Docsity
Docsity

Przygotuj się do egzaminów
Przygotuj się do egzaminów

Studiuj dzięki licznym zasobom udostępnionym na Docsity


Otrzymaj punkty, aby pobrać
Otrzymaj punkty, aby pobrać

Zdobywaj punkty, pomagając innym studentom lub wykup je w ramach planu Premium


Informacje i wskazówki
Informacje i wskazówki

Przedwiośnie Stefan Ż, Notatki z Język polski

Streszczenie szczegółowe przedwiośnia

Typologia: Notatki

2021/2022

Załadowany 07.01.2024

nieznany użytkownik
nieznany użytkownik 🇵🇱

1 dokument

Podgląd częściowego tekstu

Pobierz Przedwiośnie Stefan Ż i więcej Notatki w PDF z Język polski tylko na Docsity! Strona 1 z 11 Rodowód 1. Miłość Jadwigi Dąbrowskiej i Szymona Gajowca. 2. Małżeństwo Jadwigi z Sewerynem Baryką i wyjazd w głąb Rosji. 3. Osiedlenie się w Baku: Narodziny syna - Cezarego. Część I Szklane domy 1. Baku: Wybuch I wojny światowej - Seweryn zostaje powołany do wojska. Cezary i Barykowa zostają sami. 2. Młodzieńcze wybryki Cezarego, smak swobody, wolności, kłopoty wychowawcze pani Barykowej. 3. Wybuch rewolucji 1917 r. - Cezary zafascynowany ideałami równości wszystkich stanów i władzy proletariatu. 4. Ograniczenia i utrudnienia w codziennym życiu spowodowane rewolucją - ciasnota, głód, lęk. 5. Wizyta księżnej Szczerbatow-Mamajew - aresztowanie Barykowej. 6. Śmierć matki - rozpacz i samotność Cezarego. 7. Przerażająca rzeczywistość ogarniętego rewolucją Baku: zamęt, głód, rzezie i mordy dokonywane na niewinnych. 8. Praca Cezarego przy wywożeniu trupów - refleksje nad zwłokami pięknej Ormianki, zamęczonej przez Tatarów. 9. Spotkanie z ojcem i wspólna podróż do Polski, w czasie której Seweryn opowiada synowi o szklanych domach. 10. Śmierć starszego Baryki. Rozczarowanie Cezarego polską rzeczywistością. Część II Nawłoć 1. Warszawa: Cezary pod opieką Szymona Gajowca - dawnego ukochanego matki, obecnie wysokiej rangi urzędnika Ministerstwa Skarbu. 2. Wojna polsko-bolszewicka 1920 r. Cezary bierze udział w walkach; ratuje życie Hipolitowi Wielosławskiemu i na jego zaproszenie udaje się do Nawłoci - rodzinnego majątku Wielosławskich. 3. Flirty Cezarego z Karoliną Szarłatowiczówną i romans z Laurą Kościeniecką. 4. Bal w odolańskim pałacu. 5. Karolina odkrywa związek Cezarego z Laurą, popada w rozpacz. 6. Nieszczęśliwa miłość Wandy Okszeńskiej do Cezarego. 7. Śmierć Karoliny z powodu otrucia (najprawdopodobniej zrobiła to Wanda). 8. Spotkanie Cezarego z narzeczonym Laury, Władysławem Barwickim - kłótnia i rozstanie kochanków. 9. Pobyt Cezarego w położonym nieopodal Nawłoci folwarku Chłodek, obserwacja skrajnej nędzy chłopów. 10. Wyjazd do Warszawy. Część III Wiatr od wschodu 1. Studia medyczne. Obserwacje mieszkańców ubogich dzielnic miasta oraz Żydów. 2. Praca w kancelarii Gajowca. 3. Cezary na zebraniu komunistów. 4. Program reform przedstawiony przez Szymona Gajowca. 5. Ostatnie spotkanie z Laurą. 6. Baryka na czele ulicznej demonstracji robotniczej. Rodowód Ojciec głównego bohatera – Cezarego, nazywa się Seweryn Baryka, ma polskie pochodzenie, ale pracuje jako rosyjski urzędnik. Nie wyróżnia się żadnym specjalnym wykształceniem, nigdy nie podjął studiów wyższych ani nie miał konkretnego zawodu. Jednakże stanowił typ karierowicza i zawsze dążył, by osiągnąć więcej niż miał. Ówczesne warunki panujące w Rosji i protekcja dobrze sytuowanych rodaków umożliwiały mu pnięcie się po drabinie urzędniczej kariery. Był przy tym człowiekiem uczciwym i z lekką drwiną odnosił się do Rosjan. Jego pełne nazwisko brzmiało po rosyjsku „Siewierian Grigoriewicz Baryka”, co nie raziło zbytnio Moskali, prześlizgiwało się niepostrzeżenie. Młody Seweryn, gdy się ustatkował, postanowił znaleźć sobie żonę i to koniecznie w kraju. Wziął miesięczny urlop i odbył podróż, w trakcie której pieczołowicie zabrał się do realizacji swojego celu. Na przyszłą towarzyszkę życia wybrał Jadwigę Dąbrowską. Wykonał „konkury”, uzyskał zgodę rodziców i przychylność dziewczyny (mimo że Jadwiga miała wcześniej jakiegoś adoratora). Po ślubie Seweryn, już w towarzystwie młodej żony, udał się w drogę powrotną w głąb Rosji. Matka Cezarego – Jadwiga z Dąbrowskich, pochodziła z Siedlec, do których tęskniła i które wspominała z sentymentem. Związek z rodzinnymi stronami nie słabł; mimo wielu lat spędzonych w Rosji Jadwiga nie opanowała dobrze tamtejszego języka, co prowadziło do nieporozumień w towarzystwie. Interesowała się jedynie informacjami prasowymi, które dotyczyły Siedlec. Była też niewrażliwa na uroki Baku, w którym mieszkała. Nad przejrzyste morze i bujną roślinność południa przekładała polskie stawy i łąki. Seweryn dzięki oszczędności dorabia się majątku; zbiera także drogocenne przedmioty: meble, biżuterię, obrazy, książki. Szczególną troską Baryka darzy pamiętnik anonimowego autora, w którym opisywane były wydarzenia wojenne z 1831 roku. Znajdowała się tam wzmianka o udziale w powstaniu Kaliksta Baryki, pana na Sołowijówce i dziada Seweryna. Po upadku powstania pozbawiono go majątku i skazano na wygnanie. Jego legendę nadal w rodzinie pielęgnowano; pamiętnik z powstania Seweryn traktował z szacunkiem, jako dowód swojego nieprzeciętnego pochodzenia. Na okładce pod tytułem zanotował rozkaz skierowany do potomnych, który brzmiał: „Pilnować jako oka w głowie!”. Gdy Sewerynowi i Jadwidze rodzi się syn, nadają mu na imiona Cezary Grzegorz. W Baku Seweryn dostaje posadę wyższego urzędnika – ma pod sobą całe biuro. Barykowie wprowadzają się do wielkiego, luksusowego apartamentu. Jadwiga czuje się w nim jednak nieszczęśliwa i pragnie powrotu do rodzinnych stron. Nie cieszą jej perskie dywany, drogie meble, złote i srebrne naczynia czy olejne obrazy mistrzów na ścianach. Pochlipująca żona wzbudza czasem w Sewerynie nieśmiałą myśl o powrocie do kraju. Jednak warunki panujące w Baku – zarówno klimatyczne, jak i ekonomiczne odwodzą Barykę od tego pomysłu. Dzięki temu, że stał się znaczący i zamożny mógł inwestować w edukację jedynego syna. Chłopiec uczy się kilku języków. Znaczenie lepiej mówi po rosyjsku niż po polsku. Kochany przez rodziców Czaruś jest rozpieszczany; dzieciństwo mija mu beztrosko i dostatnio. Część I – Szklane domy Strona 2 z 11 Cezary ma czternaście lat, gdy wybucha I wojna światowa. Jego ojca powołano do wojska, ale chłopak nie odczuwa tęsknoty – cieszy się większą swobodą i brakiem ojcowskiej dyscypliny. Nie rozumie przygnębienia matki. Jadwiga nie potrafi wyobrazić sobie życia bez Seweryna u boku. Jej syn ciągle włóczy się z kolegami, w szkole awanturuje z nauczycielami lub po prostu chodzi na wagary. Matka nie potrafi sobie z nim poradzić, załamuje ręce na jedynakiem. Cezary często obiecuje poprawę, ale w postanowieniach trwa bardzo krótko i wraca do próżniaczego życia. *** Pod nieobecność męża Barykowa musi sobie radzić w obcym sobie