t y m jad łosp i s i e zasadniczo nie f iguru ją . P o g l ą d y co do i lości 1 ko le jnośc i d a ń różn i cu j ą się obecnie dość znacznie. Zgodne są natomiast co do tego, że ich r o z m a i t o ś ć rzutuje na obfi tość p ł o d ó w ro lnych w no­ w y m r o k u gospodarczym oraz że w i e c z e r z ę n a l e ż y r o z p o c z y n a ć od chleba. Dzielenie się o p ł a t k i e m posmarowanym miodem i wzajemne s k ł a d a n i e sobie życzeń na ogół rozpoczyna wiecze rzę , w Brennej b y w a jednak t a k ż e je j akcentem f i n a l n y m . Tradycja nakazuje pod koniec biesiady w i g i l i j ­ nej dzie l ić się r ó w n i e ż j a b ł k i e m , aby w ten sposób u m o c n i ć w i ę z y r o ­ dzinne i aby k a ż d y z b i e s i a d n i k ó w p o w r a c a ł zawsze szczęś l iwie do domu. Starsi ludzie u w a ż a j ą , że n a l e ż y j e ść po t rochu z wszystkich kole jnych d a ń , by nie z a z n a ć w n a d c h o d z ą c y m r o k u g łodu . Nie wolno jednak zjeść wszystkiego, co zos ta ło podane do s to łu , g d y ż z a r ó w n o chlebem i o p ł a t k a ­ m i , j ak t eż resztkami s t rawy n a l e ż y podz ie l ić się ze z w i e r z ę t a m i domo- 168 K R Y S T Y N A KWAŠNIEWICZ w y m i . Jeszcze w latach powojennych j ad ło w ig i l i j ne zmieszane z pomy- j a m i d a w a ł a gospodyni k r o w o m i owcom. Obdz i e l a ł a n i m i t a k ż e psa i kota. O p ł a t k i e m w ł o ż o n y m p o m i ę d z y k r o m k i chleba k a r m i l i gazdowie k r o w y i konie. Tego ostatniego zwyczaju w w i e l u rodzinach przestrzega się do dziś . Podobnie j ak w całe j Polsce, po wieczerzy w i g i l i j n e j p r z y c h o d z i ł a pora na rozmaite w r ó ż b y , k t ó r e m i a ł y się spe łn ić w p r z e c i ą g u roku . S i l ­ nie rozpowszechnione b y ł y w r ó ż b y życia i śmie rc i z d y m u świecy . K a ż d y kolejno z d m u c h i w a ł j ą t r zykro tn ie . D y m u n o s z ą c y się r ó w n o k u gó rze z a p o w i a d a ł rok p r z e ż y t y w zdrowiu . S n u j ą c y się niezdecydowanie lub pe ł za j ący k u d r zwiom z w i a s t o w a ł cho robę lub ś m i e r ć . Z ły lub dobry los m o ż n a by ło t a k ż e o d c z y t a ć na podstawie zdrowego czy też zepsutego w n ę t r z a r o z ł u p y w a n y c h o r z e c h ó w oraz k s z t a ł t u i r o z m i a r ó w gniazda nasiennego w rozkra janym poprzecznie j a b ł k u . W r ó ż b y tego typu , do niedawna jeszcze praktykowane, w y r a ź n i e zan ika ją . Do z w y c z a j ó w ca ł ­ kowicie j uż poniechanych n a l e ż ą w i g i l i j n e w r ó ż b y dz i ewczą t do tyczące zamążpó j śc ia . K i l k a d z i e s i ą t la t ternu dokonywano i ch n a s ł u c h u j ą c przed domem, z k t ó r e j s t rony dobiegnie szczekanie psa lub odezwie się echo, p rze l i cza jąc kołki w płocie albo d rwa przyniesione na opa ł (do pary — nie do pary) , r zuca j ąc b ą d ź p r z e k ł a d a j ą c od s to łu do progu but (nosek — p ię tka ) i t p . Ponadto p u k a ł y dz i ewczę t a do d r z w i chlewika z a p y t u j ą c świn ię , czy w y j d ą w c iągu r o k u za m ą ż . C h r z ą k n i ę c i e świn i u z n a w a ł y za o d p o w i e d ź t w i e r d z ą c ą . Z n o c ą wig i l i j ną łączyło się powszechne w kul turze ludowej wierze­ nie, że o pó łnocy k r o w y i konie r o z m a w i a j ą m i ę d z y sobą l u d z k ą m o w ą . N i e g d y ś t raktowano je bezkrytycznie, obecnie ża r t ob l iw ie lub w na j ­ lepszym razie sceptycznie. Jak w s p o m i n a j ą starsi, idąc nocą na jucznie (pas t e rkę ) prognozowano urodzaje o b s e r w u j ą c niebo. Gdy by ło si lnie w y g w i e ż d ż o n e , ludzie cieszyli się: „i le gwiazd na niebie, ty l e śc iebe ł zboża będz ie w po lu" . W r a c a j ą c k a ż d y s t a r a ł się j ak najspieszniej zna­ leźć na p o w r ó t w domu, aby w czasie ż n i w n a d ą ż a ć z pracami polo­ w y m i . D z i e ń B o ż e g o N a r o d z e n i a (25 X I I ) u c h o d z ą c y obok N i e ­ dziel i Wielkanocnej za n a j w i ę k s z e świę to doroczne, na leża ło obchodz ić w atmosferze powagi, skrupulatnie p r z e s t r z e g a j ą c zwyczajowych z a k a z ó w o d n o s z ą c y c h się do o k r e ś l o n y c h czynnośc i i z a c h o w a ń . Pierwotne t ł o wierzeniowe o b o w i ą z u j ą c y c h w t y m zakresie t r adycy jnych n o r m oby­ czajowych wiąza ło się z obchodzonymi w tej porze r o k u p o g a ń s k i m i u roczys to śc i ami k u czci z m a r ł y c h p r z o d k ó w . P r z e ś w i a d c z e n i e o okreso­ w y c h powrotach dusz pod dachy rodzinnych d o m ó w n a k a z y w a ł o szcze­ gó lną os t rożność , b y przez n i e r o z w a ż n e zachowanie się nie s k r z y w d z i ć p rzypadkiem t y c h n iewidzia lnych istot lub i m nie u c h y b i ć śc i ąga jąc w ten sposób na siebie ich gniew 2 0 . Obecnie genealogia tego t y p u zaka- a 0 Zwyczajowe zakazy stanowiące relikty pogańskich wierzeń i obrzędów za- Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE 171 M ó w i o n o wówczas , że cze ladź posz ła na połazy czy t eż na poławki. O d ­ c h o d z ą c y po ca ło roczne j pracy o t r z y m y w a l i od c h l e b o d a w c ó w p e w n ą k w o t ę , z w a n ą ko lendą . Jej p r zy j ęc i e oznacza ło a k c e p t a c j ę nowej rocznej u m o w y , obowiązu jące j dwustronnie. P r ó c z kolendy p i en i ężne j o t r z y m y ­ wano kolendą w naturze, na jczęśc ie j bochen chleba i po łeć s łon iny . Pod­ s t a w o w ą f o r m ą wynagradzania rocznej s ł u ż b y by ło jednak kompletne ubranie, b u t y i kierpce, sprawiane przez gospodarzy p r z e w a ż n i e po ż n i ­ wach. Jeszcze do k o ń c a okresu m i ę d z y w o j e n n e g o dla l icznych ubogich rodzin oddawanie dzieci na s łużbę do gospodarzy by ło j e d n y m z d o s t ę p - niejszych ś r o d k ó w w p r z e z w y c i ę ż a n i u t r u d n o ś c i ekonomicznych. P i e r w s z y d z i e ń r o k u k a l e n d a r z o w e g o (1 I) o d g r y w a ł ro l ę o wiele s k r o m n i e j s z ą n iż w i g i l i a Bożego Narodzenia. W kul tu rze t r adycy jne j nie by ło zwyczaju czuwania do p ó ł n o c y w wieczó r sy lwe­ s t rowy, nie wi tano też Nowego Roku na wie j sk ich zabawach, co obecnie jest na p o r z ą d k u dziennym. Charakter in ic j a lny m o ż n a jednak bez w ą t ­ pienia p r z y p i s a ć t r a d y c y j n y m noworocznym połaźnikom-winszownikorn. Podobnie j a k w dn iu św. Szczepana b y ł y to dzieci chodzące od ś w i t u po domach w celu w r ę c z e n i a połaźniczki i z łożenia noworocznych życzeń , wypowiadanych w formie wierszowanych oracji , na jczęśc ie j ż a r t o b l i ­ w y c h . Dla p r z y k ł a d u : „ W i n s z u j e m w o m szczęścia, zdrowia na ten N o w y Rok. Byśc ie b y l i zd rowi , weseli — jako w niebie anie l i" . Albo też : „ W i n ­ szujem w o m winsz. / Mocie w piecu g y n ś , / a na piecu koguta, / mocie c h ł o p a chuncwuta" 2 2 . P o n i e w a ż na N o w y Rok dzieci b y ł y t a k ż e zwias tunami pomyś lnośc i , m a ł y c h w i n s z o w n i k ó w wszędz i e nagradzano s łodyczami , orzechami czy też d robnymi p i e n i ę d z m i . Obecnie i ta forma s k ł a d a n i a życzeń zanika. J e ś l i jednak winszownicy p r z y j d ą , k a ż d e m u z dzieci trzeba d a ć co n a j ­ mnie j po 20 z ł o t y c h . K o m u szczególn ie za leży na tak ich odwiedzinach, uprzednio zaprasza dzieci k r e w n y c h lub są s i adów. W okresie p o ś w i ą t e c z n y m , g ł ó w n i e w dniach od św. Szczepana do Trzech Kró l i , chodz i ły po ws i t a k ż e g rupy starszych k o l ę d n i k ó w . W p o r ó w n a n i u z i n n y m i terenami karpackimi , w Beskidzie Ś l ą s k i m ko­ l ę dn i cy ci prezentowali się raczej skromnie. Punk t ciężkości p r zen ió s ł się zapewne w t y m przypadku n á p r z y p a d a j ą c e w okresie adwentu ba rw­ ne widowisko mikołajów. Będz ie o t y m mowa na i n n y m miejscu. W e d ł u g relacj i terenowych, naja t rakcyjnie jszym zwyczajem k o l ę d n i c z y m by ło chodzenie z betlymkiem (szopka). W betlymku t y m f i g u r k i p r z y t w i e r ­ dzone do o k r ą g ł e j tarczy o b r a c a ł y się wraz z n ią p rzy ruchu umocowa­ nej od spodu korby. W y o b r a ż a ł y postacie Ś w i ę t e j Rodziny, Trzech Kró l i , 2 2 Teksty życzeń noworocznych miały wiele wariantów. Analogiczne rymowa­ ne fragmenty powtarzały się w nich w różnych układach. J . Broda podaje 13 ta­ kich przykładów, z których teksty nr 2, 3, 6, 11, 12 są niemal całkowicie zbieżne z tekstami zapisanymi obecnie w terenie. Zob. J . B r . o d a , Życzenia noworoczne z pow. cieszyńskiego, „Literatura Ludowa", R. 1: 1957, nr 4, s. 51-54. 172 K R Y S T Y N A K W A S N I E W I C Z anioła , pasterzy oraz z w i e r z ę t a — a więc owce, kozy, w o ł y i k r o w y . Sami k o l ę d n i c y w y s t ę p u j ą c y w liczbie 5-7 p a r o b k ó w nosi l i przebrania pasterzy wałaskich, diabła i baby. O b c h ó d wsi rozpoczynali o zmroku, a kończy l i częs to nad ranem. Do w n ę t r z a d o m ó w nie wchodzi l i . Za t rzy­ m u j ą c się pod oknami rozpoczynali w y s t ę p ś p i e w a n ą i n w o k a c j ą do go­ spodarzy: „Mości gospodarzu, domowy szafarzu, / nie b ą d ź tak ospa ły , k a ż nam dać gorza ły . / Troche a labinku i do nie j p ie rn iku . / He j k o - lenda! Kolenda! / Mości gospodyni, domowa mis t r zyn i / każ dać m a s ł a faske i do niej k i e ł b a s k ę . / Bo j ak to weznemy, to p o d z i ę k u j e m y . / Hej kolenda! Kolenda! / 2 3 . Po tej niedwuznacznej a luzj i do p o c z ę s t u n k u , czy też z a p ł a t y , n a s t ę ­ p o w a ł y k o l ę d y ś p i e w a n e z kancynału, wreszcie p r z y ś p i e w k i adresowane do dz iewczą t . Na koniec jeden z p r z y b y ł y c h s k ł a d a ł gospodarzom ż y ­ czenia t y m i s łowy : „Przyszliśmy tu do ciebie gospodarzu, żeby ci sie chowały w chlewiku świn­ ki — jako linki. W chlewie byczoszki — jako w lesie buczoszki. Żebyście mieli w stodole pełno zboża, a żeby tylko jedna dziura tam była, coby sowa tam wlato- wała, żeby to zboże wynoszała 2 4 . A jak nam co dacie, to za kolende podziękujemy. A jak nic nie dacie, to pujdemy. Wszyndzie bedymy głosić o skąpej kolyndzie. Hej kolenda! Kolenda!" (Tekst zanotowany w Brennej-Hołcynie). W zestawieniu z i n n y m i regionami Polski P o ł u d n i o w e j t radycje szop- karskie w Beskidzie Ś l ą s k i m nie b y ł y jednak ani szczególnie oryginalne, ani rozbudowane widowiskowo. Bardziej charakterystyczne dla regionu jako takiego by ło natomiast k o l ę d o w a n i e tak zwanych pastuszków i trzech króli. Za p a s t u s z k ó w przebieral i się czterej k i lkunas to le tn i ch łopcy . J u ż przed o s t a t n i ą w o j n ą ich repertuar og ran icza ł się do ś p i e w a n i a popu­ la rnych ko lęd . W nieco odleglejszych czasach na podstawie t e k s t ó w sta­ r y c h p a s t o r a ł e k prezentowali w k a ż d y m domu d ług ie widowiska u w z g l ę d ­ n i a j ące podz ia ł r ó l 2 5 . Przed ś w i ę t e m Trzech K r ó l i chodzil i t a k ż e po wsiach ś ląsk ich ko lęd - 2 8 T a sama świecka kolęda znana była także w innych regionach karpackich, np. w Beskidzie Sądeckim. Zob. Z. i S. C h r z ą s t o w s c y , Zwyczaje i obrzędy Lachów Sądeckich, [w:] Folklor Lachów Sądeckich, Warszawa 1974, s. 174-178. Zanotowano ją także na ziemiach Polski Środkowej. Zob. B. A n d r z e j c z a k , Obrzędy i zwyczaje doroczne w Kaliskiem, „Literatura Ludowa", R. 8: 1964, nr 1-2, s. 17-18. 2 4 Według lokalnych wierzeń sowa zamieszkująca w stodole przynosi gospo­ darzom szczęście i dostatek. 2 5 Bliższe informacje o dawnych pastuszkach z Istebnej i Wisły podają G r i m , Materiały..., s. 129-130, oraz M. P i l c h , Wisła naszych, przodków, Wisła 1979, s. 49- 50. Natomiast w starej polskiej wsi Bukowiec leżącej obecnie na terytorium Sło­ wacji jeszcze w latach siedemdziesiątych bieżącego stulecia udało się zrekonstruować tradycyjne widowisko pastuszków z dużą dokładnością. Zob. E . R z o ń c a , Wido­ wisko obrzędowe „mikołai" i „pastuszków" w społeczności wsi Bukowiec w XX wieku. Praca mag. wykonana w Katedrze Etnografii Słowian U J pod kier. J . K l i ­ maszewskiej, 1977. Archiwum K E S U J , nr inw. 170. Maszynopis. Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE 173 nicy, ch łopcy przebrani za kró l i „cza rnego , b ia łego i żó ł t ego" . Ś p i e w a l i k o l ę d y i sk ł ada l i życzen ia . Wszystkich k o l ę d n i k ó w witano z r adośc ią . Gdyby p o m i n ę l i k t ó r y ś z d o m ó w , jego m i e s z k a ń c y czul iby się do tkn ięc i . Nagradzano ich b ą d ź w naturze, k a w a ł k a m i szpyrki czy kołaczy, b ą d ź p i e n i ę d z m i . Jak t w i e r ­ dzą informatorzy, w y ż e j ceniono sobie r e w a n ż p i en i ężny . P rócz wspomnianych w y ż e j f o r m k o l ę d o w a n i a zespo łowego , w okre­ sie p o ś w i ą t e c z n y m p r z y c h o d z i ł y dawniej do gospodarzy z ż y c z e n i a m i stare babki komornice i wszelka biedota, a n i k t nie odchodz i ł z pus tymi r ę k a m i , gdyż „godowe ś w i ę t a u c h o d z i ł y u góra l i ś l ą sk ich za ś w i ę t a szczodrośc i i dobroci, zwłaszcza dla najbiedniejszych" 2 6 . Obecnie t radycyjne zwyczaje ko lędn icze zan ika ją . Nieudolnie pod­ t r z y m u j ą je jeszcze m a l i ch łopcy . W e d ł u g miejscowej opin i i niewiele ma to w s p ó l n e g o z w y s t ę p a m i dawnych grup ko lędn iczych , k t ó r e b y ł y nie­ odzownym akcentem w scenerii świą t z imowych. D e g r a d a c j ę o b r z ę d u k o l ę d o w a n i a t ł u m a c z y się w g ł ó w n e j mierze spadkiem poszanowania dla t r a d y c j i oraz poszerzeniem się i z r ó ż n i c o w a n i e m k r ę g u ł a t w o d o s t ę p n y c h rozrywek. Ponadto z w i e l u wypowiedz i w y n i k a , że poprawa ogólne j sytuacj i s p o ł e c z n o - e k o n o m i c z n e j s p o w o d o w a ł a p r z e w a r t o ś c i o w a n i e się po­ g l ą d ó w w z g l ę d e m zarobkowego aspektu k o l ę d o w a n i a . R ó w n o c z e ś n i e t rze­ ba jednak zwróc ić u w a g ę na wspó łczesne zjawisko coraz częs tszego w ł ą c z a n i a t r adycy jnych z w y c z a j ó w k o l ę d n i c z y c h do reper tuaru regio­ nalnych zespo łów folklorystycznych, a co za t y m idzie prezentowania ich w formie spektakl i scenicznych przed szerszym fo rum publ icznym. C y k l świą t godowych zamyka świę to T r z e c h K r ó l i (6 I ) . Z w y ­ czajem p r a k t y k o w a n y m do czasów obecnych w t y m dn iu jest święcen ie wody, zwanej trzejkrólową. Woda ta dawniej z n a j d o w a ł a zastosowanie przede wszys tk im przy rozpoczynaniu w a ż n y c h czynnośc i gospodarskich. Tak więc , gdy gospodarz po raz pierwszy na w i o s n ę w y j e ż d ż a ł w pole, k rop i ł n ią konie i p ł u g oraz ziarno siewne. „ Ś w i ę c o n o " n ią z iemniaki przeznaczone do sadzenia i b y d ł o przed p ierwszym w y p ę d e m na pas twi ­ sko. Ponadto trzejkrólową woda uchodz i ł a za. skuteczny ś r o d e k do za- ż e g n y w a n i a burzy i za popularny lek dla ludz i i z w i e r z ą t domowych — apl ikowany d o r a ź n i e i prof i laktycznie — oraz jako ant idotum przeciw­ ko z ł y m duchom. W o d ą t ą n a p e ł n i a n o t a k ż e domowe kropie ln iczki za­ wieszane przy drzwiach 2 7 . Obecnie, j a k k o l w i e k sam zwyczaj święcen ia wody jest nadal po­ wszechny, jej praktyczne stosowanie ulega w y r a ź n e m u ograniczeniu. Za­ n ik ło j u ż święcen ie w t y m samym dn iu kredy. Zan im na badanym tere­ nie zos ta ł wprowadzony zwyczaj chodzenia ks iędza po kolędz ie (co na- 2 6 P i l c h , Wisła..., s. 48. 2 7 O roli wody trzejkrólowej w obrzędowości ludowej mieszkańców Beskidu Śląskiego zob. także T y l k o w a , Zdobywanie..., s. 128-129. 