mieście; załatwianie i dopilnowywanie spraw przychodzi jej jednak z wielkim trudem. Cierpi na bezsenność, czasem nachodzą ją myśli o ucieczce do kraju. Tak dramatycznej decyzji podjąć nie może ze względu na Seweryna. W Siedlcach bowiem Jadwiga zostawiła swoją młodzieńczą miłość – Szymona Gajowca. Był biednym kancelistą o chłopskim pochodzeniu. W oczach rodziny Dąbrowskich nie stanowił poważnego kandydata na zięcia. Dlatego też gdy pojawił się dobrze sytuowany Baryka, szybko uzyskał zgodę na małżeństwo z Jadwigą. Ona była zadowolona z rychłego zamążpójścia. Podarła list, w którym Gajowiec błagał ją o zerwanie zaręczyn z Sewerynem. Do dziś jednak nosi w pamięci wspomnienie swojego wyjazdu z kraju – zatłoczona stacja kolejowa, żegnający się ludzi i on, Szymon stający gdzieś na uboczu, z dala od innych i wpatrujący się w nią przeraźliwie smutnymi oczami. Jadwiga nigdy nie potrafiła zupełnie zapomnieć o swojej pierwszej miłości. Obecnie koresponoduje z mężem, który walczy w Prusach Wschodnich, potem w Karpatach i na Węgrzech. Mimo że spodziewano się, iż wojna nie potrwa długo, nie ma jednak nadziei na jej szybki koniec. W listach Jadwiga okłamuje męża na temat zachowania syna. Wychwala Cezarego, by nie wypadł źle w oczach ojca. Chłopak tylko raz przeżywa moment skruchy i tęsknoty za ojcem – gdy śpiewa religijną pieśń po polsku. Uczucia te są jednak krótkotrwałe. *** Pensja oficerska ojca wypłacana jest regularnie, co zapewnia dobrobyt w domu Baryków. Cezary może używać życia, ile chce. Ale nie uczy się źle. Lubi muzykę i gra dużo także poza lekcjami. Z ochotą czyta książki. Z czasem zapomina zupełnie o ojcu i zaczyna podejmować wszystkie ważne decyzje w domu. Matka potulnie wykonuje jego polecenia. W trzecim roku wojny nadchodzi wiadomość o zaginięciu Seweryna na froncie. *** W 1917 roku w Rosji wybucha rewolucja: „jednego dnia rozeszła się w mieście Baku lotem błyskawicy wieść: rewolucja! Co znaczyło w praktyce to słowo, nikt objaśnić nie umiał, a gdy było najmądrzejszego prosić o wyjaśnienie, na pewno orzekł coś innego niż poprzedni znawca i co innego niż jego następca”. Cezary korzystając z panującego zamętu przestaje chodzić na lekcje, a gdy na ulicy spotyka dyrektora szkoły, wdaje się z nim w bójkę. W ten sposób chłopak dostaje wilczy bilet, co nie martwi go zbytnio. Rewolucja do Baku dociera powoli. Na początku brakuje żywności, zaprzestano też wypłat pensji. Organizuje się wiele antyburżuazyjnych mityngów, w których młody Baryka chętnie uczestniczy. Nie do końca jednak orientuje się, o co w nich naprawdę chodzi. Z wielkim zainteresowaniem ogląda publiczne egzekucje. Zaaferowany rewolucyjnymi hasłami poróżnia się z matką, która komunizm budowany na zagarniętych dobrach traktuje jako grabież: „Drażniła tak syna swymi banialukami, argumentami spod ciemnej gwiazdy, a raczej najobskurniejszej „siedleckiej ulicy”, aż tutaj na światło rewolucji przytaszczonymi, iż świerzbiła go ręka, żeby ją za takie antyrewolucyjne bzdury po prostu zdzielić potężnie i raz na zawsze oduczyć reakcji”. Gdy wprowadzony zostaje dekret o oddaniu prywatnych kosztowności, Cezary sam – w imię idei – wskazuje miejsce ukrycia rodzinnych precjozów. Barykowa nie prostestuje – przecież domem rządzi jej syn. Jednak gdy chłopak wraca do domu głodny, żąda obiadu i nie rozumie, dlaczego dostaje tak małe porcje. Jego matka wyprawia się za miasto, gdzie za ocalałe kosztowności kupuje jedzenie. Podupada na zdrowiu. Mieszkanie Baryków zostaje zarekwirowane, wprowadzają się do niego nowi lokatorzy. Butne nastawienie Cezarego zaczyna się zmieniać, gdy dostrzega jak mizernie i niezdrowo wygląda jego matka. Odkrywa jej wyprawy na wieś. Zbliża sie do niej. Razem wychodzą do portu wyglądać, czy na statku z Astrachania nie przypływa ojciec. Młody Baryka nie bardzo już wierzy, że ojciec żyje, ale milczy, by nie ranić matki. Do portu w Baku przybywa wielu uciekających przed rewolucją w kraju. Chłopak zaczyna odczuwać wrogość, a nawet wstręt wobec przybyszów. Nazywa ich tchórzliwymi burżujami, „kałem Rosji”. Dawniej wyzyskiwali, dziś pierzchają w popłochu przed sprawiedliwością. Pewnego dnia do portu dobija statek, na pokładzie którego znajduje się księżna Szczerbatow-Mamajew wraz z córkami. Kobiety są wyniszczone przez choroby, brud i wszy, pozbawione majątku i odziane w łachmany. Mimo nędznego położenia ich regularne i subtelne twarze zdradzają wysokie urodzenie. Sytuacja arystokratek wzbudza litość Barykowej. Jadwiga zaprasza je do siebie. Księżna ujawnia przed nią swój sekret – kosztowne bransolety pozapinane na łydkach, których nie ściągała od wielu tygodni, co skutkowało krwawymi ranami. Jednak uciekinierki były śledzone i jeszcze tej samej nocy do domu wpada rewizja; kosztowności zostają zarekwirowane, a arystokratki zabrane z domu Barykowej. Ją samą wraz z Cezarym umieszcza się na czarnej liście za ukrywanie złota i szlachetnych kamieni. Od zupełnej zguby ratuje ich dobra opinia, jaką u władz bolszewickich cieszy się „towarzysz Baryka”. *** Wydarzenie to odbija się na i tak wątłym zdrowiu Jadwigi. Jej stan pogarsza się jeszcze, gdy zostaje przyłapana na wyciąganiu kosztowności z kryjówki za miastem. Potrzebowała ich do zakupu jedzenia. Zostaje dotkliwie pobita, a następnie skierowana do robót publicznych w porcie. Krótko po tym umiera. W trakcie pogrzebu „Cezary zapragnął raz jeszcze spojrzeć na matkę. Oderwał deskę nakrywającą świerkowe pudło i po raz ostatni przypatrzył się obliczu zgasłej. Splatają jej zesztywniałe palce do snu wiecznego zobaczył również, że złota obrączka, którą przez tyle lat przywykł całować i wyczuwać, iż była niejako częścią ręki (...) – że ta złota obrączka zdarta została z palca wraz z nieżywą skórą, gdyż, widać, nie chciała poddać się rozłączeniu dobrowolnemu”. Cezary dostaje także wieści z frontu o ojcu. Najpierw dowiaduje się, że Seweryn zdradził swój sztandar i przystał do polskich legionów. Jednak nie figuruje w rejestrach danych, jakie posiadają biura wywiadowcze. Przepadł bez wieści. Ostatecznie Cezaremu zostaje przekazany komunikat o śmierci ojca. Osierocony chłopak uświadamia sobie swoją samotność. Dopiero teraz docenia ogrom wsparcia, jakie dostawał od matki. Wspomina ją, wyobraża sobie, że znów jest małym chłopcem tulącym się do rodzicielki. Spędza wiele czasu na wpatrywaniu się w morze, kontemplacji miejscowej przyrody i rozpamiętywaniu przeszłości. *** W marcu 1918 roku Ormianie w odwecie za tatarski pogrom z roku 1905, zaczynają palić meczety i mordować Tatarów. Baku znajduje się na linii walk angielsko-tureckich. Wojenna pożoga trwa. Cezary chroni się w ruinach swojego rodzinnego domu. Cierpi głód i nędzę. Często wałęsa się po mieście obojętny na okrucieństwa wojny. W końcu zostaje złapany i zaciągnięty do wojska. Dostaje stary karabin