176 K R Y S T Y N A K W A S N I E W I C Z gospodynie — właśc ic ie le g r u n t ó w up rawnych 2 9 . Przez t r zy dn i z r z ę d u t a ń c z o n o kolejno na urodzaj z i e m n i a k ó w , ży ta , owsa, kapusty i k w a k ó w w takt rozmai tych polek, ko łomyjek , czardaszy, w a l c z y k ó w oraz szcze­ góln ie charakterystycznych dla regionu t a ń c ó w , tak ich jak: ouńęziok, Under, mietlorz czy kozierajtka. Młodzież zaczę to dopuszczać do t y c h zabaw dopiero po I wojnie ś w i a t o w e j . Zespo łowe t a ń c e na urodzaj z a n i k ł y we wsiach Beskidu Ś ląsk iego dopiero ok. 20 lat temu. Trudno b y ł o b y jednak powiedz ieć , że z a n i k ł y w ogóle. Wspó łcześn i e daje się bowiem z a o b s e r w o w a ć proces j ak gdyby „ u w e w n ę t r z n i a n i a " się oraz indywidual izowania postaw wobec t r a d y c y j ­ nych n o r m i w z o r ó w z a c h o w a ń zwyczajowych. Tak np. urodzona w 1919 r. mieszkanka Brennej twie rdz i , że i obecnie we w ł a s n y m domu t eż t a ń c z y na urodzaj „ n a k w a k i , ż e b y dobrze u ros ły , lub na owies". Bierze do takiego t a ń c a k t ó r e ś z w n u c z ą t i m ó w i do niego: „ W y s k o k u j m y se na owies". N a k ł a n i a też do t a ń c a m a t k ę , s ędz iwą s t a r u s z k ę . Trudno powiedz ieć , i le jeszcze podobnych p r z y k ł a d ó w m o ż n a by zna leźć . O wiele s łabsze są j uż reminiscencje ostatkowych zwycza jów, k t ó r e w odniesieniu do i nnych r e g i o n ó w Polski — w t y m t a k ż e do t e r e n ó w karpackich — o k r e ś l a n o n i e g d y ś karaniem niezamężnych 3 0 . T y l k o na j ­ starsi m i e s z k a ń c y badanych ws i w s p o m i n a j ą , j ak w ż a r t a c h g rożono pannom, że „ k t ó r a sie nie w y d a ł a w mięsopuśc i e , to pó jdz ie na Czanto- ry je gnaty k u l a ć " (czyl i c i ągnąć na szczyt g ó r y drewniany kloc), a z ka ­ w a l e r ó w w y ś m i e w a n o się, że „ k t ó r y sie nie ożenił , będz ie oset gołą d u p ą t ł u k ł " . Podobnie n i k ł e są obecnie t radycje p r z e b i e r a ń c ó w zapustnych, j a k k o l w i e k na i nnych terenach Polski P o ł u d n i o w e j , np. w Krakowsk iem, p r z e b i e r a ń c y tacy i obecnie chodzą po wsiach. W Beskidzie Ś l ą s k i m i n ­ formacje na ten temat og ran i cza j ą się do z a s ł y s z a n y c h opowieśc i , j akoby „ d a w n i e j w ostatki baby p r z e b i e r a ł y się za ch łopów, a c h ł o p y za baby i t ak chodzil i po domach [...] Udawal i , że chcą k r o w ę k u p i ć albo owcę , 2 9 Ostatkowe czy też zapustne (w zależności od regionu) tańce na urodzaj na­ leżą do charakterystycznych dla kultury ludowej dorocznych zwyczajów z zakresu magii wegetacyjnej. W odróżnieniu od innych regionów Polski Południowej w trak­ cie badań terenowych w Beskidzie Śląskim nie napotkałam tradycji kobiecych tańców na len i na konopie, jakkolwiek uprawie i obróbce lnu jeszcze po I I woj­ nie światowej towarzyszyły na tym terenie rozbudowane formy współdziałania sąsiedzkiego, zwanego tu pobabą na len. Zob. па ten temat S. A. J a s к u 1 а n к a, Pomoc wzajemna przy pracach związanych z lnem, konopiami i wełną, „Prace i Materiały Etnograficzne", t. 8-9; 1950/51, s. 514-538. 5 0 Zwyczaj karania dziewcząt, a często także i chłopców, za to, że w mięso­ puście nie wstąpili w związki małżeńskie, był niegdyś powszechny w całej Polsce. Typową formą, w jakiej się przejawiał, było zmuszanie del ikwentów do włóczenia po wsi na łańcuchu lub powrozie kloca (pnia, kłody drzewa), mające na celu na­ piętnowanie i publiczne wyszydzenie stanu bezżennego. Zbyt drastyczne formy, ja ­ kie zwyczaj ten dawniej częstokroć przybierał, doprowadziły z czasem do nadania mu złagodzonej, żartobliwej postaci. Zob. na ten temat К . К w a ś n i e w i с z, Pol­ ské lidové masopustní obyčeje, [w:] Masopustní tradice, Brno 1979, s. 115-116. Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE 177 albo j a ł ó w k ę . Tak przepytowal i kawalerowie o dziewczyny w m i ę s o ­ p u ś c i e " . Trwalsze o k a z a ł y się za to genetycznie bardzo stare — albowiem w y w o d z ą c e się z p r z e d c h r z e ś c i j a ń s k i c h o b r z ę d ó w zadusznych — ostat­ kowe zakazy magiczne, po części respektowane do dzisiaj. Zakazy te z a b r a n i a ł y przez t r z y d n i szyć, p r z ą ś ć i czyćhrać w e ł n ę 3 1 , a k to by je z ł a m a ł , będz ie w godzinie śmie rc i o d c z u w a ł bolesne k łuc ie w piersiach. W t y m samym czasie nie wolno też b y ł o w y r z u c a ć lub w y w o z i ć obornika pod g roźbą zniszczenia upraw polowych przez myszy. Nie na l eża ło r ó w ­ nież niczego p r z y n o s i ć b ą d ź p r z y w o z i ć do domu, trzeba by ło natomiast p o z b y ć się z domu śmieci . Urodzona z k o ń c e m X I X w. mieszkanka Brennej -Bukowej wspomina: „Co było roboty, zamiatania w ostatki [...] Wszystko sie pozamiatało — izby, sieni, góry (strychy), a spakowało sie do kosza na śmieci, a odniosło sie kęs od chałupy do łasa, poza granice ,[...] Mówili, że wtedy nie przyjdą ani myszy, ani szczury, ani błechy [pchły]. Żodnego dziadostwa nie byndzie w chałupie. Jeszcze teraz w ostatki zamiatają i wynoszą do łasa śmieci [...] W ostatki drzewa z lasu wozić nie wolno, bo gady [węże] przysmycza sie do chałupy. Nic też nie wolno do chałupy przynosić. Jakby kto co przyniós, a zostawił w sieni — zaraz krzyczeli i kazali mu zabierać" i 2 . Wspomniane t u regionalne zakazy ostatkowe m a j ą w y r a ź n e cechy m y ś l e n i a magicznego i z p u n k t u widzenia p e ł n i o n y c h funkc j i m o ż n a je z a k w a l i f i k o w a ć do p r a k t y k o c h r o n n o - z a b e z p i e c z a j ą c y c h . Pierwotne t r e ś ­ ci , j a k j u ż wspomniano, ł ączyć n a l e ż y z p r z e d c h r z e ś c i j a ń s k i m i wierze­ n i a m i i o b r z ę d a m i zadusznymi. Rel ik towe f o r m y z a k a z ó w tego t y p u w ob ręb i e r o k u o b r z ę d o w e g o znane s ą t a k ż e z i nnych t e r e n ó w Polski, w t y m t a k ż e z t e r e n ó w karpackich. I I . Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY WIOSENNE W Beskidzie Ś l ą s k i m wiosna nadchodzi późn ie j n iż na terenach r ó w ­ n innych . Pogranicze p ó r r o k u zbiega się na ogół w czasie z okresem W i e l k i e g o P o s t u . U k s z t a ł t o w a n e na pod łożu wierzen iowo-kul to- 8 1 Zakazy tego typu uchodzą w świetle badań genetyczno-porównawczych za relikty wiosennych uroczystości ku czci zmarłych przodków, które obchodzono za­ równo w kręgu śródziemnomorskiej kultury antycznej, jak też na terenach po­ łudniowej i wschodniej Słowiańszczyzny. Zakazy te, analogicznie do zakazów bo­ żonarodzeniowych, wykluczały wykonywanie niektórych czynności z uwagi na obec­ ność dusz zmarłych. Zob. na ten temat K l i m a s z e w s k a , Zakazy magiczne..., s. 119-124. Warto dodać, że podobne zakazy obowiązywały w tradycyjnej obrzędo­ wości pogrzebowej od momentu śmierci do chwili pochówka członka wspólnoty rodzinnej i terytorialnej. 3 2 O ostatkowych nakazach sprzątania i wynoszenia śmieci poza obręb gospo­ darstwa, jak też o zakazach przynoszenia czegokolwiek do domu, wspomina rów­ nież E . S w i b ó w n a , Materiały ludoznawcze z Brennej, „Zaranie Śląskie", R. 5: 1929, z. 2, s. 98. 