i rozkaz strzelania w przestrzeń. Strzela uporczywie. Do września 1918 walczy w okopach. Potem następuje chaos – wycofywanie się żołnierzy rosyjskich z pola walki i ich masowa ucieczka. Baryka nie ma domu, do którego mógłby uciec. Porzuca swoją broń. Gdy rozpoczyna się tatarski mord na Ormianach, zostaje ocalony dzięki legitymacji, którą przez przypadek dostaje do konsula „jakiegoś Państwa Polskiego”. Dokument poświadcza jego polskie obywatelstwo. Choć sam uważa ów papier za rzecz mało poważną, unika dzięki niemu śmierci. Przeznaczono go do pracy przy zakopywaniu zwłok. Zajęcie to zapewnia mu skromny, ale stały posiłek, przyzwyczaja się też do widoku i woni trupów. Przełomowy okazuje się dzień, w którym w jednym z transportów przywiezione zostaje ciało pięknej Ormianki: „Czarne włosy dosięgały ziemi i wlokły się po skrwawionej kurzawie drogi. Prawa ręka opadła na lewe koło i, bezwładna w swym stężeniu, dostała się między szprychy (...) Jej ciało, policzki, podbródek, usta i uszy były cudem harmonii (...) Naga szyja i małe, dziewicze, obnażone piersi trzymały w sobie zaklęty ten sam krzyk, który przenikał stokroć ostrzej niż łoskot gromu padający wraz z błyskawicą”. Młody Baryka przygląda się zwłokom, jest jednocześnie Strona 5 z 11 książkami przypomina mu ojcowską biblioteczkę w rodzinnym domu w Baku. Ponownie ogarnia go fala osamotnienia i poczucia niepewności losu. Laura, przebrana już, ale nadal piękna, nawiązuje z nim rozmowę. Cezary podziwia piękne oprawy książek, ale przyznaje, że na czytanie nie ma czasu, a dawniej jako młokos nie zdradzał ku temu ochoty. Pani Laura wyraża szczere zdziwienie, gdy słyszy, że Baryka przyjechał do Polski aż z Baku. Pyta o czas, który gość ma zamiar spędzić w okolicy, po czym zaprasza go na dobroczynny bal, który sama organizuje w Odolanach. *** W Nawłoci wita przyjaciół polonez Szopena. Wykonywany jest przez Wandę Okszyńską, szesnastoletnią krewną rządcy majątku, pana Turzyckiego. Dziewczyna nie jest zbyt pojętna; nie ukończyła szkoły, nie opanowała nawet tabliczki mnożenia. Jej ojciec nie chciał patrzeć na oblicze tej domowej „oślicy”, więc matka wysłała ją do rodziny na wieś. Wanda mimo mało bystrego rozumu i strachliwości, posiada jednak niezwykły talent muzyczny i brak fortepianu w domu Turzyckich jest dla niej katastrofą. To właśnie Wandzię tego ranka zaciekle atakowała perliczka. Dzięki interwencji Karoliny przywrócono do użytku „pałacowy” fortepian Wielosławskich i pozwolono pannie Okszyńskiej na nim grać. Hipolit i Cezary wchodzą do salonu z zamiarem poznania pianistki. Wanda robi wrażenie płochliwej i mało rozgarniętej. Nie chce kontynuować gry. Młodemu Baryce robi się żal przestraszonej dziewczyny i proponuje jej wspólna grę na cztery ręce. Dopiero podczas wykonywania utworu Wanda staje się zupełnie odmieniona – pewna siebie, promienna i energiczna, a jej twarz kraśnieje. *** W trakcie obiadu pojawia się przy stole panna Karolina. Ból głowy okazuje się więc niezbyt dokuczliwy. Wobec Cezarego zachowuje się niezwykle wyniośle, korzystając z nieuwagi towarzystwa wytyka mu swój język. Gdy ksiądz Anastazy zaczyna śpiewać wesołą francuską piosenkę Caroline, Caroline..., przy fragmencie ta robe blanche (twoja biała suknia), Cezary odwdzięcza się dziewczynie podobnym gestem. Tym samym daje do zrozumienia, że wie, iż dziewczyna dąsa się z powodu swojego porannego paradowania w koszuli. Urażona Karolina odchodzi od stołu. Ksiądz Anastazy myśląc, że jest winny tej obrazy udaje się za nią. Po obiedzie zostaje zorganizowana kolejna wycieczka po okolicy. Hipolit dosiada gniadego Urysia, zaś Cezary, Karolina i ksiądz wsiadają do bryczki powożonej przez Jędrka. Bryczka jest świeżo malowana i wyczyszczona, zaprzęgnięto do niej dwa czarne konie. Rumaki ruszają gwałtownie z miejsca, przez co ksiądz i Karolina spadają z siedzenia i wywracają się do góry nogami. Pannie Szarłatowiczównie ten wypadek obnażył okryte pończochami nogi. Cezary pomaga obydwojgu wstać, ale dziewczyna, którą po raz drugi tego dnia spotyka nieprzyzwoita przygoda, płacze ze złości. Baryka podczas jazdy odczuwa niechęć do wyjazdu z Nawłoci. Bryczka mija ubogiego Żyda, a potem tutejszych chłopów. Cezary uświadamia sobie, że bliżej mu do tej biedoty, że tęskni do prostego i skromnego życia, a jednak siedzi sobie w wygodnej bryczce. Czuje się nieswojo, nie na miejscu. Docierają do starego dworku w Chłodku. Baryka i panna Szarłatowiczówna wybierają się wspólnie nad staw. Piękno polskiej przyrody uświadamia Cezaremu, za czym tak tęskniła jego matka. Oboje zaczynają się sobie zwierzać. Karolina jest także sama na świecie, nie ma bliskiej rodziny ani majątku. Ojciec zmarł po wyjściu z więzienia, matka przeżyła grabież bolszewików, ale musiała żyć w nędznej chłopskiej chacie. Ich salonowy pudel zdechł, gdyż nie mógł znieść tak złych warunków. Karolina uważała, że powinni pójść jego przykładem, by uwolnić się od upokorzenia. Jej matka przedostała się do Warszawy, gdzie bawiła Karolina. Ale tam pani Szarłatowiczowa zmarła. Także Cezary po raz pierwszy szczerze opowiada o swojej przeszłości. Dziewczyna żałuje, że nie urodziła się mężczyzną i przez to nie może dokonać zemsty. Ta sytuacja zbliża oboje młodych ludzi, zaprzyjaźniają się. Cezary snuje plany o znalezieniu tutaj posady i pozostaniu na dłużej. Pragnie przyglądać się bliżej prostemu życiu miejscowych chłopów, robotników i rybaków. *** Pomysł objęcia posady pisarczyka w Chłodku Hipolit kwituje jako tołstojowskie wyrzeczenie i ośmieszenie. Nie godzi się, by jego przyjaciel – przyjaciel arystokraty upadlał się takim zajęciem. Baryka odstępuje od swojego zamierzenia. Życie w Nawłoci upływa na wspólnych posiłkach, przejażdżkach, słuchaniu muzyki i tańcu. Beztroskę tę Cezary przerywa wypadami do folwarku, gdzie podgląda pracę robotników. Domownicy i goście dworku znajdują sobie nowe zajęcie. Siedzą na strychu, by tam segregować zgromadzone na zimę jabłka. W rzeczywistości zajmują się głównie ich zjadaniem i zabawą. W trakcie tych rozrywek Cezaremu udaje się skraść całusa Karolinie. Początkowo nadąsana, daje się szybko obłaskawić. Zbliża się także termin balu w Odolanach organizowanego przez Laurę Kościeniecką. Jego celem jest zebranie funduszy dla inwalidów wojennych. Laura podjęła się tego zadania na prośbę pana Storzana, także weterana, który jest zbyt słaby i schorowany, by móc zrobić to samemu. Kobietę wspiera jej narzeczony. Korzysta też z pomocy Hipolita i Cezarego. Młody Baryka dość łatwo daje się omotać pani Kościenieckiej, pojawia sie na jej każde skinienie. By godnie wystąpić na balu potrzebuje fraka, ale nie chce go przyjąć do panicza Wielosławskiego. Jednak po długich namowach przestaje się opierać. Przyjmuje prezent. Ma ambiwalentny stosunek do podarunku. Z jednej strony odzywa się jego duma, gdyż brak własnego fraka jest dowodem jego niezamożności. Z drugiej jego założenie to przepustka do salonowego życia, a to jest poniekąd zdradą jego ideałów. W nowym ubraniu niezwykle podoba się pannie Karolinie. To ona odpowiednio je przygotowała i wyprasowała. Zwabia ją do swojego pokoju i zaczyna całować. Dziewczyna wydaje się być nieco strwożoną, ale nie opiera się zbytnio. Boi się jednak, że zostaną przyłapani przez któregoś z domowników. Umyka z pokoju. Barykę ogarnia fala rozkoszy. Jest zadowolony, że udało mu się skraść te pocałunki. Ale uważa, że obawy Karoliny przed nakryciem były bezpodstawne – nikt ich przecież nie zauważył. Ale myli się grubo. Parę podglądała Wandzia, która w skrytości podkochuje się w Cezarym i często kręci sie wokół jego pokoju. Mimowolnie stała się świadkiem miłosnej sceny. Mimo niezbyt imponującej inteligencji panna Okszyńska jest świadoma, co widziała i jakie to dla niej oznacza nieszczęście. *** Zaangażowany w organizację balu Cezary na prośbę pani Laury zawozi różne towary do pałacu w Odolanach. Z powodu deszczu oraz koni zabranych do innego dworu jest zmuszony pozostać tam nieco dłużej niż planował. Pan Storzan jest zbyt chory, by mu towarzyszyć, więc Cezary nudzi się niemiłosiernie. Dla zabicia czasu wałęsa się po domu. Marazm przerwany zostaje przez przyjazd pani Laury. Ona proponuje młodzieńcowi, że odwiezie go do Nawłoci. Ten zgadza się ochoczo. Wyznaje, że na balu będzie ciągle tańczyć z Laurą, mimo że jej narzeczony będzie zazdrosny. Pani Kościeniecka zaprasza Cezarego do karety, którą w okolicy nazywano „miłosną karetą” Kościenieckiego dla żony. Wewnątrz Baryka nie potrafi się dłużej opanowywać – w szaleńczym zapale bierze Laurę w ramiona, całuje, oddaje rozkoszom. Kościeniecka odwazajemnia pieszczoty. Po koniec tej pełnej namiętności podróży Cezary domyśla się, że Laura faktycznie nie kocha Barwickiego. Ona potwierdza to podejrzenia. Nie wyjaśnia jednak, dlaczego decyduje się na małżeństwo bez miłości. Obiecuje tylko, że wytłumaczy młodzieńcowi wszystko innym razem. Cezary niechętnie opuszcza karetę z kochanką w środku. *** Na kilka dni przed balem pani Kościeniecka zjawia się z kilkoma „ważnymi” sprawami u Hipolita i Cezarego. Temu drugiemu przekazuje informację o ich wspólnym, sekretnym spotkaniu. Chłopak symuluje migrenę i kładzie się wcześniej spać. W rzeczywistości wymyka się z dworu i udaje na pieszo przez pola do Leńca. Unika stróżów i psów. Drzwi do domu zastaje otwarte. Cicho wchodzi do środka, rozgaszcza się w salonie i wymyśla tłumaczenia swojej obecności, na wypadek, gdyby znalazł go służący. Docierają do niego jednak odgłosy śmiechu: męskiego i kobiecego. Domyśla się obecności Barwickiego w Leńcu. Słyszy także trzeci głos, prawdopodobnie należący do starej pani Kościenieckiej. Laura wszedłszy do salonu gasi światło i tym samym ukrywa obecność amanta przed oczami narzeczonego i teściowej. Żegna się z Strona 6 z 11 odjeżdżającym Barwickim, następnie z kładącą się spać teściową i niepostrzeżenie skrada się do salonu. W ciemnościach odnajduje Cezarego i zabiera go do swojej sypialni. Spędzają razem noc. *** Nastaje dzień pikniku w Odolanach. Z Częstochowy sprowadzeni zostają fryzjerzy, którzy zajmują się głowami pań. Talenty fryzjerskie zdradza też Maciejunio. Hipolit wyśmiewa strój, jaki przyodział ksiądz Nastek. Uważa go za niemęski. Po dotarciu na miejsce Hipolit, Anastazy i Cezary rozpierzchają się. Młody Baryka ma jednak trudności z odnalezieniem się wśród salonowego towarzystwa. Pojawienie się przepięknej Laury wzbudza jego zachwyt i radość, przyćmione jednak przez obecność „idioty” Barwickiego u jej boku. Laura świetnie wywiązuje się z obowiązków gospodyni – wita się ze wszystkimi i rozdaje uśmiechy. Odpowiada ukłonem na ukłon Cezarego, ale obdarza go tylko przelotnym spojrzeniem i natychmiast wraca do zajmowania się innymi gośćmi. Cezary czuje ukłucie zazdrości. Na balu pojawia się także towarzystwo z Nawłoci. Prezentuje się w sposób wystawny, ale i przebrzmiały, staroświecki. Wyjątek stanowi młoda Karolina. Na bal zabrano także przestraszoną Wandzię. Struchlala dziewczyna dawno już by uciekła, gdyby nie to, że Karolina dzielnie trzyma ją za rękę. Obie z lubością wypatrują Cezarego. Ten prosi pannę Szarłtowiczównę do tańca, przy okazji udaje mu się obserwować Laurę z parkietu. Jest obojętny wobec wdzięków Karusi, wzorkiem i myślami ciągle wraca do pani Kościenieckiej. Tymczasem w obserwującej tańczącą parę Wandzi potęguje się rozgoryczenie, zazdrość i gniew wobec Karoliny. Cezary prosi do tańca inne panie, także dwie stare ciotki z Nawłoci, Angélique i Victoire, które Hipolit określa jako „stare zwaliska”. Wszystkie tańce traktuje jako możliwość zbliżenia się do Laury. W końcu prosi na parkiet Wandzię Okszyńską. Spanikowana dziewczyna opiera się – parkiet jest dla niej przepaścią bez dna. W końcu jednak ulega, ale tańczy niezgrabnie – Baryka wręcz ciągnie ją za sobą. Nie dostrzega, że bliskość fizyczna w Wandzi rozpala gorące uczucia, wprowadza w miłosny szał. Po odprowadzeniu panny Okszyńskiej na miejsce, spotyka go fala pochwał ze strony Laury. On jednak wyrzuca jej ciągłe przebywanie z Barwickim. Kościeniecka przyznaje, że jest z nim dla pieniędzy. Tylko on może pomóc jej w spłaceniu teściowej i podreperowaniu sytuacji finansowej. Rozmowę przerywa przybycie pana Storzana na ruchomym łóżku. Choć niesprawny i chory, jest nadal elegancki i uprzejmy. Wznosi toast. Wprowadza dość poważną atmosferę, która raczej nie sprzyja tańcom. Pani Wielosławska korzysta z okazji i zabiera z sobą Wandzię. Sadza ją przy fortepianie. Dziewczyna w trakcie gry zapomina o strachu i zagubieniu, jakie ogarniały ją na balu. Wykonuje utwór z prawdziwym artyzmem. Jeszcze przed zakończeniem występu Cezary i Laura wymykają się z sali. Zauważa to Karolina. Łącząc ten fakt z wcześniej dostrzeżoną wymianą uśmiechów i spojrzeń między tą parą, uświadamia sobie, co ich łączy. Zrozpaczona wybiega na zewnątrz, ale wszędzie czuje ich obecność. Płacze w samotności. W końcu przemarznięta do szpiku kości wraca na bal, już po skończonym występie Wandzi. Drażni ją wesołość gości. Proszona zostaje do kozaka – jest dziewczyną z Ukrainy, więc kogo jak kogo, ale jej na parkiecie nie może zabraknąć. Cezary pojawia się znikąd i także namawia ją do tańca. Ona godzi się pod warunkiem, że to właśnie Baryka jej potowarzyszy. Karolina tańczy niezwykle zgrabnie, wyzywająco i wyniośle wobec młodzieńca. W ten sposób manifestuje swoją dumę, mocno nadszarpniętą przez jego romanse. Parę obserwują z sali dwie kobiety – Wandzia i Laura. Tę drugą narzeczony uraczą kąśliwymi uwagami na temat niestosowności kacapskiego tańca, jak i „chłystka” Baryki. Towarzystwo na balu staje się coraz bardziej rozpite. Trunków