12 — Etnografia Polska t. 28/1 178 K R Y S T Y N A K W A S N I E W I C Z w y m r y g o r y i zakazy wielkopostne p o c i ą g n ę ł y za sobą t a k ż e odpowied­ nie konsekwencje obyczajowe i zwyczajowe. Post rozpoczyna się od ś r o d y w s t ę p n e j , zwanej t eż Popielcem. Z p o c z ą t k i e m stulecia w t y m dn iu kobiety s z o r o w a ł y p o p i o ł e m garnki , aby nie pozos ta ł a w nich c h o ć ­ b y odrobina t łuszczu . O d t ą d j e d y n ą d o p u s z c z a l n ą o m a s t ą b y ł olej r o ś l i n ­ ny, a p o ż y w i e n i e m codziennym żur , kiszona kapusta, gotowane karpiele, pieczone z iemniaki i polewka z suszonych owoców. We wszystkie ś rody , p i ą t k i i soboty obywano się nawet bez mleka. Z a m i e r a ł o życie t owarzy ­ skie, c ichło muzykowanie, gospody świec i ły pus tkami . Nie na l eża ło s i ę s t ro ić . O b o w i ą z y w a ł y ub io ry w kolorach ciemnych, skromne, podnisz­ czone. Obecnie ograniczenia wielkopostne do tyczą g łówn ie ś r o d y popielco­ wej i Wielkiego P i ą t k u . Zabaw ani wesel nie w y p r a w i a się w t y m okre ­ sie, poza t y m życie toczy się n o r m a l n y m r y t m e m . W przesz łośc i na okres Wielkiego Postu p r z y p a d a ł y zwyczajowe ob­ chody d o m ó w przez tak zwane morzany i grzegorzy. Zwyczaje te, bar­ dzo s łabo zachowane w p a m i ę c i wspó łczesnego najstarszego pokolenia, z a n i k ł y prawdopodobnie w trakcie I w o j n y ś w i a t o w e j , nieco d ł u ż e j za­ c h o w u j ą c się w gó r sk i ch p r z y s i ó ł k a c h . W e d ł u g re lacj i z takiego w ł a ś n i e p r z y s i ó ł k a z Jaworzynki-Zapasiek: „ D a w n i e j we W i e l k i m Pośc i e cho­ dzi ły po ws i morzany. To b y ł y dwie ki lkunastoletnie dziewczyny, k t ó r e nos i ł y l a lkę d u ż ą j a k n i e m o w l ę , z r o b i o n ą ze szmatek i p r z y b r a n ą p i ę k n i e w s t ę g a m i . W c h o d z i ł y do d o m ó w z t ą l a lką , ś p i e w a ł y p ieśn i wielkopost­ ne, d o s t a w a ł y za to j a jka i p i e n i ą d z e " . Sześćdz ies ięc io le tn ia obecnie i n ­ f o r m á t o r k a t a k ż e jako dziewczynka chodz i ł a z m o r z a n ą . Ś p i e w a ł a p rzy tej okazji p i e śń z a c z y n a j ą c ą się od s łów: „ P o d z i ę k u j m y Chrys tu Panu, a oddajmy cześć i c h w a ł ę Jemu, bo On przez swe u m ę c z e n i e r a c z y ł nam d a ć g r z e c h ó w odpuszczenie". L a l k i nie niszczono, lecz chowano j ą na n a s t ę p n y r o k 3 3 . M o ż n a sądzić , że wspomniany zwyczaj s tanowi silnie z d e f o r m o w a n ą p o s t a ć prastarego o b r z ę d u marzanny. P o s t a ć w ł a ś c i w a tego o b r z ę d u , to jest topienie ś m i e r c i - z i m y pod pos t ac i ą s ł o m i a n e j k u k ł y , zwanej M a r z a n n ą , b y ł a charakterystyczna przede wszys tk im dla te re ­ n ó w Polski P o ł u d n i o w o - Z a c h o d n i e j i częśc iowo Polski Ś r o d k o w e j 3 4 . 8 8 W trakcie badań terenowych nie napotkano tego zwyczaju w Brennej. Na­ tomiast o analogicznej jego formie na terenie Istebnej, Koniakowa i innych wsi Beskidu Śląskiego zob. M. S z u b e r t ó w a, Dary i świadczenia obrzędowe, „Prace i Materiały Etnograficzne", t. 8-9: 1950/51, s. 591-592; K . K a c z k o , Zwyczaje do­ roczne i rodzinne, [w:] Zabytki kultury ludowej na Śląsku i w Częstochowskiemy Bytom 1975, s. 155; J . O n d r u s z, Obrzędy i zwyczaje, [w:] Płyniesz Olzo..., t. 1, Ostrawa 1970, s. 198. Jak wynika ze wspomnianych prac morzany z Beskidu Ś l ą ­ skiego rekrutowały się wyłącznie z biedoty wiejskiej. Podobnie było niegdyś i na Opolszczyźnie gdzie „morzanki to była zabawa bidoty. Zebracka zabawa. Dziouchy i golca chodziły po prośbie. Tera to im wstyd". Cytat za: S. W a s i l e w s k i , Na Śląsku Opolskim, Katowice 1937, s. 166. 8 4 Zob. Z. S t a s z c z a k , Śląska forma obrzędu marzanny i gaika na tle po­ równawczym, Opole 1964, s. 12-13. Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE 181 nogi. Myli sie też po twarzy pieniądzem srebrnym albo złotym, żeby być tak zdro­ wym, jak ten pieniądz [...] Jo jak by teroz powiedzioł w domu, żeby poszli do rzeki, to by powiedzieli czy jo jest gupi, czy co? Przecież to jest dwudziesty wiek" — stwierdza informator urodzony z początkiem stulecia. „W Wielki Piątek przed wschodem słońca trzeba iść do rzeki i obmyć sie na pamiątkę, że Pana Jezusa wrzucili do rzeki. To trzeba zrobić przed wschodem słońca, bo potem kruk sie okapie w tej wodzie i ona już będzie nieczysta. To jest na uzdrowienie. Mnie bolowało strasznie w krzyżach, tak żech sie trzy razy obmywała. To pomogło. Jo w to bardzo wierze" — wyznaje z kolei 60-letnia kobieta. „Tata w to nie wierzył, ale jo sam widzioł, że niekiery poszedł do rzyki chory na oczy, a wrócił zdrowy. Tata sie obawioł, że ktoś może być wyżej od niego i ta choroba na niego spły­ nie" — mówi stary mężczyzna niepewny, jakie powinien zająć w tej sprawie stanowisko. Jeszcze i n n y z i n f o r m a t o r ó w , urodzony z k o ń c e m X I X w., do dziś przynosi w o d ę z rzeki w wiadrze i budzi wszystkich d o m o w n i k ó w , żeby się w nie j o b m y l i . W przesz łośc i , do k t ó r e j s ięga j uż t y l k o p a m i ę ć starszego pokolenia m i e s z k a ń c ó w regionu, z W i e l k i m P i ą t k i e m ł ączy ły się zapewne zakazy wierzeniowo-magiczne, bardzo zbl iżone do tych , k t ó r e o b o w i ą z y ­ w a ł y i na p o z o s t a ł y c h ziemiach polskich. W ś r ó d n ich na p ie rwszym m i e j ­ scu n a l e ż y w y m i e n i ć zakaz prac polowych, pos i ada j ący okol icznośc iową ana log ię w ludowej ob rzędowośc i pogrzebowej 3 8 . W t y m też kon t ekśc i e m o ż n a z i n t e r p r e t o w a ć c h a r a k t e r y s t y c z n ą w y p o w i e d ź , iż: „ D a w n i e j we W i e l k i P i ą t e k nie r o b i l i nic. Ś w i ę t o w a l i t y m u , że Pan Jezus w grobie leży . Bo do tej pory, gdy cz łowiek l eży na marach, to n i k t nie śmie w ca łe j okol icy w polu r o b i ć " . O b r z ę d o w o ś ć W i e l k i e j S o b o t y w i ą ż e się z k o śc i e ln y mi cere­ moniami święcen ia ognia i wody. Rozpowszechniony tak bardzo w Po l ­ sce — w t y m t a k ż e i w innych regionach Karpa t — zwyczaj ś w i ę c e n i a p o k a r m ó w wielkanocnych, jeszcze przed n iewie lu l a ty nie b y ł w Beski­ dzie Ś l ą s k i m w ogóle znany. M i e s z k a ń c y badanych wsi t w i e r d z ą , że od najstarszych ludzi nie s łyszel i , aby k iedyko lwiek i s tn ia ł . Od k i lkunas tu la t k le r ka to l i ck i propaguje zwyczaj święcen ia p o k a r m ó w wielkanocnych, j ak dotychczas jednak bez większego powodzenia. Ceremonia święcen ia cgnia kojarzy się za to •— zwłaszcza w Istebnej — z o d l e g ł y m i t radycja­ m i . Rozpalany t u przed kośc io łem stos do dziś nazywa się paleniem Ju­ dasza, a w i e r n i z ab i e r a j ą do d o m ó w węg ie lk i drzewne i okadza j ą n i m i konie „żeby się dobrze c h o w a ł y " . W nieco dalszej przesz łośc i „ w Gole­ szowie i w Istebnej palono w W i e l k ą Sobo tę przed kośc io łem k u k ł ę 3 8 Lęk, aby „umartwiająca" siła zmarłego nie przenosiła się na otoczenie, przy­ brał na gruncie obrzędowości rodzinnej postać rozmaitych zakazów magicznych o charakterze profilaktyczno-izolacyjnym. Między innymi wstrzymywano się od prac polowych, by nie zaszkodzić procesowi wegetacji roślin uprawnych. O zwy­ czajowych zakazach przestrzeganych do chwili pochówka zmarłego współmieszkańca wsi zob. K w a ś n i e w i c z , Zwyczaje i obrzędy..., s. 111-112. 182 K R Y S T Y N A K W A S N I E W I C Z z w a n ą Judaszem, k t ó r e j opalone f ragmenty zabierano do domu jako o c h r o n ę przed p io runem" 3 9 . L . Dub ie l wspomina ponadto, że po w e t k n i ę ­ c iu t y c h n i e d o p a ł k ó w za k rokwie na s t rychu kropiono je w o d ą ś w i ę ­ c o n ą 4 0 . Obecnie od poświęconego ognia k a p ł a n zapala świecę p a s c h a l n ą , od k t ó r e j w i e r n i z apa l a j ą z kole i świece przyniesione z d o m ó w . Ś w i e c e tc w c iągu r o k u p e ł n i ą ro l ę zb l iżoną do gromnic i są przechowywane z r ó w n y m pie tyzmem. Woda ś w i ę c o n a w W i e l k ą Sobotę nosi n a z w ę wody chrzcielnej. W go­ spodarstwie stosuje się j ą do kropienia k r ó w i gęs i przed p ie rwszym wiosennym wypasem oraz świeżo w y k l u t y c h p i sk l ą t . W obrzędowośc i rodzinnej „ s łużby do chrztu dzieci jeszcze nie narodzonych, a w ięc p ł o d ó w p r z e b y w a j ą c y c h w łon ie m a t k i , n i e m o w l ą t s ł a b y c h po urodzeniu, do b ł o g o s ł a w i e ń s t w a m ł o d e j pa ry dokonywanego podczas u roczys tośc i do­ m o w y c h p o p r z e d z a j ą c y c h wyjazd do kościoła, a t a k ż e do kropienia umie ­ ra j ącego , aby m i a ł lże jszą ś m i e r ć " 4 1 . Ś w i ę t a w i e l k a n o c n e r o z p o c z y n a ł y się od rezurekcj i . Jednak oprócz p rak tykowanych w czasie I w o j n y ś w i a t o w e j s t r z a ł ó w „ n a v i v a t " oddawanych ze specjalnych moźdz i e r zy , i nnych z w y c z a j ó w z w i ą z a n y c h z t y m n a b o ż e ń s t w e m nie zanotowano. Domowe u roczys