nie szczędzą sobie ani Hipolit ani ksiądz Nastek. Zachęcają Cezarego do wspólnego picia i dyskusji. Próbują razem śpiewać, ale nie idzie im to za dobrze. Ostatecznie każdy śpiewa co innego. Cezary zostaje wezwany do sali balowej. Pani Kościeniecka pragnie go widzieć, on nosi się z zamiarem poproszenia jej do tańca, który porzuca z powodu bliskiej obecności Barwickiego. Kołysając się podąża za paniczem Wielosławskim. Budzi się nad ranem w Odolanach. Hipolit śpi jeszcze i przy tym strasznie chrapie. Ksiądz akurat myje się w misce. Pozostawiają panicza Wielosławskiego i we dwóch udają się do Nawłoci. Po drodze mijają chłopskie gospodarstwa, brudne i cuchnące. Cezaremu przypomina się utopijna wizja szklanych domów. *** Po balu nastaje czas nudy i monotonii. Cezaremu przychodzą do głowy myśli o powrocie do Warszawy, w rzeczywistości jednak czuje się już z tym miejscem związany i nie ma ochoty go opuszczać. Brak wieści od Laury potęguje przygnębienie. W trakcie jednej z gier na cztery ręce z Wandzią, dziewczyna nieoczekiwanie kładzie swoją dłoń na jego dłoni. Ściska go mocno, ale wygląda niepewnie. Chłopak nie bardzo wie, jak się zachować, domyśla się w końcu intencji panienki. Jej uczucia nic jednak dla niego nie znaczą – myślami jest stale przy Laurze Kościenieckiej. Wspomina tylko owo zabawne wydarzenie, gdy widział Wandzię atakowaną przez perliczkę. Wywołuje w dziewczynie zmieszanie. Zażenowana wydaje z siebie głęboki jęk. Następnie wstaje, siada i ponownie wstaje. Dyga przerażona i ucieka z pokoju. Baryce udaje się w końcu spotkać z Laurą. Jest w niej prawdziwie zakochany. Spotyka się z nią potajemnie. Tylko Karolina dostrzega objawy tego stanu. Śledzi poczynania kochanków – widzi przemycane liściki, ślady końskich kopyt w parku, nagłe wyjazdy, czuje zapach damskich perfum. *** Pod koniec listopada ma miejsce wypadek. Cezary zastaje w swoim pokoju kartkę od księdza Anastazego. Duchowny prosi w niej o jego natychmiastowe przybycie do pokoju Karoliny. Wszelką reakcję Baryki uprzedza wtargnięcie zdenerwowanego Anastazego. Ksiądz próbuje zaciągnąć chłopaka do Karoliny, napotykając opór, wyznaje co jest powodem takiego zachowania – panna Szarłatowiczówna jest umierająca. Prosi o ostatnie widzenie z Cezarym. Ksiądz Anastazy już wysłuchał jej ostatniej spowiedzi, jest więc świadomy, co zaszło między parą. Daje się zauważyć, że obwinia Cezarego o zaistniałą sytuację. Karolina wyje z bólu. Przyjeżdża lekarz z miasta. Domownicy kręcą się niespokojnie wokół pokoju chorej. Od Maciejunia młody Baryka dowiaduje się, że dziewczyna została najprawdopodobniej otruta. Lekarz bezradnie rozkłada ręce – jest już za późno, by Karolinę uratować. Ona prosi tylko o przedśmiertne spotkanie z Cezarym. Młodzieniec jest zszokowany jej widokiem. Dziewczyna wygląda upiornie i ciągle targają nią drgawki. Żegna się z niedoszłym kochankiem. Wyznaje przy tym, że nie jest samobójczynią i sama nie wie, czemu umiera. Anastazy wsuwa rękę Cezarego w zimną dłoń panny Szarłatowiczówny. Obwiązuje je stułą i odmawia modlitwę, w ten sposób zostają związani węzłem małżeńskim. Cezary całuje Karolinę w usta, ta w chwilę potem dostaje silnych ataków i umiera. Lekarz potwierdza, że przyczyną zgonu było otrucie. Cezary widzi w martwej twarzy Karoliny podobieństwo ze zmarłą Ormianką, którą widział w Baku. Rozpoczyna się dochodzenie, kto stoi za śmiercią dziewczyny. Próbuje się ustalić, gdzie bywała tego dnia. Okazuje się, że po obiedzie odwiedziła dom rządcy. Jego żona – pani Turzycka dowiaduje się o tragedii i jest zdruzgotana. Przyznaje, że Karolina piła u niej sok porzeczkowy. Ale nie wierzy, by przygotowany przez nią napój był śmiertelnie trujący. Sok podała jej panna Wandzia i to ona w następnej kolejności zostaje wypytana o okoliczności wizyty Karoliny u Turzyckich. Wuj Michał Skalnicki zwraca się do niej dobrotliwie, po ojcowsku. Dziewczyna zwięźle odpowiada na pytania. Napomyka o cukiernicy, która wzięła z szafy, aby dosłodzić Karolinie sok. Szklanka, z której piła zmarła została już umyta i z pewnością nie ma na niej śladów trucizny. Wobec tego Hipolitowi pozostaje jedynie spróbować podejrzanego soku. Okazuje się, że jest wyborny i nie mógł być przyczyną śmierci dziewczyny. Zapada grobowa atmosfera. Cezary zerka na Wandę. Jako jedyny wie, że panna Okszańska trzymała jego dłoń w trakcie gry, tym samym zdradzając sie ze swoimi uczuciami wobec niego. *** W wyniku sekcji zwłok Karoliny, udaje się ustalić, że otruto ją strychniną. Truciznę taką znaleziono w szafie rządcy Turzyckiego. Wandzię wzywa się do sądu i zatrzymuje w areszcie. Ona broni się, nie przyznaje. Zostaje zwolniona z braku dowodów. Cezary pozostaje wobec tych wypadków niewzruszony. Rewolucyjne i wojenne doświadczenia wyrobiły w nim odporność na tragedie. Całe swoje zainteresowanie i uczucia nadal przelewa na Laurę. Pod pozorem przekazywania wszelkich nowin na temat wypadku w Nawłoci, Baryka często odwiedza Leniec. Nie przyznaje się jednak ani do romansu z Karoliną ani do uścisku dłoni Wandy. Strona 7 z 11 *** W okolicy świąt Bożego Narodzenia Cezary przygotowuje się do powrotu na studia. Także pani Kościeniecka wybiera się do Warszawy, by spędzić tam karnawał. Towarzyszyć ma jej narzeczony. W drodze na nocne spotkanie z ukochaną Baryka zostaje przyłapany przez Barwickiego na skradaniu się do domu jego narzeczonej. Nawiązuje się między nimi bójka, przerwana przez przybycie Laury. Ta sprzecza sie z narzeczonym, a następnie udaje ofiarę zalotów Baryki. Cezary jeszcze raz atakuje Barwickiego. Pani Kościeniecka zakrywa go swoim ciałem. Żąda, by amant opuścił jej dom. Cezary wpada furię. Zamroczony rzuca ironiczne błogosławieństwo w stronę narzeczonych, po czym smaga szpicrutą Laurę po twarzy i rękach, a następnie wychodzi. *** Zrozpaczony kochanek błąka się po polach. Nie wie, dlaczego podniósł rękę na bezbronną i delikatną Laurę. Uświadamia sobie swoje położenie – jest osaczony przez trzy kobiety. Ale też sam stanowi źródło ich nieszczęścia. Wygłasza pogróżki w stronę domu Kościenieckiej, w końcu drzemie na świeżym powietrzu. Mimo zimna nie chce wracać do Nawłoci, wstydzi się obitej twarzy. W pewnym momencie dostrzega, że Barwicki opuszcza Leniec. Postanawia ponownie zakraść się do Laury, ale zastaje pusty dom. Znów ucieka w pola. Natrafia na wiejski cmentarz. Odnajduje rodzinny grobowiec Wielosławskich, w którym pochowano także Karolinę Szarłatowiczównę. Spotyka księdza Anastazego. Ten wypomina mu, że zwodził dziewczynę, mimo że jej nie kochał i tym samym podsycał jej beznadziejną miłość. Baryka nie czuje się jednak wyrzutów sumienia; pocałunki uważa za niewinne. Dawały Karolinie rozkosz. Były przedmiotem jej pragnień i to ich brak stanowił powód dziewczęcych łez. Cezary nie chce się wyspowiadać. Wypomina Anastazemu