tośc i ś w i ą t e c z n e o t w i e r a ł o ś n i a d a n i e wielkanocne, na k t ó r e zgodnie z t r a d y c j ą jedzono wajeśnicę. N i e d z i e l a w i e l k a ­ n o c n a , podobnie jak pierwszy dz i eń ś w i ą t Bożego Narodzenia, obwa­ rowana b y ł a n i e g d y ś zwycza jowymi zakazami w y k o n y w a n i a r ó ż n y c h czynnośc i , p rzy jmowania gości i wyda lan ia s ię z domu. Od okresu m i ę ­ dzywojennego u p o w s z e c h n i ł s ię zwyczaj ustawiania w o g r ó d k u koszycz­ ka z j a j k a m i dla dzieci „od za jąca" . W s p ó ł c z e s n y „za jąc wie lkanocny" przynosi dzieciom koszyczki ze s łodyczami . P o n i e d z i a ł e k w i e l k a n o c n y kojarzy się do dz i ś z t r a d y c y j ­ n y m zwyczajem wzajemnego oblewania s i ę ^ o d ą . W przesz łośc i ł ączy ł się t a k ż e z ch łos tą o b r z ę d o w ą , z zabiegami magicznymi na urodzaj owo­ ców, a w n i e k t ó r y c h wsiach r ó w n i e ż z obchodem gaika. Dz ień ten nosi g w a r o w ą n a z w ę śmiergustu. Jak w s p o m i n a j ą informatorzy, k a ż d y bez w z g l ę d u na p ł eć i w iek m ó g ł s ię spodz iewać , że w śmiergust zostanie zlany do suchej n i t k i . Najbardziej spektakularne sceny o d b y w a ł y się przy studniach, gdzie parobcy nie ża łowa l i w o d y dz i ewczę tom, zwłaszcza t y m szczególnie l ub ianym. Że polewanie w o d ą m i a ł o n i e g d y ś g ł ębszy sens o b r z ę d o w y , że by ło aktem u n a o c z n i a j ą c y m życ ioda jną moc wody, m o ż e ś w i a d c z y ć relacja i s t e b n i a ń s k i e g o proboszcza ks. Gr ima : „ ś m i g u ś n i - cy p rzy polewaniu dz i ewczą t dopominal i się o z a p ł a t ę : Przyszl ichmy t u 8 9 K a c z k o , Zwyczaje..., s. 145. 4 0 L . D u b i e l , Wnętrze domu chłopskiego w Beskidzie Śląskim w latach 1860- 1950, „Prace i Materiały Etnograficzne", t. 9: 1975, z. 2, s. 48. 4 1 T y l k o w a , Zdobywanie..., s. 129. Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE 183 po śmie rguśc i e , j y n y nas t e ż nie opuśc ie . Kope wajec a font szpyrk i nagotujcie. N i mocie t u ospa łego , leniwego, przyszl ichmy go o c z y r s t w i ć w o d z i c z k ą won iącą , ze ź ród ła c i e k ą c ą " 1 2 . Zwyczaj wzajemnego oblewania się nie jest obecnie t r ak towany aż z t a k ą dos łownośc ią . Wiadra wody u s t ę p u j ą coraz częściej symbol icznym f lakon ikom perfum. W o d ą o b l e w a j ą się g łówn ie dzieci we w ł a s n y m gro­ nie r ó w i e ś n i c z y m . Obok mokrego śmiergustu d o c h o w a ł y się t radycje wielkanocnej c h ł o ­ sty o b r z ę d o w e j . Jak podaje M . Szubertowa, w Istebnej jeszcze z k o ń c e m lat czterdziestych naszego w i e k u śmiguśn i cy , oblawszy d o m o w n i k ó w wodą , uderzal i i ch po nogach i r ę k a c h buczkami (ga łęz iami) m ó w i ą c : „że ­ by nóżk i nie c h r o m a ł y , ż eby g ł ó w k a nie bo la ł a " . Mnie j więce j w latach I w o j n y ś w i a t o w e j ro l ę rózgi p e ł n i ł y p ę d y t r zc iny cukrowej zwanej . . s łodkim drzewem". Parobcy uderzal i n i m i po nogach d z i e w c z ę t a w r a ­ ca j ące w p o n i e d z i a ł e k wielkanocny z kościoła , po czym zapraszali je cło gospody, gdzie po p o c z ę s t u n k u w ó d k ą k a ż d y c h ł o p a k o d d a w a ł swoje „s łodk ie drzewo" dziewczynie, do k t ó r e j chc ia ł s ię za lecać , a k t ó r a na znak p r z y c h y l n o ś c i powinna je z j e ś ć 4 3 . O „ s ł o d k i m drzewie" wspomi­ n a j ą jeszcze obecnie starzy m i e s z k a ń c y Brennej . Ż y w s z y o d d ź w i ę k w tej w s i b u d z ą jednak wspomnienia c h ł o s t y wielkanocnej , dokonywanej przy u ż y c i u specjalnych b iczów plecionych z 8 cienkich p r ę t ó w wierzbowych, zwanych karwaczami. Przed kośc io łem parobcy chłoszcząc n i m i po no­ gach d z i e w c z ę t a m ó w i l i : „ M u s z e m y cie bić , żnąć — ż e b y cie b ł e c h y nie g r y z ł y " . Po n a b o ż e ń s t w i e zabierali karwacze do d o m ó w , a gdy w c iągu r o k u z a c h o r o w a ł a krowa, w t e d y o k ł a d a l i j ą t a k i m karwaczem, aby cho­ r o b ę p rzepędz i ć . W pon iedz i a ł ek wielkanocny o d b y w a ł a się zawsze zaba­ wa w miejscowej gospodzie. Częs tok roć k o ń c z y ł a się ona bó jką , w k t ó r e j w ruch sz ły wspomniane karwacze. S k u t k i t ak ich b i j a t y k b y w a ł y o p ł a ­ kane. Dlatego j u ż po ostatniej wojnie mi l i c j a z a b r o n i ł a chodzenia po wsi z karwaczami. W t y m samym dniu , dla zapewnienia u r o d z a j ó w w sadach, wieszano na ga ł ęz i ach wydmuszk i z ja jek z u ż y t y c h na ś w i ą t e c z n ą wajeśnicę. J e ś l i k t ó r e ś drzewko s łabo rodzi ło , m ę ż c z y ź n i lub ch łopcy odg rywa l i zwycza­ j o w ą scenę s y m b o l i c z n ą 4 4 . Podczas gdy jeden z n ich z a m i e r z a ł s ię sie­ k i e r ą u d a j ą c , że chce drzewko ściąć, d rug i w y s t ę p o w a ł w r o l i o b r o ń c y z a p e w n i a j ą c , że drzewko się poprawi . W ó w c z a s t rzeci uczestnik tej sceny r z u c a ł skorupki z ja jek na gałęzie. Z n i e k t ó r y c h wypowiedz i w y n i k a t a k ż e , iż w p o n i e d z i a ł e k wielkanocny gospodarz o b w i ą z y w a ł drzewka 4 2 G r i m , Materiały..., s. 130. 4 3 S z u b e r t o w a , Dary..., s. 594-595. 4 4 Analogiczne sceny na innych terenach Polski Południowej miały miejsce wieczorem po wieczerzy wigilijnej. Por. np. K . K w a ś n i e w i c z , Zwyczaje lu­ dowe okresu Bożego Narodzenia, Rocznik Muzeum Etnograficznego w Krakowie, t. 6, Kraków 1976, t. 226; t e j ż e , Zwyczaje doroczne..., s. 154. 186 K R Y S T Y N A K W A S N I E W l C Z z a b i e r a ł a z domu d u ż y rondel, k a w a ł szpyrki i k i l k a n a ś c i e jajek, aby na ognisku u s m a ż y ć n i e o d z o w n ą w t y m dn iu wajeśnicę i wszystkich n i ą •obdzielić. W t y m samym okresie, w sobotę przed Z ie lonymi Ś w i ą t k a m i , starzy ludzie obchodzili pola z p ł o n ą c y m i szczapami z bukowego drewna s t a r a j ą c się p o r u s z a ć j ak najszybciej, aby r ó w n i e p r ę d k o u c i e k a ł y z pó l wszystkie myszy i inne szkodniki roś l in uprawnych . W drug i dz i eń świą t , czy l i w pon i edz i a ł ek pod wieczór , pachołcy (k i lkunastole tni c h ł o p ­ cy) rozpala l i ogniska — jak m ó w i o n o — na p a m i ą t k ę ognistych j ę z y k ó w z e s ł a n y c h przez Ducha Ś w i ę t e g o na apos to łów. Od ż a r u ognia zapalali maczane w smole stare m i o t ł y brzozowe i z p ł o n ą c y m i biegali miedzami w ś r ó d pól , na urodzaj, aby lepiej u d a ł y się zboża. Na polach i ugorach gorza ło wiele t ak ich ognisk s k u p i a j ą c y c h g rupy r ó w i e ś n i c z e i sąs iedzk ie . Obecnie, zdaniem wszystkich i n f o r m a t o r ó w , palenie ognisk na Zie ­ lone Ś w i ą t k i p rak tykowane jest w coraz skromniejszym zakresie. I I I . Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY L E T N I E W drugiej po łowie r o k u r y t m o b r z ę d o w y s ł abn ie . Z p o c z ą t k i e m lata т о к s łoneczny , a wraz z n i m rok gospodarczy, os iąga ją punk t k u l m i n a ­ c y j n y . Na polach, w sadach i ogrodach d o j r z e w a j ą p lony. Troska o po ­ m y ś l n e ich zebranie znajduje wyraz t a k ż e w zachowaniach zwyczajo­ w y c h . P r z y p a d a j ą c e w t y m okresie kośc ie lne ś w i ę t o B o ż e g o C i a ł a , u c h o d z ą c e za jedno z n a j w i ę k s z y c h ś w i ą t dorocznych, p o ś r e d n i o do­ starcza pretekstu do u t r z y m y w a n i a się kul towo-magicznych p r a k t y k 0 charakterze z a b e z p i e c z a j ą c y m . D z i a ł a n i e tego t y p u nadal przypisuje s ię ga łęz iom, k t ó r y m i ozdobione b y ł y o ł t a r z e . Po procesji ludzie b i o r ą j e i z a t y k a j ą na k a ż d y m sk rawku pola, aby w ten sposób zabezp ieczyć p lony przed k l ę s k a m i ż y w i o ł o w y m i , zwłaszcza przed gradem. Wiele osób sądz i , że w y s t a r c z y ł y b y do tego celu c a ł k i e m m a ł e symboliczne ga łązk i , w praktyce jednak — m i m o perswazji k s i ęży — ludzie z a b i e r a j ą ca łe g a ł ę z i e oga łaca j ąc w ten sposób świeżo przystrojone w s p ó l n y m w y s i ł ­ k i e m p r z y b y t k i k u l t u rel igi jnego. Dawnie j ga łęz ie z o ł t a r z y w celach ochronnych przechowywano t a k ż e na strychach, w s todo łach i w pomiesz­ czeniach inwentarsk ich . Z o k t a w ą Bożego Cia ła ł ączy się ogólnopolsk i zwyczaj ś w i ę c e n i a wianków zielonych. Na badanym terenie zwyczaj ten w y s t ę p u j e w Isteb­ nej i Jaworzynce, nie stwierdzono go natomiast w Brennej . W Istebnej obecnie do wianka wpla ta się c z e r w o n ą kon iczynę , l iście poziomki, czy l i t zw. jagodnik, g a ł ązk i czarnego bzu, zwanego bzówką, m a c i e r z a n k ę oraz k w i a t y ogrodowe. W i a n k i święcą kobiety. Dawnie j , aby s p o t ę g o w a ć cu ­ d o w n ą moc, p o c i e r a ł y n i m i w koście le o m o n s t r a n c j ę . P o ś w i ę c o n y wianek na l eża ło u s u s z y ć i s chować , by w m i a r ę potrzeby, w formie o k a d z a ń 1 n a p a r ó w a p l i k o w a ć chorym czy też c i e l ą c y m się k r o w o m . K a d z i d ł o Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE 187 7 w ianka stosowano t a k ż e do r o z p ę d z a n i a burzy. Obecnie funkc j ę t ę p r z e j m u j ą świece ś w i ę c o n e w dn iu św. Jana Chrzciciela (24 V I ) . Dawna o b r z ę d o w o ś ć ś w i ę t o j a ń s k a jest obecnie już s łabo czytelna. Starsi p a m i ę t a j ą jeszcze, że w i g i l i a św. Jana u c h o d z i ł a za dz i eń najodpowiedniejszy do zbierania r ó ż n y c h ziół leczniczych. Pola majono g a ł ę z i a m i l i p y i leszczyny, przystrajano też świeżą z ie len ią i k w i a t a m i d r z w i i okna d o m ó w . Zwyczaje te m i a ł y na celu zabezpieczenie się przed b u r z ą i gradobiciem, a t a k ż e przed s zkod l iwą dz ia ła lnośc ią a k t y w ­ nych w t y m czasie czarownic. W Brennej d z i e w c z ę t a r o b i ł y w dn iu św. Jana wianuszki wie lkośc i d łon i z k w i t n ą c e g o żół to rozchodnika i za­ w i e s z a ł y je od z e w n ą t r z ponad d rzwiami i oknami d o m ó w . Tych w i a ­ n u s z k ó w u ż y w a n o późn ie j jako leku dla b y d ł a , na jczęśc ie j w formie n a p a r ó w i o k ł a d ó w na s p u c h n i ę t e w y m i ę . K w i t n ą c e ga ł ązk i szerokolistnej odmiany rozchodnika, zwanego roz­ chodem święto Jankiem, z a t y k a ł y d z i e w c z ę t a w szpary śc ian , po jednej ga łązce dla każdego cz łonka rodziny. Na leża ło o b s e r w o w a ć swój kwia tek . Gdy u t r z y m y w a ł d ługo świeżość i w y g i n a ł się k u gó rze znaczy ło , że jego właśc ic ie l będz ie się c ieszy ł dob rym zdrowiem. Szybkie zwiędn ięc i e w r ó ż y ł o c h o r o b ę lub ś m i e r ć . Ś w i ę t o j a ń s k i e w r ó ż b y tego t y p u znane są t a k ż e z i n n y c h r e g i o n ó w Karpa t Polskich, np. z Beskidu S ą d e c k i e g o i Podha l a 5 1 . Z a r ó w n o m a t e r i a ł y terenowe j ak i w z m i a n k i w l i teraturze przed­ m io tu 5 2 d a j ą p o d s t a w ę do p r z y p u s z c z e ń , że k i e d y ś palono we wsiach Beskidu Ś lą sk iego ognie ś w i ę t o j a ń s k i e . W e d ł u g jednych re lac j i us tnych p a l i l i je pasterze b y d ł a , u ż y w a j ą c na opa ł świeżego drzewa, aby w y t w o ­ r z y ł o się j a k n a j w i ę c e j dymu , w e d ł u g innych , w wigi l ię św. Jana c h ł o p c y zbieral i w ie lk i e i lości chrus tu u k ł a d a j ą c z niego w o k ó ł wb i t e j w z i emię że rdz i w y s o k ą na k i l k a m e t r ó w watrę. Gdy zapalali j ą o zmroku , ogrom­ n y s łup ognia w i d a ć by ło ze znacznej nawet odległości . W Brennej na ten s y g n a ł z a c z y n a ł y bić dzwony kośc ie lne i oddawano s a l w ę z usta­ w i o n y c h przed kośc io łem 12 m o ź d z i e ż y n a p e ł n i o n y c h prochem i t ł u c z o n ą cegłą . P o n i e w a ż kościół paraf ia lny w tej ws i jest pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela, sa lwy z m o ź d z i e ż y oddawano r ó w n i e ż w czasie nabo­ ż e ń s t w a odpustowego. Zwycza ju tego poniechano w 1935 r. Pod koniec lata przypada kośc ie lne ś w i ę t o W n i e b o w z i ę c i a M a t k i B o s k i e j (15 V I I I ) , znane pod n a z w ą M a t k i Boskiej Zielnej. W e d ł u g in te rpre tac j i terenowej, nazwa ta wz ię ła się j akoby s t ąd , że gdy apos to łowie o t w o r z y l i g r ó b M a t k i Boskiej , zna leź l i w n i m t y l k o k w i a t y . Kob ie ty u w a ż a ł y dawniej ten dz i eń za n a j w i ę k s z e ś w i ę t o maryjne w c ią ­ gu roku . Blisko 80-letni mieszkaniec B r e n n e j - H o ł c y n y wspomina: ,,Za s ta rk i kobie ty w t y m dn iu bardzo ś w i ę t o w a ł y . B y ł y t r z y d n i w roku , że 5 1 Na podstawie badań terenowych autorki. 8 2 Por. np. O n d r u s z, Obrzędy..., s. 202. 188 K R Y S T Y N A K W A S N I E W I C Z nie wolno by ło z a m i a t a ć , ani m i e t ł y w z i ą ć do r ęk i . To b y ł o Boże N a r o ­ dzenie, Wielkanoc i Zie lna" . U t a r ł o się mniemanie, że częs tok roć w t y m dn iu p r z e c h o d z ą straszne huragany. „Ludzie mówili, żę ten smok, co kiedyś chciał pokonać Matkę Boską, zburzył się i próbuje ją atakować jeszcze teraz, prawie po dwóch tysiącach lat. Wtedy zapalali gromniczki, wynosili łopaty do chleba i stawiali przed domem tą stroną co chleb się piecze do chmury, żeby odbijała pioruny. Obchodzili też trzy razy dom i kropili wodą agatową, która była najbardziej cudowna". Powszechnym zwyczajem k u l t y w o w a n y m w in tenc j i uczczenia M a t k i Boskiej by ło ś w i ę c e n i e ziela. Zwyczaj ten p r ak tykowany jest nadal, j a k ­ ko lwiek j uż nie powszechnie. Kob ie ty rob i ą w i ą z a n k i sk ł ada j ące się z r ó ż ­ nych dziko r o s n ą c y c h roś l in i polnych k w i a t ó w . W ś r ó d nich w Istebnej jako n a j w a ż n i e j s z e w y m i e n i a się polej i czyścicę — jakoby w y j ą t k o w o s k u t e c z n ą p r z y odczynianiu u r o k ó w . W Brennej w i ą z a n k a ziela powinna z a w i e r a ć : m a c i e r z a n k ę , zimzielon, m i ę t ę , j a łowiec , dziurawiec, l iście j a ­ godowe (poziomkowe), l iście ożyny , balsaminkę, ajbisz, bałszankę, polej oraz polne k w i a t y . Dawnie j po powrocie z kośc io ła okadzano ś w i ę c o n y m zielem w n ę t r z e domu i pomieszczenia dla k r ó w , a t a k ż e ludzi „żeby i ch d i abe ł nie kus i ł " . N a s t ę p n i e w i ą z a n k ę zawieszano na s t rychu p rzy k r o k w i , aby b y ł a pod r ę k ą w razie potrzeby o k ł a d z e n i a chorej lub c ie lącej s ię k r o w y , a t a k ż e „kob ie ty , k t ó r a m i a ł a ś l e g n y ć do łóżka [ rodzić]" , czy t eż u m i e r a j ą c e g o , „żeby Pan Bóg te dusze p rzy ją ł , że pachnie". P o ś w i ę c o ­ n y m zielem kadzono też w czasie g w a ł t o w n e j burzy i w obawie przed nieczystymi duchami. Podczas w i c h u r y okadzano m a l e ń k i e dzieci obawia­ jące s ię , że „ w t e d y k t o ś się o b w i e s i ł " i w powie t rzu b ł ą k a się p o t ę p i o n a dusza. W y w a r y z odpowiednich ziół stosowano jako ś rodk i terapeutyczne w przypadkach bó lu g ł o w y lub żo łądka . Ś w i ę t o M a t k i Boskiej Zielnej przypada na jczęśc ie j pod koniec okresu żn iwnego , rzadziej po jego u k o ń c z e n i u . W o d r ó ż n i e n i u od t e r e n ó w l eżą ­ cych na Podbeskidziu 5 3 , w ś l ą sk i ch wsiach beskidzkich zwyczaje z w i ą ­ zane ze ż n i w a m i b y ł y s łabo rozbudowane. Jak w s p o m i n a j ą starzy r o l ­ nicy, mnie j w ięce j do p o ł o w y lat dwudziestych naszego stulecia d o ż у n - k i ł ą czy ły się przede wszys tk im z p r a c ą n a j e m n ą u z a m o ż n y c h gospo­ darzy. Po z a k o ń c z e n i u s p r z ę t u zbóż, ż n i w i a r k i w ta jemnicy przed gaz­ dami w i ł y dla nich wieniec z najdorodniejszych kłosów, p r z y s t r a j a j ą c go k o l o r o w y m i bandlami (ws t ęgami ) . Wieniec ten umieszczano na ostatniej z jeżdża jące j z pola furze lub niesiono na styliskach grabi, aby przed do­ m e m uroczyśc i e w r ę c z y ć go gospodarzom. W i ą z a ł y się z tą c h w i l ą spe- 5 8 Opisy zwyczajów żniwnych z terenów Podbeskidzia łącznie z tekstami oko­ licznościowych pieśni i oracji można znaleźć m. in. w takich pracach jak: F . F r a n- c u s, Dożenka odprawiana dnia 28 sierpnia 1909 r. u rolnika Edwarda Niemca w Dolnej Lesznej kolo Cieszyna, „Zaranie Śląskie", R. 4: 1911, z. 1, s. 44-45; J . В r o- d a, Dożynki na Podbeskidziu (Górki Wielkie pow. Cieszyn), „Zaranie Śląskie", R. 23: 1960, z. 4, s. 657-661; O n d r u s z, Obrzędy..., s. 207-209. Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE 191 Ryc. 4. Lanie wosku na wodę w wigil ię św. Andrzeja. Istebna 1946 Fot. H. Hermanowicz przerost ambic j i rodzicielskich. Od pewnego czasu zaczyna się u s t a l a ć zwyczaj p rzygotowywania przez starsze dzieci t a k ż e paczuszek z d rob­ n y m i upominkami „od św. Miko ła j a dla r o d z i c ó w " . Oryginalniejszy, z a r ó w n o z p u n k t u widzenia t r adyc j i regionalnych, j a k t e ż w a l o r ó w widowiskowych , jest zwyczaj obchodu d o m ó w przez g rupy tzw. mikołajów, o d b y w a j ą c y się t a k ż e 6 g r u d n i a 5 i . Poza Beski- 5 4 Na temat śląskich mikołajów beskidzkich napisano sporo prac przyczyn- karskich publikowanych przede wszystkim w czasopismach regionalnych. Obszerny opis tego tradycyjnego widowiska z terenu starej polskiej wsi Bukowiec leżącej obecnie w granicach Czechosłowacji podaje w swej pracy magisterskiej R z o ń c a , Widowisko... 192 K R Y S T Y N A K W A S N I E W I C Z Ryc. 5. Andrzejkowa wróżba z kształtu cienia figury woskowej na ścianie. Istebna 1946 Fot. H. Hermanowicz dem Ś l ą s k i m nie w y s t ę p u j e on w ż a d n y m i n n y m regionie Karpa t P o l ­ skich. W obchodzie t a k i m uczes tn i czy ło n i e g d y ś od k i lkunas tu do ponad dwudziestu m ł o d y c h ' l u d z i w y s t ę p u j ą c y c h na jczęśc ie j w maskach i po­ przebieranych za r ó ż n e postacie charakterystyczne. W ś l ą sk i ch beskidz­ k ich m i k o ł a j a c h - p r z e b i e r a ń c a c h m o ż n a z jednej s t rony d o s z u k a ć się pew­ nych analogii do s ł y n n y c h adwentowych p o c h o d ó w maszkar z t e r e n ó w Polski P ó ł n o c n e j 5 5 , z drugiej , do zespo łów k o l ę d n i c z y c h c h o d z ą c y c h po ś w i ę t a c h Bożego Narodzenia w innych regionach karpackich. Widowiska prezentowane przez m i k o ł a j ó w z poszczegó lnych ws i ś l ą sk i ch nieco r ó ż n i ą się p o m i ę d z y sobą. W latach p o p r z e d z a j ą c y c h I I w o j n ę ś w i a t o w ą w Bren ­ nej w y s t ę p o w a ł o np. od jednego do trzech „ w ł a ś c i w y c h " m i k o ł a j ó w prze­ branych za biskupów, co najmniej dwa diabły, żyd, baba — niekiedy t a k ż e anioł i koza. O d g r y w a j ą c y te role parobcy przychodzi l i przede wszys tk im do d o m ó w , gdzie b y ł y panny na wydan iu . Przekroczywszy p r ó g kazal i domownikom rzykać na klęczkach ( t j . o d m a w i a ć pacierz), za co baba r o z d a w a ł a i m z koszyka m i k o ł a j k i z ciasta, cuk ie rk i i suszone 6 5 Por. np. W. Ł ę g a, Okolice Świecia, Materiały Etnograficzne, Gdańsk 1960, s. 106; R. К u к i e r, Kaszubi Bytowscy. Zarys monografii etnograficznej, Gdynia 1968, s. 242-243. Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE 193 owoce lub „na ś m i e c h " przygotowane paczuszki z a w i e r a j ą c e obierzyny z z i e m n i a k ó w b ą d ź ł u p i n y z o r z e c h ó w wymieszane z p o p i o ł e m . Opornych i m y l ą c y c h się w mod l i tw ie t a r m o s i ł y d iab ły , n i e u s t a j ą c e w harcach i pso­ tach. W y s t ę p m i k o ł a j ó w nagradzano p i e n i ę d z m i . Na z a k o ń c z e n i e obchodu wsi ca ła grupa b y w a ł a zapraszana przez k t ó r e g o ś z gospodarzy na po­ c z ę s t u n e k gulaszem i ciastem. W widowisku m i k o ł a j ó w z Istebnej u c z e s t n i c z y ł y dwie g rupy prze­ b i e r a ń c ó w : czarni i b ia l i 5 6 . W y s t ę p rozpoczynali czarni, anonsowani przez wojoka. W ś lad za n i m w b i e g a ł y do izby d i a b ł y s ie jąc w i e l k i pop łoch w ś r ó d dzieci i dz iewczą t . Z kole i p r z e k r a c z a ł a p r ó g maszkara zwana Me­ dula — matką niedźwiedzi lub Melasem — niedźwiednikiem. Maszkara ta w iod ł a na ł a ń c u c h a c h od 4 do 6 odzianych w s łomę niedźwiedzi, k t ó r e n a p a s t o w a ł y dz i ewczę t a i t a r z a ł y się po pod łodze . Za n i e d ź w i e d z i a m i zja­ w i a ł y się inne postacie charakterystyczne, a w ięc kominiorz ( k t ó r y uda­ w a ł , że chce w y m i a t a ć piec), płaneciorz (czyl i p ł a n e t n i k ) n i o s ą c y kota w skrzynce, dwóch na koniach (skonstruowanych za p o m o c ą d u ż y c h prze­ t a k ó w p o ł ą c z o n y c h d r ą g i e m i o k r y t y c h p ł a c h t ą , t r z y m a j ą c y c h się na b iod- Ryc. 6. „Czarni" z grupy mikołajów. Istebna 1946 Fot. H. Hermanowicz 5 6 O mikołajach z Istebnej zob. także A s s a n k a - J a p o ł ł , Sw. Mikołaj..., s. 231-232. 13 — Etnografia Polska t. 28/1 196 K R Y S T Y N A K W A S N I E W I C Z „w tym dniu nie wolno było nikomu obcemu nic dać do reki, bo to mogło być użyte do czarów. Uważali szczególnie, żeby z chliwa nic nikomu nie dać, bo to szkodziło na mlyku. Mówili, że jak sie wtedy komu co da, to mlyka nie byndzie, albo jak sie krowy podoi, to byndzie od razu kiszka (kwaśne mleko). Dlatego ludzie pilnowali, żeby ktoś obcy nie wziął ani ździebła spod dachu chliwa" 5 7 . A b y s tw ie rdz i ć , k to spoś ród w s p ó ł m i e s z k a ń c ó w zajmuje się czarow- nic twem, na leża ło p o c z ą w s z y od św. Łuc j i o d k ł a d a ć codziennie po jednej szczapie drzewa opa łowego , a po wieczerzy w i g i l i j n e j t y m i szczapami rozpa l i ć ogień w piecu kuchennym. Jeś l i w ó w c z a s z j a w i a ł a się pod j a k i m ­ ko lwiek pretekstem j a k a ś postronna osoba, b y ł a to w ł a ś n i e domniemana czarownica, k t ó r a w ten sposób z o s t a w a ł a zdemaskowana. N i e k t ó r z y przedstawiciele starszego pokolenia do tej pory m a j ą do wspomnianych p r a k t y k stosunek bezkrytyczny. N i e g d y ś z dniem św. Łuc j i ł ą c z y ł y się t a k ż e w r ó ż b y matrymonia lne . D z i e w c z ę t a z r y w a ł y rano ga łązk i w i ś n i l ub j ab łon i . J e ś l i na Boże Naro­ dzenie r o z w i n ę ł y się na tych g a ł ą z k a c h k w i a t y , panna do r o k u m i a ł a w y j ś ć za mąż . Ostatnim spoś ród z w y c z a j ó w p rak tykowanych w adwencie by ło za­ notowane na terenie Brennej chodzenie w i n s z o w n i k ó w w dn iu św. T o- m a s z ą (21 X I I ) 5 S . Zwyczaj ten n a w i ą z u j e już b e z p o ś r e d n i o do ś w i ą ­ tecznych f o r m s k ł a d a n i a życzeń . Pojawia się w n i m symboliczna zielona g a ł ą z k a j o d ł o w a — połaźniczka — typowa dla ob rzędowośc i b o ż o n a r o ­ dzeniowej t e r e n ó w karpackich 5 9 . Jeszcze po ostatniej wojn ie w t y m dn iu rano przychodzi l i do d o m ó w c h ł o p c y - w i n s z o w n i c y , k t ó r z y w r ę c z a l i go­ spodarzom po łaźn iczkę ze s ł o w a m i : „ W i n s z u j e m y świę t ego Tomy, żeby nie by ł ż a d e n ś l epy ani chromy" . O f i a r o w a n ą g a ł ą z k ę gospodyni b r a ł a do r ę k i przez far tuch, po czym n ios ła j ą do chlewa i lekko d o t y k a j ą c k a ż d ą s z t u k ę b y d ł a m ó w i ł a : „oby takie szczęście. . ." . N a s t ę p n i e z a t y k a ł a po ł aź ­ n iczkę w j a k ą ś s zpa rę w śc ian ie budynku inwentarskiego, by p rzyn ios ł a p o m y ś l n o ś ć w gospodarce hodowlanej. W ogóle p a n o w a ł o mniemanie, że jeś l i w dn iu św. Tomasza dzieci nie o d w i e d z ą z życzen i ami k t ó r e g o ś domu, nie zagości w n i m szczęście . M a ł y c h w i n s z o w n i k ó w nagradzano ł akoc i ami lub p i e n i ę d z m i . Obecnie zwyczaj ten j u ż z a n i k n ą ł . * W y n i k i b a d a ń terenowych s k ł a d a j ą c y c h się na obraz r o k u o b r z ę d o ­ wego w y b r a n y c h ws i w Beskidzie Ś l ą s k i m d a j ą podstawy do s f o r m u ł o - 5 7 Określenie chliw lub chlew oznacza w Beskidzie Śląskim budynek inwen­ tarski dla krów — odpowiednik powszechnego na innych terenach określenia obora. 5 8 Składanie życzeń przez małych chłopców w dniu św. Tomasza rano było zwyczajem rozpowszechnionym także w Beskidzie Żywieckim, między innymi we wsi Milówka. (Na podstawie badań terenowych autorki.) 5 9 O znaczeniu symbolicznym oraz formach tego rekwizytu obrzędowego w kul­ turze góralszczyzny zob. Т. S e w e r y n , Podłaźniki. Studia z dziedziny sztuki lu­ dowej, Kraków 1932, s. 7. Z W Y C Z A J E I OBRZĘDY DOROCZNE 197 wania pewnych ogó ln ie j szych ref leks j i . W ich ś w i e t l e m o ż n a p rzy jąć , że w k s z t a ł t o w a n i u się loka lnych z w y c z a j ó w i o b r z ę d ó w w i ę k s z a rola p rzy ­ pada w p ł y w o m p r o m i e n i u j ą c y m z t e r e n ó w p o ł u d n i o w o - z a c h o d n i c h , zwłaszcza ze Ś lą ska , n iż w p ł y w o m z t e r e n ó w karpackich usytuowanych na w s c h ó d od i n t e r e s u j ą c e g o nas regionu. Na przestrzeni b ieżącego stu­ lecia uwidacznia się regres t radycy jnych z w y c z a j ó w dorocznych, suk­ cesywnie n a s i l a j ą c y się od cza sów I I w o j n y ś w i a t o w e j . W konsekwencji wiele z nich zanika def in i tywnie . R ó w n o l e g l e do życia społeczności w i e j ­ skiej p r z e n i k a j ą nowe wzory z a c h o w a ń zwyczajowych charakterystyczne dla wspó łczesne j k u l t u r y ś w i e c k i e j . P r z y c h o d z ą one z z e w n ą t r z i dopiero w trakcie procesu adaptacyjnego n a b i e r a j ą lokalnego ko lo ry tu . P r z y k ł a ­ dowo m o ż n a t u w s k a z a ć na Dz ień Kobie t i Dz ień Dziecka, k t ó r e poprzez różnego t y p u instytucje p r z e n i k n ę ł y do życia rodzinnego, na wspó łczesne f o r m y d o ż y n e k organizowanych na r ó ż n y c h szczeblach adminis t racj i te­ renowej, czy t eż na krystal izowanie się s t e r e o t y p ó w obchodzenia rocznic his torycznych i ś w i ą t p a ń s t w o w y c h . Tendencje do u n i f i k a c j i w z o r ó w k u l ­ t u rowych , w t y m t a k ż e w z o r ó w z a c h o w a ń zwyczajowych, z m i e r z a j ą w y ­ r a ź n i e do n iwelowania różn ic p o m i ę d z y miastem a ws ią . J e d n a k o w o ż za­ sób wiedzy w s p ó ł c z e s n y c h m i e s z k a ń c ó w ś ląsk ich ws i beskidzkich nadal zawiera jeszcze sporo w ą t k ó w t radycyjnych , u k s z t a ł t o w a n y c h w wie lo ­ w i e k o w y m procesie śc ie ran ia się rozmai tych w p ł y w ó w k u l t u r o w y c h i r ó ż ­ nych ideologii . Ich obecna interpretacja zgodna jest na ogół z w y o b r a ż e ­ n i ami charakterys tycznymi dla z m y s ł o w o - p r z e d m i o t o w e j re l ig i jnośc i l u ­ dowej . Ś l a d y pradawnego k u l t u wody i ognia, n a b o ż n a cześć dla chleba jako a t r y b u t u dostatku, symbolika ż y c i o d a j n y c h sił p rzy rody upostacio­ wana w tak ich akcesoriach o b r z ę d o w y c h , j a k ja jko i zielona g a ł ą z k a czy drzewko, wiara w okresowe powro ty dusz z m a r ł y c h na z iemię — to w y ­ liczone w w i e l k i m skróc ie cechy świadczące o t y m , że ziarna od leg łych t r adyc j i wc iąż jeszcze k i e łku j ą w zagubionych pod w z g l ę d e m t r e śc i i zu­ b o ż a ł y c h formalnie przejawach wspó łczesne j k u l t u r y o b r z ę d o w e j . Rzecz jasna, s top ień zna jomośc i w z g l ę d n i e „ c z y s t y c h " f o r m o b r z ę d o ­ w y c h s t a n o w i ą c y c h spuśc iznę przesz łośc i różn icu je się znacznie w po­ szczegó lnych p r z e d z i a ł a c h generacyjnych i z a w ę ż a się r ó w n o l e g l e z k a ż ­ d y m o d c h o d z ą c y m pokoleniem. Ponadto z f ak tu zna jomośc i konkre tnych w z o r ó w z a c h o w a ń zwyczajowych nie w y n i k a już kon ieczność stosowania się do nich w praktyce . W z w i ą z k u z p o s t ę p u j ą c ą l i be ra l i zac ją postaw w z g l ę d e m tej sfery życia dziedzictwo ku l tu rowe podlega sukcesywnie procesom selekcji, k t ó r e w o g ó l n y m zarysie m o ż n a u z n a ć za odpowied­ n i k i ob iek tywnych tendencji rozwojowych oraz r e z u l t a t ó w d o k o n u j ą c y c h się pod ich w p ł y w e m przemian. Przy g łębsze j analizie problemu nasuwa się jednak refleksja, że r ó w n o c z e ś n i e procesy te w poszczegó lnych p rzy­ padkach m a j ą z r ó ż n i c o w a n y przebieg, w y k a z u j ą c y b e z p o ś r e d n i e za leż ­ ności od sub iek tywnych postaw, z a r ó w n o ś w i a d o m y c h , j ak t eż w d r o ż o ­ nych" na zasadzie n a w y k u kul turowego. Biorąc pod u w a g ę obecne zre- 198 K R Y S T Y N A K W A S N I E W l C Z dukowanie sankcji obyczajowych, j a k i m i zwyczaje b y ł y obwarowane w okresie k u l t u r y t radycyjne j , a t a k ż e spadek dz ia ła jące j w t y m za­ kresie kon t ro l i społecznej m o ż n a s twie rdz ić , iż w y t w o r z y ł a się sytuacja, k t ó r a w sposób samorzutny sprzyja „ u w e w n ę t r z a n i u s i ę " stosunku w z g l ę d e m z w y c z a j ó w dorocznych. Ich kontynuowanie czy t eż poniecha­ nie staje się w z w i ą z k u z t y m stanem rzeczy w coraz w i ę k s z y m stopniu p r y w a t n ą s p r a w ą rodzin czy jednostek, z a l eżną w g ł ó w n e j mierze od i ndywidua lnych predyspozycji psychicznych, u p o d o b a ń i potrzeb. Pre­ cyzyjne ustalanie stopnia żywotnośc i w i e l u z w y c z a j ó w jest zatem przed­ s ięwzięc iem problematycznym. Ogó ln ie rzecz b io rąc m o ż n a natomiast s twie rdz ić , że z n a j d u j ą się one w s tadium regresu asynchronicznego, k t ó r y d e t e r m i n u j ą pewne p r a w i d ł o w o ś c i rozwojowe. Tak więc stosun­ kowo z n a c z n ą t r w a ł o ś c i ą c e c h u j ą się zwyczaje n a w i ą z u j ą c e p o ś r e d n i o do k u l t u religijnego, p r z e j a w i a j ą c e się przede wszys tk im w formie docelo­ wych d z i a ł a ń symbolicznych opar tych na p r z e s ł a n k a c h i r rac jonalnych. Za l iczyć t u m o ż n a doroczne zabiegi z zakresu magi i ochronnej, wegeta­ cyjnej i hodowlanej. Modernizacja i emancypacja życia spo łecznego na wsi w s p ó ł c z e s n e j s k a z a ł a na zag ł adę tak popularne n i e g d y ś zwyczaje o charakterze w r ó ż b ma t rymonia lnych . Wobec otwarcia się moż l iwośc i czerpania dodatkowych pozarolniczych i pozahodowlanych ź róde ł egzy­ stencji z d e z a k t u a l i z o w a ł y się bodźce ekonomiczne s t a n o w i ą c e w prze­ szłości uboczny, niemniej i s to tny pretekst do k u l t y w o w a n i a o b r z ę d o w y c h o b c h o d ó w wsi przez grupy k o l ę d n i k ó w , p o d ł a ź n i k ó w , m i k o ł a j ó w czy dz i ewczą t z gaikiem. R ó w n o l e g l e z i n i c j a t y w y lokalnych zespołów f o l ­ k lorys tycznych zwyczaje tego w ł a ś n i e t y p u , ze w z g l ę d u na wa lo ry w i d o ­ wiskowe, s t a j ą się t w o r z y w e m scenicznym. W formie w y s t ę p ó w estrado­ w y c h o d n a j d u j ą swoje nowe miejsce w ku l tu rze wspó łczesne j ws i i r e ­ gionu, a t akże w kul turze o g ó l n o n a r o d o w e j . Krystyna Kwaśniewicz J A H R E S B R A U C H E UND - S I T T E N Z u s a m m e n f a s s u n g Die Bearbeitung hat den Charakter einer Problemmonographie. Ihr Gegen- stand sind die regionalen in der zeítlichen Abfolge nach dem Sonnenjahreszyklus dargestellten Jahresbrauche und -sitten. Die Quellengrundlage bilden die Ergeb- nisse von in den Jahren 1977-1980 in für die Volkskultur der Schlesischen Beski­ den reprasentativen Dorfern durchgeführten Terrainforschungen, die durch das Studium der Gegenstandsliteratur überprüft und vertieft wurden. Ziel der Bear­ beitung war es, das gesammelte Quellenmaterial so zu prasentieren, dafi es die Basis für eine moglichst glaubwürdige Beschreibung und Interpretation des erfor- schten Abschnitts der gesellschaftlich-kulturellen Realitat abgeben würde. In der Einleitung wurden besprochen: die Forschungsprinzipien (die diesem Ziel cTienen