zamiłowanie do zabawy i trunków. Nie uważa go za dobrego powiernika. Ksiądz w odwecie stwierdza, że Baryka sprowadza na niewinnych śmierć. *** Cezary ukradkiem dostaje się do swojego pokoju. Śpi przez cały dzień i część nocy. Budzi go dopiero Hipolit, zatroskany o los przyjaciela. Baryka nie jest jednak chętny do zwierzeń. Sugeruje tylko, że chodzi o kobietę. Prosi Wielosławskiego o możliwość zamieszkania w Chłodku na jakiś czas. Przyjaciel przychyla się do tej prośby, jednocześnie przyznaje się do planów, jakie miał wobec Chłodka. Miał on stanowić posag Karoliny. Hipolit bowiem żywił nadzieję, że Szarłatowiczówna wyjdzie za Cezarego i tam we dwoje osiądą na stałe. Marzył, by przyjaciel został jego sąsiadem. *** W Chłodku panują skromne, wręcz ubogie warunki. Dworek swoje lata świetności ma już dawno za sobą. Od trzydziestu pięciu lat mieszka tam ekonom Gruboszewski wraz z małżonką. Baryka zostaje grzecznie przyjęty, choć zdaje sobie sprawę, że jego obecność nie jest gospodarzom na rękę. Zauważa też stosunek Gruboszewskiego do Chłodka – nie jest to jego własność, więc nie czuje się zobowiązany do napraw czy jakiejś specjalnej opieki. Jednocześnie wraz z żoną prowadzą iście szlachecki styl życia, czego dowodem jest wystawne, identyczne jak w Nawłoci, śniadanie. Cezary jest jednak zawiedziony, pragnął skromnego życia w samotności. Ekonom nie pojmuje, o co młodzieńcowi chodzi; widzi w nim domniemanego kontrolera z dworu i swojego następcę. Ochota Cezarego do pomocy przy prowadzeniu ksiąg i oglądania gospodarstwa tylko utwierdza go w tym przekonaniu. Rad nierad jest zmuszony do spełniania życzeń panicza Wielosławskiego i podejmowania pańskiego gościa. Młody Baryka zwiedza stary młyn, zaznajamia się z młynarzem Sylwestrem i chłopami. Udaje się mu zainteresować ich historiami swoich wojennych przygód. Ale już wszelkie opowieści na temat reform są dla chłopstwa niezrozumiałe i nudne. Ciekawi ich to co realne, namacalne, przyziemne, bliskie. Wizje przemian, jakie rozpościera przed nimi Baryka, są im obce. Młodzieńca złości ciemnota i wąskie horyzonty wieśniaków oraz brak zapału dla zmian. *** Baryka spędza w Chłodku dwa tygodnie. Dopasowuje się do tamtejszego rytmu życia. Wcześnie wstaje i pracuje przez cały dzień, chodzi spać z kurami. Szczególną uwagę zwraca ku komornikom – bezrolnym chłopom, zamieszkującym „kątem” u małorolnych gospodarzy. Utrzymują się z pracy najemnej. Przed wojną wielu z nich wyjeżdżało za chlebem do Niemiec. Dokucza im bieda, głód, choroby i zimno. Cezary widuje nędznych starców, których dzieci wygnały z chałup. Jest poruszony ich tragicznym losem. Wigilię spędza z Gruboszewskimi, ich dziećmi i wnukami. Nie ulega namowom Hipolita, by na święta zjechać do Nawłoci. W trakcie rozmowy z przyjacielem dowiaduje się o zawartym już małżeństwie Laury z Barwickim. Wiadomość ta jest dla niego bardzo bolesna. Dla zabicia smutku z jeszcze większym zaangażowaniem podejmuje się pracy w Chłodku. Wreszcie decyduje się na powrót do Warszawy. Gruboszewski przyjmuje tę wiadomość z ulgą i radością. Teraz jest już pewien, że nikt go nie pozbawi posady: „Trza było gadać od samego początku, że to chodzi o romanse i filozofie!”. Cezary przed wyjazdem odwiedza Nawłoć. Żegnany jest ze smutkiem, ale daje się wyczuć pewien dystans domowników wobec niego. Zagląda także do państwa Turzyckich. Zauważa Wandzię, bladą, wychudłą i zestarzałą. Dziewczyna nadal wlepia w niego oczy, a wyjazd czyni ją jeszcze bardziej nieszczęśliwą. Po drodze na stację Cezary po raz ostani widzi Leniec. Nie jest w stanie opanować łez. Hipolit udaje, że ich nie widzi. Pod pozorem obawy przed upadkiem z siedzenia na wyboistej drodze, przytula Barykę z całej siły. Część III – Wiatr od wschodu Po powrocie do Warszawy Cezary kontynuuje studia medyczne. Zamieszkuje przy ulicy Miłej w mieszkaniu swojego kolegi, Buławnika. Dom znajduje się w żydowskiej dzielnicy miasta. Jest ponury i zapuszczony. Mieszka w nim wiele starych kobiet. Kamienica wymaga remontu, ale ani dziura w dachu ani gnijąca belka podłogowa nie interesują nikogo. Cezary po próbie interwencji u dozorcy, godzi się z beznadziejnymi warunkami i więcej o naprawy nie prosi. Gnieździ się w małym pokoju pomalowanym na kolor zupy pomidorowej. Przez nieszczelne okno dostaje się do środka fetor z podwórkowych ubikacji oraz dym z pobliskiej piekarni. To sąsiedztwo jest uciążliwe szczególnie nocą, gdy słychać hałas i wrzawę towarzyszące wypiekowi chleba. Także sam Buławnik daleki jest od ideału. Ma pochodzenie szynkarskie, małomiasteczkowe, ojciec nie żałuje mu pieniędzy. Ale i tak chłopak jest skąpcem i egoistą, prostackim prześmiewcą z jeszcze jedną dokuczliwą wadą – w nocy bardzo głośno chrapie. Baryki nie stać jednak na inne, bardziej komfortowe lokum. Musi znosić trudy mieszkania przy Miłej. Dla podreperowania finansów postanawia sprzedać swój frak – prezent od Hipolita, pamiątkę z Nawłoci. Na materiale czuje jeszcze zapach perfum Laury. Wspomnienia utraconej rozkoszy są mu nieznośne. Ukradkiem, by Buławnik nie zauważył, roni ostaniom łzę na frakiem. Ten proponuje mu odsprzedanie ubrania pewnemu krawcowi. Cezary działa zgodnie z radą współlokatora, jednak szybko okazuje się, że odkupiony frak znajduje się już w kuferku Buławnika. Młody Baryka dostrzega zaletę takiego obrotu sprawy – pod nieobecności kolegi zawsze może ów frak oglądać i wąchać. Jego sprzedaż daje mu możliwość utrzymania się w Warszawie przez długi czas. Ale kiedy topnieje kapitał z tej transakcji, Buławnik odmawia dalszych pożyczek, a w sklepie z pieczywem patrzy się na Cezarego nieufnie, młodzieniec jest zmuszony szukać pomocy u Szymona Gajowca. Jak dotąd spotkania z nim unikał. Stary mężczyzna jest jednak niezwykle rozradowany wizytą młodego Baryki. Ponieważ w jego gabinecie ciągle panuje ruch i zamieszanie, zaprasza go do swojego prywatnego mieszkania. Tam będą mieli lepsze warunki dla spokojnej, przyjacielskiej rozmowy. Cezary pojawia się w świąteczny dzień u pana Szymona, ale nie zastaje go. Do środka zaproszony jest przez właścicielkę pensjonatu, w którym Gajowiec wynajmuje salon. Kobieta, uprzedzona o bliskiej wizycie Cezarego, informuje go, że pan wiceminister jest bardzo zajęty, więc spóźni się nieco. W oczekiwaniu na gospodarza Cezary ogląda jego mieszkanie. Choć bywał tu wcześniej, dopiero teraz dostrzega starannie urządzony salon, ogląda książki oraz ścienne portrety nieznanych mu osób. Po powrocie do domu pan Gajowiec jest bardzo ciekawy wrażeń młodego przyjaciela z pobytu na wsi. Cezary wykręca się, nie mówi niczego konkretnego. Nie może Strona 10 z 11 burżujom władzę, lecz nie będzie gnębić innych klas, gdyż nie będzie trwała wiecznie. Przejęcie władzy ma dać możliwość całkowitego zniesienia podziału klasowego. Wszyscy będą równi i wolni. Towarzyszka nawiązuje też w przemowie do wojny polsko-bolszewickiej – jako przedstawiciele proletariatu nie mogli brać w niej udziału, gdyż to oznaczałoby zdradę sprawy robotniczej. Wszak w Rosji władza robotników i chłopów już się rozpostarła. Kobieta przyznaje, że jest lekarką i widziała już skrajną nędzę i śmiertelne żniwo chorób. Bieda i ciemnota to skutki kapitalizmu, który prowadzi ludzi do upadku. Robotnik jest zwyrodniony z powodu swojej nędzy, kapitalista – z powodu przesytu i rozpasania. Robotników pozbawia się kultury, a poziom kulturalny burżujów obniża się. Wszystkiemu winny jest pieniądz. Przemowa lekarki budzi poruszenie wśród zebranych. Ale sam Cezary widzi wiele luk w toku jej rozumowania. Podnosi rękę i prosi o głos. Początkowo napotyka opór – wypowiedź towarzyszki nie dobiegła jeszcze końca. Z niechęcią przyznaje mu się prawo do zabrania głosu. Baryka pyta, jak to możliwe, że ta zdegenerowana klasa robotnicza ma przyjąć na siebie rolę reformatora całego społeczeństwa: „Jeżeli tutejsza klasa robotnicza przeżarta jest nędzą i chorobami, jeśli ta klasa jest w stanie zwyrodnienia czy na drodze do zwyrodnienia, jeżeli ta klasa jest pozbawiona kultury, to jakimże sposobem i prawem ta właśnie klasa może rwać się do roli odrodzicielki tutejszego społeczeństwa?” - zapytuje. Przecież to ona sama winna być leczona, wspierana, nie nadaje się na uzdrowicielkę innych. Ktoś z sali zadaje pytanie o to, kto w takim razie ma pełnić tak doniosłą rolę. Cezary przyznaje, że nie wie, że uczy się tylko, dlatego przyszedł posłuchać, tego co komuniści mają do powiedzenia. Zastanawia się, czy czynnikiem odrodzenia nie będzie nowo powstała Polska. Jego wypowiedź wywołuje zamieszanie na sali. Lulek wymachuje mu pięścią przed nosem. Cezary zostaje postrzeżony, jak ten, który wywindował rolę Polski. Uznany zostaje za obrońcę burżuazji i budzi zbiorową wrogość do siebie. Baryka sprzeciwia się kierowanemu ku nim stwierdzenia: „w pańskiej Polsce”. Tym samym daje znać, że nie jest z krajem bardzo blisko związany. Jeden z towarzyszy przypomina, że w Polsce też są nacje uciskane. Ale Baryka odpowiada, że nie wszystkie wykształciły swoją własną burżuazję. W odpowiedzi słyszy, że wobec tych nacji, rolę burżujów pełnią Polacy. Polskie władze prześladują także ruch robotniczy. Towarzysz nie zaprzecza jednak, że ruch ten prześladowania dotknęły w czasie wojny z bolszewikami, gdyż stanął po stronie Rosji. Ten fakt porusza zebranych i niejako zbliża ich do stanowiska Baryki. Zostają wymienione okrucieństwa, jakie stosuje się wobec więźniów. Żaden z towarzyszy nie wie jednak, czy podłe ich traktowanie wynika z rozporządzenia polskiego rządu. Policji przypisuje się rolę kata. Cezary wypomina okrucieństwo, jakiego dopuścili się działacze ruchu wysadzając w powietrze prochownię, a wraz z nią ubogą dzielnicę żydowską. Czuje jednak porażkę i wściekłość porównywalną z tą, która odczuwał gdy bił się z Barwickim i smagał Laurę po twarzy szpicrutą. Argumenty Cezarego nie trafiają do towarzyszy. Są zaślepieni swoją ideologią, nie chcą dyskutować, kręcą, wymieniają wybiórcze i nie do końca pewne fakty. Rozgniewany Baryka opuszcza salę, słysząc za sobą złorzeczenie Lulka. *** Cezary jest świadomy, że wszystkiemu zaprzecza i wszystko poddaje krytyce. Nie potrafi się nigdzie odnaleźć, nie umie wybrać życiowej drogi. Jest to przyczyną jego zagubienia i rozpaczy. Błąka się bez celu po otulonych zimową mgłą ulicach miasta. Przygląda się tłumom ludzi, którzy przechadzają się po zabłoconych chodnikach. Młodzieniec czuje na sobie ich spojrzenia, wydaje się mu, że tłum o coś go oskarża. Jest mu zimno, zatem postanawia się gdzieś rozgrzać. Udaje sie do jednej z modniejszych w stolicy kawiarni. Jest przepełniona, gwarna i z trudem udaje się Cezaremu znaleźć w niej jakieś wolne miejsce do siedzenia. Czeka na zamówienie i aby nie wzbudzić podejrzeń, że ciekawią go interesy paskarzy, do których się dosiadł, odwraca twarz w stronę do okna. Ma stąd dobre miejsce do obserwacji tego, co dzieje się na ulicy. Widzi policjanta przechadzającego się pośród przechodniów. Cezaremu przypominają się potworności, jakie podczas konferencji towarzysze przypisywali policji. Wywołuje ze swojej pamięci opisy tortur, o jakich dziś usłyszał. Wypija herbatę z rumem i zapada jakby w półsen. Wyobraża sobie, że sam jest ubrany w policyjny uniform i patroluje ulicę. Przyjmuje na siebie postać kata i winowajcy. Wszędzie panuje łoskot i wrzawa, na ulicy panuje ruch. On stoi pośród tego zgiełku niewzruszony. Przechadza się pięć kroków w jedną stronę i z powrotem. Skienieniem ręki rozdziela tłum albo kogoś popędza. Pośpiesza także starego Żyda pchającego przeciążony wózek ręczny. Starzec jest zbyt słaby, by sprawnie poradzić sobie z ciężarem. Bezradny, spocony i ochlapany błotem Żyd wzbudza litość. Przypomina bardziej zwłoki niż żyjącego człowieka; nie pasuje tutaj – do tętniącej życiem ulicy. Pewnie będzie jednym z wielu, który umrze na suchoty; jego zgon zostanie odnotowany w medycznych statystykach. Policjant popędza Żyda, nie lituje się nad nim, nie pomoże mu popychać wózka. Niewzruszony pozostaje na widoki żydowskich dzieci, które jak szczury wychodzą ze szczelin i zakamarków. Każde z nich ma ze sobą koszyczek wiklinowy albo torbę u pasa oraz ukradzioną miotełkę z witek brzozy. Gdy do pańskich domów przyjeżdża wóz z węglem, one kręcą się wokół i zbierają resztki z transportu. Zbierają nawet najmniejsze bryłki węgla i zamiatają pył z chodników. Działają szybko, by właściciel się nie spostrzegł, po czym pierzchają, tam skąd przyszły. Policjant tymczasem przygląda się przejeżdżającym autom, widzi okularnika zaaferowanego jakimiś sprawami, uśmiechniętego pana pewnie udającego się na czarujące spotkanie, bladą damę otuloną w futro, pełne życia panienki i młodego miejskiego cwaniaczka. Policjant przechadza się nadal, tam i z powrotem. Czy faktycznie jest oprawcą z opowieści? Ma smutną twarz. Nocą, gdy wszyscy śpią, nikt nie wie, ile razy mierzy się z mordercami i zbójami. Gdyby nie jego obecność na ulicy wszyscy skoczyliby sobie do gardeł. To on jest tutaj gwarantem porządku. Cezary siedzi nadal w kawiarni, bo nie ma gdzie pójść. Przypomina mu się zdanie z Obrony Sokratesa: „Odzywa się we mnie głos jakiś wewnętrzny, który, ilekroć się odzywa, odwodzi mię zawsze od tego, cokolwiek w danej chwili zamierzam czynić, sam jednak nie pobudza mię do niczego...”. Baryka czuje się strapiony, bo sam ów głos słyszy. Zastanawia się, czy nie wrócić na zebranie, wyznać swoją pomyłkę i piękną przemową poruszyć tłumy. Ale wie, że ta droga nigdzie go tak naprawdę nie zaprowadzi. *** Decyduje się popracować jeszcze tego dnia u Gajowca, ma jednak nadzieję, że „starego” nie będzie w domu. Jak na złość zastaje go. Przyznaje, że był na zebraniu komunistów. Gajowiec ironicznie winszuje mu „takich” znajomości. Nie pochwala włóczenia się po konferencjach; chce, by Baryka skupił się na studiowaniu medycyny. Cezary zarzuca Gajowcowi niewiedzę na temat zbrodni, jakich dopuszcza się policja. Jego rodzice umierali w tęsknocie za rodzinnym krajem, a tu tymczasem rozgrywają się takie okrutne dramaty. Zarzuca także rządzącym brak siły, która złamałaby polską magnaterię – wielkich właścicieli ziemskich. To dlatego nie ma możliwości ofiarowania ziemi tym, którzy jej w ogóle nie mają. Baryka nie oczekuje wyjaśnień; chce widzieć aktywne działania. Gajowiec mówi o powolnym tempie zmian – na wszystko przyjdzie pora. Ale Cezary chce przemian natychmiastowych. Czekanie niczemu nie służy, wpędzi za to kraj w kolejną niewolę. Cała mądrość rządu opiera się na policjancie i żołnierzu. Za mędrkujących polityków znowu ginąć będzie młodzież. Romantyczne ideały są w dzisiejszych czasach nieaktualne. Teraz trzeba odwagi, takiej jaką ma Lenin, by burzyć stare porządki i zaczynać budowę nowego dzieła. Męczeństwo powinno być zastąpione przez męstwo. Papiery, nad którymi pracuje Gajowiec, nie zawierają w sobie żadnej idei. Nie istnieje żaden pomysł na to, jak pomóc głodnym chłopom, spracowanym robotnikom, bezdomnym i stłoczonym w gettach Żydom. Gajowiec mówi, że nie chodzi o samą ideę, którą dopasowuje się do rzeczywistości – ważne jest urządzenie życia na jak najmądrzejszych zasadach. Baryka upiera się, że Polsce potrzebna jest właśnie wielka idea. „Waszą ideą jest stare hasło niedołęgów, którzy Polskę przełajdaczyli: „jakoś to będzie”!” – wykrzykuje. Dla Gajowca jedyną ideą jest obrona przed wrogiem zewnętrznym, zachowanie ledwo co połączonych ziem. „Zasiec je na śmierć, a nie dać!” – wypala Cezary. Zarzuca też, że rząd polski stosuje takie same nieludzkie metody traktowania więźniów, co władze w Moskwie. Wszystko powinno się odbywać inaczej – w bardziej cywilizowany sposób. Szymon Gajowiec twierdzi, że Polska osiągnie wyższy poziom rozwoju, że się podźwignie, ale potrzeba na to czasu i pieniędzy. Wiedząc do czego zmierza stary urzędnik, Cezary z ironią wspomina o polskim złotym. *** Strona 11 z 11 W połowie marca Baryka otrzymuje w przedsionku prosektorium list. Jest to wiadomość od Laury – informuje go, że tego dnia przebywa w Warszawie i będzie na niego czekać obok fontanny w Ogrodzie Saskim. List wywołuje w Cezarym silne emocje. Początkowo myśli, że jest to podstęp Barwickiego – zapewne chce go zwabić i napuścić na niego jakąś bandę zbirów. Potem stwierdza, że skoro miejsce spotkanie jest tak ustronne, to prawdziwą autorką listu jest Laura. Imię to przywołuje w nim wspomnienia. Odświeżony i wystrojony udaje się do Ogrodu Saskiego. Śmieje się z samego siebie, gdy czatuje wokół fontanny. Przechodnie mijają go zapewne myśląc, że przyszedł tutaj na schadzkę. Laura Barwicka długo się nie pojawia, czekanie wywołuje w Baryce przykre uczucia i tęsknotę. Czuje się rozgoryczony, oszukany, myśli o opuszczeniu Ogrodu i ostatecznym zakończeniu tej sprawy. Ale nagle spostrzega ukochaną. O dziwo nie uradował go jej widok. Wygląda na dużo młodszą niż rzeczywiście jest, strojna, zdaje się być najurodziwszą kobietą w mieście. Gdy go zauważa, ogrania go fala szczęścia. Kobieta podchodzi i pyta cicho, czy Baryka znów będzie ją bił batem po twarzy. Ten stanowczo zaprzecza, tłumaczy, że wówczas w Leńcu poniosły nim namiętności, był bardzo nieszczęśliwy i działał bezmyślnie. Laura pyta go, dlaczego wyjechał. Cezary odpowiada, że przyczyną opuszczenia Nawłoci był jej ślub z Barwickim. Dla Laury nie jest to dobry powód. Przyznaje, że przybyła do Warszawy razem z mężem. Cezary jest przekonany, że Barwicki ich śledzi. Zapewnia Laurę, że gotów jest rozpętać rewolucję, by dorwać rywala. Jednocześnie dodaje, że tylko ją jedną kocha na świecie. Ale złości go to, że nigdy nie będą mogli być razem. Przez czas rozłąki Cezaremu wydawało się, że ukochana ciągle mu towarzyszy; bez przerwy o niej myślał. A w tym czasie inny mężczyzna był przy niej, całował ją i obejmował. Nieraz zdawało mu się, że jest tak piękna, że aż nierealna, że była tylko jakąś ułudą, snem. Laura gorzko płacze. Wini Cezarego za ich obecne położenie. Gdyby wtedy w Leńcu nie wszczął awantury, zapewne wymyśliłaby jakiś sposób na udobruchanie Barwickiego. A tak zmuszona była wziąć z nim szybki ślub, by rozwiać wszelkie jego wątpliwości. Nie jest szczęśliwą żoną, bo tęskni za kochankiem. Cezary nie chce się usprawiedliwiać przed nią ani przepraszać – nie czuje się winny. Piękna i zapłakana pani Barwicka zwraca na siebie uwagę przechodniów. Cezary chce ją gdzieś zabrać, aby schronić przed wzrokiem ciekawskich. Laura jednak odmawia – nie godzi się mężatce publicznie pojawiać w jego towarzystwie. To spotkanie miało dać jej ostatnią szansę spojrzenia na swoją niespełnioną miłość – tym samym daje do zrozumienia, że między nią a Baryką wszystko skończone. Nie będzie więcej spotkań, schadzek, tajemnic. Laurą jest związana z Barwickim, dała mu słowo honoru i go nie złamie. Ta deklaracja rozwściecza Cezarego. Zły i zazdrosny zostawia Laurę samą, składa jej z daleka ukłon i rozbryzgując błoto pod nogami, rozstaje się z nią w gniewie. *** Nadchodzi pierwszy dzień przedwiośnia. Topnieją śniegi, wieje suchy wiatr, wróble ćwierkają radośnie. Żydzi z Franciszkańskiej wygrzebują się ze swych stęchłych domostw. Korzystając z ładniejszej pogody ulicznica wystaje na rogu, lżej odziana, by większą nagością kusić klientów. Dzwon na wieży zadaje się wołać: „Wiosna, o ziemscy nędzarze!”. Od Nowego Świata przez Plac Trzech Krzyży ciągnie manifestacja robotnicza w stronę Belwederu. Idą w niej bezrobotni, strajkujący przeciw drożyźnie i niskim zarobkom. Prym wiodą jednak uświadomieni komuniści – młoda „awangarda Sowietów”. Głównym bodźcem zwołania manifestacji są wypadki, zaszłe w jednej z warszawskich fabryk. Gdy jej właściciel odmówił przyznania robotnikom pięćdziesięcioporcentowej podwyżki, został przez nich wyrzucony. Sami robotnicy zajęli fabrykę i ogłosili, że odtąd jest ona w posiadaniu rady robotniczej. Właściciel zdecydował o zamknięciu fabryki, ale robotnicy oświadczyli, że to tego nie dopuszczą i będą pracować dalej. Fabrykę otoczyła policja. Partia komunistyczna wkroczyła do akcji – zażądała poparcia ze strony wszystkich robotników i zorganizowała manifestację. W pierwszym szeregu idą, ująwszy się pod ręce ideowi przedstawiciele, między innymi Lulek i Baryka. Cezary ma na sobie swój żołnierski mundur, czym wzbudza specjalne zainteresowanie jednego z oficerów. Wszyscy śpiewają. Tłum otacza policja konna. Baryka decyduje się na desperacki krok: „wyszedł z szeregów robotników i parł oddzielnie, wprost na ten szary mur żołnierzy – na czele zabiedzonego tłumu”.